sobota, 9 marca 2013

Bad girl - Hermione Riddle I

W tym tygodniu pominęłyśmy notkę, z powodu naszego lenistwa baaaardzo ciężkiego tygodnia. Przepraszamy, przepraszamy i jeszcze raz PRZEPRASZAMY.

Dzisiaj analiza opka, do którego linka dostałyśmy od naszej czytelniczki w komentarzach. Bez zbędnych wstępów, enjoy!

Na terenie całej posiadłości trwała zaciekła walka między członkami Zakonu Feniksa, a śmierciożercami. (Na terenie całej posiadłości, czyli gdzie?) Niestety ci drudzy przegrywali, ponieważ nie byli przygotowani na atak i była ich tylko garstka (Już wiemy kogo faworyzuje aŁtorka.).  W czasie, gdy na dworze latały różne zaklęcia i klątwy, trójka czarodziejów stała w pokoju nad dziecięcym łóżeczkiem. W nim to właśnie spało małe niemowlę, nieświadome zagrożenia, które na nie czyha. Piękna kobieta o kasztanowych włosach wtulała się w ramię męża i płakała.
-Boję się Tom. Boję się, że ją nam zabiorą i zabiją. (Tom Riddle?)
-Spokojnie Kate. Nie pozwolę, by stała się jej krzywda.
Owa dwójka czarodziei spojrzała jeszcze raz na śpiące dziecko, poczym zwrócili się do czarownicy stojącej obok.
-Jane, musisz ją  stąd niespostrzeżenie wynieść. Musisz ją uratować i zaopiekować się nią. Nikt nie może się dowiedzieć, że nasza córka przeżyła tą walkę. A przynajmniej do puki nie podrośnie.- rzekła pani domu
Skoro jak napisała aŁtorka wygrywa Zakon Feniksa, to czego lęka się ta rodzina?
Może Zakonu?
-Kate, Tom jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi i traktuję was jak rodzinę. Szybciej zginę niż pozwolę ją skrzywdzić.- odparła z powagą i pewnością Jane
Wielkie im będzie pocieszenie jeśli zginiesz, wtedy nie będzie kto miał wychować tego brzdąca i ono też umrze.
-Dziękujemy Ci.
Tom przytulił swoją przyjaciółkę w geście wdzięczności. Po chwili podeszli jeszcze raz do łóżeczka. Kate ucałowała córeczkę na pożegnanie, Marvolo uczynił to samo, a potem podał ją Jane.
Voldi! Znowu ty! Na siłę ci wszędzie wciskają dzieciaki do opieki.
-Trzymaj się i zadbaj o jej bezpieczeństwo.- rzekła raz jeszcze Kathrin
Kobieta z dzieckiem uśmiechnęła się do przyjaciół i szybko wyszła ukrytym przejściem. Małżeństwo skierowało się do dużego łoża, na którym leżało jakieś dziecko, które miało zginać zamiast ich córki. Po chwili do pokoju wpadli: Albus Dumbledore, Alastor Moody i James Potter. (Potter, przecież ty nie żyjesz!) Riddle ściągnął uwagę pierwszej dwójki na siebie. Gdy oni walczyli Potter zdołał oddzielić matkę od córki i już w następnej minucie śmiercionośne zaklęcie pozbawiło dziewczynkę życia. (James robisz armię trupów?) Po pokoju rozległ się krzyk bólu matki, która właśnie straciła dziecko. Tom, gdy tylko zauważył co się dzieje podbiegł do żony i w ostatniej chwili teleportowali się, unikając trzech zielonych promieni. (Cóż za akcja!) Dobry obserwator zauważyłby, że na ich twarzach nie gościł smutek, lecz radość, a to dlatego, że ich plan powiódł się i Dumbledore i cała reszta jest święcie przekonana, że zabili córkę Lorda Voldemorta.
A tu akuku! 
Bumtarabum. Niech zgadnę ta córka to Hermiona?

Kilka minut wcześniej

Jane udało się wyjść z budynku niespostrzeżenie, lecz gdy tylko weszła do ogrodu jakieś zaklęcie ją trafiło.  (A jednak padłaś chroniąc dziecko.) Upadła na ziemię. Po chwili się podniosła, a na jej twarzy gościło przerażenie. Wiedziała już, że nie jest wstanie wypełnić do końca przysięgi złożonej przyjaciołom. Nie zaopiekuje się ich córką, bo dostała klątwą, która sprawi, że za dwie godziny umrze. (Jaka dokładna klątwa. Nic tylko stać nad nią z zegarkiem w ręku.) Puściła się więc biegiem do lasu, ponieważ nie jest tak potężna jak Tom i nie może się teleportować z terenu posiadłości musi wyjść poza nią. Wyjście z lasu zajęło jej godzinę. (Została jej godzina życia.) Gdy tylko to zrobiła w powietrzu rozległ się charakterystyczny trzask towarzyszący teleportacji. Pojawiła się na jakiejś ulicy. Podeszła do drzwi pierwszego domu, położyła dziecko na wycieraczce, rzuciła zaklęcie zmieniające charakter i wygląd (Po co zmieniać charakter, bodajże rocznego, dziecka? ), zadzwoniła (Gdzie? Czym? Jak?) i szybko teleportowała się w miejsce, gdzie będzie mogła spokojnie umrzeć. (No czadowo po prostu. Na jej miejscu udałabym się do jakiegoś grobu. Ile pieniędzy zaoszczędziłaby jej rodzina/państwo/ministerstwo magii czy co tam jeszcze!Była zadowolona i spokojna, ponieważ uratowała córkę przyjaciół i oddała ją na wychowanie w ręce czarodziei, którzy się nią zaopiekują. Nie wiedziała jednak jak bardzo się myli i że wygląd nie do końca się zmieni. Po tym jak zniknęła, drzwi otworzyły się i stanęła w nich kobieta. Gdy tylko zauważyła dziecko wzięła je na ręce i weszła do środka. Po rozmowie z mężem postanowili wychować dziecko jak swoje, ponieważ sami nie mogli mieć dzieci. Państwo Granger nie wiedzieli jednak, że od owej dziewczynki i od tego po jakiej stronie stanie, zależeć będzie życie całego świata mugoli, jak i czarodziei. Nie wiedzieli, że przez nią cały ich świat ulegnie zagładzie i że zginą z jej ręki.  
AŁtorka wszystko nam właśnie zdradziła. Teraz to nie będzie zabawy.
Widzę że, aŁtorka postanowiła trzymać czytelnika w napięciu do samego końca.

Pewna brązowo włosa Gryfonka siedziała na parapecie w swojej sypialni z kakaŁkiem w ręku i rozmyślała nad swoim losem. (Jak to nastolatki.) Godzinę temu dowiedziała się, że całe jej dotychczasowe życie było jednym, wielkim kłamstwem, że nie jest szlamą, że nie jest córką tych wrednych mugoli. (Cała Hermiona, WREDNE MUGOLE! Tych wrednych mugoli, którzy zajęli się podrzutkiem zamiast zadzwonić po policję i nie interesować się.) Tak, wrednych mugoli. Trzeba zaznaczyć tu, że jej życie nie było takie piękne jak wszystkim się wydawało. Hermiona nie miała łatwego życia. Od kiedy jej „rodzice” dowiedzieli się, że jest czarownicą, zaczęli nią pomiatać, bić, wykorzystywać do każdych prac, była traktowana gorzej niż skrzat domowy. (To marnie, już wiemy czemu ich zabije.) Skrywała w sobie to, że nienawidzi mugoli, bo wszyscy jej znajomi bronili ich, a teraz? Teraz wreszcie może się zemścić i nie musi udawać, że kocha Grangerów. A wszystko to za sprawą jednego wspaniałego wydarzenia z przed dwóch godzin.
Bądź co bądź sama ma na nazwisko Granger.
Zginęli? Zabiła ich? Dowiedziała się, że jest córką Voldiego?

Wspomnienie

Szóstoroczna Gryfonka szła właśnie na szlaban do Severusa Snape’a, Naczelnego Postrachu Hogwartu. Przez całą drogę zastanawiała się za co dostała ten szlaban, przecież nic złego nie zrobiła. Przeanalizowała całe zajęcia i nic. Na rozmyślaniu zeszła jej cała droga do gabinetu Mistrza Eliksirów. Stanęła przed drzwiami i zapukała. Po usłyszenie „wejść”, weszła do środka.
Jestem w szoku.
-Dobry wieczór panie profesorze.
-Brawo Granger, nie spóźniłaś się. A teraz chodź za mną. Zaprowadzę cię do sali, którą masz wyczyścić.
Po tej krótkiej wymianie zdań (Powiedziałabym, że bardzo krótkiej.) Snape wyszedł z gabinetu, a młoda Gryfonka ruszyła za nim. Szli już tak 15 minut jakimś zapomnianym korytarzem. Nagle Nietoperz zatrzymał się, otworzył drzwi i wszedł do środka. Panna Granger strasznie się bała. W końcu jest tu z najbardziej znienawidzonym nauczycielem, w dodatku śmierciożercą w kompletnie nieznanej jej części zamku. Po chwili przełamała się jednak i weszła do środka.
Sevi, jak mozesz być jednym z najbardziej znienawidzonych nauczycieli, śmierciożercą, w kompletnie nieznanej przez Hermionę części zamku?
-Tu masz miotłę, wodę i szmatę. Przyjdę po ciebie o 24. jak wrócę sala ma lśnić.- rzekł Snape z swoim wrednym uśmieszkiem na ustach
Już się bałam , że to zboczeniec i się na nią rzuci!
Gdy tylko wyszedł zabrała się do roboty. Po paru minutach drzwi otworzyły się i do środka weszła jakaś zakapturzona postać. Hermiona sięgała już po różdżkę, gdy nagle przypomniała sobie, że Snape ją jej zabrał. No to pięknie. Postać zaczęła się do niej zbliżać, a ona nie mogła się ruszyć. Ze strachu nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Gdy zakapturzony osobnik stał już centralnie przed nią, podniósł ręce i zsunął kaptur. Oczom Hermiony ukazał się Tom Marvolo Riddle. (W skrócie Voldemort!)
-Witaj Hermiono.- rzekł
-Joł padre. Bierzesz mnie do domu? Ten twój sługus kazał mi sprzątać za karę. Weź walnij w niego crucio albo coś.
-Aa! Voldemort! Co ty tu robisz?! Nie wydam ci Harry’ego!
Umarłam. Hahahahaha.
-Po co mi Potter, skoro mam ciebie. Moją córkę.- odparł z uśmiechem
Herma daj mu w twarz! Zacznij wrzeszczeć! Uciekaj! 
-Co?! Kłamiesz! Ja nie jestem twoją córką!
Zamknij się i zacznij uciekać!
-Ależ jesteś i zaraz ci to udowodnię.

Hahahhahahahahahahahhahahahahahahhahaaha. Wyobraźcie sobie tę sytuację na swoim przykładzie. Przychodzi do was Osama bin Laden albo Kim Dzong Il (załóżmy, że jeszcze żyją) i mówi:
- Zabieram cię do domu, jesteś moja córką.
- Co? Kłamiesz! Ja mam rodziców! Nawet nie jestem arabką/nie mam skośnych oczu!
- Ależ jesteś i zaraz ci to udowodnię!
Co byście zrobiły? Zaczęłybyście płakać, panikować, czy może próbowałybyście uciec i/lub wezwać pomoc?
Hermiona padła na kolana i zaczęła płakać. „To nie możliwe” powtarzała w kółko. Czarny Pan kucnął przy niej i przytulił ją. Gdy tylko to zrobił po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Tom otarł ręką jej łzy i spojrzał w te bursztynowe oczy, jego oczy. (Myślałam, że ma tylko dwie małe, czerwone szparki zamiast oczu.)

W końcu tylko 2 osoby na świecie maja brązowe bursztynowe oczy.
-Ale jak? Przecież…
-Spokojnie. Chodź, usiądziemy na kanapie i wszystko ci opowiem.
Opowie jej jak stała się jego córką? PORN ALERT!
Hermiono , nie żeby coś, ale chyba powinnaś się bać, wrzeszczeć , panikować i uciekać.
-A skąd mam wiedzieć, że nie zabijesz mnie lub nie porwiesz by szantażować Harry’ego?
-Gdybym chciał to zrobić to już bym to zrobił. A teraz chodź.
Podnieśli się i podeszli do wyczarowanej przez Riddlea kanapy. Usiedli wygodnie i Tom zaczął swoją historię.
-Osiemnaście lat temu, gdy byłem u szczytu swojej potęgi Severus Snape przyprowadził do mnie swoją siostrę, która chciała wstąpić w moje szeregi. Gdy tylko ją ujrzałem poczułem w sercu ciepło. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia, a byłem pewien, że nie znam tego uczucia. Ona odwzajemniała moje uczucie. Zmieniłem się. Dla moich podwładnych jestem dobrym panem, pomagam im w trudnych sytuacjach, znalazłem nawet przyjaciół (Hahahahahahahahhahahahaahahaha). Rok później wzięliśmy ślub, a potem narodziłaś się ty. Byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przez pierwsze miesiące po twoich narodzinach byliśmy razem bardzo szczęśliwi, lecz nasze szczęście nie trwało długo. Pewnej nocy naszą posiadłość zaatakowali członkowie Zakonu Feniksa. Byliśmy nie przygotowani, nie mieliśmy z nimi szans. Jakimś cudem dowiedzieli się o tobie i chcieli cię zabić. Wraz z Jane i Kathrin, twoją matką, postanowiliśmy cię ukryć. Jane potajemnie wyniosła cię z domu, a my na twoje miejsce podłozyliśmy jakieś dziecko. Chwilę po tym, jak nasza przyjaciółka wraz z tobą opuściła pokuj (Fenikso, mam zawał!), wparowali do niego: Dumbledore, Moddy i James Potter. Ściągnąlem na siebie uwagę pierwszej dwójki. Gdy my walczyliśmy Potterowi udało się odebrać Kate dziecko i zabić je. W ostatniej chwili zdążyłem dotrzeć do żony i deportować się z nią tuz przed trzema promieniami Avady. Byliśmy szczęśliwi, że nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo, a ja dodatkowa wściekły, że prawie straciłem żonę. Dzień po tym wydarzeniu udałem się do Potterów i zabiłem ich.
Aha nie no szczere, źli Potterowie, biedny Voldemort.
Widzę, że długo pracowałeś nad swoją opowieścią Tom, zadbałeś o to by nie było powtórzeń, a nawet umieściłeś niewielki opis przeżyć wewnętrznych. Brawo!
-Ale Harry cię pokonał.
Po sali rozniósł się śmiech Voldemorta.
-Nie. Młody Potter mnie nie pokonał. Zostawiłem na jego czole bliznę, by wszyscy myśleli, że zginąłem, a ja wraz z Kate zaczęliśmy cię szukać.
-A przepowiednia?
-Nie ma żadnej przepowiedni. Dumbledore wymyślił ją sobie, by mieć władzę w świecie magii.
-Nie rozumiem.
-To proste. Dumbledore był jednym z najbliższych towarzyszy Potterów i w jakimś stopniu Harry był pod jego opieką. Wszyscy wierzyli, że młody Potter ma jakaś potężną moc, skoro jako dziecko pokonał samego Czarnego Pana. A skoro złoty chłopiec jest pod opieką Dumbledorea to nikt nie chciał mieć w nim wroga.
-Aha.
Aha? Właśnie dowiedziałaś się, że Dumbi to geniusz zła, a Harry wcale nie jest wybrańcem i stać cię tylko na "aha"?
-Wracając do mojej opowieści. Dowiedzieliśmy się, że Jane zginęła w dzień ucieczki, bo znaleziona jej ciało. Przez następne szesnaście lat szukaliśmy cię. Aż do dziś.
-Dlaczego tak długo?
-Bo Jane rzuciła na ciebie zaklęcie zmieniające charakter i wygląd. Choć to drugie nie za bardzo jej wyszło.
-Czyli żyłam przez te wszystkie lata z tymi wrednymi mugolami, bo Dumbledore i cała reszta chciała mnie zabić?
Dziwisz się? Czemu nikt nic nie mówi, o tym biednym podstawionym dziecku?
-Tak.
Hermi rozpłakała się na dobre. Riddle przytulił ją i w takiej ciszy siedzieli przez pewien czas, do póki Miona się nie uspokoiła.
-Jestem siostrzenicą Snapea?- spytała
-Tak. Severus jest twoim wujkiem, jak i chrzestnym.
Nieźle. 
-A co z mamą?
-Mieszkamy razem w Riddle Manor.
Hahahahahahaha. Od teraz nazywam mój dom Lessi Manor. 
-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?
Riddle zastanowił się chwilę poczym wyczarował węża.
-Tylko potomek Salazara Slytherina potrafi rozmawiać z wężami. Jeśli jesteś naprawdę moją córką to przemów do niego.
Hermiona rozmawia z wężami? Dopiero teraz się zorientowała?
Gryfonka spojrzała na niego, po czym powiedział:
-Witaj.
-Witaj pani.- odsyczał wąż
-Jak się nazywasz?
-Jestem Sambor.
-Rozumiem go! Rozumiem!- teraz to krzyczała w ludzkim języku
-Teraz mi wierzysz?
-Tak. A dlaczego Potter umie mowę węży?
Dopiero co był Harry, teraz to już Potter.
-Tworząc bliznę musiałem dać mu jakąś z moich mocy. Nie miałem wpływu jaką dostanie. To była cena tego zaklęcia.
-Możesz zdjąć ze mnie to zaklęcie?
-Ależ oczywiście.
Mruknął jakaś formułkę i po chwili w sali rozbłysło zielone światło. Hermiona nie zmieniła się z wyglądu, ale jej charakter nabrał należyty kształt.  
Czyli co teraz jest morderczynią i szaleńcem? 
-Co teraz będzie tato?
-Cieszę się, że mówisz do mnie tato. Chcieliśmy, byś od tych wakacji zamieszkała z nami. Zgadzasz się?
-Tak. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że uwolnię się od tych mugoli.
-Za co ich tak nienawidzisz? Wszyscy mówią, że ich kochasz.
A ty skąd wiesz? Chodziłeś po jej przyjaciołach i pytałeś się jak tam u Hermiony w domu?
Hermiona opowiedziała ojcu o sytuacji w domu. Wyjaśnili sobie wszystko i ustalili, że od teraz będzie mieszkać z nimi. Przed 24 Voldemort opuścił Hogwart, a chwilę potem do sali wszedł Snape.
-Czemu sala jest nadal brudna?!- warknął wściekły
-Oj wujku, żeby tak do siostrzenicy?
-Na Merlina Hermiono. Ty znasz prawdę. Od kiedy? Kto ci powiedział? Co ty na to?
Jaka diametralna zmiana! 
-Tata, przed chwilą i jestem teraz najszczęśliwszą czarownicą pod słońcem.
Snape przytulił Mionę i zaczął się z nią kręcić dokoła, ze szczęścia. Porozmawiali chwilę, wyjaśnili sobie wszystko, poczym Severus odprowadził ją do PWG.
Cały Snape!

Koniec wspomnienia

Na myśl o zemście na ustach panny Riddle pojawił się ironiczny uśmieszek. Teraz wszystko będzie inaczej, lepiej. Z takim nastawieniem młoda Gryfonka (do czasu) położyła się spać.
Miłych snów.   
          (Tak! Spacje zamiast taba!) Ostatni tydzień roku szkolnego minął w miarę spokojnie. Hermiona starała się zachowywać tak jak dotychczas, a trzeba przyznać, że było to cholernie trudne. We wtorek omal nie wykrzyczała wszystkiego Potterwoi w twarz i nie strzeliła do Avadą, gdy ten obrażał Voldemorta i wychwalał pod niebiosa Albusa Dumbledore’a. (No tak córeczka tatusia.) W ostatniej chwili powiedziała, że boli ją głowa i poszła do siebie, gdzie rzuciła zaklęcie wyciszające i zdemolowała cały pokuj (Dzwońcie pod 112! Niech przyjedzie do Lessi Manor.). Później jednym zaklęciem przywróciła go do stanu używalności. (Nie panuje nad sobą ta nasza królewna.)
Dziś jest piątek, długo przez wszystkich oczekiwany dzień, koniec roku szkolnego, ostatnie zajęcia, a jutro pociągiem wszyscy wracają do Londynu. Ostatnią lekcją w tym roku i dniu były podwójne eliksiry. Wraz z Severusem Miona postanowiła zrobić coś co zaskoczy wszystkich. Panna Granger przyszła do sali jako pierwsza, wyjątkowo bez Grzmotera i Wieprzleja (Grzmoter i Wieprzlej? Wut da faq?). Gdy owa dwójka weszła do pełnej uczniów sali i nie zauważyła swojej przyjaciółki chciała wyjść jej szukać, lecz w tym momencie do sali wparował Naczelny Postrach Hogwartu.
-Siadać.- warknął do wszystkich w swoim stylu
Potter przez swoją wrodzoną zdolność do wysuwania błędnych wniosków i podejmowania decyzji tragicznych w skutkach dla siebie, zaczął strasznie się wiercić i szeptać do Weasley’a.
-A cóż to Potter? Czy ja taki straszny jestem, że pokazujesz swój strach publicznie i szeptasz do Weasley’a?- spytał sarkastycznie Mistrz Eliksirów
Snape, ty to umiesz pocisnąć!
-Panie profesorze, nie ma Hermiony. A jak stało jej się coś złego?- palnął bez namysłu Bliznowaty
Harry zawsze dzielił się swoimi problemami z NACZELNYM POSTRACHEM HOGWARTU.
-Gdybyś się rozejrzał to byś zauważył, że siedzi ona w pierwszej ławce. Ale oczywiście ty Potter nie widzisz niczego poza czubkiem własnego nosa. Wielki Harry Potter. Też mi coś. Przez ciebie Gryffindor traci 20 punktów.- cała wypowiedź Snape’a ociekała jadem i ironią
Fuj, wyobraziłam sobie jak mu piana leci z buzi.
Grzmoter cały czerwony ze złości usiadł na swoim miejscu, a profesor zaczął sprawdzać obecność.
-Malfoy?
-Jestem.
-Parkinson?
-Jestem.
-Potter?- spytał z wyraźnym obrzydzeniem
-Jestem.- odparł cały czas zły, a pod nosem dodał- Przecież wiesz Nietoperzu, przecież odebrałeś mi 20 punktów.
W Hogwarcie sprawdzają obecność na lekcjach?
Na jego nieszczęście nauczyciel eliksirów miał doskonały słuch.
-Minus 30 punktów.
-Za co?!
-Kolejne 20. Za co? Za to jak zwracasz się do nauczyciela, krzyczysz, nie ty się wydzierasz no i obrażasz pracownika szkoły. A teraz racz zająć miejsce, chyba że twoje szanowne cztery litery nie mogą się pobrudzić od kurzu.
Sam sobie pocisnął.
Ten samokrytycyzm. A może rozdwojenie jaźni... 
Potter jeszcze bardziej wściekły opadł na krzesło, a klasa śmiała się w najlepsze z wypowiedzi profesora, byli to oczywiście Ślizgoni i pewna brązowowłosa Gryfonka.
-Weasley?
-Jestem.
-Hermiona?
-Jestem.
Na dźwięk tych słów, wypowiedzianych miłym tonem z obu stron, klasa w szoku spoglądała to na Snape’a, to na Granger. Słychać było tylko szepty: Co to ma znaczyć? Co tu się dzieje? Od kiedy Snape mówi do Gryfonki, w dodatku szlamy Granger po imieniu? Czemu Nietoperz jest miły dla Hermiony? itp. (Ten skrót tyle nam mówi.)
-Cisza!- krzyknął NPH- Na tablicy macie przepis na Wywar Żywej Śmierci. A teraz do roboty.
Nikt po za Mioną nie mógł się skupić. Nadal nie mogli pojąc tego co wydarzyło się przed chwilą. (Ojj tak, to dopiero heca! Sev mówi po imieniu do Hermiony!)  Hermiona już po godzinie miała skończone.
-Sev, skończyłam już. Mogę poczytać sobie jedną z twoich książek?
Idę walnąć głową w ścianę.
Ach to kumoterstwo.
-Tak. Usiądź sobie przy biurku. W szafce powinna być jeszcze jakaś, której dotychczas nie przeczytałaś.
Hermiona usiadła przy biurku i zaczęła czytać już dwudziestą z kolei, w ciągu tego tygodni, książkę o Czarnej Magii. Po tej krótkiej konwersacji między nauczycielem i uczennicą, Potter, Weasley i Malfoy z wrażenia spadli z krzeseł, wywołując tym salwę śmiechu u ME i Gryfonki, a widząc miny owej trójki, po prostu nie mogli przestać. Wreszcie zadzwonił ten upragniony ostatni dzwonek. Severus objął ramieniem Hermionę i jako pierwsi wyszli z sali, zostawiając już w kompletnym osłupieniu całą klasę. (Uważajcie, żeby Sevi nie stracił pracy.)  Doszli do prywatnych kwater Seva, weszli do środka i padli na kanapę płacząc ze śmiechu. Tego dnia panna Riddle nie wróciła już do PWG. Gdy oboje nie pojawili się na kolacji, między uczniami rozniosła się plotka, że Hermiona Granger jest kochanką Severusa Snape’a. (Mocne. Tylko, że to by było nielegalne czy coś.) W tym czasie Sev zrobił Mionie powtórkę z całego materiału, który przerobiła, w końcu ona chciała zaimponować ojcu, a on jako jej wujek chciał jej w tym pomóc. (Czemu jej nie pomagał od samego początku? Zresztą kiedy się dowiedział, że jest wujkiem Miony? ) Następnego dnia weszli razem do WS. Szli ramię w ramię wesoło rozmawiając, poczym rozdzielili się. Ona poszła do stołu Gryfonów, a On do stołu nauczycielskiego. Hermi usiadła na samym końcu i patrzyła, jak Dumbledore przyznaje Puchar Domów i Puchar Quidditcha Gryffindorowi. Na sali rozległ się głośny aplauz, do którego nie dołączyli się uczniowie domu Salazara Slytherina, ich opiekun oraz ona. Uśmiechnęła się za to na myśl, że w przyszłym roku będzie inaczej. W przyszłym roku zwycięstwo będzie świętować Slytherin. Ona już tego dopilnuje. Uczta dobiegła końca i wszyscy zaczęli się żegnać. Grzmoter, Wieprzlej i Wiewióra ( Ginny Weasley) szli w jej stronę z minami wyrażającymi chęć mordu, za to co wydarzyło się na eliksirach. Na jej ustach pojawił się ironiczny uśmieszek. Już mieli prawić jej wyrzuty, gdy tuż obok, znienacka pojawił się Snape.
-Bagaże są już w domu, lecz my musimy się tam dostać w normalny sposób. Chodźmy już, bo nam powóz odjedzie.- rzekł do Hermiony
Mieli już iść, gdy Weasley złapał ją za rękę.
-Ty suko! Jesteś jego kochanką!- krzyknął
Mocne słowa jak na Rona.
-Czy ci na mózg padło Ronaldzie? Ja jestem uczennicą, a Severus nauczycielem. Nic nas nie łączy, poza przyjaźnią.
O tak mówi normalna Hermiona!
Po tych słowach odeszli do powozu.
-Myślisz, że to prawda?- spytał Ron Harry’ego
-Myślę, że tak. Choć to i tak za dużo. Gdyby było inaczej Dumbledore wydaliłby ją ze szkoły, a nietoperza wyrzucił z pracy.
-Masz rację. Miejmy tylko nadzieję, że przez te wakacje wszystko ulegnie zmianie na lepsze i Hermiona z powrotem znienawidzi tego dupka.- rzekła Ginny
Oj, gdyby tylko wiedzieli, że ich życzenie się spełni. Wszystko ulegnie zmianie, lecz na gorsze, dla nich. Podczas podróży pociągiem Severus opowiadał jej o sobie, o jej ojcu, jak się poznali, jak zostali przyjaciółmi, lecz gdy pytała go o żonę, to odpowiadał, że to niespodzianka. Gdy pociąg zatrzymał się na stacji King Cross odczekali aż zrobi się mniej tłoczno i wyszli z przedziału. Wyszli na zewnątrz i udali się przed siebie. W końcu Snape dostrzegł rodzinę Malfoyów i ruszyli w ich stronę.
-A ty tu czego szlamo?- spytał z pogardą młody Malfoy
-Milcz synu.- uciszył go ojciec
-Najmocniej panienkę przepraszam.- tłumaczył się Malfoy Senior
-Co tu się dzieje?!- wrzasnął zdenerwowany Draco
-Zamilcz Draconie.- upomniała go matka
-Ja najmocniej za niego…
Narcyza chciała się już tłumaczyć, lecz Hermiona jej przerwała.
-Lucjuszu, Narcyzo, nic się nie stało. Zgaduję, że Draco jeszcze nic nie wie?
Polubiła go. Pewnie jak w każdym opku zaraz zostaną parą.
-Tak panienko. Nie zdążyliśmy mu jeszcze powiedzieć.- odpowiedziała Narcyza
-To nic. Sprawa wyjaśni się z biegiem czasu. A teraz moglibyśmy już jechać?
-Ależ oczywiście panienko.- rzekł Lucjusz
-Strasznie mi się podoba, jak się tak do mnie zwracacie- zaśmiała się serdecznie- lecz proszę, mówcie mi po imieniu.
-Dobrze pa… Hermiono.- odparła pani Malfoy
Tej wymianie zdań przysłuchiwał się nadal nic nie pojmujący Draco. Po co my z nią jedziemy do dworu Czarnego Pana? Nie mógł tego pojąć. Cała piątka doszła do samochodu- limuzyny i po chwili ruszyli w drogę do Riddle Manor.


Od aŁtorki:
*********                   *****************

Oto kolejny rozdział mam nadzieję, że się spodoba. Dzięki za komentarze. Pod tą notką chciałabym zobaczyć conajmniej 20 komentarzy. Myśle, że to nie dużo:*


Co wydarzy się w Riddle Manor? Czy Dumbi wywali Snape'a z pracy? Co się stanie z rodzicami zastępczymi Hermiony? Tego dowiemy się za tydzień.
PS Pod ta notką chciałybyśmy zobaczyć co najmniej 10 komentarzy. Buziaczki złotka:*
PS Nie wiem co się stało Meo :o



8 komentarzy:

  1. Poraz pierwszy spodobała mi się opowieść o Hermionie Riddle. Zaczynam się siebie bać. Uśmiałam się czytając wasze dopiski. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam, Andzionsan!

    PS. Jak mi się znowu spóźnicie to...

    OdpowiedzUsuń
  2. Yhm...kiedy nowa analiza? ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj :D Chyba zaczniemy dodawać we wtorki, bo tak nam wygodniej ;)

      Usuń
  3. ja proponuję zrewidować swoje wiadomości, zanim zaczniecie wytykać błędy Harry Potter i Kamień filozoficzny, strona 91 cytat "[...]Snape, podobnie jak Flitwick, zaczął odczytania listy i podobnie jak Flitwick zatrzymał się przy nazwisku Harryego" A poza tym opowiadanie naprawdę fatalne, ale dajcie spokój same popełniacie wiele błędów zarówno gramatycznych, jak i ortograficznych, a kreujecie się na wszechwiedzące. A wasze komentarze niejednokrotnie są żenujące a nie zabawne. Jestem ciekawa jak wy byście napisały swoje opowiadanie. ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, przed następnym radze ci się zapoznać z pierwszym wpisem ( http://mury-glupoty.blogspot.com/2012/09/wprowadzenie.html )

      Usuń
    2. Dziękuję za informację, zapewne strona 91 jest niezwykle ważna. Przepraszam najmocniej, że pominęłam tę niezmiernie ważną informację i wprowadziłam czytelników w błąd.
      Teraz proszę mi wskazać fragment, w którym jedną z nas kreowała się na wszechwiedzącą.
      Owszem, popełniamy błędy, które staramy się nawzajem poprawiać. Przyznajemy się: Fenikso ma problemy ze składnią i stylem, a ja konstruuję tak rozbudowane zdania, że czasem sama nie wiem o co mi chodziło.
      To, że publikujemy naszą opinię na temat tych "opowiadań" (a raczej powieści), nie oznacza, że musimy pisać swoje.
      Sama nie podjęłabym się napisania mojego własnego opka, ponieważ, po pierwsze, odechciałoby mi się tego po 2 rozdziałach, a po drugie, po co tworzyć "dzieła" na miarę "Zmierzchu", "50 twarzy Grey'a", czy "Sexi mamy".
      Na sam koniec najważniejsze zdanie "Nie podoba się, nie czytaj". Chcesz krytykować, podaj przykłady i PODPISZ SIĘ.
      Miłego czytania ;)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Niedawno znalazłam twój blog. Jest świetny!!!
    Żałuję że nie znalazłam go wcześniej. SEV <3

    OdpowiedzUsuń