poniedziałek, 24 grudnia 2012

Święta, święta

Witojcie! Przerywamy program, aby nadać notkę świąteczną! 

Wersja dla Katolików:
Wesołych, rodzinnych, ciepłych Świąt Bożego Narodzenia, smacznego karpia i opłatka, życzą wasze ukochane aŁtorki: Meo i Fenikso, dzieląc się opłatkiem:

Wersja dla reszty:
Wesołej Hanuki, wesołego długiego weekendu czy czego tam jeszcze, życzą wasze ukochana aŁtorki: Meo i Fenikso.

A teraz, jeśli nie chcecie, żeby wasz blog wyglądał jak ciotka na sylwestra to mamy dla was kilka wskazówek!
  • Na blogasku musi być śnieg! Koniecznie jak najwyraźniejsze płatki!
  • Po wejściu na blogaska czytelnik musi usłyszeć piosenkę świąteczną. Obojętnie czy będzie to nasze dobre polskie "Kto wie czy za rogiem", czy amerykańskie "Last kristmas aj gejw ju maj hart". Ostatecznie można umieścić kolędy, aczkolwiek one nie dają tego nastroju blogaska. Bo kto myśli o opku gdy słyszy "Ciiiiiiiiichaaaaaa noooooc", no chyba, że są po angielsku, to inna sprawa.  Pamiętajcie też, że wyłącznik odtwarzacza nie ma być widoczny w pierwszym momencie, bo czytelnik musi dostać ^%# szukając go i słuchając hitów, a jak!
  • Nie zapominajcie o zimowym nagłówku! Czapki św. Mikołaja i choinka to 14 potrawa, zaraz po Kevinie na Polsacie! 
  • Pamiętajcie również, o podzieleniu się opłatkiem ze swoimi czytelnikami. Zdjęcie + krótkie życzenia są obowiązkowe!
  • I pamiętajcie! Po angielsku wszystko brzmi lepiej!
A teraz nasza blogaskowa kolENda czy tam pastorałka.!
1.      Za oknem już pierwsza gwiazdka,
         więc szykujemy nowy wpis na blogaska.

         Dzisiaj Hermiona będzie z Draconem,
          ale pewnie zdradzi go z Fredem, Charlie'm lub Ronem.

          Harry powzdycha do Ginny,
          lecz to pewien ślizgon jest dla niego "tym jedynym".

          Dzisiaj Dramione, jutro yaoi
          a pojutrze syn Voldemorta będzie tępił mugoli.

Ref.: Blogaski, blogaski, blogaski eeee macarena!
          Raz rozmawiamy, już się kochamy, taka to aŁtorkowa wena.
2.       Już barszcz z uszkami dawno zjedzony

          To czas na miłości Hermiony.
          Ron jak zawsze bije się i wścieka,

          Bo Miona na niego narzeka.
          Kłócą się, kłócą od rana do wieczora

          Aż na Harry'ego przyszła pora!
          Dobrze, że Draco i Zambini
          Lubią dziewczyny w bikini.
Ref.: Blogaski, blogaski, blogaski, ee macarena!
          Raz rozmawiamy już się kochamy, taka to aŁtorkowa wena.

3.       Dzisiaj w Hogwarcie, Dzisiaj w Hogwarcie
          Blogaskowa kolęda po toaście.
          Błąd na błędzie,
          Powtórzenia w każdym wersie,
          Zero rytmu oraz sensu
          Na dodatek dużo tekstu.

          Taka ta kolęda nasza
          dla wszystkich czytelników wystukana. 
Ref.: Blogaski, blogaski, blogaski, ee macarena!
          Raz rozmawiamy już się kochamy, taka to aŁtorkowa wena.


Pierwsze opko.
Następny!!dzień od początku był pracowity. Chłopaki zwozili choinki z pobliskiego!!zagajnika a dziewczyny pomagały w sprzątaniu. Mimo iż u Potterów były aż 3skrzaty domowe dziewczyny po prostu chciały pomóc. Wszystko było naszykowane na wzejście!!pierwszej gwiazdy. Główną choinkę miała udekorować młodzież. Było to bardzo jak!!się później okazało zabawne zajęcie.
Harry zatrudnił dwa skrzaty? A te wykrzykniki są moje, nie chciało mi się wszędzie pisać SPACJA
U Potterów 3 skrzaty domowe? 
- Alex podajmi bombkę- powiedziała Hermiona
Tego blogaska nie analizujemy od początku, więc sami musimy się domyślać kto jest kto.
Ja obstawiam, że Alex to dziecię Hermiony.

- Już cipodaję.
- A wy może!!przestaniecie się obijać i nam pomożecie?- Zapytała Wiktoria chłopaków
Wiktoria, dziecko Fleur i Billa?
- Wik-zaczął Daniel-, ale ja szukam czubka na choinkę
Daniel...Radcliffe? 
- Spójrz w!!lustro Black- doradziła Majka. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Syriusz przeżył, a jego przyjaciółką jest Maja.
To było tak zabawne, że aż popuściłam.
- To nie!!jest zabawne- zaprzeczył chłopak
Naprawdę? Myślałam, że potwierdził.
- Wydaje cisię- powiedział Dav
-Przyjaciele…
Cofamy się w czasie o 40 lat!
-, Co ty odnas chcesz człowieku?- Zapytał z miną niewiniątka Harry
- Nic-odpowiedział Black
-, Co!!zrobiłaś siostra? Obraził się.- Powiedział Harry do Majki- teraz go przeproś.
Majka siostra Harry'ego, za nim Lily umarła urodziła córeczkę.
- Nie maopcji  spacji- powiedziała ruda
- Zbliżająsię święta nie bądź taka- powiedziała Alex- Ja już od wczoraj świętuję –wskazała na swój strój. Dziś też była niecodziennie ubrana- a ty chcesz siękłócić?
Alex to dziewczyna...
Tak Fenikso, tak samo jak Justin to imię i męskie, i żeńskie.
Już się mnie czepiasz?

- Dobra-powiedziała zrezygnowana dziewczyna-, ale tylko, dlatego że dziś wigilia.-Podeszła do Daniela- Sorry Black, jeśli cię uraziłam, ale myślałam, że huncwociz większym dystansem do siebie podchodzą.
Daniel R. jest huncwotem huncwotzem i nazywa się Black?!
- To miałybyć przeprosiny?- Zapytał Daniel
Byćmiały.
-Powiedziałam przecież sorry? Co ty chcesz, żebym padła przed tobą na kolana?
Ojej jesteś taka arogancka i złowroga! Mam się bać?
- To byłobyciekawe- powiedział
Nie.
- Boże-warknęła dziewczyna- Trzymajcie mnie, bo coś mu zrobię w ten magiczny dzień.
Czy w waszym życiu każdy dzień nie jest magiczny?
- Żartowałem-zaśmiał się Daniel- A ty zaraz wszystko na poważnie. Ktoś tu przed chwilą mówiło dystansie do siebie?
- Nieprowokuj.
Takprowokuj.
- Mam!!pomysła- powiedziała Alex- Ubierzmy wreszcie tą choinkę, bo nie będzie gdzie!!prezentów położyć.
TĄ choinkĘ? Tą? Really?
- Prawdę!!rzekłaś siostro- zaśmiał się Dav- Ruszać dupy mamy jeszcze trochę roboty.
Mimo tego,że chcieli jak najszybciej skończyć, po jakimś czasie wywiązała się kolejna!!afera.
- Malfoy!!zakładaj te bombki na gałązki a nie klowna odstawiasz.- Krzyknął Harry
przepraszam ja już nie ogarniam.
-, Co ty!!pierwszy raz choinkę ubierasz?- Zapytała, Hermiona
- U nas!!robiły to skrzaty- wyjaśnił Dracko- a to takie wesołe zajęcie.
Bardzo.
Witamy nowego bohatera! 
- Harry,Ron!- Krzyknęła nagle Alex- Nie żonglujcie bombkami, one są szklane.
-Plastikowe- powiedział Harry rzucając jedną z nich wysoko w górę.
- Szklane-powiedziała blondynka
- Plasti…*.-Rozległ się odgłos tłuczonego szkła- Cholera jednak szklane- powiedział!!zdziwiony Potter. Wyglądały jak plastik.
- Tylko dla!!ciebie- powiedziała Alex. Jedna z dużych bombek wiszących już na choince!!spadła. Okazało się, że sznurek był źle zawiązany i po prostu się rozwiązał.
- Czy wy!!nawet sznurka zawiązać nie umiecie- zapytała Karolina (kolejna nowa bohaterka) zbierając resztki obu dekoracji, które już nie spełnią swojej misji.
Tak samo jak TVP. Ktoś mi powie jaką misję mają bombki?
- Pierwszy raz ubieram drzewko świąteczne- powiedziała Wiktoria- Myślicie, że co razem ztatusiem w święta choinkę ubierałam a potem ze śmierciożercami kolędyśpiewałam?
Wiktoria jednak nie jest dzieckiem Billa, czyli witaj Wiktorio Riddle.
Ztatusiu. Cóż to?
- Sorry Wik-powiedziała Karolina-, ale mam już dość tego cyrku
To umiejscowienie przecinka...
-Ja też-powiedziała Majka- Pomysł za 100 punktów- Faceci won, same skończymy.
- Mam pomysłza 1000 punktów- przerwała Karolina- to MY idziemy a faceci kończą, bo to przeznich, a poza tym my nie założymy Gwiazdy na czubek.
- To nie fair- powiedział Ron
- Życie jużtakie jest. Powiedziały dziewczyny wychodząc z pokoju.
Popełnijcie zbiorowe samobójstwo!

Chłopcyskończyli ubierać drzewko w tempiebłyskawicy, po tym jak zostali sami z ozdobami.
- Ale jakone tak mogły?- zapytał Ron
Twarde chłopy, pod pantoflem nastolatek.
- Nie wiemstary, baby są wredne- odpowiedział Dav
Chyba jest takie mydło, tak a'propos. 
Nołp, to jest Dove i to nie tylko mydło ;)
- Nieprzesadzajcie, nie bądźcie ogrodnikami- skwitował Harry
- Ty się nieodzywaj bo zakochany jesteś i nie myślisz normalnie- odparował Daniel
I już się żegnamy z Danielem? Który mu to zrobił?! Przyznawać się!
- A ty tomoże nie jesteś zakochany?- zapytał niewinnie Potter
- Tacy jakja się nie zakochują- odpowiedział Daniel
Oczywiście, taki bad boy z ciebie.
- To idęoświecić siostrę- zaśmiał się czarnowłosy
Ześlij na nią światło.
- No iwidzisz Daniel- zaczął Dracko – po co było zaprzeczać?
- Odezwałsię ten co wcale się w nikim nie podkochuje- odparował Black
- JestemMalfoyem Black- odpowiedział blondyn- ja nie kocham. Ja wykorzystuję iporzucam.
Bad boy nr 2.
- Muszęuprzedzić Hermionę- powiedział poważnie Harry.
- Dajmysobie spokój- powiedział Dav
- Wchodzę, ubraliście się już?-stwierdził Ron
- Dobra damspokój, niech sobie sami radzą- powiedział z uśmiechem Harry- a teraz idęwyciągnąć moją dziewczynę na spacer.
- Dobra idź,tylko pamiętaj że ona jest niebezpieczna jak się wkurzy- ostrzegł Daniel
- Wiemstary. Za to ją kocham, a poza tym lubię ryzyko- skwitował czarnowłosy.

Kolacjawigilijna przebiegła w bardzo radosnej atmosferze, ale jak mogło być inaczejgoszcząc pod jednym dachem dwa pokoleniahuncwotów.
- Błagam-powiedziała nagle Lily- Zachowujcie się jak ludzie, a nie jak małpy w zoo.
LILY TY ŻYJESZ!
- W czym?-zapytał Dracko. Dziewczyny zaczęły się śmiać
- Takiemiejsce gdzie trzymają zwierzęta Malfoy- wyjaśnił Harry, po czym zwrócił się domatki.- My się wcale nie zachowujemy jak małpy. Małpy są lepiej wychowane niżDaniel .
- Niż tyteż- odpowiedział Black
- A czy jatwierdzę że nie. Mnie wychowywali mugole, a później twój ojciec. Co się dziwiszże mi na mózg padło?
Czyli jego jednak Lily ożyła, rozumiem.
Fenikso, że co?
Ja ci nie będę tłumaczyć, sama musisz to rozumieć. 

- Zamknijcie sięwreszcie- powiedziała Alex- Ja chcę kolację zjeść. Jak rozpiera wasenergia, to możecie kolędy pośpiewać.
Naszą blogaskową kolędę!
- MY?-zapytał Daniel
- Czyżbyśsię bał?- odpowiedziała pytaniem blondynka
- W życiu!
- Tośpiewaj- zaśmiała się dziewczyna
- To niechmi twój chłopak pomoże- stwierdził Black
- Mnie tomówisz, jego poproś- odpowiedziała dziewczyna
- Nie maopcji. Sam się w to wpakowałeś- powiedział czarnowłosy, gdy wszyscy na niegospojrzeli.
Już rozumiem:
Daniel syn Syriusza
Majka siostra Harry'ego
Alex dziewczyna Harry'ego
Draco chłopak Hermiony

Kim więc są Karolina i Wiktoria?
- Ale zciebie przyjaciel- Black zrobił smutną minkę
- NajlepszyDanielu
- Dobra-zaśmiała się Lily- Damy wam spokój z tym śpiewaniem, jeśli dacie mam w spokojuzjeść kolację.
- Najpierwopłatek- przypomniał Remus
Ty żyjesz O.o
W Wlk. Brytanii dzielą się opłatkiem O.o
Każdy wziąłdo ręki biały opłatek. Zaczęli składać sobie życzenia.
- Życzę ciAlex, żebyś ze mną wytrzymała- zaśmiał się Harry
- i viceversa. Życzę ci jeszcze, żeby twoje życie nie było ciągłym działaniem w celupowstrzymania Voldemorta. Bądź sobą.
Geniusz -,-
- Dziękianiele- powiedział czarnowłosy całując krótko dziewczynę.
Życzeniebyły przeróżne od standardowych „zdrowia, szczęścia” aż po „willi z basenem,dużo sexu, mało dzieci ”. W tych drugich ekspertami byli Harry i Daniel. Byłyto jedne z najlepszych świąt w życiu blondynki.
Zakończenie jak w wypracowaniu klasowym.

Od aŁtorki:

*Zdarzeniena faktach autentycznych , tak jak z czubkiem na choinkę
Masło jest maślane.
Mój kumpel tak zrobił, a z czubkiem było tak:
- Marcin chodź szybko!
- Po co?
-Chcesz dorobić na święta?!
-Taa, a co?
- Szukam czubka na choinkę
- Haha, ale śmieszne.
No co nie zmienia faktu, że wszyscy się śmialiśmy
To była tak wzruszająca historia...
Zauważyliście że pojawił się cytat tygodnia.
Jeśli macie ulubione cytaty które chcielibyście zobaczyć, to jestem otwarta na propozycje:D

Drugie opko.
*****Dracon Malfoy*****
-Co ty z tym robisz.?-Zapytałem gdy zobaczyłem jak taszczy jakieś drzewo do naszego domu.
-Postanowiłam kupić choinkę.-Odpowiedziała spokojnie. Oddając ją mi.
I tak sobie ją niosę. Nie jest ciężka ani trochę.
-W sensie, że niby po co.?
-Nigdy w domu nie miałeś choinki.?
-Nie. U nas dzień Wigilii był jak każdy inny jednak wiedziałem, że to coś niezwykłego. Ojciec pomimo, że byłem tylko na chwilę nie przychodził do mnie. A matka odwiedzała mnie wieczorem z prezentem i opowiadała jakieś tam historie. Tylko w tym dniu mogliśmy rozmawiać o wszystkim. Gdyby nawet ojciec zobaczył, że przynosi mi w ten dzień prezent. Zabił by ją. To po co.?
Hę?
-Pod nią zostawia się prezenty.
-Dobra zostawiam tutaj to dziadostwo i idziemy.
-Gdzie tym razem.? Ale to musi poczekać najpierw trzeba ubrać to jak to określiłeś „dziadostwo”.
-Po co ubierać mi się podoba nago. Tak samo jak ty...
-Malfoy.!
Rozmowa Hermiony z Draco
.-.-.-
-Wiesz co Miona podoba mi się coraz bardziej to „ubieranie” ale następnym razem zakładaj jednak jeszcze krótsze spódniczki.
PORN ALERT!
-Draconie Malfoy czy tobie sprawiają przyjemność czynności które wypełniały by skrzaty domowe.?
-Nie tylko czynność oglądania.

Rozmowa Draco z Zabinim.

-Draco jak ty mnie prowadzisz jak tu są jakieś korzenie.-Dodała o mało się nie przewracając.
-A cicho. Niespodzianka to niespodzianka. Obróć się dobra teraz dwa kroki w prawo. Dobra otwieraj oczy.
Naprawdę? Nie szybciej było ją wziąć na ręce?
-Lazurowe Wybrzeże…?
Poznałaś sobie od tak, że to jest akurat to wybrzeże, a nie np. Costa del Sol. Spoczko.
-Zgadza się. A widzisz ten domek na samym na drugim brzegu.
-Chyba…
-To dom dla żony pewnego przystojnego Malfoy’a gdy tylko jej się znudzi mąż może tu uciec i przemyśleć wszystko jeszcze raz.
-Nie mów mi, że kupiłeś mi drugi dom.
-Nie no, co ty, mam inną żonę. Musisz ją przekonać, żeby do mnie wróciła.
-Nic nie mówię. Odziedziczyłem go ale mam jeszcze kilka swoich.
-Powiem ci szczerze, że jesteś najlepszym co mnie spotkało.
-Wiem.
-Nie wiedziałam, że jacyś członkowie twojego rodu chcieli mieszkać w pobliżu mugoli.
-To magiczna strona Wybrzeża. Moja rodzina jeśli nawet uściśnie dłoń do żałuje to do końca życia. A rękę umyć w domestosie.
Tak jakby czegoś brakuje w ostatnim zdaniu...
-Bardzo śmieszne.
-Ale ja mówię naprawdę.
.-.-.-
Pierdu pierdu, że chce być panią Malfoy.
===Blais Zabini===
-Zabini co wy znów wymyśliliście.? Co to za szopka.? I gdzie jest Malfoy.?
To szopka bożonarodzeniowa, panie profesorze.
-O co profesorowi zasadniczo chodzi.?
-Wiem idealnie o tym co tu się dzieje grasz Dracona a on pewnie jest gdzie z Hermioną.
-Proszę się skonsultować z megadomedykiem. Już całkiem profesorowi wali.
Z kim?
-Cholernie dobrze grasz.
Panie profesorze, trochę kultury!
-Nie wiem jak można grać samego siebie.
-Wiesz po czym się zorientowałem.? Nie zdradzasz Blais nie zdradzasz pogratulować Amandzie.
Nie rozumiem ostatniego zdania :(
-Mogę mieć każdą. Po prostu nie mam ochoty. Wiesz chyba jak to jest.?
Zapamiętaj, MASZ HERMIONĘ!
-Zamknij się.
Tacy ludzie są w tym Hogwarcie profesorami?
-Jeszcze uważasz, że gram samego siebie.?
-Odejdź.
-Wymagam odpowiedzi.
-To ją dostajesz: Wynocha.
.-.-.-.-.-.-
Draconie.
Twoja matka umrze w najbliższym czasie jest chora. Nie przyjeżdżaj. Chciała tylko abyś wiedział.
Lucjusz Malfoy.
P.S Rozmawiałem z Olivią dobrze się zachowałeś. Jednak myślę, że powinieneś się z nią pogodzić. Czekam na odpowiedź w najbliższych minutach.
Matka umrze, ale nie przyjeżdżaj. Daddy of the year!
-O cholera jasna. Odbierz no w końcu. Co ja mam mu niby odpisać. Co.? No tak już szaleje gadam do samego siebie a nie ważne. Malfoy do cholery jasnej.
(Hermiona Riddl)
Riddl? Czyli już nawet nie jest córką Voldiego?
-Lusterko.!
-Mam go w dupie. Jak znów będzie mi mówił, że nazwie jego syna pedofil to go ukatrupię.
-O Bogowie to ja odbiorę.
-A ni mi się waż. Niech sobie dzwoni.
Waż się, waż. Chętnie poznam twoją masę.
-Nie pomyślałem, że mogło się coś poważnego stać.?
-Nie pomyślałem. 
-Czemu rozmawiam ze sobą i zmieniłem płeć?
-Znając jego nie…
-Ale przypadki istnieją.
-Ale nie teraz. Nie odbieramy, oddzwonię potem.
Przypadki przestały istnieć, w tamtym momencie!

I tak oto kończymy naszą świąteczną notkę. Opko pierwsze jest zwykłą rozrywką dla nas, ale to drugie... Te aluzje do prawdziwego świata (chamy zostające profesorami), przemoc w rodzinie (ojciec Draco), miłość i problemy rodzinne (wybór imienia dla dziecka) i wiele, wiele innych. Ono mnie poruszyło. Chyba je zanalizujemy kiedyś do końca...

niedziela, 23 grudnia 2012

Fred i Hermiona I

Dzisiaj zanalizujemy Fremione. W dodatku z linka z komentarzy, czegoś takiego raczej nie robimy, ale to dodała Fenikso, a mi się nie chciało szukać idą święta i mamy dzień dobroci. Co w blogasku? Będziemy się rumienić i zabijać nawzajem. Uroczo, nieprawdaż?


Początek .
1 Wrzesień 2012
Minęły 2 miesiące od kiedy Hermiona spotkała się z Harry’m, Ron’em, Ginny, George’m oraz Fredem (Percy'm, panem i panią Weasley, Charlie'm i Bill'em) Najbardziej cieszyła się na spotkanie z Fredem. Podobał się jej, a nawet czuła coś do niego od ich pierwszego spotkania. Hermiona wróciła skończyć 8 rok szkoły (Rozumiem, z okazji tego, że Fred nie zginął w gruzach dodali jeszcze jeden rok nauki) Wydoroślała widocznie miała większe usta (Takiej wielkości jak murzynki?) , zgrabniejsze i dłuższe nogi oraz piękne długie loki które podkreślały jej brązowe oczy. Fred nie zmienił się ani trochę, wciąż był dziecinny i lubił wymyślać różne smakołyki podobnych do krwotoczek truskawkowych. Harry po długim czasie milczenia odezwał się pierwszy (Zaraz, to Harry tam jest?!) :
Nagle jej pocałunek z Ronem przestaje mieć znaczenie, bo czuje coś do Freda.

- No to chodźmy, pociąg zaraz odjeżdża.

- Tak tak.. masz racje chodźmy – Powiedziała po długim czasie zamyślenia Hermiona
Myślała o swoich ustach jak u murzyna oraz o długich nogach i lokach, które podkreślają jej brązowe oczy.

- Co jest z tobą ? – Zapytała ją Ginny .

- Co ? Co ? Ze mną ? Nic – skłamała .

- Przecież widzę, Fred ci się podoba – wyszeptała dziewczyna której patronusem był piękny koń
Po prostu Ginny albo jak w poprzednim blogasku była białogłowa, to teraz rudogłowa.

- No i co z tego ? Masz rację, ale nikomu nie mów – Po prosiła ją
A po tem ona po pytała innych czy się z nią nie zgodzą.

Kiedy już wszyscy uporali się z bagażami, wsiedli do jednego przedziału. Harry usiadł z Ginny jego największą dotychczasową miłością, Ron usiadł koło Hermiony i objął ją ręką, dziewczyna miała dość nie mrawą minę – żaden z jej przyjaciół nie wiedział że w jej mózgu (To proste nie wiedzieli, że ma mózg. Sądzili, że niechcący ktoś walnął w nią zaklęcie i teraz w jej głowie jest pusta czarna dziura) właśnie toczy się zażarta walka ” Fred ? Przecież to brat mojego chłopaka ! – No tak ale jest taki ładny ! ”
Co tam Ron! Bierz trupa!
Hermiona nie wiedziała co ma myśleć przez najbliższe pare dni, Fred wydawał się całkiem atrakcyjny, przystojny no i umięśniony, a Ron ? Nie oszukujmy się to jedna wielka ciepła kluska, ale dziewczyna jednak nie mogła porzucić Rona który ją kochał przerażliwie mocno .
Kochał ją bardziej niż kluska zupę *__*

- Hermiona – Powiedział Fred – Co z tobą ?

- Nie no nic.. po prostu źle się czuje, idę się przejść – Skłamała .

- Chcę iść z tobą ! – Zaproponował Ron .

- Nie – odmówiła – ja chcę iść sama .

- Tylko zaraz wróć za niedługo wysiadamy ! – Powiedziała Ginny .

Hermiona szybkim krokiem wyszła z przedziału w jej mózgu nadal toczyła się zażarta walka. (Same zażarte walki na tym blogasku!) Przechodziła po wszystkich wagonach aż natknęła się na wagon ślizgonów, widziała Dracona i Lunę całujących się (pamiętacie DRALUNE?) . Kompletnie zamgliło jej oczy, nie mogła uwierzyć do końca w to co widziała, a jednak odezwał się natarczywy głos w jej mózgu ” No widzisz oni się nie wstydzą razem być ! Ty też byś mogła być z Fredem ! ” Dziewczyna przechodząc przez ich wagon spodziewała się głupich komentarzy na jej temat typu ” szlama idzie ” ale wydawało się jej że wszystkim po stoczeniu walki z Voldemortem – którą oczywiście wygrała Armia Dumbledora wszystkim ślizgonom na widok Rona,Harry’ego i Hermiony uśmiech schodziły z twarzy . Dziewczyna opuściła wagon ślizgonów i starając się szybko przejść truchtem przebiegła wagon Krukonów, już chytała klamkę gdy zaczepiła ją Cho Chang .
Cho Chang? To ona już nie skończyła szkoły?

- Hermiono – zwróciła się do niej – Czy to prawda że Harry chodzi z Ginny ?

- Tak to prawda i na twoim miejscu życzyłabym im szczęścia, jak skończyłaś to pozwól że już sobie pójdę – Warknęła i odeszła.
Hermiono, kultury trochę! Tak warczeć na ludzi?

Hermiona zaczęła wracać do swojego wagonu gdy była już blisko usłyszła szepty które mówiły ” Ron to co że to twoja dziewczyna może i będzie moją ” Zdecydowanie rozpoznała głos wysokiego rudzielca, jednego ze wspaniałych bliźniaków – Freda .
Przez głos da rady rozpoznać wielkość i kolor włosów.

- Yhm Yhm – odchrząknęła przerywając kłótnie – Zakładajcie szaty zaraz będziemy  .
Zaczyna już 8 rok szkoły i ciągle ten sam tekst w pociągu. 
- Hermiono.. to.. nie tak.. jak myślisz… – Próbował tłumaczyć się jeden ze wspaniałych rudzielców - To nie ja, to wszystko jego wina, ja nie chciałem!
- Ach tak Fred tylko się zakochał ale to nie tak jak myślisz – Wtrącił się George.

Hermiona czuła że się rumieni, szybko wcisnęła swoją szatę na siebie i wyszła z przedziału kierując się do drzwi pociągu. Nie mogła patrzeć na to jak Ron i Fred się kłócą – Dwaj ważni faceci w jej życiu toczą o nią walkę, po chwili z ich wagonu wyszła olśniewająca ruda dziewczyna podobna do wiewiórki .
- Nie martw się – pocieszyła ją .

-  Ginny ja nie wiem co mam myśleć – powiedziała Hermiona spuszczając głowę .

- Pogadaj i z Fredem i z Ronem tak będzie…
Co będzie?
I nie dokończyła ponieważ z przedziału wyszedł Fred, wyraźnie się speszył i szybko wszedł spowrotem .
Co zrobił?
Pociąg wyhamował, wysiedli kierując się do zamku, w oddali słyszeli głos Hagrida który wołał ” Pirszoroczni tutaj ! Spieszyć się pirszoroczni ” Hermiona zauważyła że Fred posyła jej swoje zawstydzone uśmiechy jeden nawet chciała odwzajemnić ale właśnie w tym momencie kiedy spojrzała na Freda, Ron ich rozdzielił .
Czy ty też wysyłasz zawstydzony uśmiechy osobie, która właśnie się dowiedziała, że ją kochasz?

- Może byś się tak odwalił od mojej dziewczyny ? – wykrzykiłwał .
Też sobie powykrzykiłwuję.

- Zluzuj majty – żachnął się Fred .

- Kup bokserki.



****



Kiedy dotarli do zamku Hermiona poszła prosto do salonu gryfonów, nie miała ochoty jeść ani pić. Ku jej zdziwieniu po chwili pojawił się Fred :
Fred ją uratuje od śmierci głodowej!

- Wiem że jesteś jego dziewczyną ale ja po prostu… czuje.. coś do ciebie..

- Chyba pierdłam przed chwilą...

- Ja też.. no ale przecież.. R..rawrr

I nie zdążyła dokończyć bo Fred znienacka pocałował ją – Nie chciała przerwać tego pocałunku wręcz przeciwnie chciała żeby trwał wieczność.. Kiedy w końcu ucisk ich ust przestał być tak mocny jak przed chwilą Hermiona rzuciła mu się w ramiona, przytulali się i nie mogli skończyć, i zapewne trwało by to jeszcze długo gdyby do salonu nie wszedł Ron. Był cały czerwony – nawet jego uszy płonęły .
Dajcie gaśnicę!

- Ron to nie tak.. wcale..  - tłumaczyła się .

- Aha.. No to ja wam nie będę przeszkadzał – żachnął się i wyszedł.

Hermiona była rozerwana na dwie części – z jednej chciała pobiec za Ronem za z drugiej zostać tu z Fredem przez wieczność.. Czyli do czasu aż go rzuci dla kolejnego chłopaka...

- No to ja pójdę.. przemyśl wszystko –  powiedział Fred i odszedł w stronę Dormitorium chłopców.

Hermiona zrobiła po nim to samo.. całą noc nie spała tylko cicho szlochała w poduszkę ..



CDN .

Złowrogie nikomu  ni komu nie znane zaklęcie .
1 Wrzesień 2012
Roztrzepana dziewczyna położyła się spać o 1 w nocy (mam tu złe skojarzenia), w głowie wciąż miała Freda. Hermiona po tak ciężkiej dla niej nocy zaspała na 3 pierwsze lekcje i zdążyła pójść dopiero na wróżbiarstwo które w tym roku wyjątkowo mieli mieć z klasą starszą do której chodził jeden z bliźniaków Weasley w którym zadurzyła się niezwykle bystra czarodziejka (Wiadomo, w końcu to blogaskowa Mary Sue). Kiedy już powoli schodziła po schodach natknęła się na Rona. Chłopak kiedy tylko ją zauważył odszedł szybko jakby miała w ręku coś niebezpiecznego, np. siekierę, Hermiona nie przejmowała się nim miała zamiar go przeprosić jednak ważniejszy był dla niej teraz Fred. Wyszła z pokoju i udała się do najwyższej wieży na wróżbiarstwo już miała zamiar wchodzić po drabinie kiedy zaczepił ją… Draco.. Mimo to że jasny blondyn zrobił się przystojniejszy, ładniejszy i zdecydowanie bardziej umięśniony oraz uwodzicielsko patrzał się w oczy Hermiony ona myślami była daleko.
Czy w tym Hogwarcie wszyscy wyładnieli i zaczęli chodzić na siłownie?

- Co chcesz ? – zapytała w końcu .

- Ten jeden z bliźniaków kazał ci to przekazać – powiedział Draco .

- aha. dzięki – powiedziała wyrywając świstek z ręki Dracona .
Draco bardzo chętnie przekazywał liściki miłosne, czasami przebierał się za amora i paradował w samej pieluszce po zamku, ku radości uczennic i nauczycielek.

Kiedy Malfoy odszedł, dziewczyna przeczytała co było tam zapisane :

Jesteś dla mnie ważna, kocham Cię, i nawet jak jesteś dziewczyną mojego brata nigdy z ciebie nie zrezygnuje

I kto mi powie co było tam zapisane, bo jakoś cytatu nie widzę.

Hermiona czuła jak się rumieni, poczuła motylki w brzuchu – były ich tysiące.

Spotkajmy się dzisiaj przy posągu na trzecim piętrze o 20 – Fred .

Fred kontaktuje się z nią telepatycznie?

Dziewczyna jak najbardziej postanowiła iść na spotkanie, tak samo kochała Freda jak on ją – Musiała tylko zerwać z Ronem a to nie będzie łatwe tym bardziej że ją kocha. Udała się na wróżbiarstwo nie zastała tam Freda, był tam Harry, Lavender, Neville, Seamus , Katie Belli  George który podszedł i szepnął jej na ucho : ” Harry nie jest tym zachwycony lepiej koło niego nie siadaj usiądź tu ze mną i Katie dobrze wiesz że jest przyjacielem Rona i cały czas będzie cię o wszystko pytać  ” (Trochę za długi ten szept, nie uważasz?) Więc Hermiona usiadła, nowa nauczycielka wróżbiarstwa zatrudniona po tym jak Sybilia zrezygnowała, była zupełnie do niej nie podobna zwała się Angelina Roxes i nie opowiadała ciągle o wiszącej śmierci, tylko przepowiadała dość trafne rzeczy. Oczywiście Parvati i Lavender nie były zachwycone tym że ich ulubiona nauczycielka już tu nie pracuje i nadawały cały czas na profesor Roxes że jest starą oszustką. Dziewczynę zastanawiało gdzie jest Ron i Fred, George który to wyraźnie zauważył powiedział :
Poszli na solo.

-Pobili się. Nie martw się, Freda tu nie ma bo ma szlaban u Flitwicka razem z Ronem .

- Tak ? a co się stało ?

- Wczoraj po tym zdarzeniu z Ronem pobili się, Fred rzucił na niego drętwotę Ron się przegibał i spadł ze schodów, cały się połamał ale Pani Pomfrey go nastawiła – odpowiedział.
- Nie spodziewałabym się tego po nim, Fredowi nic się nie stało ? – Zapytała

- Nie. Ma tylko parę blizn bo Ron go szarpał – żachnął się .
Ulubiony zwrot aŁtorki: "żachnął się"
Hermiona przez resztę lekcji siedziała w swoim krześle zaniepokojona.

- Granger – powiedziała do niej profesor Roxes – Idź do dormitorium, słabo mi wyglądasz .

- Nie na prawd..

- Tak na prawd, cokolwiek to znaczy. Idź i mi tu nie gadaj !

Opuszczenie tej lekcji było dobrą rzeczą dla Hermiony miała więcej czasu na przemyślenia. Kiedy szła do pokoju wspólnego napotkała Rona :

- Herm.. hermion-na przepraszam – Jąkał się przeraźliwie .

- Nie masz za co – powiedziała .

- Hermio..ona F..fred.. g..gabinet F..litwicka… – wyjąkał .

Dziewczyna szybko wstała i pobiegła do gabinetu nauczyciela zaklęć, spotkała tam obecną dyrektorkę Minervę Mcgonagall i Flitwicka . Podeszła bliżej i ujrzała Freda, siedział nieruchomo na krześle.

- Co mu się stało ? – Spytała rozpaczona.

- Ron Weasley rzucił na niego złowrogie zaklęcie ale wyjdzie z tego. Musimy go zanieść tylko do pani Pomfrey – Powiedziała Mcgonagall . Flitwick uniósł freda (co?) na niewidzialne nosze i przeniósł go aż do skrzydła szpitalnego Hermiona towarzyszyła im cały czas. Złożył go na łóżku, pielęgniarka po prosiła by dziewczyna podawała mu co pół godziny eliksir z bezoarem. Hermionę ciekawiło jakie zaklęcie go trafiło i czemu akurat Mcgonagall od razu nie powiedziała jej jakie to zaklęcie. Rozmyślania Hermiony przerwały jęki Freda które wyraźnie brzmiały ” Heeee..rrmionaa.. kooo..cham… ci…ee ” Dziewczyna zaróżowiła się po same pachy, poczuła jak płonie po cebulki włosów, Fred leżał nieruchomo ruszały się tylko jego usta kiedy łapała go coraz mocniej za rękę..

Jak to napisała jedna z czytelniczek " No nareszcie koniec Hermiony Riddle XD
Rzygałam już jej idealnym światem XD " teraz będziemy zwracać gorszy świat, świat Hermiony Granger..



CDN
Dziękuję za te informację, myślałam, że skończysz na tym jakże ciekawym rozdziale.

Kłótnia.
Wreszcie coś ciekawego.
2 Wrzesień 2012
Dziękuje ci możesz już iść Panno Granger – Powiedziała jej pani Pomfrey – Odpocznij możesz wpaść tu jutro .

- Proszę pani ja mam pytanie…
Znowu nie wstawiamy przecinków, jeej.
- Tak ?

- Jakie zaklęcie trafiło Freda ?

Pani Pomfrey wyraźnie się skrzywiła, Hermiona zauważyła że nie jest to koniecznie temat na który chciałaby rozmawiać.

- Nie możesz wiedzieć, możesz już odejść – Odpowiedziała jej po dłuższej chwili milczenia – Fred wyjdzie stąd za 2 dni .

Hermiona nie kryła wściekłości na Rona, postanowiła się od razu do niego skierować i powiedzieć mu co o nim myśli a nawet jakby trzeba było mogłaby go zabić (pewnie i tak by wszyscy wszystko zwalili na Voldka, że "niby się ZNOWU odrodził" ) Szybko przybiegła, stanęła przed Grubą Damą powiedziała nowe hasło (świstak) i przebiega przez pokój główny do dormitorium chłopców. Ron siedział na swoim łóżku w przykrótkiej kasztanowej piżamie .
Najważniejsze w tym fragmencie to nowe hasło "otwórz nawias świstak zamknij nawias".
- Co ty zrobiłeś oszołomie !? – wykrzyczała w jego kierunku wściekła Hermiona.

- Byłem o ciebie zazdrosny ! Też byś to zrobiła na moim miejscu! – tłumaczył się zaciekle rudzielec.

- Nie mogłeś ze mną normalnie porozmawiać ?! – przekrzykiwała go .

- Hermiono …

- Co Hermiono ?! Zawsze mogłeś porozmawiać ! – krzyczała.

- KOCHAM CIĘ – Wykrzyczał Ron z wyraźnym naciskiem – A jak trzeba będzie to zabije Freda i każdego kto się w tobie zakocha !

- Co.. co ty bredzisz?.. – Zapytała przerażona – Ron.. nie.. nie możesz go zabić..

- A wiesz że mogę ?!
Znając działanie ludzkiej psychiki, nie będziesz zbytnio w stanie zabić osoby, z którą się wychowałeś.
- Nie . wiesz Ron ja wychodzę, jak na razie muszę od ciebie odpocząć !
Ron zabije Fred'a , a Hermiona Ron'a ?

I wybiegła z dormitorium chłopców, zaraz po tym Ron rzucił się na swoje łóżko, i zaczął szlochać – co było do niego nie podobne, nie znosił płaczu, ani swojego ani czyjegoś . Jednak przez tą noc miał wiele do przemyślenia. W tym samym czasie Hermionę pocieszał Harry z którym minęła się w pokoju wspólnym biegnąc do swojego dormitorium .

- Hermiono skoro Fred jest dla ciebie ważny wytłumaczę to Ronowi – Zaproponował jej chłopak z blizną .
Chłopak z blizną. Dobra peryfraza.

- Harry… ni..ee rozuu..umiesss..z o..nnn g..o zabbb…ij..ee – szlochała mu w ramię .
Ten zapis wymowy jest równie ważny jak hasło.

- Spróbuję jednak z nim porozmawiać a teraz chodź, jest już późno zaśpisz też jutro (Nie rozumiem treści zdania, która zaczyna się od przecinka) – Złapał ją za ramię i lekko popychając zaprowadził do jej dormitorium, na Hermionę czekała cała noc przemyśleń, zakochała się w Fredzie ale nie chciała niszczyć swojej przyjaźni z Ronem. Dochodziła północ Hermiona cały czas myślała czy Ron serio byłby w stanie zabić swojego brata przez to że ten się w niej zakochał . Postanowiła rankiem wstać pójść do skrzydła szpitalnego i ostrzec Freda przed wściekłym Ronem.
- Fred, Fred. Bądź ostrożny. Ron ma cię zabić.

HUK
Jebdupdup.

Hermiona usiadła na łóżku i patrzyła się w drzwi do dormitorium dziewczyn które ktoś otworzył najwidoczniej zaklęciem (Bombarda) (Treść zaklęcia jest najważniejsza!) W końcu w drzwiach zauważyła zarys sylwetki, dokładnie takiej samej jaką miał Fred, umięśnioną. Gdy w końcu ten ktoś wszedł do dormitorium Hermiona rozpoznała Freda od razu był jakiś inny lecz nadal wysoki i przystojny nadal ze swoim uwodzicielskim spojrzeniem, szybko do niej podszedł usiadł .
To pewnie Ron, po eliksirze wielosokowym.

- Fred jak się tu dostałeś ? Przecież chłopcy nie mogą wejść do dormitorium dziewczyn ! – Zapytała.
Ale dziewczyny mogą do dormitorium chłopców.
- To teraz jest naprawdę nie ważne, w porównaniu z tym że Ron prawie mnie wykończył – Powiedział.

- Nic ci nie jest ? – Zapytała po krótkiej chwili kiedy świdrowała go spojrzeniem.
Nie zabij go tym świdrem!
- Nie. Co prawda Pani Pomfrey chciała żebym dłużej został ale ja musiałem się z tobą spotkać .

- Fred.. wiesz ja chciałabym ci coś powie…

- Kocham Cię ! – Wykrzyczał Fred przerywając jej – i nie obchodzi mnie czy Ron mnie zabije, ale wiesz wolałbym żyć.

Hermiona wpatrywała się w chłopaka, wyobraziła sobie co by jednak było gdyby Ron go zabił. Od razu do myśli wpadł jej Kamień Wskrzeszenia ale przecież go nie miała. Po dłuższej chwili milczenia wybąkała :

- J…ja t..też Cię.. Koch..cham..

- Hermiono naprawd..

- Prze..s..ta.ń , n..a..ucz s..ię m..ówi..ć

Nie skończył zdania bo Hermiona całą siłą go do siebie przytuliła, poczuła się wspaniale. Oboje chcieli żeby to trwało i trwało. W końcu oboje się puścili, Fred zdobył się na chwilę odwagi i spytał :

- Byłabyś ze mną ?

- Co ? Tak, no pewnie – Odpowiedziała dziewczyna.

Zanim jednak Fred zdążył cokolwiek więcej powiedzieć, ich usta złączyły się. Było to wspaniałe uczucie jakiego nigdy nie doznała wcześniej całując bądź przytulając Rona. Zbliżał się świt, za niedługo miało być śniadanie a oni nie spali ani chwili, wciąż ze sobą rozmawiali, przytulali się i snuli przyszłość . Hermiona jednak zaproponowała zejście na śniadanie .
Ktoś mi powie jak się snuje przyszłość? 

- Chodź, śniadanie zaraz będzie.

- Ja nie idę, możesz iść. Muszę iść do Pomfrey kazała mi wczoraj  - Stwierdził .

- To do zobaczenia – Hermiona podeszła ucałowała chłopaka w policzek i wyszła .

W pokoju wspólnym zauważyła że Ron kłóci się z Harrym .

- Nie rozumiesz że ten wstrętny gnojek się wtrącił ?! – Wykrzykiwał rudzielec .
- Ten wstrętny gnojek, jest twoim bratem i ma imię.
- Słuchaj jak ona go kocha a on ją to nic nie poradzisz ! – Wrzeszczał jak opętany Harry.

- No to go zabiję !

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA opętało mnie!!!! No i co z tego że go zabijesz ? Nie pamiętasz że miłość jest silniejsza niż śmierć ?! Tak właśnie przeżyłem – dzięki miłości ! – stwierdził .

Hermiona nie wytrzymała wtrąciła się do ich kłótni, mimo to że wcale nie chciała tego robić.

- Ej chłopcy spokój !! – wrzeszczała mimo to że głośno i tak jej nie słyszeli .

- Wiesz co Ron ? – Powiedział Harry – To ty powinieneś umrzeć – Nie Fred .
I to już na koniec 7 roku, kiedy uczęszczaliście do szkoły, a nie niszczyliście horkruksy.
- Tak uważasz ? To może mnie zabij?- Zaproponował Ron .

- Bardzo chętnie ! – Krzyknął - Avada Kedav…
 Avada Kedavra, Harry nawet ty nie umiesz mówić?

- DOSYĆ !! – Wykrzyczała dziewczyna tak głośno że w końcu ją usłyszeli i oprzytomnieli . Hermiona nie mogła uwierzyć że przed chwilą Harry chciał zabić swojego najlepszego przyjaciela – Co wy wyczyniacie ?!

- Co już się z nim nie obściskujesz ? – Spytał Ron .

- Przynajmniej jest porządny nie to co ty ! – odpowiedziała i wybiegła truchtem (Truchtem?! Nawet jej się nie chciało sprintem?) z pokoju i przelazła pod dziurą w portrecie. Wcale nie miała ochoty jeść nie zeszła na śniadanie udała się wprost do profesor Mcgonagall, chciała opowiedzieć jej o dziwnej sytuacji ale po chwili oprzytomniała. Co by jej powiedziała Mcgonagall ? Pewnie że ” Nie obchodzą mnie wasze sprawy miłosne Panno Granger, powinna pani udać się na lekcje za pięć minut dzwonek ” Tak, to było bardzo prawdopodobne do niej..
Prawdopodobne do niej?

Tak, tak wiem. Czekacie na podsumowanie i zapowiedź, ale bardzo mi przykro, dla mnie w tym opku nie dzieje się nic ciekawego.




niedziela, 16 grudnia 2012

Luna, Draco i Śmierciożercy.

Dziś analizujemy pierwsze Dralune na blogasku. Skupimy się głównie na Lunie i jej dziwnych przygodach ze śmierciożercami. To dobra odskocznia po przygodach Hermiony, nieprawdaż? 
Uwaga! Jeśli wejdziecie w linka chrońcie oczy i przyciemnijcie obraz w monitorze! Oczojebne tło!

1. Podróż

Luna pakowała ubrania do torby. Po chwili usłyszała głos ojca:
- Córciu! Choć na dół! Śniadanie gotowe!
Zejście na śniadanie? Jest!
- Już idę tato! - Krzyknęła po czym zbiegła na dół. - Mmm, jak ładnie pachnie. - Powiedziała i zaczęła zjadać posiłek z talerza. Gdy skończyła, umyła naczynia i pobiegła po walizkę. 
Przyzwyczaiłam się, że aŁtorki piszą co było na śniadanie albo chociaż podają gdzie było jedzone.
- Jak dojdziemy na peron? - Spytała Luna.
- Siecią Fiuu. - Odpowiedział jej ojciec. Dziewczyna wzięła garść proszku Fiuu i wrzuciła do kominka. Zaczął palić się szmaragdowy płomień, do którego weszła i krzyknęła:
- Peron 9 i 3/4! - I zniknęła. Jej ojciec uczynił to samo. Po paru sekundach teleportowała się na miejsce. Ku jej zdziwieniu nie było jeszcze tłoczno.
Na peronie 9 i 3/4 był kominek?
- Masz jeszcze pół godziny. - Rzekł do niej ojciec na co kiwnęła głową. Nagle zobaczyła dwoje ludzi. Jedną z nich była kobieta, a drugim był blond włosy chłopak o rok starszy od niej. Miał czarne dżinsy i białą koszulę zapinaną na guziki. Włosy były rozczochrane co dodawało mu uroku. Po chwili znikną (Kto? Dziewczyna i chłopak?) za drzwiami prowadzących do pociągu.
Taa, nie ma to jak olać tą dziewczynę i dokładnie opisać chłopaka.
- Tato, ja już pójdę. Pa. - Dała mu buziaka w policzek.
- Będę pisać. - Powiedział ojciec i znikną (kto?!), deportując się (Po raz kolejny w blogasku ktoś sam się deportuje. Jak oni to robią? Sami wydają sobie nakaz i przysyłają do siebie policję?) do domu. Luna weszła do pociągu i weszła do pierwszego lepszego przedziału. Położyła walizkę i usiadła wygodnie na siedzeniu. Po paru minutach weszli Harry, Ron, Hermiona, Ginny i Neville.
To takie niesamowite. Wygodnie usiadła w siedzeniu!
- Cześć. - Powiedzieli chórem na co Luna też odpowiedziała tym samym.
Też odpowiedziała chórem?
Pociąg ruszył. Jechali w ciszy gdy naglę białowłosa  poczuła się słabo.
Jest w ciąży. 
- Muszę wyjść. Zaraz wrócę. - Wyszła na korytarz i poszła przed siebie. Szła powolnym krokiem. Stanęła przy oknie i wdychała świeże powietrze.
- Co ty tu robisz Lovegood? - Spytał dobrze znany jej głos. Odwróciła się w jego stronę (w stronę głosu?) i powiedziała
-  Stoję i wdycham. Nie widać?
- Widać. - Odgryzł się jej Malfoy.
Aż się jej wgryzł w skórę.
Raczej jej coś odgryzł.
- Nie idziesz na zebranie prefektów? - Spytała.
- W pociągu?
- Zaraz idę.
- To idź. - Wróciła do przedziału i zaczęła czytać "Żonglera".

2. Nocny koszmar i spotkanie

Luna szła po ciemnych błoniach. Nie słyszała nic oprócz sów i innych nocnych zwierząt (inne nocne zwierzęta czują się obrażone). Nie wiadomo czemu szła w stronę zakazanego lasu. Gdy do niego weszła poczuła dreszcz przerażenia. Szła dalej. Ujrzała, że ktoś leży na ziemi zakrwawiony. Podbiegła do tej osoby i starannie odkryła twarz z jego blond włosów.
Nie wiesz dlaczego gdzieś idziesz, gdy jesteś na miejscu czujesz dreszcze przerażenia, a pomimo to idziesz dalej, hmm... Jesteśmy w horrorze?
- Draco? - Spytała przerażona. On coś tam mrukną (kto?) w stylu "To pułapka". Nagle ktoś złapał ją od tyłu.
- Ratuuunkuuu!!! Poooomoooocyy!! Pedooofil! Gwałciciel! Na pooomoc!
- Drętwota! - Znała ten głos. Bellatrix Lestrange. Stała nad nią i śmiała się zwycięsko.
- Hahahahehehe huehueheue hehuhehuhe.
Jak się śmieje zwycięsko?
- Och, Bella już ją masz. - Drugą osobą był Lucjusz Malfoy. Podszedł do swojego syna Dracona i szeptał jakieś zaklęcia, po których wstał cały i zdrowy.
- A teraz zajmij się nią. - Bellatrix rzuciła Lunę przed Lucjusza.
- Crucio! - Krzyknął.
Luna uciekaj!

Luna siedziała na łóżku zdyszana. Oddychała szybko i ścierała pot z twarzy.
- Boże, co za koszmar. Jak można w trzeciej osobie liczby pojedynczej czasu przeszłego gubić "ł" na końcu? - Mruknęła cicho by nie obudzić innych dziewczyn. Spojrzała na zegarek. Była 2.56. Wstała i machnięciem różdżki przywołała szlafrok. Wyszła z dormitorium i weszła do sali wspólnej.
Ona wyszła i weszła.
Popatrzyła na ogień dogasający w kominku. Wyszła z wieży Rawenclavu i kierowała się do łazienki.
Wyszła, weszła, wyszła. Interesujące życie.
Szła powoli po ciemnych schodach. Usłyszała kroki. Chciała już schować się za kolumną, ale ktoś złapał ją za nadgarstek.
- Co ty tu robisz Lovegood? - Spytał Malfoy.
Od kiedy Malfoy'a obchodzi Luna?
- Idę do łazienki. - Odpowiedziała.
- O tej porze?
- No, a co? Miałam się zlać w łóżku?
- Byłoby fajnie.
- Dla ciebie. - Luna już odwróciła się i chciała iść kiedy on odwrócił ją szybko w swoją stronę. Byli bardzo blisko siebie. Tak bardzo, że ich czoła dotykały się.
- Już idziesz, Luna? - Spytał ironicznie się uśmiechając.
- Nie, wiesz? Zsikam się tobie na buty.
- Minus 5 punktów dla Rawenclavu za pyskowanie.
- Jak ja nienawidzę tego, że jesteś prefektem. - Jednym szybkim ruchem wyrwała mu się i poleciała w stronę łazienki.
Nie ma to jak konwersacja o moczu. 
Ja tam zwykle orzekam to na całe kino:
- Koniec tej imprezy! Muszę siku! 
Reżyserzy filmowi nigdy mnie nie słuchają, film kończy się 20 minut później.

3. Wierzba Bijąca i szpital
Niech zgadnę Malfoy'owi coś się stało, może Luna zlała mu się w końcu na te buty.

Następnego dnia Luna unikała Draco jak ognia. Nawet na obiedzie chowała się tak by jej nie zauważył. Nadeszła przerwa obiadowa. Luna i jej koleżanki Tiffany, Veronica, Ginny i Mandy poszły na spacer. Szły wygładzoną ścieżką prowadzącą do domu Hagrida.
- Ej, Tif (Skrót od Tiffany) (geniusz) masz może czekoladowe żaby? Mam taką ochotę na nie. - Luna pogładziła się po brzuchu
Ona w ciąży jest?
Mówiłam!
- Jasne. Mam kilka w torbie. - Powiedziała Tiffany i dała każdej po jednej. Jadły sobie spokojnie.
- O nie. Ślizgoni. - Powiedziała trochę zła Veronica. I rzeczywiście. W ich stronę szła grupa ślizgonów z Draco na czele. Oczywiście nie zabrakło tam Pansy, Zabiniego, Crabbe i Goyla.
Powtórzę pytanie. Od kiedy Dracona obchodzi Luna?
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - Spytała irytująco Pansy.
- Czego chcesz Parkinson? - Spytała oburzona Mandy. Nie zdążyła ugryźć się w język.
- Oho! Minus 10 punktów dla Rawenclavu za takie odzywki. O i jeszcze minus 15 za to, że Luna gapi się na mojego Dracusia! - Wydarła się Parkinson i wyciągnęła w stronę Luny różdżkę.
Witamy w przedszkolu.
- Ja wcale nie .... - Luna nie dokończyła bo Pansy zaatakowała.
- Experiallmus! - Luna odleciała w powietrze i wylądowała tuż przy Bijącej Wierzbie.
Czyli nie nasikała na buty, w dodatku nie umie się bronić.
Bójka czarownic o chłopaka musi być taka interesująca.
- Expe...
- Drętwota!
Te zwroty akcji, rozdzielanie siłą, rozcięte wargi i łuki brwiowe...
- Stać! - Krzyknął Draco. Białowłosa nie zdążyła wstać, bo jedna gałąź drzewa poderwała ją do góry i zaczęła miotać w lewo i prawo. Uderzała cały czas w jej pień gdy nagle straciła przytomność. Jedynie co ujrzała blond włosy nad sobą i pomyślała:
-"To na pewno Tiffany".
Akurat, to na pewno Draco.

- Dajcie ten eliksir! - Usłyszała Luna powoli się budząc. To był profesor Fitwick. Powoli podniosła głowę i ujrzała długie rzędy łóżek i białe ściany.
- Och, panna Lovegood. Wypij to. - Pani Pomfrey dała jej jakiś eliksir o smaku śluzu ślimaków (skąd wiedziała jak smakuje śluz ślimaków?). Luna od razu się wykrzywiła. Koło jej łóżka siedziała Tiffany.
- Dziękuję. - Szepnęła jeszcze słaba Luna.
- Za co? - Spytała Tif.
- Przecież mnie uratowałaś.
- Ale to nie ja.
- To niby kto?
- Wiesz, że jestem w szkole od niedawna i nie znam wszystkich imion. To był jakiś chłopak. Ja na prawdę chciałam Ciebie zabrać czarami, ale on nikomu nie pozwalał i zaniósł cię do szpitala. Potem siedział i przeklinał pod nosem na tą, jak ona tam? Pansy Parkinson.
Nie znasz Malfoya? Tyle tracisz!
- Jak wyglądał?
- Miał piękne stalowe oczy i blond włosy. To ten co stał na czele tych ślizgonów.
- Draco Malfoy .... - Szepnęła nie dosłyszalnie Luna.
Ach, Dralune.

4. Podziękowania

Luna wyszła ze szpitala w sobotę rano. Poszła do dormitorium i wyciągnęła kawałek pergaminu. 
Kochany tato!
Tak jak ci obiecałam, że będę pisać do ciebie jak się czuję. O tuż, niedawno zostałam pobita przez Wierzbę Bijącą i nie czuje się najlepiej. Dobrze, że w porę trafiłam do szpitala. Odpisz.
 Twoja Luna.
Ale długi, wzruszający list.
"Kochany tato
Zostałam pobita przez bijącą wierzbę.
Twoja Luna"
Blond włosa schowała list do koperty i pobiegła na wieżę gdzie przesiadywały sowy. Gdy wbiegała po schodach, napotkała Pansy.
Pomijając wszystkie błędy ortograficzne aŁtorki. Luna już nie jest białowłosa? 
- Gdzie tak lecisz Lovegood? - Spytała.
- Na wieże. Nie widać? Pospiesz się, bo mi skrzydła odpadną! - Odpowiedziała Luna.
- Minus 20 punktów dla Rawenclavu!
- Pansy! Zostaw ją! - Krzyczał wbiegający po schodach Draco. Pansy stała wściekła i zbiegła do niego. Ten szepną jej coś na ucho i rozeszli się. Malfoy podszedł niej.
- Cześć. - Powiedział i leciutko się uśmiechnął.
- Hej. - Odpowiedziała smutno.
- Jeśli chodzi o te punkty to sprawa jest nieaktualna. - Powiedział i przywiązał swój list do jakiejś sowy. Luna zrobiła to samo.
- Draco ... - Zaczęła.
- Hm? - Spytał.
- Dziękuję.
- Za co?
- Uratowałeś mnie. - Luna zaczęła iść w jego stronę. Ten stał cały czas w miejscu i tak jakby czekał.
- Ach, taka tam drobnostka. - Powiedział.
- Dla ciebie. Dzięki. - Poszła.
Jak słodko.


Była już 18.00. Luna siedziała sama nad jeziorem i rozmyślała. Usłyszała czyiś głos
- Często tu jesteś? - To była Bellatriks. Luna poderwała się z miejsca. Nagle z krzaków wyłonili się inni śmierciożercy wraz z Lucjuszem Malfoyem.
Znowu jakiś dziwny sen?
Nowa postać!!


5. Atak

Przerażona Luna patrzyła na czarne postacie wyłaniające się z krzaków. Poczuła, że nigdzie w kieszeniach nie ma różdżki. (Poszła do Zakazanego Lasu bez różdżki?!) Zaczęła krzyczeć.
- Petrificus totalus! - Bellatrix sparaliżowała ją całkowicie. Biało włosa wydała z siebie tylko cichy pisk.
- Crucio! - Tym razem był to Lucjusz Malfoy. Śmiał się szyderczo gdy patrzył jak Luna wije się z bólu w środku, bo była sparaliżowana.
- Teraz ja! - Powiedziała Bella.
- Proszę bardzo. - Lucjusz puścił zaklęcie.
- Crucio! - Kolejny ostry ból w kościach Luny. Nagle kolejna postać szybko wyłoniła się z krzaków.
- Draconie, co ty tu robisz? - Spytał Lucjusz.
- Przyszedłem jej pomóc! - Powiedział i podbiegł do Luny.
- O nie, nie. Crucio! - Draco leżał obok niej i wił się z bólu. Nagle ... ciemność.
Luna co ty jesz przed snem?

Luna otworzyła oczy. Nadal była nad jeziorem. Nie miała siły wstać. Był ranek. Obok niej leżał Draco. Usłyszała krzyki:
- Luna!! Draco!! Gdzie jesteście??!! - To byli nauczyciele. Byli niedaleko na błoniach. Dzieliło ich zaledwie kilka krzaków i drzew, które całkowicie zasłaniały ją i Draco. Spojrzała na kieszeń Malfoya. Była tam różdżka. Dziewczyna wyciągnęła w jej stronę rękę. Udało się. Trzymała ją w dłoni. Resztkami sił wystrzeliła w niebo gwiazdy. Po chwili byli już z nimi nad jeziorem.
- Boże! - Wykrzyknęła Pomfrey. Byli tam prof. Fitwick, McGonagall, Tiffany, Veronica i Pomfrey.
- Kto wam to zrobił? - Spytała prof. McGonagall.
- Ś-ś-śmierciożercy. - Wymamrotała ledwo Luna.
Ej to nie był sen! O co tu chodzi?
Wut da fuq? 



6. Szpital

Białe ściany odbijały promienie słoneczne. Białowłosa otworzyła oczy. Całe jej ciało przeszywał ból związany z wydarzeniem z przed kilku godzin. Rozejrzała się po sali.
- Gdzie ja jestem? - Spytała sama siebie.
- W skrzydle szpitalnym. - Odpowiedział jej głos z drugiego łóżka.
- Draco?
- No tak.
- O Boże. Ty tu leżysz przeze mnie! - Luna wbiła głowę w poduszki. Ten podszedł do niej i położył dłoń na ramieniu.
Po co ktoś atakował Lunę i o co chodzi Draconowi?
- Nie raz dostawałem od taty Cruciatusem. Raz tak nabroiłem, że gdyby nie mama krzyknął (jego matka to facet?! Ale fajnie! Mogę sobie sama postawić przecinek. Albo mama będzie mężczyzną, a reszta zdania bez sensu, albo będzie wszystko logiczne! Wybieram opcję pierwszą!)  by zaklęcie uśmiercające. - Luna popatrzyła na niego z żalem w oczach. Usłyszeli skrzypienie drzwi.
Mówiłam, że horror.
- Lepiej się połóż. Pomfrey tu idzie. - Po tych słowach pielęgniarka weszła do sali.
- Och! Już nie śpicie. - Wyjęła z kieszeni kilkanaście flakoników z eliksirami. Po serii okropnych leków położyli się na łóżkach. Luna popatrzyła na Draco, który wpatrywał się w sufit. W jej głowie brzmiało pytanie, które mu właśnie zadała.
- Czemu to zrobiłeś? - Spojrzał na nią spokojnym wzrokiem. Jego odpowiedzią było milczenie. Patrzyli sobie w oczy. Białowłosa miała w uszach jedno pytanie "Czy on przypadkiem nie wyprzystojniał? Jeśli to od cruciatusów to będę zmuszona rzucić to zaklęcie na niego raz dziennie." Uśmiechnęła się do siebie i wstała. Podeszła do niego i nachyliła się nad nim. Pocałowała go lekko w usta i powiedziała:
- Dziękuję. - Wróciła na łóżko i zasnęła. Śniła o blondynie ze stalowo-niebieskimi oczami ...
Pocałunek już szóstym rozdziale. Szekszownie.

7. Szpitał cz.2

Od aŁtorki:
Cześć! Sorry, że długo nie pisałam (prawie 3 tygodnie xD) ale to z braku czasu. Mam teraz dużo na głowie (to zapewne włosy) i jakoś tak wyszło. No, a teraz ta upragniona notka.
-----------------------------------------------------
Minęły dwa, długie dni od kiedy Luna trafiła do szpitala. Była bardzo zmęczona. Kiedy tylko zamknęła oczy ktoś wparował do Skrzydła Szpitalnego.
Uciekajcie! Ktoś was chce otruć jakimś gazem! 
- Dracusiu! Co ci jest? - Piskliwy głos Pansy rozległ się po sali.
- Nie mów tak do mnie, Parkinson! - Warkną Platynowłosy. Dziewczyna usiadła obok niego łapiąc za rękę, którą bardzo szybko wyrwał.
Biało włosa Luna, ale Draco jest platynowłosy. Jak można tak ortograficznie dyskryminować kobiety?
- Muszę wyjść. Panie Malfoy, Panna Parkinson zostanie tu z tobą dla towarzystwa. - Rzekła Pomfrey, nakładając płaszcz.
- Nie! Ja... ja mam tu towarzystwo. - Spojrzał wymownie na Lunę, która mimowolnie się uśmiechnęła.
- No dobrze. - Pielęgniarka wyszła z sali, a za nią Mops. Chłopak wbił głowę w poduszki. Błoga cisza zmusiła Białowłosą do zamknięcia oczu i oddalenia się do świata snu...
A teraz dyskryminujemy mężczyzn! Luna jest Białowłosa, Draco tylko platynowłosy!
- Myślisz, że ona nas słyszy?
- Nie ani trochę. Tak tylko dziwnie się na nas patrzy.
- Cii. Jeszcze ją obudzisz! - Luna otworzyła oczy. Zobaczyła Ginny i Hermionę siedzące przy jej łóżku.
- O! Już wstałaś! - Na twarzy Rudzielca pojawił się uśmiech.
- Kiedy wychodzisz? - Spytała Miona.
- Nie wiem. Możliwe, że jutro ale nie ma pewności. - Odpowiedziała Luna. Zapadła cisza, którą przerwał jakiś bulgot.
- Co to? - Spytała Gin.
- Ja... Głodna jestem. - Powiedziała Białowłosa.
- Wzięłam to dla ciebie ze śniadania. - Ginny wyjęła z torby kilka tostów i flakonik z sokiem dyniowym.
- Dzięki. - Resztą wieczoru, dziewczyny zajęły się jedzeniem i plotkowaniem.
Czym niby innym zajmują się dziewczyny?


I tak oto koniec blogaska. AŁtorka skończyła na 7 krótkich rozdziałach. Dziewczęta zostały po wieki w szpitalu razem ze śpiącym Draconem, a my z ciekawością jak potoczyłaby się dalej ich miłosna historia.

niedziela, 9 grudnia 2012

Hermiona Riddle V

Dziś kontynuujemy naszą analizę. Notka jest długa, bo analizujemy do końca. Dziś rozstrzygniemy Turniej Trójmagiczny oraz czeka nas niespodzianka związana z Draconem i Hermioną. To tak pokrótce, enjoy.

Rozdział 14

,,Co ?,,
Mówi się "słucham"!
Lub "Proszę?"
"Tom Marvolo Riddle wyjątkowo głośno całuje się z EllenMcHarpton i na moje usilne próby przywoływania go do przyzwoitościSPACJAodpowiada :SPACJAA Avadą chcesz dostać ?,,
DoSPACJAczegoSPACJAtoSPACJAjaSPACJAnieSPACJAwiem,czegośSPACJAmiSPACJAtam SPACJAbrakuje.
Fenikso, mistrz spacji!

Zaśmiewałyśmy się z tego oto małego świstka którego znalazłam w gabinecie Filch'a. .
Tak się bowiem jakoś złożyło że Pansy i Ja musiałyśmy przepisywać Formularze Win i Przewinień , a chłopacy (Oh, God, why?) dostali jakże wdzięczne zadanie polegające na tym by wypucować nocniki w Skrzydle Szpitalnym tak, żeby ,jak to pięknie ujął Filch ,"nawet najświętsza panienka chciała się w nich wys...załatwić potrzeby fizjologiczne".
Uuu ktoś tu chciał brzydko powiedzieć
-Miona wyobraź sobie jak Czarny Pan zapraszał Ją na randkę ,,Ej Ellen umówisz się ze mną bo jak nie, to dostaniesz crucio ?,, 
Znów obie zaczęłyśmy się zaśmiewać z wizji Lorda Voldemorta ,mojego ojca który został przyłapany , na tym jakże wielkim przewinieniu jakim jest całowanie się z własną dziewczyną , która jak się okazuje kilka lat później zostanie moją matką. 
Czyli Hermiona jest czarownicą czystej krwi, Voldemort miał uczucia, a EllenMcHarpton pisze się razem?!
-WyMionaaaa?
Zapytała chwili Pansy z tak zwaną miną szczeniaczka.
-Co?
-Pożyczyłabyś mi te kolczyki które ostatnio kupił Ci Draco?
-Ależ oczywiście że nie.
Powiedziałam z myślą o tym co się stało z moją bransoletką gdy dałam ją potrzymać Pansy.
Dalej się nie zorientowałaś? Ona SPECJALNIE wyrzuciła ją przez okno, chyba..
-Nie.
Dodałam jeszcze bo widziałam że już chce mnie o coś znowu zapytać.
Minęłyśmy posąg jednookiej wiedźmy , a Pansy nadal miała taką minę jakby się przed czymś powstrzymała.
Nie wytrzymałam:
-No, co?
Wypowiedziałam to trochę głośniej niż chciałam i chyba najwyraźniej sama sobie jestem sobie winna.
Patrząc na mnie iście niewinnym wzrokiem Pansy odpowiedziała:
-Co z czym?
Westchnęłam.
-O to właśnie się pytam, co takiego?
Odpowiedziałam ze świętą irytacją.
Jaką?
Popatrzyła na mnie jak na kogoś kto nagle i niespodziewanie zwariował.
-Co jakiego ?
-Przestań mnie przedrzeźniać!
Powiedziałam wściekła.
-Przestań powtarzać za mną! Pytałam ,,co?,, ,więc powiedz mi co.Zrozumiałaś ?
-Nie
Pansy wyraźnie rozważała moje pytanie po chwili odpowiedziała krótko, zwięźle i rzeczowo :
-Nie.
-Matko, ogarnijcie się! - powiedział jakaś dziewczyna mijając je.
A po chwili widząc moją naburmuszoną minę dodała:
-Ale co to znaczy ,,co?,, , to znaczy, dlaczego ,,co?,,?
Cudzysłów i znak zapytania, ona się pyta co to jest?
Nadludzkim wysiłkiem utrzymywałam panowanie nad sobą (przecież na nią nawrzeszczała, więc jakie panowanie nad sobą, a mogła zabić) , ale nie kryjąc irytacji wycedziłam:
-Chciałaś mi zadać pytanie.
Uniosła brwi.
-Widać to było po tobie.
Tłumaczyłam jak małemu dziecku.
-Ach rozumiem , ale jakie pytanie?
Wypaliła moja najlepsza przyjaciółka.
Tęsknię za Ron'em i Harry'm..
Zamurowało mnie   Byłam tak wkurzona, że nie zauważyłam murarza który wybudował na około mnie ściany  i to nawet na dłuższą chwilę.
Rozdziawiłam usta , zamknęłam je i wreszcie zdołałam wykrztusić :
-Właśnie o to Cię pytam , spytałam ,,co?,, bo chciałam wiedzieć o co Ci chodzi?
Czasami się zastanawiam cz ja czasem nie mówię po chińsku.
Nołp, ale masz problemy z polskim.
Naprawdę.
-Nie chciałam Cię pytać o żadne ,,co,,.
Obruszyła się Pansy.
-A więc jeżeli jeszcze raz można powiedzieć tego słowa , o co mnie chciałaś zapytać?
-Zapomniałam. A o czy my w ogóle rozmawiamy?
Pozostawiłam to bez komentarza .
Minęłyśmy bibliotekę.
I nagle Pansy olśniło.
-Już wiem!
Wydarła się na cały korytarz.
-Trzeba znaleźć Krum'owi dziewczynę żeby się odczepił od Ciebie !
Chodzi mi o to żeby go zeswatać z Pietrowną Johns , no wiesz tą Krukonką z Bułgarii.
Intrygi jak w amerykańskich filmach o nastolatkach.
Teraz to pewnie Ja miałam głupią minę:
-Co???
Wrzasnęłam ,a po chwili żeby nie roztrząsać zawiłości dotyczących tego słowa poinformowałam Pansy:
-Przecież ona jest teraz w Skrzydle Szpitalnym bo ma Smoczą Ospę.
Zza zakrętu wyszli Draco,Diabeł ,Nott,Krum i jakaś dziewczyna.
-Hermiono Riddle zostajesz wezwana na 2 zadanie Turnieju Trójmagicznego .
Poinformował mnie nie kto inny jak ta jakaś dziewczyna.
Pietrowna Johns.
No nie mogę. Pietrowna Johns? I co kto jeszcze?
Od aŁtorki:
***
I oto kolejny rozdział mojej zwariowanej opowieści.
Wiecie, szczerze się zastanawiam czy mam dalej prowadzić tego bloga.
Owszem mam pomysły ale gorzej z realizacją.
Nie wiem kiedy ukaże się nowy rozdział i czy się w ogóle ukaże.
Ukaże, ukaże, co więcej doprowadzisz tego bloga do końca ;)


Rozdział 15

Cud się stał, nie ma cytatu!
Już drugi raz :(

-Co?
Wyrwało mi się.
No bo nie codziennie dziewczyna której szczerze nie znoszę informuje mnie o 2 zadaniu Turnieju , którym ma być test z wiedzy magicznej .
Nie znosisz? Ty ją w ogóle znasz?
Nie wspominajmy o fakcie że się w ogóle nie uczyłam , tak wiem to dziwne jak na Mnie ale miałam ważniejsze spawy na głowie.
Na przykład wzdychanie do Dracusia.
Na przykład wyperswadowanie mojej najlepszej przyjaciółce pomysłu który jest tak chory i tak wiele rzeczy może w nim się nie udać że to mogła wymyślić tylko Pansy.
Draco uśmiechnął się na mój widok i szybko spojrzał na Krum'a .
Widocznie plan Pansy zaczął wypełniać się bez niczyjej pomocy bo chyba ze sobą flirtowali.
Podeszłam bliżej żeby usłyszeć co mówią.
Ktoś tu jest zazdrosny?
Pansy posłała mi znaczący uśmiech.
-Gdzie mam się zgłosić?
Przerwałam ciszę , Która wydawała się nie znośna.
Która to jakieś imię?
Ta idiotka nie zwracała na mnie uwagi !
-Avada kedavra! Ty niegodna dziewko!
Gapiła się na tego swojego Wiktorka i szeptała coś do niego po bułgarsku.
- Buł, buł, buł  garski.
-Masz iść do Wielkiej Sali .
Powiedział naburmuszony Nott , który najwyraźniej był lekko przybity po popołudniu spędzonym na szorowaniu nocników.
-A tak chodźmy ludzie.
Ojej, mogę sobie wybrać miejsce gdzie postawię przecinek w zdaniu!
Powiedziałam machając ręką.
-A, no i dzięki Pietrowno że mnie poinformowałaś możesz już iść.
Powiedziałam z wielce mądrą miną ,takim tonem ,że aż strach się bać.
Masz to po ojcu.
Nie zraziła się.
-Chętnie bym poszła zobaczyć jak sobie poradzisz w tym zadaniu Hermiono Riddle , no i mam przepustkę ,a zawsze bardzo chciałam Cię poznać.
Hogwart to poprawczak, że dostają przepustki?
"A Ja Cię nie" , chciałam to powiedzieć tak bardzo że aż ugryzłam się w język.
Język wylądował na podłodze.
Pansy była szybsza:
-Och, no to chodź.
I poszła.
Kwadrans później zostałam posadzona pomiędzy Potterem a Gabrielle w ławce która bynajmniej nie grzeszyła nowością.
Twój ociec na nią nie narzekał!


Gabrielle warknęła w moją stronę:
- Wrrr... grr
-Ti chyba nie myśleć o zwycięstwie w Turnieju ,Oui ja mam wygrać i tylko ja, zapamiętaj to sobie ,Oui!
AŁtorko, to nie jest dobry pomysł na czarny charakter do poważnego opka, z czymś takim, to wygląda jak parodia. 
Oui, Oui, Oui.
Zrobiłam głupią minę.

Poziom inteligencji co niektórych mnie po prostu przeraża.
Zapewne mówisz o sobie.
Jak można być aż tak tępym?
Fenikso, twój słynny cytat. 
Ooo, brakuje Żulii :)
-Zapamiętam na wypadek gdyby mnie to zaczęło interesować.
Cięta riposta.
Stwierdziłam, na co siedzący przed nami Bułgar zaczął się dławić ze śmiechu.
-Ah kaszl ha kaszl eh!
Na co się patrzysz?! Ratuj mu życie!
McGonagall syknęła w moją stronę, gdy rozdawała testy:

-Ssss...Proszę się zachowywać Panno Riddle .

-Bo co Pani zrobi ,wezwie Pani mojego ojca do szkoły?
Klasa zaśmiała się, ze strachu przed moim ojcem:
-Hahahahahaha
Pobladła , zzieleniała a potem znów pobladła, po czym zwymiotowała na mnie:

-Nie Panienko Riddle myślę że to nie jest konieczne...!

I krótko mówiąc uciekła, a raczej poszła atakować w innym kierunku bo teraz doczepiła się tej biednej bułgarskiej chłopczyny, że niby nie wie co ma napisać w pierwszym pytaniu.
A mogła zabić!
Spojrzałam na test.



Zadanie nr.1

Napisz swoje imię i nazwisko:
Meo Lessi
Fenikso


Przepraszam bardzo, to jest Turniej Trójmagiczny czy test w 1. klasie podstawówki?
Ryknęłam śmiechem.
-RYYYYYCZĘĘĘ. 

No i można powiedzieć że poza jakże trudnym zadaniu pierwszym wszystko poszło jak z płatka , no przynajmniej mi, widać lata wkuwania szlamy Grenger przyniosły korzyści ,,Panience Riddle,, czy jak mnie tam nazwała McGonagall.
A gdzie reszta pytań? Chcę odpowiedzieć! PRO-SZĘ-PA-NI!
Jakiś stary facet z komisji zbierał testy.

Wyglądało to komicznie bo mojej ławki unikał jak ognia i ,no cóż ,sam jest sobie winien bo gdy drżącą ręką w końcu zabierał moją kartkę cicho, ale dobitnie , zupełnie jak Snape wycedziłam:

-Buuu!!!
-Borze iglasty - zawołał przerażony mężczyzna.
Przerażony facet cofnął rękę i tu nastąpiło kilka reakcji.

McGonagall wydarła się :

-Panienko Riddle!

Facet wywalił na Gabrielle mój kałamasz z atramentem, Bułgarzy zaczęli się śmiać.
Co takiego?
Potter rozdziawił buzię.

A Snape który też był w komisji?

Snape wstał , rozpostarł ramiona i ryknął ,tak że sala aż się zatrzęsła, Irytek który od dłuższej chwili smarował Rene Renaldo atramentem wrzeszcząc ,,Mam Cię!,,
Przestał i powoli wyszedł przez ścianę z Sali.

-DRUGIE ZADANIE TURNIEJU Trój Magicznego UZNAJĘ ZA ZAKOŃCZONE!!!
Ależ ważna rola w tym opku ci przypadła, Sevi.
A po chwili widząc ze w Wielkiej Sali panuje taka cisza , ze można było usłyszeć Filcha który mył za ścianą podłogę(głośno uskarżając się na,,tą świńską gówniarzerie,,) wyszeptał :

-Dziękuję za uwagę.
Ja również.
Od aŁtorki:
***
Hejka!
Tak wiem daaaaawno nie pisałam i należy mi się kopniak prosto w tyłek za zaniedbywanie bloga ale co zrobić: zbliża się koniec roku i mój co roczny(tradycyjny zresztą^^) bój o dobre oceny.
A masz ty niegodna!
No i chyba mi się tym razem uda.^^
No nie ważne , ważne (no to ważne czy nie? Czytaj dalej!) że najbliższą notkę dodam dużo szybciej i będzie prawdopodobnie ciekawsza bo dojdzie do damskiej bójki:)
Walka w kisielu?
pozdrawiam i no cóż życzę jak najlepszych ocen na koniec roku
Och, dziękuję.
wasza
jumi
PS:Dedyk dla SanDziuli(KC:***) iiiiii.....i wszystkich niekomutujących czytelników (bo przecież jacyś są prawda?)
Nie.



Rozdział 16
" Rachunek za mój atrament przyjdzie jutro rano sowią pocztą"
Hermiona Riddle
Dziękuję za podpis, to takie wspaniałe.

Po zakończonym drugim zadaniu Turnieju , skończyły się też popołudniowe lekcje i na korytarzach był taki tłok że JA, Pansy, Draco ,Diabeł, Pietrowna , Krum i na samym końcu naszego orszaku Nott (Wciąż jeszcze ostro zachrypnięty od Ognistej ) szliśmy za Milcentą która robiła słuszny użytek z łokci (a ma je jak przeciętnej wielkości goryl) i z gracją lodołamacza przepychała się przez tłum.
Czy w trakcie trwania zadania cała szkoła nie powinna kibicować swoim zawodnikom? Ach, zapomniałam to było tak trudne zadanie, które wymagało takiej uwagi, że nie wpuszczano gapiów.
Nagle podbiegła do mnie Gabrielle cała pomazana atramentem i wrzasnęła na cały korytarz :
-TY....!!! To twoja winna , patrz na moje ubranie....jest zniszczone masz coś z tym zrobić jasne!!?
Już umie wymawiać "y" i umie poprawnie konstruować zdanie? W dodatku Hermiona ma jakąś winną?
Popatrzyłam na nią jak na jakiegoś wielkiego obrzydliwego Gumochłona i uśmiechnęłam się ironicznie po czym wycedziłam , parodiując Snape.
Albo mojego ojca.
- Avada Kedavra! 
-Hmm... Twoje ubranie jest tak samo paskudne jak przedtem , ale masz rację coś z tym zrobię...
Uśmiechnęła się z wyższością , a Ja dodałam :
-Rachunek za mój atrament przyjedzie jutro rano sowią pocztą.
I tu stało się kilka rzeczy : wszyscy którzy stali i przypatrywali się całej scence zaczęli się śmiać, Gabrielle otworzyła usta, potem je zamknęła i znów otworzyła i ryknęła przeraźliwie:
-Zapłacisz mi za to ty...ty...ty Hermiono ty!!!!
Ale chyba nic wystarczająco obraźliwego nie przyszło jej do głowy , więc po prostu wyciągnęła swoją różdżkę i wycelowała nią we mnie, a cała nasza siódemka (Milcenta nie należy do naszej paczki) uczyniła to samo.
Nie czekałam aż zaatakuje pierwsza, jednym skokiem znalazłam się o 3 stopy od Gabrielle i wrzasnęłam:
-Dollore!!!*
Zaklęcie trafiło ją w rękę, zaczęła płakać z bólu( to zaklęcie powoduje że miejsce w które się trafi niesamowicie wręcz piecze). Tata mi o nim powiedział.
-Cofnij to ...po ...poddaję się!
"Scudo"** Mruknęłam zaklęcie tarczy i wyszeptałam anty zaklęcie .
Głośno sapała ( zupełnie jak Snape gdy widzi że parodiuję sposób jego mowy), odwróciłam się i stwierdziłam:
-Chodzicie , nic tu po nas...
I wtedy to się stało: Gabrielle zerwała się z podłogi i wykrzykneła zaklęcie :
-Vescicola***!!!
BTW, wiecie co słowo to oznacza po włosku? Pęcherz :)
Ktoś zaryczał jak ranny manat ( tak wiem że mam talent do porównań dop. jumi)
ktoś wrzasną 'Miona' , a ja?
Ja stanęłam na środku korytarza i wydarłam się :
-CISZA!!!
-SILENT! I'LL KILL YOU!
Wszyscy momentalnie ucichli , Gabrielle uciekła, Pansy spojrzała na mnie i stwierdziła rzeczowo:
-Jeżeli nie ty dostałaś tym zaklęciem to kto?
Wszyscy z dość tępymi minami popatrzyli po sobie, Milcenta wyszła przed szereg ślizgonów.
-Chyba ja...
Nawet nie wie, że oberwała zaklęciem?
Powiedziała słabym głosem.
Draco uniósł brwi szepcząc ,,Chwała Bogu że to nie moja Miona",
Nawet jej nie bronił.
Pansy otworzyła usta, Diabeł westchnął z wyjątkowo głupią miną, a Nott, nasz kochany imprezowicz, największy pijak w całej szkole i jeden z moich kumpli?
Nott rzekł filozoficznie, mądrze i tak jak to tylko on potrafi:
-Sie , porobiło....
Chcecie pewnie wiedzieć jaki był powód tego zamieszania?
Otóż na i tak niezbyt urodziwej twarzy Milcenty był czerwony jak pomidor, błyszczący jak dioda i rzucający się w oczy jak Irytek pryszcz , później zwany wielkim.
Nie pęcherz?
Krum i Pietrowna dyplomatycznie milczeli.
Ja też zacznę.
Od aŁtorki:
***
I jak wam się podobało??? Rozdział dedykowany wszystkim czytelnikom, news będzie na początku wakacji.
Po co wstawiasz odnośniki do przypisów, skoro ich nie umieszczasz?

A numer rozdziału to gdzie?
"Ach te baby nawet pożartować nie można..."


Po tygodniu od tamtego wydarzenia Milcenta wreszcie wyszła ze Skrzydła Szpitalnego, bo co prawda pryszcz zniknął ale chyba tylko głupi zrezygnowałby z tygodniowego zwolnienia.
Z powodu pryszcza? Też tak chcę!
Z całej sprawy wynikło tyle że Ja, szacunek musi być, i ta kretynka Gabrielle mamy obniżone sprawowanie (to wy tam macie oceny z zachowania?), oraz zakaz podchodzenia do siebie bliżej niż 7stóp, co jak się pewnie domyślacie wymyśliła McGonagall.
Nie, nie domyślamy się.
Draco,Diabeł,Pansy, Nott i Ja właśnie wracaliśmy z Wróżbiarstwa (na 7 roku jest obowiązkowe) śmiejąc się z tego że według Trawenly (z przykrością stwierdzam, że aŁtorka zmieniła nauczycielkę wróżbiarstwa) mam umrzeć śmiercią tragiczną od ugryzienia Gumochłona
HURA!!!.
Zapewne Pani Profesor nie wie ,że Gumochłony nie gryzą z tego prostego powodu że nie mają zębów.
Weszliśmy do Wielkiej Sali i usiedliśmy na swoich miejscach.
Snape powstał.
-Jak zapewne wszyscy wiedzą, tydzień temu odbyło się tu 2 Zadanie Turnieju Trój Magicznego którym był test z wiedzy Magicznej - zrobił pauzę dla lepszego efektu po czym dodał tym swoim tonem w stylu "Nie przerywaj bo Cię zabiję" -A Teraz odczytam wyniki:

1. Miejsce w tym zadaniu przypada Hermionie Riddle z wynikiem 49,5 na 50. Odjęliśmy jej pół punkta za to że doprowadziła jednego z członków komisji o palpitacje serca słowem "Buuu!"
Jak on to słyszał, przecież powiedziała to szeptem.

Zaśmiałam się.Ślizgoni, Krukoni i Puchoni klaskali ,a Draco w ramach gratulacji dał mi całusa na co po sali przeszedł zgodny okrzyk "oooooch!!!!" i"ach!!!",  i "bleee", i "fuuj".
-A o co chodzi z tym całym "Buuu!" ?
Zapytał Blaise.
Snape nie przestawał czytać.

-2.Miejsce zajął Saszo Michałow Angełow z wynikiem 46 .
Zdecydowaliśmy się odjąć mu 1 punkt za brak podpisu.
A podobno piłkarze są nieukami!
Wszyscy spojrzeli na wysokiego, barczystego Bułgara który wyglądał jakby przed chwilą wysmarkał się we własną bluzkę.
Czyli, że bluzka była zielona, a na niej znajdowały się gluty.

-3.Miejsce Gabrielle Delacour z wynikiem 42 punktów.
I to właśnie ta trójka będzie miała dodatkowy czas w trzecim i ostatnim zadaniu które odbędzie się za 2 tygodnie od dziś czyli w czwartek 18 czerwca.
Harry! Co z tobą?!  Pokonała Cię dziewczyna, która dostała atramentem i najgorszym według niej zaklęciem jest wyczarowanie pryszcza!

Spojrzeliśmy po sobie.
To nie możliwe żeby ONA miała trzecie miejsce.
Hogwart musi wygrać.
-Miona to już za 2 tygodnie, denerwujesz się?
Zapytała Pansy, patrząc jak Snape którego nikt od dłuższego czasu nie słucha wykrzykuje kolejne miejsca.
-Pewnie że ona się denerwuje , ojciec przerobi ją na karmę dla Nagini jak nie wygra!- powiedział Draco.
Spojrzałam na niego przerażona , na co On ze śmiechem:
-Tylko żartowałem.
Pansy i Ja jednocześnie dałyśmy mu kuksańca.
-Ach te baby nawet pożartować sobie nie można...
Stwierdził udając że jest obrażony.
Udaj, że się topisz, też się pośmieję.

-5.Miejsce Harry Potter z wynikiem 25 punktów.
HARRY!?

-Kto miał czwarte?
Zapytałam, myślałam że ten przygłup będzie w przynajmniej w pierwszej trójce.
-Chyba ten ciapowaty francuz, no wiecie ten co wiecznie nie wie co powiedzieć.
Stwierdził Blaise bez szczególnego zainteresowania.
Ostatnio nasz Diabełek interesuje się wyłącznie Pansy.
Te gimnazjalne miłości.
-Ostatnie 6 miejsce zajmuje Georgi GeorgijewSPACJAwygrywając tym samym "Laury Głupoty" z 2 punktami na koncie.
To jest taka nagroda? Fenikso, będziemy sławne!
I to by było na tyle rozejść się!- wrzasnął , a po chwili widząc nasze zdziwione spojrzenia dodał - To znaczy możecie zjeść obiad.
A okej, ale tak obrażać uczestników przed całą szkołą? Trochę nieładnie.
Od aŁtorki:
***
No nareszcie dodałam newsa !^^
Newsa? Gdzie? Ja widzę tylko rozdział.
Tak jakoś przyszła wena i wyskrobałam to co przed chwilą czytaliście:)
Notka specjalnie i z dedykacją Nieklasyfikowanej.
Kolejną notkę dodam za około 2 tygodnie.
Jak się pewnie domyślacie już nie długo skończę tego bloga i zastawiam się czy zacząć nową zwariowaną historię o Draco, Pansy i Blaisie , czy też dać sobie spokój z pisaniem blogów.
No nie ważne.
Życzę miłych wakacji i tego byście ani razu nie myśleli o szkole
pozdrawiam

Znowu nie ma numeru?
"Że niby mamy łapać świnie?!"
No to już znamy trzecie zadanie.


Wszyscy zastanawialiśmy się nad ostatnim zadaniem Turnieju, zgodnie stwierdziliśmy że na zwycięstwo szansę mam Ja lub Gabrielle.
Dziś mieliśmy się dowiedzieć na czym właściwie ma polegać to zadanie.
Weszłam do gabinetu Snape'a który wreszcie miał nam podać szczegóły.
-Czekaliśmy tylko na Pannę, Panienko Riddle.
Co wszyscy z tą panienką? 
Wyszeptał tonem "Oj-Riddle-Znów-pakujesz-się-w-kłopoty-!" Gabrielle prychnęła, a Ja demonstracyjnie przeszłam tuż obok niej niby przypadkiem zahaczając o jej ramię.
Usłyszałam jak syknęła w moją stronę "bezczelność" , miałam ochotę ją rozszarpać ale zamiast tego głośno powiedziałam:
-Och,Gabrielle ja też się cieszę że Cię widzę!
Tonem który bynajmniej na to nie wskazywał.
Gabrielle wysyczała w moją stronę kilka zdań po francusku których nawet nie potrafię powtórzyć ale chyba nie było to nic miłego...
Nasze "Uprzejmości" przerwał Snape:
-A teraz podam wam instrukcje co do jutrzejszego zadania.
Będzie ono miało miejsce w na błoniach Hogwardu ( zmienili jeszcze miejsce odbycia się zadania. Czemu nie zrobią tego w Hogwarcie?) oraz na przedmieściach Hogsmeade ,a waszym zadaniem będzie no cóż-
tu pozwolił sobie parsknąć śmiechem- złapanie Pusi.
Złapanie Pusi?!
Pomyślałam co to takiego jest ta "Pusia"?
Wytłumaczyłabym, ale czytają to dzieci.
Może to chimera, smok, pegaz, ent, a może nawet gryf czy żmijoptak.
-Kim.. czym jest Pusia?
Zapytał blady jak ściana Potter.
-Pusia jest- Snape znów się roześmiał- jest świnią.
Świnią?! ?
Żeby zdobyć Puchar Turnieju mamy złapać ŚWINIĘ ?!
Yep.
Zapewne wszyscy się teraz zastanawiali czy Snape nie zwariował.
Ale nie, on nie zrażony ciągnął dalej:
-Wszyscy pewnie wiecie że Hogsmeade oznacza wioskę świń, więc burmistrz tej mieściny wpadł właśnie na pomysł z świnią.
Opis świniaka.
Piekielny prosiak na zdjęciu zionął ogniem.
Hahahahahahahaha, świnia.
***
Następnego dnia około południa cała wszyscy uczniowie zebrali się na błoniach na gigantycznych trybunach wyczarowanych przez McGonagall.
Pierdu, pierdu o kibicach.
Draco widząc że na nich patrzę przesłał mi całusa.
Czy z jego głową wszystko w porządku?
-TURNIEJ CZAS ZACZĄĆ !!!
Wydarli się wszyscy sędziowie na raz .
Pierwsza na błonia wbiegłam Ja chwilę potem Bułgar i oczywiście Gabrielle .
Reszta miała czekać 3 minuty.
Bułgar pobiegł w stronę jeziora, Ja poszłam wzdłuż Zakazanego Lasu.
Nie powinnaś biec?
Gabrielle mnie dogniła.
Stała na przeciw mnie z wyciągniętą różdżką, odruchowo złapałam za swoją.
-Zakoniczmy tio Riddle.
Potrafi powiedzieć "bezczelność", a z "to" już ma problemy? 
Wyszeptała ze zmrużonymi oczami.
Podeszłam bliżej.
-Podaj czas i miejsce.
-W grudniu po południu, hehehehehe.
Taki mały sucharek, jak co notkę :)
Zadął róg informujący że wszyscy uczestnicy są w grze.
Spojrzała w stronę jeziora i wycedziła:
-Tu i teraz !
Jakie świry. Wampiry i świry.
Od aŁtorki:
***
A oto i najdłuższa notka w mojej "karierze" :)
Mam nadzieję że się podoba .
Hmm.. plan jest taki jeszcze jeden rozdział i Epilog i zaczynam nowego bloga .
Tylko? Co ja będę analizować?!
Notka dla Roxenne , z chęcią przeczytam Twojego bloga ale proszę podaj mi dokładny link bo cały czas gdy wpisuję adres Twojego bloga wyskakuje mi "Nieustanna Walka z Powodzią"itp.
A no i dziękuję za miłe komentarze, bez nich już dawno przestałabym pisać a tu proszę 195 komentów, jesteście THE BEST !!!
GREAT!!


Znów brak numeru :(
"7 setnych sekundy"

-Tu i teraz!
Obie odskoczyłyśmy o siebie.
-Przegrałaś Riddle!Lumiera!
Mała kula świetlna wystrzeliła z jej różdżki i oślepiła nas obie.
Szykowałam się by szczelić ją "crucio", gdy nagle usłyszałyśmy złowrogi odgłos dobiegający z Zakazanego Lasu.
Hahahahahahahaha, co zrobić? "Szczelić"? You made my day!
Coś się przybliżało.
Jak się później okazało tym "czymś" była Pusia z drącym się w wniebogłosy francuzem na grzbiecie.
Wskoczyła między mnie i Gabrielle.
Dziwnie się czuję wyobrażając sobie świnię ujeżdżaną przez nastolatka, zionącą ogniem.
Podrywała się do lotu zionąc ogniem w stronę Gabrielle.
Niewiele myśląc złapałam prosiaka za ogon by wypchnąć francuza i samej wygrać puchar.
W ostatniej chwili Gabrielle złapała mnie za nogę.
Trzy razy aŁtorka powtórzyła to imię. 
I wtedy oderwaliśmy się od ziemi.
Francuz zemdlał i z hukiem gruchnął o ziemię.
HUK! GRUCH!
Ja natomiast próbowałam wdrapać się na grzbiet prosiaka i jednocześnie strącić Gabrielle .
To takie trudne wsiąść na zwierzę mniejsze od ciebie co najmniej 2 razy. Trzeba się wdrapywać.
Z oszałamiającym tempem Ja i Gabrielle leciałyśmy na gigantycznej świni.
Wolałam nie myśleć teraz co sobie o mnie pomyślą o mnie moi przyjaciele.
O mnie o mnie.
Ja córka Czarnego Pana podróżuję na gigantycznej świni, a mój największy wróg razem ze mną złapany za moją nogę.
Córeczka tatusia, w każdym ma wroga.
Nieźle.
Ale nasza kochana świnka chyba się zorientowała że ma dwie nie chciane pasażerki i nagle wyhamowała w powietrzu.
Gabrielle wleciała do jeziora jak wystrzelona z procy natomiast ja spadłam w trzciny , a zadowolona świnka wylądowała i pogalopowała sobie dalej.
Galopująca świnia. Dobre.
Podniosłam się z ziemi otrzepałam się z kurzu i nie specjalnie wiedziałam co z sobą zrobić gdy nagle coś poruszyło się w krzakach.
Podniosłam różdżkę.
I wtedy z krzaków wyskoczyło coś czego najmniej się spodziewałam.
Wyskoczył dziad.
Kto?
I to dziad w każdym sensie tego słowa: brudny ,obdrapany i bynajmniej nie pachnący.
-Nie strzelajcie dobra Pani!- wrzasnął "oryginalnie" ubrany przybysz- Nie strzelajcie! To przecie tylko ja!
Nie opuszczałam różdżki.
Menel pod Hogwartem. Dobre! Jeszcze bardziej lubię to opko!
-Czemu się ukrywałeś?!Kim jesteś?!Szpiegujesz mnie?!
Warknęłam nie mniej przestraszona niż on.
Dziad skoczył na równe nogi.
Hop, hop.
-Gdzieżbym tam szpiegował, Pani! Wcale nie szpiegowałem! Usłyszałem tylko hałas i myślałem że to ten wielki świniak wrócił, to żem się i schował! A to tylko Pani spadła z nieba.
Ale kto to jest "DZIAD" ?
To ostatnie stwierdzenie mnie rozbroiło.Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z czegoś jeszcze.
-Wziąłeś mnie za świnię?- Zapytałam groźnie mrużąc oczy i zaciskając palce na różdżce.
-O nie, nie, nie Pani!- wrzasnął wytrzeszczając oczy i opluwając sobie brodę.
-Kim jesteś?- zapytałam zrezygnowana rozważając w myślach czy jest w stanie mi pomóc.
-Piotr, pani. Mówią na mnie Solny Piotr, tak mnie wołają bo potrafię sobie mięsko nieźle posolić.Słowo Daję.
Nowa postać <3
-Nie wątpię.
Burknęłam.
-A więc eee...Solny Piotrze, czy widziałeś dokąd pobiegła Pusi..eee.. świniak?
-W tamtą Pani- powiedział wskazując brudnym paluchem na zamek.
-Eee... dzięki.
Dziad, Solny Piotr. O co tu chodzi?
***
Po półgodzinnym biegu w stronę wskazaną przez Solnego Piotra byłam ledwo żywa.
Usłyszałam dźwięk rogu.
-UWAGA UWAGA DO KOŃCA TURNIEJU ZOSTAŁO 10 MINUT !!!
Wrzasnął magicznie nagłośnionym głosem Snape.
Mimo wszystko dziwne było usłyszeć wydzierającego się Snape.
Zwykle charczał w ten swój "mroczny" sposób który wszyscy znamy i kochamy.
Przyspieszyłam biegu.
Wyłączyłam składnię.
I wtedy ją ujrzałam.
Stała pod drzewem, ryjąc kopytem o ziemie, a z ryjka wychodziły jej kłęby pary. A jej małe świńskie oczka wpatrywały się centralnie we mnie.
Uważaj, bo cię spali!
A potem zobaczyłam Bułgara na drzewie, Gabrielle całą w wodorostach i Pottera gnającego na złamanie karku w stronę Pusi.
-Tylko spróbuj ty mały, bliźniaty morderco mojego ojca!
Doskoczyłam do świni drąc się w wniebogłosy
Najdziwniejsze było to że nie czułam tak jak się spodziewałam kłów olbrzymiej świni tylko coś chłodnego.
Niech zgadnę. Riddle wygrała Turniej Trójmagiczny.

***

-Jak myślicie czy ona... żyje?- usłyszałam dziwnie znajomy głos za sobą.
To pewnie Draco.
-Proszę nie zadawać głupich pytań, Malfoy, Riddle tylko uderzyła się w głowę.
Mówiłam!
Otworzyłam oczy.
Zobaczyłam przynajmniej tuzin par oczu wpatrujących się we mnie.
Maxime nachmurzyła się na wiadomość że najwyraźniej żyję, reszta w tym Snape, reprezentanci innych szkół,Draco, Diabeł, Pansy oraz Solny Piotr
Najważniejszy w tym towarzystwie był oczywiście Solny Piotr.
-Co...co się stało?
Zapytałam.
-Rzuciłaś się na Pusię z wrzaskiem.- stwierdziła Pansy.
Reszta tylko pokiwała głowami.
-I tak przestraszyłaś tego nieszczęsnego prosiaka i innych reprezentantów swoim potępieńczym wrzaskiem że ich dosłownie sparaliżowało.
Hahahahaha. Krzyk Hermiony paraliżuje ludzi!
Dodał Draco głaskając mnie po głowie.
-Wygrałam?!
Ryknęłam zrywając się na równe nogi.
-Tak Riddle, wygrałaś. Zdążyłaś przed końcem Turnieju. Właściwie miałaś jeszcze trochę czasu.-Gabrielle prychnęła, a Solny Piotr wysmarkał się w koniec szaty Snape, na co tamten zareagował warknięciem i kopnięciem biednego dziada.- Zostało Ci 7 setnych sekundy.-Uśmiechnął się ironicznie.
-Puchar wręczymy Ci na balu zakańczającym Turniej.
Od aŁtorki:
***
I koniec.
Specjalnie dodaję tę notkę w piątek 13 bo jest to jakaś taka magiczna data.
Pechowa z tego co słyszałam.

EPILOG

Bal się zaczął.
Nie mogłam uwierzyć że ta stara jędzowata pielęgniarka zabroniła mi na niego iść. I to z powodu paru siniaków i paru mało ważnych zadrapań.
A groziłaś jej kontaktami tatusia?
A wszystko szło tak dobrze. Nawet się czołgało.
A teraz co?
Siedzę wystrojona w śliczną czerwoną suknię wieczorową i pasujące do niej szpilki, umalowana z wytwornym kokiem na głowie i wsłuchuję się w monolog Nott'a chorego na Groszczopryszczkę.
-...no i wtedy ja do niej "Masz jeszcze ognistą?" , a ona "och!" i sobie poszła, kojarzysz Miona?! Laski!Kto je zrozumie!Eeej Miona słyszysz?
Skoro wiedziała, że nie może iść, to po co się ubrała?
Westchnęłam.
Ciekawe co teraz robi Draco... pewnie zaraz tu przyjdzie...
Może tańczy na balu, albo flirtuje z jakąś dziewczyną albo... zaraz tu przyjdzie...
-Witaj Miona!Siema stary!
Tsaa jestem genialna.
W drzwiach stał Draco, ubrany w swoją najlepszą wyjściową szatę.
Zapewne tradycyjną "firankę" jak Ron.
Nott wstał i poklepał go po ramieniu i wyszeptał mu coś do ucha zachrypniętym głosem.
Draco skrzywił się, po czym zaskakująco stanowczo powiedział do Nott'a:
-Stary jestem pewny ,że Milcenta jeszcze jest w pokoju wspólnym-tu uśmiechnął się ironicznie- nie wiedzieć czemu nikt jej nie zaprosił.
Nott też się skrzywił i wybiegł ze Skrzydła Szpitalnego jak z procy, wcześniej jeszcze mrugając do Draco.
Podeszłam i pocałowałam go na powitanie.
-Co ty tu robisz?Jak tu wszedłeś?
- Drzwiami?
-Mam swoje sposoby- powiedział i mrugnął do mnie-, a tak poza tym ślicznie wyglądasz, Pansy naprawdę postarała się przy wyborze sukni dla Ciebie.
Ooo, Hermiona nie potrafi znaleźć kiecki? Niech chodzi w samych czarnych szatach jak Tatuś.
Przypomniałam sobie ile godzin poświęciła moja przyjaciółka najpierw na znalezienie sukni, później na namówienie mnie żebym ją włożyła, no i oczywiście robinie mnie i sobie fryzur.
Nigdy nie byłam fanką strojenia się ,ale tę fryzurę Pansy zrobiła mi ,podobnie jak i makijaż, prawie siłą.
Nagle poczułam wielką wdzięczność do przyjaciółki.
Coś czuję, że ktoś chce się zabawić w Zmierzch.
-A co robią Pansy i Blaise?
- Ślinią się.
-Kiedy ich ostatnim razem widziałem tańczyli tango na samym środku Wielkiej Sali.Muszę przyznać nieźli są, oczywiście tak wytrawny tancerz jak ja...
I ja...
Parsknęłam śmiechem.
Draco też się uśmiechnął.
-Usiądź Miono.
Powiedział i...
Wtedy do sali wpadł Nott.
-Zapomniałem mojego misia.
Jak mogłeś?
Wysapał, podbiegł do swojego łóżka i wziął dużego, pluszowego hipogryfa bez jednej nogi.
-No to Ja nie przeszkadzam.
-Czyżby?
Zapytałam wściekła.
Nott tylko się uśmiechnął i wybiegł.
Usiadłam na moim łóżku.
To już jest jej łóżko? Jak wyjdzie ze Skrzydła Szpitalnego, na pewno weźmie je ze sobą.
Draco stanął przede mną i zawzięcie szukał czegoś w kieszeni.
Chyba znalazł.
Uśmiechnął się i uklęk przede mną.
Nie no, chyba nie oświadczy jej się. Są ze sobą pół roku?
Do sali znów wleciał Nott.
Zapewne na swoich skrzydełkach.
-Wiecie zostawię tego miśka tutaj, no wiecie wtedy wydam się Milcencie bardziej macho.
-IDŹ JUŻ!!!
Wrzasnęliśmy oboje, Nott już bez miśka wybiegł z sali.
Draco wyciągną z kieszeni małe czarne pudełeczko.
-Hermiono czy-uśmiechnął się- czy wyjdziesz za mnie?
-Nie.
Zamurowało mnie. Hermiona weź się orientuj kiedy przychodzi murarz! 
Wpatrywałam się w duży, srebrny pierścień z rubinem w czarnym pudełeczku.
"Tak-myślałam- powiedz tak głupia!"
Po co cudzysłów? I gdzie przecinki?
Draco nie spuszczał ze mnie wzroku.
-T-tak.
Wyszeptałam.
Uradowany włożył mi pierścień z rubinem na palec.
Usiadł na moim łóżku szpitalnym.
Zaśmiałam się.
Posłał mi pytające spojrzenie.
-Zastanawiam się jak Voldemort- ciągle jeszcze nie mogłam się przyzwyczaić do nazywania go per"tato"- na to zareaguje.
Zaśmiał się.
-Och, daj spokój-
Czyli już się zaręczyli, tego się nie spodziewałam.
***wspomnienie Hermiony***

Wigilijna kolacja właśnie się zaczynała.
Czułam się wyjątkowo głupio, przy stole zastawionym dwunastoma wykwintnymi potrawami.
Voldemorot (Nowa postać! Witaj Voldemorocie!)  przypatrywał mi się z zadowoleniem jak przełykam z trudem wielkie kęsy świątecznego puddingu.
To taki piękny widok.
Wszyscy się na mnie gapili.
Mój ojciec zajmował honorowe miejsce i zasiadał na czymś w rodzaju ni to większego krzesła ni to tronu, później zasiadali śmierciożerycy (Nowa grupa społeczna!) i ich rodzina, mniejsi rangą śmiercożercy, kandydaci na śmieciożerców i na drugim honorowym miejscu, niestety bez wygodnego tronu-Ja.
Zrób awanturę ojcu.
-Pora na toast.
- No to chlup, w głupi dziób.
Oznajmił Lucjusz podnosząc się z miejsca.
Na stole z trzaskiem pojawił się skrzat położył tacę z kieliszkami z szampanem i z równie donośnym trzaskiem, zniknął rozbryzgując na Bellę i Snape trochę barszczu.
-Ty mały...
-Pracujemy nad tym ich pojawianiem się i znikaniem na stole.
Wyjaśnił usłużnie Lucjusz.
Bella wstała wycierając rękawem czarnej szaty twarz.
Snape obnażył zęby, zaczynałam się coraz lepiej bawić.
Voldemort porwał największy kielich, wzniósł go do góry i wyszeptał:
Voldi teraz porywa kieliszki. Porywanie czarodziei jest zbyt mainstreamowe. 
-Za zwycięstwo.
I za jednym razem wpakował sobie do ust całą zawartość.
Wszyscy czym prędzej uczynili to samo.
- Draco,kochanie podasz mi kieliszek?- zapytałam bo nie mogłam dosięgnąć wielkich szklanic.
I chyba dopiero po chwili sens moich słów doszedł do wszystkich obecnych.
Lucjusz mruknął do siebie "moja krew", Narcyza się uśmiechnęła, Bella zagwizdała cicho,Snape spokojnie dopił to co miał w kielichu,Draco podał mi kieliszek z uśmieszkiem.
Ciekawe co na to Voldemort.
Ale chyba najbardziej zaskoczył wszystkich mój ojciec.
Zabił go? ZABIŁ GO?!
Równie gwałtownie co obficie wypluł wszystko to co miał w ustach, na Lucjusza, na Narcyzę, na Bellę na Sanpe, na Draco, na mój talerz z tym nieszczęsnym puddingiem i na wszystkich innych w zasięgu rażenia.
Voldi, tak nieładnie!
-Ko..kochanie?!- wycharczał krztusząc się, Bella natychmiast poklepała go po plecach.Zwykle blada twarz ojca zrobiła się teraz równie czerwona jak jego oczy.-Kochanie??!
Wrzasnął wskazując palcem to na mnie to na Draco, któremu w jednej chwili zniknął ironiczny uśmieszek.
Hahahhahahahah Voldemort wszystkich opluł.
***koniec wspomnienia***

-powiedział z sarkazmem-na pewno będzie zachwycony!
Usłyszeliśmy pierwsze takty piosenki granej w Wielkiej Sali.
-Zatańczysz?
-Chętnie.
I tańczyliśmy w rytm słów piosenki Fatalnych Jędz.

To już jest koniec,*
nie ma już nic.
Jesteśmy wolni,
Możemy iść.

Moje życie wygląda inaczej.
Już nie brakuje mi tamtych dni.
Znikają nagle nasze wspomnienia.
Już nie chcę by przeszłość pukała do drzwi.**



To już jest konieeeec,
bo nie ma już nic.
Jesteśmy wolni.
Możemy iść.

To już koniec bejbe, 
Skończyło się love story, 
Jestem już zmęczony,
Wracam dziś do żony.
To już koniec bejbe,
Kłamiesz dla pieniędzy.
Jestem już zmęczony,
Wracam dziś do żony.
To już konieeec....


Od aŁtorki:
***

*Refren piosenki "To już jest koniec" Elektrycznych Gitar. Korzystając z tego że w swoim opowiadaniu autor może wszystko(no prawie^^) podpięłam ją pod Fatalne Jędze.
**4 pierwsze wersy "To już jest koniec"D-bomb , czwarty troszeczkę zmieniłam na własny użytek.
Wstawiłaś przypisy!
I to by było na tyle.
To link do mojego nowego bloga:http://harry-poter-i-zabojca.blog.onet.pl/ mam nadzieję że wam się spodoba choć to zupełnie inna tematyka.
Już wiem, co będziemy analizować w najbliższym czasie!
Wiecie to trochę dziwne uczucie dodawać ostatnią notkę na blogu, ale nad tym Epilogiem starałam się wyjątkowo.
Mogłaś nigdy nie skończyć, jak większość aŁtorek.
Tą notkę dedykuję wszystkim którzy kiedykolwiek czytali moje opowiadanie.
No ja już nie przynudzam.
Czekam na komentarze!
pozdrawiam


I tak o to zanalizowałyśmy całe opowiadanie. Ładny koniec, trzeba przyznać. Za tydzień nowa analiza, nowy paring, nowa historia. Oczywiście sami możecie wysłać nam nowe opko do analizy. Nasz email kwmsjg@o2.pl, jestebogiem@gmail.com.

I oto pierwszy raz na tym blogasku zanalizowałyśmy skończone opko. To takie wzruszające.