sobota, 30 marca 2013

Bad Girl - Hermione Riddle III


To chyba nie byłby ten sam blog bez spóźnień. Jak zawsze przepraszamy i obiecujemy się poprawić. Mogłabym wymyślić jeszcze parę różnych historyjek, ale chyba wolelibyście już zabrać się za czytanie czegoś innego, więc... Zapraszam do analizy! 

Od aŁtorki:
Informacja: słowa pisane kursywą to słowa Tiary Przydziału  



Rozdział VI

Przypominam, że skończyliśmy na momencie, gdy Hermiona zgodziła się zostać dziewczyną Dracona, ku radości całej rodziny.
Hermiona - Vipera
Dracon - Smok
Jessica - Kira
Serpens - Wąż 



Około północy cała nasza paczka udała się do pokoju Hermiony na prywatną imprezę (Prywatna impreza? Rozumiem tylko dla osób wi aj pi). Weszli do środka i wygodnie się rozsiedli. Draco usiadł z Vi na kanapie i objął ją ramieniem.
-Wężu, Kiro, musimy wam coś powiedzieć.- rzekł do nich z uśmiechem na ustach i wyraźnym szczęściem promieniejącym od niego
Dwójka przyjaciół spojrzała na siebie i uśmiechnęła się przebiegle. Oczywiście nasi zakochani tego nie zauważyli.
-Co takiego braciszku?
-Ja i Vi jesteśmy parą.
-No to super! Gratulacje!
Aktorstwo opanowane do perfekcji. 
Panna Malfoy rzuciła się na przyjaciółkę gratulując jej.
-No to trzeba to oblać.- skwitował uradowany Serp, bo w końcu znalazł okazję, żeby się napić
Każda okazja dobra, by się uchlać
-Najpierw niech każdy skoczy się przebrać w coś bardziej wygodnego i za 20 minut spotykamy się tu z powrotem.- rzekła Miona
Po 20 minutach zebrali się w pokoju i zaczęli świętować. Opróżnili 5 butelek ognistej i zaczęli grać w pytanie czy wyzwanie. Ki ( zdrobnienie od Kira) położyła na stole wykrywacz kłamstw i wszyscy usiedli na podłodze. Pierwszy butelką kręcił Smok. Wypadło na Węża. Na twarzy latorośli Malfoy’ów pojawił się przebiegły uśmiech, a po twarzy Snape’a przeszedł cień strachu.
-Pytanie czy wyzwanie?
Jak wezmę pytanie to spyta się o tą (Borze! TĘ, nie tą) akcję z zeszłego roku, a tego nie mogę mu powiedzieć- myślał Serp. (Nareszcie! Na ogół w opkach aŁtorki zapominają, że ich wymyślone postacie mogą myśleć, nie mówiąc niczego na głos!)
-Z dwojga złego wolę wyzwanie.
Draco nieco spochmurniał, ale już po chwili na jego usta powrócił cwaniacki uśmiech.
-Oj Wężu, Wężu. No to może tak mała wycieczka do pokoju cioci Bellatrix i wiadro wody nad jej łóżkiem.
-Co?! Czyś ty oszalał?! Przecież ona mnie zabije! Będzie mnie torturować niewiadomo ile! (Te mocne więzi rodzinne)
-Boisz się?
-Nie!
Na twarzy Serpensa widać było konsternację. Po chwili podniósł się i ruszył w stronę drzwi, a reszta poszła za nim. W ciszy doszli do pokoju Lestrange i Snape wszedł do środka. Pozostali zostali na zewnątrz i przyglądali się z za otwartych drzwi co się dzieje. Wąż podszedł do łóżka. Już sobie wyobrażał co ciotka z nim zrobi, jak się dowie, że to on. Rzucił na siebie zaklęcie kameleona (Czemu tego nie zrobił zanim wszedł do pokoju?) i wyczarował wiadro zimnej wody. Jego przyjaciele również użyli zaklęcia kamuflażu i z niecierpliwością czekali na rozwój wypadków (Trzeba było kumplować się z Harrym, to byście mieli pelerynę niewidkę). Serp spojrzał jeszcze z błagalnym wyrazem twarzy na swoich towarzyszy, a gdy nie uzyskał ich akrobaty przyżegał się (Co robił?) i przechylił wiadro. Rozległ się wrzask. Bella wyskoczyła z łóżka przemoczona do suchej nitki klnąc siarczyście. Szybko chwyciła różdżkę i zaczęła rzucać wszelkimi znanymi jej zaklęciami na wszystkie strony. Wąż szybko wyszedł z pokoju i dołączył do pozostałej trójki. Teraz wszyscy przyglądali się poczynaniom starszej czarownicy. A trzeba przyznać widok był komiczny. Przemoczona kobieta w koszuli nocnej z włosami przyklejonymi do twarzy, różdżką w ręku i morderczym wyrazem twarzy rozglądała się we wszystkie strony w poszukiwaniu sprawcy. Nagle rozległy się odgłosy kroków. Młodzież odsunęła się pod ścianę i szybko ruszyła do pokoju Vipery. Tam dopiero dali upust swojemu rozbawieniu. Nie mogli przestać się śmiać. Po 10 minutach (Trzeba dokładnie odliczać czas)  zaczęli dalej grać. Butelką zakręcił Serp. Wypadło na Hermi. Wybrała pytanie.
-Co myślisz o Potterze?
-Grzmoter to zadufany w sobie Gryfon. Myśli, że wszystko mu wolno. Nigdy nie zwraca uwagi czy swoim zachowaniem rani kogoś czy też nie. Myśli, że skoro „pokonał” mojego ojca to jest najlepszy na świecie. Oj po prostu go nienawidzę.
Każdy śmierciożerca każdego nienawidzi. Masz to we krwi!
Powiedziała Hermiona Granger Riddle.
Teraz to Vi kręcił. Początek butelki wskazał na Jess. Jak to już na odważnych i prawych Ślizgonów Kira po małym przemyśleniu za i przeciw wybrała wyzwanie. Hermi tylko się uśmiechnęła i kazała jej pocałować Węża. Dziewczyna zrobiła się cała czerwona lecz już po chwili podeszłą do Serpa. Spojrzała mu w oczy i pocałowała go bardzo namiętnie. Chłopak oddał pocałunek. Całowali się i całowali, nie zauważyli nawet, jak Smok i Vi wyszli z pokoju zostawiając ich samych. Gdy się od siebie oderwali Serpens nie wytrzymał i wyznał jej swoje uczucia. Ona również przyznała się, że go kocha. No i podobnie, jak Hermiona i Draco, to dwójka od dziś została parą.
Najpierw ślinienie się, potem wyznanie miłości. Wiecie co to chyba nawet całkiem normalne.
Gdzie moja papierowa torebka?

To dziś. Dziś jadą do Hogwaru. Dziś wszyscy się dowiedzą, że Hermiona jest córką Voldemorta. (Hip hip hura? TAK! To wszystko DZIŚ! DZIŚ! Rozumiecie? DZIŚ! Na stacje dojechali prywatną limuzyną rodziców Dracona. Wyszli z samochodu, pomniejszyli bagaże, schowali do walizek (teraz każdy ma tylko jedną, podręczną) i ruszyli do przejścia na peron 9 i ž. Przeszli przez barierki i zmieszali się z tłumem. Nikt z tych, którzy przechodzili obok nie poznał Miony, nawet Potter i jego banda (Czyli kto... Ron?) A wszystko dlatego, że wypiękniała przez te wakacje i zaczęła podkreślać swoje atuty (Oczywiście! Pamiętajcie w jedne wakacje ze zwykłej dziewczyny staniecie się seksbombą). Nikt by jej teraz nie skojarzył z szlamą, kujonicą Granger. Na miejscu mieli się spotkać z Severusem, ale był taki tłok, że nic nie widzieli.  Serp, jak i Draco wzięli dziewczyny na barana (siadły im na ramiona) by mogły wypatrzyć ME (Mistrza Eliksirów)  Po 5 minutach zauważyły go przy drzwiach jednego z wagonów. Przekazały wiadomość chłopakom, a ci ruszyli w stronę nauczyciela. Snape przekazał im, że Hermiona ma udawać, że jest starą Granger do ceremonii przydziału poczym teleportował się. Ślizgoni weszli do pociągu i zaczęli szukać pustego przedziału. Gdy go znaleźli weszli do środka, odłożyli bagaże i rozsiedli się wygodnie, uprzednio rzucając zaklęcie na drzwi, by nikt im nie przeszkadzał (Oni tak sobie czarują i czarują, a przecież nie mogą używać magii po za Hogwartem!). Omawiali, w jaki sposób objawić światu o prawdziwym pochodzeniu Hermiony i po jakiej jest teraz stronie (Jest to objawienie na miarę fatimskiego). Po godzinie Smok i Vi musieli u dać się na zebranie prefektów. (Zaraz czyli Miona siedziała w przedziale z Potterem i "Wieprzelejem", bo udawała starą Hermionę tak?) Gdy byli już u celu swojej wędrówki usłyszeli głos profesor McGonagall.
-Obawiam się, że będziemy zmuszeni wybrać z pośród was nową prefekt naczelną.
-Ależ pani profesor. Te funkcje należą do Malfoy’a i Granger.- wtrąciła Cho Chang
-Widzi pani, panno Chang. Obawiam się, że panna Granger nie żyje.- odparła ze smutkiem starsza czarownica
Ja już nie ogarniam.
Riddle i Malfoy postanowili zrobić „wejście Smoka” i Draco otworzył szeroko drzwi wpuszczając pierwszą Hermionę.
-Nie daję znaku życia zaledwie przez dwa tygodnie i już wszyscy biorą mnie za martwą.- rzekła na przywitanie Hermi
W przedziale zapanowała cisza, a Vi i Smok weszli do środka. Po chwili Wieprzlej się otrząsnął z szoku i rzucił się na Hermionę krzycząc, jak to on się cieszy, że ona żyje i ze wzruszenia się popłakał.
-Hermiona…- zaczęła vice dyrektorka
-Wytłumaczę pani wszystko po zebraniu pani profesor.- ucięła jej wypowiedź Miona (Faktycznie udaje starą siebie) 
Tak więc zebranie się rozpoczęło. Po 30 minutach przedział opuścili wszyscy uczniowie z wyjątkiem Hermiony i Dracona.
-Panie Malfoy, zebranie się już skończyła więc może pan już iść.- rzekła profesorka
-Nie pani profesor. Niech Draco zostanie.- sprzeciwiła się Vi
Na dźwięk imienia Malfoy’a wypowiedzianego w przyjazny sposób przez pannę Granger Minerva doznała szoku.
-Przecież wy się nienawidzicie.- zdołała tylko wypowiedzieć
-Niech pani usiądzie, a ja wszystko wytłumaczę.- poprosiła Hermiona
Nauczycielka zajęła miejsce, a na przeciwko niej rozsiadła się dwójka młodych czarodziei.
-To było tak.- zaczęła Vi- Spałam sobie spokojnie, gdy nagle usłyszałam hałas i krzyk mamy. Szybko wstałam, narzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam po cichu na dół. To co tam zobaczyłam było najgorszą rzeczą w moim życiu. Wszędzie lała się krew, a na środku leżała moja mama. Wiła się pod klątwą Cruciatus. Już chciałam do niej podbiec, gdy nagle ktoś położył mi dłoń na ustach i zaciągnął do kuchni. Tam okazało się, że był to Draco. Chciałam na niego nawrzeszczeć, spoliczkować, udusić gołymi rękoma na miejscu, ale on pierwszy lekko mnie uderzył (Nie oddałaś mu?). Uspokoiłam się wtedy, a on mi wyjaśnił, że Voldemort chce mnie złapać by szantażować Harry’ego. Draco kazał mi się ukryć, a sam wróciła do tych… do tych morderców. Gdy już sobie poszli, chwiejąc się ruszyłam do salonu. Tam zobaczyłam moich rodziców, bez życia. Po chwili wrócił Draco i zabrał mnie w bezpieczne miejsce. Opiekował się mną przez całe wakacje.- na samym końcu nie starała się już powstrzymywać łez i wtuliła się w Smoka.
McGonagall siedziała, jak porażona piorunem. Nie mogła zrozumieć, jak to się stało, że Ślizgon pomógł Gryfonce. Przez długi czas słychać było tylko dobrze udawany szloch Hermiony. (Zakład, że płacze ze śmiechu?)
-Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców Hermiono.- rzekła w końcu nauczycielka
-Dziękuję pani profesor.- odparła odrywając się od Malfoy’e
-Czy możemy już iść? Hermi powinna się przespać. –wtrącił Smok
-Ależ oczywiście panie Malfoy.
-Niech pani powie przyjaciołom Hermiony, żeby jej nie szukali po pociągu i że spotkają się w szkole.
-Niech będzie.- odparła po dłuższym namyśle
Dwójka uczniów opuściła przedział i udała się do przyjaciół. Wchodząc do środka zataczali się już ze śmiechu.
-A wam co tak wesoło?- spytała Kira
-Gdybyś widziała minę McGonagall, gdy Vi powiedziała jej, że uratowałam ją przed śmierciożercami, gdy ci zabijali jej rodziców to też byś się śmiała.- odparł Smok (Dlatego nie lubię śmierciożerców. To są zwykli mordercy)
-I uwierzyła w to?- spytał zdziwiony głupotą i naiwnością nauczycielki Wąż
-No jasne. Przecież jej ulubiona uczennica, kujonka Granger i przyjaciółka Pottera nigdy nie kłamie. – odpowiedziała na pytanie Miona
reszta podróży minęła spokojnie. Wychodząc z pociągu starali się nie spotkać Pottera i jego przyjaciół. Szybko wsiedli do powozu i pojechali do szkoły. Serp i Jess zostali przed wejściem do WS, bo mieli poczekać aż Drops ich poprosi o wejście. Smok i Vi wchodząc do środka rozdzielili się i Hermiona usiadła przy stole Gryffindoru. 5 minut później do sali weszli jej byli przyjaciele. Czym prędzej do niej podbiegli i zaczęli ją przytulać mówiąc przy tym, jak to się cieszą, że nic jej nie jest. Potter oczywiście zaczął narzekać na Severusa, bo przecież  miała być u niego, a nie w domu. Miona powiedziała mu, że tego dnia akurat była w domu więc się uciszył. Po chwili Dumbledore ogłosił ceremonię przedziału za otwartą. Do środka wkroczyła nauczycielka transmutacji z pierwszorocznymi. Podeszli do samego podestu i Tiara Przydziału zaczęła swą pieśń. Było w niej, jak zwykle coś o powstaniu Hogwaru, ale było i coś nowego. Tiara śpiewała, że nadeszły teraz złe czasy, bo Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać ma teraz bardzo potężnego sprzymierzeńca. Całą piosenką nie przejęli się tylko Ślizgoni i pewna Gryfonka, która wiedziała o kogo chodzi. (Zna swoją wartość, co?)  Potem nastąpiło przydzielanie pierwszaków. Gdy byli oni już przydzieleni głos zabrał dyrektor.
-To jeszcze nie koniec ceremonii. W tym roku do szóstej klasy dołączy dwójka uczniów, którą proszę teraz o wejście.
Drzwi WS otworzyły się i do środka wszedł Wąż z Kirą. Gdy tylko podeszli do podestu McGonagall przemówiła.
-Jak wyczytam wasze imię to podejdziecie i założycie tiarę.
Oboje kiwnęli głową na znak zgody.
-Jessica Malfoy.
Po sali przeszedł szmer zaskoczenia. Każdy zastanawiał się czy ta dziewczyna nie jest spokrewniona z tym Malfoy’em. Jess nic sobie z tego nie robiąc założyła tiarę.
"Jesteś taka sama jak brat."
-Slytherin!
Dziewczyna odłożyła kapelusz i podeszła do stołu Domu Węża.
-Dobra robota siostra.- przywitał ją Smok
-Dzięki braciszku. – pocałowała go w policzek i usiadła obok
-Serpens Snape.- rzekła vice dyrektorka
Na dźwięk tego nazwiska Grzmoter i Wieprzlej zakrztusili się sokiem. Co za sieroty- pomyślała Vi. Wszyscy uczniowie patrzyli się to na nowego to na swego nauczyciela eliksirów. Serp podszedł do tiary. Już chciał ją chwycić, gdy ta wrzasnęła.
-Slytherin!
Chłopak odwrócił się w stronę ojca, a ten uśmiechnął się w geście zadowolenia. Wąż podszedł do stołu Ślizgonów i usadowił się obok Jess.
-Dobrze moi mili. To już koniec…- zaczął Trzmiel
-Nie.- przerwała mu tiara
-Słucham?- spytał po chwili odrętwienia
-Jest jeszcze jedna osoba, którą chcę przydzielić. Ponownie.- ostatnie słowo wyraźnie zaakcentowała
Chyba każdy z was się tego spodziewał, ale wiecie byłoby ciekawiej gdyby Miona jednak została w Gryffindorze.
Pamiętajcie, fakt, że jest się córką Voldiego, przyzwala na ponowny przydział. 

Od aŁtorki:
Rozdział nie jest najdłuższy, ale mnie sie podoba. Mam nadzieję, że i wam przypadnie do gustu. Poprzednią listę osób, które informowałm usówam (Ej, Meo masz zawał? Tak. Dzwoń pod 112 więc ci, którzy się nie wpisali nie będą powiadamiani o nowych rozdziałach dopóki nie umieszczą wpisu w Księdze Gości.
Słowa podkreślone to rozmowa Tiary z Hermioną- w myślach. (U nas nie są podkreślone, ponieważ tekst był "kopiowany"przez Fenikso, która dostaje gorączki i nudności w kontakcie z komputerem, więc dlatego nie ma ^^

         Na sali rozległy się szepty. Wszyscy wraz z nauczycielami byli w szoku. Jak to przydzielić kogoś ponownie? Tego jeszcze nie było. Każdy zastanawiał się o kogo chodzi. Grono pedagogiczne  po krótkiej naradzie wyraziło zgodę, w końcu Tiara jest od nich mądrzejsza.
-Kogo chcesz przydzielić jeszcze raz tiaro?- spytał dyrektor
-Pannę Granger.
Na sali zapanowało poruszenie. Wszyscy spojrzeli na Hermionę, a ta z ironicznym uśmieszkiem na ustach podeszła do starego kapelusza i założyła go.
-Zmieniłaś się. Nie ma już w tobie nic z tamtej miłej dziewczynki, którą przydzieliłam do Gryfonów. Jesteś taka sama, jak twój ojciec.
-Wiem i jestem z tego dumna.
-Nie pasujesz do Gryffindoru.
-To oczywiste. Ci plugawcy nie dorastają mi do pięt. W niczym.
-Gdzie się podziało twoje poczucie dobra i zła?
-Nie ma dobra i zła. Jest tylko władza i potęga.
Ładny cytat, ale taki dla psychopatów. Czyli dla naszej Hermionki.
-Nie pozostawiasz mi wyboru.
-I bardzo dobrze. Może tak szybciej. Jeść mi się chce, a ty przedłużasz.
-Slytherin!- wrzasnęła Tiara
Cisza. Wszech ogromna cisza zapanowała w WS. Wszyscy w niemym szoku wpatrywali się w Tiarę. Dumbledore z wrażenia i szoku upuścił kielich z winem, które teraz lało się na jego szatę, lecz on nie zwracał na to uwagi. Nadal nie odwracał wzroku od Tiary i panny Granger.
Nagle Potter poderwał się z miejsca.
-To jakaś pomyłka! Tiara się pomyliła! Spokojnie Hermiona zaraz wszystko wyjaśnimy!- krzyczał
Ślizgoni zaczęli się śmiać (Jak dla mnie w tym nie ma nic śmiesznego, bardziej walecznego. AŁtorka na siłę robi debili ze wszystkich, którzy nie są śmierciożercami i ślizgonami) , lecz zostali uciszeni przez Snape’a, po którym widać było, że też ledwo się powstrzymuje. Vi patrzyła się na Grzmotera i też starała się nie wybuchnąć śmiechem. Po chwili do Bliznowatego dołączył Wieprzlej i teraz obaj sprzeciwiali się decyzji Tiary. Doszli nawet do wniosku, że zostało na nią rzucone Imperio. Tego Miona już nie wytrzymała. Zaczęła się śmiać. Stała na środku sali i zwijała się ze śmiechu. Po chwili dołączyli do niej Ślizgoni. Nauczyciele, nie licząc Mistrza Eliksirów, i reszta uczniów patrzyła się na nich, jak na jakiś kosmitów. Gdy Vi się opanowała spojrzała na dwóch Gryfonów z politowaniem, a po chwili znów się roześmiała, lecz tym razem był to szyderczy śmiech. Ślizgoni zamilkli i również z politowaniem spojrzeli na Gryfonów. Tamci nie znali tego spojrzenia, lecz oni tak, Vipera śmiała się tak zawsze podczas ataków i nie wróżyło to nic dobrego dla jej przeciwników.
-Potter, Potter, Potter. – zaczęła z sarkazmem i szyderstwem
Jej głos był zimny, jak lód. Nauczyciele i Gryfoni, a w szczególności Bliznowaty patrzyli na nią nie wiedząc o co chodzi. Skąd u ich Hermiony taki ton głosu.
-Co mam ci powiedzieć Potter tak żebyś zrozumiał za pierwszym razem co się stało. Hymm?- udała, że myśli- Mam. Może tak. Tiara nie jest pod żadnym Imperiusem i nie pomyliła się przydzielając mnie do Slytherinu.
Jaka riposta!
Mówiąc to podeszła do stołu Ślizgonów. Przywitała się całusem w policzek z Kirą i Wężem, podała rękę tym Ślizgonom, których znała, a na koniec podeszłą do Dracona i złożyła na jego ustach bardzo namiętny pocałunek.
-Hermi, co ty mówisz?- spytał Grzmoter
-Czemu całujesz tą fretkę?!- krzyknęła Wiewióra (Ginny)
-Ona jest pod Imperiusem!- wrzasnął Wieprzlej
Vipera tylko się roześmiała i z powrotem przeszła na środek sali
-Oj Weasley, Weasley. Twoja głupota mnie przeraża.- mówiąc to teleportowała się przed niego czym wprawiła wszystkich w jeszcze większy szok, bo przecież na terenie Hogwartu nie wolno się teleportować
-Hermiono…- zaczął Ron
-I co teraz? Obraziłam cię, a ty będziesz mnie usprawiedliwiać tylko dlatego, że mnie kochasz?- widząc, że chce potwierdzić jej słowa dodała- Nie bądź Śmieszny. Gardzę twoimi uczuciami Weasley. Gardzę tobą.
-Miona, co oni ci zrobili?- spytał ze strachem Grzmoter
-Hymm. Zastanówmy się. Co oni mi zrobili?- jej głos aż przeciekał jadem
-Miona.- wyszeptał Harry
-Już wiem.- rzekła uradowana- Wyznali mi prawdę. Prawdę o mnie. Prawdę o moich rodzicach.
-Przecież oni zabili ci rodziców!- krzyknęła Ginny
-Masz na myśli tych pożal się boże przeklętych mugoli? Nie bądź śmieszna Weasley. Oni nie byli moimi rodzicami. Z resztą od zawsze marzyłam by zginęli.
Po sali rozległ się pisk Weasley’ówny. Bliznowaty, Wieprzlej, Drops i Żelazna Dziewica (McGonagall) patrzeli w szoku na Hermionę. Nie rozumieli o co chodzi.
-Nadal nie kapujecie? A podobno jesteś najmądrzejszym czarodziejem jasnej strony. To przecież proste. Grangerowie mnie adoptowali. Tak naprawdę jestem czarownicą czystej krwi i nienawidzę mugoli, szlam i zdrajców krwi.- mówiąc to wymownie spojrzała się na byłych przyjaciół
Wieprzlej nie wytrzymał i podbiegł do niej. Przytulił ją krzycząc by tak nie mówiła. Hermi odepchnęła go i splunęła mu pod nogi.
-Teraz będę musiała spalić te ciuchy.- dodała z odrazą
Zapanowała cisza, wszyscy byli właśnie świadkami, jak Wielka Trójca Hogwartu przestaje istnieć. Każdy zastanawiał się, jak ona mogła aż tak się zmienić w przeciągu tych dwóch miesięcy wakacji. Z wszystkich obecnych w WS tylko czwórka uczniów Domu Węża znała odpowiedź na to pytanie. Nawet Severus nie wiedział dlaczego aż tak bardzo się zmieniła, ale to mu wcale nie przeszkadzało.
-Dlaczego Slytherin? Dlaczego? Przecież nie mogłaś się aż tak zmienić.- spytał Grzmoter
-To proste Potter. W tym domu powinnam być od samego początku. Zawsze taka byłam, lecz musiała udawać, bo wy kochaliście mugoli, a ja nie miałam innych znajomych. A drugi powód, ważniejszy od pierwszego, to to, że powinnam tu być w tym domu jako potomek jego założyciela. – odparła z szyderczym uśmieszkiem na ustach
Na twarzy Bliznowatego widać było najpierw zamyślenie , potem zrozumienie, szok, a na końcu strach i ból. Hermi roześmiała się ten widok.
-Brawo Potter. Brawo. Wreszcie zrozumiałaś.
-Ale…
-Tak. Jestem córką Voldemorta.
Ja bym ją już wzięła na przesłuchanie do Ministerstwa Magii,  w celu dowiedzenia się co teraz robi Czarny Pan. 
Na sali zaległa przeraźliwa cisza. Ta wiadomość wstrząsnęła wszystkimi, oczywiście poza Ślizgonami. Ci siedzieli i śmiali się w duchu z min wszystkich uczniów. Vipera zakończywszy swą wypowiedź pstryknęła palcami, a jej szata zmieniła barwy z Gryffindoru na Slytherin. Następnie podeszła do swojego stołu i wygodnie się rozsiadła.
Umiesz zmieniać ciuchy pstrykając? Naucz mnie tej sztuczki!
-Wiem co wydarzyło się 16 lat temu i bądź pewny, że się zemszczę.- wypowiedziała to tonem, którym nie pogardził by jej ojciec
Wszyscy zastanawiali się do kogo skierowane były te słowa. Na całej sali była jedna osoba, która to wiedziała i teraz patrzyła w ogromnym przerażeniu na pannę Riddle. Tak Albus Dumbledore bał się swojej uczennicy. Połączył pieśń Tiary przydziału z mową Hermiony i teraz wiedział, że to ona jest tym potężnym sprzymierzeńcem Toma Riddle’a. Wiedział, że nie ma szans na to by dołączyła do nich, bo ona wiedziała. Wiedziała, że kazał ją zabić i teraz mu tego nie daruje. Cisza, która zapadła po tej wypowiedzi trwała już z dziesięć minut i to strasznie denerwowało Mionę.
-Matko! Powiesz coś wreszcie?! Ja chcę zacząć jeść, a ty mi w tym przeszkadzasz!- krzyknęła
Teraz to jak Bella.
Trzmiel dopiero po tych słowach się ocknął i pozwolił wszystkim jeść. Oczywiście nikt poza uczniami Slytherinu nie był wstanie nic przełknąć, a ci jedli, pili i rozmawiali w najlepsze. Hermiona rozejrzała się po sali i omal nie spadła ze śmiechu z ławy. Potter wyglądał gdyby ktoś mu właśnie powiedział, że jest synem Snape’a, Wieprzlej gdyby właśnie zjadł cały worek cebuli, McGonagall gdyby właśnie odkryła, że straciła dziewictwo z Voldemortem, a Dumbledore tak, gdyby zobaczył Grindewalda w różowym bikini (Czyli jak wyglądał?) . Po posiłku Vi chciała już wychodzić, gdy głos zabrał Drops.
-Wcześniejsze wydarzenia wstrząsnęły nami wszystkimi, dlatego mówię to teraz. Pierwszoroczni, jak i starsi uczniowie powinni pamiętać, że wstęp do Zakazanego Lasu jest kategorycznie wzbroniony.
Starsi Ślizgoni tylko uśmiechali się do siebie wiedząc, że ten zakaz i tak ich nie powstrzyma.
Tak , bo starsi ślizgoni są tacy SUPER!!!! 
Nie to co bliźniacy Weasley, czy Harry z peleryną niewidką.
-I jeszcze jedna sprawa. Panna Parkinson pojawi się w szkole dopiero za tydzień, ponieważ obecnie przebywa w Św. Mungu.
Ta wiadomość była tak ważna, że musiała ją usłyszeć cała szkoła.
Po tych ogłoszeniach wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich domów.
-Jak ona jest w Mungu to ja jestem Mona Lisa.- rzekł Smok idąc z przyjaciółmi przez lochy
-Dostała jakieś zadanie od Pana i tyle, a ten Drops się w ogóle nie skapnął. Co za żal.- skwitował Wąż
-Nie było jej na balu, prawda?- spytała Vipera
-Nie. Ale będzie beka, jak przyjedzie i zastanie takie zmiany.- odparła Kira
-No, będzie dużo śmiechu. W końcu jej Dracuś znalazł sobie inną. I co ona biedna teraz pocznie?- wtrącił Serp
Wszyscy zaczęli się śmiać, no prawie wszyscy.
-To miało być zabawne? Ha, ha, ha bardzo śmieszne.- rzekł obrażony Dracon
-Oj kochanie nie obrażaj się.
Na przeprosiny pocałowała go i teraz wszyscy się już śmiali. W takiej atmosferze dotarli do PWŚ. Wchodząc do środka Smok objął Hermiona ramieniem i rzekł.
-Witaj w domu kochanie.
Tej nocy w dormitoriach Slytherinu panowała wszech obecna radość, zaś w Gryffindorze smutek, żal i gorycz.
Nie dziwie się. Mam dość tego wywyższania Ślizgonów i dyskryminacji Gryfonów.
Nie ma to jak kończyć rozdział w szkolnym stylu.

Rozdział VIII

Gabinet dyrektora Hogwartu, zebranie kadry nauczycielskiej

W pomieszczeniu panowała zażarta dyskusja na temat Hermiony Riddle. Obecni byli wszyscy nauczyciele z wyjątkiem Severusa Snape’a, który lada moment powinien się pojawić. Wszyscy zastanawiali się, jak to możliwe, że Hermiona jest córką Tego-Którego-Imienia-Niewolno-Wymawiać.
-Sam widziałem, jak James Potter zabijał córkę Toma.- powiedział w końcu Albus
-W takim razie, jak wyjaśnisz to, że ona jest teraz w Hogwarcie i nie wygląda na ducha Albusie?- spytała podenerwowana do granic możliwości Minerva (Jak to było ... Żelazna Dziewica?)
-Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
Każdy z nauczycieli wymyślał swoją teorię na ten temat. Wybrali jedną z nich. Tuż przed przybyciem Albusa, Jamesa i Mood’ego dziecko zostało podmienione. Teraz zostało im do odkrycia dlaczego wychowywała się w rodzinie mugoli. Dalsze rozmowy przerwało pukanie do drzwi i przybycie Mistrza Eliksirów.
-Co to ma znaczyć Severusie?- spytał bez ogródek Dumbledore
-Witaj Albusie. Mnie również miło cię widzieć.- odpowiedział sarkastycznie Snape
-Masz rację. Mimo wszystko powinienem się najpierw przywitać.
-Jeśli chodzi o pannę Riddle to nie wiem co mam ci powiedzieć. Dowiedziałem się o wszystkim dopiero na uczcie. Czarny Pan miał jedną tajemnicę, o której nikt z starszych zwolenników nie miał pojęcia. Miał nam ją wyjawić po jakimś ważnym wydarzeniu, ale nie chciał powiedzieć jakim.- mówiąc to rozglądał się po całym pomieszczeniu spoglądając na wszystkich obecnych i doszedł do wniosku, że każdy mu uwierzył
Jacy oni naiwni- przeszło mu przez myśl. (Taaa, bo ci ufają oszuście)
-Co teraz zrobimy Albusie?- spytała nauczycielka zielarstwa
-Nie mam pojęcia Pomano.- odparł zmartwiony-Ona nie daruje nam tego, że chcieliśmy ją zabić.
-Masz rację. To już nie jest nasza panna Granger. Tamta czarownica przestała istnieć.- rzekła za smutkiem McGonagall
-Albusie. Jesteśmy w poważnych tarapatach. Losy wojny wiszą na włosku i szala zwycięstwa przechyla się na ciemną stronę.- skwitował całą sytuację Snape
-Wiem Severusie, wiem, lecz nic nie mogę na to poradzić. Pozostało nam tylko czekać na rozwój wypadków i wykorzystać potknięcie przeciwnika.
Zapadła cisza. Każdy zastanawiał się co teraz będzie. Jak potoczą się dalsze losy magicznego świata.
-Co z Remusem? Nie dawał znaku życia od miesiąca, a dziś nie stawił się na uczcie. Nie mamy nauczyciela OPCM.- odezwał się Flitwick
Przecież on tam nie uczy od kilku lat!
-Masz rację Filiusie. Nie zdążymy znaleźć nowego nauczyciela. A co do Lupina, przeczuwam najgorsze.
-Bądź dobrej myśli Albusie.- próbowała go podtrzymać na duchu profesorka transmutacji
-Ale to nie zmienia faktu, że nie mamy nauczyciela obrony.- dodała profesor Hooch
Severus stał przy oknie i przysłuchiwał się rozmowie. Gdybyście tylko wiedzieli, że wasz Lupinek nie żyje.- na tę myśl na jego usta wypełzł jego słynny uśmieszek, którego oczywiście nikt nie zauważył. Spojrzał na błonia i zaczął wspominać swoje szkolne czasy. To, jak Huncwoci mu dokuczali, przyjaźń z Lily, wyzwanie jej od szlam, przeprosiny i dzień, w którym poprosił ją o rękę, a ona się zgodziła. (Chyba w snach. Nołp. W tym opku
-Severusie. Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Przepraszam Dumbledore. Zamyśliłem się. co mówiłeś?
-Dopóki Remus się nie pojawi obejmiesz stanowisko nauczyciela OPCM w klasach 5,6 i 7. Ja zajmę się młodszymi rocznikami.
-Niech będzie. W końcu nie mam nic do stracenia poza życiem, zdrowiem psychicznym, posadą nauczyciela w Hogwarcie…- zaczął wyliczać
-Nie dramatyzuj Snape.- przerwał mu profesor Bins.- Nie będzie tak źle.
-Jasne. Spojrzeć tylko na los moich poprzedników. Naprawdę pocieszające.
-Dobrze, koniec już tych rozmów. Jutro pierwszy dzień zajęć i powinniśmy być wypoczęci. Koniec zebrania. Dobranoc.- pożegnał wszystkich dyrektor
Snape wyjątkowo wychodził ostatni. Miał już zamykać drzwi, gdy usłyszał głos Trzmiela.
-Severusie, poczekaj chwilę.
-O co chodzi Albusie?
-Kiedy poznam twoją małżonkę? Od roku mówisz, że ją przyprowadzisz, a jeszcze jej nie poznałem.
-Spokojnie. Napiszę do niej jutro i spytam się kiedy będzie mogła zaszczycić nas swoją obecnością. A teraz do widzenia.
Zaraz...
Czemu Severus jest podwójnym agentem skoro Lily żyje? Przecież on to robił jakby dla niej jako zadośćuczynienie. Bez śmierci Evans to wszystko jest bez sensu. 

Mówiąc to wyszedł z gabinetu Dumbledore’a i skierował się do swoich kwater.


To dziś. Pierwszy dzień zajęć. Pierwsza konfrontacja z Gryfonami. Już na samą myśl o tym Hermionie i jej przyjaciołom robiła się cieplej na sercu. W końcu dobrego humoru nigdy za wiele. Vipera wstała o siódmej i poszła obudzić Smoka, Kirę i Węża. Razem udali się do WS. Stanęli przed drzwiami i z chytrymi uśmieszkami weszli do środka. Ich wejście spowodowało ciszę, a po chwili słychać było same szepty na ich temat. Najgłośniej oczywiście było przy stole Gryfonów, gdzie Grzmoter i Wieprzlej wymyślali niestworzone historie na temat Hermiony. cała paczka nic sobie z tego nie robiąc zajęła miejsca i zaczęła spożywać śniadanie. Gdy wszyscy skończyli jeść dyrektor powstał.
-Drodzy uczniowie w związku z nie pojawieniem się profesora Remusa Lupina katedrę OPCM tymczasowo obejmie profesor Snape i ja. Severus będzie nauczać roczniki od 5 do 7, a ja pozostałe. Taki układ będzie obowiązywał do pojawienia się profesora Lupina. Dziękuję za uwagę. Możecie się rozejść na zajęcie.
Słysząc to Potter i Weasley zakrztusili się sokiem, a po chwili na ich twarzach gościła bezgraniczna nienawiść. Wszyscy Gryfoni siedzieli w szoku. Od strony Puchonów i Krukonów dochodziły ciche oklaski. Natomiast Ślizgoni wznieśli ogromny aplauz. Uczniowie zaczęli już wstawać i kierować się do wyjścia, gdy do WS, jak burza wpadł Filch i od samego progu zaczął krzyczeć.
-Brama…Leży…Lupin…
Dumbledore i reszta kadry nauczycielskiej czym prędzej udała się do bramy. Za nimi ruszyli Riddle, Malfoy, Malfoy, Snape, Potter, Weasley, Weasley, a za nimi reszta uczniów. Gdy dotarli na miejsce zastali przerażający widok. Przed bramą leżały zwłoki człowieka. Były one powyginane we wszystkie strony. Po bliższym przejrzeniu się można było zauważyć, że nie ma w nich ani kropli krwi (Uwaga! Po Anglii grasuje wampir i chyba każdy wie kto hehhe. Wybaczcie nie mogłam się oprzeć ^^). Snape podszedł bliżej i stwierdził, że nie żyje od przeszło miesiąca, był torturowany i zginął od Avady po wielkich katuszach, a osoba, która to zrobiła doskonale znała się na swoim fachu. Hermiona poczuła się dumna z swojego osiągnięcia.  ("Hura zamordowałam człowieka, trafię do piekła jak mój ojciec.")  Potter oczywiście nie wytrzymał tego i zaczął krzyczeć, że zabrali mu już wszystko, a następnie zemdlał. (Oczywiście, bo Harry zawsze odstawiał takie teatrzyki) Vice dyrektorka rozgoniła wszystkich uczniów do PW i odwołała dzisiejsze lekcje. Wszyscy poza uczniami Slytherina ubolewali nad stratą profesora.
Salazar jeszcze żyje i uczy? 

Nieco później w Riddle Manor Lily i rodzice Hermiony siedzieli w salonie, przy kominku i czekali na wiadomość od Severusa. Po pewnym czasie usłyszeli pukanie do okna i czarną sową państwa Snape. Lily szybko otworzyła kopertę i zaczęła czytać.

                                                               Tom
Pomysł z wysłaniem do Hogwaru zwłok Lupina był genialny.
Potter się kompletnie załamał. Zaczął krzyczeć, że zabrałeś mu już
wszystko, a na koniec zemdlał. Dumbledore był kompletnie
zszokowany. Podejrzewam, że teraz zostanę nauczycielem
obrony na dłuższy czas. Mam tylko nadzieję, że twoje klątwa
mnie nie dopadnie. A poza tym to doskonała okazja do
dalszego dręczenia Pottera. Zmieniając temat Drops
chce w końcu poznać moją żonę. Co ty na to, żeby
dobić Pottera jeszcze bardziej i pokazać mu, że Lily
nie jest jego matką (Zły pomysł. Jeśli się dowiedzą nie będziesz mógł udawać członka Zakonu w dodatku wezmą cię do Azkabanu)? Prześlij mi szybko odpowiedź
i pozdrów moją żonę i siostrę.
   
                                                                                                  Severus

Do końca tygodnia nie było zajęć. W sobotę odbył się pogrzeb Lupina na, którym byli obecni tylko jego przyjaciele. W tym samym czasie czwórka przyjaciół w PWŚ parodiowała owe wydarzenie. Wieczorem Snape poinformował Dumbledore’a, że jego żona przybędzie do Hogwartu na początku października i wtedy Albus ją pozna.
Bez sensu. Snape jest żonaty od jakichś.... 17 lat, a Dumbledore wie o tym od roku. 

Tydzień wolnego minął szybko i nadeszła niedziela. Całą paczką siedzieli w PWŚ i wyobrażali sobie minę Pottera, jak zobaczy w Październiku ciocię Lily. Hermiona właśnie wstała Draconowi z kolan i usiadła na fotelu, a tuż po chwili do pokoju weszła pewna siódmoklasistka. Rozejrzała się po pomieszczeniu i gdy tylko zauważyła Smoka rzuciła się na niego krzycząc.
-Dracusiu, kochanie, jak ja za tobą tęskniłam.
Zaczęła opowiadać, jak to w każdej wolnej chwili o nim myślała. Draco nie mogąc już tego znieść zepchnął ją z swoich kolan, a Vi czym prędzej się na nich rozsiadła. Mopsica podniosła się, otrzepała i spojrzała z wyrzutem na Smoka.
-Co tu robi ta szlama?!- krzyknęła, gdy tylko zauważyła Hermionę
W pokoju zapanowała cisza. Wszyscy z współczuciem spojrzeli na Parkinson, a Hermi przybrała cyniczny wyraz twarzy i spokojnie odparła.
-Siedzę. Nie widać?
-Draco, ja rozumiem, że szlama jest dziwką Bliznowatego i Wieprzleja, ale że ty też chcesz ją pieprzyć.
Przecież masz mnie.
Do "pieprzenia" ?
Na twarzach wszystkich obecnych pojawiło się przerażenie. Tego Hermiona nie mogła już puścić mimo uszu. Podniosła się, podeszła do Pansy i zatrzymała się dosłownie 3 cm przed nią, niepewność pomiaru wynosiła 5 mm. Pomału podniosła rękę i…plask. Wszyscy wstrzymali oddech, a po chwili słychać było uderzenie. Mopsica wylądowała na podłodze z odciskiem ręki na policzku.
-Ta szlama mnie uderzyła Dracusiu!
-Oj Pansy, Pansy.- zaczęła sarkastycznie Miona
Oj Potter, Potter
Oj Weasley , Weasley
Ile razy jeszcze tak powie?

-Milcz głupia szlamo. Kto w ogóle pozwolił ci tu wejść? Z resztą nieważne.
Nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć stała w różdżką wycelowaną w Viperę. Hermi tylko się na to roześmiała.
-I co? Co mi teraz zrobisz Parkinson? Imperi? Sectumsempra? Avada?
-Milcz! Zabiorę cię do Czarnego Pana i otrzymam za to nagrodę. Crucio!
Klątwa trafiła w Viperę, a ta padła na podłogę i zaczęła krzyczeć.
-Uuu, aaa, ała, boli!- po chwili wstała i zaczęła się śmiać
Parkinson patrzyła się na nią tak, jakby ducha zobaczyła. Nie wiedziała co się dzieje. Przecież rzuciła Crucio. Przecież każdy kogo potraktowała ta klątwą leżał i zwijał się z bólu, a ona? Nic, jeszcze się śmieje. Zastanawiałaby się tak dalej, gdyby nie Cruciatus, którym oberwała. Wiła się pod nim z 5 minut. Gdy w końcu klątwa została zdjęta nie była w stanie ruszyć nawet palcem. Hermiona podeszła do niej i kucnęła obok jej głowy. Chwyciła ją za podbródek i spojrzała w oczy.
-Słuchaj Mopsie. ominie cię kara tylko dlatego, że jestem dobroduszna i że nie było cię na balu. Nigdy więcej nie stawaj mi na drodze.- mówiła to tonem mrożącym krew w żyłach a przy okazji chwyciła ją za rękę i dotknęła mrocznego znaku, a Parkinson spojrzała na nią z przerażeniem- Tak Pansy. Teraz już rozumiesz. To ja jestem córką Czarnego Pana i winna mi jesteś posłuszeństwo.
Horror. 
-Taak Paani.- odparła z trudem jąkając się przy tym
Vi podniosła się i podeszła do Smoka. Ten pociągnął ją za rękę, a gdy wylądowała mu na kolanach pocałował ją.
-Zabierzcie ją stąd.- rozkazała Miona
Dwie siódmoklasistki podniosły Parkinson i wyniosły ją z PWŚ. (Hermiona Riddle, Królowa Ślizgonów) 
-Podejrzewam, że teraz będziesz miał spokój Draco. Ona chyba nie jest aż tak głupia by wchodzić w drogę Czarnej Pani.
-Miejmy nadzieję Miona. Miejmy nadzieje.


Kolejny tydzień wyśmiewania się Ślizgonów z Gryfonów. Kolejny tydzień patrolowania korytarzy i kolejny tydzień wędrówek po Hogwarcie. Hermiona i Draco odliczali już tylko minuty do końca patrolu. Przechodzili właśnie obok miejsca, w którym powinny znajdować się drzwi do PŻ, gdy usłyszeli niezidentyfikowane odgłosy. Spojrzeli na siebie, a na ich twarzach zagościł ironiczny uśmieszek. W końcu coś się działo. Dotychczas nikt nie był tak głupi by łamać zasady, gdy oni patrolowali. Z przeczuciem, że dzisiejszy dzień nie skończy się jednak tak nudno otworzyli drzwi do pokoju. Gdy tylko weszli do środka stanęli, jak wryci. Na środku pomieszczenia stało wielkie łoże z baldachimem. Na około łóżka leżało pełno ubrań: stanik, bokserki, spodnie, spódniczka itp. Spojrzeli jeszcze raz na wygodny mebel, z którego dochodziły owe jęki, a to co zobaczyli przerosło ich oczekiwania. Na środku łoża leżała…Żelazna Dziewica.

Od aŁtorki:
Kogo zobaczyli Vipera i Smok?

Jak skończy się owe wydarzenie?    

To w następnym rozdziele

Przepraszam bardzo! To ja tu zadaję takie pytania!
To ja tylko dodam , że kolejna analiza za tydzień!
Mniej, więcej.


wtorek, 19 marca 2013

Bad Girl - Hermione Riddle II


Tak tak, kolejne opóźnienie, żeby tego już dłużej nie powtarzać powiemy, że następna notka ukażę się między niedzielą, a środą. Natomiast teraz zapraszamy do świeżutkiej analizy!
Podczas jazdy w samochodzie panowała miła atmosfera. Wszyscy wesoło rozmawiali, z wyjątkiem Malfoy’a Juniora. On nie pojmował dlaczego jego rodzice i chrzestny są mili i zwracają się z szacunkiem do szlamy Granger. Dla niego co prawda od początku roku przestała być szlamą, a stała się piękną, mądrą i cholernie pociągającą młodą kobietą (Niech żyje Dramione! No super, świat opek nie wytrzymałby bez kolejnej bezsensownej miłości.). Lecz nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Gdyby to wyszło na jaw, wszyscy by się śmiali, że on Draco Malfoy, arystokrata wywodzący się z jednego z najstarszych czysto krwistych rodów czarodziei zakochał się w szlamie (Toż to córka Voldiego, a nie jakaś szlama!) i do tego przyjaciółce Pottera. Rodzice by go chyba zabili. Był zaskoczony, gdy dowiedział się, że jego wujek jest dla niej miły, ale to, że jego rodzice, Ci którzy wpajali mu od małego, że ma gardzić wszystkimi szlamami, mugolami, zdrajcami krwi i tym co jest niegodne jego uwagi, teraz rozmawiają w miły sposób z jedna z najbardziej znanych szlam było kompletnym szokiem. Przez całą drogę starał się pojąć o co chodzi, ale wszystkie rozmyślania poszły na marne. W końcu dojechali na miejsce, do Riddle Manor. Lucjusz wyszedł pierwszy i otworzył drzwi panience Riddle. Ta wyszła na zewnątrz i aż jej dech w piersiach zaparło, gdy zobaczyła swój nowy dom. (W skrócie zaczęła się dusić.)
  
Gdy Miona napatrzyła się już na budynek, weszli do środka. Szli korytarzem mijając różne portrety, którym Hermiona z szacunkiem kiwała głową. (Szpanuje) To był kolejny szok dla Dracona. Są w domu Czarnego Pana, przechodzą obok portretów potomków Salazara Slytherina, a te oddają szacunek szlamie. Nie do pomyślenia. Doszli do drzwi prowadzących do salonu i weszli do środka. Tam na kanapie siedzieli Lord Voldemort z żoną oraz żona Snape’a (Sevi, wziąłeś ślub?) z Serpem. Podeszli do nich, a Granger stanęła naprzeciwko Mrocznych Władców. (A ci po stronie dobra, to Jaśni Władcy?)
-Hermiona.- szepnęła Kathrin Riddle (Ach, te niemieckie korzenie)
-Tak. To ja… mamo.
Po tych słowach wpadły sobie w ramiona i zaczęły płakać. Tom przytulił dwie kobiety swojego życia i zaczął je uspokajać.
Cały Voldi czuły, zakochany, opiekuńczy.
Cóż za pełne patosu wydarzenie.
-Przestań tato. Ja tu przeżywam najwspanialszy dzień mojego życia, a ty mnie uspokajasz.- rzekła śmiejąc się Hermi, poczym przytuliła ojca
Młody Malfoy stał i patrzył w niemym szoku na scenę odbywającą się przed jego oczyma. Ona jest córką Czarnego Pana. Nie jest szlamą. Ale jak? Przecież. To było dla niego za dużo. Padł (Ja też padłam, Draco, nie jesteś sam). Po prostu padł na ziemię, zwracając tym uwagę wszystkich na swą osobę (Wręcz kocham brak przecinków w zdaniach. Czy wy też gdy jesteście w szoku, po prostu padacie na podłogę?) . Hermiona widząc jego minę i jego leżącego na ziemi roześmiała się serdecznie, poczym podeszła do niego, pomogła mu wstać i powiedziała. 
"Jego, jego, niego." Zaśpiewajcie to sobie na melodię "Go go Power Rangers".
-Może zaczniemy wszystko od nowa?- wyciągnęła do niego rękę- Hermiona. Hermiona Riddle.
Prawie jak Bond.
Bond. James Bond.
Patrzył na nią w osłupieniu, poczym uśmiechnął się miło, po raz pierwszy w swoim życiu tak naprawdę miło  (Bo zawsze się krzywił, a Hermiona swą chęcią mordu obudziła w nim człowieka.) , a nie sztucznie i odwzajemnił gest.
-Malfoy. Draco Malfoy. Miło mi cię poznać Hermiono.
-Mi również Draco.
Oboje roześmiali się serdecznie. (Ile razy aŁtorka jeszcze napisze, że ktoś się serdecznie zaśmiał, roześmiał czy jeszcze co innego?!) Cieszyli się, że mogą zacząć wszystko od nowa. Hermi była naprawdę szczęśliwa, bo od początku tego roku jej świat się zawalił. A dlaczego? Bo kochała. Kochała nienawidząc. (To nasza panna Riddle, też była na zabój zakochana w Draco, chociaż w życiu nie zamieniła z nim słowa? Ooo, jakie to romantyczne! Accio papierowa torebka!) A teraz? Teraz będzie miała szansę zbliżyć się do przystojnego blondyna. Nie wiedziała tylko, że podmiot jej rozmyślań myśli o tym samym co ona. Usiedli na swoich miejscach i panna Riddle rozejrzała się po wszystkich zebranych,
-Co tu robi Lily Potter?!- wrzasnęła
Pytanie nr 2:

Też wrzeszczycie na całe pomieszczenie gdy dopiero coś zauważycie?
-Spokojnie Hermiona. No bo widzisz…- zaczął ja uspokajać Severus
-Przecież ona nie żyje od 16 lat!
A tu akuku. 
-No to może ja wytłumaczę.- odezwała się rudowłosa
-Dobrze.- zgodziła się będąca w takim samym szoku jak przed chwilą Malfoy Hermiona
Panienka Riddle udzieliła ci pozwolenia. 
-Po pierwsze. Nie nazywam się Potter, tylko Snape i nigdy nie miałam na nazwisko Potter…
-Jak to?! Przecież Harry, James, Dumbledore i wszyscy.
-Posłuchaj mnie. Ja po ukończeniu szkoły wyszłam za Severusa, a nie tego debila Pottera. Wyjechaliśmy razem na dwa lata, a gdy wróciliśmy Potter był już żonaty. Jego żona była niebywale podobna do mnie i w ten sposób wmówił wszystkim, że ona to Lily Evans. Nie mógł się pogodzić z tym, że Severus go pokonał. Nie mógł się pogodzić z tym, że to Seva kocham, a nie jego.
W "Modzie na Sukces" była podobna akcja ze śmiercią Taylor.
-Czyli od zawsze jesteś po stronie ojca?
-Tak.
-Skoro nie jesteś żoną Pottera tylko Severusa, a on jest moim chrzestnym to znaczy, że ty jesteś chrzestną?
-Nie, chyba że stałaś z dzieciakiem przy ołtarzu na chrzcie.
-Co za spostrzegawczość.- wtrącił się Dracon
-Malfoy.- warknęła Miona
-Przepraszam. CO! Oni są twoimi chrzestnymi?!
-I kto tu jest spostrzegawczy?- zaironizowała Hermi
Wszyscy zaczęli się śmiać z Malfoy’a. Po chwili i on sam do nich dołączył.
-Tak Hermiono, jestem twoją chrzestną.- rzekła w końcu Lily
-Ale fajnie.
Miona przytuliła ją serdecznie.
(Fenikso serdecznie zwymiotowała do papierowej torebki , którą podała jej Meo.)
-Skoro znasz już moją żonę, to czas żebyś poznała i syna. To jest- wskazał na chłopaka siedzącego obok Lily
-Serpens Snape. Miło cię poznać.- rzekł tamten
-Hermiona Riddle. Mi również miło.
A mi nie i co mi zrobisz?
Serp był wysokim młodzieńcem o czarnych, jak smoła włosach, podobnie jak jego ojciec i oczach kolory avady. W tych oczach była jakaś taka głębia. (Przyznać mi się, kto dał do jego oczu jakąś taką głębię?) Chłopak był mieszanką rodziców i trzeba to przyznać był cholernie przystojny. Osąd Hermiony przerwał Draco.
-Kiedy przyjedzie Jessica Alba?
-Kim jest Jessica?- spytała zaciekawiona Hermiona
-Jess to…
-Jestem siostrą tego oto tu blondasa- odezwał się głos od strony drzwi
Stanęła w nich piękna dziewczyna o długich blond włosach i niebieskich oczach, przypominających, tak jak u Dracona głębię oceanu. Widać, że to córka Narcyzy, odziedziczyła po niej urodę. Jessica przywitała się z wszystkimi poczym przedstawiła się Mionie. 20 minut później cała czwórka siedziała w pokoju Hermiony. odbywał się tam wieczorek zapoznawczy. By lepiej się poznać (Hermiona nie znała nikogo poza Malfoy’em, a jego i też nie za dobrze, raczej wogóle) każdy miał coś o sobie powiedzieć. Okazało się, że Serpens jaki Jessica dla bezpieczeństwo nie chodzili do Hogwartu tylko do Dumstrungu (AŁtorka wprowadza nam nową szkołę!) i Beauxbatons. Oboje tez są w wieku Hermiony i Draco i przenoszą się na siódmy rok do Hogwartu. Rozmawiali przeszło 5 godzin i wyszło, że wszyscy rozeszli się do siebie grubo po północy. Gdy trójka nowych przyjaciół, tak przyjaciół. Hermiona czuła, że zostaną przyjaciółmi i to lepszymi niż jej poprzedni. Tak więc gdy wyszli panna Riddle postanowił się jeszcze rozejrzeć po swoim pokoju, a raczej apartamencie.
Gdy trójka nowych przyjaciół. Hermiona czuła, że zostaną przyjaciółmi. Tak więc gdy wyszli, postanowiła się rozejrzeć. 
Wspaniała konstrukcja wypowiedzi.
 salon
 
sypialnia
  
łazienka
 
 garderoba
   
Po obejrzeniu całego lokum Hermiona zmęczona rewelacjami dzisiejszego dnia położyła się spać.     
Po co opisywać pomieszczenia skoro można wkleić zdjęcia?

Od aŁtorki:
 *************                                    ******************
Dzięki za wszystkie komentarze. Ciesze się, że moja historia Hermiony wam się podoba. Mam nadzieję, że będziecie dalej ją chętnie czytać i komentować. Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom:)
A my nie dostałyśmy naszych 10 komci :'(

Od kiedy przybyła do Riddle Manor minęły już dwa tygodnie (Tylko kto? Jessica? Narcyza? Może Lily?). Przez ten czas przekonała się, że Jess, Draco i Serp są o niebo lepszymi przyjaciółmi niż Potter i Weasley’owie. Choć przebywali ze sobą zaledwie dwa tygodnie to znali się już na wylot. Często spędzali czas nad basenem, pływali, opalali się, jeździli konno i grali w Quidditcha. Przez ten czas nowi przyjaciele przekonali Hermionę do latania na miotle. Okazało się, ze ma do tego prawdziwy talent. Jest świetną ścigającą. W Quidditcha grali całą dziesiątką. Hermiona, Jessica, Draco, Serpens i Severus na Kathrin, Lily, Narcyzę, Toma i Lucjusza. Podczas tych rozgrywek młodzież podciągnęła swoje umiejętności (To zapewne były mecze na najwyższym poziomie). Teraz śmiało można powiedzieć, że Grzmotter w porównaniu do Smoka to mały pikuś. Po jednym z takich meczów chłopcy nadali dziewczyną przezwiska i w ten oto sposób Hermiona to Czarna (ze względu na jej charakterek i bardzo sporą teorię i praktykę w zakresie czarnej magii (Czy "Czarna", nie powinna być czarna w jakiś sposób? Nie? Fenikso, od dziś jestem Czarna.) i Vipera, Jess to Kira, Draco – Smok i Serp – Wąż.
O prawdziwym pochodzeniu Hermiony jak na razie wiedzieli tylko jej rodzice, Snape’owie, Malfoy’owie i jej przyjaciele, lecz to się miało niedługo zmienić. Ojciec zapowiedział na 20 lipca –urodziny Miony- bal, na którym przedstawi wszystkim śmierciożercom swoją córkę (Best party ever!). Na pięć dni przed tym wielkim wydarzeniem Tom wezwał do siebie córkę i żonę. Gdy już w trójkę byli w gabinecie podszedł do dwóch kobiet i wraz z nimi teleportował się. Wylądowali na jakiejś ulicy, która okazało się Stand Force, a dokładniej Stand Force 24, poprzednie miejsce zamieszkania Czarnej.
-Co tu robimy tato?- spytała obojętnie Miona, choć w jej oczach widniał smutek, żal i wielka nienawiść do tego miejsca
-Pamiętasz, jak mówiłaś mi, że ci mugole się nad tobą znęcali?
-Tak. Trudno tego nie pamiętać.- warknęła
-Tak więc pomyślałem sobie, że chciałabyś się zemścić.
W oczach panny Riddle pojawił się szalony błysk, a na usta wypełzł obłędny uśmiech.
-Mogę? Naprawdę mogę? A nie wykryje mnie Ministerstwo? W domu to normalka, w końcu są na niego na niego rzucone specjalne zaklęcia obronne, więc mogłam sobie torturować i zabijać mugoli i zdrajców, ale tutaj?
-Spokojnie. Nie wykryją cię, bo użyjesz mojej różdżki.- wtrąciła matka
-Super!
Ruszyli w stronę domu. Przodem szła Hermiona. Podeszła do drzwi i nacisnęła dzwonek. Rozległy się odgłosy zbliżających się kroków. Słychać było szczęk zamka i drzwi otworzyły się. Stanął w nich Jonatan Granger.
-Co ty tu robisz ty suko?! Kiedy to się do domu wraca?! Gdzie się szlajałaś?! Odpowiadaj! Ilu facetom dałaś się przelecieć dziwko?! PLASK!!!
Na twarzy Vipery wyraźnie odznaczało się czerwone miejsce po uderzeniu. Nagle Jonatan dostrzegł rodziców Miony.
-To państwo ją znaleźli? Bardzo dziękuję. Już ja nauczę tę dziwkę jak należy się prowadzić.
Tom wyraźnie się zdenerwował. Zdenerwował? To za mało powiedziane. On był po prostu wściekły. Aż dziw, że różdżka nie poszła w ruch, a wraz z nią Avada.
-Słuchaj tu sukinsynie. Jeszcze raz tkniesz lub powiesz coś obraźliwego o mojej córce to pożałujesz! Zrozumiano?!- warknął Voldemort
-Co?! Wy jesteście jej rodzicami?!
Nie otrzymał odpowiedzi tylko poleciał do tyłu na skutek zaklęcia rzuconego przez Hermionę. Cała trójka weszła do mieszkania. Weszli do salonu, gdzie wylądował pan Granger. Po chwili do pomieszczenia wpadła Jane.
-Witaj matko.- rzekła ironicznie Czarna
-Ty…
Pani Granger nie zdążyła dokończyć, bo rozległ się je wrzask. Wiła się i krzyczała z bólu pod klątwą Cruciatus. Panna Riddle trzymała ją Crucio przez pięć minut, a następnie wzięla się za swego parszywego „ojca”. Sectum sempra, Crucio, Furnuculus, zaklęcia czarno magiczne latały po całym pomieszczeniu. Uderzały raz w kobietę, a raz w mężczyznę.
Trochę nie rozumiem tego fragmentu O.o.
-I jak się czujesz Jonatanie?- spytała z wyższością Hermiona –Pamiętasz, jak obiecywałam ci zemstę? Tak pamiętasz. Widzę to w twoich oczach pełnych strachu, lęku i bólu. Ja cierpiałam przez ciebie, a teraz ty będziesz cierpiał patrząc, jak umiera najbliższa ci osoba.
Granger szybko przeniósł wzrok na swoją żonę. Hermiona pomału zrobiła to samo. Jedno zaklęcie i pozbawiła ją nogi. Po pokoju rozległ się krzyk kobiety. Pan domu patrzył na to i nie mógł nic zrobić. Przed oczyma przeleciały mu wszystkie wspólne chwile z żoną. Kolejne zaklęcie i kolejny wrzask. Jonatan nie mógł już na to patrzeć. Zamknął oczy, lecz po chwili ktoś brutalnie je mu otworzył. Zobaczył swoją żonę całą we krwi, bez ręki i nogi. Spojrzał na swoją „córkę” i nie zobaczył w niej człowieka, lecz to co sam stworzył przez swoje czyny wobec niej. Przed nim stał potężna czarownica, która nienawidzi i gardzi takimi jak on, mugolami. Teraz żałował, ale było już za późno. Nie wiedział ile czasu już był sam torturowany i ile jego żona. W końcu zielone światło poleciało w stronę Jane i padła na ziemię bez tchnienia życia. Ten widok był dla niego gorszy niż własna śmierć. Nie musiał długo na to czekać, już po chwili po chwili leżał koło kobiety, ugodzony tym samym śmiercionośnym zaklęciem co ona. Hermiona zadowolona z siebie odwróciła się w stronę rodziców.
-Możemy już wracać?- spytała Kathrin
-Zaraz mamo. Jeszcze tylko jedna rzecz. – odparła Vipera
Wyszli na zewnątrz, a Hermiona skierowała różdżkę ku górze i wypowiedziała inkantację.
-Masmorde.
Na niebie pojawiła się trupia czaszka z wychodzącym z jej paszczy wężem. Państwo Riddle wraz z córką deportowali się do swojej posiadłości.

Dwie godziny później, Grimmauld Place 12, zebranie Zakonu Feniksa

Musiałam zmienić ten kolor, tutaj to ja używam pogrubionego czarnego!

Przy stole siedzieli Albus Dumbledore, Minerva McGonagall, Remeus Lupin, Nimfodora Tonka, Severus Snape, Kingsley Shacklebolt, Artur, Molly, Charlie, Bill, Fred, George, Ron i Ginny Weasley’owie oraz Harry Potter. Nie zapominajmy o tym, że w powietrzu latała wesoło bzykająca mucha, a 2 motyle, które wpadły przez otwarte okno rozpoczęły swoje tańce ku uciesze wszystkich zebranych.  W pomieszczeniu panowała grobowa cisza, ponieważ mucha skończyła swoje zabawy. Półgodziny temu dowiedzieli się o ataku śmierciożerców na dom ich przyjaciółki i uczennicy, Hermiony Granger. Rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, lecz nikt się nie ruszył ze swojego miejsca. Po chwili do kuchni wszedł Alastor Moody (TEN AUROR?). Zasiadł na pustym miejscu i wpatrywał się tępo w szafkę na naczynia. Nie wiedział co ma im powiedzieć, jak to przekazać? W końcu przemówił.
-Nie żyją. Jonatan i Jane Granger nie żyją.
Molly zatkała sobie usta dłonią i zaczęła płakać, podobnie Minerva i Tonks. To był dla wszystkich szok, nie wiedzieli co powiedzieć.
-Co z Hermioną?! Co z naszą przyjaciółką?!- wrzasnął Ron podrywając się z miejsca
Wszystkie twarze skierowały się na Szalonookiego.
-Nie było jej ciała. Albo zdążyła uciec, albo…
-Albo co?!- krzyknął tym razem Harry
-Albo zabrali ją ze sobą i będą torturować do póki nie powie im wszystkiego co wie.- dokończył Moody
Na te słowa młoda Weasley’ówna zemdlała, a kobiety zaniosły się jeszcze większym płaczem. Nieproszeni goście poczuli powagę sytuacji i zaprzestali swoich swawol. Wszyscy byli załamani, a najbardziej przyjaciele panny Granger- Potter i Weasley. Co śmierciożercy mogą zrobić z najlepszą uczennicą Hogwartu od stuleci. W pewnym momencie Ron nie wytrzymał i wybiegł z płaczem krzycząc: Nie tylko, nie ona! Nie zdążyłem jej powiedzieć, że ją kocham!. Snape patrząc na to wszystko śmiał się w duchu do rozpuchu, lecz na zewnątrz zachował kamienną twarz.
-Severusie.
-Tak Albusie?
-Proszę sprawdź czy śmierciożercy złapali pannę Granger. Może jest jeszcze jakaś nadzieja.
-Dobrze dyrektorze.
Naczelny Postrach Hogwartu wyszedł z kuchni powiewając za sobą swoją czarną szatą, wypraną w Perwollu.

Sevi opisuje co się dzieło w Zakonie.

Życie toczyło się swoim biegiem, a dzień balu zbliżał się niemiłosiernie. Hermiona była bliska załamania nerwowego. Ona nie miała się w co ubrać, a to była najgorsza rzecz, która mogła ją w tej chwili spotkać (Co tam głód, choroba czy śmierć! Ona nie ma się w co ubrać!).  Wraz z Jess chodziły po różnych magicznych butikach w poszukiwaniu sukien, lecz ich plany spełzły na panewce. Wychodziły właśnie z ostatniego ze sklepów.
-Matko, Vi ( zdrobnienie od Vipera), bal już jutro, a my nie mamy się w co ubrać.
-Wiem Kira, wiem. Zostało nam tylko jedno wyjście.- westchnęła
-Nie mów, że ma to na myśli.- rzekła z przerażeniem Jess
-Tak, mam to na myśli. Jedyny nasz ratunek w sklepach mugolskich.
Na ich twarzach widać było wyraźną niechęć. Lecz dla dobra sprawy były gotowe się poświęcić i spędzić te kilka godzin w towarzystwie mugoli. Przed 15.00 teleportowały się do Paryża i zaczęły zwiedzać sklepy. Do domu wróciły po 22.00. były bardzo zmęczone, ale i zadowolone z siebie. Zakupy się udały. Ledwo co weszły na górę. Będąc już w pokoju Hermiony jedyne co zdążyły zrobić to odłożyć torby na fotel i padły na łóżko. Obudziły się następnego dnia koło 12.
-Herm. Która godzina?
Miona podniosła się na łokciach i spojrzała na zegar. Po chwili po całym dworze rozległ się wrzask panny Riddle.
-Aaaaaaa! To już 12! Nie zdążymy! Ruchy Jess! Ruchy!
Panna Malfoy poderwała się z łóżka, jak oparzona, a po zamku rozległ się drugi wrzask.
-Cooooooo?! Matko boska! Zostało nam tylko 6 h!
I zaczęło się, kąpiel, czesanie, malowanie, ubieranie itp. zaczęły od godzinnej relaksacyjnej kąpieli, potem pomalowały paznokcie, przygotowały stroje i wysuszyły włosy. 
Ach, te powtórzenia.
Ubrały się, zrobiły sobie makijaż, Hermi Jess i na odwrót. Podobnie było z fryzurą. Hermiona miała na sobie czarną sukienkę po kolana z postrzępionym dołem i dużym dekoltem (najważniejszy detal), wiązaną z tyłu. Do tego czarne szpilki i brylantowa biżuteria. Jessica miała taką samą sukienkę, tyle że czerwoną. Do tego czerwone szpilki i elegancka biżuteria. Po całej akcji Vipera spojrzała na zegarek.
-Zawsze wiedziałam, że na bal należy się spóźnić z wyczuciem.- rzekła do przyjaciółki
-Co masz na myśli?
-Impreza trwa od 30 minut.
Myć się i pindrzyć PONAD SZEŚĆ GODZIN?
-No to chodźmy ją rozkręcić.
Wyszły z pokoju i skierowały się na dół. Schody, po których schodziły prowadziły od razu do sali balowej, więc kiedy zeszły zapanowała cisza. Wszystkie pary oczu skierowały się na nie. W tej chwili były dwoma aniołami stepującymi na ziemię (Chyba upadłymi, zważając na dobór kolorów). Kira ruszyła w stronę brata i przyjaciela( na razieJ )zostawiając Hermionę samą. Lecz owa samotność nie trwała długo, bo po chwili podszedł do niej ojciec. Wziął ją pod rękę i zaprowadził na środek sali. Z każdej strony słychać było szepty typu: Co tu robi ta szlama? Vipera nic sobie z tego nie robiąc szła dalej z ojcem. Weszli na podest znajdujący się na środku sali i po pomieszczeniu rozległ się głos Voldemorta.
-Drodzy śmierciożercy. Zebraliśmy się te, jak już zapewne wszyscy wiedzą, z powodu odnalezienia mojej córki. Ta oto dama- wskazał ręką na Hermionę –kiedyś nazywała się Hermiona Granger, lecz każdy kto tak myślał był w wielkim błędzie, ponieważ ona tak naprawdę nazywa się Hermiona Riddle i jest moją zaginioną córką.
Na sali zapadła cisza. Nie było słychać nawet najmniejszego szmeru. Wszyscy patrzyli na Vi z oczyma wielkości spodka od filiżanki.
-Oczekuję, a raczej nakazuję wam traktować ją tak samo, jak mnie. A teraz bawmy się. Wszyscy zaczęli się bawić, ale co rusz ktoś spoglądał na nową Czarną Panią. Kiedy Tom ją opuścił każdy zaczął do niej podchodzić by się przedstawić i zagadać. Te rozmowy trwały tak z dwie godziny. Na końcu podeszła Bellatrix.
-No i co ja mam teraz o tobie sądzić?- spytała Czarną
-Witaj Bello. Może by tak zacząć od nowa i puścić w niepamięć to co było kiedyś?
-Można tak zrobić. Ale skąd mam mieć pewność, że nie jesteś szpiegiem Starego Piernika?
-Na pewno nie jestem po jego stronie. Ojciec powiedział mi co Drops zrobił naszej rodzinie. Jak mam ci udowodnić, że jestem z wami?
Lestrange przyglądała się przez chwilę w ciszy Hermionie poczym przemówiła.
-Chcesz mi udowodnić, że jesteś z nami, tak? A więc chodź za mną.
Vipera poszła jeszcze na chwilę do ojca i powiedziała mu, że musi na chwilę wyjść z Bellą. Następnie ruszyła za starszą czarownicą. Wyszły poza teren Riddle Manor i deportowały się. Po chwili znalazły się przed Lestrange Manor. Miona ruszyła wolnym krokiem za Bellatrix. Ta zaprowadziła ją do lochów i zatrzymała się przed drewnianymi drzwiami.
-No to co mam zrobić?- spytała Hermi
-Za tymi drzwiami jest pewna osoba, którą masz potorturować, a następnie zabić.
-Ha. Nic prostszego.
W oczach Hermiony pojawiły się ogniki, które pojawiały się tam zawsze, gdy robiła coś co lubi. Bella zauważyła je i to już w jakimś stopniu do niej przemówiło. Drzwi otworzyły się i obie kobiety weszły do środka. Tam na środku leżał były nauczyciel obrony przed czarną magią, przyjaciel Harry’ego Pottera, członek ZF, ostatni Huncwot( z tych dobrych )i wilkołak, Remus Lupin. Gdy więzień zauważył Hermionę poderwał się z miejsca i rzucił się na nią.
-Matko, Hermiona nic ci nie jest! Nawet nie wiesz, jak my się o ciebie martwiliśmy.- zaczął do niej krzyczeć za szczęścia, że ją widzi całą i zdrową
-Tak, wiem. Sev mówił mi, że biedny Pottuś chciał się rzucić na mojego ojca z gołymi rękoma.
-Słucham?
-Oj, biedny mieszaniec nic nie wie.- ironizowała
-Hermiona, co oni ci zrobili?- spytał przerażony jej zachowaniem
-Oni wyjawili mi tylko prawdę.
-Co? Jaką prawdę? Nic nie rozumiem.
-Widzisz Lupin. Nie ma już… Nie, nigdy nie było Hermiony Granger. Jest tylko Hermiona Riddle, córka Czarnego Pana.
-CO?!
-To co słyszysz.- odparła lekceważąco
-Ale twoi rodzice, państwo Granger…
-Ci mugole? Nawet nie wiesz, jak dobrze było ich własnoręcznie zabić.
Remus zaniemówił. Był w tak wielkim szoku, że nie był w stanie nic powiedzieć.
-To ty zabiłaś Grangerów?- spytała zdziwiona Lestrange
-Tak. Teleportowaliśmy się tam z mamą i tatą i pozbyłam się zbędnego bagażu.
-No, no. Jestem pod wrażenie. Ale i tak chce żebyś go potorturowała.
-Z największą przyjemnością.
No i zaczęło się. Wilkołak co chwilę dostawał jakimś zaklęciem torturującym, a co drugie z nich było Crucio. Bawiły się tak przez godzinę. Lupin ledwo co żył.
-To się robi już nudne i trzeba wracać na bal.- stwierdziła panna Riddle
-Tak. Kończmy to.
Miona spojrzała po raz ostatni na zmasakrowane ciało i wypowiedziała dwa zabójcze słowa.
-Avada Kedavra
-Jestem zadowolona panienko Riddle. Teraz wiem, że jesteś z nami.
-Cieszę się Bello. Tortury z tobą to czysta przyjemność.
Teleportowały się do Riddle Manor i wróciły na bal. Przez kolejne dwie godziny Hermiona tańczyła z każdym mężczyzną na sali, z wyjątkiem pewnego przystojnego, blondwłosego młodzieńca. Nie mogła go nigdzie zobaczyć, aż do czasu. Gdy go w końcu zauważyła tańczył z jakąś szatynką, a na koniec pocałował ją w policzek. Tego było dla Vipery za dużo. Myślała, ze przez ten czas zbliżyli się do siebie, a on tu takie coś robi. Szybko wyszła na taras by nikt nie zauważył jej łez. Długo stała na dworze starając się uspokoić i prawie jej się to udało, gdy usłyszała za sobą głos Smoka.
-Vi, co ty tu robisz> szukam cię od 30 minut.
Odwróciła się do niego, a na twarzy wymusiła uśmiech.
-Sorry Smoku, zamyśliłam się. Co chciałeś?
-No…bo…ja…- zaczął się jąkać
-No wyduś to z siebie. Nie będę tu czekać całą wieczność.- warknęła podenerwowana
-Jakpowiedziećdziewczynie,żejąkochasz?Aletaknapoważnie.- wyrzucił na jednym wydechu
-Co? Możesz powtórzyć?
To był szok. Draco Malfoy, casanova Hogwartu, największy kobieciarz, jakiego zna pyta się jej, jak ma powiedzieć kobiecie, że ją kocha.
-Jak powiedzieć dziewczynie, że ją kochasz? Ale tak na poważnie.- powtórzył już powoli, gdy Hermiona nadal toczyła bój w swoich myślach

Czysty absurd. Ale z drugiej strony widać, że naprawdę kocha tę dziewczynę. To pewnie ta szatynka- pomyślała Miona- Ja mu pokaże. Zagramy sobie na jego dumie. Nigdy nie zrobisz tego co ci powiem Malfoy.

-Powinieneś paść przed nią na kolana. Wyznać jej miłość w jakiś liryczny, romantyczny sposób i dać różę.

-Ale ja wiem Draco, ze ty tego nie zrobisz. To zbyt bardzo bije w twoją dumę.- dodała po chwili

Chciała już odejść, gdy zatrzymała ją dłoń na jej nadgarstku. Obróciła się. On popatrzył jej przez chwilę w oczy poczym padł przed nią na kolana, wyczarował piękną, czerwoną różę i przemówił.

-Chcę być łagodnym wiatrem,
który pieści Twoją skórę czułym dotykiem.
Chce być wodą którą pijesz!
Napełniać Twoje ciało życiem.
Chce być ciepłem letnim deszczem, wiosenną burzą…
Chce być niekończącą się radością,
przepełniającą Cię każdego dnia.
Chce być zmierzchem, który dotykiem napełnia Twój umysł snem.
Chce być mężczyzną, o którym co rano mówisz… TY $%&$# ODDAWAJ MOJĄ KOŁDRĘ!

Tak bardzo chcę być z Tobą,
czuć Twego serca bicie.
Za każdą taką chwilkę
oddam całe swe życie.
Zakochałem się w Tobie
i dalej w błoto brnę.
Czy wiesz co ja robię?
Kocham Cię i drżę.
Sierp księżyca na niebie,
kochaj dziewczyno to serc,
które kocha Ciebie.


Zaniemówiła, nie wiedziała co powiedzieć.
-Draco…
-Kocham cię Miona. Kocham cię od początku szóstej klasy. Nie wiem co mam z tym zrobić. Chcę byś odwzajemniała moje uczucie. Chcę być pewny siebie, jak zawsze, ale nie mogę. Boję się, boję.
Zapadła głucha cisza. Do Hermiony dopiero teraz dotarły wszystkie słowa, które Draco wypowiedział. On mnie kocha, huczało jej w głowie.
-Draco ja też kocham pewnego mężczyznę.
Przez twarz Smoka przeszedł cień zawodu.
-Rozumiem.- odparł ironicznie i chciał odejść
-On nazywa się Draco Malfoy.- dodała, gdy trochę odszedł
-Ale ja mam na imię Dracon...
Stanął. Obrócił się i podbiegł do niej. Chwycił ją za ramiona i przycisnął do siebie.
-Kochasz mnie?
-Tak Smoku, kocham. Kocham się w tobie od początku szóstej klasy.
Zarówno w jego, jak i jej oczach widać było szczęście. Nachylił się nad nią i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, tak jakby się bał, że go odepchnie.  Gdy tego nie zrobiła pogłębił go. Całowali się tak nie zważając na otoczenie. A tuż obok za filarem stali Serp, Jess, Severus i Voldemort.
-No panowie.- Kira zwróciła się do dwójki dorosłych i wyciągnęła w ich kierunku rękę
-Tak, jak mówiliśmy. Od dziś są parą.- dodał Wąż
-No cóż zakład to zakład, prawda Severusie? Właśnie straciliśmy po sto galeonów.
Snape, jak i Riddle sięgnęli do kieszeni, wciągnęli odliczone sumy i dali je obojgu młodym ludziom, którzy cieszyli się, jak małe dzieci z zarobionych pieniędzy.

W następnej analizie, nowe wyznania, jeszcze więcej papierowych torebek i dużo  rzeczy z aŁtorkowej wyobraźni!

sobota, 9 marca 2013

Bad girl - Hermione Riddle I

W tym tygodniu pominęłyśmy notkę, z powodu naszego lenistwa baaaardzo ciężkiego tygodnia. Przepraszamy, przepraszamy i jeszcze raz PRZEPRASZAMY.

Dzisiaj analiza opka, do którego linka dostałyśmy od naszej czytelniczki w komentarzach. Bez zbędnych wstępów, enjoy!

Na terenie całej posiadłości trwała zaciekła walka między członkami Zakonu Feniksa, a śmierciożercami. (Na terenie całej posiadłości, czyli gdzie?) Niestety ci drudzy przegrywali, ponieważ nie byli przygotowani na atak i była ich tylko garstka (Już wiemy kogo faworyzuje aŁtorka.).  W czasie, gdy na dworze latały różne zaklęcia i klątwy, trójka czarodziejów stała w pokoju nad dziecięcym łóżeczkiem. W nim to właśnie spało małe niemowlę, nieświadome zagrożenia, które na nie czyha. Piękna kobieta o kasztanowych włosach wtulała się w ramię męża i płakała.
-Boję się Tom. Boję się, że ją nam zabiorą i zabiją. (Tom Riddle?)
-Spokojnie Kate. Nie pozwolę, by stała się jej krzywda.
Owa dwójka czarodziei spojrzała jeszcze raz na śpiące dziecko, poczym zwrócili się do czarownicy stojącej obok.
-Jane, musisz ją  stąd niespostrzeżenie wynieść. Musisz ją uratować i zaopiekować się nią. Nikt nie może się dowiedzieć, że nasza córka przeżyła tą walkę. A przynajmniej do puki nie podrośnie.- rzekła pani domu
Skoro jak napisała aŁtorka wygrywa Zakon Feniksa, to czego lęka się ta rodzina?
Może Zakonu?
-Kate, Tom jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi i traktuję was jak rodzinę. Szybciej zginę niż pozwolę ją skrzywdzić.- odparła z powagą i pewnością Jane
Wielkie im będzie pocieszenie jeśli zginiesz, wtedy nie będzie kto miał wychować tego brzdąca i ono też umrze.
-Dziękujemy Ci.
Tom przytulił swoją przyjaciółkę w geście wdzięczności. Po chwili podeszli jeszcze raz do łóżeczka. Kate ucałowała córeczkę na pożegnanie, Marvolo uczynił to samo, a potem podał ją Jane.
Voldi! Znowu ty! Na siłę ci wszędzie wciskają dzieciaki do opieki.
-Trzymaj się i zadbaj o jej bezpieczeństwo.- rzekła raz jeszcze Kathrin
Kobieta z dzieckiem uśmiechnęła się do przyjaciół i szybko wyszła ukrytym przejściem. Małżeństwo skierowało się do dużego łoża, na którym leżało jakieś dziecko, które miało zginać zamiast ich córki. Po chwili do pokoju wpadli: Albus Dumbledore, Alastor Moody i James Potter. (Potter, przecież ty nie żyjesz!) Riddle ściągnął uwagę pierwszej dwójki na siebie. Gdy oni walczyli Potter zdołał oddzielić matkę od córki i już w następnej minucie śmiercionośne zaklęcie pozbawiło dziewczynkę życia. (James robisz armię trupów?) Po pokoju rozległ się krzyk bólu matki, która właśnie straciła dziecko. Tom, gdy tylko zauważył co się dzieje podbiegł do żony i w ostatniej chwili teleportowali się, unikając trzech zielonych promieni. (Cóż za akcja!) Dobry obserwator zauważyłby, że na ich twarzach nie gościł smutek, lecz radość, a to dlatego, że ich plan powiódł się i Dumbledore i cała reszta jest święcie przekonana, że zabili córkę Lorda Voldemorta.
A tu akuku! 
Bumtarabum. Niech zgadnę ta córka to Hermiona?

Kilka minut wcześniej

Jane udało się wyjść z budynku niespostrzeżenie, lecz gdy tylko weszła do ogrodu jakieś zaklęcie ją trafiło.  (A jednak padłaś chroniąc dziecko.) Upadła na ziemię. Po chwili się podniosła, a na jej twarzy gościło przerażenie. Wiedziała już, że nie jest wstanie wypełnić do końca przysięgi złożonej przyjaciołom. Nie zaopiekuje się ich córką, bo dostała klątwą, która sprawi, że za dwie godziny umrze. (Jaka dokładna klątwa. Nic tylko stać nad nią z zegarkiem w ręku.) Puściła się więc biegiem do lasu, ponieważ nie jest tak potężna jak Tom i nie może się teleportować z terenu posiadłości musi wyjść poza nią. Wyjście z lasu zajęło jej godzinę. (Została jej godzina życia.) Gdy tylko to zrobiła w powietrzu rozległ się charakterystyczny trzask towarzyszący teleportacji. Pojawiła się na jakiejś ulicy. Podeszła do drzwi pierwszego domu, położyła dziecko na wycieraczce, rzuciła zaklęcie zmieniające charakter i wygląd (Po co zmieniać charakter, bodajże rocznego, dziecka? ), zadzwoniła (Gdzie? Czym? Jak?) i szybko teleportowała się w miejsce, gdzie będzie mogła spokojnie umrzeć. (No czadowo po prostu. Na jej miejscu udałabym się do jakiegoś grobu. Ile pieniędzy zaoszczędziłaby jej rodzina/państwo/ministerstwo magii czy co tam jeszcze!Była zadowolona i spokojna, ponieważ uratowała córkę przyjaciół i oddała ją na wychowanie w ręce czarodziei, którzy się nią zaopiekują. Nie wiedziała jednak jak bardzo się myli i że wygląd nie do końca się zmieni. Po tym jak zniknęła, drzwi otworzyły się i stanęła w nich kobieta. Gdy tylko zauważyła dziecko wzięła je na ręce i weszła do środka. Po rozmowie z mężem postanowili wychować dziecko jak swoje, ponieważ sami nie mogli mieć dzieci. Państwo Granger nie wiedzieli jednak, że od owej dziewczynki i od tego po jakiej stronie stanie, zależeć będzie życie całego świata mugoli, jak i czarodziei. Nie wiedzieli, że przez nią cały ich świat ulegnie zagładzie i że zginą z jej ręki.  
AŁtorka wszystko nam właśnie zdradziła. Teraz to nie będzie zabawy.
Widzę że, aŁtorka postanowiła trzymać czytelnika w napięciu do samego końca.

Pewna brązowo włosa Gryfonka siedziała na parapecie w swojej sypialni z kakaŁkiem w ręku i rozmyślała nad swoim losem. (Jak to nastolatki.) Godzinę temu dowiedziała się, że całe jej dotychczasowe życie było jednym, wielkim kłamstwem, że nie jest szlamą, że nie jest córką tych wrednych mugoli. (Cała Hermiona, WREDNE MUGOLE! Tych wrednych mugoli, którzy zajęli się podrzutkiem zamiast zadzwonić po policję i nie interesować się.) Tak, wrednych mugoli. Trzeba zaznaczyć tu, że jej życie nie było takie piękne jak wszystkim się wydawało. Hermiona nie miała łatwego życia. Od kiedy jej „rodzice” dowiedzieli się, że jest czarownicą, zaczęli nią pomiatać, bić, wykorzystywać do każdych prac, była traktowana gorzej niż skrzat domowy. (To marnie, już wiemy czemu ich zabije.) Skrywała w sobie to, że nienawidzi mugoli, bo wszyscy jej znajomi bronili ich, a teraz? Teraz wreszcie może się zemścić i nie musi udawać, że kocha Grangerów. A wszystko to za sprawą jednego wspaniałego wydarzenia z przed dwóch godzin.
Bądź co bądź sama ma na nazwisko Granger.
Zginęli? Zabiła ich? Dowiedziała się, że jest córką Voldiego?

Wspomnienie

Szóstoroczna Gryfonka szła właśnie na szlaban do Severusa Snape’a, Naczelnego Postrachu Hogwartu. Przez całą drogę zastanawiała się za co dostała ten szlaban, przecież nic złego nie zrobiła. Przeanalizowała całe zajęcia i nic. Na rozmyślaniu zeszła jej cała droga do gabinetu Mistrza Eliksirów. Stanęła przed drzwiami i zapukała. Po usłyszenie „wejść”, weszła do środka.
Jestem w szoku.
-Dobry wieczór panie profesorze.
-Brawo Granger, nie spóźniłaś się. A teraz chodź za mną. Zaprowadzę cię do sali, którą masz wyczyścić.
Po tej krótkiej wymianie zdań (Powiedziałabym, że bardzo krótkiej.) Snape wyszedł z gabinetu, a młoda Gryfonka ruszyła za nim. Szli już tak 15 minut jakimś zapomnianym korytarzem. Nagle Nietoperz zatrzymał się, otworzył drzwi i wszedł do środka. Panna Granger strasznie się bała. W końcu jest tu z najbardziej znienawidzonym nauczycielem, w dodatku śmierciożercą w kompletnie nieznanej jej części zamku. Po chwili przełamała się jednak i weszła do środka.
Sevi, jak mozesz być jednym z najbardziej znienawidzonych nauczycieli, śmierciożercą, w kompletnie nieznanej przez Hermionę części zamku?
-Tu masz miotłę, wodę i szmatę. Przyjdę po ciebie o 24. jak wrócę sala ma lśnić.- rzekł Snape z swoim wrednym uśmieszkiem na ustach
Już się bałam , że to zboczeniec i się na nią rzuci!
Gdy tylko wyszedł zabrała się do roboty. Po paru minutach drzwi otworzyły się i do środka weszła jakaś zakapturzona postać. Hermiona sięgała już po różdżkę, gdy nagle przypomniała sobie, że Snape ją jej zabrał. No to pięknie. Postać zaczęła się do niej zbliżać, a ona nie mogła się ruszyć. Ze strachu nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Gdy zakapturzony osobnik stał już centralnie przed nią, podniósł ręce i zsunął kaptur. Oczom Hermiony ukazał się Tom Marvolo Riddle. (W skrócie Voldemort!)
-Witaj Hermiono.- rzekł
-Joł padre. Bierzesz mnie do domu? Ten twój sługus kazał mi sprzątać za karę. Weź walnij w niego crucio albo coś.
-Aa! Voldemort! Co ty tu robisz?! Nie wydam ci Harry’ego!
Umarłam. Hahahahaha.
-Po co mi Potter, skoro mam ciebie. Moją córkę.- odparł z uśmiechem
Herma daj mu w twarz! Zacznij wrzeszczeć! Uciekaj! 
-Co?! Kłamiesz! Ja nie jestem twoją córką!
Zamknij się i zacznij uciekać!
-Ależ jesteś i zaraz ci to udowodnię.

Hahahhahahahahahahahhahahahahahahhahaaha. Wyobraźcie sobie tę sytuację na swoim przykładzie. Przychodzi do was Osama bin Laden albo Kim Dzong Il (załóżmy, że jeszcze żyją) i mówi:
- Zabieram cię do domu, jesteś moja córką.
- Co? Kłamiesz! Ja mam rodziców! Nawet nie jestem arabką/nie mam skośnych oczu!
- Ależ jesteś i zaraz ci to udowodnię!
Co byście zrobiły? Zaczęłybyście płakać, panikować, czy może próbowałybyście uciec i/lub wezwać pomoc?
Hermiona padła na kolana i zaczęła płakać. „To nie możliwe” powtarzała w kółko. Czarny Pan kucnął przy niej i przytulił ją. Gdy tylko to zrobił po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Tom otarł ręką jej łzy i spojrzał w te bursztynowe oczy, jego oczy. (Myślałam, że ma tylko dwie małe, czerwone szparki zamiast oczu.)

W końcu tylko 2 osoby na świecie maja brązowe bursztynowe oczy.
-Ale jak? Przecież…
-Spokojnie. Chodź, usiądziemy na kanapie i wszystko ci opowiem.
Opowie jej jak stała się jego córką? PORN ALERT!
Hermiono , nie żeby coś, ale chyba powinnaś się bać, wrzeszczeć , panikować i uciekać.
-A skąd mam wiedzieć, że nie zabijesz mnie lub nie porwiesz by szantażować Harry’ego?
-Gdybym chciał to zrobić to już bym to zrobił. A teraz chodź.
Podnieśli się i podeszli do wyczarowanej przez Riddlea kanapy. Usiedli wygodnie i Tom zaczął swoją historię.
-Osiemnaście lat temu, gdy byłem u szczytu swojej potęgi Severus Snape przyprowadził do mnie swoją siostrę, która chciała wstąpić w moje szeregi. Gdy tylko ją ujrzałem poczułem w sercu ciepło. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia, a byłem pewien, że nie znam tego uczucia. Ona odwzajemniała moje uczucie. Zmieniłem się. Dla moich podwładnych jestem dobrym panem, pomagam im w trudnych sytuacjach, znalazłem nawet przyjaciół (Hahahahahahahahhahahahaahahaha). Rok później wzięliśmy ślub, a potem narodziłaś się ty. Byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przez pierwsze miesiące po twoich narodzinach byliśmy razem bardzo szczęśliwi, lecz nasze szczęście nie trwało długo. Pewnej nocy naszą posiadłość zaatakowali członkowie Zakonu Feniksa. Byliśmy nie przygotowani, nie mieliśmy z nimi szans. Jakimś cudem dowiedzieli się o tobie i chcieli cię zabić. Wraz z Jane i Kathrin, twoją matką, postanowiliśmy cię ukryć. Jane potajemnie wyniosła cię z domu, a my na twoje miejsce podłozyliśmy jakieś dziecko. Chwilę po tym, jak nasza przyjaciółka wraz z tobą opuściła pokuj (Fenikso, mam zawał!), wparowali do niego: Dumbledore, Moddy i James Potter. Ściągnąlem na siebie uwagę pierwszej dwójki. Gdy my walczyliśmy Potterowi udało się odebrać Kate dziecko i zabić je. W ostatniej chwili zdążyłem dotrzeć do żony i deportować się z nią tuz przed trzema promieniami Avady. Byliśmy szczęśliwi, że nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo, a ja dodatkowa wściekły, że prawie straciłem żonę. Dzień po tym wydarzeniu udałem się do Potterów i zabiłem ich.
Aha nie no szczere, źli Potterowie, biedny Voldemort.
Widzę, że długo pracowałeś nad swoją opowieścią Tom, zadbałeś o to by nie było powtórzeń, a nawet umieściłeś niewielki opis przeżyć wewnętrznych. Brawo!
-Ale Harry cię pokonał.
Po sali rozniósł się śmiech Voldemorta.
-Nie. Młody Potter mnie nie pokonał. Zostawiłem na jego czole bliznę, by wszyscy myśleli, że zginąłem, a ja wraz z Kate zaczęliśmy cię szukać.
-A przepowiednia?
-Nie ma żadnej przepowiedni. Dumbledore wymyślił ją sobie, by mieć władzę w świecie magii.
-Nie rozumiem.
-To proste. Dumbledore był jednym z najbliższych towarzyszy Potterów i w jakimś stopniu Harry był pod jego opieką. Wszyscy wierzyli, że młody Potter ma jakaś potężną moc, skoro jako dziecko pokonał samego Czarnego Pana. A skoro złoty chłopiec jest pod opieką Dumbledorea to nikt nie chciał mieć w nim wroga.
-Aha.
Aha? Właśnie dowiedziałaś się, że Dumbi to geniusz zła, a Harry wcale nie jest wybrańcem i stać cię tylko na "aha"?
-Wracając do mojej opowieści. Dowiedzieliśmy się, że Jane zginęła w dzień ucieczki, bo znaleziona jej ciało. Przez następne szesnaście lat szukaliśmy cię. Aż do dziś.
-Dlaczego tak długo?
-Bo Jane rzuciła na ciebie zaklęcie zmieniające charakter i wygląd. Choć to drugie nie za bardzo jej wyszło.
-Czyli żyłam przez te wszystkie lata z tymi wrednymi mugolami, bo Dumbledore i cała reszta chciała mnie zabić?
Dziwisz się? Czemu nikt nic nie mówi, o tym biednym podstawionym dziecku?
-Tak.
Hermi rozpłakała się na dobre. Riddle przytulił ją i w takiej ciszy siedzieli przez pewien czas, do póki Miona się nie uspokoiła.
-Jestem siostrzenicą Snapea?- spytała
-Tak. Severus jest twoim wujkiem, jak i chrzestnym.
Nieźle. 
-A co z mamą?
-Mieszkamy razem w Riddle Manor.
Hahahahahahaha. Od teraz nazywam mój dom Lessi Manor. 
-Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?
Riddle zastanowił się chwilę poczym wyczarował węża.
-Tylko potomek Salazara Slytherina potrafi rozmawiać z wężami. Jeśli jesteś naprawdę moją córką to przemów do niego.
Hermiona rozmawia z wężami? Dopiero teraz się zorientowała?
Gryfonka spojrzała na niego, po czym powiedział:
-Witaj.
-Witaj pani.- odsyczał wąż
-Jak się nazywasz?
-Jestem Sambor.
-Rozumiem go! Rozumiem!- teraz to krzyczała w ludzkim języku
-Teraz mi wierzysz?
-Tak. A dlaczego Potter umie mowę węży?
Dopiero co był Harry, teraz to już Potter.
-Tworząc bliznę musiałem dać mu jakąś z moich mocy. Nie miałem wpływu jaką dostanie. To była cena tego zaklęcia.
-Możesz zdjąć ze mnie to zaklęcie?
-Ależ oczywiście.
Mruknął jakaś formułkę i po chwili w sali rozbłysło zielone światło. Hermiona nie zmieniła się z wyglądu, ale jej charakter nabrał należyty kształt.  
Czyli co teraz jest morderczynią i szaleńcem? 
-Co teraz będzie tato?
-Cieszę się, że mówisz do mnie tato. Chcieliśmy, byś od tych wakacji zamieszkała z nami. Zgadzasz się?
-Tak. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że uwolnię się od tych mugoli.
-Za co ich tak nienawidzisz? Wszyscy mówią, że ich kochasz.
A ty skąd wiesz? Chodziłeś po jej przyjaciołach i pytałeś się jak tam u Hermiony w domu?
Hermiona opowiedziała ojcu o sytuacji w domu. Wyjaśnili sobie wszystko i ustalili, że od teraz będzie mieszkać z nimi. Przed 24 Voldemort opuścił Hogwart, a chwilę potem do sali wszedł Snape.
-Czemu sala jest nadal brudna?!- warknął wściekły
-Oj wujku, żeby tak do siostrzenicy?
-Na Merlina Hermiono. Ty znasz prawdę. Od kiedy? Kto ci powiedział? Co ty na to?
Jaka diametralna zmiana! 
-Tata, przed chwilą i jestem teraz najszczęśliwszą czarownicą pod słońcem.
Snape przytulił Mionę i zaczął się z nią kręcić dokoła, ze szczęścia. Porozmawiali chwilę, wyjaśnili sobie wszystko, poczym Severus odprowadził ją do PWG.
Cały Snape!

Koniec wspomnienia

Na myśl o zemście na ustach panny Riddle pojawił się ironiczny uśmieszek. Teraz wszystko będzie inaczej, lepiej. Z takim nastawieniem młoda Gryfonka (do czasu) położyła się spać.
Miłych snów.   
          (Tak! Spacje zamiast taba!) Ostatni tydzień roku szkolnego minął w miarę spokojnie. Hermiona starała się zachowywać tak jak dotychczas, a trzeba przyznać, że było to cholernie trudne. We wtorek omal nie wykrzyczała wszystkiego Potterwoi w twarz i nie strzeliła do Avadą, gdy ten obrażał Voldemorta i wychwalał pod niebiosa Albusa Dumbledore’a. (No tak córeczka tatusia.) W ostatniej chwili powiedziała, że boli ją głowa i poszła do siebie, gdzie rzuciła zaklęcie wyciszające i zdemolowała cały pokuj (Dzwońcie pod 112! Niech przyjedzie do Lessi Manor.). Później jednym zaklęciem przywróciła go do stanu używalności. (Nie panuje nad sobą ta nasza królewna.)
Dziś jest piątek, długo przez wszystkich oczekiwany dzień, koniec roku szkolnego, ostatnie zajęcia, a jutro pociągiem wszyscy wracają do Londynu. Ostatnią lekcją w tym roku i dniu były podwójne eliksiry. Wraz z Severusem Miona postanowiła zrobić coś co zaskoczy wszystkich. Panna Granger przyszła do sali jako pierwsza, wyjątkowo bez Grzmotera i Wieprzleja (Grzmoter i Wieprzlej? Wut da faq?). Gdy owa dwójka weszła do pełnej uczniów sali i nie zauważyła swojej przyjaciółki chciała wyjść jej szukać, lecz w tym momencie do sali wparował Naczelny Postrach Hogwartu.
-Siadać.- warknął do wszystkich w swoim stylu
Potter przez swoją wrodzoną zdolność do wysuwania błędnych wniosków i podejmowania decyzji tragicznych w skutkach dla siebie, zaczął strasznie się wiercić i szeptać do Weasley’a.
-A cóż to Potter? Czy ja taki straszny jestem, że pokazujesz swój strach publicznie i szeptasz do Weasley’a?- spytał sarkastycznie Mistrz Eliksirów
Snape, ty to umiesz pocisnąć!
-Panie profesorze, nie ma Hermiony. A jak stało jej się coś złego?- palnął bez namysłu Bliznowaty
Harry zawsze dzielił się swoimi problemami z NACZELNYM POSTRACHEM HOGWARTU.
-Gdybyś się rozejrzał to byś zauważył, że siedzi ona w pierwszej ławce. Ale oczywiście ty Potter nie widzisz niczego poza czubkiem własnego nosa. Wielki Harry Potter. Też mi coś. Przez ciebie Gryffindor traci 20 punktów.- cała wypowiedź Snape’a ociekała jadem i ironią
Fuj, wyobraziłam sobie jak mu piana leci z buzi.
Grzmoter cały czerwony ze złości usiadł na swoim miejscu, a profesor zaczął sprawdzać obecność.
-Malfoy?
-Jestem.
-Parkinson?
-Jestem.
-Potter?- spytał z wyraźnym obrzydzeniem
-Jestem.- odparł cały czas zły, a pod nosem dodał- Przecież wiesz Nietoperzu, przecież odebrałeś mi 20 punktów.
W Hogwarcie sprawdzają obecność na lekcjach?
Na jego nieszczęście nauczyciel eliksirów miał doskonały słuch.
-Minus 30 punktów.
-Za co?!
-Kolejne 20. Za co? Za to jak zwracasz się do nauczyciela, krzyczysz, nie ty się wydzierasz no i obrażasz pracownika szkoły. A teraz racz zająć miejsce, chyba że twoje szanowne cztery litery nie mogą się pobrudzić od kurzu.
Sam sobie pocisnął.
Ten samokrytycyzm. A może rozdwojenie jaźni... 
Potter jeszcze bardziej wściekły opadł na krzesło, a klasa śmiała się w najlepsze z wypowiedzi profesora, byli to oczywiście Ślizgoni i pewna brązowowłosa Gryfonka.
-Weasley?
-Jestem.
-Hermiona?
-Jestem.
Na dźwięk tych słów, wypowiedzianych miłym tonem z obu stron, klasa w szoku spoglądała to na Snape’a, to na Granger. Słychać było tylko szepty: Co to ma znaczyć? Co tu się dzieje? Od kiedy Snape mówi do Gryfonki, w dodatku szlamy Granger po imieniu? Czemu Nietoperz jest miły dla Hermiony? itp. (Ten skrót tyle nam mówi.)
-Cisza!- krzyknął NPH- Na tablicy macie przepis na Wywar Żywej Śmierci. A teraz do roboty.
Nikt po za Mioną nie mógł się skupić. Nadal nie mogli pojąc tego co wydarzyło się przed chwilą. (Ojj tak, to dopiero heca! Sev mówi po imieniu do Hermiony!)  Hermiona już po godzinie miała skończone.
-Sev, skończyłam już. Mogę poczytać sobie jedną z twoich książek?
Idę walnąć głową w ścianę.
Ach to kumoterstwo.
-Tak. Usiądź sobie przy biurku. W szafce powinna być jeszcze jakaś, której dotychczas nie przeczytałaś.
Hermiona usiadła przy biurku i zaczęła czytać już dwudziestą z kolei, w ciągu tego tygodni, książkę o Czarnej Magii. Po tej krótkiej konwersacji między nauczycielem i uczennicą, Potter, Weasley i Malfoy z wrażenia spadli z krzeseł, wywołując tym salwę śmiechu u ME i Gryfonki, a widząc miny owej trójki, po prostu nie mogli przestać. Wreszcie zadzwonił ten upragniony ostatni dzwonek. Severus objął ramieniem Hermionę i jako pierwsi wyszli z sali, zostawiając już w kompletnym osłupieniu całą klasę. (Uważajcie, żeby Sevi nie stracił pracy.)  Doszli do prywatnych kwater Seva, weszli do środka i padli na kanapę płacząc ze śmiechu. Tego dnia panna Riddle nie wróciła już do PWG. Gdy oboje nie pojawili się na kolacji, między uczniami rozniosła się plotka, że Hermiona Granger jest kochanką Severusa Snape’a. (Mocne. Tylko, że to by było nielegalne czy coś.) W tym czasie Sev zrobił Mionie powtórkę z całego materiału, który przerobiła, w końcu ona chciała zaimponować ojcu, a on jako jej wujek chciał jej w tym pomóc. (Czemu jej nie pomagał od samego początku? Zresztą kiedy się dowiedział, że jest wujkiem Miony? ) Następnego dnia weszli razem do WS. Szli ramię w ramię wesoło rozmawiając, poczym rozdzielili się. Ona poszła do stołu Gryfonów, a On do stołu nauczycielskiego. Hermi usiadła na samym końcu i patrzyła, jak Dumbledore przyznaje Puchar Domów i Puchar Quidditcha Gryffindorowi. Na sali rozległ się głośny aplauz, do którego nie dołączyli się uczniowie domu Salazara Slytherina, ich opiekun oraz ona. Uśmiechnęła się za to na myśl, że w przyszłym roku będzie inaczej. W przyszłym roku zwycięstwo będzie świętować Slytherin. Ona już tego dopilnuje. Uczta dobiegła końca i wszyscy zaczęli się żegnać. Grzmoter, Wieprzlej i Wiewióra ( Ginny Weasley) szli w jej stronę z minami wyrażającymi chęć mordu, za to co wydarzyło się na eliksirach. Na jej ustach pojawił się ironiczny uśmieszek. Już mieli prawić jej wyrzuty, gdy tuż obok, znienacka pojawił się Snape.
-Bagaże są już w domu, lecz my musimy się tam dostać w normalny sposób. Chodźmy już, bo nam powóz odjedzie.- rzekł do Hermiony
Mieli już iść, gdy Weasley złapał ją za rękę.
-Ty suko! Jesteś jego kochanką!- krzyknął
Mocne słowa jak na Rona.
-Czy ci na mózg padło Ronaldzie? Ja jestem uczennicą, a Severus nauczycielem. Nic nas nie łączy, poza przyjaźnią.
O tak mówi normalna Hermiona!
Po tych słowach odeszli do powozu.
-Myślisz, że to prawda?- spytał Ron Harry’ego
-Myślę, że tak. Choć to i tak za dużo. Gdyby było inaczej Dumbledore wydaliłby ją ze szkoły, a nietoperza wyrzucił z pracy.
-Masz rację. Miejmy tylko nadzieję, że przez te wakacje wszystko ulegnie zmianie na lepsze i Hermiona z powrotem znienawidzi tego dupka.- rzekła Ginny
Oj, gdyby tylko wiedzieli, że ich życzenie się spełni. Wszystko ulegnie zmianie, lecz na gorsze, dla nich. Podczas podróży pociągiem Severus opowiadał jej o sobie, o jej ojcu, jak się poznali, jak zostali przyjaciółmi, lecz gdy pytała go o żonę, to odpowiadał, że to niespodzianka. Gdy pociąg zatrzymał się na stacji King Cross odczekali aż zrobi się mniej tłoczno i wyszli z przedziału. Wyszli na zewnątrz i udali się przed siebie. W końcu Snape dostrzegł rodzinę Malfoyów i ruszyli w ich stronę.
-A ty tu czego szlamo?- spytał z pogardą młody Malfoy
-Milcz synu.- uciszył go ojciec
-Najmocniej panienkę przepraszam.- tłumaczył się Malfoy Senior
-Co tu się dzieje?!- wrzasnął zdenerwowany Draco
-Zamilcz Draconie.- upomniała go matka
-Ja najmocniej za niego…
Narcyza chciała się już tłumaczyć, lecz Hermiona jej przerwała.
-Lucjuszu, Narcyzo, nic się nie stało. Zgaduję, że Draco jeszcze nic nie wie?
Polubiła go. Pewnie jak w każdym opku zaraz zostaną parą.
-Tak panienko. Nie zdążyliśmy mu jeszcze powiedzieć.- odpowiedziała Narcyza
-To nic. Sprawa wyjaśni się z biegiem czasu. A teraz moglibyśmy już jechać?
-Ależ oczywiście panienko.- rzekł Lucjusz
-Strasznie mi się podoba, jak się tak do mnie zwracacie- zaśmiała się serdecznie- lecz proszę, mówcie mi po imieniu.
-Dobrze pa… Hermiono.- odparła pani Malfoy
Tej wymianie zdań przysłuchiwał się nadal nic nie pojmujący Draco. Po co my z nią jedziemy do dworu Czarnego Pana? Nie mógł tego pojąć. Cała piątka doszła do samochodu- limuzyny i po chwili ruszyli w drogę do Riddle Manor.


Od aŁtorki:
*********                   *****************

Oto kolejny rozdział mam nadzieję, że się spodoba. Dzięki za komentarze. Pod tą notką chciałabym zobaczyć conajmniej 20 komentarzy. Myśle, że to nie dużo:*


Co wydarzy się w Riddle Manor? Czy Dumbi wywali Snape'a z pracy? Co się stanie z rodzicami zastępczymi Hermiony? Tego dowiemy się za tydzień.
PS Pod ta notką chciałybyśmy zobaczyć co najmniej 10 komentarzy. Buziaczki złotka:*
PS Nie wiem co się stało Meo :o