wtorek, 26 lutego 2013

Severus i Hermiona IV

Bułeczki ze smalcem i śmietaną zjedzone? To czas na naszą analizę! Nie zgadniecie. Znowu się spóźniłyśmy!

Schroniłam się w kuchni gdzie tak gwałtownie otworzyłam lodówkę, że wypadły z niej cztery jajka i rozbiły się u moich stóp. (Nie martw się jak jestem zła, też zjadam co popadnie. To gdzie ty trzymasz te jajka? Na półce?) Zatrzasnęłam urządzenie jakby to ono było winne i zabrałam się za sprzątanie bałaganu. (Nawet nie wyjęłaś sobie kiełbasy? Od tak walnęłaś drzwiami od lodówki?) Byłam wściekła do tego stopnia, że po raz drugi nie zauważyłam mojego męża, który stał na progu i patrzył na mnie jakby bał się, że zaraz zacznę rzucać klątwy na wszystko co się rusza.  Spojrzałam na niego i już miałam wygłosić jakąś złośliwość kiedy dostrzegłam, że wygląda jak zbity pies. (To już jest czwarta analiza i w każdej traktujesz go GORZEJ niż psa.) Zamknęłam usta i wróciłam do wycierania podłogi. Tymczasem Ron wyciągnął różdżkę i jednym zaklęciem pozbył się skorupek. Wrażenie było dość niezwykłe, bo to zwykle ja wykazywałam się przytomnością umysłu i ratowałam sytuację, a teraz wiecznie niepraktyczny i raczej mało pomysłowy Ron zareagował lepiej niż ja (Ta skromność...). Było mi głupio więc uśmiechnęłam nieśmiało i wyjęłam swoją różdżkę. (Znając życie zaraz będzie sekszenie się na zgodę.) Od wczoraj (mam wrażenie jakby minęły wieki) nie ruszałam się bez tego pomocnego badyla nawet na krok. Podeszłam do mego małżonka i cmoknęłam go w policzek po czym powiedziałam, że jestem troszkę roztrzęsiona i może moglibyśmy zadzwonić po pizze.

-Jasne kochanie – powiedział siląc się na krzywy uśmiech – jak sobie życzysz.
Ron wyszedł z kuchni po to żeby zadzwonić do naszej ulubionej pizzerii czarodziejów i zamówić to co zwykle. Mugolskie pizzerie nie były nas godne. Oparłam się o lodówkę i stała (kto?) tak tępo patrząc w przestrzeń podczas gdy w mojej głowie szalała burza chaotycznych obrazów z dzisiejszego dnia. (Kocham te braki przecinków w tym opku. Skąd ja teraz mam wiedzieć czy ona tępo stała, czy tępo patrzyła się?) Jak w ciągu trzech dni moje życie mogła się tak zmienić? (Tak, te wielkie blogaskowe miłości.)  Moje życie uczucia, a nawet świat, w którym żyłam uległy zmianie, a ja musiałam jakoś sobie z tym poradzić. Rozmyślania, które prowadziłam przerwał mój małżonek, który niezauważenie podszedł do mnie i bez słowa mnie przytulił. Po raz pierwszy od kiedy zostaliśmy małżeństwem przytulił mnie nie po to żeby się ze mną kochać tylko po to żeby mi było lżej. (Za każdym razem jak cię przytulał lądowaliście w łóżku? Opka.Uczucie, które jak mi się wydawało dawno wygasło powróciło. Ale to nie było uczucie żony do męża tylko siostry do brata albo kobiety do najlepszego przyjaciela. Nie wiedziałam, że to jeszcze kiedyś się pojawi, ale Ron znowu był dla mnie przyjacielem. (Po jednym uścisku? Widać, że kobieta zmienną jest...) Może dlatego nie uważałam go już za tego samego człowieka jakim był dla mnie jeszcze parę lat temu, że ciężko jest się przyjaźnić z kimś kto za każdym razem kiedy znajdziesz się za blisko kładzie ci swoją rękę na piersi,a  drugą wędruje między nogi. (Ten to już nie ma co robić z tymi swoimi świńskim rączkami.) Wiem, że w partnerstwie małżonków ważna jest za równo przyjaźń jak i seks, ale dla mnie Ron nigdy nie stanowił kogoś kto pociągałby mnie seksualnie więc jego gesty mnie odpychały powodowała, że zamykałam się w sobie. (Zdanie poprawne. Nołp. Plus Hermiono jeśli nigdy go nie kochałaś i cie w żaden sposób nie pociągał to po gąskę za niego wychodziłaś?!)  Z jakichś przyczyn mój rudzielec wydał mi się przygnębiony jak nigdy wcześniej chociaż postanowiłam, że nie zapytam go o to, bo po wydarzeniach wczorajszego dnia ciężko byłoby wymagać nawet od niego żeby tryskał humorem. Może nie był szczególnie wrażliwy, ale to nie znaczy, ze nie miał uczuć. (Nie jest takim potworem jak ty!) Poczułam wyrzuty sumienia z powodu mojego ostatniego zachowania i tego, że ciągle na niego krzyczałam i odsuwałam się. (NARESZCIE! ) Do tego ten pocałunek z Nietoperzem i moje uczucia, których nie umiałam zidentyfikować… Postanowiłam, ze od tej pory będę spała w sypialni razem z nim i tak często jak będzie miał ochotę będę się z nim kochać. Pocałowałam go namiętnie przełamując obrzydzenie. Nagle ktoś aportował się przed drzwiami i zaczął w nie energicznie pukać.
-To pizza – uspokoił mnie mój mężczyzna, bo odskoczyłam od niego przestraszona tym, ze to kolejny gość przynoszący złe wieści – otworzę – dodał i wyszedł z kuchni.
Otrząsnęłam się trochę. Co za idiotka ze mnie żeby zachowywać się jak przerażone dziecko. Powinnam się pozbierać, bo czekają mnie ciężkie chwile.
Z PUNKTU WIDZENIA SNAPE’A
Usłyszałem jak pani domu woła „pizza” i zebrałem w sobie siłę żeby zejść na dół. Nie miałem ochoty znosić towarzystwa tego kretyna szczególnie po tym jak prawie pocałowałem jego żonę. Byłem na siebie wściekły jak cholera. Kto to widział żeby pociągał mnie seksualnie taki dzieciak, a do tego szlama. Z całą pewnością było to wynikiem długiej wstrzemięźliwości, bo jak ładna by ta dziewczyna nie była to przecież moja uczennica! Może nie obecna, ale była. Jest jeszcze dzieciakiem, który związał się z największą ofiarą losu jaka ukończyła Hogwart pomijając Longbottoma, bo ten już całkiem wychodzi poza skalę dopuszczalnego debilizmu. Ku mojemu zdziwieniu Granger, która wcześniej była chłodna wobec swojego pożal się boże męża, teraz siedziała obok niego i pozwalała się obejmować. (Dokładniej wkładać rękę pod bluzkę i kłaść na kroczu.) Na jej twarzy był szeroki uśmiech, ale zauważyłem, ze gdy ją odwracała w drugą stronę radosna mina znikała,a  na jej miejsce pojawiała się bezsilna niechęć. Uśmiechnąłem się do siebie w duchu. Usiadłem i wziąłęm kawałek pizzy na postawiony na stole talerz. Zacząłem Zacząłęm jeść w milczeniu i kątem oka obserwowałem siedzącą na kanapie parę. Kiedy Weasley pocałował delikatnie Hermionę zagotowało się we mnie. Widziałem, że w jej oczach pojawia się wtedy obrzydzenie. Chciałem wyciągnąć różdżkę i natychmiast zabić tego oślizgłego robaka. To było uczucie równe temu, które ogarniało mnie gdy to ścierwo Potter całował moją Lily. Tylko moja ukochana tego chciała, a Hermiona wyraźnie zmuszała się by nie wstać i nie uciec. Biedne dziecko. Nagle złapałem się na tym co o niej myślę. Porównałem ją do mojej Lily! (Do twojej SZLAMY Lily.) Jak mogłem coś takiego zrobić? Ty stary durniu ona nie jest twoją najukochańszą Lily! To tylko głupia szlama, której największą zaletą jest całkiem ładna buźka i niezła figura. (Uważaj, bo się jeszcze podniecisz.) Powtarzałem to sobie w kółko przeżuwając pizzę, ale wiedziałem, ze nie mam racji. Ta dziewczyna… kobieta była nie tylko ładna. Była też niezwykle bystra i inteligentna. I o dziwo zdałem sobie sprawę, że myślenie o mojej dawnej miłości sprawia mi mniejszy ból. Już nie szukałem jej na siłę w każdej kobiecie i kochance jaka przewinęła się przez moje życie. Teraz myślałem o… Do k*rwy jasnej nędzy! Tylko jej pożądasz. Kochasz i będziesz kochał Lily. Nikogo innego. Hermiona jest dla ciebie tylko ładnym ciałem. Ma kształtny biust taki jak lubisz i długie nogi. (Mówisz do siebie? Nie, żeby coś, ale zaczynam się o ciebie martwić.) Próbowałem okłamać sam siebie, ze to tylko pożądanie, ale sama myśl, ze ten niedorozwinięty gumochłon będzie jej dzisiaj dotykał i się z nią kochał doprowadzała mnie do szału. (Mówisz do siebie w myślach, że próbujesz się okłamywać? Czy to nie jest bezsensu? ) Pewnie będzie reagowała tak jak się nauczyła p oto by nie zadawał zbędnych pytań i dał jej spokój, ale szczerze wątpiłem czy zaznała podczas seksu prawdziwej rozkoszy. Wyobraziłem ją sobie nago i doznałem sensacji w dolnej części ciała co spowodowało, że szybko dokończyłem swoją pizzę, powiedziałem przepisowe „dziękuję” (Nie znałam dotychczas przepisu nakazującego mówić "dziękuję", gdy dozna się "sensacji w dolnej części ciała co powoduje szybkie dokończenie swojej pizzy") i poszedłem na górę. (Mówiłam żebyś uważał, bo się tu podniecisz + kto cię zapraszał na pizzę? )
Z PUNKTU WIDZENIA HERMIONY
Mimo że cały czas ciągnęło mnie do Snape’a to dawałam się całować i przytulać mojemu mężowi. Później wstałam i rzuciałam zaklęcie, które pozbawiło mnie konieczności wynoszenia talerzy. Jakbym wyszła z salonu to mogłabym już nie wrócić i uciec nawet w ramiona Śmierciożerców byle nie kochać się z Ronem. Dlaczego musiał być też kochankiem? Wystarczała mi nasza przyjacielska relacja… (Jemu widać nie, zresztą z kim jak nie z żoną ma zaspokajać swoje seksualne potrzeby? Czemu nie pomyślałaś o tym PRZED ślubem?)
Poszliśmy na górę do naszej wspólnej sypialni. Ron zaczął mnie całować po szyi, którą miałam niezwykle wrażliwą, ale ja chwytając się ostatniej nadziei powiedziałam, ze muszę iść po piżamę.
PORN ALERT! PORN ALERT! PORN ALERT!
-Piżama ci nie będzie dzisiaj potrzebna kochanie – powiedział mój roznamiętniony mąż, a ja poczułam rozpacz pomieszaną z całkowitą rezygnacją. (Zaraz wkroczy Severus!!) Mój niegdysiejszy przyjaciel zdjął moją bluzkę i położył mnie na łóżku jednym zdecydowanym ruchem. Rozpiął mój stanik i zaczął pieścić moja piersi po chwili rozebrał mnie do końca i zabrał się za swoje ubrania. (Na golasa, hop sa sa!) To był niestety jedyna gra wstępna na jaką mogłam liczyć, bo po chwili położył się na mnie nie zajmując się już niczym. Nie był zbyt dobrym kochankiem, ale też nie wymagał ode mnie wymyślnych pozycji i nie miał dziwnych fetyszów co uznawałam za błogosławieństwo. Jedyne co musiałam rozić to pojękiwać i udawać, że jest mi dobrze. (Szczere, nie powiem.) Nie trwało to zbyt długo więc kiedy widziałam, ze jest już blisko głośnym jęczeniem dałam znać, że doszłam po czym skończył.  Położył się obok mnie kłądąc  głowę między moimi piersiami i mamrocząc jak było cudownie.  (Pewnie też udawał.) Nie słuchałąm go marząc o tym żeby zasnął i żeby był już ranek kiedy wezmę cudony prysznic. Usłyszałąm, ze mój kochanek śpi jednak ja spać nie mogłam. (Nie dziwię się zasnął ci na piersiach. Czemu się jeszcze nie zaczęłaś dusić? Co za problem wziąć prysznic po seksie?Myślałam o moim gościu i o tym czy słyszał te dźwięki. Liczyłam na to, że nie…
Niestety tego już się nie dowiemy...
Nie czułaś się jak pani spod latarni takim dawaniem dupy?

Od aŁtorkowa notka:
Dawno nie pisałam zniechęcona tym, ze prawdopodobnie prawie nikt tego nie czyta. Ty którzy skomentowali mój blog dziękuję. (My go nawet zanalizowałyśmy! Czuj się zaszczycona!) Postaram się teraz w miarę regularnie pisać i mam nadzieję, że będziecie komentować, bo jeśli komentarzy nie będzie to znowu przestanę pisać. (I przestałaś pisać. Od dwóch lat nie dodałaś nowej notki.)  Mam nadzieję, że nowa notka się spodoba  Jeśli ktoś nie lubi komentować, a przeczytał to co napisałam niech napisze chociaż: „fajne” albo „beznadziejne”. Każdy komentarz mnie motywuje. Napiszę w miarę szybko kolejną notkę.
Przepraszam za wszystkie błędy, których jest tysiące. Poprawiam je za każdym razem, ale kiedy wklejam notkę magicznie powracają co doprowadza mnie do szału, bo nie wiem jak temu zaradzić (Może sprawdź 2 razy i zapisz przed dodaniem?). Mam nadzieję, ze Was to zbytnio nie zniechęca.  (Nie, dzięki temu jest jeszcze ciekawiej!)

Fenikso już wam zaspoilerowała. Tak oto urywa się to opko. Już nigdy nie dowiemy się co stało się dalej i czy narodził się antychryst. Zapraszamy za tydzień na analizę kolejnego opka!

wtorek, 19 lutego 2013

Severus i Hermiona III

Tak, tak wiemy. Spóźnienie. Przepraszamy i zapraszamy do lektury :) PRZYGOTUJCIE PAPIEROWE TOREBKI!

Od aŁtorkowy wstęp:
Dzisiejszą notkę pisałam razem z Villeiviant. Ja byłam Hermioną ona Ginny. Mam nadzieję, żę Wam się będzie podobała nasz ciężka praca:). Nawet nie proszę o komentarze, bo aż tak naiwna nie jestwm żeby wierzyć, że ktoś doda komentarz.
Chce was wziąć na litość.


Zobaczyłam jak ten wstrętny tłustowłosynietoperz prowadzi moją ukochaną przyjaciółkę, więc prędko podbiegłam żeby mują zabrać. Odepchnęłam go brutalnie, nie zważając na protesty i delikatnieobjęłam Hermionę, nie pozwalając nikomu do niej podejść. (Na początku rzuca Snapem o ścianę, potem delikatnie przytula Hermionę. Z nią nie jest wszystko w porządku.) Harry próbował coś domnie mówić, ale olałam go, tak samo jak Rona który nieudolnie starał siędotrzeć do swojej żony. Zobaczyłam że po policzku ściskanej przeze mniedziewczyny spływa łza, i że próbuje ona ukryć fakt że płacze. (Bez sensu, niech ryknie na cały salon.) Postanowiłamniezwłocznie jej pomóc. Wynocha wszyscy.- powiedziałam nie odwracając się nawetw ich stronę. -Ale to mój dom, i moja żona…- zaczął protestować Ron. Odwróciłamsię więc do niego z zaciętą miną i powtórzyłam -Wynocha!- Od razu zmiękł iprowadzony przez mojego ukochanego prędko wyszedł przez drzwi frontowe. To bybyło nieuprzejme tak się teleportować z czyjegoś salonu. Jedynie Snape ociągałsię z wyjściem, jednak po moim rażącym spojrzeniu zrobił jedynie jakąśironiczną minę i wyszedł. -A teraz opowiedz mi co się stało, kochana -powiedziałam miękko i uśmiechnęłam się pocieszająco, do łkającej przyjaciółki.
Wszyscy po prostu wyszli, bo Ginny ich wywaliła? Co ona jest jakoś szczególnie ważna? O co tu chodzi?
Borzeiglastynaprawtęspację.

-Nie wiem. Widzę to jak przezmgłę. On… Rzucił się na mnie. Gdyby nie Severus właśnie byśmy kopulowali… – Hermionazaszlochała spazmatycznie.
Tak rzucił się na ciebie, ale nawet cie nie tknął.

Spojrzałam na nią ze współczuciem.

-Rozumiem… – tak naprawdę nierozumiałam ale stwierdziłam że pytanie ‘kto taki’ wywołałoby jeszcze więcejłez. Więc spasowałam. -Moje biedactwo… Przez to zdarzenie musiałaś znosićdwie okropne sprawy. Po pierwsze, tego gwałciciela, a po drugie te oślizgłełapy Smarkerusa- powiedziałam kiwając niezrozumiale głową. Dziecko Antychryst znów zaczęłozmieniać mi nastrój.

Niech to dziecko ją kopnie. 

- Nie mów tak. On nie jestSmarkerusem. – jej ton stał się twardy i nieustępliwy – Gdyby nie onprawdopodobnie bym nie żyła. Ten Śmierciożerca najpierw by mnie zgwałcił, apotem zabił. Nie wiesz jak to jest gdy jego zimne ręce błądzą pod twoją bluzkąi masz świadomość tego, że on zaraz każe zrobić ci coś obrzydliwego. I wiesz,że to zrobisz, bo będziesz liczyła na to, że jak się zabawi to daruje ci życie.Jego twarz nad moją… nie!
Ale co nie?
Macie opis tego "gwałtu" :
Jego ręka pobłądziła pod moją bluzkę, a ja po raz czwarty poczułam, że zbiera mi się na płacz. Kiedy odrzucił różdżkę na chwilę wiedziałam, że to będzie koszmar. Zamknęłam oczy i biernie czekałam aż się rozbierze i zabierze za mnie.
W skrócie nawet nie wiem czy błądząc pod bluzką do czegoś dotarł. Hermiona oczywiście nawet nie wrzeszczała i się nie wyrywała tylko jak manekin patrzyła się na niego.


Spojrzałam na nią z szerokootwartymi oczami. Nie chciałam jej mówić że wiem jak się czuje, bo nie miałampojęcia. Ale kiedy usłyszałam z jakim uczuciem mówi o tym nędznym niedorobkudoszłam do wniosku że nigdy nie mówiła tak o Ronie.
Poczytaj sobie Ginny, tego blogaska o waszych losach. Dowiesz się, że Hermiona jest nieszczęśliwa i tak na prawdę coś czuje do Seva.

-Wiesz Hermiona… Ja nie wiemjakie to uczucie. Ale zauważyłam…- przygryzłam wargę, zastanawiając jak ubraćw słowa to co miałam zamiar wyznać.

-Co? Nie rozumiesz mnie? –powiedziała jakby to była moja wina, a później dodała już cieplejszym tonem -Wiem, że byś chciała. Przepraszam, że na ciebie naskoczyłam. Ale poczułam, żenie powinnaś tak go nazywać, bo ja… no… dzisiaj go obraziłam. Powiedziałamnie to co zawsze razem o nim mówiliśmy ale obrażałam go za to co nie jest jegowiną. A on poszedł za mną, bo się martwił! Nikt inny by tak nie zrobił.Większość za to co powiedziałam cieszyłaby się z tego co mi się przytrafia.Snape poszedł za mną. Nie wiem skąd wiedział ale jestem pewna, że nie stoi postronie zła. – rzuciła nieobecne spojrzenie w stronę drzwi którymi wyszedł naszbyły nauczyciel.
Nieobecny wzrok. Czyli takie zombie.

Spojrzałam na nią ze zrozumieniem.Zmrużyłam nieco oczy, przechyliłam głowę i uśmiechnęłam się łagodnie.- Noproszę… Wygląda na to… że się zakochałaś- oznajmiłam i otarłam jej samotnieściekającą łzę z rumianego policzka.
Ach no , baa. Ta klata Severusa!













-Nie! Ku*wa Ku gwiazdka wa, Ginny jak możesz takmówić? Uważasz, że jak jesteś w ciąży to wolno ci wszystko? To nie są żarty – wjej oczach znowy zaszkliły się łzy – Skąd ta myśl? Ja po prostu chcę szanowaćkogoś kto uratował mi życie, ale skoro ty tego nie potrafisz, bo to czy żyjęnie jest dla ciebie ważne…
Bam! Jak ona wybuchła! 

Przytuliłam ją mocno nie zważającna to co mówi oraz na jej liczne protesty.

- Jestem szczęśliwa że żyjesz. Iże nikt cię nie zgwałcił. To chciałaś usłyszeć?- powiedziałam śmiejąc jej sięwe włosy. -Ale najbardziej szczęśliwa jestem kiedy słyszę z jaką czcią i nabożeństwemmówisz o osobie którą kochasz. Nawet jeżeli niekoniecznie ją lubię.-powiedziałam i z moich zaciśniętych oczu popłynęły łzy. Ten bachor i jegohuśtawki nastrojów zaczynają mnie już denerwować.
Jej miłość rodzicielska nie zna granic.
Na aborcje już za późno. Koniec świata jest bliski.
-Czy ty się dobrze czujesz?Zapomniałam, że nie powinnam cię martwić. Szczególnie teraz. Usiądź rudzielcu.A tak nawiasem to się nie zakochałam w nikim od jakiegoś czasu… Ale muszę cicoś wyznać… – głos się jej załamał –  bo wiesz ja… on… no, całowaliśmy się. Japłakałam po raz pierwszy po śmierci rodziców, a on po prostu był. Pomógł mi inagle mnie pocałował. Wiem, że Ron to twój brat ale jeszcze nikt nigdy mnie taknie całował. Nigdy. I dlatego się na niego wściekłam, bo mnie  zostawił jakjakąś zabawkę. – zrobiła swoją obrażoną minkę i powiedziała – Gniewasz się?
-Żartujesz! Wskocz mu jeszcze do łóżka, Ron się ucieszy.

-Oczywiście że się nie gniewam.Nie mam za co. Każdy kiedyś tam podważył słowa przyjaciółki w ciąży, więc niema co się martwić.- odsunęłam się, aby nie przytulać cię już więcej i sięgnęłampo chusteczki. Wzięłam sobie jedną i podałam jej pudełko.- Widzisz… ja odzawsze powtarzałam że Ron to idiota, i jakoś nigdy nie obrażałam się kiedy o nimplotkowałyśmy. A Snape… Jeżeli naprawdę było ci tak dobrze jak sięcałowaliście, to wiesz, nie obrażaj się, ale prawdopodobnie on czuł dokładnieto samo. Taka zasada wzajemności. A że cię zostawił- wywróciłam oczami- tooczywiste że się przeraził. Zastanów się jesteś drugą osobą jaka go pociąga w całymjego nędznym życiu. I pierwszą która okazała mu swoje zainteresowanie. Sam sięprosił o obrazę moim zdaniem, jeżeli nie jest w stanie pojąć tak prostej rzeczy…
Ginny, wypowiedź niczym ekspertki Bravo w dziale "Problemy i pytania".

- Nie miał nędznego życia. – jej tonznowu był ostry – I nawet jeżeli kochał tylko raz to zawsze są dzi*ki.
(Matko, z tą aŁtorką nie jest wszystko w porządku. NIE OBRAŻAJ LILY POTTER, ty szlamo. Harry przyjdzie i ci nakopie.Myślisz,że spędził życie w ciemnym lochu i nauczył się tak całować trenując z jakimśszczurem? I te wszystkie uczennice… – westchnęła – . Przyjrzyj mu się tylkoraz, a może zrozumiesz, że stworzyliśmy sobie potwora, bo musieliśmy kogośnienawidzić, a on się nadawał. Powinnaś go szanować szczególnie po tymwszystkim co zrobił dla Harrego. Na pewno więcej niż Dumbledore. A Ron mnie wkurza.
Tak na podsumowanie.

- Nie obrażaj się… – uroczyuśmiech – Mnie Ron wkurza od zawsze. I nie twierdzę że się nie wprawił wmiłosnej grze, jak to mówią, ale że nigdy się nie zakochał. Co do uczennic towątpię. Wydaje mi się że Dumbledore za bardzo miał go na oku…-

-mTen stary dupek ma na oku tylkowłasny interes. – zrobiła minę jakby nie była pewna kto wypowiedział te słowa - Ja myślę, że Snape był dla niego zbytważny żeby zabraniać mu czegoś tak nieistotnego. – powiedziała i zaczęłazwracać się jakby do siebie –  Ciekawedlaczego dzisiaj mi powiedział, że nie zabije tego Śmierciożercy… Zachowałsię jakbym go obraziła. Jakby się mnie brzydził. Sądzę, że ma dosyć zabijania. –wróciła do rzeczywistego świata – No nie ważne co on myśli. I tak niedługo sięwyprowadzi i wszystko wróci do normy. – w jeg głosie usłyszałam żal –  Szkoda, że do pracy wracam dopiero za dwa tygodnie.Jeszcze parę takich dni i przyrosnę do kuchenki gotując dla twojego brata. Czyjemu w dzieciństwie zabierali jedzenie, że musi tyle jeść na zapas?
Zboczeńcy. Wszędzie zboczeńcy i głodomory!

Drzwi otworzyły się wszedł Harry.

-Harry…  - Spojrzałam na niego dziwnie. No cóż, to niebyła rozmowa dla jego uszu przeznaczona. Ale z drugiej strony na razie nie mamzamiaru mówić nic ważnego więc… -Coś się stało? – spytałam cicho.

-No więc… Ron pyta kiedyskończycie, bo chce pocieszyć swoją  żonę… -Widziałam jak spogląda zewspółczuciem na  Hermionę i stwierdziłam że on chyba również uważa że tonie wyjdzie….  -Cóż… Hermiono?

-Harry… Powiedz żeby…  – popatrzyła na mnie jakby oczekiwała pomocyw powiedzeniu tego, że nie chce widzieć męża. Nagle straciła nad sobą panowaniei zaczęła wrzeszczeć tak jak wcześniej na mnie – Harry wynocha! Nie teraz. – wyszedłbez słowa – Ale jak go zostawię to co? (przedstawia wątpliwości z rozdziału nr6 odnośnie przyjaźni, których nie chce mi się opisywać- Madelaine).
Leniwa aŁtorka.

-Wiesz. Ron  tak się obrazi.I jak dla mnie lepiej się z nim nie kisić pod jednym dachem, jeżeli aż tak cięirytuje. Albo wiesz… Mam pomysł! Zamieszkaj z nami! Jak będziesz chciała towygonię Harrego, na razie i tak nie jest mi do niczego potrzebny!-zaproponowałam z błyskiem w oczach
O! Ginny też nie jest szczęśliwa z Harrym?

-Nie, bo… No nie chcę robićszopki. Ale ty możesz zamieszkać ze mną. Mam jeszcze jedną wolną sypialnię. Jabędę spała z tobą. Wiesz ta na górze obok… tej drugiej – na jej policzkachpojawił się wdzięczny rumieniec – Będę mniej samotna, a przy okazji Ron niebędzie miał pretekstu żeby się do mnie dobierać. To co? Zniosę nawet twojehumory. Zaraz się zrobisz tak gruba, że i tak nie będziesz miała jak kochać sięz Harrym. Nie wyobrażam sobie tego z takim brzuchem. – zobaczyłam, że uśmiechasię przekornie czego dawno u niej nie widziałam.
O no tak, bo małżeństwo to tylko sex.
A teraz SUPRAJS!  Kobiety w ciąży wręcz powinny uprawiać seks, który dostarcza hormonu szczęścia. Może wtedy nie urodziłabyś antychrysta.

Rzuciłam w jej stronę morderczespojrzenie wbijające w fotel. Po chwili jednak uśmiechnęłam się złowieszczo:

- Wiesz, kobieta w ciąży będziejeść dużo różnych smakołyków… o każdej porze dnia i nocy. A z dużym brzuchemciężko jest wstać i iść do kuchni po bułkę ze smalcem i śmietaną. – pogłębiłamuśmiech – Więc jak? Podejmiesz się? A, i musisz zgodzić się na to że Harrypewnie też będzie wpadał co jakiś czas…
Żeby się "kochać"?
Bułka ze smalcem i śmietaną? Pychootaa...

-No dobra zniosę jakoś, że mójprzyjaciel mnie odwiedza. Nie wiem jak, ale zniosę. To co jutro czy pojutrze? Bylejak najszybciej Ginny, bo rozumiesz…

- Spokojnie, spokojnie-przytuliłam Hermionę i szepnęłam jej cicho prosto do ucha – jeżeli zarazpojedziemy do mnie aby spakować walizki, to jeszcze dziś się do ciebiesprowadzę.
Hura?

Od aŁtorkowy wstęp:
Jeszcze jedna notka od Villeiviant ale nie cieszcie się, bo bardzo krótka. Później dodam swoją. Przepraszam za błędy, ale starałam się żeby w końcu nie było złączonych wyrazów. Obawiam się jednak, że każdy wklejany tekst będzie wyglądał tak jak poprzednie.


-Ale dlaczego musisz jechać?! Nie chcesz mnie już widzieć? -pytał Harry już chyba po raz setny.
Tak dokładnie. Chce jeszcze rozwodu.
-Misiu, przecież wiesz że Hermiona potrzebuje teraz mojego pocieszenia…-
-A Ron nie może jej pocieszyć? If you know what I mean – spytał mój małżonek z nadzieją w głosie. W odpowiedzi jedynie na niego spojrzałam
-Masz  rację, to jeden z głupszych pomysłów na jakie kiedykolwiek wpadłem… Ale ja poprostu nie chcę abyś mnieopuszczała. – przyciągnął mnie do siebie i pocałował czule. Przytuliłam go i odwzajemniłam piszczotę,równocześnie delikatnie wkradając się językiem za barierę jaką tworzyły jego drżące z podniecenia wargi.Delikatnie wsadził mi dłonie pod bluzkę i muskał opuszkami palców moje niezwykle ważliwe plecy. Jego usta zeszłyszyję, obsypując ją wilgotnymi pocałunkami.
Na pożegnanie wskoczą sobie do łóżka.
-Nie miałaś się przypadkiem gdzieś iść?- zapytał ironicznie.
-Aż tak mi się nie śpieszy…- wysapałam i znów się w niego wessałam, równocześnie popychając go w stronę kanapy.

Leżałam na łóżku wpatrując się tępo w sufit. Czułam się jakby ktoś mnie znowu spetryfikował z tym, że wtedy nie byłam świadoma, a teraz wydarzenia całego długiego dnia tłukły się po mojej głowie nie dając mi zasnąć. Nadzieja na to, że Ginny będzie mnie wspierać i mi pomoże na chwilę uwolniła mnie od wszystkiego ale ona mnie zawiodła. (Zaraz przyjdzie musi tylko załatwić pewną sprawę z Harrym...) Po raz pierwszy w życiu czułam się tak samotna nie dlatego, że nie mogła ze mną zostać ale dlatego, że wolała zostać żeby kochać się ze swoim mężem. (Skąd to wiesz? Poszłaś i podglądałaś?) Nie bo on ją błagał nie, bo źle się czuła, tylko po prostu miała ochotę na seks więc postanowiła, że ma mnie gdzieś. (Wiesz, niektórzy po prostu mają ciekawsze życie erotycznie niż ty. Nie ma w tym nic złego.) Do tego miałam świadomość, że ja też nie zachowałam się w porządku w stosunku do Rona. (O, właśnie! Nareszcie. Wytknij sobie błędy pani idealna. Toż to Hermiona Weasley vel Mary Sue! Ona jest idealna z definicji!Kiedy przytulał mnie i próbował jakoś pocieszyć ja tylko odpowiadałam „aha” i „mhm” myśląc o czymś… no o kimś innym. Mój mąż po raz pierwszy wykazał jakąś wrażliwość i naprawdę zrobił coś za co dawniej byłabym mu wdzięczna. Ale Ginny jakbym mało miała problemów poruszyła jeszcze ten o którego istnieniu prawdopodobnie bym nie wiedziała. Tym problemem był nie kto inny tylko mistrz eliksirów, pan Nie-Zniżę-Się-Do-Waszego-Poziomu-I-Nie-Będę-Miał-Uczuć Severus Snape. Wcześniej nie zastanawiałam się co czuję, a teraz nagle ona stwierdza, że ja go kocham. To jest oczywista bzdura ale wiem, że nie jest mi też obojętny. Coś mnie do niego ciągnie. (Pocałunki, pieszczoty, klata.) To pewnie dlatego, że potrzebuję kogoś kogo mogłabym kochać, a on akurat się trafił. Bo jedno było dla mnie jasne – nie kocham Rona i nic już tego nie zmieni. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi i kochałam go jak brata teraz czuję tylko tą straszną pustkę gdy o nim myślę. Jakby to co między nami zaszło wypaliło co co było szczere. Ale Snape’a też nie kocham. Bo dlaczego miałabym kochać coś takiego?
Dlaczego ktoś miałby kochać, takie coś jak ty?

Pogrążona w tych rozważaniach nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. We śnie wrócił koszmar tego francuza. Widziałam, że Severus stoi i patrzy na mnie z pogardą, a tamten mnie torturuje. Krzyczałam żeby coś zrobił i mi pomógł, a on tylko kpiąco się zaśmiał i powiedział: „No przechodź już do rzeczy, chcę popatrzeć”, a tamten zbliżył się z tą obleśną miną.
Pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy przerażona wizją z mojego koszmaru. Nie wiedziałam gdzie jestem, a twarz którą nad sobą zobaczyłam pogorszyłam moją panikę. To Snape. Ale teraz patrzył tak inaczej. Z… troską?
Ot tak, wlazł jej do sypialni.
- Co się stało? – zapytał jakby nie wpadł na to, że miałam zły sen. – Słyszałam jak krzyczysz, a właśnie zrobiłem śniadanie i miałem cie budzić. – w jego głosie brzmiała niepewność, która przywróciła mnie do rzeczywistości.
Zrobił śniadanie? To jest nienormalne.
Słyszała jak krzyczy? Sevi, jesteś kobietą?
- Miałam koszmar. Nic takiego – rzekłam nieco chłodniej niż zamierzałam – Która godzina? – dodałam łagodniej, bo widziałam, że cofnął się, a na jego twarzy znowu zagościł nieodgadniony wyraz.
- 13:30  - powiedział i wyszedł.
Niech ktoś tę Hermionę zabije, bo zwariuje.
Czułam, że wszystko mnie boli. Włożyłam kapcie i spełżłam na dół wiedząc, że czeka mnie kolejny samotny dzień z moim byłym nauczycielem. Cieszyło mnie to, bo to świadczyło, że mój małżonek jednak nie dostał urlopu żeby się mną „zaopiekować”,  ale z drugiej strony kto wie co może wydarzyć się dzisiaj? Weszłam do kuchni i zarejstrowałam, że na stole stoją dwa talerze z kanapkami i kubki z kawą. Na przeciwko wejścia siedział on schowany za gazetą. Gdy zauważył moje pojawienie się wychylił swój haczykowaty nos zza „Proroka Codziennego” i dziwnie na mnie spojrzał. (Znając Seva w tym opku, chciał cie rozebrać wzrokiem.) Nie miałam pojęcia czemu tak taksuje mnie wzrokiem dopóki nie uświadomiłam sobie, że ma na sobie obcisłą koszulkę na ramiączkach i majtki. W jego czarnych oczach przez chwilę widziałam błysk zadowolenia czy raczej uznania ale uznałam, że mi się przywidziało. To była tylko… cholera, nie mogła to być nadzieja!  Wczoraj włożyłam pierwsze co wpadło mi w ręce, a dzisiaj nie zastanawiając się specjalnie nad tym co robię jak zwykle zeszłam na dół. Usiadłam szybko na swoim miejscu, spuściłam oczy i oblałam się rumieńcem. Nietoperzysko uśmiechnęło się drwiąco i zniknęło za gazetą. Zjadłam w takim tempie, że ktoś mógłby pomyśleć, że nie jadłam od tygodnia i poszłam się ubrać. (Może jesteś w ciąży z Sevem? ) Żeby nie musi ećużerać się z moim gościem zaczęłam czytać książkę. Położyłam się na łóżku na którym spałam i wzięłam jedną z licznych książek leżących na podłodze. W tej najmniejszej sypialni odkładaliśmy książki wymagające naprawy albo te które nie mieściły się na półkach. Zaczytałam się na chwilę i nagle zauważyłam, że robi się ciemno. Pewnie rudzielec zaraz wróci. Ach… Moje myśli powędrowały do obiady i obowiązków gospodyni i przypomniałam sobie, że muszę Snape’owi dać nowe ubrania. Czy ja muszę ciągle o nim myśleć? Wyjęłam coś ze starej szafki należącej kiedyś do mojego taty. Poszłam do sypialni w której spał i zapukałam do drzwi. Otworzyły się tak gwałtownie, że przestraszyłam się i upuściłam ubrania. Jednocześnie schyliliśmy się żeby je podnieść i niczym w komedii romantycznej mugoli popatrzyliśmy na siebie. (Ja myślałam, że stuknęliście się głowami.) Jego spojrzenie znowu wyrażało to co rano ale tym razem dołożyłabym do tego jeszcze pożądanie. Intensywnie wpatrywałam się w jego czy jakbym nie mogła oderwać od nich wzroku. Znowu dzięki niemu doświadczyłam czegoś po raz pierwszy. Nikt tak na mnie nie patrzył i nie budził we mnie takiej ochoty żeby go pocałować. (PORN ALERT!) Chciałam poczuć jego usta na moich, chciałam żeby całował moją szyję i… Jego usta były zaledwie cal od moich. Przymknęłam oczy i zaczęłam zbliżać twarz do jego twarzy ale wtedy ten piękny sen gwałtownie się skończył. On szybko wstał i podał mi rękę. Skożystałam z pomocy i poczułam się po raz koleiny upokorzona w sposób, który ciężko wyrazić słowami. Wymamrotałam coś o ubraniach i zbiegłam na dół. Po drodze minęłam Rona, który według mnie właśnie wchodził na górę. Byłam tak zajęta sobą, że nie zauwżyłam jego bladości i pełnego niedowierzania spojrzenia… On nie był teraz ważny.
On dla ciebie nigdy nie jest ważny.
Czemu nikt mnie nie ostrzegł, żeby przygotować moją papierową torebkę?

Docieramy do końca naszej analizy. Kolejny raz pytamy co dalej z uczuciem pomiędzy Hermioną, a Severusem? Kim jest tajemniczy francuz? Jaki jest cel zmartwychwstania Dumbiego i Snape'a? Muszą uratować świat przed zagładą ze strony antychrysta! To wszystko za tydzień!

wtorek, 12 lutego 2013

Severus i Hermiona II

Spóźnienie to chyba nasze drugie imię. Jak co tydzień przepraszamy za nie z całego serca i obiecujemy się poprawić. Dziś kontynuujemy analizowanie poprzedniego opka. Przygotujcie swoje papierowe torebki i uważajcie na PORN ALERTy!

Od aŁtorkowy wstęp:
KOMENTUJCIE, bo jeżeli ktoś chce to czytać (jak na razie nie zauważyłam) to straci taką możliwość, bo odechce mi tworzenia tych historii. I nie mam na myśli pewnych osób, które już komentowały. Wiecie dlaczego;P
Niestety nie...  U nas też nikt nie chce komentować, nie postarałaś się.
Nie ma to jak szantaż. 
"Komentujcie, bo nie będę już was raczyć moimi cudownymi opowieściami!"
Z PUNKTU WIDZENIA SAPE’A
Sape'a? Meo nowy bohater!
Jej. Ciekawe czy będzie miał jakąś ważną rolę...
Wyszedłem z białego, przytulnego salonu zostawiając młodą parę wyraźnie unikającą swoich spojrzeń. Uśmiechnąłem się pod nosem. Ta mała Granger mnie zadziwia. Granger, znowu Granger. Niby wiem, że nazywa się teraz Weasley ale czuję, że nie zasługuje na to żeby jej aż tak ubliżać. Phi! Kto to słyszał żeby inteligentna i nawet nie brzydka dziewczyna wychodziła pod wpływem impulsu za mąż za takiego nieudacznika?
Ron nie jest nieudacznikiem i bez urazy, ale phi mówią dziewczyny.
Po jakimś czasie musiałem przyznać sam przez sobą, że nie była taka głupia jak przystało na szlamę. Nie pasuje mi do niej to określenie. Za to ten jej mężuś Ronald to prawdziwa ofiara losu. Uśmiechnąłem się sam do siebie na widok wizji, która stanęła mi przed oczami gdy o nich pomyślałem. No, no. (Nie chciałabym widzieć teraz tego co on, pewnie wyobraża sobie same zboczone rzeczy.) A myślałem, że wyobraźnia ma granice szczególnie jeśli chodzi o wymyślanie tortur. Biedna dziewczyna. Pewnie często ją boli głowa wieczorem… (Tssa, Sevi, Sevi, Sevi. O co mu chodzi? Aaaa, że nie chce z Ronem ten-teges?) Nie mogłem przestać uśmiechać się pod nosem. Odruchowo skierowałem swoje kroki do kuchni i właśnie stałem w drzwich kiedy ten przygłup przecisnął się obok mnie i bez słowa ruszył do lodówki. Ignorował mnie ale nie sposób było nie dostrzec jak czarwone ma uszy. To pewnie przez to, że się pokłucili (Cóż oznacza słowo "pokłucić się"?). Poczułem dziwną satysfakcję kiedy pomyślałem o podniesionych głosach, które dochodziły do mnie jeszcze przed chwilą zza zamkniętych drzwi salonu. (Jakoś nic nie mówiłeś, ba mówiłeś o tym jakbyś nic nie wiedział.)
- Co się tak gapisz? – zapytał rudzielec
Przed chwilą go ignorował, zdecyduj się aŁtorko!
- Nie wiem do kogo mówisz Weasley ale obawiam się, że masz zwidy, bo ja ci nie pozwoliłem mówić do siebie na ty, a nikogo innego nie ma w tej… kuchni. – włożyłem w to zdanie pokłady pogardy jaką żywiłem do tego dzieciaka od początku jego nauki w Hogwarcie. Zrobił minę zdziwionego trolla ale treść mojej wypowiedzi chyba do niego dotarła, bo odpyskował:
Severusie Snape! Mieszkasz w jego domu, więc okaż szacunek!
- I co dasz mi szlaban?
Odpowiedź godna dziewiętnastolatka. 
- Nawet gdybym mógł to bym tego nie zrobił, bo tyle czasu w twoim towarzystwie mogłoby zrobić z moim mózgiem to co zostało z twojej żony. Masz zły wpływ na szare komórki innych. Tylko co ty z nimi robisz jak już komuś zabierzesz ostanią? Bo na pewno nie używasz.
To w końcu źle wpływa na szare komórki czy je zabiera?
Podczas mojego monologu ten idiota robił się coraz bardziej czerwony. Nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo odwróciłem się i spokojnie wyszedłem. W salonie zauwarzyłem (ZauwaRZyłeś?) to biedne dziecko skazane na ciągłe towarzystwo tego skretyniałego gumochłona.
Biedne dziecko, czyli twoja szlama Granger-Phi-Weasley?
- Granger gdzie mam, dzięki twojej łasce, spać?
- Pokój obok łazienki odrzekła i posłała mi zagadkowe spojrzenie.
- Dzięki Granger-Phi-Weasley odrzekł z pogardą.
Mówią o sobie w trzeciej osobie?

Powlokłem się tam i otworzyłem drzwi. Pokoik tak jak reszt domu był pomalowany na biało. Stało w nim jednoosobowe łóżko, mały fotelik, biurko i szafka nocna. Usiadłem na łóżku i rozjejżałem się dokładniej. Wszechobecna biel zaczęła już męczyć moje oczy. Zdecydowanie wolałem ciemniejsze barwy. Nagle moje spojżenie zatrzymało się na oprawionym w ładną, drewnianą ramkę zdjęciu. Przedstawiało ono ładną (Powtórzenie, dajmy "seksowną".) kobietę z burzą brązowych włosów i wysokiego mężczyznę i krótkimi czarnymi włosami. Na kolanach mężczyzny siedziała mała dziewczynka bardzo podobna do matki. Patrzyła w obiektyw zachwyconymi, ciemnobrązowymi oczami, a w rączce miała jakąś książeczkę dla dzieci. Zazwyczaj nudziły mnie takie sceny ale uświadomiłem sobie, że to przecież Hermiona z rodzicami. Musi często przychodzić do tego pokoiku. Nie mogłem oderwać oczu od wesołej sceny, nigdy nie zajmowałem się życiem mugoli. Nie uważałem też, że należy wszystkich wybić, po prostu nie mogłem uwieżyć, że ich życie może mieć jakiś sens. Wierzyłem, że egzystują sobie bez magii tak jak mój ojciec. A tu proszę widzę, że oni mieli lepsze życie od twojego stary strachu na dzieci…
A co twoim zdaniem mugole to nie ludzie? Weź Snape ta śmierć na ciebie źle wpłynęła.
Miałeś stary strachu na dzieci? Biedny Sevi...
Kiedy gapiłem się na zdjęcie do mojego pokoju weszła dziewczyna. Nie zauważyłem jej i dopiero kiedy podeszła bliżej zauważyłem, że dziwnie na mnie patrzy. Jakby zastanawiała się co robię.
- Słucham? Po co przyszłaś? – zapytałem ostrzej niż zamierzałem
- Przyniosłam piżamę. – odpowiedziała z godnością i jakby z zawodem wyszła oglądając się za siebie jeszcze raz. Zamknęła drzwi, a ja zły na siebie za to, że nie umiem nawet okazać wdzięczności usiadłem w fotelu. ledwie to zrobiłem zauwarzyłem leżącą przy łóżku książkę. (Zdjęcie, książka, następna będzie damska bielizna?)  Schyliłem się żeby ją podnieść. Była ciężka i wydawała się znajoma. Zauważyłem tytuł na okładce i nie mogłem powstrzymać się od szerokiego uśmiechu, który od dawna nie zagościł na moich ustach. „Hostoria Hogwartu wydnie rozszeżone”.Widać panna Ja-Zawsze-Wszystko-Wiem-I-Umiem lubi wspominać. Z braku innego zajęcia otworzyłem tomisko i zacząłem czytać. Na marginesie ładnym, pełnym zawijasów pismem podopisywane były uwagi typu: „W 1658 roku w Turnieju Trójmagicznym zwyciężył uczeń z Hogwartu ale tylko dlatego, że pozostałych dwóch uczestników zostało pożatrych prze Akromantule podczas drugiego zadania”. A to ciekawe. Skąd ona to wszystko wie? Pogrążyłem się w pasjonującej lekturze co pozwoliło mi zapomnieć o spotkaniu z tym starym oszustem i o wszystkim co się wydarzyło…
Obudziłem się rano obolały i zobaczyłem, że siedzę na fotelu trzymając na kolanach grubą księgę.  (O, w wreszcie coś normalnego, kto z nas nigdy nie zasnął przy książce?)Przeciągnowszy się doszedłem do wniosku, że zejdę na dół, bo nikogo już dawno nie doprowadziłem do szału. Przy stole siedziała tylko moja była uczennica. Kiedy mnie zobaczyła wstała i bez słowa zaczęła robić śniadanie. Wyglądała na zmęczoną i przygnębioną. Pomyślałem, żę tenę Rudyę czerepę pewnieę jestę wę pracyę, a ona wzięła sobie urlop żebym nie zdemolował domu. Postanowiłem przerwać milczenie, bo złapałem się na tym, że gapię się na to dziecko jak goblin w sztabkę złota. (Czyli intensywnie i jeszcze marząc by go zagarnąć dla siebie?)
- Pasjonująca lektura. Skądt pani ma informacje o historii Hogwartu, których w „Historii Hogwartu” nie ma? – to spojżenie mogłoby należeć do rozjuszonego bazyliszka.
SpojŻenie? Kolejny zawał.
- To nie pana sprawa. Nie ładnie jest czytać cudze książki bez pozwolenia. Nawet jeżeli nie zawierają ni c osobistego. odparła chłodno zalewając kawę.
Po co ona mu robi śniadanie? Co on rączek nie ma.
Pamiętacie:
Kasia nie ma rączek
- Puk! Puk!
- Kto tam?
- Nie Kasia.

-  Och gdybym wiedział, że to tylko książka to nie sięgnąłbym po nią. Liczyłem, że to pani pamiętnik, choć z drogiej strony powinienem się domyślić, że nie ma pani aż tak ciekawego życia żeby musieć zamieszczać je w takim tomisku. Jeden kawałek pergaminu pewnie by wystarczył. – uśmiech ociekający jadem
W kółko coś z jadem, co on się w węża zamienił?
- Pewnie kawałek pergaminu by wystarczył gdyby nie jacyś popaprańcy, którzy napadają na mnie na ulicy. – ona zgryźliwa? Od kiedy?
- Pyskata się pani zrobiła Granger… a może Weasley. Jak pani woli? – ach ten wyrzut w oczach i dołeczki w policzkach.
- Weasley – powiedziała przekornie żeby mnie wkurzyć.
Z PUNKTU WIDZENIA HERMIONY
Jaki on jest bezczelny! Prawie jak w szkole tylko teraz tak jakby próbował żartować. To niemożliwe żeby ten stary Nietoperz miał poczucie humoru. To tak jakby Sfinksa nazwać domowym zwierzaczkiem i przyjacielem dzieci. A jednak.
Jeśli jesteś w stanie zabrać budowle o  wymiarach 57x6x20 (metrów oczywiście) do domu, to czemu nie. 
Postawiłam przed nim kubek z kawą taką jaką lubię i talerz z kanapkami. Usiadłam na przeciwko i zaczęłam się wgapiać w niego jak Harry w swoją Błyskawicę.  (Kolejne dziwne porównanie.) Uderzyła we mnie świadomość, że nigdy nie przypatrzyłam się jak on je. Miałam setki okazji ale nigdy nie zwróciłam uwagi na tę wydawało by się prozaiczną czynność. Wziął jedną z kanapek do ręki, przyjrzał jej się krytycznie co mnie nieco zirytowało i delikatnie ugryzł (Ach ten romantyzm jedzenia kanapki.). Zaczął powoli przeżuwać ale po przełknięciu zamiast dalej zajmować się jedzeniem odłożył chleb na talerz i znieruchomiał. (Zakład , że wyczuł truciznę?) Uniosłam brwi i zapytałam:
- Nie smakuje? Nie mam nic innego jeszcze nie byłam w sklepie, a jedze…
- Granger odpuść sobie popisywanie się wiedzą magiczną przy śniadaniu. nie jem, bo się gapisz, a to nie jest przyjemne. – w jego głosie brzmiała nutka irytacji.  (A no tak...)
Na mojej twarzy wykwitły szkarłatne plamy ale zebrałam się na odwagę i mu odpowiedziałam zamiast uciec.
Szkarłatne plamy? To takie trudne napisać, że się zarumieniła?
- Jestem ciekawa jak smakuje.
- Jak ma smakować kanapka z szynką? Chyba nie robiła jej pani sama? – w jego głosie pobrzmiewała nutka wesołości która sprawiła, że poczerwieniałam jeszcze bardziej, bo przyszło mi do głowy, że mógł czytać w moich myślach. Cholera!
Hu hu, ostre słowa!
- Skoro moja obecność panu przeszkadza to pójdę zająć się sprzątaniem. – rzekłam i wyszłam pośpiesznie nie oglądając się.
Zaczęłam ścierać kurze za pomocą prostego zaklęcia ale nie mogłam się skupić i po trzech minutach stłukłam ulubiony wazon mojej mamy. Kiedy zobaczyłam jego szczątki zupełnie zapomniałam, że mogę bez problemu go naprawić. Przed oczami pojawiły się obrazy moich zmarłych rodziców. Upuściłam różdżkę i uklękłam. Z moich oczu polały się łzy. Po raz pierwszy po ich śmierci płakałam. (Po raz pierwszy? Czemu tłumiłaś w sobie uczucia? Zgadnijcie kto za chwile to zauważy i przyjdzie ją pocieszyć!Czułam jakby coś się we mnie odblokowało. Tamten milczący żal, który ciągle ukrywałam przed sobą samą i innymi wypłyną ze mnie potokiem łez. W kolana wbiły ni się kawałki porcelany ale nie obchodziło mnie to. Miałam w głowie tylko myśl, że to moja wina. To ja wysłałam ich do Australii żeby nic im się nie stało, a zginęli przez przypadek. Bo Śmierciożercy chcieli się zabawić kosztem mugoli i wybrali akurat ich hotel. A gdyby tu zostali Zakon mógłby ich ochronić, ponieważ Zakon, nie miał innych problemów niż ochrona moich rodziców!Nie zwróciłam uwagi, że Snape wyszedł z kuchni i stoi nade mną z miną która wyraża zarówno zdziwienie jak i odrazę (przynajmniej ja tak to uczucie zidentyfikowałam). Ukląkł obok mnie i zrobił coś co przerwało na chwile mój szloch. Przytulił mnie delikatnie jakby się bał, że mogę pęknąć jak ten wazon jeśli dotknie mnie zbyt mocno (Nie mówiłam?). Wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę.  Jestem w szoku. Jak tu zrozumieć aŁtorki?) Po mojej twarzy spływały wciąż łzy, a ja byłam w zbyt dużym odrętwieniu żeby okazać zdziwienie. Wyciągał kawałki starej pamiątki z mojego ciała ale ja nie czułam bólu. Zaleczył rany, a kiedy ja wciąż przebywałam w innym wymiarze wziął mnie w ramiona i zaczął szeptać:”Dobrze… już dobrze, tylko przestań płakać. Naprawię tan wazon, nic się nie stało”. (Nie wyobrażam sobie Snape'a, który tak mówi.) Był nieświadomy, że stłuczenie tego było tylko pretekstem dla mojej prawdziwej rozpaczy. Cała się trzęsłam, a on wziął mnie pod brodę i skierował moją twarz w swoją stronę. Zamarłam pod spojrzeniem jego czarnych oczu. Zbliżył swoje usta do moich i wtedy…
- Jak było?
- Mokro, bo ona płakała...


Jeszcze nikt nigdy tak mnie nie całował .Delikatnie jakby nie chciał mi czegoś zrobić i zarazem stanowczo. Odwzajemniłam pocałunek i delikatnie wsadziłam język do jego ust. (Zaraz ja wyciągnę język ze swoich ust żeby zwymiotować. Czyżby PORN ALERT?On przyciągnął mnie jeszcze bliżej i trwaliśmy w tym uścisku przez chwilę. Kiedy objęłam go rękami za szyję nagle poczułam, że mnie odpycha. Popatrzyłam na niego pytającym, trochę nieprzytomnym z wrażenia, spojżeniem (Mam zawał.).  Zdjął mnie ze swoich kolan ale nie spuszczał ze mnie wzroku. Po raz pierwszy nie patrzył na mnie z pogardą czy irytacją. W jego oczach było tyle ciepła. Nie zauważyłam kiedy wszystko zmieniło się o 180 stopni. Wstał i popatrzył lodowato.

- Lepiej? – zapytał jakby mówił do hipogryfa nie do człowieka i kiedy kiwnęłam głową wyszedł. Zobaczyłam naprawiony wazon. Drzwi trzasnęły i wstałam w końcu żeby zobaczyć co się z nim dzieje. Nie zrozumiałam dlaczego Snape tak się zachował. Dlaczego najpierw mnie przytulił i pozwolił żebym go całowała, a teraz sobie poszedł. Weszłam na góre i zapukałam nieśmiało do jego sypialni niepewna czy nie  jestem zbyt nachalna. (Tak, jesteś nachalna.)
- Wejść – usłyszałam i poczułam się jak w Hogwarcie kiedy pukałam go jego gabinetu w lochach – Coś się stało, że mi przeszkadzasz?
- Przyjść na seks - odpowiedziałam.
- Nie skąd. Chciałam tylko panu powiedzieć, zę pana brat bliźniak był na dole i nagle wyszedł. Niech mu pan podziękuje. – wydusiłam z siebie słowa, które ledwo przeszły mi przez gardło. Byłam wściekła na tę jego obojętność. Miał ochotę się zabawić ale mu się na spodobało więc w trakcie odłożył lalkę i poszedł sobie nie zajmująć się nią więcej. (Jak to mężczyźni, nic nowego.)
Hermiono, cóż za cięta riposta!
- Za co pani dziękuje? – w jego głosie zabrzmiała nutka zdziwenia
- Za pomoc. Szkoda, że do moich problemów dołożył nowy.
- O czym pani mówi? – rzucił lekko ale nagle jakby poczuł, że jednak nie powinien się mną tak bawić i powiedział – Nie powinienem tego robić, powinienem skończyć na pomocy z ranami, ale pani wciąż płakała więc chciałem panią uspokoić. – teraz zdenerwowanie było tak wyraźne, że nawet jego chłód nie mógł tego zamaskować. - Co się tam stało na dole?
Nie ma to jak uspokajać kogoś wpakowując mu język w usta.
- Nie pana sprawa. Dziękuję za uspokojenie. Dobrze isę stało, bo to mi pomogło. A teraz załóżmy, że do niczego nie doszło, bo ja byłam wtedy niepoczytalna. Inaczej w życiu bym pana nie pocałowała, móże pan być pewien. – Wyrzyciłam z siebie zadowolona z efektu. Patrzył na mnie jakbym go uderzyła. – Obiad będzie o szesnastej. – dodałam chłodno i wyszłam ciesząc się ze zwycięstwa.
Hermiono, od kiedy jesteś mistrzem ciętej riposty? Cóż się stało?
I dobrze ci tak stary capie. Nie musisz wiedzieć co czułam naprawdę. Wiedz, że nie tylko tobie się nie podobało. Znowu poczułam wzbierający we mnie płacz. Oprócz strasznych obrazów, które widziałam znowu w mojej głowie, jakby jakaś tajemnicza tama pękła, doszło jeszcze coś co nie powisnno nigdy zaistnieć. Poczyłam, że Nietoperz, ten Smarkerus mi się podoba. I całowałam się jak nigdy z Wiktorem czy Ronem. To było wbrew naturze. Przecież on jest stary! Stary czy nie faktem jest, że nie wygląda na swoje lata. I za to go nienawidzę!
Między miłością, a nienawiścią jest cienka granica.
Cóż za niewybredne słownictwo! "Nietoperz", a nawet gorzej! "Smarkerus"! Już nie mówiąc o "starym cepie"! Sevi, ta zniewaga krwi wymaga!
Zatrzymałam się nagle i powróciłam do rzeczywistości. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie jestem i uświadomiłam sobie, że nogi same zaniosły mnie do kuchni przypominając mi o obiedzie. Było już po 15:30 i nie chciało mi się zbytnio wysilać. Z resztą dla kogo. Ron zje wszystko co podam zanim nawet zauważy co to jest, a Snapem się nie przejmowałam. Wyjęłam z zamrażalnika pizze, którą nieco doprawiłam i ok 15:45 wsadziłam do piekarnika. Równo o 16 usłyszałam, że mój mąż wrócił z pracy. Prawie równocześnie ten idiota wyszedł ze swojej sypialni. Kiedy weszli do kuchni Ron podszedł jak zwykle żeby mnie pocałować na powitanie. Miałam jak zwykle wielką ochotę się odsunąć ale zobaczyłam drwiące spojrzenie czarnych oczu i przyciągnęłam rudzielca do siebie. Zdziwiła się (Tam była jeszcze jedna kobieta?) ale odwzajemnił pocałunek.
Skoro go nie kocha, to czemu nie weźmie rozwodu? Przecież to bez sensu!
Hermiono, dziękujemy za twoje sprawozdanie, nie zapomnij o tym, żeby nie trzymać pizzy dłużej niż 17 minut w piekarniku!

Mała kłótnia małżeńska + Sevi. Zostawiam mały fragment. Oto Hermiona jako "bad girl".

- Panu też się coś nie podoba? To nie hotel tym bardziej, że mi pan nie płaci więc radzę nie marudzić, bo wróci pan tam gdzie jego miejsce. – zrobiłam efektowną pauzę – do morderców, którzy cieszą się z nieszczęścia innych. idzie to panu nieźle.
Nie umiem być złośliwa. Ale go zabolało co nakręciło mnie jeszcze bardziej. Niech wie co o nim sądzę.
- W sumie się panu nie dziwię. Jak ktoś wychowywał się w ruderze z rodzicami, którzy byli na tyle tępi żeby przepuścić cały majątek matki, która była… jak to wy Śmierciożercy mówicie Czystej Krwi. A właściwie jak to się stało, że pana spłodzili? To ciekawe taki pijak i nieudacznik i czarodziejka z dobrego domu. Może ją czym naćpał… -nawiązywałam do wizji jaką miał Harry w piątej klasie kiedy czytał mu w myślach. Powiedział nam o niej kiedyś mimochodem.
Matko, przegięła. 
- Dosyć! – powiedział spokojnie patrząc na mnie takim tajemniczym spojrzeniem. Spodziewałam się krzyków i złości, a on nawet nie odpowiedział. Po prostu wstał i wyszedł. Szedł wyprostowany i nie obrócił się. Zrobiłam coś strasznego. Nie pomyślałam, że mogę go tak zranić…
No, bo przecież kto by się wkurzył! Przecież ona tylko obraziła jego rodziców!
Ron siedział z otwartą buzią. No jasne, nie spodziewał się po mnie czegoś takiego. Ja sama z resztą też nie.
- J..jedz, bo ci wystygnie – powiedział kiedy już otrząsnął się z wrażenia jakie na nim zrobił mój wybuch.
- Ty ciągle myślisz tylko o tym żeby napchać swój brzuch. Niczego sobą nie reprezentujesz. Do czego ty się w ogóle nadajesz?! – krzyknęłam tak, że słychać mnie było w domu obok i wybiegłam.
Nie mogłam iść do sypialni którą zwykle zajmowałam kiedy się z nim kłóciłam. Wybiegłam z domu. Noc była ciepła więc wyszłam tak jak stałam (Czyli w kapciach?). Czułam, że zaraz eksploduję. Przeszłam kilkaset metrów patrząc tępo przed siebie i starając się nie myśleć o wszystkim co się wydarzyło. W końcu podeszłam jednak do jednej z huśtawek na placu zabaw, usiadłam na niej i postanowiłam przemyśleć swoje zachowanie i uczucia. Zaczęłam od tego co spowodowało moje dzisiejsze zachowanie czyli od wspomnień o rodzicach.
Wiele razy o tym myślałam ale jak wcześniej wspomniałam nigdy nie płakałam. Patrzyłam na sprawę zimno i jakby z dystansu. Wiedziałam, że to moja wina ale z drugiej strony zdawałam sobie sprawę, że to był nieszczęśliwy wypadek. Tragiczna ironia losu, który chciał pokazać mi, że nie wszystko się w życiu udaje. Może i przewidziałam wszystko, posłałam ich do Australii i skasowałam pamięć ale nie zdawałam sobie sprawy, że powrót Voldemorta to sprawa międzynarodowa. Nie umiałam spojrzeć poza czubek własnego nosa. Jutro się z tym zmierzę. Wyrzucę ich rzeczy i przemebluję mieszkanie tak jak mi się będzie podobało. Nie mogę żyć iluzją i udawać, że nic się nie stało.
Co do Snape’a… Nie mam pojęcia. Wiem, że musi ze mną mieszkać wiem, że nawet jakby nie musiał to ja bym tego chciała. Nie dlatego, że go lubię. Po prostu codzienna monotonia została przerwana przez najmniej oczekiwane zjawiska i czułam radość, że nie muszę od razu wracać do codzienności. Ciekawe co Dumbledore chce nam jeszcze powiedzieć.
Zaczęłam zastanawiać się o co mu mogło chodzić ale po paru minutach doszłam do wniosku, że i tak na to nie wpadnę więc przeszłam do największego kłopotu z którym nie mogłam nic zrobić. Tym problemem był mój mąż. Nie chciałam poświęcać mu nawet jednej mojej myśli. Czułam, że zniszczyliśmy coś pięknego i nigdy już tego nie odbudujemy. (Zniszczyliście swoją przyjaźń.) Bo czy przyjaźń może wrócić skoro ja nie mogę na niego patrzeć? I czy jeśli się rozstaniemy to będziemy umieli dalej spotykać się na piwie kremowym i rozmawiać? Wątpię. Muszę pogadać z Ginny. Wiem, że to jego siostra ale jest moją przyjaciółką. Jedyną przyjaciółką, bo Harry jednak nie zrozumie. Faceci nigdy nie rozumieją takich spraw. Z resztą on zawsze staje po stronie Rona.
Siedziałam tak kilka godzin. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło robić się późno. Ludzie którzy wracali o tej godzinie z pracy dziwnie mi się przyglądali. Kilka starszych pań, które przyszły z wnukami na plac zabaw wymruczało pod nosem różne uwagi na temat nieznośnej młodzieży i wandalizmu. Kiedy się ściemniło mieszkańcy pobliskich domów wyglądali zza okien, kręcili głowami i zaciągali zasłony. Z odrętwienia wyrwał mnie dopiero dziwny hałas. Ocknęłam się z mojego dziwnego transu i ze zdziwieniem spostrzegłam, że jest ciemno. Kolejny dowód, że powinnam wylądować w Świętym Mungu. Nagle zauważyłam, że z ciemnego końca uliczki za mną ktoś się zbliża. Pogasły latarnie, a moją pierwszą myślą było: dementor gwałciciel! Nie poczułam jednak chłodu ani nie odniosłam wrażenia, że całe szczęście ze mnie ulatuje. Może nie miało co ulatywać, bo w tej chwili nie byłam zbyt szczęśliwa ale kiedy przybywa dementor to nie ma znaczenia. Ten chłód jest wszędzie. A teraz nade mną świeciły gwiazdy i dało się odczuć przyjemne ciepło letniego wieczoru. Odwróciłam się i na wszelki wypadek chciałam sięgnąć po różdżkę chociaż byłam przekonana, że nie ma prądu i po prostu przyszli elektrycy naprawić usterkę. Nic się jednak nie działo. Grzebałam po kieszeniach i uświadomiłam sobie, że nie wzięłam różdżki.
O kurde!
- No, no… Szlama sama w ciemnej uliczce. I to jaka szlama! Nie jakaś zwykła, brudna idiotka, która myśli, że umie czarować ale Granger. Przyjaciółeczka Potterka. Mam szczęście.
Zawsze myślę w takich momentach to samo... DRACO!!
Poczułam, że robi mi się słabo. Musieli mnie cały czas śledzić. Ale…
-Dlaczego, moja mała? – Spojrzałam z niedowierzaniem to czytało mi w myślach! – Ach to proste. Czarnego Pana nie ma i nie powróci do nas ale to nie znaczy, że nie chcemy dalej utrzymywać z wami kontaktów. To byłoby nieeleganckie! Nie lubimy zapominać o starych znajomych.
To nie Draco.
- Kim Kibum (przepraszam, za dużo fanficów z SHINee)… – chciałam grać na zwłokę ale nie dał mi  skończyć zdania.
- Nie znamy się jeszcze. Bo widzisz ja nie uważałem za stosowne ujawniać się wcześniej. Kiedy uznaliście, że mój pan was nudzi to ja dopiero niedawno się przyłączyłem do jego armii. – ten głos mówił z obcym akcentem przeciągając sylaby – Przybyłem do was z Francji i napotkałem jego. Najpierw chciał mnie zabić ale miał kaprys się pobawić. Kazał mi walczyć. I zmienił zdanie… – usłyszałam dumę w tym nudnym głosie –  A po tym jak ten dzieciak go zabił ja postanowiłem pomóc kontynuować Śmierciożercom ich dzieło.
Czyli to francuz. Nie no, nie umiem sobie wyobrazić groźnego francuza.
Mówisz i masz. Kawał #@^$%
Najpierw nie chcieli ale ja potrafię być przekonywujący. To dlatego, że moi bracia i siostry uciekają z więzień Dumbledore postanowił się ujawnić. Wie, że macie małe szanse. I nawet byście mi za bardzo nie przeszkadzali, ty i twoi przyjaciele, gdyby nie to, że nie lubię zostawiać niedokończonych spraw.
- Skończyłeś? – zapytałam zaczepnie – Bo zaczęłam się nudzić. Jak chcesz to mnie zabij, a jak nie to puść wolno ale błagam zamknij się, bo czuję się senna od tych twoich wywodów.
POCISK! Kto się nie kłóci jak może zaraz zginąć?
Gdyby chciał ją zabić zrobiłby to już dawno, ach zapomniałam to jest opko.
Podszedł do mnie szybko i zanim zdążyłam zareagować skrępował mi ręce. Użył prostego zaklęcia ale widocznie nie chciał żebym nie mogła cała się ruszać. Wziął mnie pod brodę i zmusił żebym na niego spojrzała. Odrzucił kaptur. Ukazała mi się przystojna, opalona twarz. Miał długie czarne włosy i równie czarne oczy. Był niewiele starszy ode mnie ale w jego pięknych rysach kryła się nienawiść i żądza niszczenia. Popatrzył na mnie dziwnie i pochylił się żeby lepiej mi się przyjrzeć. Patrzył i patrzył. Próbowałam się wyrwać albo wstać ale przytrzymał mnie tak mocno, że jęknęłam. W jego ozach pojawiło się coś nieodgadnionego. Przekrzywił głowę, a jego twarz nabrała wyrazu na widok, którego zrobiło mi się słabo.
Znów się zakochałaś?
- Ładna jesteś jak na szlamę Granger. Bardzo ładna. – szeptał mi do ucha dysząc w mój kark. Zemdliło mnie.
Co śmierdziało mu z buzi?
- Puszczaj. – wydusiłam z siebie, bo wciąż trzymał mnie pod brodę.
- Jak sobie życzysz malutka.
Jego ręka pobłądziła pod moją bluzkę, a ja po raz czwarty poczułam, że zbiera mi się na płacz. Kiedy odrzucił różdżkę na chwilę wiedziałam, że to będzie koszmar. Zamknęłam oczy i biernie czekałam aż się rozbierze i zabierze za mnie. (To on chce siebie rozebrać? O co tu chodzi? Fenikso, nie czytaj dalej! PORN ALERT, a raczej RAPE ALERT) I wtedy kiedy myślałam, że to będzie ostatnia i zarazem najgorsza godzina mojego życia usłyszałam zaklęcie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak odrzuca ciało tego gbura o kilka metrów. Poparzyłam na mojego wybawcę, który rozwiązał mi bez słowa ręce. Snape.
- Lepiej? – zapytał szorstko ale w jego oczach widziałam troskę. – Teraz się teleportujemy zanim to wstanie wskazał na nieruchome ciało leżące na trawniku.
- Zrób z nim coś on zaraz wstanie! – piszczałam nie swoim głosem
Snape rzucił mi spojrzenie, które przeniknęło mnie jakby zaglądał do mojej duszy.
- Mam go zabić? Tego chcesz? – ten głos… – O, nie. Nie zabiję go, bo po pierwsze nie mogę, a po drugie nie chcę.
Wziął mnie za rękę, kazał się skoncentrować i kiedy zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o moim domu deportowaliśmy się. Otworzyłam oczy w salonie, a on puścił moją rękę jakby się brzydził.
- Dlaczego…
- Bo twój heros Dumbledore mi zakał zabijać te ścierwa – w jego głosie zabrzmiało obrzydzenie – dlatego muszę mieszkać akurat tutaj. Ty byłaś pierwsza na liście. Miałaś szczęście, że mu się spodobałaś.
- Jak to? Nie rozumiem… – po raz koleiny mi przerwano w połowie zdania. To Ron, Harry i Ginny aportowali się przy mnie. Byli przerażeni.
Aaaa , nie rozumiem. 

Od aŁtorkowy wstęp:
Dzisiaj dodam notkę od mojej koleżanki Villeiviant, która chce pisać bloga, który dzieje się w tym samym czasie i rzeczywistości co mój ale o Ginny. Komentujcie jak Wam się podoba, bo inaczej powiedziała, że nie napisze tego bloga, a to byłaby strata. Przepraszam też za siebie, że ostatnio było tak nudno ale musiałam napisać coś żeby móc później rozkręcić akcję. Miłego czytania.
Fajny pomysł, dwie aŁtorki w jednym opku!


Ginny siedziała nad muszląklozetową już piąty raz tego dnia. Dzieciątko wymiotami dawało jej o sobieznać.
Aaa, nie mamy spacji co...
Dziękuję za opis wymiotów Ginny. Czekam tylko na opis wymiocin.
-Jeżeli zaraz nie przestaniesz to schlam się w trzy dupy inaćpam cie do granic możliwości! – powiedziała z groźną miną wskazującpalcem-zwiastującym-niechybną-zagładę na pępek. (Ostre słowa matki do dziecka.) Nie wiedzieć czemu, dzieciaksię uspokoił. Widocznie, jak każdy, bał się niestabilnej emocjonalnie matki.Jej huśtawki nastrojów zaczęły się pierwszego dnia od poczęcia. Dlatego wiedziała że coś jest nie tak. Dziecko będące aż tak nadpobudliwe że jego emocje przechodziły na rodzicielkę? To bardzo mało prawdopodobne.
Może urodzisz antychrysta? 

Pani Potter rozmyślała gorączkowo nad sensem istnienia tych głupich ciążowych pierdół (jak ochota na kiszone z kremówką, wahania nastrojów,rozstępy i ograniczenie ruchów. Tylko większe cycki były nieznacznym plusem.)kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
Do większych piersi wystarczy soja, prawda Meo?
Soja i dobre geny :D

-Już idę!- krzyknęła i w tempie galopującego żółwia podpełzła pod drzwi. Nie dlatego że była taka padnięta, ona po prostu nie byław odpowiednim nastroju na szybkie przemieszczanie się. Odetchnęła głęboko kilka razy, po czym przykleiła na twarz sztuczny uśmiech jakim zawsze obdarowywała niechcianych gości. A akurat w tej chwili wszyscy byli niechciani.

-Ginny, prędko, weź najważniejsze rzeczy i się zbieramy!-krzyknął Harry, nie dając jej buziaka, którym zawsze obdarowywał ją po pracy.
Okropne, jak ona to przeżyje?! Chyba urodzi na miejscu.

-Coś się stało?- spytała zdziwiona. Tak naprawdę miała ochotę wrzasnąć „Ty h* je*ny, co ty sobie k*va myślisz?!?! Wpadasz do domu, niedajesz mi powitalnego buziaka? Ja ci zaraz…”  (Matko... coś czuję, że aŁtorka nie jest stabilna emocjonalnie i przekłada się to na jej styl pisania.) Ale stwierdziła że nie chce jej się używać aż tylu niepotrzebnych słów. Jej mąż zrozumiał jednak przesłanie.

-Wybacz, ale musimy się spieszyć. Dumbledore zwołał nagłąnaradę u Wesleyów…-
Witamy nową rodzinę? Weslaye. Miło was poznać.
-Pff… ja nie przejmuję się tym starym naciągaczem… Jak kochato poczeka!- spojrzała na mężusia spojrzeniem mówiącym ‘zakwestionuj moje słowaa nie zrobię z tobą w łóżku tego wszystkiego co zrobiłam ostatnio’ więc (niedziwne) prędko się poddał.
Padłam, leżę i nie wstaję.
Coraz bardziej mi się podoba ta nowa aŁtorka.
-Rób jak chcesz. Byle nie trwało to za długo…- westchnąłtylko i usiadł na kanapie.

Zadowolona dziewczyna zrobiła triumfalny gest i popełzła dopokoju, aby spakować najpotrzebniejsze rzeczy.
NIE KONTYNUUJ AUTORKO TEGO OPKA!
Była już "Ludzka stonoga", teraz będzie "Ludzka dżdżownica" albo "Ludzki ślimak".
                                         
                                                            ***
Cóż chcę wam ukazać tym pięknym podkreśleniem? Tak, to są spację, nie opcja "Wyśrodkuj" albo taby.
Pół godziny później Harry pił kolejną herbatę, przy akompaniamencie wrzasków jego przeuroczej małżonki.

-Haaaaaaaarryyyy!! Widziałeś może moją portmonetkę?-krzyczała z sąsiedniego pokoju.
Sprawdź w torebce, albo istnieje takie zaklęcie jak "Accio".

-Zabrałaś ją już. Jest w torebce!- odpowiedział z anielską jak na niego cierpliwością. Gdyby ktoś ze szkoły zobaczyłby go teraz, nie uwierzyłby własnym oczom. Oszlifował się troszkę pod pantoflem Pani Potter, niema co. Teraz był prawie kurą domową, która dzielnie znosiła humorki żony, już od bitych czterech miesięcy. Zdążył się przyzwyczaić, gdyż jak się okazało Ginny w ciąży była w łóżku o wiele przyjemniejsza niż uszczuplona wersja.
Super, nas to bardzo interesuje.

-No! Możemy już iść!- oznajmiła zadowolona pani domu i ruszyła raźnym krokiem ku drzwiom wyjściowym.

-Nareszcie!- westchnął Harry i pobiegł za żoną do ogrodu.

-Teleportujemy się, czy zaproponujesz mi romantyczny spacerek?- spytała dziewczyna, zalotnie trzepocząc rzęsami.

-Żartujesz? Mieszkają jakieś sto kilometrów stąd. I to skrótem.

-Dobra, jak widzę coś ci dzisiaj romantyzm nie leży…trudno.- pufnęła  dziewczyna i złapała goza łokieć.
BACH! TELEPORTACJA!



                                                           ***

-ŻE CO SŁUCHAM?!??!?! Hermiona co?!?!?!?- wydarła się Ginny.

-Spokojnie kochanie, już, spokojnie, nic jej nie jest. Siądźsobie. –uspokajał ją Harry.- Dumbledore, mogę cię prosić na słówko?- spytałkiedy jego żona już spokojnie siedziała i popijała resztki herbaty. Stary piernik ochoczo skinął głową i ruszył za nim w jakiś zaciemniony kąt.
Nie mógł jej od razu tego powiedzieć? Jej koleżanka została prawie zgwałcona, a oni sobie normalnie rozmawiają.

-Czy tobie do reszty odwaliło?!- głośno szeptał chłopak,równocześnie gestykulując.- Ona jest w ciąży! Nie może się tak stresować! A tymi tu wyjeżdżasz z tekstem ‘Hermiona jest teraz prawdopodobnie gwałcona’?!?!Odpier*liło ci?!?!- tym razem chłopiec-który-przeżył-dwukrotnie wybuchnął, niepotrafiąc powstrzymać złości.
Cały Harry. Łatwo wybucha, klnie i nie ma szacunku dla dorosłych.

-Oh, racja, wybacz. Przecież nikt nie chce aby poroniła a później zostawiła cię z żalu na mojej łasce… Tak byś musiał u mnie zamieszkać,w sypialni z niewiadomych przyczyn sąsiadującej z moją… I prawdopodobnie pewnego dnia mogłoby się tak zdarzyć, że niechcący wszedłbyś do mojego pokoju i zobaczyłbyś moje pięknie wyrzeźbione ciało greckiego boga. Wtedy zapragnąłbyś więcej i wszedłbyś by spędzić ze mną niezapomnianą noc…
Teraz widać, że Albus to gej.
*Meo, to nie jest kolejne yaoi, czytasz ich już wystarczająco dużo, do niczego nie dojdzie, naprawdę.* PORN ALERT!!!!
-CO?!?!- Tym razem Harry nie szeptał.

-Nic, nic… nie przejmuj się. Lepiej już wróćmy, bo inaczej twoja przecudna żona dostanie szału.- uśmiechnął się uroczo i ruszył w stronę salonu. Zdziwiony chłopak patrzył za nim jeszcze chwilę.

-Hermiona!!- usłyszał krzyk żony i prędko pobiegł sprawdzić co się stało.

                                                                                           Villeiviant

             

*postać Albusa jest przekoloryzowana, bo jest on przemęczony i był to złośliwy komentarz na jaki nigdy wcześniej sobie nie pozwalał. Po prostu czuje,że ma dosyć. – Madelaine
Zawsze może wrócić do grobu.

Tak oto dotarliśmy do końca dzisiejszej analizy. Czego chciał tajemniczy francuz-śmierciożerca? Do czego jeszcze posuną się Hermiona i Severus? to wszystko w następnej analizie!

środa, 6 lutego 2013

Severus i Hermiona I

Przepraszamy, za opóźnienia. Dzisiaj analizujemy zupełnie nowe opko. Bez większego wstępu, zapraszam do czytania!
Harry zwyciężył. Wielu z jego przyjaciół straciło życie w walce ze Złem. Fred, Lupin, Tonks, Snape, Moody, Dumbledore… To tylko niektórzy z poległych. Co by jednak było gdyby nie wszyscy z wyżej wymienionych zmarli naprawdę? Gdyby udana śmierć była częścią ich planu? Dumbledore. Czy możliwe jest, że stworzył doskonałą iluzję? Przecież był wspaniałym czarodziejem i nie poddałby się tak łatwo. A Snape? Był Albusowi potrzebny. Kiedy Harry wyszedł myśląc, że mistrz eliksirów nie żyje może dało mu się jeszcze w jakiś sposób pomóc i ktoś niezauważony przez chłopca uratował życie Severusowi. Wszystko wydawało się jasne ale nie było takie. Harry i Ginny oraz Ron i Hermiona pobrali się. Była najlepsza uczennica Hogwartu nie była szczęśliwa, a od początku jej wspólnego życia z Ronem minęło zaledwie parę miesięcy. I właśnie wtedy na jej drodze stanął ON…
Porn alert?
Czyli ci co nie żyją, żyją, a Hermiona nie jest szczęśliwa z Ronem. Od śmierci do miłości. Wzruszające.


Od aŁtorki:
Na wstępie dodam tylko, że nie wiem kiedy następna notka ale postaram się niedługo jeżeli ktoś to w ogóle będzie czytał. Troszkę się denerwuję:/. Nie spodziewajcie się miłości na samym początku.
Nie no rozpisałaś się, założyłaś bloga mając tylko jeden króciutki rozdzialik.
THIS IS PROLOG.


Obudziłam się zlana potem i przerażona. Snape. Zamknęłam oczy i zobaczyłam go jak klęczy (ja to mam chorą głowę) i mówi, że potrzebuje mojej pomocy. Patrzył na mnie tymi czarnymi oczami, a kiedy chciałam podejść oddalał się jakby dzieliła nas przepaść. Krzyczałam żeby zaczekał. I wtedy się obudziłam.
Mi tam się zwykle śni, że spotykam moich idoli, ale co kto lubi.
Hermiono obwiniasz się za jego śmierć? Czy może zakochałaś się w martwym mężczyźnie, który był od ciebie o 21 lat starszy?

-Nie! – krzyknęłam sama do siebie – przecież on nie żyje. Wróć do rzeczywistości dlaczego miałby chcieć pomocy właśnie od ciebie?
Może chce żebyś też umarła...
„No świetnie nie dość, że śnią mi się martwi nauczyciele to jeszcze gadam do siebie” pomyślała. Ziewnęłam głośno i spojrzałam na zegarek. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam, że już ósma. Postanowiłam, że umyję się, ubiorę i może coś przekąszę. (Nie zapomnij o siusiu! Siusiu, psi psi, jak tam wolisz.) „Przydał by ci się spacer może poukłada spowrotem wszystkie klepki w twojej głowie” (Słownik ortograficzny również nie jest z głupim pomysłem.). Jak pomyślałam tak zrobiłam i po piętnastu minutach byłam już gotowa do wyjśćia. Nawet nie patrzyłam gdzie mnie nogi niosą po prostu szłam. Po drodze myślałam, że już niedługo wróci Ron. Bardzo chciałam się cieszyś ale jakoś nie mogłam. Po śmierci moich rodziców zamieszkoliśmy (Widzę, że mamy do czynienia ze Ślunskiem. Czemu w prawie każdym opku rodzice Hermiony są martwi?)w ich domu chociaż ja się nie mogłam pozbierać po tym strasznym wydarzeniu mój mąż się nie przejął i wprowadził nas tam tak szybko jak się dało. Teraz odwiedzał rodziców ale mnie na szczęście udało się od tego wymigać. Nie żebymnie lubiła państwa Weasley’ów ale każdemu należy się odpoczynek, prawda? Ron ciągle nalegał na dziecko. Przecież ja mam 19 lat nie chcę mieć jeszcze dzieci, chce coś osiągnąć. (Matko Hermiona on nie chce mieć dzieci. Ron chce się z tobą przespać.) On oczywiśćei mnie nie rozumiał. Czasami zastanawiam się czy nasz związek nie powstał tylko pod wpływem chwili strachu o życie i o to co będzie dalej. Kiedy jest wojna każdy tak się śpieszy żeby zaznać jeszcze trochę szczęścia, to znaczy nie umrzeć dziewicą! Ale teraz widzę, że to nie był mój najlepszy pomysł. Zniszczyliśmy naszą przyjaźń i uzyskaliśmy wzamian tylko nudne życie i koniec szczerości. Dobrze, że chociaż Harry i Ginny są szczęśliwi. Muszę ich odwiedzić przecież wkrótce narodzi się ich dziecko! (Ginny ma 18 lat, Harry 19 i już sobie zrobili dziecko? Hermiona jest za młoda na dziecko, ale Ginny już nie.) A ja nie mam jeszcze prezentu. Trudno kupię jak będę na Pokątnej. Szłam tak pogrążona w swoich niewesołych myślach aż tu nagle jakiś mężczyzna złapał mnie za rękę. Zerknęłam na postrzępione, czarne szaty i pomyślałam, że to jakiś żebrak. Kiedy jednak zobaczyłam te czarne, zimne oczy i haczykowaty nos zamarła ze zdumienia. To On! To Snape! Przez chwile w głowie mignęła mi nadzieją, że to jednak pomyłka przez ten idiotyczny sen ale wtedy się odezwał.
Nie no padłam, nie spodziewałam się, że on tak szybko ożyje.
- Granger, zawróć do domu. Pójdę za tobą. – wyszeptał – nie zadawaj pytań
- P…pan prrofesor? to nie możliwe, przecież pan… – zaczęłam się jąkać
- Nie jest to najlepszy moment na zakłady co jest mniej lub bardziej możliwe Granger. – warknął zimno ale widać po nim było, że go wkurzam.
Czemu akurat poszedł do Hermiony? Co on nie ma już znajomych w swoim wieku?
Wystraszyłam się i ruszyłam do mieszkania. Kiedy otwierałam uste żeby o coś zapytać rzucał mi spojrzenie, króre natychmiast sprawiało, że przechodziła mi ochota na coś żeby coś powiedzieć. Wkću dotarliśmy. 
Wkću koniec rozdziału.
Od aŁtorki:
Troszkę się pośpieszyłam ale to na prośbę Aleksandry. Dedykuje jej tą notkę, bo podniosła mnie na duchu:D
Ja też mam na imię Aleksandra.


Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. On wsunął się za mną jak jakiś nietoperz i rozejżał krytycznie dookoła. Kiedy zobaczyłam jak złośliwy uśmiech wykrzywił jego wargi nie wytrzymałam napięcia i krzyknęłam.
Brzmi jak opisy w "50 twarzach Grey'a".
- Co ty sobie wyobrażasz?! Że możesz mnie nachodzić kiedy ci się podoba tylko dlatego, że jesteś trupem? – chciałam mu dogryźć, a dostałam spojrzenie mówiące „niezrównoważone dziewuszysko”.
Ale mu dogryzłaś! Prawie coś odgryzłaś.
Ślunsk albo Gorole.
I nagle do głowy przyszło mi coś co mnie sparaliżowało. On może nie być prawdziwym Snapem. Jeżeli to jakiś Śmierciożrerca, a ja go wpuściłam do domu… do domu moich rodziców. Poczułam jak uchodzi ze mnie powietrze. „Zapytaj go o coś” powiedział jakiś głosik w mojiej głowie. Taaak. Ale o co?
Trochę nie za późno na takie refleksje? 
Podczas kiedy przez moją głowę przelatywały tem msli (Co?) on stał i patrzył na mnie jakbym była zdechłą sklątką tylnowybuchową Hagrida. Odwzajemniłam spojrzenie i wypaliłam:
- Kiedy poznałeś Lily? I co ojciec Harrego zrobił po waszych SUMACH?
Ta odraza i zdziwienie!
- Nie twoja sprawa Granger. – wysyczał
Przestraszyłam się.
Tego, że to on czy tego, że to nie on?
- Jeszcze jakieś pytania?
Zebrałam w sobie całą odwagę.
- No więc o co pytałeś Harrego na pierwsze lekcji eliksirów?
-No, no. Nie jesteś taka głupia na jaką wyglądasz. Mam namyśli nie aż tak jak gumochłon. - powiedział i wyrecytował pytania- zadowolona panno Ja-Muszę-Wszystko-Wiedzieć-Granger?
Snape droczy się z Granger jak jakiś nastolatek. To się nazywa kryzys wieku średniego.
- Nie. Dlaczego przyszedłeś do mnie? I jak to się stało, że żyjesz?
Obrzucił mnie takim spojrzeniem, że miałam ochotę mu wygarnąć za każdą obelgę jaką od niego usłyszałam w szkole. Jak on może być bohaterem?
- Na drugie pytanie nie odpowiem ale skoro chcesz znać odpowiedź na pierwsze to proszę bardzo – ta mina! – jesteś przyjaciółeczką Pottera i wiedziałem, że przeżyłaś. Inni sprawialiby więcej problemów. No i teraz jesteś sama. Wystarczy? Może nie zaprosisz do środka? Twoi mugolscy rodzice nie nauczyli cię dobrych manier?
Przesadził. Naprawdę to przebiło wszystko.
- Ty parszywy gnoju!
-Ojojoj… panieneczka poczuła, że obraziłem jej bohaterską dumę? To przepraszam.
Uśmiechnął się swoim najwredniejszym grymasem i przecisnął się obok mnie do salonu.
Mocne słowa. 

Od aŁtorkowy wstęp:
To śmieszne tyle rozdziałów na raz.
Hahahahahaha.

Z PUNKTU WIDZENIA SNAPE’A
Powiedziałem jej to tak przesączanym jadem głosem, że w jej ozach zaszkliły się łzy. Poczułem jak złośliwość ze mnie uchodzi gdy zobaczyłem w jej oczach ten smutek. Jakby chciała krzyczeć ale było jej mnie żal… Co za bzdury stery idioto.
Masz problemy ze sobą? Obrażasz się w myślach..
Nie rozumiem ostatniego zdania...
- Nie płacz Gra… pardon Weasley. Chciałaś o coś pytać to pytaj.
- Jak? – zapytała tylko. Przynajmniej zebrała się w sobie. To dobrze.
- Jak przeżyłem? Och to dziecinnie proste al pedpowiem to w końcu nie egzamin – próbowałem rozładować jakoś atmosferę ale… zaraz, zaraz . Ja próbowałem rozładować atmosferę. Chyba się starzeję i obię sentymentalny. – Powiedzmy, że jakiś stary, nieżywy przyjaciel zmartwychwstał i mi pomógł po wyjściu Pottera.
To on ma przyjaciół? Może Lily ożyła!
- Jak to? To jakiś żart ja nic nie rozumiem – wkurzała się moja była uczennica
- Rusz zastygłą mózgownicą Grange pfu Weasley… Może tak wolisz. Przy mężu straciłaś swój bystry umysł czy co? – o świetnie prawie jej komplementy. może jeszcze kupisz jej kwiaty Sev. No śmiało stary. Padaj do stóp. Byłem zniesmaczony utratą przeze mnie kontroli.
Sevi, czyżby ktoś wszedł w twoje ciało?
Popatrzyła na nie tak jakoś dziwnie. 
Na kwiaty?
- Nie wiem.
- A kto oprócz tego starego osła mógł udać, że nie żyje! – krzyknąłem na wspomnienie tamtej sceny zupełnie nieświadomie
Dumbledore też żyje?!
- Nie możliwe. Kłamiesz ty stary nietoperzy i do tego obrażaz Dumbledora! – ona też myśli, że on jest bohaterem mimo że wie co pokazałem chłopakowi. 
Ty stary nietoperz! Nienawidzę ty!
Meo lepiej bym tego nie ujęła.
- Skoro nie masz zamiaru wierzyć w odpowiedzi to po co pytasz? Bronisz tego twojego bohatera od siedmiu boleści, a na to, że obrażam twojego męża nawet nie zwrócisz uwagi. Kiedyś byś mi tego nie popuściła Granger – jak panieńskie nazwisko wymówiłem głosem, który parzył. Chyba trafiłem w sedno
- To nie twoja sprawa. A z resztą tego się mogłam po tobie spodziewać ale na pewno nie tego, że obrazisz Dumbledora.
- Widzisz? A jednak. Po raz kolejny uratował mi życie, a ja po raz kolejny nie jestem wdzięczny.
Dlaczego ja się tak otwieram przed tą szlamą? Czy ja Severus Snape, Książe Półkrwi naprawdę się jej zwierzam?
Sevi, Lily też pochodziła z mugolskiej rodziny, co ona by powiedziała gdyby usłyszała te słowa z twoich ust?
Jakie zwierzam? Przecież ty jej nic jeszcze nie powiedziałeś, tylko obrażasz ją i Dumbledora!
- Skoro nie chcesz wiedzieć więcej daj mi coś do ubrania i do jedzenia proszę. Po uratowaniu mojego nędznego żywota heros miał ważnejsze rzeczy na głowie, a ja się musiałem użerać z tymi, którzy przeżyli natarcie chłopca-który-przeżyje-wszystko-i-przetrwa-dłużenj-niż-karaluchy.
Sevi, błagam przestań, umieram ze śmiechu.
Wróciła do rzeczywistości i pomimo tego, że widocznie nie miała ochoty odwróciła się i wyszła.
Usiadłem na kanapie i zacząłem rozmyślać. Wyładniała trochę. Przyznałem po chwili batalii, którą toczył mój zdrowy rozsądek z tym co widziałem. Nie trochę przyznaj się. A może po prostu zawsze była dla ciebie tylko uczennicą, a teraz już jest panią… Weasley. To straszne. Nawet ona nie zasłużyła na tego rudego kretyna. Z letargu wyciągnęło mnie przyjście tej małej. Położyła mi czarne jeansy i koszulę w tym samy kolorze na stoliku. Spojzałem na nią pytająco ale ona jakby czytała mi w myślach
Sev, ty na nią teraz patrzysz pod względem seksualnym? Przyznaj się lecisz tylko na te zajęte.
- To nie Rona. To należało do mojego ojca.
Po tych słowach wyszła. Zacząłem się przebierać i kiedy miałem już wkładać koszulę zauważyłam, że mi się przygląda. Kiedy napotkała moje spojżenie szybko odwróciła wzrok. W ręce trzymała tacę z jajecznicą i kubkiem w którym chyba była kawa.
Informacja o tym co trzymała była niesamowitym zwrotem akcji.
- Przepraszam – zająknęła się uroczo i zarymieniła – myślałam…
Zarymienię się z romantyzmu sytuacji.
Ale kto by się nie patrzył na prawie gołego Severusa? Nikt nie wie co on ma pod tą czarną szatą.

- Nic nie szkodzi. Myślisz, że jak zobaczyłaś mnie bez koszuli to cię zamknę na zawsze w lochy czy na jakiejś wierzy ze smokiem? – powiedziałem sarkastycznie, a ona ku swojemu własnemu zdziwieniu zaczęła chichotać. Miała urocze dołeczki. Skąd ona je u lich wytrzasnęła, nigdy ich u niej nie widziałem. Postawiła tace na stole, a ja zapiąłem koszulę. Hermiona… tfu Granger zabrała moje łachy i wyrzyciła sądzą po odgłosie. Zabrałam się za śniadanie. Jajecznica nie była bardziej niezwykła niż normalnie bywają jajecznice. Za to kawa! Duże mleka, bardzo słodka i mocna jakby wiedziała. Zdążyła wrócić i spojżała na mnie z wyrzutem.
SpojŻała? Fenikso, mam zawał! 
Ja też aŁtorka opisuje nam nawet smak kawy!
- Dlaczego pije pan moją kawę? Ta w zielonym kubku była dla pana.
Rzeczywiśie dopiero teraż dostrzegłem drugi kubek.
- Przepraszam po prostu taką lubie i… – zająknołwm się. Co się ze mną dzieje?
Popatrzyła jak na warita i usiadła w fotelu naprzeciwko. Patrzyła na mnie,a ja na nią. Mierzyliśmy się wzrokiem. To było nawet zabawne popijać kawę i obserwować się nawzajem. Biedna Hermiona z weasleyem nawet pewnie kawy w spokoju wypićnie może. tfu… Granger.
Plujesz do siebie w myślach? 


Z PUNKTU WIDZENIA HERMIONY
Jak on na mnie patrzył. Jakby wiedział o czym myślałam kiedy się przebierał. Jak mogłam myśleć, że jest brzydki. Gdyby Ron… Hermiono opanuj się to twój były nauczyciel, morderca i oficjalnie trup. Ale co ja poradzę, że wszyscy mówili że jest brzydalem, a ja teraz widzę, że nie. Że to dlatego, że się go baliśmy. Był nieźle zbydowany, umieśniony i o dziwo nie miał tłustych włosów.
Hahaha. Szok, nie miał tłustych włosów. Ta rzecz zmieniła moje życie!
- Może pan się wykompie – wypaliłam jak jakaś skończona idiotka.
Teraz chce go podglądać w kąpieli. 
- Śmierdzę?
- Nie po prostu musi pan być zmęczony, a kąpiel nie zawsze relaksuje – oblałam się rumieńcem co za wstyd!
Ja myślałam, że zawsze.
- Chętnie – odpowiedział i wstał. Zaprowadziłam go do łazienki dla gości. No pięknie teraz zachowuję się jak pensjonarka, a przed chwilą go wyzywałam.
Po jakichś pięciu minutch uprzytomniłam sobie, że nie dałam mu ręcznika. Pobiegłam na górę i zapukałam. Otwaorzył owiniety w… ręcznik.
- Ja nie dałam…
- Ręcznika Dupy? Znalazłem Sam się obsłużyłem – zaśmiał się nieco jakby mniej złośliwie i zapytała czy może zamknąć drzwi. Nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową i odeszłam czerwona jak uszy Ronalda.
Właśnie, gdzie jest Ron?



Usiadłam na fotelu w salonie patrząc smętnie na niedokończoną jajecznicę. Nie mogłam wyjść z odrętwienia spowodowanego nagłym pojawieniem się mojego byłego profesora. No cóż… mogłam się spodziewać, że poszło za łatwo i ta wojna nie kończyła się tak jak nam się wydawało. Chyba muszę napisać do Harrego, państwa Weasley i… Do kogo jeszcze mogę napisać? Do profesor McGonagall. Ale jak mam ująć w słowa te rewelacje? Witam, wszystko ok mam jeden mały problem. Profesor Snape dzisiaj mnie odwiedził i powiedział, że ożywił go Dumbledore. Z poważaniem Hermiona.
Te wszystkie myśli przyszły jej od patrzenia na niedokończoną jajecznicę. Od dzisiaj koniec z rozmyślaniem na kiblu!
Troszkę by się zdziwili. Po krótkim namyśle spisałam wszystko co się wydarzyło (pominęłam niepotrzebne szczegóły) i wysłałam. Może nie powinnam używać słowa wysłałam, bo Świstoświnka nie kojarzy mi się z sową pocztową ale nie miałam wyboru. W zasadzie jeszcze nigdy nie zawiodła. Ledwie odeszłam od okna usłyszałam pukanie do drzwi. No świetnie Ron wrócił, a u nas w łazience siedzi sobie nagi facet. Super.
Poszłam otworzyć i szczęka opadła mi na wycieraczkę. W drzwiach stał sobie spokojnie Dumbledore i patrzył na mnie z jakąś nieodgadnioną troską. Widocznie bez szczęki nie wyglądam za dobrze. 
W końcu to nic dziwnego, że do twojego domu przychodzą trupy.
- Witam panno Granger. To znaczy pani Weasley. – Powiedziawszy to uśmiechnął się dobrodusznie. W jego błękitnych oczach dostrzegłam znajome iskierki.
Padłam, leżę na progu ich drzwi.
- No nie… – wydusiłam z siebie niezbyt uprzejmie.
- Hermiono moja droga mogę wejść? Wiem, że to dla ciebie był ciężki dzień ale muszę porozmawiać z Severusem. A i reszcie należy się wyjaśnienie.
- Reszcie?
- Zaraz tu będą. Niestety wykorzystamy twój dom. Przykro mi postaram się pośpieszyć żeby nie zawracać ci głowy.
- Ale kto?
- Kto przyjdzie? – zapytał i wszedł do środka nie czekając dłużej na zaproszenie – Harry, Ginny, Ronald i jeszcze parę starych znajomych.
Patrzyłam za nim i w końcu udało mi się obrócić i pójść do salonu w którym na stole wciąż stały nasze kubki i talerz z jajecznicą. Nagle usłyszałam głośny trzask, a zanim kilkanaście następnych. Rozejrzałam się i zobaczyłam swoich przyjaciół. Ale oprócz wszystkich Weasleyów, Harrego, Ginny i profesor McGonagall zobaczyłam ku mojemy zdziwieniu Dracona Malfoya, profesora Slughorna, Hagrida (stał skulony nie mogąc się ruszyć) i kilka osób których nie znałam.
- No to wszyscy są. – powiedział kolejny były, niedoszły trup, który się u mnie pojawił rozglądając się po oniemiałych twarzach nowo przybyłych. – A gdzie jest Severus?
- Tu jestem Albusie – odpowiedział jakiś lodowaty głos zza Hagrida. Pojawił się Nietoperz.
- To jakiś żart? – zapytał Ron
Też byłam w szoku. Severus i czyste włosy.
- Jeśli tak to jest chory – odparł Harry spoglądając na postacie, które uważane były za zmarłe.
- To nie jest żart mój drogi chłopcze. – odpowiedział nasz były dyrektor Hogwartu – Wezwałem was tutaj żeby wszystko wyjaśnić. Siądźcie proszę.
Machnął różdżką i pojawiło się nie wiadomo skąd mnóstwo pękatych, wygodnych foteli. Nikt nawet nie drgnął ale widać było, że powoli wszyscy budzą się z odrętwienia.
- Naprawdę te fotele ni gryzą.
Wszyscy zajęli miejsca nie bardzo wiedząc czy to nie jakiś koszmar albo czy zaraz ktoś nie wpadnie do pokoju i nie powie: Prima Aprilis! Ja również usiadłam mimo że to był mój salon i to ja powinnam mówić innym co mają robić. W tej chwili nie to było najważniejsze. 
W przypadku gdybym wahała się, czy nie jest to primaaprilisowy żart, spojrzałabym na kalendarz.
- No więc moi kochani. Wiem, że zarówno ja jak Severus Snape uważani byliśmy za zmarłych. Jadnak nie miejcie mi za złe tego, że nie zdradziłem wam wcześniej tego, że tak naprawdę wszystko co widzieliście w noc kiedy rzekomo umarłem było iluzją. Nie będę wam tłumaczył szczegółów technicznych powiem tylko, że taki był mój plan. Nie opuściłem was i byłem na bierząco. Wiedziałem jednak, że tylko jeśli usunę się w cień i dam działać młodym pokoleniom ta wojna skończy się szczęśliwie. Nie myliłem się. Co się tyczy drugiej z najmniej spodziewanych osób to moja zasługa, że przeżył ukąszenie Nagini. Miał pewne trudności z byłymi przyjaciółmi i zapewne dlatego się nie ujawniał ale jak widać jest cały i zdrowy…
A gdzie Tonks, Fred, Lupin i bezimienni, którzy też umarli?
Snape prychnął.
- Albusie skończyłeś? Jak nie to się streszczaj, bo zaraz dojdziesz do momentu w którym zapewne znowu zgodnie z planem ich okłamiesz, a oni ci potem za to podziękują i postawią kolejny pomnik.
- Jak śmiesz!
Harry już zaczął podnosić się z fotela al starzec mu przerwał.
- Dziękuję Harry ale czy mistrz eliksirów nie miał racji? Okłamałem was ale tera wróciłem. Nie oczkuję pochwał za moje zachowanie, bo tylko ja wiem dlaczego to zrobiłem. A ty Severusie nie gniewaj się na mnie. Jeśli chcesz mi coś powiedzieć to proszę zrób to później.
- Nie dziękuję. Wolę cię już więcej nie oglądać ale obawiam się, że dla dobra wszystkich muszę.
Harry nic nie powiedział widać przypomniał sobie wspomnienia, które przekazał mu umierający (jak wtedy myśleliśmy) sługa Dobra. Ja pomyślałam o nim sługa dobra? Znowu. Widać zrobił dobre wrażenie. O błagam Hermiono!
Sługa dobra? 
- Dziękuję. Macie jakieś pytania? Nie? To dobrze. Hermiono?
- S…ssłucham?
- Czy Severus może pomieszkać tu przez kilka dni. Pozostałości z armii Śmierciożerców już od dawna wiedzą, że on żyje i nie puszczą mu płazem przewinień. Twój dom najlepiej sę nadaje.
- Mhm.
- Może zamieszkać u nas. – powiedziała Ginny i zignorowała spojrzenie swojego męża, który pomimo wszystkich zasług byłego nauczyciela eliksirów nie mógł się przekonać do tego, że wytrzymają pod jednym dachem. Myślę, że go szanował i nie chciał stracić znowu nad sobą panowania co przy ich charakterkach było nieuniknione.
- To miło z pani strony, pani Potter ale myślę, że kiedy urodzi się dziecko wygodniej wam wszystkim będzie jeśli to jemu poświęcicie cały czas.
- A moje zdanie? – warknął ubrany na czarno mężczyzna
- Proszę cie Sev. – z gardła starca wydobył się słaby dźwięk jakby był zmęczony – wiem, ze już nie musisz robić tego co każę ale zrób chociaż o co cie proszę.
- Ale Granger nie jest tym zachwycona.
- Teraz już Weasley… -wtrącił nieśmiało mój małżonek za co miałam ochotę go uderzyć.
To go walnij, ulżyj sobie.
- Ależ skąd nie ma sprawy. To nie problem – z moich ust wydobył się potok niekontrolowanych słów, które chyba ułożyły się w spójne zdanie, bo wszyscy tak dziwnie na mnie popatrzyli.
- Ehm, ehm… – to znowu ten rudzielec – to też moje mieszkanie i …
- Och Ron zamknij się! – może powinnam brać leki na uspokojenie? W Szpitalu świętego Munga mają chyba coś na to albo może na rozdwojenie jaźni? – Snape może zostać. To mój dom.
Po tych słowach chyba nikt nie był wstanie nic więcej dodać.
- Możecie już iść jeśli nie macie pytań. Zobaczymy się wkrótce… może w Norze? – spojżał pytająco na matkę Rona.
SpojŻałam? Umarłam.
- Och, tak dobrze. – wyjąkała
Wszyscy oprócz mnie, Snape’a i oczywiście Rona wyszli. Dumbledore się uśmiechnął i powiedział tylko: „Za dwa tygodnie 19:00″. Aportowali się z trawnika, a ja zostałam i posyłałam zabójcze spojrzenia wszystkiemu co śmiało się poruszyć.
- Może by pan podziękował? – rzuciłam zaczepnie
- Za co? Ja cię o nic nie prosiłem, Granger. – po ostatnim słowie popatrzył złośliwie na Rona.

Jak Ron wytrzyma złośliwy wzrok Snape'a? Czy aŁtorka w końcu zajrzy do słownika? Odpowiedzi na te i inne pytania już w następnej analizie!