czwartek, 5 września 2013

Bad Girl - Hermione Riddle VII

I tak o to po dłuuugiej nieobecności wracamy z nową notką! Dobra, bez zbędnych ceregieli zapraszamy do czytania!
Hermiona obudziła się rano, zarzuciła na siebie szlafrok i czym prędzej zbiegła do salonu, by zobaczyć górę znajdujących się pod choinką prezentów. (Jak myślicie ile dostała prezentów? Ja obstawiam tak z 20. Zapomniałaś napisać, że wstała z łóżka! Oj niedobra ty! Szybko podeszła do nich i zaczęła je otwierać. Chwilę później do pokoju weszli jej rodzice, przywitali się i usiedli na kanapie. Vipera podała im prezenty i sama rozsiadała się na fotelu otwierając prezent od Draco. Zerwała papier i ujrzała książkę oprawiona w skórę. Otworzyła ją na pierwszej stronie, a tam znajdowała się dedykacja.

Hermionie Riddle,
kobiecie bez której moje życie nie ma sensu.
                                       Draco Malfoy
Pragnę wszystkim przypomnieć, że Dracuś ma 17 lat.

Vi uśmiechnęła się i przewróciła kartkę. Znajdowała się tam ich zdjęcie, jako szczęśliwej pary. Na następnej stronie znajdował się tytuł: „Tak to się zaczęło”. Były tam fotografie gdy była jeszcze Gryfonką i często się kłócili.

Ktoś wtedy zrobił zdjęcie? o.o
 Hermi nie miała pojęcia skąd on je ma, przecież nie mógł ich robić kiedy byli zagorzałymi wrogami. Mało tego, nie mógł go zrobić, bo sam na nim jest! Kolejny tytuł to: „Wspólne początki”. Tu ukazane były chwile z tegorocznych wakacji.




Ostatni, jak na razie, znajdujący się tu rozdział nosił tytuł: „Ostatnia klasa”. Znajdowały się tu zdjęcia od początku roku i było ich najwięcej.

   




To serduszko na drzewie <3



Na tym ostatnim Hermiona ma nadal szaty Gryffindoru, bo ktoś najwyraźniej zapomniał zmienić.
Zapewne Hermiona ubrała je z przyzwyczajenia.
Przeglądając je z oczu Vipery leciały łzy szczęścia. Czuła, że Draco jest tym jedynym, chociaż jest z nim kilka miesięcy i ma 17 lat. Otarła dłonią łzy i zabrała się do przeglądania kolejnych prezentów. Od Snape’ów otrzymała najnowszą i najszybszą miotłę, od Lestrange’ów książkę, której dotychczas nie mogła nigdzie znaleźć „Prawdziwa historia Slytherin’a” (Znów używamy apostrofów tam gdzie nie trzeba?), której rozdziały tworzył każdy z potomków Salazara, a zaginęła ona przeszło 100 lat temu (Już wiadomo kto się wtedy stał jej właścicielem)  . Jej karty zapisywały się same i wydarzenia były zawsze prawdziwe. Malfoy’owie sprawili jej jedną ze swoich rodowych, zaklętych szpad, która jej się podobała i stworzyła powiązanie myślowe z wężem w niej zapieczętowanym. Od rodziców dostała dwie suknie- czarną i zieloną.


Po południu tego samego dnia wraz z resztą swojej paczki zrobili sobie kulig. Przeteleportowali się w Alpy. Na miejscu czekały na nich sanie zaprzężone w dwa czarne konie. Powożący wskazał im miejsca. Po chwili mknęli już zaśnieżonymi, leśnymi drogami w kierunku domku w górach. Jadąc przez las podziwiali przepiękne widoki.
Po co rozpisywać się o widokach, żeby czytelnik poczuł chociaż namiastkę tego co czuła "ich paczka". Przecież słowo "przepiękne" oddaje więcej niż tysiąc słów!

Po godzinie drogi byli na miejscu. Stał przed nimi mały, drewniany domek z białym od śniegu dachem, z którego zwisały długie sople lodu odbijające promienie słońca tworząc niesamowity widok oraz bardzo niebezpieczne miejsce gdyby ktoś pod tymi soplami stanął. Draco wyszedł pierwszy z sań i pomógł wyjść Hermionie. Gdy wszyscy stali już na śniegu Serp odesłał staruszka. Poganiani przez Kirę weszli do środka. Ta szybko pobiegła do kominka i rozpaliła ogień. Usiedli przy nim by się ogrzać. Blaise wyczarował dla każdego po świątecznej czapce i założył im je na głowy. Gdy się już ogrzali, wyszli z powrotem na dwór. Wzięli ze sobą łyżwy i poszli na pobliskie jezioro. Zaklęciem odśnieżyli taflę jeziora, ubrali łyżwy i weszli na lód. Spędzili tam trochę czasu, a potem za namową Ginny poszli pojeździć na nartach. Do domku wrócili wieczorem. Postanowili odprężyć się w jacuzzi. Przebrali się i weszli do wody. Chłopcy przytulili swoje dziewczyny i zaczęli wesoło rozmawiać (Rozmawiać...). Hermiona podziękowała Smokowi za album długim i namiętnym pocałunkiem. Po 23 każdy wrócił do swojego domu.
Żadnego bara-bara w podziękowaniu?

W końcu nadszedł ten dzień, dzień zaplanowanej przez ojca akcji. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Równo o 20.00 wszyscy śmierciożercy, którzy byli w sali „tronowej” deportowali się na wyznaczone miejsce. Hermiona wraz z Jess wtargnęły do pierwszego domu. Wywarzyły drzwi za pomocą- Bombardo. Chwile później usłyszały kroki na schodach, a potem dojrzały dwójkę dorosłych ludzi. Uśmiechnęły się paskudnie i w ruch poszły różdżki. Pierwsze Crusio, Sectumsempra i inne klątwy. Zakończyły wszystko dwiema prostymi Avadami. (Bycie mordercą o dziwo jest bardzo proste) Wyszły na zewnątrz i ich humor uległ jeszcze większej poprawie, gdy zauważyły członków Zakonu Feniksa (HURAA, więcej ludzi do zabicia! Co z tego, że czarodzieje z którymi będą walczyć, mają 2 razy większe doświadczenie, one mają za to talent!). Szybko dołączyły do walki. Voldemort walczył z Dumbledore’m, wiec Miona stanęła naprzeciwko Chłopca-Który-Przeżył-Żeby-Zapewnić-Jej-Odpowiednią-Rozrywkę.
-Nie wiem kim jesteś, ale złaź mi z drogi!
-Czyżbyś szukał Bellatrix, Potter?- zapytała zmodyfikowanym głosem, by jej nie poznał
-Skąd…
-Biedny mały Pottuś chce pomścić swojego kundla.- powiedziawszy to roześmiała się
-Jak śmiesz?! Zabiję cię!- krzyknął ze złości
Tak Harry zdradź jej wszystkie swoje plany, albo jeszcze bardziej się rozgadaj, w końcu śmierciożercy nie lubią mordować innych przed godzinną pogawędką.
-Najpierw musisz mnie złapać.- mówiąc to już oddalała się od niego
Grzmotter puścił się za nią pędem, rzucając zaklęcia. Vipera omijała je z łatwością śmiejąc się przy tym szyderczo, co powodowało jeszcze większy gniew Pottera. Córka Czarnego Pana wbiegła do lasu. Bliznowaty stracił ją z oczu. Po lesie rozchodził się tylko złowieszczy śmiech panny Riddle. Sporadycznie rzucała w niego zaklęcia typu Drętwota. Po pewnym czasie Gryfon dotarł na polanę. Tam na samym środku w świetle księżyca stała postać w masce ubrana na czarno. Potter w biegu posłał w nią Sectumsemprę. Ta machnęła leniwie ręką i klątwa odbiła się od tarczy. Odwróciła się do niego i teraz stali twarzą w twarz.
-No to pokaz na co cię stać Pottuś.
Zaklęcia latały w tę i z powrotem lecz żadne nie trafiło Ślizgonki. Natomiast Złoty Chłopiec był cały we własnej krwi.
Nawet jej nie zadrasnęło? Nic? Zero?
-Jesteś żałosny Potter. Nigdy nie pokonasz Czarnego Pana.
-Przymknij się! Crucio!
Potter? Crucio? Cooo?
Klątwa trafiła w Hermionę, lecz ta ku wielkiemu zdziwieniu Pottera w ogóle tego nie poczuła.
-Zatkało Pottuś?- szydziła z niego –Chyba nie myślałeś, że będziesz w stanie mi coś zrobić.
Podchodząc do niego rzuciła Crucio. Chłopak zaczął krzyczeć i zwijać się z bólu. (On w nią nic tylko crucio, ona w niego BAM! ) W oddali słychać było głosy członków Zakonu Miłośnika Dropsów szukających Chłopca-Który-Niby-Przeżył. Zdjęła klątwę i kucnęła tuż przed nim. Uśmiechnęła się szyderczo i dotknęła ręką jego klatki piersiowej szepcząc przy tym dziwną inkantację. Rozbłysło niebieski światło i na jego klatce pojawił się dziwny symbol- czarna czaszka z szyderczym uśmiechem- a potem zniknął. Hermiona wstała i odsunęła się od niego. Chwilę później na polanie pojawił się Dumbledore i jego świta. Wbiegając rzucili w stronę zakapturzonej postaci kilka drętwot, lecz zanim ją dosięgły zniknęła w czarnym dymie. Zakonnicy podbiegli do Harry’ego i szybko przeteleportowali go do Hogwartu do SS. W tym samym czasie Vipera pojawiła się w Riddle Manor, gdzie czekali już na nią wszyscy uczestnicy wyprawy. Ojciec podszedł do nie j i przytulił ja.
-Martwiłem się.
-Spokojnie tato. Musiałam zostawić Pottusiowi małą pamiątkę po sobie.- mówiąc to uśmiechnęła się wrednie
-Nie poznał cię?
-Nie.
-To co mu zrobiłaś?- spytał zaciekawiony Draco
-Septus Corigus. (potężna czarno magiczna klątwa; jej znaczenie wyjdzie w trakcie opowiadania)
Większość zgromadzonych nie wiedziała o co chodzi. Voldemort się roześmiał, a zawtórowali mu Katherin i Severus.
-Normalnie zrobiło mi się żal Pottera. Nie chciałbym być na jego miejscu.- stwierdził Snape
-Tak. Żal mi go.- zgodził się z nim Tom
-O co chodzi z tą klątwą?- spytała zaciekawiona pani Snape
Katherin uśmiechnęła się i odpowiedziała na pytanie przyjaciółki.
-To jedna z czarno magicznych klątw, która wymyślił Salazar Slytherin. Potter będzie miał teraz ciężki życie.
Na twarzach zebranych pojawiły się uśmiechy.
-Życie jest jednak piękne.- stwierdził Smok na wieść o przyszłym cierpieniu Bliznowatego
W sali rozległo się pełno śmiechów poczym wszyscy się rozeszli.
-HAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHA, Dobranoc.
Czas do sylwestra minął im przyjemnie. W ostatni dzień roku szósta przyjaciół wraz z państwem Malfoy, Snape, Riddle (Tom wyglądał tak jak na co dzień, a nie jak wężo podobne coś) i państwem Lestrange, którzy zażyli zmodyfikowany eliksir wielosokowy, udali się na bal do Ministerstwa Magii. Zaproszenia na przyjęcie nie otrzymał dyrektor Hogwartu, ponieważ Knot nadal mu nie ufał, dlatego nie miał kto powiadomić do, że gości pod swoim dachem samego Voldemorta. Wszyscy obecni zachwycali się pięknem i błyskotliwością latorośli Riddle’ów. Hermiona tańczyła chyba z każdym mężczyzną na sali. (Ah czyli Hermiona jest piękna, mądra i lubiana? Czy tylko mi się robi nie dobrze od tej słodkości?)   przed wybiciem północy wszyscy goście wyszli na zewnątrz do specjalnie na tę okazję przygotowanego ogrodu. Zaczęli odliczać sekundy do końca roku. 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1, 0. Równo z wybiciem północy Draco złożył na ustach Hermiony gorący pocałunek.
-Szczękliwego Nowego Roku kochanie.
-Szczękliwego Nowego Roku Draco.
Szczękliwego. A żeby było im szczękliwie stuknęli się szczękami.
Stali tak wtuleni w siebie oglądając pokaz sztucznych ogni. Potem wrócili do sali, by z powrotem oddać się zabawie. Do domu wrócili 4 godziny później.

Trzy dni po sylwestrze Ślizgoni wrócili do Hogwartu. Rano weszli do WS na śniadanie, gdzie panował zwykły gawr i wszyscy opowiadali sobie co robili w wolnym czasie. Hermiona spojrzała na Potter’a i na jej ustach pojawił się ironiczny uśmieszek. Gryfon miał podkrążone oczy i wyglądał na niewyspanego.
-Pierwsze objawy klątwy są już widoczne.- szepnęła panna Riddle do reszty
Piątka przyjaciół na zawołanie spojrzała na Złotego Chłopca i się uśmiechnęła.

~~~~~~~~~~Retrospekcja~~~~~~~~~~

Po nieudanym odparciu ataku na mugolskie miasto i powrocie do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Potter wypił eliksir niwelujący skutki Cruciatusa i poszedł pod prysznic. Wychodząc z niego spojrzał w lustro i chciał krzyknąć z przerażenia, lecz krzyk utknął mu w gardle. Przyjrzał się dokładniej swojemu odbiciu i drżącą ręką dotknął znamienia, które znajdowało się na klatce piersiowej.
-Co to do cholery jest?
-Znamię.- odparł nieznany mu głos
Harry odwrócił się gwałtownie, lecz nikogo za nim nie było. Zaczął więc rozglądać się po pomieszczeniu.
-Jest tu ktoś?
-Skoro mówię do ciebie to jestem.- doszedł go głos z lewej
Potter odwrócił się gwałtownie w tamtą stronę, lecz znowu nic nie zauważył. Ze złości kopnął krzesło.
-Chcesz mnie tym trafić? Nie bądź śmieszny.- skwitował jego poczynania sarkastyczny głos
Chłopiec-Który-Przeżył chwycił się dwiema rękoma z głowę i zaczął krzyczeć. Chwilę potem drzwi do jego pokoju otworzyły się i do środka wszedł Ron, lecz Harry tego nie zauważył.
-Harry, co…
-Zamknij się! Wynocha! Wynoś się ty czarci pomiocie! Wynoś się, bo cię zabiję!
Weasley cały czerwony ze złości wyszedł trzaskając drzwiami, a Potter dopiero teraz zoriętował się na kogo nawrzeszczał. W jego głowie rozległ się szyderczy śmiech.
-Impertynencki bachor.
Harry rzucił się na łóżko, zakrył głowę poduszką i zaczął powtarzać „la la la”.
-Jesteś taki głupi z natury czy tylko udajesz? Chociaż osobiście stawiam na to pierwsze.
-Zostaw mnie!- krzyknął kołysając się już teraz na łóżku
Nieznany osobnik tylko się szyderczo roześmiał.
-Kim lub czym ty jesteś?
-Spójrz w głąb siebie to zobaczysz.- odparł głos, a potem dodał –Jesteś kompletnym kretynem. Dotknij znamienia.
Gryfon posłuchał głosu i dotknął znamienia. Chwilę później znalazł się twarzą w twarz z wysokim czarnowłosym, ubranym w zieloną szatę mężczyzną. Przewrócił się, gdy tylko dotarło do niego z kim ma doczynienia.
-Sa…Sal…Sala…Salazar Slytherin.- wyjąkał z przerażeniem
-Wygląda na to, że nie jesteś, aż takim ignorantem.- odparł jeden z założycieli Hogwartu
-Ja…nie…Co ty robisz w mojej głowie?!
-Stoję sobie nie widać?- zakpił
Gdy tylko zobaczył minę Potter’a dotarło do niego, że ma doczynienia z prawdziwą sierotą.
Biorąc pod uwagę fakt, że stracił rodziców, to tak. Salazar miał do czynienia z prawdziwą sierotą.
-Ktoś bardzo potężny rzucił na ciebie klątwę Septus Corigus. (Coś ci się pomyliło, nie ktoś potężny tylko Hermiona) Nie pytam czy wiesz co to jest, bo na pewno nie. Tak, jak mówiłem. Impertynencki bachor. Milcz! Klątwa ta powoduje, że zostajesz tak jakby opętany przez ducha na czas zależny od woli rzucającego. W tej chwili widzę to co ty, a ty i tylko ty mnie słyszysz.
-Zabiję ją! Zabiję! Nie ważne kim ona jest! Zabiję ją!

~~~~~~~~~~Powrót do teraźniejszości~~~~~~~~~~

W tym samym czasie przy stole Gryfonów.
-Szlama!- krzyknął Potter na jednego z Gryfonów
Wszyscy spojrzeli zszokowani na mieszkańca Domu Lwa.
-No co się ku*wa gapicie?!- zdenerwowany wyszedł z WS
-Widzę, że klątwa zaczyna działać.- skwitowała poczynania Bliznowatego Ruda
-Tak. Salazar potrafi zmieniać ludzi. Jeszcze trochę i będzie, jak tresowane zwierzątko.- odparła Hermiona
-To byłoby cudowne. Potter przynieś, Potter pozamiataj…- rozmarzył się Malfoy
-Wyluzuj Smoku. To jeszcze trochę potrwa.- ostudził jego zapędy Serp
-Dobra. My tu gadu, gadu, a za trzy minuty zaczynają się eliksiry.- wtrącił Kira
Cała szóstka zerwała się z miejsc i poszła szybko na lekcje z Mistrzem Eliksirów. (Ginny na prośbę rodziców została przeniesiona na siódmy rok) (Hahaha, bez zdawania egzaminów? Przecież ona jest rok do tyłu!) Weszli do klasy i zajęli miejsca. Chwilę po nich do sali wszedł Naczelny Postrach Hogwartu. Wszystkie rozmowy ucichły.
-Dziś macie przygotować eliksir Denoster. Kto wie coś na jego temat?
Severus z szyderczym uśmieszkiem rozejrzał się po sali, wzrok zatrzymała na Złotym Chłopcu.
-Potter.
-Nie wiem, panie profesorze.
Po sali rozeszły się stłumione chichoty Ślizgonów
-No tak. Przecież pan Pottera jest tak wspaniały, że nie musi się już uczyć. 10 punktów od Gryffindoru. Panno Riddle.
-Jest to eliksir powodujący ujawnienie najbardziej skrywanych tajemnic osoby, która go zażyje.
-Doskonale. 20 punktów dla Slytherinu. Ten kto przysadzi najgorszy eliksir wypije ten właściwy. A teraz do roboty. Przepis macie na tablicy.
Hermiona podeszła do szafki po składniki, a następnie zabrała się do przyrządzania eliksiru. Jako najlepsza z przedmiotu nauczanego przez Snape’a skończyła swoją miksturę przed czasem. (Hura, hura) W międzyczasie pomogła też swoim przyjaciołom. Gdy cała szóstka skończyła Draco rzucił na Viperę zaklęcie rozpraszające, a ta w tym samym czasie podrzuciła Potter’owi kilka „niezbędnych” składników. Chwilę potem w sali rozległ się huk i krzyk profesora eliksirów.
-Potter! Czy ty nawet prostego eliksiru nie umiesz przygotować?!
Gryfonn stała przed nauczycielem z zieloną mazią na twarzy i nie wiedział co powiedzieć.
-Skoro pan Potter zepsuł swój eliksir to wiemy kto zażyje Denister.
Na twarzach Ślizgonów pojawiły się uśmiech, zaś Gryfonów oblał zimny pot. Profesor jednym machnięciem różdżki pozbył się resztek eliksiru Zbawcy Magicznego Świata i wrócił na swoje miejsce za biurkiem. 5 minut przed dzwonkiem wszyscy oddali swoje eliksiry, a Snape kazał wyjść Grzmotterowi na środek sali i podał mu pełną fiolkę.
-Nie wypiję tego.
-Słucham?! Śmiesz mi się sprzeciwiać!
Wszyscy się zdziwili, a Hermiona zaczęła się zastanawiać co też Potter może ukrywać. Severus widząc zawziętość Gryfona przyjął inną formę ataku.
-No tak. Zawsze wiedziałem, że Grufoni to tchórze.
Twarz Potter’a poczerwieniała ze złości. Wszyscy byli tak zapatrzeni w rozgrywająca się przed nimi sytuację, że nikt nie zauważył, jak Serp wyciągnął różdżkę i cicho mruknął Imperio. W tym samym czasie bliznowaty odkorkował buteleczkę z eliksirem i wypił go jednym łykiem. Dosłownie sekundę później Ślizgon zdjął klątwę, a Potter przerażonymi oczyma wpatrywał się w pustą folkę.
Ciemny la. Zza krzaków wybiega Harry Potter, a tuż za nim jakiś trzydziestoletni mężczyzna. Dogania go na polanie i przewraca na ziemię.
-I po co uciekałeś gówniarzu?
W oczach Gryfona pojawił się strach, gdy mężczyzna nożem rozciął mu bluzkę i siłą ściągnął spodnie. Następnie wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Błaganie Pottera, zimny śmiech oprawcy i w końcu gwałt. Po wszystkim trzydziestolatek ubrał się i odszedł zostawiając chłopaka na polanie.
Z tym opowiadaniem jest na prawdę coś nie w porządku.
W każdym porządnym fanficu musi być gwałt, a przynajmniej jego próba. Zwykle potem pojawia się wybawiciel, który albo pomaga ofierze podnieść się po tym zdarzeniu (nie zapominajmy o niezbędnych scenach z wiecznym uczuciem "nieczystości" i ciągłym wmawianiem sobie, że nie jest odpowiednią osobą dla swojego bohatera), albo ratuje z opresji. Czekam na te momenty!
*********         ************

Wspomnienie urwało się. Gryfon rozejrzał się po zebranych. Twarze Gryfonów wyrażały współczucie, coś czego Potter nienawidził. Ślizgoni i Snape zachowali kamienny wyraz twarzy. Bliznowaty czym prędzej wybiegł z sali. gdy szok opadł Severus zwrócił się do uczniów.
-To co się tu wydarzyło nie ma prawa opuścić terenu lochów. Zrozumiano?
Wszyscy pokiwali twierdząco głowami.
-Klasa wolna.
Uczniowie pochowali swoje przybory i wyszli z sali eliksirów. Potter nie pojawił się na lekcjach do końca dnia.

Całą paczką siedzieli w PWŚ, gdy podszedł do nich jakiś pierwszak.
-Dyrektor prosi do siebie pannę Riddle i pana Malfoy’a.- powiadomił ich, a potem odszedł
-Podejrzewam, że mamy teraz się u niego stawić.
-Chyba tak Smoku.
Perfekci Naczelni podnieśli się z kanapy poczym pożegnali się z przyjaciółmi i ruszyli do gabinetu dyrektora.
-Znasz hasło?- spytał Draco, gdy doszli do posągu gargulaca, za którym znajdowało się wejście do gabinetu Dumbledore’a
-Nie.
-No to pięknie. I co teraz?
-Zgaduj.- roześmiała się Hermiona
-Kociołkowe piguski. Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta. Dyniowe paszteciki. Żelowe gumki…
5 minut później nie było im już tak do śmiechu. Żadne hasło nie pasowało. Vipera zaczęła już przeklinać Dropsa. Niespodziewanie zza rogu wyszła profesor McGonagall. Szybko podeszła do dwójki uczniów.
-Co wy tu robicie?
-Próbujemy dostać się do gabinetu dyrektora. „Czy to nie oczywiste?”- dodał w myślach
-A co chcecie od dyrektora Dumbledore’a?
-Chyba co dyrektor chce od nas?- odparła Miona
-Cytrynowy sorbet. A wiec nie pozwólcie dyrektorowi czekać.
A to hasło przypadkiem nie było w drugiej części? 
-Nie zaczyna się zdania od „A więc”.- skrytykowała profesorkę Hermiona znikając za gargulcem
Bycie bezczelną osobą jest na topie!
Draco zapukał do drzwi, a po usłyszeniu „wejść” oboje weszli do środka. Za namową dyrektora usiedli na krzesłach naprzeciwko biurka starego czarodzieja.
-Po co nas pan wezwał dyrektorze?- spytała Hermiona
-Przed świętami wygraliście konkurs, dlatego jutro po południu wraz z profesor Snape teleportujecie się do hotelu, gdzie macie zarezerwowany pokuj.
O Boże, Boże, Boże, Bożenko! Moje oczy!
-Wyśmienicie. Czy to wszystko?
-Tak, panie Malfoy.
-A zatem do widzenia panie dyrektorze.
Wypowiedziawszy te słowa Hermi wstała z krzesła i nie zaszczycając Dropsa spojrzeniem wyszła z pomieszczenia. Smok uśmiechnął się i udał się za swoja dziewczyną. Weszli do PWŚ i dołączyli do przyjaciół siedzących przy kominku. Draco rozsiadł się na fotelu, a Miona usiadła mu na kolanach.
-To czego chciał Miłośnik Dropsów?- spytała zaciekawiona Kira
-Jutro jedziemy na Karaiby. Po południu mamy wraz z Lily teleportować się do hotelu.
-No to super. Ciekawe kiedy my otrzymamy naszą nagrodę?- zastanawiał się Serpens
-Spokojnie na pewno ją dostaniecie.
-Rusz się Miona, musimy cię spakować.
Giny chwyciła ją za rękę i pociągnęła do pokoju. Kira ruszyła za nimi, a chłopcy poszli do pokoju Smoka.
Następnego dnia po południu Ślizgoni czekali na panią profesor przed wejściem do WS. Chwilę później wraz z nauczycielką OPCM deportowali się do hotelu. Weszli do środka i podeszli do recepcji.
-Rezerwacja na nazwisko Malfoy.
Recepcjonistka zajrzała do księgi gości, poczym podała im klucz.
-Pokuj 312, 4 piętro.
Jak myślicie będą mieć wspólną sypialnie?
Wypala mi oczyy!
Podeszli do windy i pożegnali się z Lily. Następnie udali się do swojego pokoju. Weszli do środka i zaczęli się rozglądać.


 



 

 Wszystko dobrane bez ładu i składu, w tym łazienka niezbyt ładna, ale cóż o gustach się nie dyskutuje. 
Rozpakowali się, poczym (Prawie oślepłam!) przebrali w stroje kąpielowe i udali nad morze. Hermiona spakowała do kosza koce i jedzenie. Trzymając się za ręce spacerowali po plaży. Plażowicze patrzyli z zazdrością na nich, bo byli tacy piękni i młodzi.
Rozłożyli koc na piasku poczym pozdejmowali ubrania i poszli popływać. Wchodząc do wody Draco podziwiał piękno swojej dziewczyny. Hermi weszła do wody poczym zanurkowała. (Rozłożyli koc, "poczym" zdjęli ubrania i poszli pływać, Hermi weszła do wody "poczym" zanurkowała, "poczym" wyszła i położyła się na piasku, "poczym" zmieniła swoją pozycję i usiadła, "poczym" wyjęła jedzenie, które ze sobą przyniosła, "poczym" zaczęła je konsumować. Mam pisać dalej?) Będąc pod wodą zafascynowała się dnem morza. Chwilę później dołączył do niej Smok. Zaklęciem nałożyła na nich bąbelki powietrza oczywiście żaden mugol niczego nie zauważył [tak jak podczas turniej trójmagicznego w książce]. Pływali tak przez dobrą godzinę. Wyszli z wody, gdy tylko zgłodnieli. Usiedli na rozłożonym wcześniej kocu i zaczęli konsumować posiłek. Potem Draco nasmarował Viperę olejkiem i zaczęli się opalać. Po pewnym czasie młody Malfoy zasnął. Hermiona podniosła się i rozejrzała po okolicy. „Jednak ten Drops na coś się przydaje” pomyślała.
Dni spędzone na Karaibach minęły tak szybko, że szkoda im było opuszczać to miejsce. Wieczorem ostatniego dnia pobytu przybył po nich Severus i razem teleportowali się z powrotem do Hogwartu. Gdy dotarli na miejsce perfekci naczelni szybko udali się do PWŚ, a profesor do swoich kwater, w których czekała na niego jego żona. Ślizgoni weszli do środka i Hermiona wylądowała na podłodze przygnieciona przez dwie przyjaciółki, a chwilę później dwie Ślizgonki zaciągnęły ja do dormitorium, by dowiedzieć się jak minął im tydzień we dwoje.
No cóż na pewno bez bara-bara się nie obyło.

Od tamtych wydarzeń minął miesiąc. Hermiona miała właśnie patrol. Chciała już wychodzić z korytarza na piątym piętrze, gdy dojrzała drzwi, których nigdy wcześniej nie widziała. Po krótkim zastanowieniu nacisnęła klamkę i weszła do środka. Drzwi zatrzasnęły się za nią. „To pewnie wiatr” pomyślała. W całym pomieszczeniu panowały egipskie ciemności. Zrobiła dwa kroki i nagle zaczęły się zapalać pochodnie otaczające całe pomieszczenie. Pokuj (Czy jest jeszcze jakaś szansa na ratunek dla mojego wzroku?) był praktycznie pusty, tylko na środku stała mała kolumienka, a na niej duża czara. Ślizgonka wiedziona ciekawością podeszła do niej. Wyciągnęła rękę i objechała palcem po jej brzegu. Nagle w pomieszczeniu rozbłysło niebieskie światło. Gdy zgasło pomieszczenie znów było puste, a po dziewczynie nie było śladu.
Czytałam to już, więc z przykrością muszę powiedzieć, że przeżyła. 

W tym samym czasie w gabinecie dyrektora Albus Dumbledore odczuł potężne zawirowania magii, a tuż po tym w specyficzny sposób brak jednego ucznia. Zerwał się ze swego fotela i czym prędzej pognał na piąte piętro. Wszedł do środka pokoju i szybko podszedł do czary. Na jego twarzy widniało przerażenie. Była pusta.
-O nie. Tylko nie to.

Zostawiamy was w tym niezwykle emocjonującym momencie. Co stało si z Hermioną? Co ma z tym wszystkim wspólnego Czara Ognia? Czy oślepnę? Tego dowiecie się następnym razem, w niedalekiej przyszłości.