poniedziałek, 14 stycznia 2013

Lily, James, konie III

Dziś kontynuujemy romanse wśród Huncwotów. Jeśli macie słabe żołądki w kontaktach z romantyzmem blogaskowym, przygotujcie papierowe torebki!
PS. Żegnamy zimowo-świąteczny wystrój blogaska :(

            Obudziły mnie wcześnie rano, promienie słoneczne, wpadające się do mojego dormitorium. Wstałam cała obolała. Wczoraj wieczorem gadałyśmy jeszcze do późna. Jak na złość dziewczyny jeszcze słodko sobie drzemały. Dlaczego to ja mam tego pecha do wstawania wcześnie? (Jesteś taka wyjątkowa.)
Wykorzystałam sytuacje i poszłam do łazienki. Po pięciu minutach wyszłam z niej czysta, bez worów pod oczami, z którymi się obudziłam (Zapomniała dodać, że się załatwiła. Cóż to za zaklęcie usuwające wory pod oczami? Chętnie skorzystam.) Szybko ubrałam się  i uczesałam. Tak uszykowana do wyjścia zaczęłam wymyślać jakby je tu obudzić. W końcu postawhiłam na standardowy sposób. Wyszeptałam parę zaklęć i dziewczyny obudziły się, krztusząc lodowatą wodą (Po co normalnie budzić ludzi jak można na nich wylać wodę. W niektórych częściach świata ludzie nie mają co pić.)  Szybko wyparowałam z mojego dormitorium i poleciałam do Huncwotów. W końcu jak wszystkim robić kawał, to wszystkim.^^ Uchyliłam drzwi i najciszej jak mogłam (co było tak nawiasem mówiąc trudne, przy tylu klamotach leżących na ziemi) weszłam. Wszyscy słodko drzemali z wyjątkiem Lunatyka, który tak jak ja był rannym ptaszkiem. (Oby był w samych bokserkach, oby był w samych bokserkach!)
- Jeśli nie zamierzasz mieć kubła wody na głowie. – powiedziałam do niego. -  To lepiej stąd wyjdź.
Remus szybko wstał z łóżka.
- Będziesz miała przechlapane. – mruknął i przeszedł koło mnie.
To taki sucharek tak? Prze-chlapane?
- Już mam. – odpowiedziałam. Znowu mruknęłam kilka zaklęć i… chyba nie muszę dodawać.^^ (Jak można w myślach używać emotikon?) Szybko zwiałam z ich dormitorium wśród krzyków Huncwotów. Na dole siedział na kanapie Remus.
- Jak cię dorwą, to cię rozszarpią. – powiedział z uśmiechem.
- Nie tylko oni, gdy przyjdzie pełnia ty mnie zjesz. – mruknęłam.- Dziewczynom też tak zrobiłam.
- Łoł… ž huncwotów i ž dziewczyn z równoległego roku, to jest coś. Muszę to zobaczyć.
- Dzięki, że jesteś po mojej stronie.
- RUDA! – ktoś zawołał, chyba Syriusz.
- Yhmm… zaczyna się. – mruknęłam.
- LILY! – znowu ktoś zawołał. Tym razem chyba Dorcas. Widzicie jak oni do siebie pasują?
- „Zaczyna się” po raz drugi. – powiedział Remus przesyłając mi pocieszający uśmiech.
Po paru minutach, które były sekundami, na schodach prowadzących do dormitorium chłopaków pojawili się w niecałym składzie Huncwoci, a na schodach do dziewczyn też w niepełnym składzie dziewczynki. Jakże była to komiczna scena. Przemoczone nastolatki z grymasami wściekłości na twarzach. Zrobić tylko fotkę i dać do albumu rodzinnego, by pokazać przyszłym pokoleniom jak nie należy wyglądać. Cud – miód (Jak to mówi Werkaś. xDD. dop. aut.).
 Po co zacząć uciekać jak można sterczeć i czekać aż cie rozszarpią.
- Hejka! – krzyknęłam i pomachałam w ich stronę.
- Hejka. – odpowiedzieli wszyscy razem. Jacy oni zgodni.^^ – Co masz na swoje usprawiedliwienie, Ruda? – spytał Syriusz podchodząc bliżej.
- A dlaczego powinnam mieć? Czy ja coś zrobiłam? – spytałam, posyłając mu sztuczny uśmiech. Wstałam i skierowałam się wolnym krokiem w stronę portretu.
- Niee… oczywiście, że nic nie zrobiłaś,. To Lunatyk. Czyż nie? – spytała z sarkazmem, Dorcas.
Drugi punkt dla twierdzenia, iż do siebie pasują.^^
Postanowiłam, że wykorzystam sytuacje.
Pewnie wymyśli coś genialnego.
- Taak… to Lunatyk. – powiedziałam na co oczy wszystkich przeniosły się na kanapę, na której siedział biedny Remus. Byłam coraz bliżej portretu. 
Ta jasne żadne z tylu osób nie zauważyło, że ona się oddala.
- Czy to prawda, Lunio? – spytała Ann.
Och… jacyś oni głupi.
Wykorzystując sytuacje szybko wyleciałam przez obraz (umiesz latać przez przedmioty?). Biegłam przeskakując po dwa stopnie, a za sobą słyszałam odgłos wielu osób. Te konie i ćwiczenie lekkoatletyki w podstawówce robią swoje. Byłam (całe szczęście!) najszybsza z dziewczyn, ale nie od Jamesa i Syriusza. Oni to dopiero mają speeda (czyt.: spida.). Biegliśmy tak spod portretu do Wielkiej Sali. Ja jestem ubrana, ale oni dopiero co wstali. Więc są w bieliźnie, czyż nie? Jak już mnie maja dorwać, to przed uczniami w bieliźnie.^^ Oczywiście, jak szpan, to szpan. Xdd (Nawet, jeśli nie maja o nim pojęcia. ^^)
Noo to jest nie złe, ale Lily do jasnej ciasnej jak ty możesz pisać w myślach xd i buźki?
Wpadłam do WS jak strzała, przewracając paru trzecioklasistów (Ta to musi być silna, ja nawet pierwszaka nie przewrócę).Wszyscy spojrzeli w moim kierunku.
W połowie sali poczułam jak coś oplata mnie w pasie i przewraca na ziemie. A kto to mógł być? No, jakże by inaczej! Oczywiście, Potter. Jak zwykle, zresztą. Parę dziewczyn zemdlało, przez… aaa ^^ zaraz się dowiemy.
Jak on jest w bokserkach to... nie ważne.
- Doigrałaś się moja panno. – powiedział siedząc mi na brzuchu. (Bez skojarzeń proszę. Dop. aut.) – Teraz my, ci coś zrobimy.
- Ratunku! Siedzi na mnie ekshibicjonista i chce mi coś zrobić!
Nawet się nie dusi?
Spojrzałam po nich. Byli już całkowicie wysuszeni. Jednak nie to zwróciło moją uwagę. Chłopacy byli w SAMYCH bokserkach. Hmm… Syriusz miał w misie, a James w księżyce. Ich ciałko idealnie się z nimi komponowało. Więc, chyba już wiadomo dlaczego ich fanki mdlały.^^
Też bym zemdlała, kto nie lubi mężczyzn w bokserkach?
            Chwile po tym spostrzeżeniu do WS wpadła reszta. Czyli: Dorcas w prawie przezroczystej koszuli nocnej (do chłopaków: niestety miała stanik i majtki, miała. ^^) (Do naszych męskich czytelników, aŁtorka mówi sama do siebie czy chcieliście ją zobaczyć na golasa?), Ann w niebieskiej piżamie w kwiatki, Kate w koszuli nocnej, Peter w szlafroku, a Remi niestety ubrany.^^
To była naprawdę znacząca informacja. 
Parę osób gwizdnęło, parę osób chichotało, a parę zemdlało. Jak zwykle.
Ja zaczęłam się śmiać, co ostatnio mi się często zdarzało. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę. Zaczęłam walić ręką w podłogę dusząc się ze śmiechu, a głupi James wstał ze mnie.
Nie! Może się udusi! Wejdź na nią z powrotem!!!
- Ej, Ruda. – zaczął Syriusz. – a tobie co?
- N… ni… niccc… – wykrztusiłam i jeszcze bardziej ryknęłam śmiechem, a za mną cała wielka sala. (No, może nie cała, bo większość dziewczyn leżało na podłodze.^^)
Śmiech Lily: HAHAHAH! HUE HUE! HR KWIK HAAA RYCZEEE HAHAHAH HUE!
- Może chodzi jej o to, że jesteście w samej bieliźnie i wysyłacie większość części żeńskiej  Hogwartu do Skrzydła Szpitalnego? – odezwał się tubalny głos Dumbledore’a za mną.
Zapomniała dodać, że był ubrany.
Huncwoci spojrzeli po sobie. Zaczerwienili się i skierowali się do drzwi, posyłając mi mordercze spojrzenia. Tylko Remi przy mnie został.
- Mówię ci, nie dadzą ci dziś spokoju. – odezwał się podając mi rękę.
- Mam nadzieję, że nie będziesz im pomagał.
- No nie wiem… To taka kusząca propozycja.
- Spróbuj, to pożałujesz. – warknęłam, mrużąc oczy.
Raz się śmieje raz grozi raz marzy o jakimś chłopaku. Typowa nastolatka.
- Spoko, tylko się tak droczę. – powiedział uśmiechając się.
- Mam nadzieję.- odezwałam się i zaczęłam robić sobie kanapkę.
Jedliśmy jeszcze chwilę, kiedy podszedł do nas starszy brat Dorcas – Boris i młodsze bliźniaki Kate – Joe i Chloe.
- Jak ty to robisz, Lily? – spytał Boris siadając okrakiem na ławce. – Ja próbuję ją od 3 lat nakręcić jak jest w samej bieliźnie, a ty tu ją, od tak, zwabiasz.
To ty wiesz co to kamera?
- To było wielkie, naprawdę. – Powiedział starszy o 20 minut od swojej siostry Joe. Obydwoje byli na 4 roku. Boris był na 7.
- Dzięki, ale oni tu sami przybiegli. Nie musieli mnie gonić.
- Ale tak czy tak dziękuje. W końcu udało mi się ja nagrać.
Czym nagrać?
- Będzie wściekła – powiedziałam.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę z Remusem i poszliśmy na lekcje. Nikt nie raczył się do mnie odezwać. Jedynie Ann czasami wysyłała do mnie wyzwiska przy pomocy oklumencji. Uśmiechałam się na to, co ją jeszcze bardziej denerwowało. Tak Czy tak wiedziałam, że im przejdzie do odpisywania zadań domowych.^^
Haha, znam to.

***

- Liluśśśśśśśśśś…. Ty moje kochanie! – odezwała się Dorcas. – dasz odpisać Transmutacje??
- Nie „Liluś”. Oo… To teraz jestem kochana? – spytałam uśmiechając się figlarnie.
Co ty koleżankę podrywasz?
-  Ty zawsze byłaś kochana. Tylko ci tego nie okazywałam.
- Tak, tak… czyli cos w stylu spojrzeń: „Jeśli się uśmiechniesz to ci odgryzę tą słodką buźkę” to też są oznaki miłości?
I co odgryzła? NIE!
- Oj, przestań ględzić i daj. – zawyła Dor i przybrała proszącą minę.
Ona nie potrafi się bawić. ^^
- Dobra – mruknęłam i wstałam z kanapy.
Poszłyśmy do  naszego dormitorium po prace. Wypędziłam Dor z dorma (Dor z dorma już wiemy skąd mamy imię jej koleżanki) , bo chciałam poczytać kolejne romansidło pożyczone od Jiffy, o Jakimś Emanuelu i Clotildzie. Hmm… zapowiadało się na jakieś ciekawe klimaty. ^^
 Po jakiś 30 minutach do pokoju wpadły Ann, Kate i Dorcas niosąc 3 opasłe księgi.
- Co tam macie? – spytałam.
- Coś o animagach.
- Ale miałyśmy robić to w sobotęęę… – zajęczała Dorcas.
- Ale robimy dziś. Chciałabyś mieć kaca i zamieniać się w animaga? – Na pytanie Ann Dorcas pokręciła głową. – No więc właśnie.
To one już piją? Powodzenia w życiu życzę. Ejjj gdzie jest Severus? 
Zaczęłyśmy przemianę. Na pierwszy ogień poszła Kate, która potrzebowała 3 razy by się idealnie przemienić. Dalej była Dorcas. Po 5 próbach udało jej się. Później byłam ja, a dalej Ann, Udało nam się po 2 razach. Każda z nas miała jakiś charakterystyczny element z naszej ludzkiej postaci. Kate jako kot miała swoje orzechowe oczy, była czarna z białym krawatem na szyi. Dorcas miała czarną jak smoła sierść, zapewne po włosach. Ann miała swoje błękitne oczy, bo sierść wilka jest u każdego prawie taka sama. Ja jako łania była promieniście ruda, prawie szkarłatna. Zadowolone z siebie postanowiłyśmy pójść o północy na błonia, by zabawić się naszymi wcieleniami.
Podobno to jest potwornie trudne, a Huncwotom zajęło 3 lata.

***Orzechowymi tęczówkami najlepszego szukającego Hogwartu i Huncwota naczelnego***
Te opisy są konieczne? Nie prościej napisać "Z perspektywy Jamesa", jeśli to takie potrzebne?
            - No dalej Peter postaraj się! – krzyknąłem.
Gwizdek napiął się i po chwili zamienił się w tłustego szczura.
- Nareszcie! – krzyknął uradowany Syriusz i runął na swoje łóżko.
Teraz ja, Syriusz i Peter staliśmy się nie zarejestrowanymi animagami (Za to ja jestem nie zainteresowana tym faktem, możemy już skończyć to opko?). Syriusz zamieniał się w psa, Peter w szczura a ja w jelenia. Trenowaliśmy animadztwo od ponad 3 lat, by pomagać Remusowi w jego okresie ciężkich chwil, zwanych przeze mnie „futerkowym problemem”. W czasie pełni nie panuje nad sobą i może rozszarpać każdego przypadkowego człowieka. Wilkołak jednak, nie jest groźny dla zwierząt. Dlatego my się zmieniamy, by mu pomóc, a nie przysporzyć szkód.
Mówiłam 3 lata!
- James, a jak tam twój „genialny” plan zdobycia Lily? Co tym razem?– spytał Syriusz
- Stawiam na czystą zazdrość. Standardowy sposób, by dowiedzieć się Czy ktoś jest o ciebie zazdrosny. (James gadasz bez sensu, chlejesz tak samo jak Lily?) Byłem więc u paru dziewczyn z Rawenclawu, prosić o pomoc. – odpowiedziałem.
- Hah.. to kiedy?
- Jutro… – gwizdnąłem cicho.
- A idziemy dzisiaj na błonia wypróbować animadztwo?? – spytał. – Remus weźmie niewidkę.
- Ja się zgadzam. – odezwał się Peter.
- Ja też. – powiedział Remi.
- I ja.

***

            Około 23:30 udaliśmy się na błonia. My jako zwierzęta i Remus pod peleryną niewidką. Biegaliśmy tak goniąc się przez godzinę, gdy na skraju lasu pojawiły się cztery inne zwierzęta. (Jak to kiedyś Meo powiedziała... PRZEDSZKOLE) Sarna, pies, wilk i kot. Tak jak my goniły się, nie zwracając na nas uwagi. Przyglądaliśmy się im w skupieniu. Po chwili jednak wpadliśmy w krzaki tam gdzie już był Remus. Zamieniliśmy się w ludzi i obgadaliśmy sprawę. Postanowiliśmy podejść do nich i „pobawić się” razem z nimi. Podchodząc uderzył mnie kolor sarny. Była szkarłatna. Pies i kot były czarne, a wilk, jak to wilk taki szarawy. Przyglądałem się łani z dużym skupieniem. Syriusz szczeknął na nie. Spojrzały na niego z zainteresowaniem. Suczka (^^) odpowiedziała mu Syriusz przyjął pozycję w stylu „Pobaw się ze mną”^^ Zaczął się z nią gonić. Kotka, gdy zobaczyła Petera, rzuciła się z nim w pogoń. Wilk dołączył do Syriusza, a sarna z przekrzywionym łbem patrzyła w stronę Remusa. Później bacznie się przyglądając spojrzała na mnie, Łapę i Petera. Oczy rozszerzyły się jej do wielkości spodków. Zerwała się i  zaczęła zapędzać do lasu wilka, kota i psa. Te posłuszne zagłębiły się w lesie. Staliśmy tam osłupieni.
O co chodziło z tym "zabaw się ze mną"? Wąchali sobie tyłki czy chcieli się rozmnożyć?

***Szmaragdami panny Evans***

            Zza krzaków wyłonił się Remus. Przyjrzałam się mu dokładniej. Patrzył w stronę okazałego jelenia. Też zaczęłam przyglądać się mu. Był jednym z najpiękniejszych zwierzat jakie widziałam… I miał takie śliczne, orzechowe oczy… oczy Rogacza. Rogacza?! Dostałam olśnienia. James – Rogacz, Syriusz – Łapa, Peter – Glizdogon, Remus – Lunatyk. James – Jeleń (BRAWO!) Zgadzało by się, bo ma jego oczy. Syriusz – Pies, Sierść koloru jego włosów. Peter – szczur, odcień sierści po włosach. Remus – … . On jako jedyny nie zmienił się. Zaczęłam zapędzać dziewczyny do lasu w obawie że nas rozpoznają. Szczęście, że mnie posłuchały. Biegłyśmy tak parę minut. Zatrzymałyśmy się pod dużym starym drzewem.
- Lily, co się stało? – spytała Dorcas zamieniając się w człowieka.
- O… o …oni. – wskazałam palcem w stronę, z której przyszłyśmy
- Wyduś to z siebie.
- James – Rogacz – Jeleń, Syriusz – Łapa – Pies, Peter – Glizdogon – Szczur.  – wydukałam.
Dziewczyny zatkało. Spojrzały na mnie.
- A co jeśli nas też rozpoznali? – spytała Ann.
- To mamy na nich haka. – powiedziała Kate.
- Chodźmy lepiej do zamku. Jak nas tam nie znajdą to mogą coś podejrzewać. – mruknęłam.
Wróciłyśmy padnięte. Zasnęłyśmy od razu.
No po takim gonieniu bez sensu przez godzinę trzeba odpocząć.

O aŁtorki:
***

Jestemmm.!!
Cieszycie cię, nie?? xdd Tak.
Hmm…. z notką chyba jest wszystko okeej…
Przynajmniej mi się tak wydaje. CCx
A te animagi dla urozmaicenia.
Nie będą sie często pojawiać.
Hmm… Do Zwinnej; Lily jako sarna bła dawno zaplanowana. A na twój blog dopiero dzisiaj weszłam, więc wiesz…  zbierzność poprostu. Sorry. (Czekaj jaka sarna? To nie była przypadkiem łania?)
Nocia oczywiście dla Izusii, bo dla kogo innego, jak nie jej.??
Oczywiście też dla czytelników. xdd
Nie żeby ona sobie wszystko wzięła. CCx
No too…lecę wysyłać info. ^^
xoxo


***Orzechowymi tęczówkami najlepszego szukającego Hogwartu i Huncwota naczelnego***

Następnego dnia poszliśmy razem z dziewczynami, na śniadanie. Cała noc główkowałem nad dziwnym zachowaniem łani.
Zwierzę otworzyło oczy po czym goniło inne. Szok!
Przy wejściu, tak jak prosiłem stała jedna z tych dziewczyn, które nie liczą się z kim się całują. Podszedłem do niej, kątem oka bacznie obserwując Lily. Zacząłem się z tą lalunią „ślinić”. Reakcja Evans była całkowicie odwrotna do mojej wymarzonej. Patrzyła z takim niesmakiem i odrazą, że aż żal ściskał tyłek.* Cholera! Byłem pewien, że będzie ją zżerać zazdrość. Jednak zapomniałem o jednej rzeczy: ona jest doskonała aktorką, zawsze i wszędzie.
Czyli była zazdrosna czy nie?
Usiedliśmy wszyscy przy stole, a Silvia, czy jak jej tam było, usiadła mi na kolanach. Świetnie grała. I to właśnie lubię w FunClub’ach, że można zawsze na nie liczyć. Czy deszcz, czy słońce one zawsze w pogotowiu.^^
O co tu chodzi?
- Skarbie, może pójdziemy się przejść na błonia? – spytałem, spoglądając na Lilkę. Ta ani rusz. Rozmawiała z Kate wymacując łyżeczką. Gotowałem się od środka. Musiałem jak najszybciej z tamtą wyjść. Syriusz, Remus i Peter trzęśli się ze śmiechu. Musieli zauważyć moja minę, która nie była na pewno dobrze zagrana do sytuacji.
Pff i tak wiadomo , że jest zazdrosna pewnie sobie przed chwilą uświadomiła, że go kocha.


            *W dormitorium po skończonych lekcjach.*

- Cholera nie działa! – krzyknąłem i kopnąłem drzwi od szafy, które z hukiem spadły na podłogę.
- James, ona na pewno udaje! Ile razy próbowałeś tego sposobu? Ze 100x? I przecież wiesz, że ona jest dobra w skrywaniu uczuć! – krzyknął na mnie Remus i wyrwał mi jego książkę, którą właśnie darłem na kawałki. (W czym Ci książka zawiniła?)
- Dobra?! Dobra?! Remi! Ona jest w tym cholernie, MEGA dobra! Nigdy nie wiesz jak naprawdę cos odbiera! Rogaś, ty się nią nie martw. Pójdę do Dorcas i wszystko z niej wyciągnę!
Rogaś? Liluś? Dor ? What the kupa?
- Nie musisz się nigdzie ruszać, Syriuszu. Twoja księżniczka i jej przyjaciółka już tu są.
Podniosłem głowę. W drzwiach stało rude, piękne stworzenie i Dorcas. (Hahahahaha, rude, piękne stworzenie? I co jeszcze? Remus jest słodkim i sexownym wilkołakiem?)
- Doruś, co wy tu robicie? – spytał Syriusz, podlatując do Dor i całując ją krótko w policzek. – Hej, Lily! Miło cię widzieć!
- Mi ciebie też, Syriuszu, ale dziwi mnie to bo jeszcze na śniadaniu byłeś obrażony za to, że wywaliłam na ciebie dżem. – powiedziała oschle. – I dzięki za słowa uznania względem aktorstwa. Ale ja tu przyszłam w innej sprawie. Panie Potter! – powiedziała głosem tak podobnym do McGonagall, że  nawet Gwizdek się obudził. Uśmiechnęła się w geście triumfu i podeszła do mnie. – Chciałabym się dowiedzieć czy skoro jesteś z tamtą dziewczyną nasze wspólne pójście na bal jest nadal aktualne?
Przecież widać, że jest zazdrosna. I po co ona tak dziwnie gada? Co ona sobie myśli, że jest jakąś królową czy co?
Spodziewałbym się wszystkiego, ale nie tego. Spojrzałem w jej śliczne szmaragdowo zielone oczy. Mógłbym patrzeć na nie godzinami…
To jest moment, który kocham w opkach! Tylko, że zwykle to dziewczyna "tonie" w oczach chłopaka.
- Potter.
Cały dzień…
- James…
Całą noc…
- Rogacz…
 Całą dobę…
- Rogaś…
Cały tydzień…
- Rogaczku…
Całymi miesiącami…
- Jamesik…
Całymi latami…
- Eee… Kochanie?
Całą wieczność…
- Sarna! – Syriusz włączył się do wymieniania, krzycząc mi do ucha.
- C-co?
- „G” w zoo, żeby nie powiedzieć gorzej. Jakbyś nie zauważył Lily nazwała cię „kochaniem” – powiedział Syriusz uśmiechając się łobuzersko.
Zmierzch, Zmierzch.
- Jednorazowy przypadek. – mruknęła. – To jak, idziemy nadal razem na ten bal czy nie?
- Tak! Oczywiście! – krzyknąłem podrywając się z łóżka.
- Gdzie te oczy mają wisieć? – spytała. (Tekst nauczycielki Chemii do Jasia^^ Oczy – wiście.  dop. aut. To naprawdę fascynująca historia aŁtorko.)
Minęła chwila zanim zrozumieliśmy. Pierwszy zaczął śmieć się Remus, a zaraz po nim Syriusz. Później całe dormitorium się śmiało.
I tak nie rozumiem.
- Szczerze mówiąc spodziewałam się innej odpowiedzi. Już nie jesteś z tą dziewczyną? – Liluś sprowadziła nas na właściwe tory rozmowy.
- A co się tak o to wypytujesz? Jesteś zazdrosna?
- Jestem tylko ciekawa.- odpowiedziała rudowłosa piękność wyszła razem z Dorcas.
Usiadłem na łóżku i zacząłem bawić się zniczem. Może jednak plan zadziałał??
Zerowa z niej aktorka, moja babcia zagrałaby to lepiej.


***Szmaragdami panny Evans***

            Dziś jest Sobota, o ile się nie mylę, to piąty dzień pobytu w Hogwarcie. Właśnie chodzimy po sklepach z sukniami na bal. Jest ok. godziny 11:00, a o 13:00 idziemy do „Trzech Mioteł”, by spotkać się z Huncwotami. Na pewno się nie wyrobimy. Jestem tego pewna.
Ćwiczymy sprawozdanie?
            Weszłyśmy do sklepu, zupełnie wyludnionego. Był mały wybór, ale widać było, że suknie szyte są z nadzwyczajną starannością. Wpadła mi w oko śliczna szmaragdowa sukienka. Sięgała mi do kolan, była rozłożysta, wykonana z wielu warstw, ale bardzo przewiewna i lekka. Wybrałam sobie do niej zielone szpilki na złotym obcasie (Nie za dużo tej zieleni u ciebie?). Tak jak mi dziewczyną przypadł do gustu ten sklep. Ann wybrała błękitną lejącą się sukienkę do ziemi z jedwabiu bez ramiączek, trzymającą się jedynie na złotym łańcuszku, który zakłada się na szyje. Do tego niebieskie obcasy na srebrnej, wysadzanej kryształkami szpilce. Dor wzięła krwisto czerwoną mini sukienkę. Do tego czarne szpilki – gladiatorki. Kate wzięła tradycyjną czarną sukienkę z krzyżem na plecach i obcasy.
Wszystkie na obcasach, a balerinki to co, pies?
            Mówiłam, że się nie wyrobimy i się nie wyrobiłyśmy. Spóźniłyśmy się dokładnie 26 minut, bo Kate zobaczyła „prześliczny” cień do powiek. Mówiła „idealny odcień!” jak go zobaczyła, ale w środku wybierała pomiędzy setką innych. Huncwoci jęczeli, że „ile można czekać?”, „jak można tak długo wybierać?”. Chciałam im przyłożyć, w końcu „ile można tego słuchać?”.
            Po wypitym piwie kremowym, wskoczyliśmy jeszcze do miodowego królestwa. Chłopacy byli obładowani całą masą toreb, a my miałyśmy po jednej siatce słodyczy. Jak oni przeszli obok Filcha, to ja nie wiem.
Nie wiem jak wy, ale gdy ja boję się, że się nie wyrobię to raczej nie idę się napić i najeść.
            Po zaniesieniu zakupów, wyszliśmy na błonia. Usiedliśmy tak jak zwykle, przy jeziorze na skałkach. Mocząc nogi w letniej wodzie gadałyśmy i obgadywałyśmy różne osoby. Podeszli do nas Huncwoci.
 - Dziewczęta nasze drogie… -zaczął Syriusz, ale Dor mu przerwała.
- Tylko nie „drogie”, my nie jesteśmy nabytkami na wyprzedaży.
Nienawidzę takich tekstów.
- Matko… masz problem, dziewczyno.
- Jaka matka?
- Twoja, wiesz?
- Moja? A Gdzie?
- Za tobą.
- Mamu…! James?! Mam przystojną matkę, nie ma co… Syriuszz… – Dorcas podniosła się z błyskiem w oku.
- Comm…?
- Chodź tu skarbie…
Mój backspace, wciąż odmawia posłuszeństwa :(
Dor zaczęła iść w stronę Łapy, który się cofał. W chwilę potem dwie sylwetki zaczęły oddalać się od nas w przyśpieszonym tempie. Ludzie mają dziwne pomysły.
Gadaliśmy i śmialiśmy się do późna, więc późno wróciliśmy do zamku. Wieczorem urządziłyśmy sobie babski wieczór. Zaprosiłyśmy na następny raz Huncwotów.^^
Nie rozumiem o co tu chodzi, czemu on uciekał?

***

- Sexi…
- Hmm…? Mówiłeś coś??
- Sexi…
- Co „sexi”?
- Sexi, Sexi…
- Dobrze się czujesz?
- Sexi, Sexi, Sexi…!
- O co ci, kretynie, chodzi?!
- Ty jesteś… Sexi… – wymruczał James. Aż mi ciarki przeszły po plecach. Co jak co, ale oni to potrafią NIEKTÓRE dziewczyny owinąć wokół palca. Niektóre, bo mnie, np.: nie.^^
Hahahahah jakie to durne hahahahhaah.
Oczywiście, przechodzą cię ciarki po plecach gdy on mówi, ale wcale cię nie owinął wokół palca.
Zaśmiałam się i sięgnęłam do torby po książki, by odrobić zaległe zadania. Poczułam wibracje. Wzięłam to coś, co wibrowało, do ręki (wibrator?). Małe pudełko z ekranem i klawiszami z cyframi i literami mrugało do rytmu piosenki. Komfurka, komturka… Komórka!! Od pierwszej klasy leżała w tej torbie! Sądziłam, że nie działa w Hogwarcie. Cóż, cuda się zdarzają tylko trzeba potrafić je odnaleźć.
To ona nie wie jak się komórka nazywa?
Komórka w tamtych czasach? Może jeszcze Lily na lekcjach zamiast uważać "siedzi na fejsie" i pisze z Sevim?
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha. Kate, Dorcas i Huncwoci dziwnie się patrzyli, a ja jakby z oddali usłyszałam chropowaty głos:
- Halo? Lily?
- Halo? Z… Z kim rozmawiam? – „Jeśli tak to mogę nazwać.” Pomyślałam.
- To ja, Mike. – musiałam zrobić strasznie głupią minę, bo Huncwoci zachichotali.
- Eee… Mike? Jaki Mike?- kto to był? Znałam tylko jednego chłopaka o tym imieniu.
Jednego.
Szykuje się romans!
- Aaaaa!! – zaczęłam się drzeć, a wszyscy spojrzeli na mnie. – Mike! – wcześniej gapili się na mnie jak na kretynkę, a teraz jak na wariatkę, która uciekła ze szpitala Św. Munga, pewnie dlatego, że gadałam do… komórki. Taa… dla nich to niecodzienny widok. I pomyśleć, że w mugolskim świecie dziewczyny nie mogą bez tego żyć.
            Zaczęłam chodzić w te i z powrotem po PW, a gryfoni śledzili mnie wzrokiem.
- Och, Mike! Jak ja cię dawno nie widziałam! – zaświergotałam do słuchawki.
- Wiem, w końcu ja ciebie też. – odezwał się tym swoim głosem z chrypką. – Poza tym chciałem cię usłyszeć. Szkoda, że w te wakacje nie zawitałaś na Privet Drive…
Jakie Privet Drive? To raczej było nowe osiedle w czasach Harry'ego.
Przegadałam z nim cały dzień. Wspominaliśmy wspólne wypady, zwały i inne nasze wygłupy. Jak przefarbowaliśmy sobie włosy, ja na czarno, on na blond. Wszyscy czarodzieje czystej krwi i niektórzy półkrwi też, dziwili się ile można gadać i jak w ogóle można gadać do takiego czegoś. W kimono poszłam po północy.
I oczywiście nikt jej tej komórki nie zabrał. MAGICZNY TELEFON!

Od aŁtorki:
*^*^*
*Tekst z II części Loony Tunes, Czy jakoś tak. ^^ To taki film-bajka z królikiem Bug’sem i kaczorem Daffy’im. Nie pamiętam jak to się pisze. xDD
Wyszukiwarki przestały istnieć.


Hmmm… coś mi nie pasuje.
Nie wiem co, ale coś napewno. xdd
Notka pisana daaaawnoo temu, jeszcze przed założeniem bloga. ;]]
A pomysł z komórką, może i suchy, ale nie miałam, chyba, weny. Ale wtedy pisałam sms’y…
Może dlatego.^^
Co tu duzo mówić, te dwa tygodnie minęły mi potwornie.
Nie dość, że mnie ktoś olał, to jeszcze nie miałam jak dostać się na zawody siłaczy [Polska - Węgry] i na koncert Grupy Operacyjnej, która występowała u nas, na dniach naszej miejscowości.
Nie miałam jak zgarnąć autografów.
A jestem fanką Grupy Operacyjnej. ;[[
Nooo.... Pokłóciłam się z koleżanką i ciągle sobie jedziemy.
Do tego napisałam cholernie źle test z fizyki.
I jestem zła, bo muszę napisać go na 5, żeby wyjść na 5.
Muszę się trochę wyslić. ;//
I jeszcze cos tam było...
Przepraszam, że notka tak późno, ale jak już mówię, miałam zły humor.
A co do szablonu, (bo było wspomniene coś o nim w komentarzu), proszę nie przywiązywać do niego wagi, bo tak czy tak, będzie często zmieniany. Lubię się bawić fotoszopem. xdd
Skoro notka napisana była dawno to czemu dopiero teraz dodała?
Ta historia mnie wzruszyła. Mój backspace, również.

I jeszcze to...

Zostałam nominowana przez Izvsię (http://rozczochrany-james.blog.pl/) do Kreativ Blogger.
Do czego? Kreativ? Nie Krejtiw?
Dzięki, wielkie, ale chyba na to nie zasługuję. ;]]
No... patrząc na inne blogi to chyba raczej nie..
Nominuję osoby, w linkach ‘nominowani’. xdd
Będą tam do następnej notki.
Zasady:
1. Wstaw logo zabawy.
2. Podaj link osoby, która Cię wyróżniła.
3. Nominuj co najmniej 7 blogów.
4. Podaj „namiary” na blogi i powiadom autorów.
Jutro wszystkich powiadomię xdd
Fiuuu…. ale się rozpisałam… hihi. xdd
Nie będę was zanudzać. x))
sorry, za błędy. ;]]
Pzdr. ;**
xoxo

            Następnego dnia wieści o mojej rozmowie objęły cały zamek. Wszyscy podchodzili i pytali się co to jest ta ‘komórka’ i jak działa. Nawet sam dyrektor do mnie podszedł. A ja odpowiadałam wszystkim ze stoickim spokojem.
No w końcu Dumbi podszedł! Gratulacje! 
            Po straaasznych męczarniach, (które, nawiasem mówiąc, nadal od czasu do czasu trwają.) Telefon zapikał i się wyłączył. I jak ja biedna miałam gadać wieczorem? Musiałam znaleźć ładowarkę, bo inaczej z pogadanki nici. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że tu nie ma kontaktów, więc tak czy tak, nie mam jak jej naładować.
Miałam to właśnie napisać, biedny Mike jak on wytrzyma bez Lilusia. Ejjj ten Mike zajął miejsce Severusa! 
Po jakiś 30 minutach po moim odkryciu, wpadła do pokoju Ann.
- A co ty taka w skowronkach, Annie?
- Remusięzemnąumówił! – krzyknęła obracając się na palcach, jak mała dziewczynka.
- Poroszę zwolnioną i wyraźniejszą wersję.
- Remus… (…………………………………….) się… (………………………………..)…
- No dobra, przesadziłam troszkę szybciej, proszę.
- Ze… mną… umówił!
Spadłam z łóżka.
Zazdrosna czy co?
- ŻE CO?!
- O 20:00 pod Dębem (Nie pamiętam czy to był dąb czy buk. Ale i to i to, to drzewo więc nie widzę różnicy.^^ dop.aut. Faktycznie, żadna różnica. Jedno ma żołędzie drugie nie...)
- Która to… aaa! – zaczęłam się drzeć jak głupia. – 18:30!
- No i co? – spytała Ann. – jeszcze szmat czasu.
- Że co? Ann, stój tu i się nie ruszaj! – krzyknęłam i wybiegłam przez drzwi.
- DORCAS! KATE! DO DORMITORIUM! ALE JUŻ! – takie słowa usłyszeli gryfoni, gdy wpadłam do PW. Przeskoczyłam przez kanapę zmierzając w stronę Huncwotów. Dorcas i Kate już pędem pobiegły do pokoju. Podeszłam do chłopaków i nie wiem po co, nie wiem dlaczego uściskałam Remusa. Ten wielce zdziwiony spojrzał pytająco na mnie. Odczepiłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Wzrokiem (To było widać xDD) pytał mnie o co mi chodzi.
Na pewno nie poczuł się głupio.
- Remus! Co ty tu jeszcze robisz? – powiedziałam zmieniając natychmiastowo wyraz twarzy. – do dormitorium! Szybko, Zanim sama cię tam zaprowadzę! – chłopak szybko wziął książki i pobiegł na schody.
- A wy co tu jeszcze robicie? – spytałam resztę Huncwotów. – Za nim! Dalej! Pomóc mu się przygotować! – spojrzeli tylko po sobie i już ich nie było.
A ja najzwyczajniej w świecie poszłam do sypialni.
Ta to jest niezła.

***
            - Lily, musze przyznać masz niezły głos! – powiedziała Kate chichocząc.
- Dzięki. To od czego zaczynamy?
- Ty robisz makijaż! – krzyknęła kupa ubrań (czyt.: Dorcas w szafie) – Kate zajmuję się fryzurą i ja ubraniem!
Co one chcą z niej lalkę zrobić? Przecież Remusowi podoba się normalna Ann, a nie masa tapety wystrojona w najlepsze ciuchy.
- Okej.
            Wzięłam się do pracy. Po godzinie (i 22 minutach) Ann była gotowa. Pięknie uszykowaną wypuściłyśmy ją do PW. Ze łzami w oczach patrzyłyśmy jak odchodzi. Nasza Ann tak szybko dorasta! Na randki zaczyna chodzić! Och, niech będzie udane, to spotkanie!
Mam się śmiać czy płakać?
***
- I jak myślicie? Jest udaaaaaaaaaana? – spytała Kate ziewając.
- Musi być, skoro nie ma jej do… zaraz, która jest…? A.. do 1:02 – wychrypiała Dorcas. – Chodźmy do Huncwotów. Może oni coś wiedzą.
Przeszłyśmy przez PW do dormitorium chłopaków. Jak zwykle panował tam straszny zaduch i nieład. Dobra, za mało powiedziane. To było istne śmietnisko. I jak pachniało! Cudo. Rzeczy same się prosiły, by się na nich potknąć.
- Syriusz? – spytała ciemność Dorcas.
- Tak? – odpowiedział jej głos z oddali.
- Gdzie jesteś?
- Tu. – Łapa zapalił lampkę. Oślepiło nas jaskrawe światło.
- Możemy u was zostać do powrotu Ann i Remusa? – spytała słodko.
- Oczywiście, skar… petko!
- Jest Potter? – przerwałam.
- Je… nie, nie ma.
- Na pewno?
- Tak.
- To się u niego położę.
- A ja u Remiego. Siema Peter!
- Chraaap.
- Oo, tak. Mi też miło cię widzieć. Lily?
- Co?
- James?!
- Nie krzycz tak, bo ją obudzisz.
- A jak, ty tu… nie było słych… Jak się tu dostałeś?!
- Mam swoje sposoby na zanikanie i pojawianie się.
- Jesteś mugolskim wampirem?
- Niee… Co, ja niby jestem? Krwiopijca Czy pijawka? (Określenia ze „Zmierzchu”. Dop. aut.No ba! Ty wszystko ze Zmierzchu bierzesz.)
- Aa… no wiesz…
- Dobra, ey. Cicho być. Idę spać z Lilusią. To chyba jedyna okazja. Dobranoc. – usłyszałam jak ktoś podchodzi do łóżka, na którym leżałam.
Znowu, what the kupa?
- Nie waż się tu kłaść, Potter. – warknęłam przez zęby.
- Buhahaha… – Po dormitorium przeszedł donośny śmiech Syriusza, Dorcas i Kate.
- Ależ, Liluś! To moje łóżko!
- Śpisz na drugiej stronie. – powiedziałam i położyłam się na samym końcu. – I łapy precz ode mnie.
Ona to jest świrnięta.
- Ale ja jestem na innym łóżku. – powiedział niby zdziwiony Syriusz.
- Kanapowcu. Chodziło mi o ręce Potte… James! – krzyknęłam, gdy Rogacz chwycił mnie za nadgarstki i przygwoździł do łóżka. Kate i Dorcas zerwały się z łóżek żeby mi pomóc, ale Syriusz je przytrzymał.
Co oni robią? Sekszą się?
- Czego chcesz? – Spytałam zła zaczęłam się szarpać.
- Trochę tego, trochę tamtego… – mówił jeżdżąc palcem po moim brzuchu. Z trudem się powstrzymywałam, by się nie roześmiać.
O co tu chodzi?!
- Można dokładniej? – cała sytuacja zaczęła mnie nudzić. W końcu ile można?!
James przestał kreślić koła. Zbliżył swoją twarz do mojej. Opierał się czołem o moje czoło, a nasze nosy stykały się czubkami. Mimowolnie zamknęłam oczy i zmarszczyłam nos, by przybrać grymas. Czekałam na pocałunek. Ten, jednak nie nadszedł. Odetchnęłam z ulgą i otworzyłam oczy. Orzechowe tęczówki intensywnie  wpatrywały się we mnie. Pomiędzy brwiami powstała zmarszczka. Cholera, dlaczego on musiał być tak cholernie przystojny?!
No, ale teraz tak patrząc fajny moment. Taki romantyczny.
- Dziękuje. – powiedziałam.
- Za co? – spytał zdziwiony odsuwając twarz.
- Za to, że mnie nie pocałowałeś.
- Przeklinam samego siebie. Taka okazja! – zawył.
- Wiesz.. ja nie lubię nic, robionego na siłę. – powiedziałam, przekrzywiając głowę.
- Mhmm… – zamyślił się. WoW… coś nowego…
- Możesz mnie puścić? – spytałam.
- Nie. Powiedz mi Lily, – zasunął kotary i rzucił parę zaklęć. – Co takiego we mnie cię odpycha?
Hu hu hu i znów się robi gorąco!
- Arogancja, głupie kawały – w rzeczywistości rozumiałam dlaczego to robi. Sama kiedyś taka byłam. Gdy był Mike… – mierzwienie sobie włosów…
- To też?
- W szczególności. – powiedziałam. Mike też tak robił i jego też o to beształam.
- Dziwne… a co jeszcze?
- Jak mówisz, że mnie kochasz, a za chwile masz inną…
- Zazdrosna?
- Nie, ale to denerwuje.
- Mhmm… – mruknął.
- Możesz mnie już puścić?
- Nie.
- Tak! – krzyknęły Kate i Dorcas, którym udało się wyrwać Syriuszowi.
- Uciekaj, Lily! – zawołały i zepchnęły Pottera ze mnie. Podbiegłam do drzwi (czyt.: przedarłam się do drzwi ociekając potem) Spojrzałam za siebie, Syriusz  budził Petera, a James trzymał Kate i Dorcas. Spojrzałam w bok. Przy drzwiach stała nowiutka miotła Pottera. Chwyciłam ją.
Ej to jakby on ją więził. Plus James rzucił jakieś zaklęcia więc czemu nie zadziałały? Geniusz aŁtorki!
- Puść je, Potter. Inaczej twoja miotła będzie mogła pójść pooglądać śmietnik! – Krzyknęłam.
- Lily, nie… proszę… błagam! – krzyknął zdenerwowany, ale zaraz na jego twarz wstąpił uśmiech. Kiwnął prawie niezauważalnie głową, a ja poczułam jak coś zamyka mi usta, wyrywa miotłę i podnosi mnie do góry. Zaczęłam się szarpać i bić tego kogoś. Syriusz złapał mnie za jedną rękę i przykuł do łóżka. Spojrzałam na mojego porywacza. Był to Remus umazany błyszczykiem.
- Trochę tu sobie posiedzisz. – powiedział, a ja szukałam odpowiedniej riposty.
- Jesteś umazany błyszczykiem. – odparłam w końcu, a Remi spiekł buraka i zaczął się wycierać.
Hu hu, to było mocne ślinienie!
Chłopcy odeszli ode mnie, by zająć się pozostałą dwójką. Wykorzystali nas do gry w butelkę. Pomysłowe. Czyż nie? Oczywiście na „pytanie Czy wyzwanie” inaczej byśmy się nie dały, Syriusz i James byli za inna wersją. Poszliśmy jeszcze po Ann. Pierwszy kręcił James.
- Pytanie Czy wyzwanie? – spytał Syriusza.
- Pytanie.
- Ile miałeś lat, gdy pierwszy raz się całowałeś?
- Nie wiem. Po urodzeniu mnie matka pocałowała. – Syriusz się wzdrygnął. Fałszyskop nie zapiszczał, więc można było zaliczyć odpowiedź.
O dobre, szkoda, że my nie mamy fałszyskopu w mugolskim świecie :(
Fenikso, my i tak zwykle gramy na wyzwania.
- Ann.
- Pytanie.
- Co robiłaś dzisiaj z Remusem?
- Eee… buzi- buzi. – powiedziała czerwieniąc się. – i rozmawialiśmy.
Na twarz Syriusza wstąpił szeroki uśmiech.
- Lily.
- Pytanie.
Ann zamyśliła się.
- Jaki jest twój ideał mężczyzny?
James poruszył się niespokojnie. Zaświeciły mi się oczy.
- Opiekuńczy, miły, kochający, dowcipny, przystojny, odważny, męski, wysportowany, szlachetny, wysoki…
- Jednym słowem: James? – spytał Syriusz uśmiechając się łobuzersko.
- Jednym słowem… Mike. – powiedziałam, a w dormitorium zapadła cisza. Fałszyskop się nie odezwał. Spuściłam głowę przypominając sobie jak wyglądał rok temu. Wysoki brunet o pięknych, niebieskich oczach w których czaiły się figlarne błyski. Gotowy do psot i wysłuchania, każdej, najmniejszej obawy swojej przyjaciółki. Biegający ze mną po ulicach Surrey i posyłający wszystkim dziewczynom powalający uśmiech. Ale ten najpiękniejszy zawsze był zarezerwowany dla mnie. Ten, za który dziewczyny dałyby sobie odciąć rękę. Był cholernie przystojny. Czasem zastanawiałam się czy nie jest przystojniejszy od Syriusza. W kimś takim mogłabym się zakochać. Ale nie w nim. On na zawsze zostanie moim przyjacielem.
- A kto to? – spytał po dłuższej chwili Syriusz.
Ann spojrzała na mnie oczami rozumiejącymi mój zachwyt. Zapewne po spojrzeniu do mojej głowy.
- Mój najlepszy przyjaciel. – powiedziałam.
- Lepszy nawet od nas? – spytała z udawanym przyjęciem Dorcas.
- Nawet od was. – powiedziałam uśmiechając się figlarnie, a Kate i Dor szczęki spadły. – przepraszam, ale muszę wyjść.
Czasami trzeba się zamknąć.
Dziewczyny poszły za mną. Gdy zamknęłam drzwi, Ann zapiszczała:
- OMG! Jaki on przystojny!
- Kto? Remus? – spytała Kate uśmiechając się pod nosem.
- Nie! Ten Mike! Nie dziwię się Lilce, że to jest jej ideał.
- Narysujesz nam go? – spytała Dorcas.
Ann uwielbiała rysować. Szczególnie ludzi.
Po jakiś 20 minutach oddała skończony rysunek. Dziewczyny westchnęły zachwycone. Ja to mam szczęście.
ZANALIZOWAŁAM! HURA!
Ta sytuacja i te dialogi były tak fascynujące, że aż w ogóle. W połowie poszła w ruch moja papierowa torebka, a że nie miałam żadnej w zapasie wolałam się nie narażać i ominęłam co nieco.

Od aŁtorki:
*^*^*^
Hmm…
Notka nie podoba mi się…
Jest taka… nijaka.
Nic się nie dzieje…
Taka… bez sensu.
Ale musiałam ją włozyć, bo była w opowiadaniu…
Ale cieszmy się, bo następna notka to bal. xdd
Sorkates, za wszelkie błędy.
Dedyk dla Izz ;***
I dla wszystkich.
Łącznie z przeprosinami, za długą nieobecność.
P.S.: U mnie Ann urodziła się z darem oklumencji, chociaż pochodzi z rodziny mugoli. Wiem, że oklumencje, podobnie jak animagie, można się tylko nauczyć, a nie posiadać od razu. Ale przecież wszystko nie musi być tak jak w książce. xdd
xoxo

Tak oto docieramy do końca dzisiejszej analizy. Na prośbę Fenikso kończymy ten blogasek i za tydzień znajdziemy dla was inną historię. Miejmy nadzieję, że przynajmniej tam mój backspace pokona głupotę. Skoro było to opko z udziałem Huncwotów, trzeba ładnie skończyć, tak więc:
Koniec psot!

2 komentarze:

  1. Niech wam będą dzięki, że już kończycie analizować tego blogaska, bo to mi zniszczyło psychikę. aŁtoreczka pokonała granicę głupoty, ale dzięki wam dotrwałam do końca pękając ze śmiechu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu Lily do wyczarowania wody potrzebowała kilku zaklęć?

    OdpowiedzUsuń