niedziela, 6 stycznia 2013

Lily, James, konie II

Dziś, już bez opóźnienia publikujemy kolejną część analizy opka o Lily, Jamesie i reszcie huncwotów. Enjoy ;)
5. Joke i wycieczka. cz.II
24 Luty 2009
"Żart" jest zbyt mainstreamowym słowem.

Minął tydzień od tamtej nocy. Dor odpisała. Całe szczęście! Myślałam, że sowie coś się stało. Ale do rzeczy. Mam szczęście, bo Dorcas zgodziła się przyjechać. Zapewne w większości z powodu Blacka.  Ciekawe dlaczego nie wpisała się jeszcze do jego FanClub-ów, w końcu ma ich aż 5!! (Pewnie o nich wie i jest ich przewodniczącym.)  Od wyboru, do koloru! (Od wyboru?) haha… żeby się jej spytać muszę czekać miesiąc…. AŻ miesiąc… Mam nadzieje, że szybko zleci…
Co się podziało z wolnością? Wolność... wolność...
Przez okres następnych 3 tygodni nauczyłam się pływać, a chłopacy trochę pojeździli konno. Teraz mogę ich brać na wycieczki konne po lesie i okolicy. Nawet się to im spodobało, jedynie mamrotali coś (szczególnie Syriusz) głupiego na ich temat, gdy im cos nie wychodziło (co, nawiasem mówiąc, często się zdarzało. xdd) Ja zwykle jeździłam na Amandzie, ale też od czasu do czasu na karym arabie Black Prince, Koniach Hanowerskich i raz wsiadłam na Quarter Horse’a. (A my wszyscy wiemy o co chodzi. To takie rasy koni :D)
- Lilyyy… cooo będziemyyyy roobićć? – spytał przeciągając sylaby Syriusz, a ja to wam zapisałam.
- A co byście chcieli?
- Może zaprzęgniemy konie do bryczki?
- Dobry pomysł James. Co ty na to Syriusz? (Czekałam na to, Syriusz zamienił się w James'a <3 )
- Mooożeee byyyćć… – powiedział – Ale ja nie czyszczę koni.
- Okeej. A bierzemy Petunię? – spytała mając nadzieję, że odpowiedzą przecząco.
- Nie! – krzyknęli.
- To dobrze. Takim razie wynocha, bo muszę się przebrać.
- A nie możemy tu zostać? Prosiiimyy… – Potter zrobił te swoje maślane oczka, za to ja przewróciłam swoimi.
- A nie będziecie podglądać?
- Nie, no co ty. Zachowujesz się jakbyśmy gołej baby na oczy nie widzieli.
Kto by nie podglądał. Ty tu będziesz paradować w staniku, a oni mają nie patrzeć?
- Niee… – powiedzieli zgodnie z huncwockimi uśmiechami.
- Yhmm… już wam wierze… – powiedziałam i weszłam do garderoby, waląc drzwiami.
Przebrałam się i splotłam rude włosy w warkocza. Spojrzałam w lustro. Czasami zastanawiam się dlaczego nie rozpuszczam włosów, tylko ciągle noszę je związane. Może dlatego, że rozpuszczone zbyt przyciągają chłopaków? (Ach ta skromność. Nie rozpuszczam włosów, bo wyglądałam bym zbyt pięknie, świat by tego nie wytrzymał.) Mama zawsze mówiła, że moim największym atutem są kręcone włosy, które jak magnez mogłyby przyciągać płeć brzydką. Ale ja tego nigdy nie chciałam. Po co być popularnym? By znać więcej osób? By przyciągać spojrzenia innych? Mi wystarczyła kiedyś jedna osoba. Przyjaciel ze szkolnych mugolskich lat. Spotykałam go jedynie w wakacje. Niestety teraz jestem u babci, więc go nie widzę. A może właśnie stety?
O rety, o rety.
Oczywiście, nigdy nie chciałaś podobać się chłopakom ani żadnego mieć.
            Przerwałam swoje rozmyślanie, przypominając sobie o czekających chłopakach. Pośpiesznie wzięłam kask i rękawiczki i  wyszłam z garderoby.
            - Co tak długo? – spytał na wyjściu Syriusz.
- Szukałam rękawiczek. – skłamałam.
Wyszliśmy z domu tarzając się ze śmiechu, przez kawał Syriusza. Doszliśmy do stajni i zaczęliśmy się kłócić które konie zaprzęgnąć.
- Ja wolę Fryzy. – powiedziałam.
- A my wolimy Perszetony.
A ja wolę koty.
- Perszerony półgłówku. A po co zaprzęgać takie wielki konie? – tak naprawdę nie miało to znaczenia, ale czasem fajnie jest się z nimi pokłócić. ^^
Jej, jesteś tak fajna aż wstawiasz emotki w tekście.
- Nie wiem. Tak sobie.
Znowu jakieś dziwne nazwy koni i nikt nie wie o co tu chodzi.
Czasem wkurza mnie ta pewność siebie Syriusza.
- Po co się kłócić? Postawmy na moim, bo się lepiej znam. – powiedziałam.
Oczywiście. Ta skromność.
Potter westchnął głęboko.
- No doobra. – powiedział Syriusz. – To ja pójdę po sprzęt. James choć ze mną.
Wyczyściliśmy szybko konie (tzn. ja i James, bo Syriusz nie chciał brudzić sobie rąk.) i założyliśmy uprząż. Zaprowadziliśmy szkapy do budki, gdzie stała bryczka i przyczepiliśmy je.
- James, weź leć po bata, taki najdłuższy ze sznurkiem na końcu.
- Okej. – James pobiegł do siodlarni.
Wrócił po 5 minutach. Podchodząc do mnie uderzył sznurkiem w moje łydki. Miałam czapsy, więc nic nie poczułam. (Takie coś to na filmach erotycznych O.o)
Naprawdę wspaniała historia. Kolega ciebie uderzył batem, a ty go nie uderzyłaś w "ryj".
- Ruszamy?
Usiadłam na koźle, a chłopacy za mną.
Chłopacy? Naprawdę?
- A może weźmiemy radio? – spytał Syriusz.
- Może. A skoczysz po nie?
- Jasne. – i już go nie było.
- Lily…
- Hmm…?
- Jak długo już jeździsz?
Jakby to go obchodziło.
Najwyraźniej go obchodzi.
- Odkąd babcia kupiła mi tamtego Szetlanda. – wskazałam na stajnie.
- A ile on ma lat?
- 15
- To od 15 lat jeździsz, tak?
- Nie… jak go kupiła to miał 2 lata, tyle co ja wtedy.
- Ahaa… – mruknął James.
- A o czym wy, skowroneczki rozmawiacie? – spytał Syriusz wskakując do środka.
Do środka czego? Konia?
- A tak sobie, szczeniaku. – odpowiedziałam zaczepnie.
Ale Syriusz już mnie nie słuchał, tylko próbował włączyć radio.
- Daj mi to. – powiedziałam, wyrwałam mu sprzęt. Nacisnęłam odpowiedni guzik i ustawiłam stacje. Trwało to jakieś… 30 sekund? (Prędkość światła.)
- To dokąd jedziemy? – spytałam.
- Może do Doliny Godryka? To tylko kilometr stąd. Byś mogła zobaczyć mój dom. – powiedział Potter.
- Możemy. Ale musisz mnie prowadzić. – Powiedziałam, a James w mgnieniu oka znalazł się przy mnie.
- To tak. Najpierw musisz stąd wyjechać…- zaczął tonem nauczyciela.
- TO akurat wiem. Jak wyjedziemy powiesz mi, w którą stronę.
Podobno tak go nie lubisz.
Tak więc śmiejąc się i śpiewając wyjechaliśmy na drogę.
Śpiewali zapewne same hity, oczywiście polskie, "Przeleć mnie", "Straciłaś cnotę", "Mydełko fa", "Biały miś". Co z tego, że wtedy jeszcze nie znano tych piosenek. W końcu to blogasek.
Podczas przejażdżki James z Syriuszem przesyłali powalające spojrzenia dziewczynom na chodnikach, a ja śmiałam się jak opętana, gdy te potykały się o wystający bruk. Dobrze, że nie byłam w ich skórze.^^
Czy wy też potykacie się o bruk gdy popatrzy na was chłopak jadący na koniu?
W pewnym momencie zobaczyliśmy Stopowiczów, zmierzających w tą samą stronę co my.
- Weźmiemy ich? – spytałam.
- Możemy. – odpowiedzieli równo.
Tak, bardzo mądrze, w normalnym opku okazałoby się, że to człowiek z siekierą, który chce ich wymordować, ale nie tu, tutaj zaraz opiszą nam znowu konie i krajobraz. 
Fenikso, nie zapominaj o morderczych psach i gwałcicielach wyskakujących zza krzaków.
Podjechałam bryczką w ich stronę.
- Wielkie dzięki – powiedział taki sobie (z wyglądu) brunet i usiadł obok mnie, a dwie dziewczyny z tyłu z Syriuszem i Jamesem. Byli mniej więcej w naszym wieku.
Każdy stopowicz marzy o złapaniu bryczki jadącej w tą samą stronę. 

Tu była tak fascynująca konwersacja, że aż ją wycięłam.

Zapadła cisza, w której jechaliśmy przez 5 minut, dopóki odezwał się James.
- Eyy! Woźnica! – krzyknął Potter dla żartu. – Teraz w prawo! Nie! To drugie prawo! – krzyknął rozkojarzony James. Co te dziewczyny robią z facetami…
Fajny dźwięk "eyy". Fenikso, koniec z wołaniem "ej", od dziś wołam tylko "eyy".
- To jest „lewo”, downie. – można chyba czasem sobie pozwolić, nie? Tak Czy tak James się tym nie przejął.
Ktoś tu jest zazdrosny. W dodatku wyrażaj się!
- Taak… Lewo…
- Hey! – krzyknęła jedna z dziewczyn, siedząca obok Pottera. Wysoka, dumna, blondynka – Ty, brzydka, wiewióro! Popędź te szkapy, bo się wloką wolniej od ślimaków! I nie nazywaj Jamesa downem! Bo sama nim jesteś!- zawołała i zaczęła się śmiać razem z druga brunetką ze swojego żartu.
Hahahahahaha dobre. Nie no taki suchar, że szok.
W dodatku kończę również z "hej", od teraz mówię tylko "hey"
BTW, ja bym kogoś takiego zwaliła z MOJEJ bryczki, a nie jeszcze podwoziła.
- Zamknij się bezmózga blondyno! – krzyknął James i wstał z miejsca, patrząc na nią złowrogo. Syriusz zmrużył oczy, a ona skuliła się, wyraźnie zaskoczona ich zachowaniem.
Zjechałam na pobocze i zatrzymałam konie.
- James… uspokój się… – powiedziałam, ale on mnie nie słuchał.
- Jeszcze raz tak ją nazwiesz… – zaczął. – To szczerze pożałujesz.
- James…
- Włosy ci powyrywam. Przysięgam.
- James… proszę…
- Na dzisiaj jest ostrzeżenie. Następnym razem będzie gorzej.
- Al… ale… myślałam… – zaczęła się jąkać dziewczyna.
- A co mnie obchodzi co myślałaś?! Wyłaź stąd, natychmiast!- krzyknął, a dziewczyna pośpiesznie wzięła swoje rzeczy i wyskoczyła z bryczki. Za nią jej „psiapsiółka” i zmuszony sytuacja brunet. Ruszyłam powoli.
Nastolatka jeździ bryczką, blondynka obraża rudą, po czym wtrąca się brunet i chce ją zamordować.
James, nie masz może stwierdzonego ADHD?
- A to jędza! – krzyknął Syriusz uderzając się ręką w głowę.
- James, nie musiałeś… – powiedziałam spuszczając głowę.
Rogacz przeskoczył na kozioł i objął mnie ramieniem. W normalnym nastroju nie pozwoliłabym mu, ale teraz wstydem było by ja zrzucić. Chyba sam to zauważył, bo miał lekko zdziwioną i radosna minę.
- Liluś… ja nigdy nikomu bym nie pozwolił tak cię nazwać. A wiesz dlaczego? – spytał i pochylając się nad moim uchem tak, że czułam jego oddech, wyszeptał kojącym głosem. – bo cię kocham, Liluś.
Westchnęłam ciężko, co nie umknęło Syriuszowi.
Który to już raz wyznał jej miłość? Ktoś liczy?
Och jakie to romantyczne, naprawdę. Ktoś ma chusteczkę?
- Mogę się założyć, o Hogwart, że ci powiedział, że cię kocha.
Syriuszu, posiadasz Hogwart?
Odwróciłam się  do niego i posłałam mu łobuzerski uśmiech.
Kolejna aŁtorka, która wszędzie będzie używać zwrotu "łobuzerski uśmiech"?
- Dobra, James. Wylewność się skończyła, więc bierz łapę. – powiedziałam, na co Syriusz odchrząknął.
- Dokąd ma mnie wziąć?
- Gdzieś daleko stąd.
- Mhmm… Chcesz się mnie pozbyć?
- Nie… Jakżebym śmiała…
            Gdy dojechaliśmy James i Syriusz pokazali mi całą Dolinę. Spotkaliśmy nawet Dumbledora i panią Baskot.(Wiem, źle napisałam.) (Lily jak mogłaś coś źle napisać w myślach?) . Pokazali mi kościół, różne miejsca, jak kawiarnie, sklepy i wiele, wiele innych, ponieważ całe życie byłam zamknięta w piwnicy i nigdy czegoś takiego nie widziałam. Dom Jamesa zastawiliśmy sobie na koniec.
Oprócz Hogwartu zastawiliście dom swojego przyjaciela? Nie wstyd wam! To nie wasza własność!
- Och! Jaki cuuudny! – krzyknęłam zachwycona widokiem wielkiego domu.
- I pomyśleć, że kiedyś będziesz w nim mieszkać… – westchnął teatralnie Syriusz.
Zmiażdżyłam go wzrokiem.
- Zaprosił bym cię na piwo kremowe, ale nie mam kluczy…
- Szkoda, bo zrobiłam się głodna.
- To może wracajmy już? – spytał James.
- Możemy…- powiedziałam, chociaż miałam ochotę jeszcze przyglądać się budynkowi.
Po 10 min wesołej jazdy podjechaliśmy pod stajnie. Syriusz znowu zaczął marudzić coś o czyszczeniu.
- Dlaczego nie użyjesz magii? Jedno proste zaklęcie i by było z głowy.
- Ale nie możemy. Więc zanieś to do siodlarni i umyj wędzidło.
- To są te dwa połączone metalowe kółka??
Fenikso, po tym opku będziemy więcej wiedzieć o koniach niż Żulia.
- Tak. A ty,  Potter znieś te pudełka. Ja idę na myjkę.
- Teraz to „Potter”. A gdzie się podział James??
- Poszedł się paść na zieloną trawkę. – zachichotałam.
Nie mam skojarzeń.
To było tak zabawne...
Po skończonej pracy poszliśmy całą paczką w stronę domu.

6. Z Romea na James , a z Lily na tą… no… / Mam ochotę Cię wyrzucić stąd na zbity łeb.
13 Marzec 2009
*** tydzień później***


            - POTTER!!! BLACK!!! WY DWA DZIWOLĄGI!!! Petunio, mnie nazywasz tak, to więc jak nazwiesz ich?! Ci dwaj dranie nie mają z grosz sumienia! Moje książki! – jęknęłam na widok dramatu jaki rozgrywał się w moim pokoju.
Nie ogarniam tej wypowiedzi.
- To są moi dobrzy KOLEDZY. – powiedziała baaardzo pewna siebie.
-Ooo…. To teraz jest moda na zadawanie się z czarodziejami płci przeciwnej? – warknęłam.
- Gdzie tu widzisz czarodziejów? – spytała ironicznie.
- TU. – wskazałam ręką na chłopaków, którzy w tej chwili tarzali się ze śmiechu, oglądając moje książki. Nawet jedną nazwali „Czymś Dla Zdziwaczałych Romantyczek” i zrobili wielki „X” na okładce, zaznaczając iż jest totalnie do bani.
Bania u Cygana, bania u Cygana. HEJ! Bania u Cygana do rana, ooo.
- Oo… oni chodzą z tobą do tej twojej szkoły… ?? – spytała MOJA (na MOJE nieszczęście) siostra.
- Niestety, tak.
- PETUNIO!! – krzyknął ni stąd ni zowąd  Black – dokąd nas dzisiaj zabierzesz??
- Donikąd!! – krzyknęła zrozpaczona – Przestaje was niańczyć! I pomyśleć, że zadawałam się z dziwolągami! Wychodzę! – jak powiedziała, tak zrobiła. Tylko szkoda, że tak głośno zamknęła drzwi.
Widzę, że głupota w tej rodzinie jest genetyczna.
Następnym razem bębenki mi pękną.
- A jej co się stało? – spytał niezbyt zainteresowany nagłym wybuchem Petunii Syriusz.
- Dowiedziała się, że jesteście czarodziejami.
- A nie wiedziała?
- Nie.
- Hehe… Lily nie wiedziałem, że czytasz takie romansidła! Jeśli chcesz możesz mieć to na żywo. – powiedział Potter – ze mną! Wtedy będziemy tylko ja i ty! Czyli my i jeśli chcesz to ja będę twoim Romeo, a ty… a ty… zaraz jak ona się nazywała? Cholera… Syriusz gdzie jest ta książka…
Potter, skończ.
- Która?
- Ta, co w niej zamieniłem imiona…
- Pisałeś po mojej „Romeo i Julii”??!! – krzyknęłam z przerażeniem i złością.
Hahaha, James chce się zabić jak Romeo i jeszcze ukatrupić Lily czyli Julię <3
- Eee… no taak… z Romea na James , a z Lily na tą… no…
- Julię.
Nie na odwrót?
- Tak! Julię… eee… Jesteś zła? – spytał w końcu. Czekałam na to pytanie.
- Nie, ja nie jestem zła… – powiedziałam udając, że się speszyłam.
- To dobrze… już myślałem, że…
- James, ja nie jestem zła… ja jestem WŚCIEKŁA!! Jak mogliście je popisać, co?! Jak mogliście?! To mój skarb! Moje oderwanie się od życia codziennego! Wynocha z tego pokoju, ale już! – krzyknęłam, a oni wyszli pędem przez drzwi. Demonstracyjnie huknęłam nimi (drzwiami. xDD Nie myślcie, że chłopakami. xdd. dop. aut. xddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddd) tak, by szyby w oknach się za trzęsły. Osunęłam się po nich i zaczęłam się śmiać. Wcale nie lubiłam „Romea i Julii”, bo jest chorobliwie nudne. Ale za to uwieeelbiam robić im taką awanturę. Przynajmniej nie będą mi w chodzić w drogę. xDD
Wariatka, która nadużywa XD w myślach :o
***

- Lily!
- Dorcas!
-Opowiadaj jak było? Wytrzymałaś z Jamesem? I najważniejsze… Syriuszek dużo jadł? Dawaliście mu tylko najlepsze produkty? Nie przytył?…
- Dorcas…
- A mówił coś o mnie?
- Dorcas…
- Dziewczyna jakie ty masz szczęście…! Być tu z nimi sam na sam…
- DORCAS!
- Kocham Syriusza Blacka! I teraz jak się odwrócę to zobaczę jego za mną i on powie, że mnie też kocha! Tak jak w książkach! – na te sława Dor odwróciła się na pięcie. Spotykając za sobą tylko las, odwróciła się przodem do mnie i zaczęła znowu coś o nim jazgocić.
No tak, ciągnie swój do swego.
Mogłabym to wyciąć, ale głupota tego dialogu przerasta możliwości mojego backspace'a.
- Dorcas, do cholery, uspokój się!
- Ale ja nie mogę!
- O mamo… choć do mojego pokoju, to pogadamy.
- Okej. Ale Czy napewnoo…
Gdy Dorcas pożegnała się ze swoimi rodzicami i gdy udało mi się ją uciszyć, pognałyśmy do mojego  pokoju. W drodze do niego spotkałyśmy chłopaków.
-Hej! – zwołał Potter z daleka.
- Cześć, James! Widzę, że jeszcze jesteś w jednym kawałku.- zaczęła żartować Dor.
- Dorcas, ja stoję obok.
- Cześć, miło Cię widzieć. – powiedział Black, dopiero, gdy podeszli -  jak wakacje?
- Aaa… dobrze – Dorcas zrobiła się bardziej szkarłatna niż moje włosy.
- A od kiedy to Łapa jest taki oficjalny? – spytałam na ucho Pottera.
- Ona mu się zawsze podobała… Tylko nie wiemy Czy odwzajemnia to.
- A ta czerwona mina, przypadkiem, nie mówi sama za siebie? – spytałam rozbawiona.
POMOCY, CO JA CZYTAM? WYPALA MI OCZYY!!!
- Wiesz co? Chyba znam odpowiedź.
- A jak do tego doszedłeś?
- Użyłem mózgu? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Och! To ty go masz?! – spytałam trzęsąc się ze śmiechu.
- Mam, nawet duży jak na chłopaka. – i jak go tu uwielbiać?! Takiego puszyciela?
- OoO… czyli taki, że jak ci spuchnie to jest wielkości orzecha?? – Ups… chyba przesadziłam, bo James spojrzał na mnie jakby chciał mnie zabić. – eee… Dorcas, chodź, może lepiej będzie jak sobie pójdziemy. Na razie!
James się gniewa na Lilusia?
Ratunku! Mój backspace!
***

            Usiadłyśmy na łóżku. Dor była cała w skowronkach.
- A coś ty taka radosna? – spytałam przyjaciółkę.
- A nic… -Dorcas zarumieniła się. – tylko…
- Tylko co? – domyślałam się co usłyszę.
- Syriusz powiedział, że mam ładne włosy! – dziewczyna krzyknęła tak, że aż podskoczyłam. Zaczęła machać rękami.
Hahahaha, mi jeszcze nikt nie powiedział, że mam ładne włosy ;_;
Hahaha, a mi tak.
- I dlatego masz taka podnietę? – spytałam lekko zdziwiona. Przechyliłam głowę jak małe dziecko, nie rozumiejące o co chodzi.
- Nie rozumiesz? Powiedział, że mam ładne włosy! Ładne! To pierwsza oznaka, że mu się podobam!
Nie ty, twoje włosy.
- Jezu, Dori. Ja łysze to 100x na dzień.
- No, ale ty to co innego… – powiedziała ta za, którą faceci latają się caaały dzień.
- Ja?! To za tobą chłopacy ustawiają się w kolejce! (Normalnie Shwarckop! Xdd Czy jak się to pisze. dop. aut. xddddddddddddddddddddddddddddddddddd)
- Ale ty masz jednego przystojnego, a ja mam dużo przeciętnych i brzydkich! – powiedziała jakby znudzona. – ja bym wolała mieć tak jak ty.
- Och dobra zmieńmy temat, bo ten robi się nudny!
            Tak więc przegadałyśmy dzień. Położyłyśmy się spać ok. 1:00. Trochę się zagadałyśmy,  ale to nic… Przecież nikt nie zauważył… xDD
IKSDEDE!

***

- Mmm… – obróciłam się na drugi bok. O! Znalazłam swojego dużego misia! Tego co dostałam od mamy!
 – Tu jesteś mój misiu! – przytuliłam się do wielkiego zwierzęcia. Usłyszałam stłumiony chichot i miś się poruszył. Zastygłam w bezruchu. Poczułam ciepły oddech na swojej szyi, który przeniósł się na moją twarz. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze, lecz pomimo tego nie otworzyłam oczu. Poczułam czyjeś wargi na swoich. Przez moje ciało ponownie przeszedł dreszcz. Ten ktoś całował delikatnie i namiętnie. Tak cudownie. (Miś?) Nie chciałam otwierać oczu, by nie zepsuć tej chwili. Całkowicie poddałam się pocałunkowi. Nie obchodziło mnie kto to jest i dlaczego to robi. Nie miało to teraz znaczenia. Zarzuciłam mu ręce na szyje i przycisnęłam się bardziej. Chwile później byliśmy w pozycji siedzącej nadal do siebie przyklejeni. Nie wiem dlaczego, ale w tych silnych ramionach czułam się nadzwyczaj bezpiecznie. Jego opuszki palców  To sen o Jamesie? przejeżdżały mi po ciele, zostawiając za sobą gęsią skórkę. Zaczęłam przeczesywać mu włosy. Napotkałam cos metalowego. Zaraz, zaraz… to było przy uchu… Nie to nie mogło się zdarzyć! W pewnym momencie uzmysłowiłam sobie co zrobiłam i z kim. Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Nie minęła sekunda, a z moich ust poniósł się dźwięk nazwiska:
-

PPPPPPPPPPP
PPPPPPPPPPPPP
PPPPP       PPPPPP
PPPPP       PPPPPP
PPPPP       PPPPPP
PPPPP       PPPPP
PPPPPPPPPPPP
PPPPPPPPPPP
PPPPP
PPPPP
PPPPP
PPPPP

          OOOOOO
    OOOOOOOOOO
  OOOOOOOOOOO
OOOOOO OOOOOO
OOOOO        OOOOO
OOOOO        OOOOO
OOOOO        OOOOO
OOOOOO  OOOOOO
   OOOOOOOOOOO
    OOOOOOOOOO
          OOOOOO

          OOOOOO
    OOOOOOOOOO
  OOOOOOOOOOO
OOOOOO OOOOOO
OOOOO        OOOOO
OOOOO        OOOOO
OOOOO        OOOOO
OOOOOO  OOOOOO
   OOOOOOOOOOO
    OOOOOOOOOO
          OOOOOO

          OOOOOO
    OOOOOOOOOO
  OOOOOOOOOOO
OOOOOO OOOOOO
OOOOO        OOOOO
OOOOO        OOOOO
OOOOO        OOOOO
OOOOOO  OOOOOO
   OOOOOOOOOOO
    OOOOOOOOOO
          OOOOOO

TTTTTTTTTTTTTTT
TTTTTTTTTTTTTTT
TTTTTTTTTTTTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT



TTTTTTTTTTTTTTT
TTTTTTTTTTTTTTT
TTTTTTTTTTTTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT
           TTTTT


EEEEEEEEEEEEEEE
EEEEEEEEEEEEEEE
EEEEEEEEEEEEEEE
EEEEE
EEEEE
EEEEEEEEEE
EEEEEEEEEE
EEEEE
EEEEE
EEEEEEEEEEEEEEE
EEEEEEEEEEEEEEE
EEEEEEEEEEEEEEE

EEEEEEEEEEEEEEE
EEEEEEEEEEEEEEE
EEEEEEEEEEEEEEE
EEEEE
EEEEE
EEEEEEEEEE
EEEEEEEEEE
EEEEE
EEEEE
EEEEEEEEEEEEEEE
EEEEEEEEEEEEEEE
EEEEEEEEEEEEEEE

RRRRRRRRRR
RRRRRRRRRRR
RRRRR      RRRRR
RRRRR         RRRR
RRRRR      RRRRR
RRRRRRRRRRR
RRRRRRRRR
RRRRRRRRRR
RRRRR  RRRRR
RRRRR    RRRRR
RRRRR      RRRRR
RRRRR        RRRRR

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – nie zdziwiłabym się, gdyby w tej chwili  wszyscy domownicy ogłuchli.
Kogo się spodziewałaś? Edwarda?
Fajnie krzyczysz. Myślałaś, że misie tak dobrze całują?
- Ach, Evans… Nawet nieźle całujesz… Oo! Zobacz pobiłem rekord Syriusza! Ha! Jednak jestem lepszy! Aż dwie minuty i 23 sekundy! Pobiliśmy o 4 sekundy! WoW! – Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Dwie minuty?! I 43 sekundy?! Ale.. Ale… To nie mogło się zdarzyć!!
- Lily! Bądźcie cicho, bo ja chce spać! – powiedziała, przepraszam, KRZYKNĘŁA Dor i spojrzała na nas karcąco. – Cześć, James!
- Ale Dor! On mnie całował Aż dwie minuty! – krzyknęłam  z oburzeniem.
- I 23 sekundy! – Zawołał uradowany Potter.
- WoW!  W końcu ci się udało, James! – pochwaliła Pottera Dorcas. – Wiesz Lily ty się powinnaś cieszyć! Ja bym tak chciała mieć z Syriuszem! Jak myślicie? Uda mi się kiedyś?
Tak wpakujesz mu język do ust i będziesz robić kółeczka.
- Mi się wydaje, że tak. – powiedział Potter. – Syriusz mówił, że mu się podobasz.
- Naprawdę?
- Nom…
- Chciałabym go teraz pocałować… – szepnęła i oblała się rumieńcem.
- MraŁŁ… To chodź tu Doruś… – na ramieniu Dorcas pojawił się nie kto inny jak Łapa. A powiedział to w taki sposób, że aż mi ciarki przeszły po plecach. – pobijemy Rogosia i Rudą. – Chwycił moją przyjaciółkę w pasie i przyciągną ją do siebie, zaczynając całować. Dor niezbyt się opierała. Chyba nawet dawała z siebie wszystko, zważając na fakt, iż był to Syriusz. A ja siedziałam wpatrzona w nich z rozdziawioną buzią. Ależ się napalili! xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Ty też zaczynasz się namiętnie całować ze swoim kolegą, żeby pobić wynik drugiego kolegi?
            Opuściłam wzrok i spojrzałam za siebie.
- A co ty tu jeszcze robisz? – spytałam Rogacza, który rozłożył się na moim łóżku.
- Leże. – powiedział.
- Lepiej będzie dla ciebie, gdy weźmiesz stąd swoje cztery litery i pójdziesz do siebie, zanim dojdzie do mnie co zrobiłam. Mam ochotę Cię wyrzucić stąd na zbity łeb.
O co tu chodzi? Zaraz się rozpłaczę.


Od aŁtorki:

*^*^*^*^*^*^
No… Jakoś jest.^^
Wcześniej nie miałam czasu, by notkę poprawić i wstawić.
Ale w końcu mi się udało.^^ .haha. xdd
Dziękuje za pierwsze pół tysiaca wejść. ;**
Żeby jeszcze tylke komentarzów było… haha. xdd
Ale tak czy tak dzieki tym, co komentują i czytają.^^ Przynajmniej wiem, że ktoś tu wchodzi.8D
Dedyk Dla Izvsi, za to, że jest taka chętna do pisania ze mną.^^ Dzięki wielkie. ;** Naprawdę dobrze mi się z tobą gawędzi. xdd
Jeszcze muszę podziękować Vegecie, bo weszła tu do mnie i napisała co napisała.^^ Pamiętam dlaczego ‘Vegeta’. xdd
Uuu… Lata przedszkolne się kłaniają. ^^
Jeszcze raz (xdd) Dzięki wszystkim za komenty ;**
Im ich więcej, tym szybciej notki będą się pojawiać.^^
Obiecuję. x]]

xoxo
Nie zawsze okrutna, lecz czasem.
Wasza…

Więcej emotek się wstawić nie dało?


7. Powrót do Hogwartu i początek nowego roku.
23 Marzec 2009

            Nareszcie na peronie 9 i ¾! Już nie mogłam się doczekać! Przez ten tydzień tyle się działo! Aż mi niedobrze. xdd
Tak jak mi!
             Byłam z Dor na Pokątnej (oczywiście za obstawą chłopaków. xDDDDDDDDDDDDDDD) i spotkałyśmy Kate. Zostawiłyśmy połowę Huncwotów w lodziarni Floriana Fortescue i poleciałyśmy na zakupy. Kupiłyśmy książki, a ja dodatkowo sowę śnieżną, Velvet. Bardzo późno dostaliśmy spis podręzników na ten rok. Jedyne co dobre to, to, że zostałam prefektem. Moja mama była wniebowzięta. xDDDDDDDDDDDDDDDDDD (No, oczywiście jak dowiedziała się kto to jest. xDDDDDDDDDDDDDDD)
Mam już dość.
            - Lily, Dorcas, Syriusz, James… uważajcie na siebie, dobrze?
- Dobrze, mamo.
- I jedzcie dużo warzyw!
- Tak, mamo…
- Zachowujcie się grzecznie…
- Ok., mamo…
- I…
-Okej, mamo…
- Lily!
- Tak, mamo?
- Och… – „wielkie wzdychanie mamy.” – Proszę, niech wasi rodzice, będą z was dumni.
- Dobrze, proszę pani.
- Tak mamo. (xDDDDDDDD)
- Pa, pa, skarby!
Co się stało z moim backspacem?
            Po tej jakże głupiej mowie, którą słyszę co roku wpakowaliśmy się do naszego przedziału. Remus, Ann, Kate i Peter już tam byli.
- O ludzie i znowu wracamy do nauki… – zaczęła jeńczeć Dor. – Ja nie chce się uczyć!
Co takiego zaczęła robić?
- Pomyśl sobie co my z Ann byśmy miały w mugolskiej szkole.- powiedziałam. – chciałabyś tam chodzić?
- Nie… – powiedziała Dor. – A słyszałyście, że…
- Weźcie się zamknijcie… albo chociaż uciszcie – powiedział znużony Syriusz, łapiąc się za głowę.
Wyrwie ją sobie? Ma kaca? Po czym ma kaca?
- Sam się zamknij! – krzyknęłyśmy razem – Ale w innym przedziale! – nim się chłopak obejrzał już stał za drzwiami przedziału, które zamknęłam z trzaskiem.
- Hey! Wpuśćcie mnie! – krzyknął łamiącym się głosem.- A ty Ruda, – dodał pewniej. – Uważaj, bo jak cię dorwę…
Wszyscy w przedziale zaczęli się śmiać.
- O nie, stary – zaczął Potter. – Lily, nic nie zrobisz.
Prychnęłam.
- Potter, nie podlizuj się.
- A ty Doruś? – spytał Łapa z miną zbitego psa.
- Ja jestem po stronie Lily. – powiedziała.
- Dobra, spoko… ja tu sobie poczekam. Mi się nigdzie nie śpieszy…
- Miło nam to słyszeć. – Powiedziałam i ponownie zaczęliśmy się śmiać.
Wariatkowo. 
            Resztę podróży spędziłam gadając, a Syriusz  wpuszczony po 10 minutach stania, (zagroził Dorcas, że pójdzie do przedziału dziewczyn z 4 roku, które rzucały mu zachęcające spojrzenia z przedziału obok. xdddddddddddddddd) nie śmiał nam już przeszkodzić, z czego byłyśmy nadzwyczaj zadowolone. Po przyjeździe na stacje i przywitaniu się z Hagridem, udaliśmy się w stronę Hogwartu, a tam do stołu Gryfonów, gdzie gaworzyło ¾ Gryffindoru.
- Jestem głooodny… – zaczął wzdychać Syriusz.
- Przemień się w psa i zjedz Lily.
- A ja byłem pewien, że to powie Glizdek. – mruknął Remus, na co my zachichotaliśmy, a Peter założył ręce na krzyż i udał obrażonego.
Radosna wrzawa, panująca w Wielkiej Sali ustąpiła miejscu ciszy. Otworzyły się wielkie wrota i weszła Profesor McGonagall z pierwszorocznymi. Po ceremonii przydziału powstał Dyrektor i zaczął ględzić to co zwykle. Tylko końcówka zmieniła się trochę.
- Drodzy uczniowie! W tym miesiącu przyjadą do nas uczniowie z francuskiej szkoły magii Baubatons (Wiem, wiem… źle napisałam xdd Możecie napisać w komentarzu jak to się pisze? dop. aut.). (Szkoda, że nie istnieje takie coś jak google, gdzie wyskoczy ci mnóstwo wyników jak to się pisze). By przywitać i pożegnać godnie naszych gości urządzimy Bal Powitalny i Pożegnalny. Nie zabraknie również uroczystości z okazji Dnia Duchów i Świąt Bożego Narodzenia. Samych uczniów zobaczycie dopiero na Balu Powitalnym, za dwa tygodnie w Piątek, kiedy nie odbędą się lekcje, więc w związku z tym wyprawa do Hogsmeade odbędzie się w najbliższą Sobotę. Za rok my pojedziemy do Francji. Czy macie jakieś pytania?
James podniósł rękę.
- Tak, James?
- A jak będą wybierane pary?
- Chłopak zaprasza dziewczynę, jak zawsze. – powiedział Dumbledore i mrugną do niego, co nie uszło uwadze caaalusiej Wielkiej Sali.
Rogaczowi zaświeciły się oczy. Przeniósł spojrzenie na mnie, co uczyniło także większość uczniów.
- Liluś… – zaczął Rogacz.
- Nie. – odpowiedziałam.
- Al…
- Nie.
- Lil…
- Nie.
- Liluś…
- Wypchaj się. – odpowiedziałam.
Te jej zmiany nastroju są wnerwiające. 
Czy ktoś mi może powiedzieć co się dzieje z moim backspacem? 
Cała sala (no, przynajmniej ci co się pokapowali, o co lotto) ryknęli śmiechem. Tylko James podparł się rękami o blat stołu i nic nie mówił. Zamyślił się?
Następny był Syriusz, tyle że mówił do Dorcas.
- Doruś…
- Oczywiście, że tak! – krzyknęła.
- Kotku, ale chciałem ci powiedzieć, że jesteś brudna na twarzy. – Syriusz to potrafi być świnią. Wszystkie (z wyjątkiem Dorcas.) kopnęłyśmy go pod stołem tak, że zawył z bólu. Oczy Dorcas zaszkliły się., a cała sala płakała ze śmiechu. – Dorcaś. – Syriusz złapał za dłoń czerwona dziewczynę. – ja żartowałem. Oczywiście, chciałem cię zaprosić. – Dor uśmiechnęła się i dostała na potwierdzenie buziaka w policzek.
 Po uczcie odprowadziłam z Remusem pierwszorocznych do pokoju wspólnego. Podeszłam do kanapy, na której siedziały dziewczyny.
Pierdu, pierdu Lily i Ann.
Założę się, że James wybierze teraz inną dziewczynę.

*** Świat zza czarnych loków***

            - Syriusz? – spytałam wchodząc do pokoju Huncwotów.
- Tak? – odpowiedział głos z wnętrza pokoju. Jedne łóżko miało zasłonięte kotary.
- Jak można zrobić taki bajzel w przeciągu 30 minut?!
- To po to tu przyszłaś? – spytał i runął na łóżko.
- Nie! Ale pytam przy okazji. Mam sprawę do Jamesa.
- Czego? – Spytał wołany niezbyt przyjemnie.
Usiadłam naprzeciwko szkarłatnych zasłon, na łóżku Syriusza.
- Chodzi o bal.
James rozsunął kotary by zaraz je powrotem zasunąć.
- Zaproś jeszcze raz Lily, to się zgodzi – kontynuowałam.
I znowu ruch kotar.
- Mhmm. jasne…
- Spróbuj, bo warto. – powiedziałam i cmoknęłam Syriusza na pożegnanie i poszłam do siebie. Miałam nadzieję, że mnie posłucha.
Nie posłucha.
W wejściu wydawało mi się, że spadł śnieg. Wszędzie było biało, a dziewczyny toczyły bitwę na poduszki  na środku podłogi.
- Hey. – zaczęłam próbując zwrócić na siebie uwagę. Baz skutku zresztą. – Hey! – Nic. – HEY! – ryknęłam na całe gardło. Zero reakcji. Więc cóż mi pozostało? Nic tylko dołączenie do nich. ^^

*** Szmaragdami panny Evans ***

- Aaaaaaa!!! Dziewczyny!! – głos Ann przetoczył się po pokoju. Podskoczyłam i sięgnęłam po różdżkę gotowa do ataku. Ann wybuchła niepohamowanym śmiechem – odłóż to bo się pokaleczysz. Lepiej spójrz na łóżko.
Spojrzałam. A to co zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Łóżko było obsypane moimi ulubionymi kwiatami – Liliami, a filary otoczone Pasiflorą. Na stoliku stał biały jelonek z wielką kokardą i liścikiem pomiędzy porożami. Kątem oka zobaczyłam, że reszta dziewczyn też ogląda swoje prezenty. Wyjęłam list i otworzyłam kopertę.  Było to zaproszenie na bal. Pod treścią widniał napis „Na zawsze twój – James.”
Przyznając szczerze, uśmiechnęłam się pod nosem czytając te słowa. Miło jest mieć takiego wielbiciela, nawet jeśli sobie robi z tego żarty.^^
Ooo, jak słitaśnie. 
Lily, zdecydowałabyś się wreszcie kochasz go, czy nienawidzisz, bo to już denerwuje.
Odpisałam na odwrocie kartki „ pozytywną”odpowiedź, tak jak prosił w liście.
Gdy skończyłam pisać ostatnią literę mojego imienia , usłyszałam donośny głos Jamesa zza ok. … 5 ścian?
- Yes, yes, yes!!  Liluś idzie ze mną na bal!! TAK!!
To było nie złe, nie wiem jak was, ale mnie to wszystko śmieszy :D
Chyba trochę żałuję, że się zgodziłam. W Hogwarcie takie plotki roznoszą się z prędkością światła. Zaraz będę wytykana palcami na przerwie. Ale no cóż… jak teraz nie będę próbować wielu „smaków” to później nie będę mieć okazji… xDD
            Włożyłam list powrotem w poroże Jelenia i odwróciłam się w stronę dziewczyn. Ann i Kate zastanawiały się co odpisać, a Dorcas gryzmoliła coś podobnego do wypracowania na swoim zwitku pergaminu.
- Lily. Powiedz mi, co mam zrobić; iść z Remusem Czy nie zgodzić się??? – spytała Ann.
- Ja bym poszła – poradziła Kate – to o wieeeele lepsze niż mój kuzynek, Peter.
- Nom… Idź z nim przecież widziałam jak na niego patrzysz… – Powiedziałam, a w odpowiedzi dostałam poduszką od czerwonej Ann. – A ty Kate? Będziesz w rodzinnym gronie…
- Ja już mam z kim iść… – powiedziała tajemniczo. – poza tym nigdy się nie zgodzę by iść z kuzynem!! On mi do ramion nie sięga!
Zaczęłyśmy się w trójkę śmiać.
- A co wam tak śmieszno? – spytała Dor zza burzy czarnych loków. – też chce się trochę pośmiać!
-Słyszałaś Dori? Nasza wysoka brunetka o zniewalających brązowych oczach już ma partnera!!
- A któż jest tym nieszczęśliwcem? – spytała . A Kate zaczęła:
- Michael…
- MROVE??!! – krzyknęłyśmy.
- Nom… fajnie, nie? – powiedziała czerwona.
- Fajnie?! Nie „fajnie”, tylko Zaje**ście! – krzyknęłam, a Ann zaczęła się śmiać.
- Eee… Lily, co to znaczy? – spytała zdziwiona Kate.
- To znaczy, coś jak „mega super”, tylko w brzydszym wyrażeniu.
- Aha.
No właśnie w "brzydszym" czy ja ci tu przeklinam, czy coś? WYRAŻAJ SIĘ!


Miałam racje. Podczas przerwy byłam atrakcją. Przyzwyczaiłam się do czegoś podobnego. W końcu nie raz mi się to zdarzało. Za to gdy widziałam Pottera zwykle chwalił go jakiś nauczyciel, bo: „wreszcie mu się udało się ze mną umówić”. Najgorsze było wróżbiarstwo. Pani profesor ciągle paplała coś o układzie planet, bo to wróży wielką miłość. James cały się puszył, a ja gotowałam się od środka. Myślałam, że białko mi się zetnie. ^^
Nawet nauczyciele wspierają ich związek? Co to za szkoła?
Tylko jedna sytuacja przywołała na moja twarz uśmiech. Otóż, nasza kochana Kate użyła przy Profesor McGonagall słowa „zaje**ście”, bo dostała W za wypracowanie. Psorce, aż okularki z nosa zjechały. Twarz się jej wydłużyła, oczy rozszerzyły. Jakże był to komiczny wyraz twarzy. xdd Uśmiałam się razem z Ann do łez.^^
Czyli ona wie co to znaczy.
Na szczęście koszmar lekcyjny już się skończył. Teraz siedzę sobie w PW i odrabiam lekcje, a dziewczyny ciągle się chichrają, i dokuczają mi docinkami typu: „Gdzie twoja wielka miłość?”. Zaraz im przyłożę.
- Lily… gdzie twoja druga połówka? – spytała Dor.
- Właśnie piszę…- odpowiedziałam, pewna, że tym razem chodzi o wypracowanie.
- Właśnie piszesz o Jamesie? – zachichotała Kate.
- Niee… – mruknęłam marszcząc brwi.
- Przed chwilą to powiedziałaś! – krzyknęła Ann, mrugając do mnie. Pewnie doskonale wiedziała o co mi chodzi.
- Ej! Ja się z was nie śmieje, gdy wszystko odwraca się przeciwko wam! – warknęłam i zamykając z hukiem książkę poszłam do dormitorium. Rzuciłam zaklęcie na drzwi, tak by się tu nikt nie dostał. Wkładając różdżkę do kieszeni spodni napotkałam coś metalowego. Był to pierścionek z zielonym oczkiem z parkingu pod dworcem King Cross. Przekręciłam go w palcach. Trzymając w rękach, podeszłam do lustra. Spojrzałam w swoje odbicie. Westchnęłam. Odeszłam od zwierciadła, myśląc jakby to było teraz w mugolskiej szkole. Czego bym się uczyła? Kto byłby moim przyjacielem? Czy już byłabym zakochana? Czy znałabym tego jedynego? Kiedyś myślałam, że jest nim Mike, mój najlepszy i najwierniejszy przyjaciel, a niegdyś nawet chłopak. To z nim i Petunią spędziłam okres życia przed dostaniem listu z Hogwartu. To z nim się pierwszy raz całowałam. Pamiętam jakby to było wczoraj. Wtedy, gdy ciepłe krople letniego deszczu oblepiły nasze ciała. Jak tańczyliśmy na Mongolia Cresets Jak opowiadał mi, jaki to był kochany, bo przeniósł mnie na rękach, gdy zasnęłam na ławce, do domu. Nawet po zerwaniu zachowywaliśmy się jak para. Jego dziewczyny musiały akceptować to, że spędza większość wakacji ze mną, a nie z nimi. Teraz tak brak mi tych wspólnych wygłupów. Czasami żałuję, że świat jest podzielony na mugoli i czarodziei…
Usłyszałam  huk i walenie. Podniosłam się z łóżka cała obolała i podreptałam do drzwi. Za nimi były dziewczyny, które zaczęły prawic mi kazanie. Nie ma Mike’a, ale są one…
Wyznania czternastolatki. 
To najdłuższy komentarz do wypowiedzi jaki w życiu czytałam.


od aŁtorki:

***
3… 2… 1… Jest.!
Dziękuje za bardzo miłe komentarze. x]]
Okropniaście się cieszę. xdd
Notka jakoś jest, stara jak opowieść o Śnieżce i 7 krasnoludkach… xdd
Noo… dawno napisana. ^^ Ale trzeba było w niej trochę popoprawiać. xdd
Dedyk, oczywiście dla wszystkich czytelników.
Tych piszących jak i tych anonimowych.^^
Ale najbardziej dla Izvsi, (muszę ci odpisać na maila. xdd Ciągle zapominam. ^^), I  dla Black Autumn, która była obrażona (chyba, do teraz nie wiem, jak to było. xdd) i mam nadzieję, ze już nie jest. ^^ (szczególnie, że się biłyśmy na ostatniej lekcji. xdd Lekko, ale się biłyśmy. ^^) (I to pytanie: „co to znaczy być dwulicowym?” <.a.h.a.h.a.h.a.>)
Dobraa.. wiem, ze nie wiecie o co lotto. x]]
Ale ona wie.^^
Jeszcze parę słów do Kóbówny: Jestes mi winna 2 komentarze. xdd Pamietaj mam cię na okuu…

Okej, skończyłam.
Już nie przynudzam. xdd

xoxo
Borze iglasty! Mój backspace!

Tak kończy się dzisiejsza analiza. Jak będzie przebiegać bal? Czy mój backspace pokona tę głupotę? Tego dowiemy się w kolejnych częściach analizy!
BTW, w ostatniej notce Fenikso zapomniała wam życzyć Wesołego Nowego Roku!
BTW nr 2, przypominamy, że nie lubimy przeklinania na naszym blogasku ;)

7 komentarzy:

  1. wasze analizy są „mega super”, tylko w brzydszym wyrażeniu iksde

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach co za zwroty akcji na tym blogasku! James wlazł Lily do łóżka, co jest trochę dziwne... W ogóle ten blogasek, który analizujecie jest dziwny. Dajmy na ten przykład taki cytat: "Usłyszałam huk i walenie. Podniosłam się z łóżka cała obolała (...)".
    Swoją drogą ta Lily jest strasznie przemądrzała i jak już napisałyście ma ciągłe zmiany nastrojów. Jest w ciąży.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiałam się ;p. Czekam na następne.
    PS.
    Zapraszam wszystkich do mnie na http://fremionelicious.blogspot.com/. Właśnie pojawił się dziewiąty rozdział ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam czytać Waszego bloga. Jedynie dzięki Waszym komentarzom potrafię wytrwać do końca rozdziału, hehehehehehehe :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ułoł, widzę, że jest co czytać! ;D Zabieram się do lektury i zapraszam do mnie http://mil-motivoos.blogspot.com/
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. - Jak długo już jeździsz?
    Jakby to go obchodziło.
    Najwyraźniej go obchodzi.
    - Odkąd babcia kupiła mi tamtego Szetlanda. – wskazałam na stajnie.
    - A ile on ma lat?
    - 15
    - To od 15 lat jeździsz, tak?
    - Nie, no chyba nie myślałeś, że ujeżdżałam noworodka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Jak długo już jeździsz?
      Jakby to go obchodziło.
      Najwyraźniej go obchodzi.
      - Odkąd babcia kupiła mi tamtego Szetlanda. – wskazałam na stajnie.
      - A ile on ma lat?
      - 15
      - To od 15 lat jeździsz, tak?
      - Nie, no chyba nie myślałeś, że byłam noworodkiem ujeżdżającym noworodka.

      Usuń