Ruda dziewczyna nadal przesiadywała na ciemnoszarym meblu z nałożoną, starą, obdartą kapą. (Dokładny opis miejsca spoczynku. JEST!) Czuła się dosyć dziwnie. Totalnie nic ją w tej chwili nie interesowało, nawet nie wiedziała o czym ma myśleć. (To dokładnie jak ja przy analizowaniu tego opka.) To chyba było lenistwo, okropna niechęć do niczego. (Nie wiedziałam, dziękuję za informację.) W domu nie było nikogo, prócz tych dwóch, młodych czarodziejów. Dlatego rudowłosa nawet nie mogła pójść, pomóc swojej rodzicielce w przygotowaniu obiadu, to by ją przynajmniej jakoś zajęło. Niestety, nie mogła tego zrobić, pani Weasley wybrała się do Snape’a, do mężczyzny, nad którym główkował Harry. (Główkował, cudowne słowo.)
- Harry. – wypowiedziała cicho jego imię, mając nadzieję, że usłyszy. – Harry! – starała się podnieść głos.
- Tak? – zapytał czarnowłosy, zmierzając w stronę Ginny.
- Może deportuj się teraz do domu po twoim ojcu chrzestnym, tam jest moja mama, no i Snape.. – ucieszyła się, że udało jej się w tej chwili, kiedy to tak sobie leniuchowała, wpaść na jakiś dobry pomysł. - wypytasz ich o co tam tylko chcesz.
- Och, Ginny, chciałbym, ale niedługo wracają twoi rodzice, ich wypytam. – oznajmił i spojrzał na zegar, który wybił niedawno 14.00. Cicho westchnął. Usiadł koło swojej rudej dziewczyny, na skórzanej kanapie. Po niecałej godzinie czuł, że zaczyna go dręczyć nuda. Niestety nie miał zamiaru jakoś jej zwalczać. Chciał dalej spokojnie czekać na powrót Molly i Artura. Osoba, która siedziała niedaleko jego, przybliżyła się do niego. Po dłuższej chwili postanowiła się odezwać :
Przepraszam, że wtryniam się na dialog, ale to bez sensu. Przez całą godzinę patrzyli się w sufit i nawet się nie ślinili?
- Teraz już zawsze będę miała tak z tobą, gdy będziesz za bardzo ciekawski?
- Jak niby? – zapytał i położył swoją szorstką dłoń na rączce pani obok.
- Zabrał byś mnie gdzieś. Oboje się nudzimy, bo ty myślisz tylko o jakiś ‘ważnych sprawach’, które przecież tak czy siak będą tobie wyjawione.
- Ważnych sprawach mówisz? Wiesz, to moje ulubione zajęcie. – w tych słowach Ginevra nie wyczuła żartu. Harry pogłaskał jej delikatną dłoń i mocno złapał, wplatając swoje palce między jej. – dziś już nie dam rady wyjść nawet na najdrobniejszy spacer. Wszystko tym razem przez Snape’a. Przepraszam. – posłał jej skromny uśmiech. Myślał, że nim nadrobi swoje przeprosiny.
Akurat te czasy już się skończyły, teraz tylko całowanie wszystko naprawia.
Puściła jego dłoń, postanowiła przejść się sama. Zostawiając tym samym Potter’a, droczącego się ze swoimi myślami. Nie wiedziała dokąd ma iść, szczerze, to nawet nie miała na to ochoty, ale nie chciała pokazać tego po sobie. Zamknęła drzwi wejściowe do Nory i udała się w stronę pola za nią. Do jej ulubionego miejsca na dobry spacer, nawet samemu.
14 września 1994r.
Po niedawno skończonych wakacjach uczniowie Hogwartu niechętnie wracali do tej szkoły, oczywiście były wyjątki – jednym z nich był Harry Potter. W końcu, jak to on powiedział, kiedy żegnał pewnego razu wujka Vernona i jego rodzinkę :
- Wszędzie będzie mi lepiej niż u ciebie!
Gdybym była wredna sprawdziłabym ten fragment, ale jestem zbyt leniwa...
Gdyby nie to, że na każdym kalendarzu widniał napisWrzesień nikt nie zorientowałby się, że lada chwila nastąpi jesień przy takiej pogodzie.
Nadszedł oczekiwany piątkowy wieczór. Dzieci i młodzież porozchodziły się po swoich domach, żeby odpocząć w gronie swoich kolegów. My, tak sądzę, znamy pewną drobną osóbkę, która ten dzień wolała spędzić przed książkami, aby to móc odpocząć, gdy inni będą starali się napisać trudne wypracowania bądź inne ciężkie prace zadane na te dwa dni wolnego.
- No to jak? – wypytywał dziewczynkę rudowłosy chłopiec stanąwszy za nią. – masz ochotę?
Porn alert?
Chłopiec, dziewczynka, what the kupa?
- Sama nie wiem, z chęcią bym się z tobą wybrała do Hogsmeade, ale rozumiesz, tyle prac domowych i nauki.. Nie mam czasu. – próbowała wytłumaczyć odmowę na jego prośbę.
Jednak nie.
- Taak, rozumiem, szkoda, że nie chcesz. – cicho skomentował jej krótką, jak na nią, przemowę i odwrócił się w stronę swojego dormitorium.
- Ale ja chcę! Naprawdę! – jęknęła Hermiona i wstała, by dogonić przyjaciela zmierzającego do sypialni.
A może jednak...
- Właśnie widzę. – burknął.
- Ronald! Nie możesz obrazić się za to, że muszę się uczyć! – fuknęła brązowowłosa i złapała przyjaciela za ramię, żeby przystanął.
Ta to ma siłę.
Pierdu, pierdu, wchodzi Harry.
Byli sami w pokoju, więc Ron pozwolił sobie wyżalić się dobremu koledze :
- Tak bardzo chciałem, jak widać jedynie ja, się z nią wybrać do Hogsmeade w tą sobotę, no i spróbowałem ją zaprosić, ale ona..
Musiałam to przeczytać dwa razy żeby zrozumieć.
TERAŹNIEJSZOŚĆ, rok 1998
Ciekawe czy ja z Meo już się urodziłyśmy.
Cii...
Czasami nie wiemy co robić, mamy takie momenty. Nie chodzi o to, że się komuś nudzi i nie może znaleźć dla siebie odpowiedniego zajęcia, a o to, że jest w takiej sytuacji, że nie umie sobie poradzić z otaczającym go światem. Nasza Panna Wiem-To-Wszystko właśnie jest w takiej sytuacji.. Jest sama, a samemu trudniej sobie pomóc. Co ja piszę.. Sobie? Ej, a Ron?
Za bardzo nie wiemy o co chodzi, ale nie martw się aŁtorko grunt, że lubisz pisać.
Nie wiem o co chodzi, ale powiem wam, że spalił mi się włącznik światła, a raczej pali się.
- Nie! Nie potrafię! – jęczał rudy Weasley.
- Ronaldzie! – klęknęła przed swoim chłopakiem. Uniosła jego głowę i położyła ją na swoich kolanach.
Delikatnie otworzył jedno oko. Niebieska tęczówka Weasleya, która wpatrywała się teraz w nią zadziałała na nią pobudzająco. Wtuliła się w twarz rudowłosego. Od razu się od niej odkleiła, żeby nie spowodować, by znów straciła go na parę godzin.
- Hermiona. – wyszeptał jej imię.
- Och, tak, Hermiona. Znaczy się ja! – niemalże piszczała z radości.
- Śniłaś mi się.
- Miałeś zły sen ze mną? – odsunęła się i wolno zaczęła wstawać na nogi.
- Nie. Było wręcz przeciwnie, miło. – dziewczynie poczerwieniały policzki, wolała nie wypytywać o szczegóły, niech zostaną tajemnicą.
Oj... Ronaldzie zboczuszku.
- Możesz się podnieść? – wystawiła dłonie w jego kierunku.
Ron nie skorzystał z jej pomocy.
- Czemu miałbym nie móc? – oparł się rękoma o chłodną posadzkę i najpierw wstając na kolanach, uniósł się na stopy.
- Nic cie nie boli? – otrzepała z ramion chłopaka i torsu ślady kurzy i przybliżyła się do niego.
- Nie.
Odetchnęła.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? Nie pamiętam.. Czekaj! – podniósł palec do góry. – Nie, jednak nie pamiętam. – opuścił go zrezygnowany.
- Ja też nie wiem. – powiedziała cicho Hermiona. – i nie umiem nas stąd wydostać.. – spojrzała w oczy rudego. – bałam się o ciebie! – wydusiła, nie mogąc już wytrzymać. Cieszyła się z tego, że udało mu się obudzić. Do tej pory nie wpadła, jakim zaklęciem został obdarowany przez tych ludzi.
To już nie mógł sobie po prostu przysnąć?
Weasley przerzucił jednym ruchem długą grzywkę na jeden bok po czym zaczął okrążać pomieszczenie – ich więzienie.
Granger oparła się o wilgotną ścianę. Poczuła mrowienie na całym ciele, gdy zimno płytek przenikało przez jej kruche ciało. Opuszki palców stały się sztywne, krew przestała do nich dopływać.
OMG, ZAMIENIA SIĘ W WAMPIRA!
- Masz jakieś pomysły? – zapytał po parunastu minutach.
- Jakbym miała to bym się z tobą nimi podzieliła. – przykucnęła w rogu szukając ciepła.
- No ja też.
Hermiona widząc bezradność Ronalda głośno westchnęła, przez co odkręcił się w jej stronę.
- Słucham? – zadała pytanie widząc, że się w nią wpatruje.
- Nie skarżyłaś się, że ci zimno.
- Muszę?
- Tak. – przykucnął na jednej nodze przed nią. – ponieważ ja muszę o ciebie dbać. – zdjął jedyną bluzkę jaką miał na sobie i podał dziewczynie. – wiem, że zapach nie jest ładny, ale mam nadzieję, że cię nie zabije.
Zmarznięty Ronald zdjął bluzkę i podał ją Hermionie, której było ciepło.
Nie prościej było się przytulić? Ciepło, miło, romantycznie.
Brązowowłosa założyła niechętnie koszulkę swojego chłopaka. Nie chciała tego robić, gdyż on też jest człowiekiem i może zmarznąć i koszulka brzydko pachniała.
Przez małą szczelinkę przedostawały się promienie słońca oświetlające to obrzydliwe miejsce, gdzie przebywali. Przyglądał się jej w tym czasie rudowłosy.
- Szkoda, że nie mamy różdżek – uprzedziła przemowę rudego.
- A już chciałem się pochwalić pomysłem.
- Domyśliłam się. – przeczesała palcami swoje niesforne loki przy twarzy.
Ron zrobił swoją minę nie wiadomo co opisującą. Brązowowłosa nagle się uśmiechnęła.
- Ee? – mruknął.
- Uwielbiam tą minę, chociaż nadal nie wiem co ona oznacza. – podeszła do otworu w ścianie. – dziwne to miejsce.
- Jesteśmy więźniami, to dopiero dziwnie brzmi.
- Już po raz któryś. – uzupełniła.
- Dziewczyny na mnie lecą, dlatego mnie w końcu porwały, by mieć mnie na wyłączność, lecz dlaczego ty tu jesteś nadal nie rozkminiłem. – nareszcie na jego ustach zagościł uśmiech.
One lecą na to, że jesteś rudy i ściągasz bluzki gdy im jest zimno.
- Ronaldzie! Z tego co mi się udało zauważyć, żadnego osobnika płci żeńskiej tu nie ma!
Przemilczał.
- Jesteś ty. – wydusił, kiedy okrążył po raz enty ich więzienie.
- Jestem ja.
- Hm? – wyrwał ją z zamyśleń.
- Jesteś dziewczyną. – oznajmił. – i jesteś, tutaj. – uprzedził atak z jej strony na temat spostrzegawczości w odróżnianiu płci.
Nie pamiętam to oni są razem czy nie?
- Czy ja na ciebie ‘lecę’? – parsknęła przypominając sobie o czym rozmawiali niedawno. – wolne żarty.
To taka "gra wstępna", zaraz się na siebie rzucą.
- Warto wiedzieć, przynajmniej ja na ciebie tak. Jestem tym jedynym, któremu się podobasz. – odgryzł się.
I rozpętało się piekło...
- Ronie Weasleyu! Jak mogłeś!
- O to samo mogę ciebie zapytać.
- Masz słabe poczucie humoru. Co ja mówię, w ogóle nie masz! – prawie, że krzyczała na rudego chłopaka.
(taaak nie krzyczała na "CHŁOPAKA", krzyczała na "RUDEGO chłopaka")– i skąd w ogóle wiesz, komu się podobam? Skąd Panie Weasleyu? – zapytała wściekła przez wypowiedziane przez niego słowa. – od bardzo dawna chciałam ci to powiedzieć, bo najwyraźniej nie umiałam do dziś! Tak cholernie mi się podobasz, że aż cię kocham głupku, ty kompletny idioto, egoisto jeden! I dobrze o tym wiesz, chciałam ci przypomnieć!
Ooooo, how sweet. Nasza czytelniczka ostatnio napisała, że rzyga tą romantycznością, pewnie teraz puściła pawia. Przepraszamy!
Kobiety lecą na
Usta rudowłosego ułożyły się w okrągłą literę ‘O’.
- Wow. – skomentował.
- Oczywiście, na nic innego cię nie stać. – machała bezcelowo rękoma w powietrzu.
- Zaraz odfruniesz.
- Cham! Kompletny, bezuczuciowy i nie mam już słów, cham! – zrobiła się czerwona, jej towarzysz również. – sam poszukaj rozwiązania, JAK.. – podkreśliła mocno to słowo. – ..mamy się stąd wydostać. – odkręciła się na pięcie i po raz kolejny ukucnęła w kącie.
- Wydaje mi się, że już wiem, dzięki tobie. – wyszczerzył zęby uśmiechając się szeroko, co niestety nie zostało odwzajemnione przez partnerkę.
Może Harry w końcu ruszy zad i was poszuka.
***
- Hej Ginny! – przywitała córkę pani Weasley.
- Cześć mamo. – wracając do ciepłego mieszkania spotkała przed nim rodziców deportujących się z domu Harry’ego. – i tato.
- Córciu, co robisz sama przed Norą? – zapytał troskliwie ojciec 17-nastolatki.
- Wracam coś zjeść. – odpowiedziała sucho i otworzyła drzwi rodzicielce trzymającej torby z zakupami, które zaraz trzymała w swoich rączkach.
Rodzicielka trzymała torby, które zaraz trzymała w swoich rączkach?
Zauważywszy humor dziewczyny postanowili nie pytać ją już o nic.
- Witaj Harry! – pani Weasley uściskała czarnowłosego siedzącego bezużytecznie przy stole w jadalni.
Dziś Harry nauczy was bezużytecznie siedzieć.
- Dzień dobry. – uśmiechnął się i oparł ponownie podbródek o dłonie.
- Co wy dzisiaj tacy? – Artur skierował pytanie w stronę Pottera.
- Tacy? – zdziwił się.
- Nudno wam w lato? – postanowił spróbować zgadnąć.
- Nie. – stwierdziła szorstko Ginny.
- Przecież widać, że coś jest nie tak. – zmartwiła się Molly.
- Oni po prostu się nudzą, skarbie. – pocieszył żonę pan Weasley. – to nawet dobrze. – Harry i jego dziewczyna spojrzeli na mężczyznę. – mamy z Molly dla was zajęcie, Harry, tobie powinno się spodobać..
- Jakie? – szybko odszedł od stołu, by podejść bliżej rudego pana.
- Mianowicie. – zerknął kątem oka na małżonkę, która gestem głowy rozkazała mu kontynuować. – Snape. – określił jednym słowem.
Mają się bawić ze Snapem?
- Mamy się nim zajmować? – roześmiała się Weasleyówna.
- Coś w tym stylu, będziecie go odwiedzać razem z nami.
Harry mimowolnie podskoczył z radości. Będzie miał okazję wypytać go o wszystko i wszystkich o niego.
- Wspaniale, z chęcią. – zadecydował za siebie.
Ginevra ze srogą miną wyszła z pokoju w kierunku nikomu nieznanym.
I tak oto kończy się dzisiejsza analiza razem z tymże opkiem. Niestety, upadło ono po 4 rozdziale. Już nigdy nie dowiemy się co z Hermioną i Ronem ani czemu Snape żyje. Pozostawiło ono pustkę w naszych sercach i masę pytań bez odpowiedzi. Żegnaj, blogasku. Pozostaniesz na zawsze w naszej pamięci.
Hermiona i Ron zniknęli w tajemniczych okolicznościach, Fred zmarł, ale zdaniem Molly i Artura (rodziców Ronalda, Freda i Ginny) jedynym ewentualnym zmartwieniem Ginevry i Harrego może być nuda. Na to jest tylko jedno wyjaśnienie: Molly i Artur to psychopaci.
OdpowiedzUsuń