środa, 6 lutego 2013

Severus i Hermiona I

Przepraszamy, za opóźnienia. Dzisiaj analizujemy zupełnie nowe opko. Bez większego wstępu, zapraszam do czytania!
Harry zwyciężył. Wielu z jego przyjaciół straciło życie w walce ze Złem. Fred, Lupin, Tonks, Snape, Moody, Dumbledore… To tylko niektórzy z poległych. Co by jednak było gdyby nie wszyscy z wyżej wymienionych zmarli naprawdę? Gdyby udana śmierć była częścią ich planu? Dumbledore. Czy możliwe jest, że stworzył doskonałą iluzję? Przecież był wspaniałym czarodziejem i nie poddałby się tak łatwo. A Snape? Był Albusowi potrzebny. Kiedy Harry wyszedł myśląc, że mistrz eliksirów nie żyje może dało mu się jeszcze w jakiś sposób pomóc i ktoś niezauważony przez chłopca uratował życie Severusowi. Wszystko wydawało się jasne ale nie było takie. Harry i Ginny oraz Ron i Hermiona pobrali się. Była najlepsza uczennica Hogwartu nie była szczęśliwa, a od początku jej wspólnego życia z Ronem minęło zaledwie parę miesięcy. I właśnie wtedy na jej drodze stanął ON…
Porn alert?
Czyli ci co nie żyją, żyją, a Hermiona nie jest szczęśliwa z Ronem. Od śmierci do miłości. Wzruszające.


Od aŁtorki:
Na wstępie dodam tylko, że nie wiem kiedy następna notka ale postaram się niedługo jeżeli ktoś to w ogóle będzie czytał. Troszkę się denerwuję:/. Nie spodziewajcie się miłości na samym początku.
Nie no rozpisałaś się, założyłaś bloga mając tylko jeden króciutki rozdzialik.
THIS IS PROLOG.


Obudziłam się zlana potem i przerażona. Snape. Zamknęłam oczy i zobaczyłam go jak klęczy (ja to mam chorą głowę) i mówi, że potrzebuje mojej pomocy. Patrzył na mnie tymi czarnymi oczami, a kiedy chciałam podejść oddalał się jakby dzieliła nas przepaść. Krzyczałam żeby zaczekał. I wtedy się obudziłam.
Mi tam się zwykle śni, że spotykam moich idoli, ale co kto lubi.
Hermiono obwiniasz się za jego śmierć? Czy może zakochałaś się w martwym mężczyźnie, który był od ciebie o 21 lat starszy?

-Nie! – krzyknęłam sama do siebie – przecież on nie żyje. Wróć do rzeczywistości dlaczego miałby chcieć pomocy właśnie od ciebie?
Może chce żebyś też umarła...
„No świetnie nie dość, że śnią mi się martwi nauczyciele to jeszcze gadam do siebie” pomyślała. Ziewnęłam głośno i spojrzałam na zegarek. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam, że już ósma. Postanowiłam, że umyję się, ubiorę i może coś przekąszę. (Nie zapomnij o siusiu! Siusiu, psi psi, jak tam wolisz.) „Przydał by ci się spacer może poukłada spowrotem wszystkie klepki w twojej głowie” (Słownik ortograficzny również nie jest z głupim pomysłem.). Jak pomyślałam tak zrobiłam i po piętnastu minutach byłam już gotowa do wyjśćia. Nawet nie patrzyłam gdzie mnie nogi niosą po prostu szłam. Po drodze myślałam, że już niedługo wróci Ron. Bardzo chciałam się cieszyś ale jakoś nie mogłam. Po śmierci moich rodziców zamieszkoliśmy (Widzę, że mamy do czynienia ze Ślunskiem. Czemu w prawie każdym opku rodzice Hermiony są martwi?)w ich domu chociaż ja się nie mogłam pozbierać po tym strasznym wydarzeniu mój mąż się nie przejął i wprowadził nas tam tak szybko jak się dało. Teraz odwiedzał rodziców ale mnie na szczęście udało się od tego wymigać. Nie żebymnie lubiła państwa Weasley’ów ale każdemu należy się odpoczynek, prawda? Ron ciągle nalegał na dziecko. Przecież ja mam 19 lat nie chcę mieć jeszcze dzieci, chce coś osiągnąć. (Matko Hermiona on nie chce mieć dzieci. Ron chce się z tobą przespać.) On oczywiśćei mnie nie rozumiał. Czasami zastanawiam się czy nasz związek nie powstał tylko pod wpływem chwili strachu o życie i o to co będzie dalej. Kiedy jest wojna każdy tak się śpieszy żeby zaznać jeszcze trochę szczęścia, to znaczy nie umrzeć dziewicą! Ale teraz widzę, że to nie był mój najlepszy pomysł. Zniszczyliśmy naszą przyjaźń i uzyskaliśmy wzamian tylko nudne życie i koniec szczerości. Dobrze, że chociaż Harry i Ginny są szczęśliwi. Muszę ich odwiedzić przecież wkrótce narodzi się ich dziecko! (Ginny ma 18 lat, Harry 19 i już sobie zrobili dziecko? Hermiona jest za młoda na dziecko, ale Ginny już nie.) A ja nie mam jeszcze prezentu. Trudno kupię jak będę na Pokątnej. Szłam tak pogrążona w swoich niewesołych myślach aż tu nagle jakiś mężczyzna złapał mnie za rękę. Zerknęłam na postrzępione, czarne szaty i pomyślałam, że to jakiś żebrak. Kiedy jednak zobaczyłam te czarne, zimne oczy i haczykowaty nos zamarła ze zdumienia. To On! To Snape! Przez chwile w głowie mignęła mi nadzieją, że to jednak pomyłka przez ten idiotyczny sen ale wtedy się odezwał.
Nie no padłam, nie spodziewałam się, że on tak szybko ożyje.
- Granger, zawróć do domu. Pójdę za tobą. – wyszeptał – nie zadawaj pytań
- P…pan prrofesor? to nie możliwe, przecież pan… – zaczęłam się jąkać
- Nie jest to najlepszy moment na zakłady co jest mniej lub bardziej możliwe Granger. – warknął zimno ale widać po nim było, że go wkurzam.
Czemu akurat poszedł do Hermiony? Co on nie ma już znajomych w swoim wieku?
Wystraszyłam się i ruszyłam do mieszkania. Kiedy otwierałam uste żeby o coś zapytać rzucał mi spojrzenie, króre natychmiast sprawiało, że przechodziła mi ochota na coś żeby coś powiedzieć. Wkću dotarliśmy. 
Wkću koniec rozdziału.
Od aŁtorki:
Troszkę się pośpieszyłam ale to na prośbę Aleksandry. Dedykuje jej tą notkę, bo podniosła mnie na duchu:D
Ja też mam na imię Aleksandra.


Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. On wsunął się za mną jak jakiś nietoperz i rozejżał krytycznie dookoła. Kiedy zobaczyłam jak złośliwy uśmiech wykrzywił jego wargi nie wytrzymałam napięcia i krzyknęłam.
Brzmi jak opisy w "50 twarzach Grey'a".
- Co ty sobie wyobrażasz?! Że możesz mnie nachodzić kiedy ci się podoba tylko dlatego, że jesteś trupem? – chciałam mu dogryźć, a dostałam spojrzenie mówiące „niezrównoważone dziewuszysko”.
Ale mu dogryzłaś! Prawie coś odgryzłaś.
Ślunsk albo Gorole.
I nagle do głowy przyszło mi coś co mnie sparaliżowało. On może nie być prawdziwym Snapem. Jeżeli to jakiś Śmierciożrerca, a ja go wpuściłam do domu… do domu moich rodziców. Poczułam jak uchodzi ze mnie powietrze. „Zapytaj go o coś” powiedział jakiś głosik w mojiej głowie. Taaak. Ale o co?
Trochę nie za późno na takie refleksje? 
Podczas kiedy przez moją głowę przelatywały tem msli (Co?) on stał i patrzył na mnie jakbym była zdechłą sklątką tylnowybuchową Hagrida. Odwzajemniłam spojrzenie i wypaliłam:
- Kiedy poznałeś Lily? I co ojciec Harrego zrobił po waszych SUMACH?
Ta odraza i zdziwienie!
- Nie twoja sprawa Granger. – wysyczał
Przestraszyłam się.
Tego, że to on czy tego, że to nie on?
- Jeszcze jakieś pytania?
Zebrałam w sobie całą odwagę.
- No więc o co pytałeś Harrego na pierwsze lekcji eliksirów?
-No, no. Nie jesteś taka głupia na jaką wyglądasz. Mam namyśli nie aż tak jak gumochłon. - powiedział i wyrecytował pytania- zadowolona panno Ja-Muszę-Wszystko-Wiedzieć-Granger?
Snape droczy się z Granger jak jakiś nastolatek. To się nazywa kryzys wieku średniego.
- Nie. Dlaczego przyszedłeś do mnie? I jak to się stało, że żyjesz?
Obrzucił mnie takim spojrzeniem, że miałam ochotę mu wygarnąć za każdą obelgę jaką od niego usłyszałam w szkole. Jak on może być bohaterem?
- Na drugie pytanie nie odpowiem ale skoro chcesz znać odpowiedź na pierwsze to proszę bardzo – ta mina! – jesteś przyjaciółeczką Pottera i wiedziałem, że przeżyłaś. Inni sprawialiby więcej problemów. No i teraz jesteś sama. Wystarczy? Może nie zaprosisz do środka? Twoi mugolscy rodzice nie nauczyli cię dobrych manier?
Przesadził. Naprawdę to przebiło wszystko.
- Ty parszywy gnoju!
-Ojojoj… panieneczka poczuła, że obraziłem jej bohaterską dumę? To przepraszam.
Uśmiechnął się swoim najwredniejszym grymasem i przecisnął się obok mnie do salonu.
Mocne słowa. 

Od aŁtorkowy wstęp:
To śmieszne tyle rozdziałów na raz.
Hahahahahaha.

Z PUNKTU WIDZENIA SNAPE’A
Powiedziałem jej to tak przesączanym jadem głosem, że w jej ozach zaszkliły się łzy. Poczułem jak złośliwość ze mnie uchodzi gdy zobaczyłem w jej oczach ten smutek. Jakby chciała krzyczeć ale było jej mnie żal… Co za bzdury stery idioto.
Masz problemy ze sobą? Obrażasz się w myślach..
Nie rozumiem ostatniego zdania...
- Nie płacz Gra… pardon Weasley. Chciałaś o coś pytać to pytaj.
- Jak? – zapytała tylko. Przynajmniej zebrała się w sobie. To dobrze.
- Jak przeżyłem? Och to dziecinnie proste al pedpowiem to w końcu nie egzamin – próbowałem rozładować jakoś atmosferę ale… zaraz, zaraz . Ja próbowałem rozładować atmosferę. Chyba się starzeję i obię sentymentalny. – Powiedzmy, że jakiś stary, nieżywy przyjaciel zmartwychwstał i mi pomógł po wyjściu Pottera.
To on ma przyjaciół? Może Lily ożyła!
- Jak to? To jakiś żart ja nic nie rozumiem – wkurzała się moja była uczennica
- Rusz zastygłą mózgownicą Grange pfu Weasley… Może tak wolisz. Przy mężu straciłaś swój bystry umysł czy co? – o świetnie prawie jej komplementy. może jeszcze kupisz jej kwiaty Sev. No śmiało stary. Padaj do stóp. Byłem zniesmaczony utratą przeze mnie kontroli.
Sevi, czyżby ktoś wszedł w twoje ciało?
Popatrzyła na nie tak jakoś dziwnie. 
Na kwiaty?
- Nie wiem.
- A kto oprócz tego starego osła mógł udać, że nie żyje! – krzyknąłem na wspomnienie tamtej sceny zupełnie nieświadomie
Dumbledore też żyje?!
- Nie możliwe. Kłamiesz ty stary nietoperzy i do tego obrażaz Dumbledora! – ona też myśli, że on jest bohaterem mimo że wie co pokazałem chłopakowi. 
Ty stary nietoperz! Nienawidzę ty!
Meo lepiej bym tego nie ujęła.
- Skoro nie masz zamiaru wierzyć w odpowiedzi to po co pytasz? Bronisz tego twojego bohatera od siedmiu boleści, a na to, że obrażam twojego męża nawet nie zwrócisz uwagi. Kiedyś byś mi tego nie popuściła Granger – jak panieńskie nazwisko wymówiłem głosem, który parzył. Chyba trafiłem w sedno
- To nie twoja sprawa. A z resztą tego się mogłam po tobie spodziewać ale na pewno nie tego, że obrazisz Dumbledora.
- Widzisz? A jednak. Po raz kolejny uratował mi życie, a ja po raz kolejny nie jestem wdzięczny.
Dlaczego ja się tak otwieram przed tą szlamą? Czy ja Severus Snape, Książe Półkrwi naprawdę się jej zwierzam?
Sevi, Lily też pochodziła z mugolskiej rodziny, co ona by powiedziała gdyby usłyszała te słowa z twoich ust?
Jakie zwierzam? Przecież ty jej nic jeszcze nie powiedziałeś, tylko obrażasz ją i Dumbledora!
- Skoro nie chcesz wiedzieć więcej daj mi coś do ubrania i do jedzenia proszę. Po uratowaniu mojego nędznego żywota heros miał ważnejsze rzeczy na głowie, a ja się musiałem użerać z tymi, którzy przeżyli natarcie chłopca-który-przeżyje-wszystko-i-przetrwa-dłużenj-niż-karaluchy.
Sevi, błagam przestań, umieram ze śmiechu.
Wróciła do rzeczywistości i pomimo tego, że widocznie nie miała ochoty odwróciła się i wyszła.
Usiadłem na kanapie i zacząłem rozmyślać. Wyładniała trochę. Przyznałem po chwili batalii, którą toczył mój zdrowy rozsądek z tym co widziałem. Nie trochę przyznaj się. A może po prostu zawsze była dla ciebie tylko uczennicą, a teraz już jest panią… Weasley. To straszne. Nawet ona nie zasłużyła na tego rudego kretyna. Z letargu wyciągnęło mnie przyjście tej małej. Położyła mi czarne jeansy i koszulę w tym samy kolorze na stoliku. Spojzałem na nią pytająco ale ona jakby czytała mi w myślach
Sev, ty na nią teraz patrzysz pod względem seksualnym? Przyznaj się lecisz tylko na te zajęte.
- To nie Rona. To należało do mojego ojca.
Po tych słowach wyszła. Zacząłem się przebierać i kiedy miałem już wkładać koszulę zauważyłam, że mi się przygląda. Kiedy napotkała moje spojżenie szybko odwróciła wzrok. W ręce trzymała tacę z jajecznicą i kubkiem w którym chyba była kawa.
Informacja o tym co trzymała była niesamowitym zwrotem akcji.
- Przepraszam – zająknęła się uroczo i zarymieniła – myślałam…
Zarymienię się z romantyzmu sytuacji.
Ale kto by się nie patrzył na prawie gołego Severusa? Nikt nie wie co on ma pod tą czarną szatą.

- Nic nie szkodzi. Myślisz, że jak zobaczyłaś mnie bez koszuli to cię zamknę na zawsze w lochy czy na jakiejś wierzy ze smokiem? – powiedziałem sarkastycznie, a ona ku swojemu własnemu zdziwieniu zaczęła chichotać. Miała urocze dołeczki. Skąd ona je u lich wytrzasnęła, nigdy ich u niej nie widziałem. Postawiła tace na stole, a ja zapiąłem koszulę. Hermiona… tfu Granger zabrała moje łachy i wyrzyciła sądzą po odgłosie. Zabrałam się za śniadanie. Jajecznica nie była bardziej niezwykła niż normalnie bywają jajecznice. Za to kawa! Duże mleka, bardzo słodka i mocna jakby wiedziała. Zdążyła wrócić i spojżała na mnie z wyrzutem.
SpojŻała? Fenikso, mam zawał! 
Ja też aŁtorka opisuje nam nawet smak kawy!
- Dlaczego pije pan moją kawę? Ta w zielonym kubku była dla pana.
Rzeczywiśie dopiero teraż dostrzegłem drugi kubek.
- Przepraszam po prostu taką lubie i… – zająknołwm się. Co się ze mną dzieje?
Popatrzyła jak na warita i usiadła w fotelu naprzeciwko. Patrzyła na mnie,a ja na nią. Mierzyliśmy się wzrokiem. To było nawet zabawne popijać kawę i obserwować się nawzajem. Biedna Hermiona z weasleyem nawet pewnie kawy w spokoju wypićnie może. tfu… Granger.
Plujesz do siebie w myślach? 


Z PUNKTU WIDZENIA HERMIONY
Jak on na mnie patrzył. Jakby wiedział o czym myślałam kiedy się przebierał. Jak mogłam myśleć, że jest brzydki. Gdyby Ron… Hermiono opanuj się to twój były nauczyciel, morderca i oficjalnie trup. Ale co ja poradzę, że wszyscy mówili że jest brzydalem, a ja teraz widzę, że nie. Że to dlatego, że się go baliśmy. Był nieźle zbydowany, umieśniony i o dziwo nie miał tłustych włosów.
Hahaha. Szok, nie miał tłustych włosów. Ta rzecz zmieniła moje życie!
- Może pan się wykompie – wypaliłam jak jakaś skończona idiotka.
Teraz chce go podglądać w kąpieli. 
- Śmierdzę?
- Nie po prostu musi pan być zmęczony, a kąpiel nie zawsze relaksuje – oblałam się rumieńcem co za wstyd!
Ja myślałam, że zawsze.
- Chętnie – odpowiedział i wstał. Zaprowadziłam go do łazienki dla gości. No pięknie teraz zachowuję się jak pensjonarka, a przed chwilą go wyzywałam.
Po jakichś pięciu minutch uprzytomniłam sobie, że nie dałam mu ręcznika. Pobiegłam na górę i zapukałam. Otwaorzył owiniety w… ręcznik.
- Ja nie dałam…
- Ręcznika Dupy? Znalazłem Sam się obsłużyłem – zaśmiał się nieco jakby mniej złośliwie i zapytała czy może zamknąć drzwi. Nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową i odeszłam czerwona jak uszy Ronalda.
Właśnie, gdzie jest Ron?



Usiadłam na fotelu w salonie patrząc smętnie na niedokończoną jajecznicę. Nie mogłam wyjść z odrętwienia spowodowanego nagłym pojawieniem się mojego byłego profesora. No cóż… mogłam się spodziewać, że poszło za łatwo i ta wojna nie kończyła się tak jak nam się wydawało. Chyba muszę napisać do Harrego, państwa Weasley i… Do kogo jeszcze mogę napisać? Do profesor McGonagall. Ale jak mam ująć w słowa te rewelacje? Witam, wszystko ok mam jeden mały problem. Profesor Snape dzisiaj mnie odwiedził i powiedział, że ożywił go Dumbledore. Z poważaniem Hermiona.
Te wszystkie myśli przyszły jej od patrzenia na niedokończoną jajecznicę. Od dzisiaj koniec z rozmyślaniem na kiblu!
Troszkę by się zdziwili. Po krótkim namyśle spisałam wszystko co się wydarzyło (pominęłam niepotrzebne szczegóły) i wysłałam. Może nie powinnam używać słowa wysłałam, bo Świstoświnka nie kojarzy mi się z sową pocztową ale nie miałam wyboru. W zasadzie jeszcze nigdy nie zawiodła. Ledwie odeszłam od okna usłyszałam pukanie do drzwi. No świetnie Ron wrócił, a u nas w łazience siedzi sobie nagi facet. Super.
Poszłam otworzyć i szczęka opadła mi na wycieraczkę. W drzwiach stał sobie spokojnie Dumbledore i patrzył na mnie z jakąś nieodgadnioną troską. Widocznie bez szczęki nie wyglądam za dobrze. 
W końcu to nic dziwnego, że do twojego domu przychodzą trupy.
- Witam panno Granger. To znaczy pani Weasley. – Powiedziawszy to uśmiechnął się dobrodusznie. W jego błękitnych oczach dostrzegłam znajome iskierki.
Padłam, leżę na progu ich drzwi.
- No nie… – wydusiłam z siebie niezbyt uprzejmie.
- Hermiono moja droga mogę wejść? Wiem, że to dla ciebie był ciężki dzień ale muszę porozmawiać z Severusem. A i reszcie należy się wyjaśnienie.
- Reszcie?
- Zaraz tu będą. Niestety wykorzystamy twój dom. Przykro mi postaram się pośpieszyć żeby nie zawracać ci głowy.
- Ale kto?
- Kto przyjdzie? – zapytał i wszedł do środka nie czekając dłużej na zaproszenie – Harry, Ginny, Ronald i jeszcze parę starych znajomych.
Patrzyłam za nim i w końcu udało mi się obrócić i pójść do salonu w którym na stole wciąż stały nasze kubki i talerz z jajecznicą. Nagle usłyszałam głośny trzask, a zanim kilkanaście następnych. Rozejrzałam się i zobaczyłam swoich przyjaciół. Ale oprócz wszystkich Weasleyów, Harrego, Ginny i profesor McGonagall zobaczyłam ku mojemy zdziwieniu Dracona Malfoya, profesora Slughorna, Hagrida (stał skulony nie mogąc się ruszyć) i kilka osób których nie znałam.
- No to wszyscy są. – powiedział kolejny były, niedoszły trup, który się u mnie pojawił rozglądając się po oniemiałych twarzach nowo przybyłych. – A gdzie jest Severus?
- Tu jestem Albusie – odpowiedział jakiś lodowaty głos zza Hagrida. Pojawił się Nietoperz.
- To jakiś żart? – zapytał Ron
Też byłam w szoku. Severus i czyste włosy.
- Jeśli tak to jest chory – odparł Harry spoglądając na postacie, które uważane były za zmarłe.
- To nie jest żart mój drogi chłopcze. – odpowiedział nasz były dyrektor Hogwartu – Wezwałem was tutaj żeby wszystko wyjaśnić. Siądźcie proszę.
Machnął różdżką i pojawiło się nie wiadomo skąd mnóstwo pękatych, wygodnych foteli. Nikt nawet nie drgnął ale widać było, że powoli wszyscy budzą się z odrętwienia.
- Naprawdę te fotele ni gryzą.
Wszyscy zajęli miejsca nie bardzo wiedząc czy to nie jakiś koszmar albo czy zaraz ktoś nie wpadnie do pokoju i nie powie: Prima Aprilis! Ja również usiadłam mimo że to był mój salon i to ja powinnam mówić innym co mają robić. W tej chwili nie to było najważniejsze. 
W przypadku gdybym wahała się, czy nie jest to primaaprilisowy żart, spojrzałabym na kalendarz.
- No więc moi kochani. Wiem, że zarówno ja jak Severus Snape uważani byliśmy za zmarłych. Jadnak nie miejcie mi za złe tego, że nie zdradziłem wam wcześniej tego, że tak naprawdę wszystko co widzieliście w noc kiedy rzekomo umarłem było iluzją. Nie będę wam tłumaczył szczegółów technicznych powiem tylko, że taki był mój plan. Nie opuściłem was i byłem na bierząco. Wiedziałem jednak, że tylko jeśli usunę się w cień i dam działać młodym pokoleniom ta wojna skończy się szczęśliwie. Nie myliłem się. Co się tyczy drugiej z najmniej spodziewanych osób to moja zasługa, że przeżył ukąszenie Nagini. Miał pewne trudności z byłymi przyjaciółmi i zapewne dlatego się nie ujawniał ale jak widać jest cały i zdrowy…
A gdzie Tonks, Fred, Lupin i bezimienni, którzy też umarli?
Snape prychnął.
- Albusie skończyłeś? Jak nie to się streszczaj, bo zaraz dojdziesz do momentu w którym zapewne znowu zgodnie z planem ich okłamiesz, a oni ci potem za to podziękują i postawią kolejny pomnik.
- Jak śmiesz!
Harry już zaczął podnosić się z fotela al starzec mu przerwał.
- Dziękuję Harry ale czy mistrz eliksirów nie miał racji? Okłamałem was ale tera wróciłem. Nie oczkuję pochwał za moje zachowanie, bo tylko ja wiem dlaczego to zrobiłem. A ty Severusie nie gniewaj się na mnie. Jeśli chcesz mi coś powiedzieć to proszę zrób to później.
- Nie dziękuję. Wolę cię już więcej nie oglądać ale obawiam się, że dla dobra wszystkich muszę.
Harry nic nie powiedział widać przypomniał sobie wspomnienia, które przekazał mu umierający (jak wtedy myśleliśmy) sługa Dobra. Ja pomyślałam o nim sługa dobra? Znowu. Widać zrobił dobre wrażenie. O błagam Hermiono!
Sługa dobra? 
- Dziękuję. Macie jakieś pytania? Nie? To dobrze. Hermiono?
- S…ssłucham?
- Czy Severus może pomieszkać tu przez kilka dni. Pozostałości z armii Śmierciożerców już od dawna wiedzą, że on żyje i nie puszczą mu płazem przewinień. Twój dom najlepiej sę nadaje.
- Mhm.
- Może zamieszkać u nas. – powiedziała Ginny i zignorowała spojrzenie swojego męża, który pomimo wszystkich zasług byłego nauczyciela eliksirów nie mógł się przekonać do tego, że wytrzymają pod jednym dachem. Myślę, że go szanował i nie chciał stracić znowu nad sobą panowania co przy ich charakterkach było nieuniknione.
- To miło z pani strony, pani Potter ale myślę, że kiedy urodzi się dziecko wygodniej wam wszystkim będzie jeśli to jemu poświęcicie cały czas.
- A moje zdanie? – warknął ubrany na czarno mężczyzna
- Proszę cie Sev. – z gardła starca wydobył się słaby dźwięk jakby był zmęczony – wiem, ze już nie musisz robić tego co każę ale zrób chociaż o co cie proszę.
- Ale Granger nie jest tym zachwycona.
- Teraz już Weasley… -wtrącił nieśmiało mój małżonek za co miałam ochotę go uderzyć.
To go walnij, ulżyj sobie.
- Ależ skąd nie ma sprawy. To nie problem – z moich ust wydobył się potok niekontrolowanych słów, które chyba ułożyły się w spójne zdanie, bo wszyscy tak dziwnie na mnie popatrzyli.
- Ehm, ehm… – to znowu ten rudzielec – to też moje mieszkanie i …
- Och Ron zamknij się! – może powinnam brać leki na uspokojenie? W Szpitalu świętego Munga mają chyba coś na to albo może na rozdwojenie jaźni? – Snape może zostać. To mój dom.
Po tych słowach chyba nikt nie był wstanie nic więcej dodać.
- Możecie już iść jeśli nie macie pytań. Zobaczymy się wkrótce… może w Norze? – spojżał pytająco na matkę Rona.
SpojŻałam? Umarłam.
- Och, tak dobrze. – wyjąkała
Wszyscy oprócz mnie, Snape’a i oczywiście Rona wyszli. Dumbledore się uśmiechnął i powiedział tylko: „Za dwa tygodnie 19:00″. Aportowali się z trawnika, a ja zostałam i posyłałam zabójcze spojrzenia wszystkiemu co śmiało się poruszyć.
- Może by pan podziękował? – rzuciłam zaczepnie
- Za co? Ja cię o nic nie prosiłem, Granger. – po ostatnim słowie popatrzył złośliwie na Rona.

Jak Ron wytrzyma złośliwy wzrok Snape'a? Czy aŁtorka w końcu zajrzy do słownika? Odpowiedzi na te i inne pytania już w następnej analizie!

2 komentarze:

  1. Rozwaliło mnie to z ręcznikiem. Sorry więc ale nominowałam was do Avarda : krakenowe-cos.blogspot.com/2013/02/liebster-avard-x2.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam ubaw po pachy xD Dopiski mnie zabiły :p ,,To go walnij, ulżyj sobie" i wyobrażnia podsuneła mi spokojnego Rona, który się nie spodziewa, tego że zaraz dostanie w łeb, dlatego że jest rudy.

    OdpowiedzUsuń