Uwaga! Jeśli wejdziecie w linka chrońcie oczy i przyciemnijcie obraz w monitorze! Oczojebne tło!
1. Podróż
Luna pakowała ubrania do torby. Po chwili usłyszała głos ojca:
- Córciu! Choć na dół! Śniadanie gotowe!
Zejście na śniadanie? Jest!
- Już idę tato! - Krzyknęła po czym zbiegła na dół. - Mmm, jak ładnie pachnie. - Powiedziała i zaczęła zjadać posiłek z talerza. Gdy skończyła, umyła naczynia i pobiegła po walizkę.
Przyzwyczaiłam się, że aŁtorki piszą co było na śniadanie albo chociaż podają gdzie było jedzone.
- Jak dojdziemy na peron? - Spytała Luna.
- Siecią Fiuu. - Odpowiedział jej ojciec. Dziewczyna wzięła garść proszku Fiuu i wrzuciła do kominka. Zaczął palić się szmaragdowy płomień, do którego weszła i krzyknęła:
- Peron 9 i 3/4! - I zniknęła. Jej ojciec uczynił to samo. Po paru sekundach teleportowała się na miejsce. Ku jej zdziwieniu nie było jeszcze tłoczno.
Na peronie 9 i 3/4 był kominek?
- Masz jeszcze pół godziny. - Rzekł do niej ojciec na co kiwnęła głową. Nagle zobaczyła dwoje ludzi. Jedną z nich była kobieta, a drugim był blond włosy chłopak o rok starszy od niej. Miał czarne dżinsy i białą koszulę zapinaną na guziki. Włosy były rozczochrane co dodawało mu uroku. Po chwili znikną (Kto? Dziewczyna i chłopak?) za drzwiami prowadzących do pociągu.
Taa, nie ma to jak olać tą dziewczynę i dokładnie opisać chłopaka.
- Tato, ja już pójdę. Pa. - Dała mu buziaka w policzek.
- Będę pisać. - Powiedział ojciec i znikną (kto?!), deportując się (Po raz kolejny w blogasku ktoś sam się deportuje. Jak oni to robią? Sami wydają sobie nakaz i przysyłają do siebie policję?) do domu. Luna weszła do pociągu i weszła do pierwszego lepszego przedziału. Położyła walizkę i usiadła wygodnie na siedzeniu. Po paru minutach weszli Harry, Ron, Hermiona, Ginny i Neville.
To takie niesamowite. Wygodnie usiadła w siedzeniu!
- Cześć. - Powiedzieli chórem na co Luna też odpowiedziała tym samym.
Też odpowiedziała chórem?
Pociąg ruszył. Jechali w ciszy gdy naglę białowłosa poczuła się słabo.
Jest w ciąży.
- Muszę wyjść. Zaraz wrócę. - Wyszła na korytarz i poszła przed siebie. Szła powolnym krokiem. Stanęła przy oknie i wdychała świeże powietrze.
- Co ty tu robisz Lovegood? - Spytał dobrze znany jej głos. Odwróciła się w jego stronę (w stronę głosu?) i powiedziała
- Stoję i wdycham. Nie widać?
- Widać. - Odgryzł się jej Malfoy.
Aż się jej wgryzł w skórę.
Raczej jej coś odgryzł.
- Nie idziesz na zebranie prefektów? - Spytała.
- W pociągu?
- Zaraz idę.
- To idź. - Wróciła do przedziału i zaczęła czytać "Żonglera".
2. Nocny koszmar i spotkanie
Luna szła po ciemnych błoniach. Nie słyszała nic oprócz sów i innych nocnych zwierząt (inne nocne zwierzęta czują się obrażone). Nie wiadomo czemu szła w stronę zakazanego lasu. Gdy do niego weszła poczuła dreszcz przerażenia. Szła dalej. Ujrzała, że ktoś leży na ziemi zakrwawiony. Podbiegła do tej osoby i starannie odkryła twarz z jego blond włosów.
Nie wiesz dlaczego gdzieś idziesz, gdy jesteś na miejscu czujesz dreszcze przerażenia, a pomimo to idziesz dalej, hmm... Jesteśmy w horrorze?
- Draco? - Spytała przerażona. On coś tam mrukną (kto?) w stylu "To pułapka". Nagle ktoś złapał ją od tyłu.
- Ratuuunkuuu!!! Poooomoooocyy!! Pedooofil! Gwałciciel! Na pooomoc!
- Drętwota! - Znała ten głos. Bellatrix Lestrange. Stała nad nią i śmiała się zwycięsko.
- Hahahahehehe huehueheue hehuhehuhe.
Jak się śmieje zwycięsko?
- Och, Bella już ją masz. - Drugą osobą był Lucjusz Malfoy. Podszedł do swojego syna Dracona i szeptał jakieś zaklęcia, po których wstał cały i zdrowy.
- A teraz zajmij się nią. - Bellatrix rzuciła Lunę przed Lucjusza.
- Crucio! - Krzyknął.
Luna uciekaj!
Luna siedziała na łóżku zdyszana. Oddychała szybko i ścierała pot z twarzy.
- Boże, co za koszmar. Jak można w trzeciej osobie liczby pojedynczej czasu przeszłego gubić "ł" na końcu? - Mruknęła cicho by nie obudzić innych dziewczyn. Spojrzała na zegarek. Była 2.56. Wstała i machnięciem różdżki przywołała szlafrok. Wyszła z dormitorium i weszła do sali wspólnej.
Ona wyszła i weszła.
Popatrzyła na ogień dogasający w kominku. Wyszła z wieży Rawenclavu i kierowała się do łazienki.
Wyszła, weszła, wyszła. Interesujące życie.
Szła powoli po ciemnych schodach. Usłyszała kroki. Chciała już schować się za kolumną, ale ktoś złapał ją za nadgarstek.
- Co ty tu robisz Lovegood? - Spytał Malfoy.
Od kiedy Malfoy'a obchodzi Luna?
- Idę do łazienki. - Odpowiedziała.
- O tej porze?
- No, a co? Miałam się zlać w łóżku?
- Byłoby fajnie.
- Dla ciebie. - Luna już odwróciła się i chciała iść kiedy on odwrócił ją szybko w swoją stronę. Byli bardzo blisko siebie. Tak bardzo, że ich czoła dotykały się.
- Już idziesz, Luna? - Spytał ironicznie się uśmiechając.
- Nie, wiesz? Zsikam się tobie na buty.
- Minus 5 punktów dla Rawenclavu za pyskowanie.
- Jak ja nienawidzę tego, że jesteś prefektem. - Jednym szybkim ruchem wyrwała mu się i poleciała w stronę łazienki.
Nie ma to jak konwersacja o moczu.
Ja tam zwykle orzekam to na całe kino:
- Koniec tej imprezy! Muszę siku!
Reżyserzy filmowi nigdy mnie nie słuchają, film kończy się 20 minut później.
3. Wierzba Bijąca i szpital
Niech zgadnę Malfoy'owi coś się stało, może Luna zlała mu się w końcu na te buty.
Następnego dnia Luna unikała Draco jak ognia. Nawet na obiedzie chowała się tak by jej nie zauważył. Nadeszła przerwa obiadowa. Luna i jej koleżanki Tiffany, Veronica, Ginny i Mandy poszły na spacer. Szły wygładzoną ścieżką prowadzącą do domu Hagrida.
- Ej, Tif (Skrót od Tiffany) (geniusz) masz może czekoladowe żaby? Mam taką ochotę na nie. - Luna pogładziła się po brzuchu
Ona w ciąży jest?
Mówiłam!
- Jasne. Mam kilka w torbie. - Powiedziała Tiffany i dała każdej po jednej. Jadły sobie spokojnie.
- O nie. Ślizgoni. - Powiedziała trochę zła Veronica. I rzeczywiście. W ich stronę szła grupa ślizgonów z Draco na czele. Oczywiście nie zabrakło tam Pansy, Zabiniego, Crabbe i Goyla.
Powtórzę pytanie. Od kiedy Dracona obchodzi Luna?
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - Spytała irytująco Pansy.
- Czego chcesz Parkinson? - Spytała oburzona Mandy. Nie zdążyła ugryźć się w język.
- Oho! Minus 10 punktów dla Rawenclavu za takie odzywki. O i jeszcze minus 15 za to, że Luna gapi się na mojego Dracusia! - Wydarła się Parkinson i wyciągnęła w stronę Luny różdżkę.
Witamy w przedszkolu.
- Ja wcale nie .... - Luna nie dokończyła bo Pansy zaatakowała.
- Experiallmus! - Luna odleciała w powietrze i wylądowała tuż przy Bijącej Wierzbie.
Czyli nie nasikała na buty, w dodatku nie umie się bronić.
Bójka czarownic o chłopaka musi być taka interesująca.
- Expe...
- Drętwota!
Te zwroty akcji, rozdzielanie siłą, rozcięte wargi i łuki brwiowe...
- Stać! - Krzyknął Draco. Białowłosa nie zdążyła wstać, bo jedna gałąź drzewa poderwała ją do góry i zaczęła miotać w lewo i prawo. Uderzała cały czas w jej pień gdy nagle straciła przytomność. Jedynie co ujrzała blond włosy nad sobą i pomyślała:
-"To na pewno Tiffany".
Akurat, to na pewno Draco.
- Dajcie ten eliksir! - Usłyszała Luna powoli się budząc. To był profesor Fitwick. Powoli podniosła głowę i ujrzała długie rzędy łóżek i białe ściany.
- Och, panna Lovegood. Wypij to. - Pani Pomfrey dała jej jakiś eliksir o smaku śluzu ślimaków (skąd wiedziała jak smakuje śluz ślimaków?). Luna od razu się wykrzywiła. Koło jej łóżka siedziała Tiffany.
- Dziękuję. - Szepnęła jeszcze słaba Luna.
- Za co? - Spytała Tif.
- Przecież mnie uratowałaś.
- Ale to nie ja.
- To niby kto?
- Wiesz, że jestem w szkole od niedawna i nie znam wszystkich imion. To był jakiś chłopak. Ja na prawdę chciałam Ciebie zabrać czarami, ale on nikomu nie pozwalał i zaniósł cię do szpitala. Potem siedział i przeklinał pod nosem na tą, jak ona tam? Pansy Parkinson.
Nie znasz Malfoya? Tyle tracisz!
- Jak wyglądał?
- Miał piękne stalowe oczy i blond włosy. To ten co stał na czele tych ślizgonów.
- Draco Malfoy .... - Szepnęła nie dosłyszalnie Luna.
5. Atak
Przerażona Luna patrzyła na czarne postacie wyłaniające się z krzaków. Poczuła, że nigdzie w kieszeniach nie ma różdżki. (Poszła do Zakazanego Lasu bez różdżki?!) Zaczęła krzyczeć.
- Petrificus totalus! - Bellatrix sparaliżowała ją całkowicie. Biało włosa wydała z siebie tylko cichy pisk.
- Crucio! - Tym razem był to Lucjusz Malfoy. Śmiał się szyderczo gdy patrzył jak Luna wije się z bólu w środku, bo była sparaliżowana.
- Teraz ja! - Powiedziała Bella.
- Proszę bardzo. - Lucjusz puścił zaklęcie.
- Crucio! - Kolejny ostry ból w kościach Luny. Nagle kolejna postać szybko wyłoniła się z krzaków.
- Draconie, co ty tu robisz? - Spytał Lucjusz.
- Przyszedłem jej pomóc! - Powiedział i podbiegł do Luny.
- O nie, nie. Crucio! - Draco leżał obok niej i wił się z bólu. Nagle ... ciemność.
Luna co ty jesz przed snem?
Luna otworzyła oczy. Nadal była nad jeziorem. Nie miała siły wstać. Był ranek. Obok niej leżał Draco. Usłyszała krzyki:
- Luna!! Draco!! Gdzie jesteście??!! - To byli nauczyciele. Byli niedaleko na błoniach. Dzieliło ich zaledwie kilka krzaków i drzew, które całkowicie zasłaniały ją i Draco. Spojrzała na kieszeń Malfoya. Była tam różdżka. Dziewczyna wyciągnęła w jej stronę rękę. Udało się. Trzymała ją w dłoni. Resztkami sił wystrzeliła w niebo gwiazdy. Po chwili byli już z nimi nad jeziorem.
- Boże! - Wykrzyknęła Pomfrey. Byli tam prof. Fitwick, McGonagall, Tiffany, Veronica i Pomfrey.
- Kto wam to zrobił? - Spytała prof. McGonagall.
- Ś-ś-śmierciożercy. - Wymamrotała ledwo Luna.
Ej to nie był sen! O co tu chodzi?
Wut da fuq?
6. Szpital
Białe ściany odbijały promienie słoneczne. Białowłosa otworzyła oczy. Całe jej ciało przeszywał ból związany z wydarzeniem z przed kilku godzin. Rozejrzała się po sali.
- Gdzie ja jestem? - Spytała sama siebie.
- W skrzydle szpitalnym. - Odpowiedział jej głos z drugiego łóżka.
- Draco?
- No tak.
- O Boże. Ty tu leżysz przeze mnie! - Luna wbiła głowę w poduszki. Ten podszedł do niej i położył dłoń na ramieniu.
Po co ktoś atakował Lunę i o co chodzi Draconowi?
- Nie raz dostawałem od taty Cruciatusem. Raz tak nabroiłem, że gdyby nie mama krzyknął (jego matka to facet?! Ale fajnie! Mogę sobie sama postawić przecinek. Albo mama będzie mężczyzną, a reszta zdania bez sensu, albo będzie wszystko logiczne! Wybieram opcję pierwszą!) by zaklęcie uśmiercające. - Luna popatrzyła na niego z żalem w oczach. Usłyszeli skrzypienie drzwi.
Mówiłam, że horror.
- Lepiej się połóż. Pomfrey tu idzie. - Po tych słowach pielęgniarka weszła do sali.
- Och! Już nie śpicie. - Wyjęła z kieszeni kilkanaście flakoników z eliksirami. Po serii okropnych leków położyli się na łóżkach. Luna popatrzyła na Draco, który wpatrywał się w sufit. W jej głowie brzmiało pytanie, które mu właśnie zadała.
- Czemu to zrobiłeś? - Spojrzał na nią spokojnym wzrokiem. Jego odpowiedzią było milczenie. Patrzyli sobie w oczy. Białowłosa miała w uszach jedno pytanie "Czy on przypadkiem nie wyprzystojniał? Jeśli to od cruciatusów to będę zmuszona rzucić to zaklęcie na niego raz dziennie." Uśmiechnęła się do siebie i wstała. Podeszła do niego i nachyliła się nad nim. Pocałowała go lekko w usta i powiedziała:
- Dziękuję. - Wróciła na łóżko i zasnęła. Śniła o blondynie ze stalowo-niebieskimi oczami ...
Pocałunek już szóstym rozdziale. Szekszownie.
7. Szpitał cz.2
Od aŁtorki:
Cześć! Sorry, że długo nie pisałam (prawie 3 tygodnie xD) ale to z braku czasu. Mam teraz dużo na głowie (to zapewne włosy) i jakoś tak wyszło. No, a teraz ta upragniona notka.
-----------------------------------------------------
Minęły dwa, długie dni od kiedy Luna trafiła do szpitala. Była bardzo zmęczona. Kiedy tylko zamknęła oczy ktoś wparował do Skrzydła Szpitalnego.
Uciekajcie! Ktoś was chce otruć jakimś gazem!
- Dracusiu! Co ci jest? - Piskliwy głos Pansy rozległ się po sali.
- Nie mów tak do mnie, Parkinson! - Warkną Platynowłosy. Dziewczyna usiadła obok niego łapiąc za rękę, którą bardzo szybko wyrwał.
Biało włosa Luna, ale Draco jest platynowłosy. Jak można tak ortograficznie dyskryminować kobiety?
- Muszę wyjść. Panie Malfoy, Panna Parkinson zostanie tu z tobą dla towarzystwa. - Rzekła Pomfrey, nakładając płaszcz.
- Nie! Ja... ja mam tu towarzystwo. - Spojrzał wymownie na Lunę, która mimowolnie się uśmiechnęła.
- No dobrze. - Pielęgniarka wyszła z sali, a za nią Mops. Chłopak wbił głowę w poduszki. Błoga cisza zmusiła Białowłosą do zamknięcia oczu i oddalenia się do świata snu...
A teraz dyskryminujemy mężczyzn! Luna jest Białowłosa, Draco tylko platynowłosy!
- Myślisz, że ona nas słyszy?
- Nie ani trochę. Tak tylko dziwnie się na nas patrzy.
- Cii. Jeszcze ją obudzisz! - Luna otworzyła oczy. Zobaczyła Ginny i Hermionę siedzące przy jej łóżku.
- O! Już wstałaś! - Na twarzy Rudzielca pojawił się uśmiech.
- Kiedy wychodzisz? - Spytała Miona.
- Nie wiem. Możliwe, że jutro ale nie ma pewności. - Odpowiedziała Luna. Zapadła cisza, którą przerwał jakiś bulgot.
- Co to? - Spytała Gin.
- Ja... Głodna jestem. - Powiedziała Białowłosa.
- Wzięłam to dla ciebie ze śniadania. - Ginny wyjęła z torby kilka tostów i flakonik z sokiem dyniowym.
- Dzięki. - Resztą wieczoru, dziewczyny zajęły się jedzeniem i plotkowaniem.
I tak oto koniec blogaska. AŁtorka skończyła na 7 krótkich rozdziałach. Dziewczęta zostały po wieki w szpitalu razem ze śpiącym Draconem, a my z ciekawością jak potoczyłaby się dalej ich miłosna historia.
- Córciu! Choć na dół! Śniadanie gotowe!
Zejście na śniadanie? Jest!
- Już idę tato! - Krzyknęła po czym zbiegła na dół. - Mmm, jak ładnie pachnie. - Powiedziała i zaczęła zjadać posiłek z talerza. Gdy skończyła, umyła naczynia i pobiegła po walizkę.
Przyzwyczaiłam się, że aŁtorki piszą co było na śniadanie albo chociaż podają gdzie było jedzone.
- Jak dojdziemy na peron? - Spytała Luna.
- Siecią Fiuu. - Odpowiedział jej ojciec. Dziewczyna wzięła garść proszku Fiuu i wrzuciła do kominka. Zaczął palić się szmaragdowy płomień, do którego weszła i krzyknęła:
- Peron 9 i 3/4! - I zniknęła. Jej ojciec uczynił to samo. Po paru sekundach teleportowała się na miejsce. Ku jej zdziwieniu nie było jeszcze tłoczno.
Na peronie 9 i 3/4 był kominek?
- Masz jeszcze pół godziny. - Rzekł do niej ojciec na co kiwnęła głową. Nagle zobaczyła dwoje ludzi. Jedną z nich była kobieta, a drugim był blond włosy chłopak o rok starszy od niej. Miał czarne dżinsy i białą koszulę zapinaną na guziki. Włosy były rozczochrane co dodawało mu uroku. Po chwili znikną (Kto? Dziewczyna i chłopak?) za drzwiami prowadzących do pociągu.
Taa, nie ma to jak olać tą dziewczynę i dokładnie opisać chłopaka.
- Tato, ja już pójdę. Pa. - Dała mu buziaka w policzek.
- Będę pisać. - Powiedział ojciec i znikną (kto?!), deportując się (Po raz kolejny w blogasku ktoś sam się deportuje. Jak oni to robią? Sami wydają sobie nakaz i przysyłają do siebie policję?) do domu. Luna weszła do pociągu i weszła do pierwszego lepszego przedziału. Położyła walizkę i usiadła wygodnie na siedzeniu. Po paru minutach weszli Harry, Ron, Hermiona, Ginny i Neville.
To takie niesamowite. Wygodnie usiadła w siedzeniu!
- Cześć. - Powiedzieli chórem na co Luna też odpowiedziała tym samym.
Też odpowiedziała chórem?
Pociąg ruszył. Jechali w ciszy gdy naglę białowłosa poczuła się słabo.
Jest w ciąży.
- Muszę wyjść. Zaraz wrócę. - Wyszła na korytarz i poszła przed siebie. Szła powolnym krokiem. Stanęła przy oknie i wdychała świeże powietrze.
- Co ty tu robisz Lovegood? - Spytał dobrze znany jej głos. Odwróciła się w jego stronę (w stronę głosu?) i powiedziała
- Stoję i wdycham. Nie widać?
- Widać. - Odgryzł się jej Malfoy.
Aż się jej wgryzł w skórę.
Raczej jej coś odgryzł.
- Nie idziesz na zebranie prefektów? - Spytała.
- W pociągu?
- Zaraz idę.
- To idź. - Wróciła do przedziału i zaczęła czytać "Żonglera".
2. Nocny koszmar i spotkanie
Luna szła po ciemnych błoniach. Nie słyszała nic oprócz sów i innych nocnych zwierząt (inne nocne zwierzęta czują się obrażone). Nie wiadomo czemu szła w stronę zakazanego lasu. Gdy do niego weszła poczuła dreszcz przerażenia. Szła dalej. Ujrzała, że ktoś leży na ziemi zakrwawiony. Podbiegła do tej osoby i starannie odkryła twarz z jego blond włosów.
Nie wiesz dlaczego gdzieś idziesz, gdy jesteś na miejscu czujesz dreszcze przerażenia, a pomimo to idziesz dalej, hmm... Jesteśmy w horrorze?
- Draco? - Spytała przerażona. On coś tam mrukną (kto?) w stylu "To pułapka". Nagle ktoś złapał ją od tyłu.
- Ratuuunkuuu!!! Poooomoooocyy!! Pedooofil! Gwałciciel! Na pooomoc!
- Drętwota! - Znała ten głos. Bellatrix Lestrange. Stała nad nią i śmiała się zwycięsko.
- Hahahahehehe huehueheue hehuhehuhe.
Jak się śmieje zwycięsko?
- Och, Bella już ją masz. - Drugą osobą był Lucjusz Malfoy. Podszedł do swojego syna Dracona i szeptał jakieś zaklęcia, po których wstał cały i zdrowy.
- A teraz zajmij się nią. - Bellatrix rzuciła Lunę przed Lucjusza.
- Crucio! - Krzyknął.
Luna uciekaj!
Luna siedziała na łóżku zdyszana. Oddychała szybko i ścierała pot z twarzy.
- Boże, co za koszmar. Jak można w trzeciej osobie liczby pojedynczej czasu przeszłego gubić "ł" na końcu? - Mruknęła cicho by nie obudzić innych dziewczyn. Spojrzała na zegarek. Była 2.56. Wstała i machnięciem różdżki przywołała szlafrok. Wyszła z dormitorium i weszła do sali wspólnej.
Ona wyszła i weszła.
Popatrzyła na ogień dogasający w kominku. Wyszła z wieży Rawenclavu i kierowała się do łazienki.
Wyszła, weszła, wyszła. Interesujące życie.
Szła powoli po ciemnych schodach. Usłyszała kroki. Chciała już schować się za kolumną, ale ktoś złapał ją za nadgarstek.
- Co ty tu robisz Lovegood? - Spytał Malfoy.
Od kiedy Malfoy'a obchodzi Luna?
- Idę do łazienki. - Odpowiedziała.
- O tej porze?
- No, a co? Miałam się zlać w łóżku?
- Byłoby fajnie.
- Dla ciebie. - Luna już odwróciła się i chciała iść kiedy on odwrócił ją szybko w swoją stronę. Byli bardzo blisko siebie. Tak bardzo, że ich czoła dotykały się.
- Już idziesz, Luna? - Spytał ironicznie się uśmiechając.
- Nie, wiesz? Zsikam się tobie na buty.
- Minus 5 punktów dla Rawenclavu za pyskowanie.
- Jak ja nienawidzę tego, że jesteś prefektem. - Jednym szybkim ruchem wyrwała mu się i poleciała w stronę łazienki.
Nie ma to jak konwersacja o moczu.
Ja tam zwykle orzekam to na całe kino:
- Koniec tej imprezy! Muszę siku!
Reżyserzy filmowi nigdy mnie nie słuchają, film kończy się 20 minut później.
3. Wierzba Bijąca i szpital
Niech zgadnę Malfoy'owi coś się stało, może Luna zlała mu się w końcu na te buty.
Następnego dnia Luna unikała Draco jak ognia. Nawet na obiedzie chowała się tak by jej nie zauważył. Nadeszła przerwa obiadowa. Luna i jej koleżanki Tiffany, Veronica, Ginny i Mandy poszły na spacer. Szły wygładzoną ścieżką prowadzącą do domu Hagrida.
- Ej, Tif (Skrót od Tiffany) (geniusz) masz może czekoladowe żaby? Mam taką ochotę na nie. - Luna pogładziła się po brzuchu
Ona w ciąży jest?
Mówiłam!
- Jasne. Mam kilka w torbie. - Powiedziała Tiffany i dała każdej po jednej. Jadły sobie spokojnie.
- O nie. Ślizgoni. - Powiedziała trochę zła Veronica. I rzeczywiście. W ich stronę szła grupa ślizgonów z Draco na czele. Oczywiście nie zabrakło tam Pansy, Zabiniego, Crabbe i Goyla.
Powtórzę pytanie. Od kiedy Dracona obchodzi Luna?
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - Spytała irytująco Pansy.
- Czego chcesz Parkinson? - Spytała oburzona Mandy. Nie zdążyła ugryźć się w język.
- Oho! Minus 10 punktów dla Rawenclavu za takie odzywki. O i jeszcze minus 15 za to, że Luna gapi się na mojego Dracusia! - Wydarła się Parkinson i wyciągnęła w stronę Luny różdżkę.
Witamy w przedszkolu.
- Ja wcale nie .... - Luna nie dokończyła bo Pansy zaatakowała.
- Experiallmus! - Luna odleciała w powietrze i wylądowała tuż przy Bijącej Wierzbie.
Czyli nie nasikała na buty, w dodatku nie umie się bronić.
Bójka czarownic o chłopaka musi być taka interesująca.
- Expe...
- Drętwota!
Te zwroty akcji, rozdzielanie siłą, rozcięte wargi i łuki brwiowe...
- Stać! - Krzyknął Draco. Białowłosa nie zdążyła wstać, bo jedna gałąź drzewa poderwała ją do góry i zaczęła miotać w lewo i prawo. Uderzała cały czas w jej pień gdy nagle straciła przytomność. Jedynie co ujrzała blond włosy nad sobą i pomyślała:
-"To na pewno Tiffany".
Akurat, to na pewno Draco.
- Dajcie ten eliksir! - Usłyszała Luna powoli się budząc. To był profesor Fitwick. Powoli podniosła głowę i ujrzała długie rzędy łóżek i białe ściany.
- Och, panna Lovegood. Wypij to. - Pani Pomfrey dała jej jakiś eliksir o smaku śluzu ślimaków (skąd wiedziała jak smakuje śluz ślimaków?). Luna od razu się wykrzywiła. Koło jej łóżka siedziała Tiffany.
- Dziękuję. - Szepnęła jeszcze słaba Luna.
- Za co? - Spytała Tif.
- Przecież mnie uratowałaś.
- Ale to nie ja.
- To niby kto?
- Wiesz, że jestem w szkole od niedawna i nie znam wszystkich imion. To był jakiś chłopak. Ja na prawdę chciałam Ciebie zabrać czarami, ale on nikomu nie pozwalał i zaniósł cię do szpitala. Potem siedział i przeklinał pod nosem na tą, jak ona tam? Pansy Parkinson.
Nie znasz Malfoya? Tyle tracisz!
- Jak wyglądał?
- Miał piękne stalowe oczy i blond włosy. To ten co stał na czele tych ślizgonów.
- Draco Malfoy .... - Szepnęła nie dosłyszalnie Luna.
Ach, Dralune.
4. Podziękowania
Luna wyszła ze szpitala w sobotę rano. Poszła do dormitorium i wyciągnęła kawałek pergaminu.
Kochany tato!
Tak jak ci obiecałam, że będę pisać do ciebie jak się czuję. O tuż, niedawno zostałam pobita przez Wierzbę Bijącą i nie czuje się najlepiej. Dobrze, że w porę trafiłam do szpitala. Odpisz.
Twoja Luna.
Ale długi, wzruszający list.
"Kochany tato
Zostałam pobita przez bijącą wierzbę.
Twoja Luna"
Ale długi, wzruszający list.
"Kochany tato
Zostałam pobita przez bijącą wierzbę.
Twoja Luna"
Blond włosa schowała list do koperty i pobiegła na wieżę gdzie przesiadywały sowy. Gdy wbiegała po schodach, napotkała Pansy.
Pomijając wszystkie błędy ortograficzne aŁtorki. Luna już nie jest białowłosa?
- Gdzie tak lecisz Lovegood? - Spytała.
- Gdzie tak lecisz Lovegood? - Spytała.
- Na wieże. Nie widać? Pospiesz się, bo mi skrzydła odpadną! - Odpowiedziała Luna.
- Minus 20 punktów dla Rawenclavu!
- Pansy! Zostaw ją! - Krzyczał wbiegający po schodach Draco. Pansy stała wściekła i zbiegła do niego. Ten szepną jej coś na ucho i rozeszli się. Malfoy podszedł niej.
- Cześć. - Powiedział i leciutko się uśmiechnął.
- Hej. - Odpowiedziała smutno.
- Jeśli chodzi o te punkty to sprawa jest nieaktualna. - Powiedział i przywiązał swój list do jakiejś sowy. Luna zrobiła to samo.
- Draco ... - Zaczęła.
- Hm? - Spytał.
- Dziękuję.
- Za co?
- Uratowałeś mnie. - Luna zaczęła iść w jego stronę. Ten stał cały czas w miejscu i tak jakby czekał.
- Ach, taka tam drobnostka. - Powiedział.
- Dla ciebie. Dzięki. - Poszła.
Jak słodko.
Jak słodko.
Była już 18.00. Luna siedziała sama nad jeziorem i rozmyślała. Usłyszała czyiś głos
- Często tu jesteś? - To była Bellatriks. Luna poderwała się z miejsca. Nagle z krzaków wyłonili się inni śmierciożercy wraz z Lucjuszem Malfoyem.
Znowu jakiś dziwny sen?
Znowu jakiś dziwny sen?
Nowa postać!!
5. Atak
Przerażona Luna patrzyła na czarne postacie wyłaniające się z krzaków. Poczuła, że nigdzie w kieszeniach nie ma różdżki. (Poszła do Zakazanego Lasu bez różdżki?!) Zaczęła krzyczeć.
- Petrificus totalus! - Bellatrix sparaliżowała ją całkowicie. Biało włosa wydała z siebie tylko cichy pisk.
- Crucio! - Tym razem był to Lucjusz Malfoy. Śmiał się szyderczo gdy patrzył jak Luna wije się z bólu w środku, bo była sparaliżowana.
- Teraz ja! - Powiedziała Bella.
- Proszę bardzo. - Lucjusz puścił zaklęcie.
- Crucio! - Kolejny ostry ból w kościach Luny. Nagle kolejna postać szybko wyłoniła się z krzaków.
- Draconie, co ty tu robisz? - Spytał Lucjusz.
- Przyszedłem jej pomóc! - Powiedział i podbiegł do Luny.
- O nie, nie. Crucio! - Draco leżał obok niej i wił się z bólu. Nagle ... ciemność.
Luna co ty jesz przed snem?
Luna otworzyła oczy. Nadal była nad jeziorem. Nie miała siły wstać. Był ranek. Obok niej leżał Draco. Usłyszała krzyki:
- Luna!! Draco!! Gdzie jesteście??!! - To byli nauczyciele. Byli niedaleko na błoniach. Dzieliło ich zaledwie kilka krzaków i drzew, które całkowicie zasłaniały ją i Draco. Spojrzała na kieszeń Malfoya. Była tam różdżka. Dziewczyna wyciągnęła w jej stronę rękę. Udało się. Trzymała ją w dłoni. Resztkami sił wystrzeliła w niebo gwiazdy. Po chwili byli już z nimi nad jeziorem.
- Boże! - Wykrzyknęła Pomfrey. Byli tam prof. Fitwick, McGonagall, Tiffany, Veronica i Pomfrey.
- Kto wam to zrobił? - Spytała prof. McGonagall.
- Ś-ś-śmierciożercy. - Wymamrotała ledwo Luna.
Ej to nie był sen! O co tu chodzi?
Wut da fuq?
6. Szpital
Białe ściany odbijały promienie słoneczne. Białowłosa otworzyła oczy. Całe jej ciało przeszywał ból związany z wydarzeniem z przed kilku godzin. Rozejrzała się po sali.
- Gdzie ja jestem? - Spytała sama siebie.
- W skrzydle szpitalnym. - Odpowiedział jej głos z drugiego łóżka.
- Draco?
- No tak.
- O Boże. Ty tu leżysz przeze mnie! - Luna wbiła głowę w poduszki. Ten podszedł do niej i położył dłoń na ramieniu.
Po co ktoś atakował Lunę i o co chodzi Draconowi?
- Nie raz dostawałem od taty Cruciatusem. Raz tak nabroiłem, że gdyby nie mama krzyknął (jego matka to facet?! Ale fajnie! Mogę sobie sama postawić przecinek. Albo mama będzie mężczyzną, a reszta zdania bez sensu, albo będzie wszystko logiczne! Wybieram opcję pierwszą!) by zaklęcie uśmiercające. - Luna popatrzyła na niego z żalem w oczach. Usłyszeli skrzypienie drzwi.
Mówiłam, że horror.
- Lepiej się połóż. Pomfrey tu idzie. - Po tych słowach pielęgniarka weszła do sali.
- Och! Już nie śpicie. - Wyjęła z kieszeni kilkanaście flakoników z eliksirami. Po serii okropnych leków położyli się na łóżkach. Luna popatrzyła na Draco, który wpatrywał się w sufit. W jej głowie brzmiało pytanie, które mu właśnie zadała.
- Czemu to zrobiłeś? - Spojrzał na nią spokojnym wzrokiem. Jego odpowiedzią było milczenie. Patrzyli sobie w oczy. Białowłosa miała w uszach jedno pytanie "Czy on przypadkiem nie wyprzystojniał? Jeśli to od cruciatusów to będę zmuszona rzucić to zaklęcie na niego raz dziennie." Uśmiechnęła się do siebie i wstała. Podeszła do niego i nachyliła się nad nim. Pocałowała go lekko w usta i powiedziała:
- Dziękuję. - Wróciła na łóżko i zasnęła. Śniła o blondynie ze stalowo-niebieskimi oczami ...
Pocałunek już szóstym rozdziale. Szekszownie.
7. Szpitał cz.2
Od aŁtorki:
Cześć! Sorry, że długo nie pisałam (prawie 3 tygodnie xD) ale to z braku czasu. Mam teraz dużo na głowie (to zapewne włosy) i jakoś tak wyszło. No, a teraz ta upragniona notka.
-----------------------------------------------------
Minęły dwa, długie dni od kiedy Luna trafiła do szpitala. Była bardzo zmęczona. Kiedy tylko zamknęła oczy ktoś wparował do Skrzydła Szpitalnego.
Uciekajcie! Ktoś was chce otruć jakimś gazem!
- Dracusiu! Co ci jest? - Piskliwy głos Pansy rozległ się po sali.
- Nie mów tak do mnie, Parkinson! - Warkną Platynowłosy. Dziewczyna usiadła obok niego łapiąc za rękę, którą bardzo szybko wyrwał.
Biało włosa Luna, ale Draco jest platynowłosy. Jak można tak ortograficznie dyskryminować kobiety?
- Muszę wyjść. Panie Malfoy, Panna Parkinson zostanie tu z tobą dla towarzystwa. - Rzekła Pomfrey, nakładając płaszcz.
- Nie! Ja... ja mam tu towarzystwo. - Spojrzał wymownie na Lunę, która mimowolnie się uśmiechnęła.
- No dobrze. - Pielęgniarka wyszła z sali, a za nią Mops. Chłopak wbił głowę w poduszki. Błoga cisza zmusiła Białowłosą do zamknięcia oczu i oddalenia się do świata snu...
A teraz dyskryminujemy mężczyzn! Luna jest Białowłosa, Draco tylko platynowłosy!
- Myślisz, że ona nas słyszy?
- Nie ani trochę. Tak tylko dziwnie się na nas patrzy.
- Cii. Jeszcze ją obudzisz! - Luna otworzyła oczy. Zobaczyła Ginny i Hermionę siedzące przy jej łóżku.
- O! Już wstałaś! - Na twarzy Rudzielca pojawił się uśmiech.
- Kiedy wychodzisz? - Spytała Miona.
- Nie wiem. Możliwe, że jutro ale nie ma pewności. - Odpowiedziała Luna. Zapadła cisza, którą przerwał jakiś bulgot.
- Co to? - Spytała Gin.
- Ja... Głodna jestem. - Powiedziała Białowłosa.
- Wzięłam to dla ciebie ze śniadania. - Ginny wyjęła z torby kilka tostów i flakonik z sokiem dyniowym.
- Dzięki. - Resztą wieczoru, dziewczyny zajęły się jedzeniem i plotkowaniem.
Czym niby innym zajmują się dziewczyny?
I tak oto koniec blogaska. AŁtorka skończyła na 7 krótkich rozdziałach. Dziewczęta zostały po wieki w szpitalu razem ze śpiącym Draconem, a my z ciekawością jak potoczyłaby się dalej ich miłosna historia.
No nareszcie koniec Hermiony Riddle XD
OdpowiedzUsuńRzygałam już jej idealnym światem XD
Dobra analizaaa :D
Myślałam że poszczam się komuś w buty xD No bez przesady... Ale dobre to jest :D Genialna analiza przypomina mi trochę komentarze Saharyny do "Płomienia miłości" na mirrielu... Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle, genialna notka. :D
OdpowiedzUsuńhttp://hogwartmoimdomem004.blog.pl/ - Oceńcie! XD
My nie oceniamy, co najwyżej analizujemy.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń