Cudo! Staliśmy na plaży. Wiatr targał nasze włosy wesoło, a morze pięknie przygrywało swym szumem. To było coś niesamowitego. Byłam pierwszy raz nad morzem… Słońce właśnie zachodziło.
Gdzie moja papierowa torebka?
- Podoba ci się? – spytał przytulając mnie do siebie. Czy mi się podobało?! No ba!!
- Nie.
- Tu jest jak w bajce – rzekłam oczarowana.
Wziął mnie za rękę i poprowadził na molo, które było niedaleko. Szliśmy wolno. Po chwili zdjęłam buty i szłam na boso, a Charlie poszedł za moim przykładem (Szliśmy, poszedł, szedł. Amen.). Morska woda podmywała nasze stopy, muszelki nad naszym ciężarem chrupały, gdy szliśmy… Podsadził mnie na drewniany mostek zwany molem (Czy ona chce obrazić naszą inteligencję? o.O) i sam zaraz się wdrapał. Przeszliśmy do końca. Trochę się bałam, bo woda była teraz wszędzie… oprócz mostku… Kawałek od plaży odeszliśmy… A i tak widok był imponujący. Morskie fale uderzały o malutki mostek rozpryskując się po drewnianych deskach. Ryby skaczące po falach i zachód słońca. Niebo mieniące się różnych kolorami tęczy… Słońce ginące w morzu…
Ach... Te górnolotne opisy, ale ryby skaczące po falach? AŁtorko, co ty brałaś?
Gdy tylko zaszło z powrotem weszliśmy na piasek… Musieliśmy znaleźć sobie jakiś hotel czy coś. Nasz wzrok padł na piękną rezydencję tuż przy plaży. Udaliśmy się tam. Gdy tylko weszliśmy do hotelu rzuciło mi się na myśl, że to nie jest mugolski hotel. Ponieważ różne przedmioty latały w te i z powrotem. Najczęściej bagaże. Ustawiliśmy się w kolejce do recepcji i czekaliśmy na swoją kolej.
Hotel z latającymi przedmiotami w miejscu ogólnodostępnym dla mugoli. Logiczne.
Kolejka była malutka, bo składała się z nas i z jakiś dwóch mężczyzn. Właśnie się kłócili z recepcjonistką o pokój. Jeden był blondynem, a drugi był brunetem. Gdy tylko udało im się już coś wynegocjować spojrzeli po hotelu z podniesionymi głowami. Na chwilę ich wzrok zatrzymał się na nas. Ale zaraz się odwrócili. Skądś ich znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Zakład, że to ktoś z Weasley'ów albo Voldemort? A może Draco? Gdy nastała nasza kolej zamówiliśmy pokój z widokiem na morze. Oczywiście dwu osobowy. Nie mówiliśmy cz osobne łóżko czy nie, bo nawet się nie spytała. Podała nam klucz do pokoju numer 26 i życzyła spokojnego wypoczynku. Nie wiem jak to jest, muszę się zapytać Charliego dlaczego nie pytała na jak długo, ani czemu nic nie zapłaciliśmy.
Domyśl się. Podobno jesteś bardzo inteligentna.
Gdy weszliśmy do pokoju, aż nas zatkało. Ten pokój to nie jest żaden zwykły pokój, to apartament!! Z szoku otworzyłam tak usta, że moja szczęka opadła do podłogi To musiał być ciekawy widok. Szkoda tylko, że aŁtorka nie powiedziała nam wcześniej, iż Hermiona ma trochę za długą szczękę.... Oczywiście w przenośni…Uff już się bałam, że to mutant, chociaż wprowadziłoby to trochę akcji. Ten apartament miał Wielki salon, bardzo bogato zrobiony, luksusową łazienkę i sypialnie z wielkim łożem małżeńskim.Uuu mam nadzieję, że tu nie będzie żadnych nieprzyzwoitych scen, ten blog czytają nastolatki! I do tego ten widok!!
PORN ALERT!!!
Rzuciłam się na Charliego, który upuścił moje zakupy z Pokątnej i padł ze mną na podłogę. Zaczęłam go całować. Najpierw tak nieśmiało, bo nie wiedziałam czy się nie wygłupiłam. Gdy oddał pocałunek zaczęliśmy namiętny taniec języków. Oderwałam się od niego gdy ten włożył mi pod bluzkę rękę. Charlie ty świntuszku, ona tylko chciała ci wpakować język do ust, nic więcej!
Szybki jesteś.
- Nie jestem gotowa – powiedziałam z rumieńcem. Ten pocałował mnie w nosek i podniósł nas oboje. Wziął moje zakupy i położył je na łóżku.
Zgadnijcie ile razy ze sobą rozmawiali? Tak, maksymalnie pięć.
- Słuchaj kocie, ja muszę na chwilę wyskoczyć, ty się rozpakuj, a ja wrócę za półgodzinki, to wyjdziemy na kolację – pocałował mnie w policzek i wyszedł. Usiadłam na łóżku i zaczęłam wyjmować ciuchy. Było tego strasznie dużo. Wyjęłam piękną zieloną sukienkę do połówek ud, bez ramiączek i czerwoną bieliznę (Tę od Harry'ego?). Poszłam wziąć szybki prysznic i ubrałam się. Malować się nie malowałam. Wyprostowałam moje pokręcone włosy i czekałam.
Opis ubioru i porannej toalety musi być.
Tak jak mój chłopak powiedział, wrócił za półgodziny. Miał ze sobą torbę ze swoimi ubraniami, czyli był w Norze. Uśmiechnął się na mój widok i sam poszedł się przebrać. Wrócił w eleganckich czarnych spodniach i białej w czarną kratkę koszuli. Wziął mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju.
Jakiż on romantyczny, podczas wyjazdu ze swoją dziewczyną idzie do swojego domu po ubrania.
W hotelu była restauracja, więc nie musieliśmy wychodzić na dwór. Przeszliśmy przez hol, potem schodami na dół, znów korytarz i na końcu naprzeciwko recepcji były drzwi do restauracji, albo raczej jadalni… jak kto woli.
Aha.
Pomieszczenie to było duże. Zauważyłam, że jest bardzo dużo stolików dwu osobowych, ale były też cztero- i sześcioosobowe. Jednak wszystkie były rozstawione tak, by nikomu nie przeszkadzać. Może nie było parawanów, ale odległość dzieląca stoły była duża i zapewniała klientom prywatność…
Znowu jakieś nieprzyzwoite myśli? AŁtorka jest niewyżyta seksualnie czy co?
AŁtorko, to w końcu jak piszemy ilu osobowy jest stolik? Łącznie czy oddzielnie?
Usiedliśmy przy pierwszym wolnym stoliku dwuosobowym. Na każdym ze stołów było menu, świece i róże. Romantycznie. Wzięłam do ręki jadłospis i zaczęłam przerzucać kartki. Wszystko było takie drogie… Nie dziwię się, ale no aż mnie peszyło. Miałam kasę fiskalną, Charlie podejrzewam, że też.
Zwłaszcza Charlie, jego rodzina wręcz słynęła z bogactwa.
Pierdu pierdu o zamówieniu.
Długo nie czekaliśmy. Pięć minut po złożeniu zamówienia przyszła nasza kolacja. Kelner położył przed nami posiłek, nalał do lampek wina i życząc smacznego, odszedł, by przyjąć zamówienie od innych gości.
Chodząca kolacja, tego jeszcze nie było.
Kolacja była pyszna. Rozmawialiśmy po niej przy winie o smokach i jego byłej pracy. Widziałam smutek na jego twarzy. Mam pewien pomysł, ale na razie go nie zdradzę…
Jak ja to wytrzymam?!
Po kolacji poszliśmy na spacer po mieście… Wszystkie sklepy były pozamykane, a uliczki były puste. Księżyc przedzierał się przez chmury dając nam jedyne światło. Była pełnia. Spacer okazał się świetnym pomysłem… Mogliśmy spokojnie porozmawiać, poznając się trochę lepiej. Dużo rzeczy o nim nie wiedziałam, tak jak on o mnie. (A chcieliście ze sobą uprawiać seks. No co w tym dziwnego?) Świetnie się dogadywaliśmy. Gdy wreszcie gdzieś w oddali słychać było dzwon obwieszczający godzinę dwunastą ruszyliśmy z powrotem. Zrobiło mi się zimno, więc mnie przytulił, bo sam nie miał żadnej marynarki, ani bluzy, żeby mnie okryć. Pod jego dotykiem robiło mi się naprawdę cieplej. Może nie czułam motylków w brzuchu, ale serce zalewało uczucie miłości. Nie wiem czy prawdziwej…. Ale uczucie było silne…
Dotarliśmy do pokoju zmęczeni. Od razu rzuciliśmy się na łóżko i zasnęliśmy kamiennym snem, przytuleni do siebie, jak małe dzieci. Było nam dobrze…Oczywiście każda normalna para, gdy zaczyna ze sobą chodzić najpierw się na siebie rzuca, a potem śpi sobie spokojnie na łóżku.
Rano obudziłam się pierwsza. Tak mnie głowa bolała, że nie mogłam wytrzymać. Kac… przez to czerwone wino. Mało wypiłam, ale ja mam bardzo słaby organizm na alkohol. Pół butelki to nic, ale jak bym wypiła całą to rano bym się wcale nie ruszyła. Poszłam do łazienki. Musiałam się odświeżyć. Gdy wyszłam, Charlie jeszcze spał. Opatulona w ręcznik podeszłam do szafy i wyjęłam czerwony strój kąpielowy, białe szorty i fioletowy top, zawiązywany na szyi. Ubrałam się szybko i obudziłam misia.
Uwielbiam gdy nam dokładnie opisuje co ubrała.
Opis ubioru? Jest!
- Czego chcesz mamo! Daj mi spać! Jeszcze wcześnie! – zawołał przez sen, gdy zaczęłam go szturchać. Spał na plecach więc wlazłam na niego i usiadłam na torsie. – Nie ciągnij! Jeszcze chwilka, mamo! Do pracy dziś nie idę! – i przewrócił się na bok, przez co i ja zleciałam.
Umarła?
Dobrze, że na ten bok, gdzie był jeszcze kawałek łóżka. Zaczęłam go całować. Przez parę chwil nic nie oddawał, spał. Po dłuższej chwili jednak oddał pocałunek. Włożył mi język do ust i zaczął grę z moim. Mówiłam, kobieta niewyżyta. Oderwałam się od niego.
Kobieto mogłaś go udusić!
- Witaj, kochanie – pocałowałam go w nos. Otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Heey – przeciągnął się i przytulił mnie do siebie.
- Nie będziemy już spać! Za 10 minut widzę cię na dole – powiedziałam i zeszłam z łóżka. Wzięłam różdżkę i zeszłam na dół. Usiadłam na jednej z sof przy recepcji i czekałam.
Zjawił się 10 minut później. Weszliśmy do jadalni, gdzie zamówiliśmy sobie tosty z dżemem i herbatę z cytryną. Gdy skonsumowaliśmy, zapłaciliśmy rachunek i wyszliśmy.
Opis śniadania również jest. Nie mówiąc o górnolotnym stylu.
- To gdzie idziemy?
- Jak to gdzie? Na plaże! Będziemy się kąpać i opalać! Patrz jaka piękna pogoda – wskazałam słońce. Wzięłam go pod rękę i ruszyliśmy w stronę plaży.
Przy plaży był stragan z różnymi rzeczami. Kupiłam ręcznik i olejek do opalania. Zaczęłam wybierać dobre miejsce. Ludzi było tyle, a ja chciałam by było mało. Przeszliśmy 200 metrów i wreszcie mogłam rozłożyć ręcznik czy koc. Tu było mało ludzi. Char usiadł i zaczął się rozbierać. Sriptiz czy co? Ja jeszcze chwilę stałam i patrzyłam na może. MOŻE? Może patrzyłaś na co?
Tak Hermiono, dla ciebie zostanie zamknięta plaża, żeby nie było dużej ilości ludzi.
- Witaj, Riddle! Widzę, że nie próżnujesz w wakacje! – odezwał się męski głos za moimi plecami. Zawrzało we mnie! Czyżby świat już wiedział jak się nazywam? Odwróciłam się z zamiarem powiedzenia paru kąśliwych uwag, ale mnie zatkało.
* - Cytat w rozdziale pochodzi ze spektaklu "Upiór w operze"
Czemu aŁtorko zmarnowałaś cytat z tak wybitnego dzieła w swoim pseudo wyszukanym opku?
-----
Sorki! Przepraszam was! Długo notki nie było, wiem! Ale to przez moją Wenę... jest taka kapryśna... wczoraj nic nie napisałam... Dziś dokończyłam rozdział... miałam go w połowie, i chciałam naprawdę ją skończyć.. Ciekawie się będzie robić. Jeśli chodzi o moje błędy to was bardzo przepraszam... staram się ich nie robić, ale przecinki np. to moja Pięta Achillesowa. Bywa... a ortografia.. trochę lepiej... Gdyby nie było w Wordzie słownika to zapadłabym się pod ziemie:D:D:D
Poznasz nas ze swoją Weną? Spodoba się nam? Nie jest wredna? A z Piętą Achillesową też?
Następny rozdział w następnym tygodniu:) Pozdro!:*
CZE
Narkę.
- Malfoy! Po pierwsze to Granger jestem, po drugie odwal się – warknęłam i usiadłam koło mojego chłopaka. Charlie zaczął złowrogo patrzeć na Malfoy’a. Ten uśmiechnął się wrednie i odszedł. Parę metrów od nas usiadł na kocu obok jakiegoś chłopaka. Z początku nie mogłam skojarzyć kto to taki, lecz gdy odwrócił się i spojrzał na mnie wiedziałam, że to Blaise Zabini, przyjaciel fretki.
Usiadłam koło chłopaka. Zobaczyłam chłopaka.
Muszę przyznać, że zdziwiłam się gdy ten dupek o blond włosach nie zaczął się ze mną drażnić… Czyżby „ojciec”? Zobaczymy, pożyjemy.
A nie na odwrót?
Rozebrałam się do bikini i położyłam na brzuchu. Szkoda, że nie do naga -,- Charlie nadal niespokojny przysunął się do mnie i puknął leciutko swoją głową o moją.
- PUK, PUK!
- Ała, ty wredny rudy czarodzieju! Zrywam z tobą! Nie chce mieć rudych dzieci!
Popatrzyłam na niego. Jego oczy tak przyciągnęły moją uwagę, że nic nie było w stanie tego odciągnąć. Miał tak piękne oczy… czekoladowe i lśniące, radosnym blaskiem. Westchnęłam, na co on uśmiechnął się szczerze. Przysunęłam się do niego bardziej, niż to możliwe i pocałowałam. Oddał pocałunek. Zaczęliśmy się całować. Muszę powiedzieć, że pierwszy raz odkąd z nim chodziłam pocałował mnie tak namiętnie. Tak inaczej niż zwykle. Nawet nie zauważyłam jak Char zaczął się podnosić ze mną. Dopiero gdy byłam na jego rękach zorientowałam się, że on stoi, a ja jestem na niego ramionach. Przerwałam pocałunek i rozejrzałam się dookoła. Za późno. Zaczął iść w stronę wody.
Nawet nie czujesz gdy ktoś cię podnosi?
- Charlie – zaczęłam błagalnie, coraz bardziej się do niego przyklejając Super Glue. - Błagam cię…
- Oj! Nic ci nie zaszkodzi. Po za tym jestem blisko ciebie – mruknął.
Wszedł po kostki do wody. Zaczął przemieszczać się dalej. Zatrzymał się gdy woda osiągnęła wysokość jego pasa. Wrzasnęłam i zaczęłam się wiercić. Owinęłam się mu wokół szyi jak wąż. Zaśmiał się i wszedł dalej do swoich piersi. Merlinie! POMOCY!!Zanurkował, a ja za nim. Nie wynurzał się sporo, a mnie zabrakło powietrza. Oderwałam się od niego i zaczęłam mocno wymachiwać rękoma. Na daremno. Gdy wreszcie się wyłoniłam na powietrze fala znów mnie przykryła. Zdążyłam nabrać powietrza. Po chwili koło mnie pojawił się Charlie pociągnął mnie w górę. Pomógł przepłynąć na grunt. Byłam niska. Nic nie poradzę. Umiałam pływać tyle co kot.
AŁtorko twój górnolotny styl przeplatany z podstawowymi błędami językowymi mnie przeraża.
- Zwariowałeś – spytałam się gdy byliśmy na brzegu.
Mi woda dosięgała piersi, jemu brzucha. Ten w odpowiedzi dał mi całusa. Zaczęłam go ze złości chlapać! Musiałam się wyżyć. Gdy wreszcie dał za wygraną wyszłam na plaże i położyłam się na kocu. Założyłam okulary i zaczęłam się opalać. On jednak nie przyszedł za mną. Po godzinie opalania się spojrzałam za moim chłopakiem. Zauważyłam, że nadal był nad wodą. Otaczała go grupka dziewcząt. Zrobiłam się czerwona jak burak! Jak on może!! Ubrałam się, wzięłam różdżkę i wyszłam z plaży.
Nie wiem jak wy, ale ja sądziłam, że Draco go utopił.
Dziewczyny lecące na rudego? Tego jeszcze nie było!
Ulice miasta podmorskiego były zatłoczone. Pełno turystów robiło zakupy i wychodziło z pobliskich pubów i restauracji. Była pora obiadu. Miałam pieniądze Mugolskie, więc zajrzałam do jednej z knajpek zamawiając dorsza z frytkami i piwo. Popijając piwo i czekając na posiłek usiadłam przy jednym ze stolików. Niegrzeczna Hermiona, dopiero skończyła 17, a już woli piwo niż soczek. Przyglądałam się ludziom, Mugolom na wakacjach.
Po zjedzonym posiłku zapłaciłam za niego i poszłam do hotelu. Wchodząc do pokoju byłam zamyślona. Zamknęłam drzwi i walnęłam wszystko na kanapę, westchnęłam ze złością i weszłam do łazienki. Odświeżyłam się i w ręczniku wyszłam do salonu by z szafy wziąć ubranie. Zatrzymałam się gdy zobaczyłam, że nie jestem sama. Siedział tam z stoickim pokojem wpatrując się we mnie.
Draco?
- Co ty tu do jasnej ciasnej szparki robisz?! – wrzasnęłam.
- Siedzę i patrzę się na ciebie – powiedział beznamiętnie. Wzięłam z szafy nowe rzeczy i poszłam się przebrać. Wróciłam w mgnieniu sekund.
Hermiono, Z KIM TY ROMAWIASZ?!
W mgnieniu czego? SEKUND?
- Po co ?
- Tamten widok był ładniejszy, ale nic nie mogę zrobić… w końcu jesteś moją córką…
Zaraz zaraz, Voldek podglądał swoją córkę w łazience? Fuj?
Voldi, ty stary zboczuchu!
- Och zamknij się! I wyjdź, bo obrzydzasz mi życie!
- Nie mów do mnie takim tonem! Zresztą sama się zamknij i słuchaj! Wracasz ze mną do matki. Mieszkamy u Malfoy’ów. Teraz pakujesz swoje graty i idziesz ze mną! – zażądał.
- PO moim trupie! Nigdzie z tobą nie idę, nie masz prawa mną rządzić, po za tym jestem już dorosła – zawołałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i wskazałam, żeby wyszedł. Ten nawet się nie ruszył. – O co ci chodzi?
PIS moim panem.
- O szacunek do własnego ojca.
- Czy ktoś ci już mówił, że ojcem nie jest ten kto spłodził, a wychował?! Ja mam już ojca, nie potrzebuje drugiego. Wolę jego ciebie i mame. Hermiono skoro jednak go chcesz, to o co ta awantura? A tak nawiasem jesteście siebie warci – powiedziałam zamykając drzwi. Wiedziałam, że nic nie wskóram. Wściekł się i podszedł do mnie. Złapał mnie mocno za gardło i przygwoździł do ściany. Voldek wie co to gwoździe?
Czy twój ojciec też cię dusi gdy się mu sprzeciwisz?
- Chciałem być miły, jednak ty mi nie dajesz! Wracasz ze mną, czy ci się to podoba, czy nie. Już przysłałem twoje ubrania z Nory, więc nie musisz tam wstępować. Kot został. Kota nie wezmę!
- Dlatego, że jesteś moją córką.
- Nie jestem nią. Zostaw mnie wreszcie w spokoju. Możesz sobie coś wmówić, ale mi tego nie wmówisz… (nie wiem czy kiedykolwiek słyszałam coś głupszego) A teraz wyjdź zanim zawiadomię Zakon – wyjęłam różdżkę. Trzasnęło i już go nie było. ZABIJE MALFOYA!!
Jakiego Malfoya? Hermiono dopiero teraz się zorientowałaś, że możesz powiadomić Zakon?
Wyszłam z mojego apartamentu i zeszłam na dół, do recepcji. Tam zapytałam się w którym apartamencie mieszka. Okazało się, ze obok mojego. Zapukałam więc do drzwi obok mojego apartamentu. Otworzył mi jego kumpel. Zrzerał mnie wzrokiem.
Am, am.
- Odwal się Zabini! Jest Malfoy? – kiwnął głową i już chciał go zawołać, ale ja żuciłam na niego Silencio.
CO ZROBILAŚ? Żuciłaś? O borze iglasty! Hermiono, nie jesteś za PO, ale w kwestiach językowych wzorujesz się na B. Komorowskim.
Przeszłam koło Ślizgona i rozejrzałam się za jego kumplem. Leżał na jednym z dwóch łóżek i czytał Mugolskie pismo dla mężczyzn powyżej 18 lat. Jednym słowem Playboy! Podeszłam do fretki i rzuciłam na niego Silencio.
Aha.
- DO <CENZURA>!! ZABIJE CIĘ MALFOY – ten wystraszony spadł z łóżka. Nie mógł nic powiedzieć, ale wiedziałam, że klął. – Czemu powiedziałeś mojemu ojcu, gdzie się znajduję?! – odczarowałam go.
- Po pierwsze to witaj, Riddle! Po drugie…
- Żadna Riddle, <CENZURA>! Jak śmiałeś?!
O jej jakie przekleństwa, zmieniam na cenzurę.
- Nie przerywaj mi! Po drugie powiedziałem, bo kazał mi cię szukać! Myślisz, że mi się to uśmiecha!
- Gówno mnie obchodzi, co ci się uśmiecha a co nie! Jeszcze raz coś mu o mnie powiesz.. to nie żyjesz! – złapałam za klamkę chcąc wyjść. Nie! Nie upiecze mu się. Wysłałam mu kanarki, powodując u niego taki krzyk jak u Rona w 6 klasie, gdy zrobiłam mu to samo.
O nie! Wyjdzie zakalec!
- ODWOŁAJ JE!!!! – ja już wyszłam. Poszłam do siebie. Spakowałam się i napisałam kartkę do Charliego, że muszę wyjechać.
Teleportowałam się do Nory. Od razu wszyscy się koło mnie zgromadzili. Zaczęłam ich uspokajać. To prawda, ten dureń nazywany Voldemortem wziął od nich rzeczy! WRR!! Wzięłam kota i już chciałam wychodzić, gdy pani Weasley mnie zatrzymała z obiadem. Podziękowałam grzecznie i pożegnałam się. Ginny odprowadziła mnie do ogródka.
Godzinę wcześniej:
- Dzień dobry szanowni Weasley'e, przyszedłem po rzeczy mojej córki.
- Dzie...
- Avada Kedavra! Ty niegodny mówienia do mnie rudzielcu!
- Co się stało?
- Muszę znaleźć sobie mieszkanie. Nie mogę mieszkać z mamą i z nim u Malfoyów. A na wczasach znalazł mnie Malfoy i powiedział wszystko łysemu. Wr!!! Do tego Charlie.. – głos mi się załamał. – Nie ważne… Wyśle ci sowę, kiedy będziemy mogli się spotkać – już chciałam się teleportować, gdy koło mnie pojawił się Charlie. Zrobiłam się cała czerwona i chciałam się teleportować, gdy ten złapał mnie za rękę.
- Zostaw mnie Char!
- Dasz mi się wytłumaczyć?!
- Nie mam zamiaru! Wiem co widziałam! Rozmawiałeś z dziewczynami!
Scena zazdrości, bla, bla, bla. Przychodzi do gabinetu ojca.
Pierdu pierdu z tatą.
- Wiesz… niedaleko w wieżowcu jest wolne mieszkanie. Całkiem duże. Chciałem się tam zalokować, ale myślę, że ty na niego zasługujesz bardziej – powiedział, kończąc pracę. Zabrał mnie ze sobą do mieszkania. Niestety jego mieszkanko było małe. Kuchnia, mały salonik z jadalnią, łazienka i sypialnia. Musiałam się zadowolić kanapą, ale mi pasowało.
Literówka w słowie zablokować? Chyba chodziło ci Hermiono o ulokować. W dodatku to jest małe mieszkanko dla jednej osoby?
Zanim jeszcze się ściemniło wyszłam do tego wieżowca. Wyszłaś do wieżowca? Okazało się, że mam szczęście, bo za mną facet chciał te wolne mieszkanie kupić. Sporo kosztowało, jednak czynsz miesięczny nie był taki drogi, a ja miałam sporą sumkę w mojej skrytce w Gringocie. Powiedzieli, że mogę się jutro wprowadzać. Po drodzę do domu ojca weszłam do sklepu z meblami i wybrałam meble do salonu, jadalni, sypialni, kuchni, łazienki i przedpokoju.
To się nazywa szybka akcja. W ciągu jednego dnia spotyka Voldemorta, wyjeżdża do Nory, przyjeżdża do ojca, kupuje mieszkanie i meble.
Nie jesteś przez przypadek za bogata?
--------
Przepraszam, że dopiero dziś! Poprostu moja wena jest kapryśna... Dlatego co tydzień będzie pojawiał się rozdział... Przepraszam..
Druga sprawa: powiadomienia. Tych, którzy chcą być powiadamiani proszę o zostawienie gg... ponieważ ja mam słaby zasięg na strony internetowe i nie mam jak was powiadamiać... Z góry dziękuje...
Życzę miłego dzionka!
W sumie nie było tu co poprawiać, głupota ma już poziom krytyczny, więc niestety nie ma jak z nią walczyć. Może wy ostatnio znaleźliście jakiś dziwny blog i chcecie byśmy go poprawiły? Piszcie na nasze gg 45004969.
Już nie poznamy losów Hermiony opisanych górnolotnym stylem z podstawowymi błędami językowymi. Jego aŁtorka, myląca związki frazeologiczne, tak jak się domyślacie... Porzuciła opko!
omnomnom ale zajebiście *.*
OdpowiedzUsuń