Draco stał osłupiały jeszcze przez kilka minut. Był to chyba dla niego najwięszky szok ostatnich tygodni. Nigdy by się tego nie spodziewał. Jedyne co mu przychodziło teraz na myśl to Hermiona. Nie dopuszczał do siebie mysli, że Cris może jej coś zrobić...że może działać na polecenie Voldemorta. Wiedział jedno: Musi użyć wszystkiego co możliwe, żeby tylko zapewnić jej bezpieczeństwo. Chciał... musiał jej o tym powiedzieć, ale wiedział z góry, że mu nie uwiezy...Jednak postanowił spróbować. Wszedł do Wielkiej Sali, w której siedziała Hermiona i przemówił do niej:
- Hermiono, przemawiam do ciebie!
- Cześć Hermiono, czy możemy porozmawiać w cztery oczy? - Powiedział i rzucił wściekłe spojrzenie na Crisa. Uwaga, rzucam w ciebie spojrzeniem! Złapałeś?
- Jestem teraz trochę zajęta, ale dobrze . - Zgodziła się i wyszła z nim.
Gdy znajdowali się na korytarzu, Draco układał sobie przemówienie po czym powiedział:
Układal sobie kiedy już z nią wyszedł, Draco nie mogłeś tego zrobić wcześniej?
- Bo widzisz Hermiono ... - (Nie widzę oślepłam! Aaa) Zamilkł i zastanawiał się co ma dalej powiedzieć. Chciał powiedzieć wprost, ale wiedział, że ona go wyśmieje i nic po za tym. Spróbował więc innego sposobu. - Czy nie zauważyłaś czasami, żeby Cris dziwnie się zachowywał? No wiesz, dziwne spojrzenia, uśmieszki. Zmiany nastrojów? Mięśnie mu rosną bez ćwiczenia?
- O nie! - Pisnęła. - Ty znowu o nim gadasz? Co się tak go uczepiłeś?
- Po prostu martwie się o ciebie! Nie wiesz z kim się zadajesz! - Ostatnie zdanie wyrwało się z jego gardła zanim zdążył je powstrzymać. Wyobraziłam sobie właśnie jak gardło "odrywa się" od Dracona i ląduje na ziemi tworząc czerwony placek krwi O.o A to przecież się zdanie wyrwało ;)
- Co masz na mysli? - Spytała podejrzliwie Hermiona.
- Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo. - Draco był juz wyraźnie zdenerwowany. - Twój kochany i święty Cris jest ŚMIERCIOŻERCĄ!
To się nazywa świetnie zaplanowana przez Draco przemowa.
-Musimy porozmawiać... CRIS JEST ŚMIERCIOŻERCĄ! Aaaa! RATUJ SIĘ !
Hermiona nic nie mówiła. Stała dłuższą chwilę wpatrując się w niego. Po chwili wybuchnęła dzikim śmiechem, a jej wnętrzności wytrysnęły na biednego Draco. Śmiech Hermiony: HAHAHA DZIK HAHAHAH DZIHAHAHAHK
- Ojj Draco...Nie mogłeś wymyślić czegoś lepszego?! Jeśli chciałeś mnie rozśmieszyć to ci się udało! Gratuluje!
- To wcale nie miało być śmieszne! - warknął. - Skoro mi nie wierzysz to nie. Ja i tak wiem swoje. W każdym razie - kontynował - Radzę ci na niego uważać...
Hmm, Ginny też ostatnio warczała. Wszyscy tutaj warczą.
Draco strzelił focha.
- Tak, dzięki za radę! - rzuciła. - Na pewno z niej skorzystam!
Czym rzuciła? Swoją trzustką?
I odeszła zostawiając z Draco swój kwiatowy zapach perfum, które dostała od niego na urodziny.
Ponieważ intensywnie się o niego ocierała lub popsikała go tymi perfumami.
Draco spodziewał się takiej reakcji Hermiony, więc nie zrobiła ona na nim większego wrażenia. Znał ją na tyle dobrze, że wiedział, że mu nie uwierzy...Potwierdziła się zresztą teoria Ginny: Hermiona nie miał do niego zaufania. Musiał coś z tym zrobić, szczególnie teraz, gdy groziło jej niebezpieczeństwo, a on był jedyną osobą, która może ja od tego uratować. Postanowił porozmawiać o tym z Ginn. Poszedł do niej zaraz po skończonej lekcji zielarstwa.
Doświadczeni czarodzieje mają problemy z śmierciożercami, ale nie młody Draco! On uratuje swoją ukochaną przed złem mając tylko 16 lat i nic nie wiedząc o czarnej magii!
- Cześć Ginny, co u ciebie? - Zapytał.
- Dzięki, bardzo dobrze. a u ciebie co słychać?
- Jaka piękna pogoda, nie sądzisz?
- Tak, zgadzam się z tobą.
<Kilka minut stania i patrzenia się w podłogę)-
- Yyy, no to pa
- Pa.
- całkiem nieźle...słuchaj Ginny mam do ciebie ważną sprawę. Musisz mi pomóc.
Tak już kiedyś mówiła Hermiona do Harry'ego. Pamiętacie?
- Słuchaj, mam do ciebie prośbę. Musisz mi pomóc, błagam!- powiedziała Hermiona
- co się stało? Coś z Hermioną? - Zapytała lekko zdenerwowana.
- Nie, jej nic nie jest...Narazie nic jej nie jest...
- Jak to narazie? Co masz na mysli?
- Bo nie nadwazie.
- Słuchaj...Wczoraj szukałem w bibliotece tego zaklęcia, które rzucił na mnie Cris...Była tam wzmianka o tym, że używają go zazwyczaj Śmierciożercy...
Oczywiście, że tam coś takiego pisało. Są świadkowie którzy to mogą potwierdzić, w końcu śmierciożercy nigdy nikogo nie zabijają tylko pozwalają im uciec i napisać książkę ;)
- Bądź wolny! Ciesz się życiem! - powiedział optymistycznie Voldemort
Ginny jęknęła cicho, ale Draco nie zwrócił na to uwagi i mówił dalej:
- ... Z początku pomyślałem, że to przecież nie możliwe, żeby Draco był jednym z nich...Wydawało mi się, że to niemożliwe, bo przecież on ma dopiero 16 lat...Ale zobaczyłem coś co to potwierdziło. Zauważyłem na jego lewej ręce Mroczny Znak.
JAKI DRACO? Zaraz to mi się coś rąbnęło i to Cris rozmawia z Ginny o tym, że Draco jest śmierciożercą? Jaka ja jestem tempa.
- Czyli to jest prawdą? On pracuje dla Sam-Wiesz-Kogo? Ale co ma z tym wspólnego Hermiona?
Ginny wyglądała tak, jakby to ją w ogóle nie zdziwiło.
- Tak na to spokojnie zareagowałas? Szczerze mówiąc, myślałem, że zrobi to na tobie większe wrażenie.
- Podejrzewałam to od samego początku...
- Co?! Skąd wiedziałaś? I nic mi nie powiedziałaś?!
- Pomyśl sam...Po co ci mówiłam, żebyś o nią walczył? Żebyś się łatwo nie poddał i żebyś nie dał wygrać Crisowi? Podejrzewałam to od dawna, lecz nie byłam pewna. Na wszelki wypadek jednak powiedziałam ci o tym zaufaniu, które ma Hermiona do Crisa, a którego nie ma do ciebie...Żebyś zdał sobie sprawę, że on ma nad tobą przewagę, a ty musisz coś z tym zrobić, żeby Hermiona zapomniała o nim, a była z tobą!
Draco zmienił się w Crisa, zaczął obgadywać siebie Malfoya, a potem Atwooda. Nie rozumiem tego.
- Ale problem w tym, że ona nie chcę mi zaufać! Powiedziałem jej o Crisie! A ona najzwyklej mnie wyśmiała i powiedziała, żebym przestał opowiadać głupoty, bo i tak mi nie uwiezy!
- a dziwisz się jej? Już tyl razy ją zawiodłeś, że teraz nie możesz mieć do niej pretensji, że nie chcę ci wierzyć, chociaż teraz na prawdę mówisz prawdę.
Szanowna aŁtorko ile to "tyl"?
- Więc co mam zrobić? - Spytał Draco lekko zdenerwowany swoją bezsilnością.
- Pierwsze co musisz zrobić to zyskać ponownie jej zaufanie, co nie będzie na pewno łatwe, bo znam ją doskonale i wiem, że nie łatwo zdobyć jej zaufanie.
Musisz zyskać jej zaufanie, bo nie łatwo zdobyć jej zaufanie. Kiwi kiwi kiwi.
- Idę do niej - Postanowił Draco - Muszę z nią pogadać.
- W takim razie życzę powodzenia, jak się czegoś dowiesz, to daj znać.
- jasne, cześć.
Nie wiem jak wy, ale ja ominęłam ten dialog. Potwornie nudny, mogłoby się coś stać , a nie tylko ten Cris który okazuje się w połowie Draco. Ogólnie to ja już tutaj nic nie rozumiem od kiedy umięśniony Atwood stał się śmierciożercą Draco.
Udał się do miejsca, w którym zazwyczaj przesiaduje o tej godzinie Hermiona, czyli do biblioteki. Siedziała przy stoliku i męczyła się z zadaniem domowym. Usiadł obok niej i powiedział:
- Słuchaj, tak sobie pomyślałem, że może wybierzemy się dzisiaj gdzieś razem? Przecież dzisiaj cię nie wkurzyłem, ani trochę.
- Że co prosze?! Ja i ty?
- Nie, mówiłem do stołu.
- No a czemu nie? Takie przyjacielskie spotkanie...
- Nie dzięki, jestem juz umówiona.
- Z Crisem? - Zapytał z niepokojem
- Tak a co? Idziemy do lasu się przejść wieczorem.
Idą do lasu? Narobią hałasu...
- Co?! Do lasu wieczorem?! Nie możesz z nim pójść!
- Tak, a niby dlaczego? Znowu będziesz mi mówił co mam robić?! Umiem sama o siebie zadbać nie potrzebuje twojej pomocy.
- O której idziesz z nim? - Zapytał nie zwracając uwagi na to co powiedziała.
- O 18 wychodzimy! a co się to w ogóle obchodzi?!
Powiedz jeszcze gdzie dokładnie się umówiliście, co ze sobą bierzesz oraz co ubierzesz, bo to naprawdę fascynujące.
- Nie nic, tak tylko pytam. Muszę juz iść, część.
Rzucił i wyszedł (Czym rzucił? O aŁtorko, nie trzymaj nas w napięciu!). Nagle wszystko zrozumiał. Cris chcę coś jej zrobić. Wie juz o tym, że Draco widział jego mroczny znak, więc może zacząć działać...Chcę zrobić to o co chodziło mu na samym początku...Zaciągnąć Hermione w jakieś miejsce, którego nikt nie zna pod byle jakim pretekstem, i dostarczyć ją Voldemortowi. Nie mógł na to pozwolić. Wyruszają o 18...Zdąrzy się jeszcze przyszykować...To będzie wyjątkowy wieczór...Hermiona nareszcie przekona się jaki Cris jest naparawdę...
Voldemortowi od zawsze chodziło o Hermionę-wybrankę, no bo przeciesz nie o Harry'ego.
Cokolwiek znaczy słowo "zdąrzy", to Draco skąd wiesz, że Cris nie chce po prostu wywołać PORN ALERTU?
Nadeszła godzina 18. Draco zauważył przez okno, że Hermiona i Cris idą. Zarzucił na siebie peleryne niewidkę i ruszył za nimi. Szedł bardzo ostrożnie, żeby go nie usłyszeli, wtedy cały jego plan poszedłby na marne. Szli godzinkę. Cris i Hermiona doskonale się bawili. Czuła się bardzo dobrze w jego towarzystwie. Nic nie podejrzewała... Aż tu nagle Cris ją śru do krzaków. Resztę sami sobie dopowiecie.
Niespodziwanie jednak, oboje znikli mu z oczu. Nie wiedział o co chodzi. przecież nie mogli tak szybko uciec. Jednak po chwili zrozumiał: Deportowali się (Na terenach Hogwartu każdy uczeń może się deportować i nie zauważony zniknąć, to takie normalne ;) Jak można siebie deportować? O.o Sami uznali, że są nielegalnymi emigrantami i opuścili Anglię ze wszystkimi nakazami i zatrzymaniem policji wykonanym przez ich samych.) Zaklnął głośno i opadł na trawę. Teraz to juz koniec. - Pomyślał. - Hermionie grozi niebezpieczeństwo, a ja już nic nie mogę zrobić.
W tym samym momencie Hermiona i Cris wylądowali na polanie.
- Tak własciwie to co my tutaj będziemy robić? - Zapytała z uśmiechem niczego się nie domyślając.
- Najpierw muszę zrobić to, po co tutaj przyszłem...Po co przyszedłem do Hogwartu... - Zaczął mówić tajemniczo - Mam jeden cel...Coś co od dawna planowałem zrobić...
O borze iglasty! Na tym świecie sa jeszcze ludzie używający formy "przyszłem" O.o
- Cris o co ci chodzi? - Zapytała ze strachem w głosie
- a ty nic się nie domyślałaś...Byłaś taka głupia - Mówił nie zwracając uwagi na jej słowa. - Myślałaś, że mi na tobie zależy..że cię kocham...a ja cię tylko wykorzystywałem...Byłaś moją ofiarą...
Mi sie wydawało, że Hermiona chciała tylko, żeby Draco był zazdrosny i miała gdzieś uczucia Atwooda, ale Cris wie lepiej.
Hermiona teraz na prawdę się przeraziła.
- co?! O czym ty w ogóle mówisz?! jaką ofiarą?!
- Jesteś jednak taka głupia na jaką wyglądasz...twój były chłopak jest o wiele inteligentniejszy...tak, Dracon. Zorientował się, że jestem Śmierciozercą prędzej niż mogłem się tego spodziewać...Tak dobrze słyszałaś, Śmierciożercą...Więc musiałem działać. Nie mogłem pozowlić, żeby ktoś jeszcze się domyślił...Wiedział tylko on. On i ta twoja głupiutka przy
jaciółeczka Ginevra "Ginny" Molly Potter z domu Weasley...
- Przecież ty byłeś taki dobry! - Krzyknęła - Zawsze mnie borniłeś! Byłeś dla mnie miły...Miałam do ciebie zaufanie...
- Zawsze mnie borniłeś! Cokolwiek to znaczy!
Cris wybuchnął śmiechem, a jego wnętrzności wytrysnęły na Hermionę.
- Tak, właśnie o to mi chodziło...Żeby zdobyć twoje zaufanie...teraz mogę z tobą zrobić wszystko...ufałaś mi bardziej niż jemu...Chociaż na to nie zasługiwałem...Ale zaraz to wszystko się skończy...
PORN ALERT!
Powiedział i wyciągnął swoją różczkę.
Hermiono bój się wyciągnął różczkę! Ciekawe co to..
Może wreszcie się dowiemy co to jest tajemnicza różczka.
Myśli Hermiony pędziły jak oszalałe (prędkość 200 km/h na szóstym biegu). Nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, jakie grozi jej niebezpieczeństwo. Czuła wyrzuty sumienia. Zastanawiała się dlaczego nie wierzyła Draco? Czemu nie wierzyła mu, gdy mówił, że Cris jest Śmierciożercą? Czy naprawdę on miał nad nią taką władzę, że ślepu mu wierzyła? Na to wyglądało. W niecały miesiąc Cris owinął sobie ją wokół małego palca i była na każde jego zawołanie. Myślała, że ma w nim prawdziwego przyjaciela, z którym chodzi na randki, a może i kogoś więcej ... Jednak teraz nie miała zbyt wiele czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Jej mysli pędziły jak oszalałe i jedyne co jej przyszło na myśl w tej chwili to ucieczka. Bała się tego niesamowicie, bo wiedziała, że Cirs jest od niej silniejszy i szybszy. Nie widziała jednak innego rozwiązania, więc postanowiła podjąć próbe ucieczki. Nie miała jednak pomysłu jak odciągnąć wzrok Cirsa od siebie. Postawiła na denny sposób, ale możliwe, że okaże się skuteczny. Zawołała:
- Cris szybko! Zobacz! - Krzyknęła, wskazując palcem na drzewo, które znajdowało się za nim.
Te przedszkolne sztuczki! Zawsze działają!
Cris gwałtownie się obrócił, a ona korzystając z okazji przemknęła obok drzewa i biegła ile sił w nogach. Rozpoczął się pościg. Wiedziała, że za kilka kroków Cris ją dogoni i będzie po niej. Była pewna, że jeśli ją dogoni to ją zabiję (Narratorze zabijesz Hermionę? Czemu?). Wierzyła jednak w swoje szczęście. Miała nadzieję, że zjawi się ktoś kto wybawi ją z opresji. Czuła, że powoli traci siły, a z dala słychać było nadbiegającego Crisa. Chciała się poddać, jednak jak na zawołanie wpadła na Draco.
- Och Draco! Co ty tutaj robisz? Proszę pomóż mi! - wydyszała - Cris mnie goni! On chcę mnie zabić! Proszę zrób coś!
Nie rozumiem przedostatniego zdania ani lamentów do 16 latka o powstrzymanie czarodzieja - mordercy.
- Nie bój się - Powiedział męskim głosem poprawiając grzywkę i napinając mięśnie. - Nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda. Biegnij dalej, a ja sobie z nim dam radę.
- Nie możesz! - stanowczo zaprzeczyła - On jest ŚMIERCIOŻERCĄ! Nie dasz sobie z nim sam rady! On cię pokona! wystraczy, że użyje Avady, a będzie po tobie! On jest zdolny do wszystkiego!
- Posłuchaj mnie - Powiedział i ją objął - Dam sobie radę. Wystarczy odrobina sprytu. Wiem, że Cris jest inteligentny, ale myślę, że z łatwością dam mu radę. Przynajmniej spróbuje, bo przecież nie pozwolę, żeby tobie stało się coś złego.
- Ale ja się o ciebie boję! - Powiedziała teraz juz bliska łez.
- Nic mi nie będzie, zobaczysz. Musisz się martwić o siebie. Teraz nie traćmy czasu na rozmowę. - Powiedział. - Biegnij przed siebie ile możesz, aż dobiegniesz do wyjścia z Lasu. Wtedy udaj się do zamku i sprowadz jaką kolwiek pomoc. Ja w tym czasie się z nim rozprawie.
Hermionę goni Cris-śmierciożerca, a ona w najlepsze rozmawia sobie z Draco o tym co może mu się stać. Poczekajcie pójdę po krakersy.
- Dobrze, ale uważaj na siebie proszę cię - powiedziała i już jej nie było.
Tym czasem Draco już słyszał ostatnie kroki Crisa, jakby zaraz miał się pojawić przed nim. I tak się stało. Zza krzaków wyszła wysoka, umięśniona i przystojna postać w której Draco od razu go rozpoznał. Cris powiedział:
Bo tak trudno powiedzieć, że wyszedł Cris? Ach ten górnolotny styl...
- a więc ty tutaj jesteś ... Chcesz bronić swoją dziewczynę tak? Wybacz mi szczerość, ale jesteś żałosny. Poświęcasz swoje życie po to, żeby ona przeżyła....
- Nie boję się ciebie - Powiedział, chociaż w jego głosie można było dostrzec cień niepokoju. - Nie pozwolę, żebyś coś zrobił Hermionie. Musisz najpierw walczyć ze mną!
- Naprawdę jesteś pewien, że chcesz ze mną walczyć? Nie, żebym ci tego zabraniał, ale wydaje mi się, że padniesz na ziemie już po pięciu minutach pojedynku, także najpierw dobrze się zastanów...Nie chce mieć cię później na sumieniu - Odparł i zaśmiał się ironicznie.
Oczywiście morderca zawsze przed walką rozmawia sobie najlepsze ze swoją ofiarą. Rada dla was - kiedy ktoś chce was zabić pogadajcie sobie z nim zamiast uciekać ;)
Draco cały się gotował. Musi go pokonać. Modlił sie w duchu, żeby Hermiona jak najszybciej sprowadziła pomoc bo miał pewne obawy, czy poradzi sobie z nim sam.
Gotowane mięsko z blondasa! Bardzo pożywne i nisko tłuszczowe! Komu, komu, bo idę do domu!
- Widzę, że jesteś strasznie pewny siebie. Uważaj, żebyś czasami się nie przeliczył...Nie wiesz jeszcze do końca na co mnie stać.
- a co? - wybuchnął dzikim śmiechem (Hermiona jednak do niego pasuje też wybucha dzikim śmiechem) - użyjesz na mnie Avady? Czy może Cruccio? Wiem, że stać cię na dużo, ale ty po prostu się boisz, boisz się użyć niewybaczalnego, bo doskonale wiesz czym to grozi...A wtedy twoja kochana Hermionka zostanie sama...całkiem sama...Będzie samotna, a to doskonała okazja dla mnie, żeby w końcu ją wykończyć...
Drao miał dosyć. Nie mógł się powstrzymać, więc wyciągnął różczkę (Draco ma tą samą tajemniczą różczkę co Cris!), a Cris mówił dalej:
I w tym momencie pojawia się postać z poprzednich rozdziałów opka, Drao, gratuluje aŁtorko! Przynajmniej ty wykorzystujesz wszystkie postaci, które opisujesz w opowiadaniu.
Teraz się czegoś o nim dowiemy!
-...O zaczyna się! Już myślałem, że się poddasz, i nic z tego nie wyniknie. A naprawdę byłoby mi przykro, bo wiesz jak kocham się pojedynkować...
Cris również wyciągnął różczkę i krzyknął:
- Expelliarmus!
... Bawiąc się w Harry'ego.
Draco odepchnęło do tyłu wytrącając mu z ręki różczkę, która wpadła prosto w dłonie Crisa.
- I co teraz powiesz Draconie? Jeden zero dla mnie...Teraz twoje szanse są malutkie...Już nie masz szans mnie pokonać...
Nagle z głębi lasu wybieegły dwie postacie: Harry i Ginny. Po minie Crisa można było wywnioskować, że juz nie jest tak pewny siebie jak na początku.
Ginny zbawi świat! Tak nasza cicha i nieśmiała Ginny!
- O przyprowadziłeś przyjaciół Draconie, jak miło - powiedział widząc Ginny i Harry'ego. - I co? Myślisz, że teraz dasz mi radę?! To się jeszcze okaże - Powiedział i uniósł wyżej swoją różczkę.
Draco, który nadal leżał na ziemi bez różczki przyglądał się pojedynkowi swoich przyjaciół z Crisem. Wiedział, że oni nie dadzą sobie sami rady. Byli za słabi do Crisa, który nie powstrzyma się przed użyciem zaklęć niewybaczalnych. Jednak nic nie mógł zrobić. Jedynie przyglądać się temu zaciętemu pojedynkowi.
Harry i Ginny przybiegają mu na pomoc, a on leży na trawie..Jakie to wspaniałe.
Minela chwila, a oni nadal toczyli zaciety pojedynek (Zaraz, co?). Az nagle Cris uniosl rozczke wyzej, tak jakby zmagal sie z checia uzycia jakiegos poteznego zaklecia. Draco nie wiedzial jeszcze co to oznacza, ale byl pewien, ze nic dobrego. Jednak po chwili wpadl mu do glowy cudowny pomysl. DOstal olsnienia. Czemu wczesniej o tym nie pomyslal? Skupil sie
Ach, te wspaniałe opisy sytuacji...
i w myslach powtorzyl kilka razy "Accio rozczka!" i jak na zawolanie rozczka wpadla mu w rece. Teraz mogl walczyc. Podniosl sie o wlasnych silach i wkroczyl na pole bitwy. (Hahaha nie no padłam. GENIUSZ!)
- I co teraz? Myslisz, ze dasz sobie z nami rade? - zadrwil.- Jestemy od ciebie silniejsi, nie pokonasz nas.
- jestes tego pewnien? Dobrze, wiesz, ze wystraczy jedno zaklecie, ktore zaraz na was rzuce...
Draco wiedzial o jakie zaklecie chodzi. Spojrzal na Harry'ego i Ginny, po ich minach dostrzegl, ze oni rowniez sie domyslaja. Jednak gdy Cris wypowiadal te slowa dostrzegl w jego glosie niepokoj...Tak, jakby nie byl
zdolny do uzycia zaklecia niewybaczalnego.
- Ciagle tylko to mowisz..Wiec czemu od razu nie rzucisz tego zaklecia? -
- Nie wiesz, że każdy czarny charakter najpierw omawia swoje plany, a ty to wykorzystujesz i uciekasz?
Draco postanowil go sprowokowac.
- a po co? Mi sie nigdzie nie spieszy, zreszta ja uwielbiam sie pojedynkowac, wiec kazda dodatkowa minuta sprawia mi przyjemnosc.
Harry i Ginny spojrzeli na Draco. Czul, ze mysla o tym samym co on, wiec postanowil dzialac. Niespodziewanie uniosl rozczke i ryknal na caly glos:
- Expelliarmus!
Crisa odrzucilo w dal. Cris był tak wspaniałym czarodziejem, że nie umiał odbić tego zaklęcia. Gratuluje zdolności magicznych ;) Draco chwycil Ginny za reke i wraz z Harrym udali sie w poscig (za kim?). To byla ich jedyna szansa na ucieczke (Pościg jest szansą na ucieczkę? Krowa jest szansą na człowieka?), wiec musieli z niej skorzystac. Mrneli(?) przez las ile sil w nogach. Draco czul, ze Ginny powoli zwalnia i wbiega ukryc sie za drzewo. (? -,-)
- Draco ja juz nie daje rady! - wydyszala. - Musimy zrobic sobie odpoczynek!
- Ginny nie ma na to czasu! On nie moze nas zlapac! Wtedy bedzie po nas!Chyba tego nie chcesz, prawda? - odezwal sie po raz pierwszy Harry.
- Ale Harry! Ja nie dam rady! - powiedziala bezsilnie bliska placzu.
Harry zblizyl sie do Ginny i delikatnie ja pocalowal. Draco poczul lekkie zaklopotanie. Zawsze wiedzial, ze Ginny kocha sie w Harrym, ale czul sie dziwnie patrzac jak dwojka jego najlepszych przyjaciol okazuje sobie uczucia na jego oczach.
Ee... Harry chcąc zachęcić Ginny do biegu całuje się z nią. W końcu Cris biega bardzo wolno, a po drodze zrywa kwiatki na wianek.
- eee - zaczal - Ja nie chce wam przeszkadzac, ale on moze juz byc blisko, wiec proponuje, zebysmy biegli dalej ...
Po minucie oderwali sie od siebie. Wygladali na bardzo szczesliwych, a Ginny cala promieniala.
- Tak Draco! Masz racje! Musimy biec! - Krzyknela i z energia pobiegla dalej.
Cierpisz na słabą kondycję? Krótki bieg wywołuje u ciebie zawroty głowy? To czas na pocałunek Harry'ego Pottera!
Biegli pol godziny, az wreszcie ujzeli wieze Hogwartu. Odetchneli z ulga. Podbiegli blizej i zobaczyli idaca w ich strone Hermione.
Już to widzę jak biegną sprintem pół godziny, a Usain Bolt siedzi i zawija w sreberko.
- Tak sie o was balam! - Krzyknela i rzucila sie im na szyje (Szkoda, że ich nie udusiła..)- Myslalam, ze juz nie wrocicie! Nawet nie wiecie co przezywalam PORN ALERT! Oczywiście nie wezwałam pomocy wolałam siedzieć i panikować.
- Hermiono juz dobrze - Powiedzial Draco przytulajac ja - Jestes juz bezpieczna...Cris ci nic nie zrobi...
- Co sie z nim stalo? Gdzie on teraz jest?
- Tego do konca sami jeszcze nie wiemy - Powiedzial i spojrzal na Ginny - Ale podejrzewamy, ze nie odwazy sie spowrotem tutaj wrocic..A poki co nigdzie nie bedziesz ruszala sie sama.
- Draco nie wiem jak ci dziekowac...Uratowales mi zycie...
- To nie tylko moja zasluga. Gdyby nie Ginny i Harry pewnie bym juz nie zyl...To oni sie zjawili wtedy, gdy najbardziej ich potrzebowalem.
- tak, wam tez dziekuje - Powiedziala ze lzami w oczach - dziekuje, ze tyle dla mnie robicie. Jestescie prawdziwymi przyjaciolmi.
Ginny i Harry wymienili znaczace spojrzenia i powiedzieli:
- E...wlasnie nam sie przypomnialo, ze mamy cos do zalatwienia...Nie bedziemy wam przeszkadzac - Powiedzieli i ruszyli do zamku. Pewnie Harry idzie jej pomóc z nauką.
Draco zostal sam na sam z Hermiona. Stali przez dluzsza chwile patrzac sie na siebie. Na ich twarzach nie bylo cienia usmiechu. Draco, ktory nie mog zniesc dluzej tej ciszy pierwszy przemowil:
- Co teraz bedzie z nami?
- z nami? - Powtorzyla Hermiona.
- No tak...Bo skoro Crisa juz nie ma, bo moze...moze bys mogla dac mi jeszcze jedna szanse? - zapytal z nadzieja.
- Draco, ale ja juz nic do ciebie nie czuje. To co bylo, minelo i juz nie wroci.
Draco poczul sie, jakby ktos wbil mu noz w samo serce. Myslal, byl pewien, ze po tym co dla niej zrobil dostanie jeszcze szanse.
- To co mial znaczyc ten uscisk, jak przyszlismy? To nic nie znaczylo tak?
- Nie...To znaczy znaczylo. Jestescie dla mnie przyjaciomi i martwilam sie o was...To chyba zrozumiale?
- Wiec nie mam sobie robic nadzieji tak? dobra, o nic wiecej pytac nie bede. Sprawa jest zakonczona. Ide sie polozyc, jestem zmeczony. Boli mnie głowa, nie mam dziś ochoty.
Powiedzial i zalamany udal sie do dormitorium. Hermiona patrzala na oddalajacy sie cien Draco. - Co ja najlepszego zrobilam? - Winila sie. - Chociaz...Dobrze zrobilam...Z nas juz nic nie bedzie...Za bardzo sie od
siebie roznimy...Nie dogadujemy sie...Tak, musze o nim zapomniec.
Załamałam się. Już sądziłam, że pójdą razem do dormitorium by nadrobić czas w którym nie mogli sobie wepchać języków do ust.
Przez nastepne kilka dni Hermiona opuszczala zamek tylko pod opieka przyjaciol. Nigdzie nie ruszala sie sama. Bala sie, ze Cris moze wrocic, chociaz uwazala, ze po tym co sie stalo jest to malo prawdopodobne.
Bo Voldi chce Hermionę, nie Harry'ego.
Wolala jednak nie ryzykowac.Swoj wolny czas spedzala glownie z Ginny, ktora calymi dniami zdawala jej relacje na temat swojego pierwszego pocalunku z Harrym.
- Ginny, ja naprawde slyszalam to juz kilka razy - Powiedziala pewnego wieczoru, gdy Ginny po raz kolejny meczyla ja opowiescia jak to Harry wspaniale caluje.
- och, naprawde? - Spytala zaskoczona slowami przyjaciolki.
- Wyobraz sobie, ze tak.Calymi dniami mi to opowiadasz, znam juz to na pamiec. - dodala troche niemilym tonem.
- Hermiono czy cos sie stalo? Widze, ze nie jestes dzisiaj w humorze.
- A nie - Odparla szybko.- Jestem po prostu zmeczona. Tyle sie przez ostatni tydzien dzialo, ze powoli wysiadam z autobusu - Powiedziala i opadla na lozko Ginny.
- I wcale ci sie nie dziwie. To byl dla ciebie naprawde trudny tydzien. Mam pomysl! Jutro od rana zabieram sie do Hogsmeade - Powiedziala. - Nie przyjmuje odmowy!
- Ginny bardzo ci dziekuje, ale ja naprawde sie ostatnio dobrze nie czuje. Jestem jakas slaba i w ogole nic mi sie nie chce.
- Sluchaj, a moze ty jestes chora? - zapytala zatroskana.
- nieee...tu nie o to chodzi...
- a wiec o co? - Ginny nie dawala za wygrana.
Hermiona nie miala ochoty odpowiadac na to pytanie, wiec szybko postanowila zmienic temat.
- wiesz co? JESTEM W CIĄŻY! Zmienialam zdanie. Chetnie wybore sie jutro z toba do Hogsmeade.
- to swietnie! Kupimy sobie kufel kremowego piwa i napewno zapomnimy o klopotach!
Po pijaku zawsze się robi weselej!
A dziecko poronisz, same zalety!
Tak, napewno... - Pomyslala Hermiona. - o moich klopotach nie tak latwo zapomniec...
- ej! mowie do ciebie! - uslyszala nagle glos Ginny. - Co sie z toba dzieje?
- co? mowilas cos?
- Tak, mowie do ciebie od 5 minut! Pytalam sie, czy Harry ostatnio cos o mnie nie wspominal...
- a co mial mowic?
- No nie wiem...Moze, ze dobrze caluje?
- Ginny prosze cie. Jesli chcesz wiedziec, to sama z nim pogadaj...Ja teraz naprawde nie jestem w nastroju to swatania...
- Dobra, juz ci daje spokoj...Zrobilo sie pozno, ide spac. Dobranoc.
Hermiona mogła umrzeć, Harry, Draco i ona sama zresztą też, ale co tam! Najważniejsze jest to co Harry o niej myśli!
Widzimy sie jutro o 10 kolo zamku ok?
- jasne, dobranoc.
Hermiona zostala sama i pograzyla sie w rozmysleniach. W koncu zmeczona pelnym wrazen dniem, usnela.
Nazajutrz obudzil ja radosny spiew ptakow. Spojrzala na zegarek. Byla godzina 8. Niechetnie podniosla sie z lozka i udala do toalety, nastepnie w pospiechu zeszla do Wielkiej Sali na sniadanie. Zajela miejsce tuz obok Harry'ego i Ginny, ktora przez caly czas zalotnie patrzyla na Harry'ego, a on sprawial wrazenie zaklopotanego. Sniadanie zjedli w ciszy. Hermiona
co jakis czas spogladala na Draco, ktory w ogole na nia nie zwracal uwagi. Zrobilo jej sie przykro. Chociaz wiedziala, ze to jest tylko i wylacznie jej wina, bo sama zakonczyla to co bylo miedzy nimi. Po skonczonym posilku postanowila udac sie do dormitorium, poprawic makijaz i udac sie na spotkanie z Ginny. Po drodze zaczepil ja Harry.
- Hermiono stoj - Krzyknal.
- o czesc Harry! Co slychac?
- Swietnie...Sluchaj mam do ciebie prosbe...Czy moglabys przekazac Ginny...
- Nie! - Zdenerwowala sie - Czy wy nie mozecie sami zalatwiac swoich spraw?! Co ja jestem sowa?! Nie przekazuje wiadomosci! Czesc!
Hermiona miala dosc. Miala na glowie inne problemy, a nie rozterki milosne Ginny i Harry'ego. To sa ich sprawy, wiec niech je rozwiazuja sami. Jaka Hermiona jest wspaniała. Prosiła Harry'ego żeby się z nią całował, ale oczywiście przekazać wiadomości to już nie mogła. Cóż za wspaniała przyjaciółka.
Punkt godzina dziesiata wyruszyla po za granice zamku. Ginny juz na nia
czekala.
Mega nudna rozmowa Hermiony z Ginny.
Hermiona zostala sama. Slyszala tylko szum drzew i spiew ptakow (jakież to romantyczne). Az nagle uslyszala w oddali czyjes kroki. Byla pewna, ze to nie Ginny, bo przeciez dopiero co poszla. Kroki wydawalo sie slyszec coraz blizej, jednak nie miala odwagi sie odwrocic. Po chwili cos szarpnelo ja na ziemie i przewrocilo.
- Kim jestes?! Czego odemnie chcesz?! - Pytala z rozpacza.
Napastnik nic nie odpowiedzial...Po chwili stracila przytomnosc...
To pewnie Cris przyszedł ją przeprosić , ale było ślisko i ją staranował ;)
Ginny wrocila po 10 minutach.
- Hermiono juz jestem! Nie uwiezysz co sie stalo! - zaczela. - Jedna kobieta pomylila sie i wziela moja torebke! ale to jeszcze nic! poczekaj az uslyszysz to!...- Zawachala sie. - Hermiono? Hermiono jestes tutaj! Hermiono!! (Do kogo ona gadała, skoro jej nie widziała?)
Nikt sie nie odzywal. Ginny byla przekonana, ze Hermiona wbrew zasada udala sie sama do zamku, nie czekajac na nia. Powiedziala wsciekla:
- Hermiono przeciez nie mialas sama sie oddalac!Pogadamy sobie w Hogwarcie!
Wow Ginny gada sama do siebie, albo do nas?
Udala sie sama do zamku, myslac co powiedziec Hermionie. Uwazala, ze postapila bardzo nieodpowiedzialnie, bo przeciez Cris moze byc w poblizu...
Po kilkunastu minutach doszla do zamku i udala sie do Wielkiej Sali, w ktorej siedzial Harry i Draco.
- Czesc chlopaki! Nie widzieliscie moze Hermiony? Bylam z nia w Hogsmeade, cofnelam sie po torebke, a ona zniknela! Napewno poszla sama do zamku i...
- Zostawilas ja sama?!?! - Przerwal jej Draco
- Ale tylko na chwile przeciez! Musi byc w dormitorium, ide jej poszukac.
- Idziemy z toba - zarzadzil Draco.
Draco, ty zarządco!
Weszli do ciemnego pokoju. Rozgladali sie bardzo dokladnie, ale nic oprocz sterty brudnych ubran nie przykulo ich wzroku.
- Hermiono prosze odezwij sie! - Blagala Ginny - Nie rob nam tego!
- Hermiono, jesli uwazasz, ze to jest smieszne, to sie mylisz- krzyknal Draco.
- Draco, Ginny...Jej tutaj nie ma...
- To niemozliwe! - Ginny byla bliska placzu - W takim razie gdzie jest?!
- Przeszukalismy polowe zamku...Nie mogla wrocic do Hogwartu, bo nikt z uczniow jej nie widzial...
Od kiedy dormitorium to połowa zamku?
Mozg Draco pracowal bardzo szybko.
- Cris! - Wykrzynal - To napewno on jej cos zrobil! On ja porwal! Ginny jak moglas do tego dopuscic?! Przeciez nie wolno jej bylo zostawiac samej! dobrze o tym wiedzialas!!
- Draco nie krzycz na nia! - Hary podniosl glos. - To przeciez nie jest jej wina!
- Harry nie! To JEST moja wina! - Powiedziala Ginny. - Macie racje! Postapilam glupio i nieodpowiedzialnie! Powinnam przewidziec, ze Cris moze byc gdzies blisko! Draco prosze wybacz mi! - Gin wybuchnela placzem. Jej flaki pozostaną na podłodze na wieki..
- Placz teraz nic nie pomoze - Powiedzial oschle - Trzeba sie zastanowic co robic...I to szybko... - Wzial gleboki oddech - Bo niedlugo moze byc juz za pozno...Wiecie do czego jest zdolny Cris...Moze...Moze ja nawet zabic.
Jakież to straszne. Oczywiście Hermiona nie mogła sobie po prostu gdzieś pójść czy coś, to by było zbyt banalne.
Przerażona ekipa idzie do Dumbiego
Ginny z wielka dokladoscia opowiedziala profesorowi o zniknieciu Hermiony. Opowiadala ze wszystkimi szczegolami starannie dobierajac slowa, tak, zeby Dumbledor'e potraktowal ich powaznie. Przez caly czas, gdy Ginny opowiadala mial taki sam wyraz twarzy niczego nie ukazujacy. Gdy skonczyla przemowil:
- Dlaczego podejrzewacie o to Pana Atwooda?
- Jak to dlaczego? Przeciez wie pan, ze Cris zalecal sie do Hermiony, a gdy ona go odrzucila chcial sie zemscic!
- Moi drodzy, nie mozecie wyciagac pochopnych wnioskow. Nie macie na to zadnych dowodow, a porwanie to naprawde ciezkie oskarzenie. Na waszym miejscu poczekalbym jeszcze, bo moze sie okazac, ze Panna Granger po prostu wybrala sie na spacer. W końcu ktoś normalny.
- Jak pan moze w ogole?! - Krzyknela Ginny, a Harry i Draco sie zdumieli, bo nie slyszeli nigdy, zeby Ginny w taki sposob odnosila sie do nauczycieli. - To jest nasza przyjaciolka! Wie Pan jak my sie teraz czujemy?! A Pan jeszcze mowi nam, zebysmy dali sobie spokoj!
- Wiem, ze sie denerwujecie - Powiedzial spokojnie - Ale zlosc w tym przypadku nic nie pomoze. Jesli naprawde wam na niej zalezy, to udajcie sie teraz do dormitorium, a cala sprawe zostawcie mnie. Gwarantuje wam, ze Panna Granger jest cala i zdrowa. A teraz wybaczcie mi, ale nie mam za bardzo czasu. Dowidzenia.
TO DUMBLEDORE JĄ PORWAŁ!
Cala trojka wyszla nic wiecej nie mowic. Gdy przekroczyli prog drzwi Ginny ponownie wybuchnela i znowu flaki i takie tam.
- Jak on smie?! Mamy spokojnie czekac z zalozonymi rekami az on laskawie cos zrobi?!
- W tym przypadku masz racje - Powiedzial Draco - Spokojnie czekac napewno nie bedziemy. Musimy isc w to miejsce z ktorego Cris ja porwal. Moze znajdziemy jakies wskazowki...
Draco Malfoy w roli Sherlocka Holmesa, Harry Potter Watsona.
Wyszli z zamku i ruszyli przed siebie. Musieli zachowac ostroznosc, tak, aby Dubmledore nie zauwazyl, ze wymykaja sie z zamku, co bylo niedozwolone wsrod uczniow.
- To jest to miejsce!- Ginny wskazala na miejsce w ktorym tamtego dnia zostawila Hermione. - Stala w tym miejscu, a ja poszlam po torebke.
- Chodzcie, musimy sie rozejrzec.
Weszli w glab lasu, ktory znajdowal sie obok miejsca w ktorym po raz ostatni ja widzieli. Chodzili miedzy drzewami godzine. Nie natrafili na nic szczegolnego, co byloby godne ich uwagi. Byli zmeczeni i wyczerpani. Oddalili sie nieco od zamku nie myslac o tym, ze znajda powrotna droge. Nadal szukali, az w koncu Harry krzyknal:
- Chodzcie tutaj szybko! Chyba cos znalazlem!
Ginny i Draco natychmiast przybiegli. Ujrzeli cos, co ich zszokowalo.
Nie mogli wydobyc z siebie glosu, a Ginny wybuchnela nagle placzem.
- Nie! To nie moze byc prawda! - Krzyknela Ginny zalewajac sie lzami.
Wtulila sie w Harry'ego i szlochala...Nie mogla sie uspokoic...
- Ginny prosze cie nie placz! To jeszcze o niczym, nie swiadczy!
Ale jej jedyna reakcja byla jeszcze wieksza rozpacz i glosniejszy placz.
- Ginny uspokoj sie - Powiedzial tym razem Draco. - Musimy zachowac spokoj. Placzem jej napewno nie pomozesz!
- A...al...Ale jak mam sie uspokoic, skoro na ziemi jest jej krew! O.o Fuj
Ginny wykonała badanie i orzekła, że to krew Hermiony. Kochana nie myślałaś o karierze medycznej?
- Nie wiesz czy to jej! Moze jakiegos zwierzecia! Moze to krew jednorozca!
- Draco sam nie wierzysz w to co mowisz! Ty tez sie boisz! Ale nie chcesz tak tego okazac! Martwisz sie jeszcze bardziej niz ja!
- Usiadzcie. - Nakazal Draco - Musimy powaznie porozmawiac.- Tak, boje sie o nia strasznie, wiecie, ze ja kocham najbardziej na tym swiecie. Ale w takim wypadku nie wolno nam sie zalamywac i plakac. Bo to jej naprawde nie pomoze. Placz i bezsilnosc jest w tym przypadku najgorsza rzecza. Hermiona napewno by nie chciala, zebys plakala Ginny.
- Ale co zrobimy teraz?
- no coz...Idziemy dalej. Bedziemy szukac, az nie wpadniemy na jakis trop. Skoro Dumbledore nam nie pomoze, to odnajdziemy ja sami. - Teraz mnie posluchaj Ginny. Wyruszamy na niebezpieczna wyprawe. Nie wiem kiedy wrocimy do zamku. A raczej wiem. Wrocimy jak znajdziemy Hermione. Jestes mloda, dokładniej to o rok młodsza od nas, masz dwa wyjscia. Osobiscie uwazam, ze lepsze byloby dla ciebie rozwiazanie pierwsze. Albo wracasz do zamku i zachowasz spokoj, albo wyruszasz ze mna i Harrym, i jestes gotowa przetrwac wszystkie przeciwnosci losu i wszystkie przeszkody, ktore napotkamy na swojej drodze...
Draco zacznij układać przemówienia politykom!
- Co za pytanie! - oburzyla sie Ginny. - To oczywiste, ze ide z wami! Mam bezczynnie siedziec w zamku, nie spac calymi nocami i sie o was martwic?! Wykluczone.
- Jestes tego pewna? Mozesz nie dac rady...W my nie mozemy zwalniac tepa, bo kazde zawachanie to jest czas stracony.
- Oczywiscie, ze jestem pewna. Hermiona jest moja najlepsza przyjaciolka, kocham ja jak siostre i musze z wami isc ja odnalzc.
- Dobra, w takim razie czas na wielka i niebezpieczna wyprawe...
- A ja nie kocham Hermiony, Ginny chodź się całować- powiedział kusząco Harry.
Od aŁtorki:
Cześć! Po długich namyśleniach postanowiłam, iż dalej będę prowadziłą tego bloga. Nadal będą na nim losy Hermiony, Dracona, oraz reszty ich przyjaciół. Myślę, że od tej pory trochę się nauczyłam, i moje opowiadanie będzie ciekawsze. Jeśli ktoś ma ochotę je czytać, z osób, które czytały dawniej, serdecznie zapraszam. Uff może będzie mniej błędów, bardziej rozbudowane dialogi i ciekawsza historia.
Rozdział 13 - Rozmyślenia i mijające tygodnie.
Wędrowali tydzień, może dłużej, nie zastanawiali się nad tym, gdyż byli tak zdeterminowani poszukiwaniami, że nie miało to dla nich większego znaczenia. Po długim, ciągnącym się w nieskończoność poszukiwaniu, postanowili odpocząc, by mieć siłę wyruszyć dalej. Sił im brakowało prawie tak samo, jak jak pomysłu, gdzie mogła przebywać Hermiona. Nie nieli żadnych wskazówek, spostrzeżeń, byli skazani na siebie. Brakowało im również jedzenia. Ginny znalazła nad brzegiem jeziora ryby, które w pewnym stopniu zaspokoiły ich głód. Przespali się pod najbliższym drzewem. Następnego dnia obudził ich śpiew ptaków. Pierwszy wstał Draco.
Grupa nastolatków ucieka ze szkoły i nikt się nimi nie interesuje?
Gdy obudziła się pozostałą dwójka przemówił:
Że co? O.o
- Nie mamy pożywienia, schronienia, nie wiemy gdzie jest Hermiona....
- Aleś ty spostrzegawczy. Trzeba było wziąć jedzenie gdy w szkole byliśmy.
- Draco, Ty chyba nie chcesz się poddać? - Przerwała mu niespodziewanie Ginny. - Zaszliśmy tak daleko, na chwilę obecną nie znamy drogi powrotnej, nie możemy się wycofać. Hermiona jest w tym momencie najważniejsza, prawda? Jak to zaszli tak daleko? Przez tydzień sobie idą laskiem nie wiedzą jak wrócić i nie wiedzą gdzie jest Hermiona!
- Ja wcale nie chcę się wycofać! - Krzyknął szybko Draco. - Mam na myśli to, że nie mamy planu. idziemy przed siebie, z określonym celem, jednak bez żadnych wskazówek! Wiemy jakim typem jest Cris, a nie mamy pewności, że Hermion wciąż jest żywa! Kolejna nowa bohaterka. Draconowi już się Hermiona znudziła.
Draco nie wytrzymał. Ujął głowę w dłonie, a z oczu pociekły mu łzy. Nie chciał, nie mógł ich powstrzymać. Tęsknota za Hermioną, a jednocześnie strach, który mu towarzyszył były tak silne, że nie miałsiły na dalszą wyprawę. Było to silniejsze od niego. Ginny i Harry musieli zauważyć jego łzy, więc dopiero po chwili Ginny ponownie się odezwała:
Kocham te pseudo literackie opisy aŁtorki.
- Draco...Draco ja cię rozumiem. Ja czuję się tak samo. Hermiona jest mi bardzo bliska, i cholernie się o nią martwie. Jednak nie możemy rozpaczać, musimy myśleć pozytywnie!
- Nie Ginny! Musimy myśleć realistycznie. A realia jest taka, że Hermiona już może być martwa, a my tu siedzimy, zastanawiając się co dalej.
Realia to liczba pojedyncza?
- Jeśli będziemy tak siedzieć, nigdy się nie dowiemy co jej jest. Musimy ruszać dalej. Pójdziemy przed siebie. To lepsze, niż bezczynność.
Draco kiwnął głową, co oznaczało przyznanie jej racji. Normalnie jak ludzie kiwają to nie przyznają racji no nie? Nic więcej nie powiedzieli. Spakowali się, i ruszyli dalej. Kilka razy wydawało im się, że słyszeli jakieś głosy. Nie byli pewni, a może byli po prostu przewrażliwieni. Draco pomyślał o wspólnie spędzonych chwilach z Hermioną. Stracili tyle czasu, który nigdy może nie wrócić. Dlaczego był takim egoistą? Obiecał sobie, że jak znajdą Hermione wszystko jej wynagrodzi. Przeprosi ją za to, że taki był. Że nie potrafił okazać jej tego co czuję, był zazdrosnym głupkiem, myślącym tylko o sobie. W jednym jednak miał racje. Cris był oszustem. Perfidnie kłamał, a Hermiona wierzyła we wszystko, co powiedział. Zawładnął nią. Była gotowa zrobić wszystko co powiedział, nic nie podejrzewając. Jednak on mógł ją przed tym uchronić. Co z tego, że nie chciała go słuchać? Mógł zrobić wszystko, aby mu uwieżyła. Uwieżyła, że nie jest warta Crisa, że tylko z nim, z Draco może być szczęśliwa.
Te opisy wrażeń wewnętrznych, i te piękne błędy ortograficzne...
Od razu, jakby z oddali usłyszał głos Harry'ego:
- Draco! Draco spójrz !
Jego słowa odbijały się echem od jego uszu, dopiero po chwili, gdy Harry wymówił jedno słowo. Tak ważne dla niego słowo "Hermiona" oprzytomiał.
- ... Czy to nie należy do Hermiony?!
Draco spojrzał na niebieską śliczną apaszkę, która należała do Hermiony. Był tego pewien, gdyż sam jej ją podarował dwa lata temu na gwiazdkę, i nigdy nie zapomniał jej radości, i zachwytu, gdy ją ujżała.
To zamiłowanie do "ż" aŁtorki...
- Taaak - wyjąkał. - To jest Hermiony.
- Draco to oznacza, że gdzieś tutaj musi być! - Odrzekła z entuzjazmem Ginny.
On jednak jej radości nie podzielał. To dla niego nic nie odznaczało. Nadal byli utknięci w martwym punkcie, w punkcie z którego wyjścia nie widział. Nic więc nie odrzekł. Nie wiedział co ma powiedzieć. A jeśli Hermiona tutaj była? Jeśli Cris ją tutaj przetrzymywał, a później deportowali się dalej? Jeśli już ją wydał Czarnemu Panu? Nie, nie przyjmował do siebie takiej myśli. Nagle w niespodziewanym momencie coś uderzyło go w głowę. Stracił przytomność. Nic więcej nie pamiętał ....
Wszyscy tu tracą przytomność wariatkowo...
I to przekształcanie ze strony czynnej na bierną...
Niestety nie dowiemy się co dalej, bo opko upadło. Jakaż szkoda...
Ojeny .<3 wielbie !
OdpowiedzUsuńKrew jednorożca była srebrna...
OdpowiedzUsuńDeath