Jak tam nasze kochane czytelniczki i kochani czytelnicy powrót do szkoły?
Jeśli potrzebujecie odstresowania, to nasz blogasek jest jedną z najlepszych opcji! Razem ze świątecznym podkładem! Bo nic tak nie wprawia w dobry nastrój jak bożonarodzeniowe piosenki oraz kolędy na początku września!
Rozdział Trzeci
Draco uśmiechnął się na widok wybrańca w swoim pokoju, był naprawdę szczęśliwy. Nie sądził ,że Harry w ogóle będzie chciał go widzieć. Spojrzał na dwójkę Ślizgonów którzy stali oparci o ścianę. Blaise jak zawsze miał obojętny wyraz twarzy zwłaszcza jeśli chodziło związki. To w tej sprawie Harry przyszedł, chce chodzić z Draco. Pansy natomiast przywarła do ściany tak jakby miała zaraz zemdleć, jej oczy wyrażały wściekłość i rozpacz. Za dużo uczuć, nie połapałaby się, w końcu to mops. Draco nie przypuszczałby ,że Harry przeżyje dłużej niż minute w ich towarzystwie ,a jednak z tego co wywnioskował było widać ,że jakoś to znoszą. Brunet podszedł do łóżka w którym siedział Draco a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Będzie seks?
Pytanie za sto punktów: Na czyjej twarzy pojawił się uśmiech?
I dlaczego Draco siedział W łóżku? Ktoś go tam włożył? O.o
-Myślałeś ,że cię tak zostawię i porzucę po tym wszystkim? Myślisz ,że jest mi łatwo? Okłamuję swoich przyjaciół bo...-Dokończenie zdania przerwał mu dość ostry głos Zabiniego, którego ta sprawa nie dotyczyła.
-To po co to robisz Potter? Jak zauważyłeś Draco nam mówi o swoich problemach a ty swoim przyjaciołom nie ufasz?- Harry odwrócił się gwałtownie na te słowa ,jednak na jego twarzy nie było widać wściekłości. Pansy na chwilę wstrzymała oddech i miała nadzieję ,że dojdzie do kłótni, żeby pokazać Draconowi, że ona jest dla niego lepszą partią.
-Blaise...zostawcie nas samych...nie jestem taki jak Draco ...zresztą nie o to chodzi.- Harry odwrócił wzrok od czarnoskórego chłopaka. Zabini chciał wiedzieć o co chodzi ,ale zamiast pogarszać sytuacje skinął głową i bez słowa ruszył w kierunku drzwi, Pansy poszła w jego ślady. Tylko czemu dopiero teraz?
-Blaise ,Pansy..- Chłopak zatrzymał się gwałtownie na słowa blondyna a Pansy a mało co nie przewróciła się na podłogę gdyby ktoś nie złapał jej za ramię. Nie umie się spokojnie obrócić? Potter. Pansy patrzyła się w jego zielone oczy a na jej policzkach pojawił się rumieniec i przez chwile nie wiedziała czy przez to ,że to ON ją złapał , czy dlatego ,że go tak nienawidzi. Sprzeczne uczucia. Harry natomiast miał twarz pełną obojętności tak samo jak przed chwilą Blaise. Dziewczyna szybko wstała na proste nogi. Czy ktoś jeszcze się zrywa na równe nogi? Teraz tylko wstaje się na proste nogi!
-Dzięki Potter...Coś chciałeś Draco?- Pansy dopiero teraz zauważyła ,że blondyn ryczy ze śmiechu. Leżał na łóżku w dość nietypowej pozycji jak dla Harry'ego który mu się przyglądał. Blondyn miał ciało wygięte w pół ,jego głowa(purpurowa ze śmiechu) ,była położona na poduszce ręce i nogi były rozłożone na szerokość jego łóżka ,reszta jego ciała wibrowała ze śmiechu.
PORN ALERT! On wibruje O.o
-To nie jest śmieszne Draco!-Prychnęła cała trójka jednocześnie na co Draco wybuchł drugą falą śmiechu. Śmieje się z czego? Tym razem śmiali się jednak wszyscy. Po chwili blondyn zauważył ,że Harry mu się przygląda. Kiedy wszyscy się opanowali zaległa krótka cisza. Blaise i Pansy wciąż stali w drzwiach uśmiechając się do siebie. Draco oddychał chwile by opanować emocję.
- Hahahahahahahahahahahahahahahahahaha
- ?
- Hahahahahahahahahahahahahahahhahaha
- To nie jest śmieszne, Draco!
- Hahahahahahahahahahahahahahahahahah
- Hahahahahahahahhahahahahahahahahaha
- Dobra koniec tego brechtania się.
-Przyjdźcie do mnie do pokoju jak skończycie lekcje. Ty Harry też chyba ,że wolisz zostać?- Na (znów bladej i tajemniczej) twarzy Ślizgona pojawił się uśmieszek.
-Nie idziesz na lekcje?- Zapytała Pansy. Draco westchnął i usiadł po turecku na łóżku. Jego blond włosy opadły mu złośliwie na twarz. Czyli jak? Harry patrzył na niego z pożądaniem.
-Trzymaj się smoku*- Powiedział Zabini uśmiechając się do przyjaciela z pod jego brązowych oczu można było dostrzec smutek.
Z POD Z PODZ POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z PODZ POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD
-Na razie diable.** Jesteście Ślizgonami. Wymyślcie jakąś wymówkę.- Draco przybliżył się do Harry'ego który siedział na skraju łóżka. Blaise westchnął a Pansy tylko skinęła głową a potem wyszli. Draco wyjął różdżkę i z nieschodzącym z twarzy ślizgońskim uśmieszkiem wypowiedział zaklęcie.
-Colloportus- Drzwi zamknęły się automatycznie z lekkim hukiem. rozejrzał się po swoim pokoju i dodał jeszcze jedno kierując je znów na drzwi.
-Muffliato- Ślizgon uśmiechnął się do siebie. Harry przewrócił oczami. Patrzyli na siebie chwile w ciszy.
-Mogę wiedzieć czemu nie chcesz iść na lekcje i czemu nie było cię na śniadaniu? Myślałem ,że ...coś ci jest ,martwiłem się myślałem ,że to moja wina.....To przeze mnie? Wiem ,że powinienem im powiedzieć i zerwać z Ginny ale...to nie takie łatwe Draco. Ja kocham was oboje, ciebie i Ginny (Moje małe wtrącenie, jeszcze wczoraj Harry traktował Draco normalnie)...zresztą co by sobie pomyśleli? Harry Potter gejem? Ginny mnie znienawidzi a przyjaciele ....oni stracą do mnie zaufanie tak jak kiedyś!...-Harry zamknął się gwałtownie czując rękę Draco na swoich ustach. Blondyn wpatrywał się w niego z niedowierzaniem.
-Harry gadasz więcej niż Granger a to już chyba niemożliwe. -Jęknął Draco który wciąż trzymał dłoń na ustach gryfona. Brunet najwyraźniej się tym nie przejmował ,ku zdumieniu Dracona zaczął otwierać delikatnie usta i całować palce należące do Ślizgona. To bardzo uczciwe zachowanie względem Ginny. Blondyn szybko zabrał rękę wciąż gapiąc się na chłopaka z szokiem na twarzy.
-Jesteś niemożliwy.-Tyle zdołał wydusić z siebie blondyn.
-Wiem.- Odpowiedział Harry uśmiechając się triumfalnie. Draco westchnął na widok głupkowatego uśmiechu gryfona.
-No więc jeśli chcesz wiedzieć ,postanowiłem zostać w dormitorium ,ponieważ głupio się czułem po wczorajszym spotkaniu i chciałem tu zostać i wszystko przemyśleć nie sądziłem ,że do mnie przyjdziesz i to w towarzystwie Ślizgonów. Jeśli chodzi o twoich przyjaciół ,możesz to zatrzymać dla siebie i kłamać im w żywe oczy, a co do wiewióry...Jestem cholernie zazdrosny o tę rudą! Okłamuj kogo chcesz ale mnie nie oszukasz, jedyne co ci mogę powiedzieć to ,że bawisz się moimi uczuciami i mnie ranisz. Założę się o cały mój majątek ,że już się do ciebie dobierała przy śniadaniu!- Draco odwrócił wzrok od gryfona a z jego twarzy znikł uśmiech. Harry wpatrywał się w blondyna rozmyślając nad tym co właśnie powiedział blondyn.
-To nie do końca tak
-Mogę być z tobą tak żeby nikt o tym nie wiedział....A do Ginny spróbuję się nie zbliżać. Spróbuję to wszystko sobie poukładać...Obiecuję ,że im powiem. Daj mi czas proszę.- Blondyn przyglądał się uważnie Harry'emu.
-Masz na myśli coś w stylu Zakazanej miłości? Całowanie się po kontach (O Boże, Boże, Bożenko!) ? -Draco patrzył na niego z obawą ,lękiem , zaskoczeniem.
-Czy ty nie powinieneś być Ślizgonem?- Draco uśmiechnął się a Harry zbladł.
-Co jest?- Spytał bruneta. Harry odwrócił wzrok.
-Na pierwszym roku Tiara chciał mnie tam przydzielić ale...powiedziałem ,że nie chcę i dostałem się do gryffindoru.- Draco nie mógł w to uwierzyć. Wybraniec miał być Ślizgonem! Ten Wybraniec! JEGO wybraniec!!
-Nie jestem pewny czy to ci jest między nami można nazwać miłością. - Powiedział Harry.
-Och a więc ci na mnie nie zależy?- Draco udał obrażonego i odwrócił się plecami do bruneta.
-Zależy i to strasznie ale słowo miłość mi tu jakoś nie odpowiada.-Harry spojrzał na blondyna który odwrócił się w jego stronę, po czym uśmiechnął się do niego.
-Mi też na tobie zależy- Powiedział cicho i złapał dłoń bruneta.
-Chciałbym żebyś był w Slytherinie.-Zapadła chwila ciszy.
- Ja naprawdę teraz żałuję swojego wyboru. (Co?) Ślizgoni nie są tacy źli, jak mówił Ron. Blaise jest całkiem spoko a Pansy....da się z nią wytrzymać. Draco? - Blondyn spojrzał się w zielone oczy Pottera.
wiedział,że to nie jego wina. Jednak nie mógł tego pojąć. Gdyby Harry był Ślizgonem byłoby cudownie.
Draco zbliżył się niebezpiecznie blisko bruneta. Harry cofnął się. Draco złapał go za nadgarstek i przybliżył chłopaka do siebie. Harry nie protestował. Był wpatrzony w szare ślepia Dracona.
-Muszę iść na lekcję....- wyjąkał Harry w ucho blondyna. Draco zadrżał czując jak słowa gryfona muskają jego ucho, mimo to zdołał uspokoić swoje pożądanie.
-Musimy to my porozmawiać.- Odpowiedział blondyn patrząc się surowo w oczy Harry'ego. Harry przyglądał mu się chwilę próbując dowiedzieć się co myśli ślizgon ,ale Draco znów przybrał maskę która nie wyrażała żadnych emocji. Brunet westchnął.
On ma na myśli bara-bara!
-Ciekawe co powie na to Snape ,jakoś twoi przyjaciele nie przekonali mnie do tego ,że wymyślą jakąś ciekawą wymówkę.- Harry nie zamknął ust próbując coś jeszcze dodać ale przeszkodził mu w tym śmiech blondyna. Ślizgon śmiał się głośno i z prawdziwym rozbawieniem ,co zaskoczyło Harry'ego. Brunet patrzył się na niego przez dłuższy czas jak na wariata. Czy on do reszty zgłupiał? Pomyślał nie mogąc odwrócić wzroku od rozbawionej twarzy która po woli zaczynała poważnieć. Kiedy Draco mógł wreszcie spokojnie oddychać otoczył swoim chudym i bladym ramieniem bruneta i znów zaczął się w niego wpatrywać.
-Severus nic nam nie zrobi...Przynajmniej nie mi...a co do ciebie ,to wątpię by był tym zawiedziony ,że nie będzie cię na Eliksirach.- Draco wydął wargi w pogardliwym uśmiechu.
-"Severus?" Od kiedy jesteście na ty?- Harry udawał oburzonego ale na widok miny blondyna uśmiechnął się do niego.
-To...ty nie wiesz? Profesor Snape jest moim ojcem chrzestnym i...- Szare oczy drgnęły niespokojnie gdy zauważył ucisk bólu na twarzy bruneta. Nie chodziło o Syriusza, po prostu też chciał mieć za ojca chrzestnego Snape'a. Chłopak siedział na łóżku jak hipnotyzowany wpatrując się gdzieś wyglądając tak jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Blondyn szturchnął go dłonią. Zero reakcji.
-Harry?- Głos Dracona był dość spokojny i opanowany ale głęboko w nim czaił się lęk. Harry zacisnął mocno oczy i wciągnął ze świstem powietrze jakby miał zaraz wybuchnąć a Draco zmrużył gniewnie oczy.
-Harry!- Tym razem ton jego głosu był ostrzejszy i bardziej uniesiony jednak cały czas opanowany. Potter otworzył oczy które nie wyrażały żadnych emocji. Draco pocnął go ręką w głowę.
-Potter co ci jest? -Draco nie wytrzymał. Zachowanie gryfona wyprowadziło go z równowagi ,miał ochotę wydzierać się na niego i pytać czy nie zwariował ale nagle coś zauważył. Harry drżał. Wtulił się w ciepłe ciało ślizgona które było dla niego wszystkim. Akurat ramie było wszystkim? To niech mu je odetnie i sobie weźmie. Po kłopocie.
Draco ty go lofciasz i na niego krzyczysz?
-Przepraszam, ja ...Snape jest twoim ojcem chrzestnym i znałeś go tyle lat... -Harry znów zadrżał i ścisnął mocną dłonie w pięści. On jest wściekły.Pomyślał Draco i otoczył go ramionami. W tym czasie Harry znów zadrżał ale starał się powstrzymać by w coś nie walnąć. -..a j-ja znałem Syriusza...-Brunet zamilkł nie chcąc przywoływać bolesnych wspomnień. Draco uniósł brwi. Wiec o to chodziło...pomyślał o swoim ojcu chrzestnym ,przeze mnie. Draco zacisnął mocno usta w prostą linię. Przytulił bruneta do siebie jakby chciał go ochronić przed całym światem ,blondynowi w tej sytuacji Harry przypominał małego chłopca który miałby się zaraz rozpłakać.
-Ja straciłem ..jedyną osobę która należała do mojej rodziny a Lupin stracił przyjaciela...widziałem jak on umiera! Widziałem to! Nie mogłem nic zrobić! Przecież mogłem! Mogłem ..ja mogłem coś zrobić! -Draco pocałował go w czoło, co całkowicie uspokoiło bruneta. Był wściekły że Harry bierze winę na siebie.
-Nie mogłeś nic zrobić Potter! Nic!-Powiedział ostro. Za ostro. Skarcił samego siebie. Harry spojrzał na niego z wrogością.
-Skąd możesz to wiedzieć? Nie było cię tam...- Blondyn pogłaskał go po policzku na co brunet się trochę uspokoił.
-Nie było mnie. Masz rację ale wiem ,że nie mógłbyś temu zaradzić i tak pewnie by zginął a ty nie możesz się obwiniać o jego śmierć. To nie twoja wina!- Przez chwilę zapadło długie milczenie a Harry powoli zaczął panować nad sobą. Wtulił się w ciało Dracona.
-Wiem ,że nie powinienem się obwiniać za śmierć Syriusza ale jakoś nie mogę przestać o nim myśleć. Był jedyną bliską mi osobą ,był moim krewnym ,jedynym krewnym którego miałem ,jedyną mi rodziną -Jego głos się złamał, był wściekły. - Widziałem jak on ginie Draco. Lestrange go zabiła!- Brunet oddychał szybko o jego dłonie zacisnęły się w pięści i przywarły do koszuli blondyna. -Draco wiem ,że to twoja ciotka ale ...zabije ją! Miałem okazję, tam w Ministerstwie Magii! Wtedy pojawił się On! Nie chciałem być taki ,On mówił ,że jesteśmy tacy sami ,że umiemy zabijać! Darowałem jej życie...ale teraz wiem ,że zabije ją jak tylko będę miał okazję!- Draco wsłuchiwał się w każde słowo. Nie wiedział co powiedzieć. Bellatrix jets moją ciotką ,jak ona mogła...nigdy jej nie lubiłem! Każdy kto coś o niej wie , zna jej słabość do Czarnego Pana a ja o tym wiedziałem...jak mogę mieć kogoś takiego w rodzinie? Draco także czuł wściekłość do siebie za to ,że nie wiedział kto zabił Blacka i do Belli za to ,że w ogóle ją zna. Blondyn wstał z łóżka i ukucnął przed brunetem ,podciągając prawy rękaw szaty. Na bladym ręku blondyna znajdował się czarny tatuaż na przedramieniu z czaszką która miała rozwartą szczękę z której zamiast języka wychodzi wijący się wąż. Mroczny znak. Harry wpatrywał się w milczeniu w tatuaż chcąc zrozumieć o co chodzi blondynowi.
-My jesteśmy naznaczeni! -wskazał drugą ręką na jego bliznę.- Obydwaj tego nie chcieliśmy! Czarny Pan nas do tego zmusił Harry! -Draco dotknął Harry'ego w miejsce blizny swoim przedramieniem na którym widniał tatuaż. Harry zamarł na sekundę wpatrując się w blondyna.
-Ufasz mi? Niewiele osób wie kim jesteś. Pewnie wyleciał byś za to do Azkabanu gdyby nie Dumbledor'e.- Draco omiłaj jego wzrok.
-Oczywiście ,że ci ufam! Myślisz ,że tamtego dnia to był zwykły pocałunek? Myślisz ,że jeśli nie myślałem trzeźwo to w ogóle nie myślałem? Podobałeś mi się już wcześniej! A tamtego dnia miałem okazje to wykorzystać! Gdybym ci ufał wyrzuciłbym cię stąd (to czemu tego nie zrobiłeś?)! Jestem śmierciożercą i wcale mi się to nie podoba! Myślisz ,że ile razy dostałem Cruciatu (Czego?)...-Draco drgnął i spojrzał się w zielone oczy bruneta.- Nie chciałem takiego życia! Ja nie jestem zwykłym Ślizgonem! Ty nie jesteś zwykłem Chłopcem-który-przeżył! Nikt z nas nie miał wyboru Harry. -Draco spuścił głowe wbijając wzrok w podłogę.
-Dostawałeś Cruciatusem?!- Spytał po chwili Harry jakby tylko tą część zdania usłyszał. Blondyn wstał z łóżka podszedł do czarnej szafki która stała w koncie pokoju, otworzył ją i wyjął niedużą butelkę odkręcił ją i wziął duży łyk. Ognista paliła w gardle. Draco uwielbiał ten smak ognia w własny ciele ,tak jakby rodził się na nowo. Po chwili podszedł do Harry'ego wymachując mu trunkiem przed nosem.
-Chcesz?- Nie musiał czekać na odpowiedź. Brunet wyrwał butelkę z ręki Dracona i przyssał się do niej. Draco próbował odwrócić wzrok od ust bruneta ,jednak było to trudniejsze niż mógł sobie wyobrazić. Wyglądał tak seksownie pijąc. Czując narastające podniecenie wgryzł się w swoją rękę.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.- odezwał się Harry wciąż trzymając trunek w ręku.
-A cz to ważne?!- Spytał Draco podnosząc głos.
-Tak. Dla mnie tak...-Harry wpatrywał się w milczeniu w Ślizgona wzrokiem pełnym pożądania.- Ściągnij bluzkę. -Powiedział po chwili.
PORN ALERT!
-To propozycja? -W oczach Dracona błyskały iskierki. Brunet nie odpowiedział. Draco z uśmiechem na twarzy zdjął bluzkę. Harry od razy tego pożałował. Na nagich jasnych plecach widniały ciemne pręgi i siniaki. Harry złapał się ręką za usta żeby nie krzyknąć z przerażenia. W wielu miejscach skóra była mocno poszarpana i popękana. Brunet wyciągnął trzęsącą się dłoń i dotknął bladej skóry Dracona. Uczucie pod palcami było okropne. Zamiast wyczuć gładką powierzchnię co chwila czuć było nierówności i zadrapania. Serce Harry'ego biło szybko i mocno. Dłoń chłopaka odsunęła się od bladych pleców. Harry wypił jeszczę kilka łyków Ognistej a w gardle czuł pożar. Usiadł z powrotem na łóżku na zmartwionego blondyna który usiadł koło niego.
-Ktoś to widział? Mówiłeś o tym komuś?- Głos bruneta drżał. Blondyn patrzył na Harry'ego próbując uchwycić jego wzrok.
-Blaise ,Pansy, Theo ,Goyle i Crabbe...tylko oni.- Harry spojrzał się w końcu w szare oczy które wyrazały smutek.
-Draco...-zaczął Harry dotykając dłonią jego twarzy. Blondyn odepchnął ją. Brunet przez chwilę myślał ,że Draco jest na niego wściekły. Blondyn wziął butelkę ognistej i zaczął pić zachłannie. Czy on chce się upić? Pomyślał chłopka patrząc na blondyna.
-Zapomnijmy o tym- Z jego ust było czuć dość mocno alkoholem. Harry nie wiedział za bardzo o co mu chodzi. Draco zbliżył się do bruneta i pocałował go, spodziewając się protestu jednak gdy nic takiego nie napotkał wpił się całkowicie w jego usta pragnąc tylko jednego.
* * *
Pansy i Blaise biegli przez jeden z korytarzy hogwartu wiedząc ,że zaraz spóźnią się na lekcje. Pansy była wściekła cały dzień od spotkania się z Potterem. On nie jest jednym z nas! Powtarzała sobie to cały dzień. I tak cały dzień. Jak on tak może? Przychodzi sobie tak po prostu mówi ,że musi się spotkać z Draco i prosi nas o pozwolenie na hasło! Blaise mu pozwolił! Nawet się z nim całkiem dogadywał! Przecież to gryfon! Pansy stanęła na korytarzu opierając się o mur zamku. Czarno skóry chłopak zatrzymał się i podszedł do niej.
-Nigdzie nie idę! On mu coś zrobi! Na pewno! Ja...-Z oczu Parkinson spłynęła łza. Potem kolejna i jeszcze jedna. Zabini przytulił ją do siebie nie zważając na konsekwencje. Pogłaskał ją ostrożnie po włosach a ona mimo wściekłości wtuliła się w niego. Dla niej był to przyjacielski gest ale dla niego ,znaczyło to coś więcej.
-Ciii...Pansy on mu nic nie zrobi...wiesz o tym. -Pansy spojrzała na niego z czułością i smutkiem.
-Wiem...ale ja go kocham Blaise! To się nigdy nie zmieni. Nigdy.- Czuła się tak dobrze w towarzystwie przyjaciela który ją wspiera. Ślizgoni nie umieli okazywać sobie uczuć (przynajmniej nie tak jak inni) ale była mu wdzięczna ,że się o nią troszczy. Blaise tak bardzo pragnął by dziewczyna otworzyła wreszcie oczy i zobaczyła jaka była ślepa. Masz kogoś kto cię kocha, pod nosem a ty i tak nie widzisz. Jak możesz kochać Dracona? (To nie ładne pytanie Blaise) Czarnoskóry chłopak dotknął dłonią jej bladej twarzy.
- Bo jesteś czarny hehehehe.
-Nigdy nie mów nigdy Pansy.- Po tych słowach wyczarował jej chusteczkę i otarł łzy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Po chwili w milczeniu znów ruszyli przez korytarz spiesząc się na Eliksiry. Pansy szła blisko Zabiniego czując się przy nim pewniej a Blaise uśmiechnął się do siebie. Ona będzie moja. Pomyślał czując jak jej ręka ociera się o jego szatę.
-Jesteśmy już chyba spóźnieni.- Jęknęła Pansy i przyśpieszyła kroku. Blaise podążył za nią przez chwile wpatrując się w jej tyłek. Ona jest inna niż cała reszta. Rozpoznał to po pupie dziewczyny. Po chwili Pansy i Zabini biegli na lekcje uśmiechając się do siebie.
Gdy dotarli do sali byli już mocno spóźnieni. Pansy zadrżała na widok morderczego spojrzenia Profesora Snape. Czasami mnie przeraża .Pomyślała. Blaise uśmiechnął się do niej i skinął głową jakby odgadując jej myśli. Wysoki ,chudy ,blady, dorosły mężczyzna o czarnych oczach i włosach Spojrzał groźnie na Blaise'a.
-P-pannie profesorze przepraszamy za spóźnienie ...my musieliśmy coś załatwić.- Blaise rozejrzał się gorączkowo po klasie. Ślizgoni i gryfoni utkwili w nim wzrok. Zabini dostrzegł rudzielca w drugiej ławce który siedział wraz z Granger. Nienawiść. Tylko to zdołał odczytać z jego twarzy.
-A gdzie pan Malfoy i pan Potter?- Spytał nietoperz lodowatym tonem.
-Draco został w pokoju...powiedział ,że źle się czuje i nie ma on siły iść na lekcje.- Zaciekawieone spojrzenia uczniów przytłaczały Zabiniego. Pansy zrobiła krok do przodu.
-A Har...Potter...On chyba się kierował po drodze do skrzydła szpitalnego...tak nam się wydaje..-Pansy także nie czuła się najlepiej w takich warunkach. Ron i Hermiona drgnęli na jej słowa.
-Panie profesorze możemy iść i zobaczyć czy nic mu się nie stało?!- Spytała natychmiast Hermiona.
Snape spiorunował ją wzrokiem.
-Panno Granger proszę usiąść albo odejmę wam punkty...Panno Parkinson czy widziała pani jakieś obrażenia fizyczne u Pana Pottera?- Jego głos trochę złagodniał.
-Nie..nie wiem ale ...uważam ,że nie ma potrzeby sprawdzania tego Granger ...Jeśli coś by się stało pani Pomfrey powiedomiła by nas o tym.- Ślizgoni zawsze świetnie kłamali jednak w tej sytuacji nie szło to dobrze ani jej ani Zabiniemu. Salę wypełniły szmery i szepty uczniów.
-Uważam ,że jeśli Potterowi coś się stało i tak tak jako wybraniec wyjdzie z tego bez szwanku.- Dodał Blaise próbując ratować sytuacje. Grupka Ślizgonów ryknęła śmiechem.W tej chwili doszedł ich huk od miejsca gdzie siedział Wesley. Rudzielec stał z wyciągniętą różdżką a stronę Blaise'a a krzesło leżało na podłodze.
-Jak możesz tak mówić...- Dwójka ślizgonów rzuciła błagające spojrzenie (Cuda jak w Licheniu! Dwójka osób rzuca jedno spojrzenie!) Hermionie która próbowała uspokoić rudzielca. Dziewczyna najwyraźniej zauważyła ,że jest obserwowana ponieważ skinęła głową i szepnęła coś do ucha Rona a ten od razu się uspokoił ,rzucając mordercze spojrzenie Zabiniemu.
-Panie Wesley proszę się uspokoić!- Odezwał się profesor ,na co Ron szybko postawił krzesło i usiadł nie odzywając się anie słowem.
-Zajmijcie miejsca i kontynuujemy lekcje!- Wrzasnął zmierzając w stronę swojego biurka. Ślizgoni skinęli głowami , dosiedli się niedaleko Vincenta i Gregory'ego i na przeciwko Theodora. Trójka ślizgonów wciąż nie spuszczała z nich oczu. Zabini westchnął i szepnął w ich stronę.
-Powiemy wam później!- Pansy spiorunowała go wzrokiem.
-Nie. Tym razem nie możecie nic wiedzieć! Przykro mi ale to są sprawy...-Pansy szukała odpowiedniego słowa ,podgryzając wargę.-...Dracona. -Odpowiedziała w końcu odwracając wzrok od trójki chłopców.
-Sprawy Dracona są także naszymi Pansy! Z tego co wiem to nie ty jesteś tu śmier...-Teodor zdążył ugryźć się w język. Chłopak rozejrzał się po klasie sprawdzając czy nikt nie patrzy w ich stronę.
-Wiem Theo...ale to nie to samo...Nie wielu zna jego orientacje seksualną i wiem ,że między wami coś było ale nie masz się o co martwić. On ufa mnie i Blaise'owi...wam też ale...zrozumcie! Tym razem to nie jest wasza sprawa! Tylko ja i Blaise jesteśmy wtajemniczeni...to nie tak ,że wam nie ufamy! Goyle ,Crabbe ,Nott nie możemy wam powiedzieć! Przykro mi.- Dziewczyna patrzyła się z obojętnością w czarne oczy Theodora. Chudy chłopak o czarnych włosach i oczach o bladej twarzy z wyglądem ćpuna (hahahhhahah) wpatrywał się w Pansy z niedowierzaniem i urazą. Dziewczyna nie chciała nikomu sprawiać przykrości (przynajmniej nie swoim towarzyszom) ale nie potrafiła powiedzieć nic innego i wiedziała ,że właśnie zraniła swojego przyjaciela o wyglądzie ćpuna.
-Parkinson! Nie wiedziałem ,że jesteś aż tak okropną Ślizgonką! Spoko! Draco nie chce powiedzieć co się dzieje? Okey! Myślałem ,że sobie ufamy! Jednak najwyraźniej Ślizgoni nie mają nawet czegoś takiego jak sumienie! Blaise a ty? Czemu jesteś przeciwko nam? - Brunet wziął swoje rzeczy i przesiadł się do innej ławki. Snape nie zareagował, spojrzał się tylko na swojego ucznia po czym wrócił do zajęć nie zwracając uwagi na szepty w klasie.
-To..my już nie jesteśmy przyjaciółmi?- Spytał Vincent którego pulchna twarz wykrzywiła się w grymas wściekłości.
-To nie tak.- Powiedział Blaise a jego oczy wyrażały smutek. Jednak dwójka Ślizgonów znalazła już miejsce w innym koncie sali. Pansy zacisnęła mocno oczy próbując się uspokoić.
-Wszystko się sypie Blaise. -Powiedziała cicho. Ciemna dłoń Zabiniego dotknęła jej ramienia.
-Nie martw się...- Tyle zdołał z siebie wydusić choć sam był wściekły i bliski rozpaczy. Ślizgonka miała rację. Wszystko zaczyna się sypać...
* * *
Po lekcji Ron i Hermiona nie chętnie podeszli do dwójki Ślizgonów którzy spóźnili się na Eliksiry. Blaise stał oparty o ścianę patrząc przed siebie krążąc wokół własnych myśli ,a Parkinson opierała się o niego wzdychając ,jej ciemne oczy były pełne rozpaczy. Co im jest? Zastanawiała się Hermiona która gapiła się na ich od dłuższego czasu. Ron który stał obok niej objął ją ramionami. Ron do cholery jesteśmy tylko przyjaciółmi jak możesz mnie TAK dotykać! Tak naprawdę wiedziała aż za dobrze co rudzielec do niej czuję ale ona nie potrafił odwzajemnić jego uczuć. Choćby z powodu jego starszego brata Freda. FUUU. Fremione. Wysoki rudzielec który dwa lata temu skończył naukę w Hogwarcie był tak naprawdę dużo przystojniejszy ,silniejszy, zabawniejszy od Rona. Hermiona podgryzła wargę. Pamiętała jak to było gdy na pod koniec jej czwartego roku Fred skradł jej całusa. Nigdy tego nie zapomnę! Zacisnęła dłonie w pięści. Nie chcę zranić Rona. Dziewczyna ubolewała nad wszystkim od tamtej pory. Ron i Fred byli braćmi ,obydwoje byli w niej zakochani ,obydwoje rudzi. Faktycznie wzmianka o kolorze włosów jest tutaj bardzo ważna. NIE BIERZ RUDEGO! BEDZIESZ MIAŁA RUDE DZIECI! Jednak za każdym razem gdy Ron zbliżał się do niej ona myślała tylko o Fredzie. Pamiętała jak Ron pocałował ją na piątym roku. To już nie było to samo. Po odejściu Freda i Georga z szkoły Hermiona obiecała sobie zapomnieć. Jednak wątpiła w to by Ron wypełnił jej pustkę. Potrzebowałabym kogoś kto mnie zrozumie i nie będzie mi przypominać Freda...Jednym słowem Ron odpadał. Nie ,że go nie kochała. Oczywiście ,że tak. Ron był jednak dla niej jak brat ,jak oparcie ,nie było w tym jakichkolwiek mocniejszych więzi. Z zamyśleń wyciągnął ją głos rudzielca.
-Na pewno chcesz z nimi porozmawiać? Według mnie Ślizgoni to podstępnie idioci. Słyszałaś jak Zabini nazwał Harry'ego? Gdyby nie ty i to twoje "Uspokój się porozmawiam z nimi" to bym mu rozwalił tą czarną gębę.- Hermiona prychnęła. Wiedziała ,że Ron ma racje ,słyszała jak nazwał przyjaciela Wybrańcem i pewnie nawet nie zareagowałaby gdyby nie to spojrzenie. Brązowe i czarne oczy wpatrywały się wtedy w nią tak błagalnie jakby chcieli powiedzieć Granger ty musisz nas zrozumieć! Powstrzymaj go. W tamtej chwili zrozumiała ,że coś jest nie tak. Teraz stali na korytarzu Hogwartu nie daleko od innych sal wpatrując się w oddali a ich spojrzenia były jak maski które zaraz miały pęknąć. Hermiona pewnym krokiem ruszyła w stronę Ślizgonów, Ron nie chętnie poczłapał za nią. Pansy pierwsza zorientowała się ,że ktoś zmierza w ich stronę i szturchnęła Blaise'a. Ten skinął głową na znak ,że rozumie.
-Czego? -Spytał Zabini krzyżując ręce na piersi i spoglądając na gyfonów. Hermiona westchnęła i podeszła jeszcze bliżej tak ,że dzieliły ją zaledwie dwa kroki.
-Wy..widzieliście Harry'ego jak szedł do Pani Pomfrey? - Jej głos zadrżał na widok miażdżącego wzroku Parkinson.
-Ta..Nie. Nie do końca...Chyba tak ale nie wiem... Eee- Hermiona zastygła w bez ruchu. Od kiedy Ślizgoni są tacy nie pewni? Blaise przeczesał ręką czarne włosy. - Granger ,my ...nie jesteśmy pewni...- Gryfonka wpatrywała się w niego swoimi czekoladowymi oczami. W oczach Zabiniego dostrzegła strach ,obawę. Ja nie potrafię wyczytywać takich rzeczy. Coś się tu dzieje. Była tego pewna. Skinęła głową na znak ,że Ślizgon nie musi się już dłużej tłumaczyć.
-Cóż dzięki za informację ...sprawdzimy to...jakbyśmy go tam nie zastali to...dajcie znać jak go znajdziecie ,lub jakbyście wiedzieli gdzie przebywa... dobrze? Wiesz on jest dla nas tak ważny jak dla was...Malfoy. Więc nie chciałbym żeby coś się stało Harry'emu...Spojrzała kątem oka na rudzielca który był cały spięty jakby miał zaraz rzucić się na Ślizgonów.
-Ty wredny Ślizgonie jak mogłeś coś takiego powiedzieć o Harrym...Ty nie wiesz...- W tym czasie poczuł mocne szarpnięcie. Hermiona obdarzyła ślizgonów udawanym uśmiechem.
-Idziemy Ron! Mam nadzieję ,że niczego nie ukrywacie.- Pociągnęła za sobą Rona który był cały czerwony na twarzy z wściekłości. Odwróciła jeszcze na chwilę twarz ,Pansy i Blaise patrzyli na nią z wdzięcznością i zdziwieniem.
-Zabije go!- Powiedział Ron gdy już oddalili się od Ślizgonów. Hermiona stanęła w końcu i zmiażdżyła rudzielca spojrzeniem.
-Jesteś ślepy czy głupi?! Oni coś ukrywają! Powiedział to by brzmiał jak Ślizgon! Chodźmy do skrzydła szpitalnego. - To mówiąc ,nie zwracając uwagi na tępą minę gryfona ruszyła przed siebie. Po chwili usłyszała za sobą kroki ocierające się o podłogę. Ron nic nie rozumiejąc poszedł za nią. Całą drogę do skrzydła szpitalnego nie odzywali się do siebie. Ron próbował zrozumieć o co chodzi Hermionie a Hermiona chciała wiedzieć gdzie jest Harry. Jeśli go tam nie będzie to albo Zabini i Parkinson kłamali ...albo na prawdę coś się dzieję ...coś złego. Gryfonka zadrżała i przyśpieszyła kroku.
Gdy dotarli to celu Ron zatrzymał się przed wejściem.
-Nie lubię tego miejsca.- Jęknął. A kto lubi? Hermiona otworzyła drzwi. Pomieszczenie przypominało mini mugolski szpital. Białe ściany ,wszędzie białe półki z lekarstwami ,zapach różnych środków leczniczych ,duże okna przez które wpadało światło słoneczne a wszędzie były porozstawiane łóżka dla pacjentów. Przy jednej z półek z lekarstwami i eliksirami stała Panna Poppy Pomfrey.
-Ekhem..dzień dobry...czy był tu dziś Harry? -Hermiona patrzyła na starszą kobietę z nadzieją ,że przyjaciel tu jest jednak na pomarszczonej twarzy kobiety widniało zaskoczenie.
-Harry Potter? Nie? Czemu miałby tu być? Znowu coś mu się stało?***-Pielęgniarka wyglądała na zdziwioną i poirytowaną (Aż sobie ulżyła, używając wulgaryzmów, niestety zostały one wygwiazdkowane). Hermiona westchnęła. Może kłamali? A może to Pani Pomfrey kłamała?
-Nie tylko...już nic proszę pani. -Hermiona i Ron wycofali się szybko i skierowali w stronę korytarza.
-A nie mówiłem? -Spytał Ron a na jego twarzy był wyraz triumfu.
W takim razie gdzie jest Harry? Hermiona zaczęła się niepokoić o przyjaciela.
* * *
Harry leżał w pokoju Dracona na łóżku. Nie miał na sobie ubrań. No to się działo. AŁtorko gdzie opis? Był nagi tak samo jak Ślizgon leżący na nim ,mruczący coś pod nosem i pijany.
-Draco..-Mruknął gryfon dotykając ręką jego pleców. Blondyn jęknął i spojrzał się na bruneta. Uśmiechnął się na widok ust gryfona. Draco zaczął ręką wodzić po gołej klatce piersiowej Harry'ego. Jęk rozkoszy wydobył się z ust gryfona. Szarooki Ślizgon nie przestawał kusić bruneta. Nie mogę ...Draco zrozum! Między Draco i Harrym jeszcze do niczego nie doszło,choć minęło już sporo czasu.
A jednak nic nie było!
-Chcę cię! -Wysyczał mu do ucha Ślizgon. Harry zadrżał i spróbował zepchnąć z siebie blondyna. Poczuł jak coś gryzie go w szyję. Draco chciał wreszczie zawładnąć ciałem gryfona.
-Nie...mogę! P-przestań!- Blondyn cofnął się. Żartowałem wracaj! Harry westchnął. Pragnął go. Bardzo pragnął blondyna jednak nie mógł zdradzić Ginny. Walić to! Z nią i tak trzeba zerwać. Nie! Ta.. Harry bił się z myślami, z jednej strony pragnął Dracona z drugiej nie chciał zdradzić Ginny.
-Proszę..-Mruczenie blondyna nie pomagało Harry'emu. -Jesteś taki piękny...-Brunet jęknął i w końcu dał się ponieść fantazji. Oplótł blondyna rękoma i przyciągnął do siebie całując go namiętnie. Pomruk zaskoczenia i zadowolenia sprawił ,że Harry znów zadrżał.
-Zabiję cię za to...- Wysyczał do uch Malfoya. Blondyn spojrzał na niego uśmiechając się.
-Dobrze ale później...teraz mam inne plany.- Draco zaczął całować bruneta coraz niżej zjeżdżając po jego szyi.
Ekhem, ekhem! PORN ALERT!
-Tak..później to dobre określenie...Auć!- Wrzasnął brunet gdy Draco ugryzł go w szyję.
-Jesteś mój Harry...Pragnąłem tego już dużo wcześniej..Mrrrr..-Harry zaśmiał się i jeszcze bardziej przybliżył do siebie Ślizgona.
-Hmm...Dla czego nic nie mówiłeś?..Ach!- Blondyn zmienił strategię z gryzienia w lizanie ,wodząc językiem po jego sutkach.
-Nie teraz! Jestem zajęty...Och!- Brunet odpłacił się dotykając jego ud i znów całując namiętnie jego usta. Harry ułożył się wygodniej na łóżku wyginając się w łuk. Draco zjeżdżał językiem coraz niżej liżąc i kąsając ciało gryfona. Zatrzymał się na chwilę przy jego pępku podgryzając jego skórę i spojrzał się prosząco w zielone oczy Pottera ,które były lekko przymknięte. Harry prawie nie dostrzegalnie skinął głową. Malfoy poczuł ,że jego pragnienie się zwiększa. Jęki wydawane przez bruneta były dla niego wszystkim. Po chwili blondyn zaczął zjeżdżać nie bezpiecznie nisko w dół.
-Ach!- Jęknął brunet który zamknął oczy i zaczynał oddawać się w erotyczną przyjemność.
* * *
Wieczorem Ron ,Hermiona ,Ginny i Seamus siedzieli w pokoju wspólnym czekając na Harry'ego. To ile on się już mizdrzy z Draco?
-Ja wam mówię ,że to ślizgoni! Na pewno mu coś zrobili! Czemu mi nie wierzycie?!- Krzyczał Ron chodząc z miejsca na miejsce i wymachując rękoma. Trójka gryfonów patrzyła na niego jak na wariata. Hermiona użyła po raz któryś zaklęcia do zwiększenia płomieni w kominku, mimo tego ,że w pokoju i tak było już dość ciepło. Ginny wstała i skrzyżowała ręce na piersi.
Ron się martwi o niego bardziej, niż jego
-Nie ma go cały dzień ale nie możemy zwalać winy na innych! Ron błagam ogarnij się! Hermi jesteś prefektem! Pozwól nam iść! -Brązowe włosy Hermiony opadły na jej twarz a jej oczy były pełne rozpaczy.
-Ron to nie oni.- Odezwała się po chwili.
-To śmierciożercy!!! -Wrzasnął Ron. Ginny odepchnęła go z całej siły w ten sposób ,że rudzielec wpadł na ścianę.
-Au!- Wrzasnął rudzielec. Hermiona nie zwróciła najmniejszej uwagi na kłótnię rodzeństwa, jej myśli były daleko a w oczach czaiły się łzy. Seamus który stał oparty o ścianę podszedł i usiadł koło niej.
-Miona ...a co jeśli Ron ma racje? Przecież wiesz jacy oni są. - Z jej oczu spłynęła łza.
-To nie oni! Nie tym razem! Nawet Goylei i Crabbe zachowywali się inaczej...nie mówiąc już o Theo! Byli przygaszeni! Parkinson i Blaise coś ukrywają ale nie jest to nic złego! Nie dla nas...chyba! Nie wiem!- Seamus otoczył ją ramionami i szepnął jej do ucha.
"Theo"? Od kiedy tak o nim mówisz?- Spytał zaniepokojony gryfon. A to nie wydawało się Hermionie zbyt poufałe?
-Brakuję ci Freda?- Hermiona wiedziała ,że on Ginny i Harry wiedzą o niej i Fredzie. Uśmiechnęła się przez łzy które spływały po jej twarzy.
-Tak -Odpowiedziała patrząc się w niebieskie oczy przyjaciela.-Bardzo. On pisze do mnie czasami ale coraz rzadziej. Ja...-Głos dziewczyny się urwał a Finnigan przytulił ją do siebie. -Tym razem to nie byli Ślizgoni! Wiem o tym!- Gryfon odgarnął z jej oczu opadające kosmyki włosów.
- Ciii... Jeśli ty tak uważasz to pewnie masz racje.-Dziewczyna spojrzała się na niego z wdzięcznością.
W tym samym momencie drzwi otworzyły się i do środka wszedł nie kto inny jak Harry Potter.
Ginny rzuciła się pierwsza Harry'emu na szyje. Hermiona i Seamus podeszli do niego uśmiechając się. Tylko Ron stał jak sparaliżowany i nic nie zrobił.
Nikt nie zauważył, że pachniał seksem, jak to w opkach bywa.
Harry'emu na widok zaniepokojonych przyjaciół ścisnęło się serce. On spędzał miło czas gdy inni się o niego martwili. Jestem debilem. Pomyślał Harry. Po chwili poczuł jak przyjaciele obejmują go i wtulają się w niego. W tej chwili Harry był zły na siebie ale i jednocześnie szczęśliwy. Ginny po chwili zaczęła go całować.
Jestem naprawdę wielkim debilem. Po chwili kiedy wydostał się z objęć całej trójki zauważył ,że pod ścianą stoi Ron. Powoli zaczął zmierzać w jego stronę. Ron drgnął i zmierzył Harry'ego wściekłym wzrokiem.
- Ron?-Spytał czule brunet który nie rozumiał zachowania przyjaciela.
-To na pewno nie ty! Miona jak długo przyrządza się Eliksir Wielosokowy? -Ron spojrzał się na przyjaciół którzy mieli otwarte usta i patrzyli na rudzielca jakby był chory psychicznie.
-No co?! To nie Harry! Na pewno! On by nam powiedział...-Ron zamilkł na widok wściekłej twarzy bruneta.
-Ron co ty wyprawiasz? To ja Harry Potter! Mogę wiedzieć co mu się stało?- Harry był wściekły. Jego najlepszy przyjaciel nie wieży (Jakiej wieży?) ,że to on. Hermiona westchnęła i podeszła do Harry'ego.
-Ja i Ron mieliśmy trudny dzień. Blaise i Pansy powiedzieli ,że widzieli jak szedłeś chyba do skrzydła szpitalnego ale cię tam nie było...po za tym śligoni się dziwnie zachowywali. Byli przygnębieni ...przynajmniej co od Malfoy'a. A Ron..chyba nie będę mówić. -Hermiona zamilkła i spojrzała na Rona czule.
-Powiedział coś złego o ślizgonach? -Spytał Harry a jego głos zadrżał.
- Nazwałem ich śmierciożercami którzy powinni zginąć w Azkabanie. Blaise cię przezwał i chciałem stanąć w twojej obronie ale Hermiona mi zaszkodziła- Ron obdarzył gryfonkę uśmiechem.
-Harry ,Ron o mało co nie rzucił się na Blaise'a jak z nim rozmawiałam. - Hermiona podeszła do Rona.-Czemu się tak zachowujesz? - Jej głos złamał się a w oczach znów pojawiły się łzy.
-Nazwałeś ślizgonów śmierciożercami? Odbiło ci Ron? Co oni ci takiego zrobili?- Krzyknął Harry.
-Cóż mam całą listę skarg na tych okropnych...-Ron przerwał widząc ogień czający się w oczach Pottera.
-Nie mów tak o nich Ron! Wiesz czemu mnie nie było?! Bo źle się czułem! Po drodze spotkałem Malfoya! Gadałem z nim normalnie! I wiesz co? Oni nie są tacy za jakich ich uważasz! Są do tego zmuszani przez Voldemorta!!!- Ron patrzył przez chwilę na bruneta.
- I... i... i... i wcale nie są źli! My się bardzo lubimy, wiesz?
-Wkurzyli mnie.-Odpowiedział rudzielec i poszedł do swojego dormitorium. Trójka gryfonów stała osłupiała nie mogąc nic z siebie wydusić. Harry usiadł na kanapie przed kominem zanurzając ręce w włosach.
-Harry..-Zaczęła Ginny ale chłopak przerwał jej ruchem ręki.
-Idźcie...ja tu zostanę. -Powiedział nie patrząc na nich. Gryfoni skinęli głowami i udali się w ciszy do pokojów. Harry patrzył się chwilę w ogień z kominka. Moje życie się kończy! Umierasz? Jak ja teraz im powiem o Draconie? Jak mogę być takim dupkiem? Teraz wszystko się zmieni!
Nic się nie zmieniło drogi Harry. AŁtorka skończyła opowiadanie, więc wszystko stanęło w miejscu.
AMEN!
Obietnicy dotrzymałyśmy, głową w tort walić nie musimy. Za tydzień wracamy z nowym opkiem! Ciao!
_________________________________________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz