Prawdę powiedziawszy to już nawet nie wypada przepraszać, więc będziemy błagać o wybaczenie. Dziękujemy za miłe komentarze, widać, że się stęskniliście. Dobra, dość gadania. Zapraszamy do czytania!
-Widzisz. Nie było tak źle.
-Masz rację. Myślałam, że będzie gorzej.
-Oj Ruda, Ruda. Liczy się teraz tylko to, że teraz będziemy razem.
-Masz rację Blaise. Masz rację.
Tak dawno nas tu nie było, że już nawet nie wiem o co chodzi.
-Jakie to romantyczne.-doszedł ich cyniczny głos z głębi korytarza
Po chwili z cienia wyłoniła się czwórka młodych Ślizgonów, na czele których szła panna Riddle.
-Hermiono…-zaczął Diabeł
-Milcz Zambini, a ty Weasley za mną.
-Tak Pani.
Trzymaj przyjaciół krótko.
Ruszyły w stronę pokoju panny Riddle. Hermiona weszła pierwsza i rozsiadła się wygodnie na sofie.
-Siadaj.-rozkazała
Gryfonka usiadła posłusznie na fotelu i zaczęła merdać ogonem licząc na pochwałę z ust swojej pani.
Już się bałam, że na podłodze. Jak pies!
-Słucham. Mów.
-Co takiego mam ci powiedzieć Pani?
To chyba jasne Weasley. Jak ty się tu znalazłaś i dlaczego?
-Do Czarnego Pana chciałam dołączyć już w zeszłym roku, ale bałam się. Potem okazało się, że ty Pani jesteś córką Czarnego Pana. Ze względu na moje otoczenie nadal nic nie robiłam w związku z moimi planami. Ty Pani…
-Dobra, daruj se w tej opowieści Pani.
Dopiero teraz to mówisz? Podbudowałaś już swoje ego?
Nie se, tylko SOBIE.
-Dobrze. Ty odwróciłaś się od nas, wiec nie miałam szans by coś zrobić. Potem poznałam Diabła. Po pewnym czasie zakochaliśmy się w sobie i to on przekonał mnie do podjęcia tej decyzji. On nauczył mnie podstaw Czarnej Magii. Wprowadził mnie w sprawy śmierciożerców i w ten oto sposób dziś zostałam naznaczona.
Jakie to romantyczne, razem będą mordować i torturować mugoli, ooooooooooooooo.
Zapadła chwila ciszy, podczas której Vipera rozmyślała nad tym co usłyszała.
-Co czujesz do Pottera?
-Nienawidzę go.
-To co miało znaczyć zdarzenie na początku roku?
-Chciałam go po prostu zaliczyć. Myślałam, że chociaż będę z tego miała coś przyjemnego, ale ta sierota nawet kochać się nie potrafi.
Jeśli seks z byle kim jest dla ciebie przyjemnością to o czym my rozmawiamy?
-Rozumiem.
W pokoju znów zapadła cisza, podczas której panna Riddle zastanawiała się ponownie nad słowami Gryfonki. Stojąc z boku można było zauważyć cień nadziei na twarzy Weasley’ówny. Vipera spojrzała na nią z grobową miną.
-Po dłuższym zastanowieniu i przeanalizowaniu usłyszanych wiadomości doszłam do wniosku, że…
Tutaj następuje mrożąca krew w żyłach wstawka muzyczna.
-Tak Pani?- spytał Ginny z nadzieją
-Jestem w stanie ci wybaczyć i możemy odbudować naszą przyjaźń.
Ha! Ginewro Weasley masz prawo się ze mną przyjaźnić, niech oświeci cie moja łaska.
Jeej!
Na twarzy wychowanki Gryffindora pojawił się szeroki uśmiech.
Gryffindor ją wychował? To on żyje O.o
-Dziękuję Pani.
-Oj przestań z tą Panią. Mów mi jak dawniej Hermiona lub Vipera.- mówiąc to podeszła i przytuliła Rudą
-Dzięki Hermi. Nie wiesz jak bardzo mi cię brakowało.
-Mi ciebie też Ginny. Mi ciebie też. Jak myślisz co nasi znajomi robią?
-Znając Blasia to siedzą pod drzwiami i podsłuchują.
Hermiona z chytrym uśmieszkiem podeszła do drzwi i na trzy otworzyła je. Do pokoju dosłownie wpadły cztery osoby. Na ziemi leżeli Zambini i Jess, a na nich Draco i Serp. Każdy z nich miał głupkowatą minę. Diabeł zrzucił z siebie Smoka i szybko podszedł do Ginny.
-Proszę, proszę. A ja myślałam, że Malfoy’om nie wypada podsłuchiwać.
-Oj Vi, kochanie. Nie przesadzaj. Chcieliśmy tylko sprawdzić czy czasem nie rzuciłaś Avady na tą biedną Gryfonkę.- mówiąc to Draco przytulił ją do siebie i pocałował w policzek
-Smoku za kogo ty mnie masz?
Za mordercę, potwora i niewyżytą seksualnie nastolatkę.
-Pomyślmy. Za piękną, młodą, inteligentną Ślizgonkę, moją dziewczynę, córkę Czarnego Pana i osobę, która potrafi się mścić.
Widać, że się jej boi.
-No dobra, rozumiem. Ale dobrze wiesz, że mimo wszystko zawsze lubiłam Ginny.
-Naprawdę?- spytała Ruda
-Tak Ginny. Zawsze miałam nadzieję, że mimo wszystko będziemy w dobrych kontaktach.
Co z tego, że zabiłabym miłość twojego życia oraz pół rodziny. Przecież ciągle możemy być przyjaciółkami!
Ruda w przypływie szczęścia rzuciła się na Hermionę i razem śmiejąc się padły na łóżko. Potem wszyscy rozsiedli się i przegadali ze sobą kilka godzin. Do Hogwaru (widzę nowa miejscówa) wrócili o 6 nad ranem. Mieli szczęściem, że była niedziela i nie musieli wstawać na lekcje, tylko na śniadanie.
Od naznaczenia minęły dwa tygodnie i zbliżał się początek listopada. Zgodnie z ustaleniami Ginny nadal udawała grzeczną Gryfonkę i szpiegowała Pottera, a z przyjaciółmi spotykała się po kryjomu. Z tego co Ruda im przekazał wynikała, że Potter zaczyna się coraz bardziej pysznić. To było widoczne nawet na lekcjach i bardzo denerwowało szóstkę przyjaciół. Doszli więc do bardzo słusznego wniosku. Trzeba Grzmoterowi utrzeć nosa. Skoro jest taki pewny siebie to trzeba go podłamać. Po rozmowie z Severusem na temat słabych punktów Złotego Chłopca Hermionie przyszedł do głowy świetny pomysł. Jeszcze tego samego dnia udała się do ojca by porozmawiać z nim na temat możliwości przesyłania Potterowi wizji za pomocą ich połączenia, które wynikała z zaklęcia czarno magicznego, które rzucił Voldemort, a nie przez Avadę.
Oczywiście, to wszystko było dokładnie zaplanowane.
——-Perspektywa Pottera———–
Po treningu quidditcha udałem się do PWG. Ginny siedziała przy kominku. Pocałowałem ją na przywitanie i usiadłem obok.
-Jak ci minął dzień?- spytałem
-Nudno bez ciebie było.- skłamała łatwo
Skąd on wie, że ona kłamie?
-No to może teraz zajmiemy się sobą?
Bara, bara?
-Wybacz Harry, ale dziś nie mogę. Mam do napisania esej z transmutacji na 2 rolki pergaminu, a z eliksirów na 3. Sam rozumiesz. Jeśli tego nie zrobię Snape urwie mi głowę.
-Znam ten ból. To ja idę się położyć. Ten dzień był męczący.
Pocałowałem dziewczynę w policzek i poszedłem do dormitorium. Gdy tylko wszedłem do łóżka od razu zasnąłem.
-Wprowadzić ją.- rozległ się głos Voldemorta-Harry’ego (Harry był Voldemortem w wizji, tak czasem zdarza mi się mówić o sobie w 3 osobie)
Po chwili na polanę w ZL wszedł śmierciożerca ciągnąc za sobą jakąś dziewczynę. Przed jego oblicze rzucono Ginny Weasley.
-Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Czyż to nie dziewczyna Harry’ego Pottera? Witam w moich skromnych progach.- ironizował Voldemort
-Nic ci nie powiem o Harrym.- rzekła odważnie Gryfonka
-Tak? Zobaczymy. Jedna seria. Ma żyć.
Do leżącej dziewczyny podszedł Lucjusz Malfoy i rzucił na nią Criuciatusa. Po polanie rozległ się krzyk torturowanej dziewczyny. Harry delektował się tym odgłosem. Każdy z zwolenników Czarnego Pana podchodził po kolei do ofiary. Jako ostatni do Gryfonki podszedł Avery. Rozdarł jej bluzkę, wyjął z kieszeni skalpel i zadał cięcie.
Mugolska zagrywka.
Oczywiście zdążył jeszcze popatrzeć na jej piersi.
Harry obudził się zalany potem. Poderwał się szybko i pobiegł do dormitorium dziewcząt. Wpadł do pokoju i zaczął szukać swojej dziewczyny. Gdy jej nie znalazł cofnął się do swojego dormitorium i obudził Rona i Nevila. Opowiedział im o swojej wizji. Szybko ubrali się i ruszyli do ZL na ratunek Ginny. Weszli do lasu i zaczęli szukać polany z wizji Chłopca-Który-Przeżył. Z oddali dochodziły ich śmiechy. Zwolnili i zaczęli się skradać. Schowli się w krzakach i spojrzeli na polanę. W okręgu stali smierciożercy, na środku stał Voldemort, a u jego stóp leżała ruda dziewczyna. (Musiała mieć niezły ubaw, leżeć i się nie ruszać) Gdy chłopcy tylko ją zobaczyli wezbrał w nich gniew. Niewiele myśląc ruszyli do ataku.
ZA NARNIĘ!
-Drętwota!- krzyknęli razem
Trzech śmierciożerców padło nieruchomo na ziemię.
-Crucio!
Zaklęcie minęło Pottera i trafiło w drzewo.
-Expelliarmus!
Harry, czy ty znasz inne zaklęcia?
Zaklęcie trafiło śmierciożercę i odrzuciło go, sprawiając że stracił przytomność.
-Proszę proszę. Witaj Potter. Jednak skorzystałeś z mojego zaproszenia.
-Puść Ginny Voldemort.
-Kogo? Nie ma tu nikogo takiego Potter.
Złoty Chłopiec spojrzała na dziewczynę leżącą na ziemi. Ta wstała, wycelowała w siebie różdżką i mruknęła „finite incantatem”. Do Pottera uśmiechnęła się złośliwie Bellatrix Lestrange.
-Potter, Potter, jak łatwo cię oszukać.
Harry stał zszokowany.
Zawsze miał słabość do Belli.
-Nic się nie nauczyłeś od naszego spotkania w Departamencie Tajemnic. Tym lepiej dla mnie.
Potter dalej stał, jak kołek. W jego głowie szalała burza. Znów dała się nabrać, znów naraził swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo.
-Nie dam ci nikogo skrzywdzić Voldemort. To sprawa tylko między nami. Puść moich przyjaciół.
-Za późno Potter.
Harry odwrócił się gwałtownie do tyły by zobaczyć, jak zielony promień Avady wystrzelony z różdżki Lestrange trafia Navila i ten pada martwy na ziemię. (Szybko poszło, a gdzie gra wstępna?) Gryfon szybko podbiegł do przyjaciela. Padł na kolana i zaczął płakać (Cały Harry). Chwilę później usłyszał potworny krzyk Rona. Podniósł głowę i zobaczył przyjaciela zwijającego się z bólu. Po śmierciożercach nie było śladu. Na polanie spędzili jeszcze z 15 minut. Gdy Ron był w stanie iść samodzielnie, wzięli ciało Nevila i ruszyli w stronę Hogwaru. Będąc w zamku udali się do gabinetu dyrektora. Weasley podał hasło i weszli do środka.
Tak właśnie aŁtorka ćwiczy zdolność pisania sprawozdań.
-Profesorze Dumbledore!- krzyknął Ron
Po chwili w szlafroku pojawił się dyrektor szkoły.
-Co się stało chłopcy?
-Voldemort. Lestrange zabiła Nevila.
Albus spojrzała na ciało Gryfona poczym podszedł do kominka i wezwał do siebie McGonagall i Snape’ów. 10 minut później profesorowie pojawili się w gabinecie.
-Co się dzieje Albusie?- spytał poirytowany Snape
-Pan Longbottom nie żyje Severusie.
Na twarzach trójki profesorów pojawił się szok, chociaż dwójka z nich tylko udawała.
-Jak to się stało Albusie?- spytała Minerva
-Harry opowiedz nam co się stało.
Tak wiec Potter opowiedział im całą sytuację. Zaczynając od wizji kończąc na dotarciu do Hogwartu.
-Potter czy ty w ogóle myślisz?! Czy wydarzenia z Ministerstwa Magii nie cię nie nauczyły?!- spytał Snape tonem mrożącym krew w żyłach
-Ale ja…
-Milcz. Kazałem ci oczyszczać umysł przed snem. Ale nie. Wielki pan Potter jest ponad nakazami nauczycieli, ponad życiem i śmiercią.
Oho, z Seviego wychodzi diva.
-Severusie uspokój się.
-Nie Albusie. Mam tego dość. Śmierć tego kundla Blacka nie mnie nie obchodziła, ale śmierć jednego z moich uczniów z powodu, że drugi nie potrafi rozróżnić prawdy od fałszu to już za dużo. Po co ja się w ogóle staram? Po co szpieguje Czarnego Pana? Po co narażam własne życie by ratować uczniów, skoro taki Potter wszystko niszczy. No po co?!
Severus odwrócił się i wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami. Dumbledore spojrzał z nadzieją na nauczycielkę OPCM.
-Nie Albusie. Popieram stanowisko Severusa. Potter tyle razy mówił, ze nie chce narażać przyjaciół, a dziś co. Zginął uczeń. Jesteś taki sam jak James. Robisz, a dopiero potem myślisz. Nie zwracasz uwagi na konsekwencje. Aż dziw, ze jeszcze żyjesz. –mówiąc to Lily spojrzała krytycznie na Harry’ego i również wyszła z pomieszczenia
Też jej nie lubicie?
-Dyrektorze, ja nie chciałem.
-Spokojnie Harry, spokojnie.
-Nie. Snape ma rację. Zamiast bronić moich przyjaciół tylko narażam ich na niebezpieczeństwo.
Harry wybiegł z gabinetu ze łzami w oczach. Dobiegł na Wieżę Astronomiczną. Usiadł pod ścianą i rozpłakał się, jak dziecko.
Taaa, bo Harry tylko chodzi, płacze i wszystko psuje.
Piątka Ślizgonów i Gryfonka wracali w wyśmienitych nastrojach z zebrania śmierciożerców. Było to najlepsze dotychczasowe spotkanie. Na żadnym się nie uśmiali tak, jak na dzisiejszym. Ciągle mieli w pamięci widok Pottera przerywającego spotkanie i widok Pottera klęczącego nad martwym ciałem Longbottoma. (Nie no oni są za przeproszeniem porypani.) Już nie mogli się doczekać momentu kiedy ujrzą Bliznowatego i będą mogli mu dopiec. Wrócili do Hogwaru (Przypominam, to ich nowa miejscówka) i udali się do swoich dormitoriów. Następnego dnia w dobrych nastrojach weszli do WS. Cała sala była przystrojona w kolorach czerni. Każdy z uczniów poza nimi, Grzmoterem i Wieprzlejem zastanawiał się co się stało. Gdy wszyscy byli przy swoich stołach dyrektor wstał i zabrał głos.
-Drodzy uczniowie zebraliśmy się tu dziś by uczcić pamięć Nevila Longbottoma, który wczoraj został zamordowany przez śmierciożerców.
Prawie cała sala zamarła w szoku. Dziewczyny zaczęły płakać. Wszystkim było smutno z powodu śmierci kolegi, wszystkim poza Ślizgonami. Ci siedzieli niewzruszeni. Przy stole Gryfonów wyjątkiem była Ruda, która płakała nie ze smutku po stracie kolegi tylko ze śmiechu.
Nie wolno używać magii poza Hogwartem, więc zabije ją siekierą.
-Pogrzeb odbędzie się pojutrze. Z tego powodu wszystkie lekcje zostały odwołane.- zakończył swą przemowę dyrektor
Uczniowie rozeszli się do swoich pokoi wspólnych. W PWŚ na obitej czarną skóra kanapie przy rozpalonym kominku siedziała czwórka przyjaciół. Dziewczyny trzymały lampki wina, a chłopacy szklanki z ognistą. Delektowali się smakiem napoków i widowiskowym zwycięstwem nad Bliznowatym. Nieco później doszli do nich Blaise Zambini i Ginny Weasley. Dosiedli się do przyjaciół i wyczarowali sobie odpowiednie napoje. Wszyscy Ślizgoni wiedzieli o roli Gryfonki więc spokojnie mogła sobie siedzieć w ich towarzystwie. Rozmawiali do drugiej popołudnia, a następnie udali się do obiad. Wychodząc z lochów Ruda odłączyła się od reszty. Przed drzwiami WS spotkali załamanego Pottera.
-Potter co ty tu robisz? Na twoim miejscu więcej bym się tu nie pokazał.- zaczął Draco
-Milcz głupia fretko.- krzyknął Weasley
-Nie przezywaj mojego brata Wieprzleju.
-Zamknij się śmierciożerco! Nie masz prawa tu przebywać!
-Weasley nie waż się obrażać moich przyjaciół.- wtrąciła zirytowana miona
-Przymknij się ty ślizgońska dzi*ko!
Tę gwiazdkę to ja tam dałam.
Nikt nie zdążył zareagować, a Gryfon leżał ze złamanym nosem na ziemi.
-Nigdy, więcej, nie, waż, się, obrażać, mojej, dziewczyny, Weasley.- wycedził przez zęby Malfoy (O, jakie to słodkie, Dracuś umie się bić, a raczej zaatakować z zaskoczenia)
-Co tu się dzieje?- doszedł ich zdenerwowany głos
-Malfoy zaatakował mnie bez powodu panie profesorze.- odparł Weasley
-Milcz. Zambini co tu się stało?- spytał zirytowany Snape
-Weasley nazwał Hermionę…
-No mów Zambini.
-Spokojnie Blaise. Nic się nie stało. Weasley nazwał mnie ślizgońską dziwką, a Draco wtedy go uderzył.- dokończyła Hermiona
-Weasley czy to prawda?
-Ja…
-Minus 100 punktów od Gryffindoru i miesięczny szlaban w Filchem. Ty Potter też
-Co? Czemu? Przecież nic nie zrobiłem.
-No właśnie. Nic nie zrobiłeś. A teraz rozejść się.
Ślizgoni weszli do dali i udali się do swojego stołu. Resztę dnia spędzili w miłej atmosferze.
Jak zawsze, aŁtorka zapomniała dodać od której, do której było fajnie.
Miesiąc po tych wydarzeniach w Pokojach Wspólnych pojawiło się ogłoszenie o Balu Bożonarodzeniowym.
UWAGA!
Dnia 19 XII będzie miał miejsce Balu Bożonarodzeniowym
dla klas 5-7. Obecność Obowiązkowa.
12 XII w WS odbędzie się losowanie par.
Losują jedynie panowie. W związku z balem w sobotę poprzedzającą
tę uroczystość odbędzie się wypad do Hogsmeed.
Organizatorzy:
Hermiona Riddle
i Draco Malfoy
Awww, organizujecie wspólnie imprezę szkolną? To takie słodkie <3
Przygotowania szły pełną parą. 12 grudnia na kolacji odbyło się losowanie. Przy stole nauczycielskim stali Hermiona i Draco. Vi trzymała woreczek z kartkami, na których były wypisane imiona dziewczyn, natomiast Smok miał kosz pełen czerwonych róż. Dyrektor uciszył uczniów a Miona zaczęła tłumaczyć o co chodzi.
-Wyczytany chłopak podchodzi do mnie. Losuje karteczkę z imieniem dziewczyny, z którą ma iść na bal.
(To nigdy nie wychodzi, gdy partner wylosuje złą partnerkę, wymienia się karteczką z kimś innym) Następnie bierze od Dracona jedną różę, podchodzi do wylosowanej partnerki i zaprasza ją na bal wręczając przy tym kwiat. Dziewczyna oczywiście nie ma prawa odmówić. Dla przykładu Draco zaprezentuje jak to powinno wyglądać.
Malfoy uśmiechnął się cwaniacko, odłożył kosz i zaczął losować. Odczytał kartkę i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wziął różę z kosza, a następnie uklęknął przed Viperą.
Błagam, to jest żałosne, losy są ustawione.
-Hermiono Riddle czy uczynisz mnie najszczęśliwszym czarodziejem na świecie i uraczysz mnie swoją obecnością na Balu Bożonarodzeniowym?
- Nie.
Uwaga, uwaga już piąta papierowa torebka jest zapełniona do pełna!
-Z największą przyjemnością, panie Malfoy.- odparła Hermiona z czarującym uśmiechem
Potomek Lucjusza wstał z ziemi, złamał róże w pół, a następnie wplótł ją we włosy partnerki.
Mógł poobłamywać kolce przynajmniej. Wyobraźcie sobie wyjmowanie takiej róży z włosów wieczorem przed pójściem spać, ał.
-Dobrze. Skoro wiecie już co i jak, to jako pierwszego zapraszam Serpensa Snape’a.
Wąż podszedł i wylosował kartkę. Następnie wziął różę i podszedł do Kiry.
-Jess, słońce ty moje, czy zgodzisz się oświetlić mi swoją osobą ten grudniowy wieczór i pójdziesz ze mną na bal?
-Ależ oczywiście kochany.
Toż to jest ustawione.
Od stołu Ślizgonów rozległy się oklaski, nawet Puchoni i Krukoni klaskali.
Zdrajcy.
-Blaise Zambini.
Diabeł szybko wylosował kartkę i wziął różę. Następnie skierował się do stołu Gryfonów. Na sali zapanowała cisza. Ślizgon podszedł do bandy Pottera i ukłonił się nisko rudej Gryfonce.
-Czy ty Ginevro Weasley, Różo Gryffindoru zgodzisz się pójść na bal z takim Ślizgonem jak ja?
Ruda patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczyma poczym skinęła głową na znak zgody. Losowanie trwało dalej. Pary były różne. Ślizgon – Ślizgonka, Ślizgon – Gryfonka, Ślizgon – Puchonka, Ślizgon – Krukonka i tak samo w przypadku Gryfonów, Puchonów i Krukonów. Partnerzy nie koniecznie byli w tym samym wieku. Wreszcie wywołany został Potter. Gdy tylko wylosował kartkę jego mina zrzędła. Wziął róże i ruszył w stronę Ślizgonów z miną skazańca. Podszedł do Parkinson i wręczył jej różę.
-Pójdziesz ze mną na ten bal?- spytał sceptycznie
-Zapraszać dziewczyny na bal to ty nie umiesz, ale nie mam innego wyboru. Tak zaszczycę cię swoją obecnością.
Ta to przynajmniej nie udaje, że ma kiełbie we łbie.
Weasley’owi przypadła w udziale Milcenta. Tym akcentem losowanie się zakończyło i wszyscy mogli zabrać się za pałaszowanie przysmaków, które pojawiły się na stołach.
Nareszcie coś ciekawego.
Tydzień przed balem odbył się zaplanowany wypad do Hogsmeed. Przed drzwiami wejściowymi do zamku stali trzej Ślizgoni, wyraźnie na kogoś czekając (zapewne na swoje partnerki). Parę minut później doszły do nich trzy dziewczyny.
-Wybaczcie, że musieliście czekać, ale trzeba było załatwić Rudej przebranie.
-Co racja to racja. W końcu nie chcemy, żeby Złoty Chłopiec przerwał nam zabawę. Prawda kochanie?- oświadczył Zambini podchodząc do swojej dziewczyny
-Dobra koniec tego dobrego. Teraz ruszamy na podbój sklepów.- oznajmiła panna Malfoy
Pewnie chcą je obrabować i zabić właścicieli.
Po 10 minutach doszli do Trzech Mioteł. Rozejrzeli się i szybko ruszyli do Wrzeszczącej Chaty. Doszli na miejsce i aportowali się na Nokturn. Pojawili się u Borgina i Burkes’a, a następnie udali się na Ulicę Pokątną. Zatrzymali się przy lodziarni Floriana Fortescue’a.
-No to chłopcy spotkamy się tu za trzy godzin
A my za tydzień.
Obiecujemy.
Naprawdę.
No ja mam nadzieję, że za tydzień, bo jak nie to rzucę w was Avadą, a potem będę płakać ze śmiechu i ktoś będzie musiał zabić mnie siekierą.
OdpowiedzUsuńZ uszanowaniem i podziękowaniami za wywołanie u mnie salw śmiechu
~GD
Kurczę, uwielbiam was xD Dzisiaj wróciłam zmęczona po całym dniu a tu taka miła niespodzianka ^^ Wasze analizy sprawiają, że uśmiech nie schodzi mi przez dobę. Jeśli nie będzie za tydzień, zrzucę się z wieżowca!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
~Andzionsan
och trzymam was za slowo TYDZIEN!!!!
OdpowiedzUsuńrozdzial jak zwykle genialny ale mam take dziwne wrazenie ze ten wpis byl krotki ;) ale ja zawsze odczuwam niedosyt
Z niecierpliwoscia czekam na dalszy ciag analizy tego opka
Pozdrawiam Mika
Ps: bardzo mi sie podobalo to ze wrocilam z wycieczki szkolnej i czekal na mnie tu kolejny wpis *.*
Ps2: sorry za bledy pisze z telefonu :)
Gdyby pełne papierowe torebki można było sprzedawać na sztuki za dziesięć złotych, to byłabym tysiąclerką (milionerka - milion = erka + tysiąc = tysiącerka)
OdpowiedzUsuńDziękuję za dawkę humoru.
PWG - Pokój wandala gnoma.
F.
ojojoj tydzien mija !!!
OdpowiedzUsuńkocham wasze ironie przeplatane z tekstem idiotyzmu (ale wazeeeeeelina >.<)
OdpowiedzUsuńkiedy następny?
nie ma go od dawna i chyba zareaguję. A jak go nie będzie do kilku nastepnych dni to idę się pochlastać naleśnikiem (to była groźba, no musiałam odrobić tę wazelinę >.<)
powodzenia w pisaniu moje drogie (pożyczyć papierową torebkę? kupiłam akurat kilka)
mimika