czwartek, 19 grudnia 2013

Magic love - Draco i Ginny I


Good morning/afternoon/night!
Dawno się nie widzieliśmy. Tęskniliście? Z przyczyn niezależnych od nas, a od naszej cierpliwości zmieniamy blogaska. Opisuje on dosyć oryginalny paring - Ginny i Draco. Nie wiem nawet jak go nazwać, ale co tam!


Prolog
Od aŁtorki: Witam was na tym blogu. Zauważyliście już pewnie że będe pisać o Drinny ( Draco Malfoy i Ginny Weasley ). Podpisywać się będe po prosty Ginny :] Mam nadzieje że będziecie komentować :D Licze na szczere opinie . :) Zapraszam :D 
Dziękuję aŁtorko za nazwę paringu, ponieważ Google, mój dobry wujek nie wie...

Prolog ~ aha, to tamten to był prolog dopisków aŁtorki, a ten opowiadania. Ciekawe.
Był ciepły sierpniowy ranek. Gin wstała z samego rana, szcześliwa że wkrótce zobaczy swoich przyjaciół. Ranek był poprostu sierpniowy. Nie był słoneczny, ciepły, promienie słońca nie przebijały się przez zasłony i nie spoczywały na jej twarzy. Nie. Poranek był sierpniowy. Podeszła do lusterka, rozczesała swoje długie rude włosy i popryskała szyje różanymi perfumami (Coś czuję, że te róże dużo zmienią w fabule. Nie popsikała nadgarstków!) Nagle usłyszała głos mamy wołającej ją na śniadanie. Zeszła i zobaczyła siedzących już przy stole braci. Listy z Hogwartu już przyszły, zakupy na ulicy pokątnej też już zrobione. Po śniadaniu rudowłosa i jej rudowłose rodzeństwo poszli się pakować. Sprawdziła czy wszystko spakowała (szybka dziewczyna) i z uśmiechem zeszła na dół, by dołączyć do rodziny. Weasley'owie wybrali się na peron dziewięć i trzy czwarte, spotkali tam Harre'go i Hermione. Po paru minutach dołączyli do nich Luna i Neville, niedługo po nich na peron Hogwart Express przyszedł Draco Malfoy.
Od teraz peron 9 i 3/4 nazywa się Hogwart Express.
Pociąg odjechał . ! :] 
A co z resztą uczniów? W tym roku do Hogwartu jedzie tylko 9 osób? 
Kropka spacja, wykrzyknik i emotikona, wszystko obok siebie!
od aŁtorki: PS. Blog został przeniesiony z różnych powodów. ! :D 
Mam nadzieje że tu będzie równie dobrze  ! :) ZAchęcam do odwiedziania mojego bloga.
Na naszym blogasku też nie był notek z różnych przyczyn.
I ~ Nareszcie Hogwart !
- Ginny ! - krzyknoł (Meo , długo nie miałaś zawału, czas to zmienić! Widzę, że koniec mojej przerwy na podreperowanie zdrowiaktoś z oddali. Rudowłosa odwróciła się i zobaczyła biegnącą w jej strone Hermione. Przywitała się z nią  , a ona od razu powiedziała jej o tym jak dziwnie zachowywał się Draco (Zerwał z nią? Nie był już jej Drakusiem?). Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Kiedy szła do swojego dormitorium. Niechcąco (Oho! zawał przyjdzie szybciej niż myślałam!) wpadł na nią. Oczywiście stwierdził że to jej wina. ~
- Uważaj jak łazisz Weasley ! - Zdenerwował się Ślizgon.
- Przecież to ty na mnie wpadłeś ! - Odgryzła się sobie język
 - Ja nie jestem taki nie zdarny ja ty ! - uśmiechnoł (Really?) się w strone Crabba.
- Ja nie zdarna (God why? To jest materiał 3. klasy podstawówki!)? Ty się potykasz o własne nogi.! - zaśmiała się. (brakowało mi tych bezsensownych dialogów, ale dowcip Ginny!)
Zdenerwowany Malfoy odwrócił się i odszedł z Crabbem i Goylem.  Gin przybiła piątke z roześmianą Hermioną. Przyjaciółki pobiegły opowiedzieć wszystko innym Gryfonom.
 Co ich to obchodzi? 
- Ej! Wiecie jak im dziś przygadałyśmy? Powiedziałyśmy, że Draco potyka się o własne nogi!
Na lekcji u Snape ~ 
- Witam wszystkich w nowym roku szkolnym. - przywitał ich nauczyciel. 
- Dzień-Dobry Panie profesorze. (Wstawię-sobie-myślnik,-nie-wiem-po-co,-ale-to-zrobię!)- powiedział Tłum nastoletnich czarodzieji.
Widzę, aŁtorka pod choinkę dostanie słownik poprawnej polszczyzny, prosto z Krakowa od Meo Lessi.
Przez całą lekcje Draco bawił się długopisem.
Wcale nie pisał piórem jak inni.
- Nudzi cie lekcja Malfoy ?! - zwrócił mu uwage Snape. 
- Nie skądże. - powiedział znuzonym głosem.
Po co aŁtorce przecinki? 
Czarnowłosy nauczyciel odwrócił się plecami do chłopaka i zaczoł (Fenikso! Mam zawał!) kontynuować lekcje. Mineła (Znów będziemy szukać ogonków?) lekcja a Draco nadal był zamyślony. Szedł korytarzem potykając się o pierwszoroczniaków. (Jak mógł się potykać o ludzi? Oni to kłody, które mu stają na drodze?)
Droge przeszła mu nagle Gin, która szła w strone podekscytowanej Hermiony. 
- Coś się stało ? - spytała. 
- Nie, nic nic. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. 
- No powiedz ! - zaciekawiło ją zachwoanie przyjaciółki.
- Nie, naprawdę nic!
- No, ale powiedz, no!
- Nie zauważyłaś jak Draco się na ciebie gapi .? 
- Yyy... Nie ?!
- Dzisiaj na lekcji u Snape... - ciągła z coraz większym uśmiechem - Draco był tak zamyślony, że aż Snape zwrócił mu Uwage.
- Nadal nie rozumiem co to ma wspólnego ze mną i czemu mam z wami lekcje skoro jestem o rok młodsza?!
- Jak to "nie rozumiesz"? Te wszystkie spojrzenia w twoją strone. On jest w tobie zakochany. 
- On? We mnie? - parskneła śmiechem i odeszła od przyjaciółki. Hermiona dogoniła ją i obydwie poszły do salonu Gryfonów. Nadeszła noc.
Zakochana para, Draco i... Ginny.


od aŁtorki:  Rozdział taki krótki, ale postaram się żeby kolejne były dłuższe, takie małe kłamstewko, rozdziały cały czas będą takie same. Mam nadzieje że każdy skomentuje :)

II ~ Ona się Zakochuje O.o
Intrygujące tytuły, które nie zawierają spoilerów? Nie w tym opku!

Następnego dnia: 
~ Draco 
Blond-włosy (Droga aŁtorko, podaj mi swój adres, słownik wyślę priorytetem) ślizgon po całej nocy rozmyślania o Gin, wstał dosyć późno, przezco (Nową klawiaturę również!) spóźnił się na lecje transmutacji. Mcgonagall nie była z tego powodu zadowolona i kazała mu zostać po lekcji. Znudzony zgodził się na to.  
W końcu on ma tyle do gadania.
Blond-włosy tyle rozmawiał z Ginny, i tak dobrze ją zna, był przy niej w trudnych chwilach, zawsze jej bronił, nigdy nie obrażał. To jest miłość moje panie!
~  Ginny 
Na pierwszej lekcji - ,,Obrona przed czarną magią" cały czas myślała o tym co mówiła Hermiona. (Zagadka! Kto myślał o czym mówiła Hermiona? Oczywiście, że "Obrona przed czarną magią"!) Nadal jej nie dowierzała, ale to prawda że Draco ostatnio jej wogule (O Bożenko! Tylu błędów ortograficznych w jednym opku dawno nie widziałam!) nie dokucza. Postanowiła z nim porozmawiać po wszystkich lekcjach.

 5 godzin później ~
Oboje skończyło (Dajcie mi nerwosol, bo nie wytrzyma do końca!) lekcje. Gin nie miała pomysłu jak porozmawiać z nim o czymś co może być tylko wymysłem jej przyjaciółki. Odważyła się i Podeszła do niego:
- Heej. - zaczeła. 
- Hej ? - zdziwił się blondyn, poczym uśmiechnoł.  Uwaga mam zawał, jest na blogasku lekarz?
- Co się dzieje? - spytała. 
- Yyy... Nic? 
- No bo wiesz ostatnio chodzisz jakiś taki zamyślony i w ogule.
Pomijając wszystkie orty w tym jakże ambitnym dialogu, to od kiedy Ginny martwi się o Draco?
Przez dluższą chwile wpatrywał się w jej duże brązowe oczy i zastanawiał co ma odpowiedzieć. - Taak, ale to przez to że .... - zatrzymał się aby wymyślić coś w co Rudowłosa by uwierzyła. - Moja mama jest ciężko chora. Ma influencję. - dokończył po czym odszedł. 
 Gryfonka pobiegła do przyjaciółki. 
- I jak ? - spytała podeksycytowana Hermiona. 
- Zachowywał sie dziwnie ale powiedział że to tylko przez to że jego mama jest chora. - odpowiedziała zastanawiając się czy ona czasem czegoś do niego nie czuje. Po 2 dniach! 
- Pff. To napewno kłamstwo! - zauważyła sprytna szatynka. 
- Ale czemu miał by kłamać ? 
- Przecież nie powie ci prosto w oczy że cie kocha.! 
Ginny odwróciła się i usiadła przy kominku. Przypomniało jej się że musi napiać prace domową z transmutacji. Lecz kiedy otworzyła zeszyt zamiast zaklęć pisała imię ,,Draco". Dopiero wtedy pomyślała że się w nim zakochała tak samo jak on w niej, po odbyciu 2 niezmiernie długich rozmów. Nie wiedziała jak ma mu to powiedzieć, więc postanowiła poczekać aż on wykona pierwszu ruch.
Uwaga dziewczyny, jak chłopak się na was patrzy na jednej lekcji przez całą godzinę to znaczy, że was kocha!
Uhuhu... ilu mam adoratorów!

od aŁtorki: Licze na wasz komentarze, szczególnie dlatego że nie mam ich za wiele po tym jak przeniosłam bloog . :D 
Mam nadzieje że szybko je nadrobie . :)

III ~ Różany (mówiłam, że te róże coś zrobią w fabule) książe
I znów będziemy szukać ogonków.
Czyżby Draco też używał różanych perfum?
...Nie wiedziała jak ma mu to powiedzieć, więc postanowiła poczekać aż on wykona pierwszy ruch.
Gorzej będzie, jeśli on postanowi to samo!
3 dni później (piątek) ~
Gin cały czas myślała tylko o Młodym Ślizgonie, nie młodym Ślizgonie, ale Młodym Ślizgonie. Wszystkie jej zeszyty były pomazane serduszkami i jego imieniem (Miłość rozpoznajemy po tym, że ktoś bazgrze w zeszycie twoje imię w serduszkach)  Zastanawiała się kiedy on w końcu coś zrobi, zaczeła już nawet wątpić w to że jest on w niej zakochany. Hermiona próbowała rozweselać przyjaciółke (ekhem), nie wychodziło jej to zbytnio, bo kiedy tylko chciała ją gdzieś zabrać ona mówiła że się źle czuje albo że musi odrabiać lekcje.
Hermiono! Ginny cię unika!
Draco też cały czas myślał o niej. On nie wiedział co ona do niego czuje i dlatego nie chciał mieszać w jej życiu.
Rozmowa z kimś to takie mieszanie.
Zbiżała się noc. Ginny - położyła się i rozmyślając zasneła (Ogonki, wróćcie!). Draco - wiercił się przez całą noc. 
Rano, kiedy rudowłosa się obudziła zobaczyła na biurku czerwoną róże (!) przy której była kartka ~ ,, Nie umiałem powiedzieć ci w oczy to napisałem :   Lubię cie.. nawet bardziej niż bardzo... Ps. Mam nadzieje że róża się podoba." Nie ma co Draco, Szekspir przy tobie jest jak przedszkolak! Dziewczyna trzymając w ręku kartke.. uśmiechneła się do lusterka i pobiegła na śniadanie. Przy stole Ślizgonów brakowało jednej osoby. Nadal z uśmiechem na twarzy wyszukiwała oczami blondyna (stuk, stuk, stuk, komputer oczy, wyszukaj: blondyn, przy stole Ślizgonów). Hermiona podeszła do niej wieszając sie jej na szyi. Biedna Ginny, jej przyjaciółka się na niej wiesza! Gryfonka stała bez ruchu cały czas patrząc na puste krzesło przy stole Slytherinu.
- Coś się stało? - spytała zatroskana szatynka. 
- Nie nic... - odpowiedziała, ściskając kartke w ręce. 
- Jak chcesz. ! Nie chcesz nie mów. 
Po śniadaniu ~
- Nie wiesz co jest z Draconem ? Nie było go na śnidaniu... - podeszła do Crabba.
Ponieważ oni zawsze ze sobą gadali, nie było w tym niczego dziwnego.
- Ja.? Nie nie wiem. - odpowiedział poczym pobiegł do salony Ślizgonów poszukać przecinków i ogonków. 
,, On coś wie" - pomyślała. Nie, no co ty! Przecież oni ledwo się znają i wogóle ze sobą nie rozmawiają. Skąd on ma coś wiedzieć? Nie chciała jednak go meczyć pytaniami. Jeszcze by się zdyszała chłopina. Poszła do swojego dormitorium i usiadła trzymając w jednej ręce róże, a w drugiej kartke dołączoną do kwiatka. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Dziewczyna zerwała sie z miejsca mając nadzieje że to Draco, jednak była to tylko kolejna róża (tym razem biała)  z liścikiem i ślizgońskim krawatem. Lekko się zdziwiła że jest krawat, ale postanowiła szybko przeczytać liścik i dowiedzieć się o co chodzi - ,,Przepraszam za to całe zamiszanie. Niechce sprawiać ci problemów i być tematem plotek, więc postanowiłem odejśc z Hogwartu poto byś czuła się normalnie." (Jakie to... głupie. Draco! Poświęcasz się dla swojej ukochanej, ty romantyku! Do tego jeszcze te błędy. Kolejny Słowacki!Ginny chwyciła krawat i wybiegła z pokoju. Na jednym z korytarzy zobaczyła Blondwłosego Ślizgona podbiegła do niego, założyła mu krawat na szyję i powiedziała:
- Tylko spróbuj mnie zostawić, a nie wiem co ci zrobie.
Zawiązałabyś ten krawat, byłoby bardziej romantycznie.

IV ~ Kłopotliwa sytuacja -,-
- Tylko spróbuj mnie zostawić, a nie wiem co ci zrobie. - powiedziała wgapiając się w jego duże stalowo-szare oczy. 
- Ja zostawić ciebie? Nigdy w życiu! - uśmiechnoł się. (Przepraszam, idę walnąć głową w ścianę, zw.) 
Torebka, torebka, torebka! Szybko!

Dziewczyna przytuliła się do blond Ślizgona. - O sorry! To było...niecelowo. - na jej bladych policzkach pojawiły się  różowe rumińce. 
- Czyli tego też mi nie wybaczysz.?! - odgarnoł jej włosy i pocałował ją. 
- Yyy...........- dziewczyna spojrzała się nA niego i wybiegła z korytarza.
Ambitnie.
W myślach cały czas miała ten pocałunek i to co ma robić i czemu uciekła. Usiadła przy fontannie i patrzyła się przez ponad 20 min, z zegarkiem w ręku, w swoje odbiecie (Tu nie wstawię e, tu sobie wstawię. Co to za różnica?). Odwróciła się, a zasobą zobaczyła idącego w jej strone Dracona. Zastanowiła się co ma zrobić. ,,Kiedy ucieknie on pomyśli że ona (Ona?) jednak nic do niego nie czuje, kiedy zostanie może tylko się upokorzyć." Postanowiła zostać i zaryzykować. 
- Coś się stało? - powiedział chłopak, podchodząc do niej. 
- Nie nic, poprostu trochę za szybko wszystko się dzieje, w mojej głowie jest tego wszystkeigo tyle że czasem myśle o 50 rzeczach naras. - powiedziała zamaczając jedną ręke w fontannie, a drugą topiąc słownik ortograficzny.
- Dokonale Rozumiem... Tata cały czas odemnie czegoś wymaga. - powiedział kucając kołoniej. 
- Hm. Odemnie rodzice też niestety wymagają aż zadużo...
Oczywiście Artur i Molly mają takie ambicje Względem ciebie...
Rozmawiali tak i rozmawiali przez całą godzine. Przechodząca Hermiona spojrzała się (AŁtorka też się powinna spojrzeć, ale na słownik i to nie jeden) na pare i tylko się uśmiechneła, chodź miała chęć podejść do przyjaciółki i powiedzieć jej że Miała Racje. 
Następnego dnia ~
Ginny razem z Luną i Hermioną wybrała się do trzech mioteł (Hermiono gdzie zgubiłaś Harry'ego i  Rona?) Usiadły przy ścianie. Rudowłosa oczywiście chciała opowiedzieć przyjaciółkom o tym co wydarzyło się poprzedniego dnia. Blondynka słuchała z wielkim podekscytowaniem. Szatynka zaś wgapiała się w stolik obo, przy którym siedzieli Bliźniacy Weasley. 
- Hallo? Hermiona jesteś z nami czy bardziej z Fredem? - uśmiechneła się Krukonka. 
- Co? Herma z Fredem? - uśmiechneła się Gin. - Czemu nic mi nie mówiłaś? - zwróciła się do Hermiony. 
- Yy.. ?! Mówiłyście coś? - obudziła się. 
- Hah. Nie nic. - zachihotały jednocześnie. 
- Hermiona zakochana w Fredzie, ja jestem z Draconem, a ty..... - Powiedziała uśmiechając się Gin
- Ty jesteś z Draconem? - przerwała jej Luna. 
- NIe wiedziałaś? 
- No właśnie nie. 
- Oh. Przepraszam ! Obiecuje że ci wszystk opowiem. - Przez pół godziny Dziewczyna opoiwiadała blondwłosej przyjaciółce o całej histori z liścikami, kiedy wyszedł już Fred, Hermiona zaczeła słuchać. A więc brązowooka opowiedziała im o pocałunku i chciała się ich poradzić jak ma się traz zachować. Zdziwiły się. Nie miały pojęcia co mają jej poradzić czy nawet co mają powiedzieć. Do pabu nagle wszedł Draco...
Te rozbudowane dialogi i opisy.

V ~ To trudne!! Pisanie poprawnie po polsku? Fakt!
Do pubu nagle wszedł Draco. Dziewczyna od razu odwróciła się. On jednak starał się na nią nie patrzeć. Zdziwił ją ten fakt. Zerwała się na równe nogi by dowiedzieć się co się stało. Jednak Ślizgon ją cały czas ignorował. Gryfonka nie wiedziała o co chodzi, przecież jeszcze wczoraj mówił jej że ją kocha. Zdenerwowana podbiegła do  blondyna i uderzyła go w twarz (Dała mu w twarz bo na nią nie patrzył? SERIO?)  On nadal nic nie powiedział, co jeszcze bardziej zdenerwowało Gin. 
- Nadal nic mi nie powiesz? - Mocno się wkurzyła. - halo? Jest tam ktoś? 
- Nie mogę z tobą rozmawiać. - odpowiedział po 3 min . Czyli przez te 3 minuty stał i gapił się w ścianę? Z zegarkiem w ręku!
- Co? - zdziwiła się. - Przecież wczoraj mnie pocałowałeś i mówiłeś że mnie kochasz, a dzisiaj nie możesz ze mną rozmawiać.!? - jej ton był coraz bardziej wściekły, a zarazem coraz bardziej zawiedziony. 
Chłopak tylko spojrzał na nią jakby chciał jej coś powiedzieć, ale nie mógł. Ona spojrzała się na niego mając nadzieje że może zaraz wyjaśni, lecz kiedy po 2 min, oczywiście cały czas patrząc na zegarek, nie usłyszała ani słowa, wybiegła z ,,Trzech Mioteł" płacząc. Kiedy Hermiona to zauważyła rzuciła złym pojrzeniem w Dracona i wybiegła za nią. Rudowłosa usiadła przy fontannie i zaczęła płakać. 
- Co on ci zrobił? - spytała Herma siadając koło przyjaciółki. 
Ginny wzięła głęboki oddech. - Nie może się do mnie odzywać.! - powiedziała poczym znowu zaczęła płakać. 
-  Że co? Przecież on cie wczoraj pocałował! 
- No wiem. Cały czas zastanawiam się czemu nie może mi nic powiedzieć. Patrzył się tak na mnie jakby chciał mnie przeprosić.
- Dziwne...
- No...
6 dni później ~
Nadal się do siebie nie odzywali... Draco codziennie przechodził obok Gin z wielką pustką w sercu. Ona starał się na niego nie patrzeć, co było praktycznie nie możliwe. Po śniadaniu Ślizgon poszedł do łazienki. Stał przy lustrze i patrząc się w swoje odbicie zaczął płakać. Postanowił że wszystko jej wyjaśni. Wiedział że będzie miał przesto kłopoty ale wolał je mieć niż udawać że nie kocha Ginny...

od aŁtorki: To był już ostatni przepisany (z poprzedniego bloogu) Rozdział! :D 
Ciekawi co będzie dalej? No mam nadzieje ;] 
Dziękuje Olci i Hermionie.! :* Dedykuje ten rozdział właśnie im i jeszcze Marcie W. (Fred'owi) , Julii Szafrańskiej :) 
Jak spisał się Św. Mikołaj Hagrid ?? :D Pozdrawiam.  Szczęśliwego nowego roku !! :D

VI ~ List .♥
od aŁtorki: Dzisiaj to na tyle ;3      Mam nadzieje że się podobał . :)   To mój pierwszy rozdział po przeniesieniu bloga, więc licze na wasze komentarze =)    Dedykuję ten rozdział   - Wszystkim czytającym . :] - Hermionie (♥) - Julii Sz . - Lily. - Marcie W. (Fred) - Mionie. 
Szczęśliwego, magicznego nowego roku 2013 ! *.* 
Rozdział VI  ~  List .♥ 



Był kolejny zwykły jesienny dzień, Ginny obudziła się wcześnie. Rozczesała swoje długie rude włosy, ubrała się  i pognała na śniadanie. Przy stole Gryfonów siedziała już Hermiona i jej bracia. Fred i George jak zwykle byli roześmiani, a Ron obżerał się tostami z serem (ROOON! Gdzie ty byłeś przez te 6 rozdziałów?! Wiesz, że Hermiona chodzi z Fredem? Draco zajęty, trzeba się dorwać do FredaTym czasem przy stole Ślizgonów brakowało jednego chłopaka. Draco zaspał o 15 minut. Nic się nie stało ,oprócz tego że Crabbe i Goyle zjedli większość przygotowanego jedzenia. Chłopak i tak nie miał ochoty zjeść. 
Przez ostatnie 3 dni starał sie porozmawiać z Gin. Jednak ona nie pozwalała mu powiedzieć nic więcej oprócz - ,,Hej", ,,Cześć, możemy porozmawiać?". Kiedy tylko próbował coś więcej powiedzieć ona odwracała się od niego ze złą miną i rozczarowaniem. Postanowił więc napisać list, który przekaże jej ktoś z Gryfindoru, ponieważ od jego znajomych nie przyjmie nic...będzie wiedziała że to od niego.  Zdeterminowany napisał jej że: 
,,Przepraszam. ! Chodziło o mojego ojca. On zabronił mi się z tobą spotkać, a nawet rozmawiać. Powiedział że zapomne, ale ja nie moge o tobie zapomnieć... Kocham cie!  Uważa że nie jesteś mnie warta, A prawda jest taka że to ja nie jestem wart ciebie.  Wybacz!  Spotkajmy się dzisiaj o godzinie 17.00 na Wieży Astornomicznej. Proszę! Wszystko ci wyjaśnie.                 Draco"
Zakazana milość zawsze mnie tak wzrusza <bleh>
Teraz wystarczyło tylko znaleźć kuriera, co nie było wcale proste. Braci wykluczył odrazu, pomyślał o Hermionie, ale szybko zrezygnował. Niestety nie znalazł się ktoś kto zaniósł by Gin list, więc musiał zrobić to samodzielnie. W południe, po skończeniu Eliksirów kiedy Gryfonka przechodziła korytarzem, młody Malfoy podrzucił jej pergamin do odpiętej torby. Rudowłosa weszła roztargniona do swojego dormitorium, usiadła na łóżku, wyciągneła z torby książke do Obrony Przed Czarną Magią, wraz z nią wyleciał list od Dracona. Dziewczyna zdziwiła się i uśmiechneła, jednak kiedy otworzyła list i zobaczyła podpis, uśmiech szybko zniknoł z jej twarzy (Razem z "ą"). Przeczytała i z mieszanymi uczuciami postanowiła się z nim spotkać. 
O godzinie 17.00 spotkali się. Blondwłosy chopak wytumaczył wszystko Gin, wybaczyła mu (Wytłumaczył jej, że jest idiotą i niechcący powiedział ojcu, że z nią chodzi? Widzę, że rozmowa był tak porywająca, że aŁtorka ją pominęła) Patrzyli sobie w oczy, kiedy nagle na wieże wbieg zdenerwowany Lucjusz, który właśnie wracał od Dumbledore'a. (załatwiał sprawy ministerstwa.) Był zdenerwowany że jego syn spotyka się z zdrajczynią krwi. Próbował odciągnąć go od niej, mówiąc że jest gorsza i nie warta jego uwagi.
- Nic o niej nie wiesz! - krzyknoł patrząc się na ojca. 
- Porozmawiamy kiedy indziej. - powiedział Lucjusz, poczym odszedł. 
- Widzisz? - spojrzał się na Ginny. Spojrzał się?
- Miałeś racje. Nie przejmuj się nim, ja jeszcze nie powiedziałam mojemu tacie o nas. - powiedziała czule. 
Kiedy wpatrywali się w siebie, stykając się czołami usłyszeli głośne brawa...

Kto bił brawa? Kierowca autobusu! Jak zareaguje Artur na wiadomość, że rudowłosa chodzi z blondowłosym? Czy słownik wypłynie na powierzchnie? To wszystko w następnej analizie!

czwartek, 5 września 2013

Bad Girl - Hermione Riddle VII

I tak o to po dłuuugiej nieobecności wracamy z nową notką! Dobra, bez zbędnych ceregieli zapraszamy do czytania!
Hermiona obudziła się rano, zarzuciła na siebie szlafrok i czym prędzej zbiegła do salonu, by zobaczyć górę znajdujących się pod choinką prezentów. (Jak myślicie ile dostała prezentów? Ja obstawiam tak z 20. Zapomniałaś napisać, że wstała z łóżka! Oj niedobra ty! Szybko podeszła do nich i zaczęła je otwierać. Chwilę później do pokoju weszli jej rodzice, przywitali się i usiedli na kanapie. Vipera podała im prezenty i sama rozsiadała się na fotelu otwierając prezent od Draco. Zerwała papier i ujrzała książkę oprawiona w skórę. Otworzyła ją na pierwszej stronie, a tam znajdowała się dedykacja.

Hermionie Riddle,
kobiecie bez której moje życie nie ma sensu.
                                       Draco Malfoy
Pragnę wszystkim przypomnieć, że Dracuś ma 17 lat.

Vi uśmiechnęła się i przewróciła kartkę. Znajdowała się tam ich zdjęcie, jako szczęśliwej pary. Na następnej stronie znajdował się tytuł: „Tak to się zaczęło”. Były tam fotografie gdy była jeszcze Gryfonką i często się kłócili.

Ktoś wtedy zrobił zdjęcie? o.o
 Hermi nie miała pojęcia skąd on je ma, przecież nie mógł ich robić kiedy byli zagorzałymi wrogami. Mało tego, nie mógł go zrobić, bo sam na nim jest! Kolejny tytuł to: „Wspólne początki”. Tu ukazane były chwile z tegorocznych wakacji.




Ostatni, jak na razie, znajdujący się tu rozdział nosił tytuł: „Ostatnia klasa”. Znajdowały się tu zdjęcia od początku roku i było ich najwięcej.

   




To serduszko na drzewie <3



Na tym ostatnim Hermiona ma nadal szaty Gryffindoru, bo ktoś najwyraźniej zapomniał zmienić.
Zapewne Hermiona ubrała je z przyzwyczajenia.
Przeglądając je z oczu Vipery leciały łzy szczęścia. Czuła, że Draco jest tym jedynym, chociaż jest z nim kilka miesięcy i ma 17 lat. Otarła dłonią łzy i zabrała się do przeglądania kolejnych prezentów. Od Snape’ów otrzymała najnowszą i najszybszą miotłę, od Lestrange’ów książkę, której dotychczas nie mogła nigdzie znaleźć „Prawdziwa historia Slytherin’a” (Znów używamy apostrofów tam gdzie nie trzeba?), której rozdziały tworzył każdy z potomków Salazara, a zaginęła ona przeszło 100 lat temu (Już wiadomo kto się wtedy stał jej właścicielem)  . Jej karty zapisywały się same i wydarzenia były zawsze prawdziwe. Malfoy’owie sprawili jej jedną ze swoich rodowych, zaklętych szpad, która jej się podobała i stworzyła powiązanie myślowe z wężem w niej zapieczętowanym. Od rodziców dostała dwie suknie- czarną i zieloną.


Po południu tego samego dnia wraz z resztą swojej paczki zrobili sobie kulig. Przeteleportowali się w Alpy. Na miejscu czekały na nich sanie zaprzężone w dwa czarne konie. Powożący wskazał im miejsca. Po chwili mknęli już zaśnieżonymi, leśnymi drogami w kierunku domku w górach. Jadąc przez las podziwiali przepiękne widoki.
Po co rozpisywać się o widokach, żeby czytelnik poczuł chociaż namiastkę tego co czuła "ich paczka". Przecież słowo "przepiękne" oddaje więcej niż tysiąc słów!

Po godzinie drogi byli na miejscu. Stał przed nimi mały, drewniany domek z białym od śniegu dachem, z którego zwisały długie sople lodu odbijające promienie słońca tworząc niesamowity widok oraz bardzo niebezpieczne miejsce gdyby ktoś pod tymi soplami stanął. Draco wyszedł pierwszy z sań i pomógł wyjść Hermionie. Gdy wszyscy stali już na śniegu Serp odesłał staruszka. Poganiani przez Kirę weszli do środka. Ta szybko pobiegła do kominka i rozpaliła ogień. Usiedli przy nim by się ogrzać. Blaise wyczarował dla każdego po świątecznej czapce i założył im je na głowy. Gdy się już ogrzali, wyszli z powrotem na dwór. Wzięli ze sobą łyżwy i poszli na pobliskie jezioro. Zaklęciem odśnieżyli taflę jeziora, ubrali łyżwy i weszli na lód. Spędzili tam trochę czasu, a potem za namową Ginny poszli pojeździć na nartach. Do domku wrócili wieczorem. Postanowili odprężyć się w jacuzzi. Przebrali się i weszli do wody. Chłopcy przytulili swoje dziewczyny i zaczęli wesoło rozmawiać (Rozmawiać...). Hermiona podziękowała Smokowi za album długim i namiętnym pocałunkiem. Po 23 każdy wrócił do swojego domu.
Żadnego bara-bara w podziękowaniu?

W końcu nadszedł ten dzień, dzień zaplanowanej przez ojca akcji. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Równo o 20.00 wszyscy śmierciożercy, którzy byli w sali „tronowej” deportowali się na wyznaczone miejsce. Hermiona wraz z Jess wtargnęły do pierwszego domu. Wywarzyły drzwi za pomocą- Bombardo. Chwile później usłyszały kroki na schodach, a potem dojrzały dwójkę dorosłych ludzi. Uśmiechnęły się paskudnie i w ruch poszły różdżki. Pierwsze Crusio, Sectumsempra i inne klątwy. Zakończyły wszystko dwiema prostymi Avadami. (Bycie mordercą o dziwo jest bardzo proste) Wyszły na zewnątrz i ich humor uległ jeszcze większej poprawie, gdy zauważyły członków Zakonu Feniksa (HURAA, więcej ludzi do zabicia! Co z tego, że czarodzieje z którymi będą walczyć, mają 2 razy większe doświadczenie, one mają za to talent!). Szybko dołączyły do walki. Voldemort walczył z Dumbledore’m, wiec Miona stanęła naprzeciwko Chłopca-Który-Przeżył-Żeby-Zapewnić-Jej-Odpowiednią-Rozrywkę.
-Nie wiem kim jesteś, ale złaź mi z drogi!
-Czyżbyś szukał Bellatrix, Potter?- zapytała zmodyfikowanym głosem, by jej nie poznał
-Skąd…
-Biedny mały Pottuś chce pomścić swojego kundla.- powiedziawszy to roześmiała się
-Jak śmiesz?! Zabiję cię!- krzyknął ze złości
Tak Harry zdradź jej wszystkie swoje plany, albo jeszcze bardziej się rozgadaj, w końcu śmierciożercy nie lubią mordować innych przed godzinną pogawędką.
-Najpierw musisz mnie złapać.- mówiąc to już oddalała się od niego
Grzmotter puścił się za nią pędem, rzucając zaklęcia. Vipera omijała je z łatwością śmiejąc się przy tym szyderczo, co powodowało jeszcze większy gniew Pottera. Córka Czarnego Pana wbiegła do lasu. Bliznowaty stracił ją z oczu. Po lesie rozchodził się tylko złowieszczy śmiech panny Riddle. Sporadycznie rzucała w niego zaklęcia typu Drętwota. Po pewnym czasie Gryfon dotarł na polanę. Tam na samym środku w świetle księżyca stała postać w masce ubrana na czarno. Potter w biegu posłał w nią Sectumsemprę. Ta machnęła leniwie ręką i klątwa odbiła się od tarczy. Odwróciła się do niego i teraz stali twarzą w twarz.
-No to pokaz na co cię stać Pottuś.
Zaklęcia latały w tę i z powrotem lecz żadne nie trafiło Ślizgonki. Natomiast Złoty Chłopiec był cały we własnej krwi.
Nawet jej nie zadrasnęło? Nic? Zero?
-Jesteś żałosny Potter. Nigdy nie pokonasz Czarnego Pana.
-Przymknij się! Crucio!
Potter? Crucio? Cooo?
Klątwa trafiła w Hermionę, lecz ta ku wielkiemu zdziwieniu Pottera w ogóle tego nie poczuła.
-Zatkało Pottuś?- szydziła z niego –Chyba nie myślałeś, że będziesz w stanie mi coś zrobić.
Podchodząc do niego rzuciła Crucio. Chłopak zaczął krzyczeć i zwijać się z bólu. (On w nią nic tylko crucio, ona w niego BAM! ) W oddali słychać było głosy członków Zakonu Miłośnika Dropsów szukających Chłopca-Który-Niby-Przeżył. Zdjęła klątwę i kucnęła tuż przed nim. Uśmiechnęła się szyderczo i dotknęła ręką jego klatki piersiowej szepcząc przy tym dziwną inkantację. Rozbłysło niebieski światło i na jego klatce pojawił się dziwny symbol- czarna czaszka z szyderczym uśmiechem- a potem zniknął. Hermiona wstała i odsunęła się od niego. Chwilę później na polanie pojawił się Dumbledore i jego świta. Wbiegając rzucili w stronę zakapturzonej postaci kilka drętwot, lecz zanim ją dosięgły zniknęła w czarnym dymie. Zakonnicy podbiegli do Harry’ego i szybko przeteleportowali go do Hogwartu do SS. W tym samym czasie Vipera pojawiła się w Riddle Manor, gdzie czekali już na nią wszyscy uczestnicy wyprawy. Ojciec podszedł do nie j i przytulił ja.
-Martwiłem się.
-Spokojnie tato. Musiałam zostawić Pottusiowi małą pamiątkę po sobie.- mówiąc to uśmiechnęła się wrednie
-Nie poznał cię?
-Nie.
-To co mu zrobiłaś?- spytał zaciekawiony Draco
-Septus Corigus. (potężna czarno magiczna klątwa; jej znaczenie wyjdzie w trakcie opowiadania)
Większość zgromadzonych nie wiedziała o co chodzi. Voldemort się roześmiał, a zawtórowali mu Katherin i Severus.
-Normalnie zrobiło mi się żal Pottera. Nie chciałbym być na jego miejscu.- stwierdził Snape
-Tak. Żal mi go.- zgodził się z nim Tom
-O co chodzi z tą klątwą?- spytała zaciekawiona pani Snape
Katherin uśmiechnęła się i odpowiedziała na pytanie przyjaciółki.
-To jedna z czarno magicznych klątw, która wymyślił Salazar Slytherin. Potter będzie miał teraz ciężki życie.
Na twarzach zebranych pojawiły się uśmiechy.
-Życie jest jednak piękne.- stwierdził Smok na wieść o przyszłym cierpieniu Bliznowatego
W sali rozległo się pełno śmiechów poczym wszyscy się rozeszli.
-HAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHA, Dobranoc.
Czas do sylwestra minął im przyjemnie. W ostatni dzień roku szósta przyjaciół wraz z państwem Malfoy, Snape, Riddle (Tom wyglądał tak jak na co dzień, a nie jak wężo podobne coś) i państwem Lestrange, którzy zażyli zmodyfikowany eliksir wielosokowy, udali się na bal do Ministerstwa Magii. Zaproszenia na przyjęcie nie otrzymał dyrektor Hogwartu, ponieważ Knot nadal mu nie ufał, dlatego nie miał kto powiadomić do, że gości pod swoim dachem samego Voldemorta. Wszyscy obecni zachwycali się pięknem i błyskotliwością latorośli Riddle’ów. Hermiona tańczyła chyba z każdym mężczyzną na sali. (Ah czyli Hermiona jest piękna, mądra i lubiana? Czy tylko mi się robi nie dobrze od tej słodkości?)   przed wybiciem północy wszyscy goście wyszli na zewnątrz do specjalnie na tę okazję przygotowanego ogrodu. Zaczęli odliczać sekundy do końca roku. 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1, 0. Równo z wybiciem północy Draco złożył na ustach Hermiony gorący pocałunek.
-Szczękliwego Nowego Roku kochanie.
-Szczękliwego Nowego Roku Draco.
Szczękliwego. A żeby było im szczękliwie stuknęli się szczękami.
Stali tak wtuleni w siebie oglądając pokaz sztucznych ogni. Potem wrócili do sali, by z powrotem oddać się zabawie. Do domu wrócili 4 godziny później.

Trzy dni po sylwestrze Ślizgoni wrócili do Hogwartu. Rano weszli do WS na śniadanie, gdzie panował zwykły gawr i wszyscy opowiadali sobie co robili w wolnym czasie. Hermiona spojrzała na Potter’a i na jej ustach pojawił się ironiczny uśmieszek. Gryfon miał podkrążone oczy i wyglądał na niewyspanego.
-Pierwsze objawy klątwy są już widoczne.- szepnęła panna Riddle do reszty
Piątka przyjaciół na zawołanie spojrzała na Złotego Chłopca i się uśmiechnęła.

~~~~~~~~~~Retrospekcja~~~~~~~~~~

Po nieudanym odparciu ataku na mugolskie miasto i powrocie do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Potter wypił eliksir niwelujący skutki Cruciatusa i poszedł pod prysznic. Wychodząc z niego spojrzał w lustro i chciał krzyknąć z przerażenia, lecz krzyk utknął mu w gardle. Przyjrzał się dokładniej swojemu odbiciu i drżącą ręką dotknął znamienia, które znajdowało się na klatce piersiowej.
-Co to do cholery jest?
-Znamię.- odparł nieznany mu głos
Harry odwrócił się gwałtownie, lecz nikogo za nim nie było. Zaczął więc rozglądać się po pomieszczeniu.
-Jest tu ktoś?
-Skoro mówię do ciebie to jestem.- doszedł go głos z lewej
Potter odwrócił się gwałtownie w tamtą stronę, lecz znowu nic nie zauważył. Ze złości kopnął krzesło.
-Chcesz mnie tym trafić? Nie bądź śmieszny.- skwitował jego poczynania sarkastyczny głos
Chłopiec-Który-Przeżył chwycił się dwiema rękoma z głowę i zaczął krzyczeć. Chwilę potem drzwi do jego pokoju otworzyły się i do środka wszedł Ron, lecz Harry tego nie zauważył.
-Harry, co…
-Zamknij się! Wynocha! Wynoś się ty czarci pomiocie! Wynoś się, bo cię zabiję!
Weasley cały czerwony ze złości wyszedł trzaskając drzwiami, a Potter dopiero teraz zoriętował się na kogo nawrzeszczał. W jego głowie rozległ się szyderczy śmiech.
-Impertynencki bachor.
Harry rzucił się na łóżko, zakrył głowę poduszką i zaczął powtarzać „la la la”.
-Jesteś taki głupi z natury czy tylko udajesz? Chociaż osobiście stawiam na to pierwsze.
-Zostaw mnie!- krzyknął kołysając się już teraz na łóżku
Nieznany osobnik tylko się szyderczo roześmiał.
-Kim lub czym ty jesteś?
-Spójrz w głąb siebie to zobaczysz.- odparł głos, a potem dodał –Jesteś kompletnym kretynem. Dotknij znamienia.
Gryfon posłuchał głosu i dotknął znamienia. Chwilę później znalazł się twarzą w twarz z wysokim czarnowłosym, ubranym w zieloną szatę mężczyzną. Przewrócił się, gdy tylko dotarło do niego z kim ma doczynienia.
-Sa…Sal…Sala…Salazar Slytherin.- wyjąkał z przerażeniem
-Wygląda na to, że nie jesteś, aż takim ignorantem.- odparł jeden z założycieli Hogwartu
-Ja…nie…Co ty robisz w mojej głowie?!
-Stoję sobie nie widać?- zakpił
Gdy tylko zobaczył minę Potter’a dotarło do niego, że ma doczynienia z prawdziwą sierotą.
Biorąc pod uwagę fakt, że stracił rodziców, to tak. Salazar miał do czynienia z prawdziwą sierotą.
-Ktoś bardzo potężny rzucił na ciebie klątwę Septus Corigus. (Coś ci się pomyliło, nie ktoś potężny tylko Hermiona) Nie pytam czy wiesz co to jest, bo na pewno nie. Tak, jak mówiłem. Impertynencki bachor. Milcz! Klątwa ta powoduje, że zostajesz tak jakby opętany przez ducha na czas zależny od woli rzucającego. W tej chwili widzę to co ty, a ty i tylko ty mnie słyszysz.
-Zabiję ją! Zabiję! Nie ważne kim ona jest! Zabiję ją!

~~~~~~~~~~Powrót do teraźniejszości~~~~~~~~~~

W tym samym czasie przy stole Gryfonów.
-Szlama!- krzyknął Potter na jednego z Gryfonów
Wszyscy spojrzeli zszokowani na mieszkańca Domu Lwa.
-No co się ku*wa gapicie?!- zdenerwowany wyszedł z WS
-Widzę, że klątwa zaczyna działać.- skwitowała poczynania Bliznowatego Ruda
-Tak. Salazar potrafi zmieniać ludzi. Jeszcze trochę i będzie, jak tresowane zwierzątko.- odparła Hermiona
-To byłoby cudowne. Potter przynieś, Potter pozamiataj…- rozmarzył się Malfoy
-Wyluzuj Smoku. To jeszcze trochę potrwa.- ostudził jego zapędy Serp
-Dobra. My tu gadu, gadu, a za trzy minuty zaczynają się eliksiry.- wtrącił Kira
Cała szóstka zerwała się z miejsc i poszła szybko na lekcje z Mistrzem Eliksirów. (Ginny na prośbę rodziców została przeniesiona na siódmy rok) (Hahaha, bez zdawania egzaminów? Przecież ona jest rok do tyłu!) Weszli do klasy i zajęli miejsca. Chwilę po nich do sali wszedł Naczelny Postrach Hogwartu. Wszystkie rozmowy ucichły.
-Dziś macie przygotować eliksir Denoster. Kto wie coś na jego temat?
Severus z szyderczym uśmieszkiem rozejrzał się po sali, wzrok zatrzymała na Złotym Chłopcu.
-Potter.
-Nie wiem, panie profesorze.
Po sali rozeszły się stłumione chichoty Ślizgonów
-No tak. Przecież pan Pottera jest tak wspaniały, że nie musi się już uczyć. 10 punktów od Gryffindoru. Panno Riddle.
-Jest to eliksir powodujący ujawnienie najbardziej skrywanych tajemnic osoby, która go zażyje.
-Doskonale. 20 punktów dla Slytherinu. Ten kto przysadzi najgorszy eliksir wypije ten właściwy. A teraz do roboty. Przepis macie na tablicy.
Hermiona podeszła do szafki po składniki, a następnie zabrała się do przyrządzania eliksiru. Jako najlepsza z przedmiotu nauczanego przez Snape’a skończyła swoją miksturę przed czasem. (Hura, hura) W międzyczasie pomogła też swoim przyjaciołom. Gdy cała szóstka skończyła Draco rzucił na Viperę zaklęcie rozpraszające, a ta w tym samym czasie podrzuciła Potter’owi kilka „niezbędnych” składników. Chwilę potem w sali rozległ się huk i krzyk profesora eliksirów.
-Potter! Czy ty nawet prostego eliksiru nie umiesz przygotować?!
Gryfonn stała przed nauczycielem z zieloną mazią na twarzy i nie wiedział co powiedzieć.
-Skoro pan Potter zepsuł swój eliksir to wiemy kto zażyje Denister.
Na twarzach Ślizgonów pojawiły się uśmiech, zaś Gryfonów oblał zimny pot. Profesor jednym machnięciem różdżki pozbył się resztek eliksiru Zbawcy Magicznego Świata i wrócił na swoje miejsce za biurkiem. 5 minut przed dzwonkiem wszyscy oddali swoje eliksiry, a Snape kazał wyjść Grzmotterowi na środek sali i podał mu pełną fiolkę.
-Nie wypiję tego.
-Słucham?! Śmiesz mi się sprzeciwiać!
Wszyscy się zdziwili, a Hermiona zaczęła się zastanawiać co też Potter może ukrywać. Severus widząc zawziętość Gryfona przyjął inną formę ataku.
-No tak. Zawsze wiedziałem, że Grufoni to tchórze.
Twarz Potter’a poczerwieniała ze złości. Wszyscy byli tak zapatrzeni w rozgrywająca się przed nimi sytuację, że nikt nie zauważył, jak Serp wyciągnął różdżkę i cicho mruknął Imperio. W tym samym czasie bliznowaty odkorkował buteleczkę z eliksirem i wypił go jednym łykiem. Dosłownie sekundę później Ślizgon zdjął klątwę, a Potter przerażonymi oczyma wpatrywał się w pustą folkę.
Ciemny la. Zza krzaków wybiega Harry Potter, a tuż za nim jakiś trzydziestoletni mężczyzna. Dogania go na polanie i przewraca na ziemię.
-I po co uciekałeś gówniarzu?
W oczach Gryfona pojawił się strach, gdy mężczyzna nożem rozciął mu bluzkę i siłą ściągnął spodnie. Następnie wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Błaganie Pottera, zimny śmiech oprawcy i w końcu gwałt. Po wszystkim trzydziestolatek ubrał się i odszedł zostawiając chłopaka na polanie.
Z tym opowiadaniem jest na prawdę coś nie w porządku.
W każdym porządnym fanficu musi być gwałt, a przynajmniej jego próba. Zwykle potem pojawia się wybawiciel, który albo pomaga ofierze podnieść się po tym zdarzeniu (nie zapominajmy o niezbędnych scenach z wiecznym uczuciem "nieczystości" i ciągłym wmawianiem sobie, że nie jest odpowiednią osobą dla swojego bohatera), albo ratuje z opresji. Czekam na te momenty!
*********         ************

Wspomnienie urwało się. Gryfon rozejrzał się po zebranych. Twarze Gryfonów wyrażały współczucie, coś czego Potter nienawidził. Ślizgoni i Snape zachowali kamienny wyraz twarzy. Bliznowaty czym prędzej wybiegł z sali. gdy szok opadł Severus zwrócił się do uczniów.
-To co się tu wydarzyło nie ma prawa opuścić terenu lochów. Zrozumiano?
Wszyscy pokiwali twierdząco głowami.
-Klasa wolna.
Uczniowie pochowali swoje przybory i wyszli z sali eliksirów. Potter nie pojawił się na lekcjach do końca dnia.

Całą paczką siedzieli w PWŚ, gdy podszedł do nich jakiś pierwszak.
-Dyrektor prosi do siebie pannę Riddle i pana Malfoy’a.- powiadomił ich, a potem odszedł
-Podejrzewam, że mamy teraz się u niego stawić.
-Chyba tak Smoku.
Perfekci Naczelni podnieśli się z kanapy poczym pożegnali się z przyjaciółmi i ruszyli do gabinetu dyrektora.
-Znasz hasło?- spytał Draco, gdy doszli do posągu gargulaca, za którym znajdowało się wejście do gabinetu Dumbledore’a
-Nie.
-No to pięknie. I co teraz?
-Zgaduj.- roześmiała się Hermiona
-Kociołkowe piguski. Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta. Dyniowe paszteciki. Żelowe gumki…
5 minut później nie było im już tak do śmiechu. Żadne hasło nie pasowało. Vipera zaczęła już przeklinać Dropsa. Niespodziewanie zza rogu wyszła profesor McGonagall. Szybko podeszła do dwójki uczniów.
-Co wy tu robicie?
-Próbujemy dostać się do gabinetu dyrektora. „Czy to nie oczywiste?”- dodał w myślach
-A co chcecie od dyrektora Dumbledore’a?
-Chyba co dyrektor chce od nas?- odparła Miona
-Cytrynowy sorbet. A wiec nie pozwólcie dyrektorowi czekać.
A to hasło przypadkiem nie było w drugiej części? 
-Nie zaczyna się zdania od „A więc”.- skrytykowała profesorkę Hermiona znikając za gargulcem
Bycie bezczelną osobą jest na topie!
Draco zapukał do drzwi, a po usłyszeniu „wejść” oboje weszli do środka. Za namową dyrektora usiedli na krzesłach naprzeciwko biurka starego czarodzieja.
-Po co nas pan wezwał dyrektorze?- spytała Hermiona
-Przed świętami wygraliście konkurs, dlatego jutro po południu wraz z profesor Snape teleportujecie się do hotelu, gdzie macie zarezerwowany pokuj.
O Boże, Boże, Boże, Bożenko! Moje oczy!
-Wyśmienicie. Czy to wszystko?
-Tak, panie Malfoy.
-A zatem do widzenia panie dyrektorze.
Wypowiedziawszy te słowa Hermi wstała z krzesła i nie zaszczycając Dropsa spojrzeniem wyszła z pomieszczenia. Smok uśmiechnął się i udał się za swoja dziewczyną. Weszli do PWŚ i dołączyli do przyjaciół siedzących przy kominku. Draco rozsiadł się na fotelu, a Miona usiadła mu na kolanach.
-To czego chciał Miłośnik Dropsów?- spytała zaciekawiona Kira
-Jutro jedziemy na Karaiby. Po południu mamy wraz z Lily teleportować się do hotelu.
-No to super. Ciekawe kiedy my otrzymamy naszą nagrodę?- zastanawiał się Serpens
-Spokojnie na pewno ją dostaniecie.
-Rusz się Miona, musimy cię spakować.
Giny chwyciła ją za rękę i pociągnęła do pokoju. Kira ruszyła za nimi, a chłopcy poszli do pokoju Smoka.
Następnego dnia po południu Ślizgoni czekali na panią profesor przed wejściem do WS. Chwilę później wraz z nauczycielką OPCM deportowali się do hotelu. Weszli do środka i podeszli do recepcji.
-Rezerwacja na nazwisko Malfoy.
Recepcjonistka zajrzała do księgi gości, poczym podała im klucz.
-Pokuj 312, 4 piętro.
Jak myślicie będą mieć wspólną sypialnie?
Wypala mi oczyy!
Podeszli do windy i pożegnali się z Lily. Następnie udali się do swojego pokoju. Weszli do środka i zaczęli się rozglądać.


 



 

 Wszystko dobrane bez ładu i składu, w tym łazienka niezbyt ładna, ale cóż o gustach się nie dyskutuje. 
Rozpakowali się, poczym (Prawie oślepłam!) przebrali w stroje kąpielowe i udali nad morze. Hermiona spakowała do kosza koce i jedzenie. Trzymając się za ręce spacerowali po plaży. Plażowicze patrzyli z zazdrością na nich, bo byli tacy piękni i młodzi.
Rozłożyli koc na piasku poczym pozdejmowali ubrania i poszli popływać. Wchodząc do wody Draco podziwiał piękno swojej dziewczyny. Hermi weszła do wody poczym zanurkowała. (Rozłożyli koc, "poczym" zdjęli ubrania i poszli pływać, Hermi weszła do wody "poczym" zanurkowała, "poczym" wyszła i położyła się na piasku, "poczym" zmieniła swoją pozycję i usiadła, "poczym" wyjęła jedzenie, które ze sobą przyniosła, "poczym" zaczęła je konsumować. Mam pisać dalej?) Będąc pod wodą zafascynowała się dnem morza. Chwilę później dołączył do niej Smok. Zaklęciem nałożyła na nich bąbelki powietrza oczywiście żaden mugol niczego nie zauważył [tak jak podczas turniej trójmagicznego w książce]. Pływali tak przez dobrą godzinę. Wyszli z wody, gdy tylko zgłodnieli. Usiedli na rozłożonym wcześniej kocu i zaczęli konsumować posiłek. Potem Draco nasmarował Viperę olejkiem i zaczęli się opalać. Po pewnym czasie młody Malfoy zasnął. Hermiona podniosła się i rozejrzała po okolicy. „Jednak ten Drops na coś się przydaje” pomyślała.
Dni spędzone na Karaibach minęły tak szybko, że szkoda im było opuszczać to miejsce. Wieczorem ostatniego dnia pobytu przybył po nich Severus i razem teleportowali się z powrotem do Hogwartu. Gdy dotarli na miejsce perfekci naczelni szybko udali się do PWŚ, a profesor do swoich kwater, w których czekała na niego jego żona. Ślizgoni weszli do środka i Hermiona wylądowała na podłodze przygnieciona przez dwie przyjaciółki, a chwilę później dwie Ślizgonki zaciągnęły ja do dormitorium, by dowiedzieć się jak minął im tydzień we dwoje.
No cóż na pewno bez bara-bara się nie obyło.

Od tamtych wydarzeń minął miesiąc. Hermiona miała właśnie patrol. Chciała już wychodzić z korytarza na piątym piętrze, gdy dojrzała drzwi, których nigdy wcześniej nie widziała. Po krótkim zastanowieniu nacisnęła klamkę i weszła do środka. Drzwi zatrzasnęły się za nią. „To pewnie wiatr” pomyślała. W całym pomieszczeniu panowały egipskie ciemności. Zrobiła dwa kroki i nagle zaczęły się zapalać pochodnie otaczające całe pomieszczenie. Pokuj (Czy jest jeszcze jakaś szansa na ratunek dla mojego wzroku?) był praktycznie pusty, tylko na środku stała mała kolumienka, a na niej duża czara. Ślizgonka wiedziona ciekawością podeszła do niej. Wyciągnęła rękę i objechała palcem po jej brzegu. Nagle w pomieszczeniu rozbłysło niebieskie światło. Gdy zgasło pomieszczenie znów było puste, a po dziewczynie nie było śladu.
Czytałam to już, więc z przykrością muszę powiedzieć, że przeżyła. 

W tym samym czasie w gabinecie dyrektora Albus Dumbledore odczuł potężne zawirowania magii, a tuż po tym w specyficzny sposób brak jednego ucznia. Zerwał się ze swego fotela i czym prędzej pognał na piąte piętro. Wszedł do środka pokoju i szybko podszedł do czary. Na jego twarzy widniało przerażenie. Była pusta.
-O nie. Tylko nie to.

Zostawiamy was w tym niezwykle emocjonującym momencie. Co stało si z Hermioną? Co ma z tym wszystkim wspólnego Czara Ognia? Czy oślepnę? Tego dowiecie się następnym razem, w niedalekiej przyszłości.

niedziela, 2 czerwca 2013

Bad Girl - Hermione Riddle VI

Przepraszam, przepraszam, źle skopiowałam! Jeśli chcecie wiedzieć dokładnie o co chodzi, musicie wrócić do poprzedniego rozdziału!

 Zatrzymali się przy lodziarni Floriana Fortescue’a.
-No to chłopcy spotkamy się tu za trzy godziny.
-Jasne Vi. Wężu, Diable zmywamy się. panie potrzebują dwie godziny wolności.
Ale ona powiedziała TRZY GODZINY, nie dwie.
Chłopcy poszli do sklepu z markowym sprzętem quidditcha, a dziewczyny udały się do salonu Madame Malkin. Weszły do środka i zaczęły oglądać suknie balowe. Po chwili obok nich pojawiła się właścicielka sklepu.
-Witam drogie panie. W czym mogę pomóc?
-Szukamy sukni na bal bożonarodzeniowy. Ma pani coś na taką okazję?
-Proszę poczekać panno Malfoy, zaraz znajdziemy coś dla waszej trójki.
Kobieta zniknęła na zapleczu. Wróciła po 10 minutach z kilkunastoma sukniami. Dziewczyny bez zbędnych słów zabrały się do przymierzania (Dokładniej bez zbędnego słowa "dziękuję" skierowanego do Madame Malkin za przyniesienie sukien) Jako pierwsza z przymierzalni wyłoniła się Hermiona.  Lecz suknia, którą miała na sobie nie przypadła do gustu ani jej ani jej przyjaciółkom. Udało jej się wybrać coś odpowiedniego dopiero za trzecim razem. W salonie spędziły całe trzy godziny (a Draco dał im tylko dwie...)Ale opłacało się. Wyszły z niego w pełni zadowolone. Szybko udały się na miejsce spotkania. Gdy doszły do lodziarni, chłopaków jeszcze nie było. Minęło 15 minuta, a oni nadal się nie pojawili (A mieli być tam godzinę temu). Zdenerwowane udały się do sklepu ze sprzętem do quidditacha, lecz i tam ich nie było. Zdenerwowane wróciły do lodziarni. W połowie drogi spotkały zadowolonych z siebie chłopaków.
-Co to ma być?! Mieliśmy się spotkać półtorej godziny temu przy lodziarni!
-Hermi, kochanie, spokojnie. Wraz z Serpem i Blaisem poszliśmy do jubilera i dokonaliśmy zakupu trzech pięknych brylantowych naszyjników dla trzech przepięknych dam naszych serc.
Jess zaczęła krążyć dookoła brata i chłopaka.
-No dalej braciszku kochany, pokaż co tam masz.
-O nie moja droga. Dostaniecie je przed balem.
-Draco, kochanie, proszę.- prosiła Vipera, której przeszła już złość na chłopaków i teraz przytulała się do młodego Malfoy’a
-Przykro mi kochanie, ale tym razem to na mnie nie podziała.
- To może... CRUCIO! 

Hermi momentalnie odsunęła się od swojego chłopaka i zrobiła naburmuszoną minę.
-Oj przecież wiesz, że niespodzianki powinny pozostać niespodziankami, bo wtedy nie będzie tyle radości z prezentu. Za tydzień zobaczysz co dla was mamy i gwarantuję, że się nie rozczarujesz.
-No dobrze, niech ci będzie.
-Gołąbeczki wracajmy już, bo zauważą, że nas nie ma.- wtrąciła się Ginny
Dziewczyny wysłały swoje torby do szkoły i wszyscy udali się na Ulicę Śmiertelnego Nokturnu, a z niej do Hogsmeed. Wyszli z Wrzeszczącej Chaty i ruszyli do Trzech Mioteł. Weszli do środka i zamówili po jednym piwie kremowym dla każdego. Zasiedli przy stole i zaczęli rozmawiać. Pół godziny później do pabu weszli Potter i Weasley w towarzystwie Chang i Lavender. Hermi patrzyła na to z otwartymi oczyma. Szturchnęła Ginny i ta również spojrzała w tamtą stronę.
-Czy ja widzę to co widzę?- spytała zszokowana
-Tak Ruda. Twój „chłopak” całuje się z Chang.
Młoda Wealsey’ówna zrobiła się cała czerwona ze złości. Wstała i już miała do niego podejść, ale w ostatniej chwili zatrzymała ją panna Riddle.
Przecież go nie kochasz.
-Siadaj i nie denerwuj się tak, bo zdradzisz swoją tożsamość.- a potem zwróciła się do Diabła- Trzymaj swoją dziewczynę, bo zaraz zdradzi się zdemaskuje
-Dobra Ginny, spokojnie. Vipera zaraz coś wymyśli.
-Masz rację i nawet mam już plan. Nie sądzicie, że jest nam to na rękę? Teraz będziesz mogła się od niego uwolnić. Wyjdziesz, przebierzesz się i w wejdziesz z powrotem, ale już jako prawdziwa ty. W tym czasie ja z Draco podejdę do Pottera i wyciągnę z niego prawdę, a ty niby przypadkowo to usłyszysz.
Hermiono twój spryt nie zna granic.

-Dobra, niech tak będzie.
Ruda wyszła na zewnątrz, zmieniła swój wygląd na ten pierwotny i wróciła do pabu. Weszła do środka niezauważona i stanęła nieopodal stolika, przy którym siedzieli Gryfoni i ich towarzyszki. Po chwili dała Ślizgonom znak, żeby zaczęli.
-Proszę, proszę, kogóż to ja widzę.- zaironizował Smok- Bliznowaty i Wieprzlej. A gdzie twoja dziewczyna Potti?
-Nie nazywaj go tak!- wstawiła się za Gryfonem Krukonka.
-Spokojnie Cho. Ginny jest w zamku, źle się czuła. A w ogóle to co ci do tego Malfoy?
Czy tylko ja krzyczę w myślach "HARRY, TO PUŁAPKA!!"?

-Rozumiem, że skoro twoja dziewczyna jest w szkole to ci można się całować z kim popadnie.- wtrąciła Hermiona
-Co z tego, że top moja dziewczyna i tak jej nie kocham. Jestem z nią tylko dlatego, że jest to wygodne. Weasley’owie chcą mnie w rodzinie, a zadawanie się z ta głupią dziewuchą jest na rękę mnie i im.
Powiedział to wszystko przy swoim najlepszym przyjacielu Ronaldzie.

-Oj Potter, Potter. Twoja głupota nie zna granic. Takich rzeczy nie mówi się wrogowi. Nie wiesz, że mogę wykorzystać to przeciwko tobie?- stwierdził Draco
-Nie bądź śmieszny fretko. Jak myślisz komu uwierzy? Tobie- wrednemu, aroganckiemu, nic niewartemu, pogardzającemu Gryfonami Ślizgonowi, czy mnie- Chłopcu-Który-Przeżył, jej ukochanemu. Sam widzisz, nic z tego.
-Racja. Moja siostra jest tak głupia, że uwierzy w wszystko co powie jej moja rodzina i my. Aż dziw, że jeszcze nie zauważyła, że jest zakałą rodziny.- dodał swoje trzy grosze Wieprzlej
Nagle w gospodzie rozległ się plask, a na twarzy Złotego Chłopca pojawił się czerwony odcisk dłoni rudej Gryfonki.
-GŁUPIA, TAK? JA CI ZARAZ DAM GŁUPIA! POŻAŁUJESZ, ŻE SIĘ URODZIŁEŚ! VOLDEMORT PRZY MNIE TO MAŁY PIKUŚ! BĘDZIES ZNA KOLANACH BŁAGAŁ O WYBACZENIE!
Z kim przystajesz takim się stajesz. Dajesz Ginny, CRUCIO!!

-Ginny, uspokój się.- przerwał jej brat
-ZAKAŁA RODZINY>! JA WAM POKAŻĘ!
-Weasley, uspokój się.
-Czego chcesz Riddle?
-Widzę, ze ci debila mają u ciebie przesrane, to może w takim razie zechcesz przysiąść się do nas>
-Ani się waż Ginny.
-Milcz Ronaldzie. Będę robić co mi się żywnie podoba. Riddle prowadź.
W trójkę ruszyli w stronę stolika Ślizgonów, nie zważając na protesty byłych rozmówców. Gdy tylko usiedli Jess zaczęła im gratulować głupoty.
-Ginny to było świetne. Żebyś widziała minę Pottera. No po prostu brak słów.
-Dzięki Kira.
-No to było genialne.
-Dziękuję kochanie.
-To co teraz z tym zbroisz?
-Przecież to proste. Poproszę o przeniesienie i wyrzeknę się rodziny.
Czyli teraz ta się przyniesie z Gryffindoru, tym razem dlatego, że zerwała z chłopakiem?
-Zuch dziewczynka.- Blaise pocałował ją w policzek
-Skoro wyrzekniesz, się ich to ja napiszę do kogoś kto chętnie przyjmie cię do rodziny.
-Do kogo Hermi?- spytała podekscytowana jeszcze Gryfonka
-Tego dowiesz się później.
-Dobra wracajmy do szkoły.- stwierdził w końcu Serpens
Po opuszczeniu Trzech Mioteł szybko udali się do Hogwartu. Gdy tylko weszli do środka Gryfonka w towarzystwie panny Riddle ruszyła w stronę gabinetu dyrektora szkoły. Doszły do posągu gargulca i Hermiona wypowiedziała hasło, które nie wiadomo skąd znała. Gdy tylko ukazały się im schody weszły po nich. Zapukały do drzwi i po usłyszeniu „Proszę” weszły do środka. Gdy dyrektor zobaczył je obie razem w jego oczach pojawił się zaskoczenia, ale zniknęło równie szybko, jak się pojawiło.
-W czym mogę pomóc panno Weasley, panno Riddle?
-Po wydarzeniach z przeciągu ostatniej godziny chcę prosić o dopuszczenie do ponownej ceremonii przydziału.
To oni wszyscy mogą sobie zmieniać domy jak im się żywnie podoba?

Teraz zaskoczenie Dropsa było widoczne przez dłuższy moment.
-Co się wydarzyło panno Weasley, że postanowiła się pani posunąć, aż do tej opcji.? Nie da się zażegnać sytuacji w mniej drastyczny sposób?
-A co by pan zrobił na moim miejscu, gdyby dowiedział się dyrektor, że jego chłopak jest z nim tylko dlatego, że to przynosi korzyści twoim rodzicom i jemu samemu oraz to, że uważają cię za zakałę rodziny.
Widać było, że dyrektor nie wiedział co powiedzieć. Ale wnikliwy obserwator, którym z pewnością była Hermiona Riddle (toż to anioł, nie człowiek!), mógł dostrzec jego zakłopotanie i wyczytać z jego oczu, że doskonale o tym wiedział, i że również jemu było to na rękę.
-Jest pani tego pewna, panno Weasley?- spytał w końcu
-Tak, jestem pewna.
-Rozumiem. W takim razie jutro podczas śniadania przystąpi pani do ponownej ceremonii przydziału.
-Znakomicie.
-Znasz konsekwencje swego czynu?
-Niech nie będzie pan śmieszny dyrektorze. Oni nie zdążą mnie wyrzucić z rodziny, bo w drodze do szkoły ta ja wyrzekłam się ich.
-Rozumiem.- odparł z udawanym smutkiem Dumbledore- A co z nazwiskiem? Na chwilę obecną jesteś Ginny Nikt. [od aut.: wydaje mi się, że od kogoś to zaciągnęłam, ale nie jestem pewna. Jeśli tak jest to przepraszam]
Na chwilę obecną jesteś Ginny Weasley bez rodziny.
-Do jutra będzie już miała nowe nazwisko.- wtrąciła się do rozmowy Hermiona- A teraz dziękujemy, do widzenia.
Ruszyły w stronę drzwi. Będąc tuż przy nich Vipera odwróciła się jeszcze do dyrektora.
-Dziś Ginny nocuje u mnie.
 A magiczne słowo? Nie, nie crucio, avada czy imperio.

Potem wyszły nie dając Trzmielowi możliwości sprzeciwu. Szły przez korytarze Hogwartu w wyśmienitych nastrojach. Weszły do PWŚ i podzieliły się wesoła nowiną z uczniami Domu Węża. Wszyscy się ucieszyli, no prawie wszyscy. Pansy Parkinson zniknęła w przejściu, a chwilę później słychać było trzask od drzwi do dormitorium. Diabeł szybko znalazł kilka butelek ognistej i każdy( w odpowiednim wieku) uczcił to jednym głębszym.

W tym samym czasie kilkadziesiąt kilometrów od szkoły w salonie z fotel podniosła się zdenerwowana ruda kobieta.
-Czemu jej nie powstrzymałeś Albusie? Jak Harry ma wejść teraz do rodziny?
Przez ślub z Ronem, teraz małżeństwa homo są normalne.

-Spokojnie Molly. Przecież tiara nie przydzieli jej do innego domu. Wy byliście Gryfonami to i ona nią pozostanie.- odparł pewnie Dumbledore
gdyby tylko wiedział jak bardzo się myli.


Suknia Hermiony
  
Styl na Angelinę

Suknia Jessicy
  
 

Suknia Ginny


 

Hermiona obudziła się około południa, gdy tylko spojrzała na zegar na usta zaczęło cisnąć się jej przekleństwo.  Szybko zerwała się z łóżka i wpadła do łazienki. Weszła z niej 15 minut później i zabrała się za pakowani rzeczy do kufra. O wpółdo (O Boże, Boże, Boże Bożenko!) pierwszej skoczyła po Jess i Ginny, poczym razem wybrały się do kuchni na śniadanie, bo to w WS przegapiły. Wyszły z lochów i skierowały się do wejścia do kuchni, które znajduje się na parterze. Ledwo weszły do środka, a tuż przed nimi pojawił się Zgredek.
-Panienka Riddle. Co panience podać?
-Śniadanie takie jakie było dziś w WS.
-Tak, tak. Zgredek już podaje.
Napluj jej do kawy, proszę.
Dziewczyny usiadły wygodnie przy stole i zaczęły wspominać wczorajszy bal, czekając na posiłek. 5 minut później jedzenie pojawiło się na stole, a Ślizgonki zaczęły pałaszować to co im podano. Po skończeniu posiłku wróciły do PWŚ. Tam czekali na nie chłopcy. W szóstkę skoczyli do biblioteki, by odrobić prace domowe, które zadano na święta. O szesnastej wraz z resztą wyjeżdżających uczniów wybrali się do Hogesmeed, a stamtąd pociągiem do Londynu. Równo o dwudziestej expres Hogwart-Londyn wtłoczył się na stacje. Ślizgoni poczekali aż wszyscy wyjdą i wyszli na końcu.  (Voldemort przyjdzie po córkę na stację?!) Na peronie czekał na nich Lucjusz Malfoy w towarzystwie Mistrza Eliksirów.
-No nareszcie. Ile można wychodzić z pociągu?
-Spokojnie tato. Czekaliśmy tylko aż wszyscy wyjdą. Przecież sam mówiłeś, że Malfoy’om nie wypada się przepychać tylko chodzić z godnością.-odparła blondynka
-Dobrze, dobrze. Chodźmy już, bo wasze matki się niecierpliwią.
Cała ósemka ruszyła do miejsca teleportacji uprzednio przenosząc bagaże do Riddle Manor. Dziewczyny teleportowały się z Severusem, a chłopacy z Lucjuszem. Hermiona szybko udała się do domu, by przywitać się z rodzicami. Weszła do salonu, gdzie siedzieli państwo Riddle, Lestrange, Zambini oraz Lily i Narcyza. Przywitała się ze wszystkimi i zasiadła na wolnym miejscy między rodzicami, by zaczekać na resztę dochodzących gości (Uczta powitalna na cześć Hermiony? Będą mugole do torturowania?)  Gdy pozostałą siódemka doszła, Ślizgoni również przywitali się ze starszymi poczym wszyscy wyszli by pobyć trochę w towarzystwie swoich rodzin. Rozeszli się do pokoi specjalnie dla nich przygotowanych, a gospodarze zostali w salonie. (To już jest chore, rodziny muszą się witać w specjalnie wydzielonych pokojach?!)  Vipera opowiedziała im co wydarzyło się w ciągu tego semestru, o wygranej nagrodzie, o reakcjach Pottera na nowości. Voldemort słuchając tego nie mógł powstrzymać uśmieszku wypływającego mu na usta. Od matki Hermiona dowiedziała się, że w wigilię ma się odbyć uroczysta kolacja i dlatego cały Wewnętrzny Krąg obecnie jest w posiadłości. Vi cieszyła się towarzystwem rodziców do północy, a potem poszła do siebie i położyła się spać. Następnego dnia wstała o 10.00 i po załatwieniu wszystkich porannych czynności udała się do pokoju Smoka. Weszła do środka bez pukania i stanęła w drzwiach. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Odwróciła się i wybiegając zatrzasnęła za sobą drzwi budząc przy tym blond właściciela pokoju. Malfoy usiadł na łóżku nie wiedząc co się dzieje. Rozejrzał się po pokoju za źródłem hałasu, poczym spojrzał na leżącą obok niego dziewczynę.
-Co ty tu robisz Parkinson?!- krzycząc to zerwał się z lóżka
Właśnie, jak ona tam wlazła? Domu nie chronią jakieś zaklęcia czy coś? 
-Jak to co Dracusiu? Przecież wiem, że nie jesteś szczęśliwy z tą wywłoką.
-Co?! Nie jestem szczęśliwy?! Chyba cię pogięło! Już wynoś się z mojego pokoju!- pokazał jej ręką drzwi i dodał już nieco ciszej- Mam nadzieję, że Miona tego nie widziała.
-Za późno. Przed chwilą wybiegła stąd trzaskając drzwiami.
-Co?! Ty, ty…
Dziedzic fortuny Malfoy’ów chwycił ją za szyję i uniósł do góry. (W skrócie zaczął dusić) 
-Jeśli przez ciebie ją stracę, to zabiję. Obiecuję co to.- zagroził
Tego cię tatuś uczył? Nie szanowania kobiet? Bycia damskim bokserem? Biedna Narcyza!
Poczym puścił ją i wyrzucił za drzwi. Ubrał się szubko i jak oparzony pobiegł do pokoju panny Riddle. Chciał otworzyć drzwi, lecz te były zamknięte. Zaczął więc krzyczeć jej imię. Nic zero reakcji. Po chwili obok niego pojawili się Snape, Jessica, Bella i Tom.
-Draco co tu się dzieje?- spytał Voldemort
nie chce mnie wpuścić do siebie.
-Dlaczego?- zdziwiła się Bellatrix
Smok zamilkł i nie wiedział co powiedzieć. Wywołało to złość Czarnego Pana. Podszedł do Ślizgona, chwyciła z szyję i przyparł do ściany. (Voldemort stał się kobietą? Plus jeśli ktoś nie chce wam czegoś powiedzieć, zaczynacie go dusić?) 
-Co zrobiłeś mojej córce Malfoy?- wysyczał wściekle
-Ja, nie…- ledwo wypowiadał słowa
-Mów!
-Tom puść go to ci powie. Przecież on nie jest w stanie wydobyć z siebie nawet jęku.- wtrącił Snape
Voldemort puścił go. Draco spadł na podłogę i zaczął kaszleć starając się zaczerpnąć oddech. Podbiegła do niego siostra i pomogła mu wstać.
-Mów.
-Nie wiem dokładnie co się stało, ale obudziło mnie trzaskanie drzwiami. Gdy się obudziłem obok mnie leżała Parkinson, która powiedział mi, że przed chwilą wybiegła stąd Hermiona. Wyrzuciłem ją i szybko przybiegłem tutaj.
-Co Parkinson robiła w twoim łóżku?!
-Nie wiem Panie. Gdy kładłem się spać to jej nie było.
-Łżesz!- oczy Riddle’a przybrały czerwony kolor (Czy jak sie denerwujecie  robią się wam czerwone oczy?!) 
-Ja. Panie. Nie
Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo Voldemort włamał się do jego umysłu. Szybko przechodził z wspomnienia do wspomnienia, aż w końcu znalazł to o które mu chodziło. Przerwał połączenie i spojrzał na Malfoy’a Juniora już przychylnym wzrokiem.
-Masz szczęście Draconie.
-Nigdy nie zdradzę twojej córki Panie. Kocham ją nad życie.
Tom uśmiechnął się i odszedł z Severusem i Bellą. Smok i Kira zaczęli się zastanawiać jak dostać się do pokoju Vipery.


~~~~~~~~~Perspektywa Hermiony~~~~~~~~~~~~~~

Wbiegłam z płaczem do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego Draco mi to zrobił. Chwilę później usłyszałam pukanie, a raczej walenie do drzwi.
-Hermiona! Hermi! Wpuść mnie! To nie tak, jak myślisz!
Nie mogłam znieść jego głosu więc wzięłam miotłę i wyleciałam przez okno. Wylądowałam w ogrodzie i skierowałam się do zamarzniętej fontanny. Przechodząc obok altany usłyszałam głos Mopsa i jakiejś nieznanej mi śmierciożerczyni.
-I co udało się
-Tak. Wybiegła z pokoju Dracusia z płaczem. Nie skapnęła się, że to była pułapka, by ich rozdzielić.
Załamałam się. Koniec z torebkami, idę walnąć głową w ścianę.
Obie zaczęły się śmiać. Zawrzała we mnie złość. „Jak ona śmiała. Ja jej dam. Już ona mnie popamięta.” W mojej głowie już zaczął rodzić się plan zemsty. Zawróciłam z ścieżki i skierowałam się z powrotem do domu. Przeszłam przez hol i weszłam po schodach, poczym ruszyłam do swojego pokoju. Już miałam wychodzić z za zakrętu, gdy doszły mnie odgłosy rozmowy.
-Co zrobiłeś mojej córce Malfoy?
-Ja, nie…
-Mów!
-Tom puść go to ci powie. Przecież on nie jest w stanie wydobyć z siebie nawet jęku.
Wyjrzałam na korytarz i prawie krzyknęłam z przerażenia. Tata trzymał Dracona za szyję i podnosił go do góry. Na prośbę Severusa puścił go.
-Mów.
-Nie wiem dokładnie co się stało, ale obudziło mnie trzaskanie drzwiami. Gdy się obudziłem obok mnie leżała Parkinson, która powiedział mi, że przed chwilą wybiegła stąd Hermiona. Wyrzuciłem ją i szybko przybiegłem tutaj.
-Co Parkinson robiła w twoim łóżku?!
-Nie wiem Panie. Gdy kładłem się spać to jej nie było.
-Łżesz!
-Ja. Panie. Nie.
Zapadła chwila ciszy. Już chciałam znowu wyjrzeć, gdy zaczęli z powrotem rozmawiać.
-Masz szczęście Draconie.
-Nigdy nie zdradzę twojej córki Panie. Kocham ją nad życie.
Zrobiło mi się cieplej na sercu przez co prawie nie zdążyłam się schować przed nadchodzącymi dorosłymi. W ostatniej chwili weszłam do pobliskiego pokoju, a gdy kroki ucichły wyszłam i wróciłam, na swoje miejsce. Dalej przyglądałam się rozwojowi wydarzeń.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-No i co teraz? Jak mam się dostać do jej pokoju?
-Nie wiem Draco, nie wiem.
-Musze jej wytłumaczyć. Nie mogę jej stracić Jess. Bez niej moje życie nie ma sensu.
Ile ty masz lat? 17? 
Panna Malfoy przytuliła brata i zaczęła go pocieszać
-Proszę, proszę co ja widzę. Malfoy’owie się przytulają.
Vipera postanowiła ujawnić w końcu swoją obecność. Malfoy Junior podniósł się z podłogi, podszedł do swojej ukochanej i zaczął ją przepraszać. Hermiona jako świetna aktorka spojrzała na niego wzrokiem pełnym złości. Po tym Ślizgon stracił nadzieję, że dziewczyna mu wybaczy. A po chwili przeżył szok. Hermiona pogłaskała go po policzku, a potem pocałowała.
-Spokojnie Smoku. Nie mam ci czego wybaczać, bo wiem, że nic złego nie zrobiłeś. Znam prawdę. Podsłuchałam rozmowę Mopsa z jakąś podwładną ojca.
-Co za pi***.- stwierdziła oburzona Jess
To ja tam dałam gwiazdki. Zgaduj zgadula, co powiedziała Jess!
-Spokojnie kochana. Mam już obmyślone plan zemsty.- Vi rozejrzała się po korytarzu, poczym z powrotem zwróciła się do przyjaciółki- Jess skocz po Serpa, Ginny i Blaise’a i przyjdźcie szybko do mojego pokoju.
Ślizgonka czym prędzej ruszyła po pozostałych, a Draco i Hermiona weszli do środka. Gdy tylko przekroczyli próg pokoju Smok przycisnął ją do ściany i zaczął namiętnie całować.
PORN ALERT!!!
-Kocham cię.- szeptał między pocałunkami
BEDĄ SIĘ SEKSIĆ?!
Wylądowali na fotelu. Hermiona siedziała na nim okrakiem, a on gładził pod bluzką jej plecy (Na przeproszenie małe bara- bara) W takiej pozycji zastali ich pozostali Ślizgoni. Ich wejście nie zostało nawet zauważone. Ruda jako jedyna odważna podeszła bliżej i zakaszlała, na znak, że ktoś jest w pokoju. Para oderwała się od siebie.
-Rany no. Musieliście nam przerwać?- spytała niezadowolona Vipera
-Nie, to tylko Ginny. My byśmy woleli oglądać pornola na żywo.
-Tak, bo chcemy poznać twój plan.- odparła Jessica
-Kira przedstawiła nam zarys sytuacji i chcemy wiedzieć co dalej.- dodał Snape Junior
-Chwila.
Hermi pochyliła się nad Draconem i pocałowała go, a następnie wstała i usiadła na łóżku. Gdy wszyscy rozsiedli się wygodnie panna Riddle wprowadziła ich w swój plan zemsty. Po omówieniu wszystkich szczegółów czwórka przyjaciół zostawiła parę zakochanych w spokoju Wychodząc z pokoju, z którego po chwili było słychać nieprzyzwoite dźwięki, rozglądali się uważnie by nie przyłapała ich Parkinson. Smok podszedł do łóżka i położył się obok leżącej dziewczyny. Zaklęciem zaryglował drzwi, przytulił Hermionę, a potem razem oddali się w objęcia Morfeusza. Obudzili się trzy godziny później. Pierwszy oczy otworzył Draco, poczym spojrzał na swoją ukochaną. Przez głowę przeszła mu myśl, że jest to najpiękniejsza dziewczyna na świecie. Odgarnął jej z twarzy kosmyk włosów i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, zaledwie muśnięcie.
-Hyymm. Tak możesz mnie budzić codziennie.- wymruczała sennym głosem
-Z przyjemnością.
Pięć minut później podnieśli się z łóżka i ogarnęli się trochę. Następnie zeszli na kolację. Wchodząc do jadalni odetchnęli z ulgą, że nie ma tam Mopsa. Uśmiechnięci zajęli wolne miejsca naprzeciwko siebie i zaczęli konsumować posiłek.
-Widzę, że między wami wszystko już w porządku.- stwierdził Czarny Pan
-Tak tato. Wszystko w porządku tylko trzeba dać nauczkę Parkinson.
Błagam Hermiono, poskarżyłaś się tacie?
Nie Hermiona, Draco.
-Zaraz ją…
-Nie tato. To musimy załatwić między sobą. Mam już nawet plan, a oni- tu spojrzała na Jess, Ginny, Draco, Serpa i Blaise’a- mi w tym pomogą.
-Skoro tak, to ja nie będę się wtrącał. Macie wolną rękę.
-Dziękuję Panie.
Oni ze sobą rozmawiają tylko w czasie jedzenia i spotkań w salonie, a tak to udają, że się nie znają?
Reszta kolacji minęła wszystkim na wesołych rozmowach. Po spożyciu kolacji udali się na górę by wprowadzić plan w życie. Weszli na korytarz, na którym znajdował się pokój Parkinson i zaczęli przedstawienie.
-Jak mogłeś?! Ufałam ci! Myślałam, że się zmieniłeś! Ale nie! Ty nie potrafisz się zmienić!
-Hermiono kochanie. Daj się wytłumaczyć.
Pansy zaciekawiona odgłosami z zewnątrz uchyliła drzwi i wyjrzała na korytarz. Po tym co zauważyła na jej ustach pojawił się uśmiech. Ustawiła się w wygodnej pozycji i dalej przysłuchiwała się wymianie zdań. Nie zauważyła cynicznego uśmieszku na twarzach Ślizgonów, który zniknął równie szybko jak się pojawił. Stali oni w dwóch grupach: dziewczyny i chłopacy.
-Jesteś nic niewartym podnóżkiem mojego ojca!
-Przymknij się wstrętna szlamo!
Cóż zbytnio jej nie pocisnął, skoro pochodzi z czystokriwstej rodziny.
Po tym stwierdzeniu panna Riddle spoliczkowała Malfoy’a, a potem odwróciła się i ruszyła w stronę swojego pokoju.
Kolejna mugolska zagrywka. 
-Jesteś podły Draco.- dodała Kira i wraz z Ginny pobiegły za przyjaciółką
-dzi*ka.- mruknął Smok  (ja tam dałam gwiazdkę) 
-Spokojnie brachu. My jesteśmy z tobą.- pocieszył go Serp
-Nie przejmuj się nią. Parkinson jest chętna.- dodał Blaise z chytrym uśmieszkiem
-Racja. Wpadnę do niej później. Chodźmy teraz do mnie.
Chwilę później byli już w pokoju Smoka. W tym samym czasie Parkinson skakała z radości. (Serio nie domyśliła sie, że jeśli akcja dzieje się pod jej pokojem, a na dodatek oni potwornie wrzeszczą to coś musi być nie tak?) O 23.00 do drzwi jej pokoju ktoś zapukał, a potem do środka wszedł Draco.
-Chciałeś coś Dracusiu?
-Tak.
Mówiąc to podszedł do niej i pocałował ją.
-A co z córką Pana?- spytała podchwytliwie udając szacunek do niej.
Skoro my wiemy że ona udaje, aŁtorka to wie i nawet Draco to wie, to na co to?

-Nie chcę słyszeć o tej szlamie.
-Mogę coś dla ciebie zrobić?
Na twarzy Smoka pojawił się chytry uśmieszek.
-Oj możesz, możesz.
Na jego życzenie Pansy zaczęła robić striptiz. Rozbierając się nie zauważyła stojącej w drzwiach Hermiona z kamerą i Jessicy z aparatem.
-Pokazałabyś się tak komuś innemu?
-Nie Dracusiu. Moje ciało należy tylko do ciebie.
Chciała już do niego podejść, gdy od drzwi doszły ją odgłosy braw.
-Brawo. Brawo. Brawo.- mówiła sarkastycznie Vipera
Parkinson szybko zasłoniła się rękoma i spojrzała z chęcią mordu na Hermionę i Jessice, która weszła zaraz po pannie Riddle.
-Co wy tu robicie!!- krzyknęła
Czy ktoś tu zna przysłowie " nie rób nikomu co tobie nie miłe" ? Nie? Szkoda.
Dziewczyny jakby nie słysząc jej zaczęły przeglądać zdjęcia, które miała w ręku Kira. Przeglądając jej śmiały się w najlepsze, a potem podały je Malfoy’owi, który również się roześmiał. Jak tylko się uspokoił podał zdjęcia zszokowanej ( i w skąpym stroju ) tą sytuacja Pansy. Gdy tylko zobaczyła te zdjęcia jej twarz przybrała kolor dojrzałej wiśni. W porywie złości porwała je.
-Spokojnie Pansy. Mamy kopie i film.- zapewniła ją Hermiona przytulając się do Smoka
-Czemu wy razem>- spytała zszokowana
-Parkinson. Chyba nie myślałaś, że taka szopka zdoła nas rozdzielić?- stwierdził Draco
-Ja…No…To znaczy…
-Matko, nie wysilaj się Mopsie.- rzekła złośliwie Hermiona
-Jaka ty głupia jesteś Parkinson.
-No to czas na małą zemstę, prawda Smoku?- spojrzała krytycznie na młodą śmierciożerczynię- Chyba nie myślałaś, że ujdzie ci to na sucho? O nie moja droga. Kara cię nie ominie- cała jej wypowiedź przesiąkała jadem
Wystraszona Ślizgonka patrzyła na córkę Czarnego Pana z jawnym przerażeniem. Nie wiedziała co ją czeka.
-Masz dwie możliwości: pierwsza- rozdajemy zdjęcia i kopie filmu wszystkim śmierciożercom, druga- spełniasz jeden nasz rozkaz. Zastanów się dobrze, bo możesz wybrać tylko jedno, bez możliwości zmiany decyzji.
Twoja łaskwość Hermiono nie zna granic.
-Odpowiedzi spodziewam się jutro.- dodała Vipera zamykając za sobą drzwi
Pansy upadła na ziemię i zaczęła płakać. W tym samym czasie Draco odprowadził swoją dziewczynę do jej pokoju, pocałował na pożegnanie i poszedł do siebie. Następnego ranka była wigilia. Hermiona cała podekscytowana szybko zeszła na dół, gdzie czekały na nią dziewczyny.
-To co, do roboty.- rzekła wesoło wchodząc do salonu
W trzy zabrały się za przystrajanie choinki, która poprzedniego dnia do domu sprowadzili Tom, Severus i Lucjusz. Puściły sobie piosenki typu „Last Christmas”, przywołały ze strychu ozdoby i zabrały się do pracy. Godzinę później przyłączyli się do nich chłopacy. Gdy po kolejnej godzinie skończyli przystrajanie Hermiona wezwała skrzata i kazała mu przynieść mu 6 kubków gorącej czekolady. Po tym, jak ciepłe napoje znalazły się w ich rękach rozsiedli się wygodnie przy kominku i zaczęli opowiadać sobie kawały śmiejąc się w najlepsze. Spędzili tak kolejne trzy godziny. (Jak zawsze aŁtorka dokładnie podaje nam czas)  Nie zauważyli, jak w drzwiach pojawili się państwo Riddle.
-Jaka ona jest teraz szczęśliwa.- stwierdziła Kathrin
-Masz rację kochanie, ale nie tylko ona, cała szóstka jest szczęśliwa…i zakochana.- dodał Voldemort
-Cieszę się Tom. Cieszę się, że cała rodzina jest w komplecie.
-Tak. To prawdziwe szczęście.- mówiąc to przytulił żonę i pocałował ją w policzek, a potem niezauważalnie wyszli z pokoju
Gdy znudziło się im siedzenie w fotelach Ginny wpadła na genialny pomysł i w ten oto sposób po obiedzie szóstka Ślizgonów i ich rodzice-z wyjątkiem rodziców Blaise’a, którzy byli na misji i mieli wrócić na kolację-znajdowali się w ogrodzie. Wszyscy przygotowywali się do walki na śnieżki. Tak więc w pierwszej drużynie byli: Hermiona, Jessica, Narcyza, Bella, Draco, Tom i Severus, a w drugiej: Kathrin, Lily, Ginny, Serp, Blaise, Lucjusz i Rudolf. Obie drużyny zbudowały ze śniegu bazy i na znak pani Snape zaczęła się największa i zapewne pierwsza bitwa na śnieżki w historii Riddle Manor. Na początku rzucali w kogo popadnie, a później Draco i Hermi-Blasie i Ginny, Serp-Jess, Kathrin-Tom, Lily-Severus, Narcyza-Lucjiusz oraz Bella-Rudolf. Tak więc teraz niektórzy znajdowali się w dość dwuznacznych pozycjach. Kathrin siedziała na mężu okrakiem, Serp leżał na Jess, Narcyza stała z jednej strony drzewa, a Lucjusz z drugiej i oboje trzymali się za ręce, by uniemożliwić drugiemu rzut śnieżką. Rudolf trzymał Bellę, ma barana, a ta myła mu twarz śniegiem. Temu wszystkiemu przyglądały się ze śmiechem trzy pary, które ogłosiły zawieszenie broni. Stali przytuleni do siebie i obserwowali rozwój wypadków. Po dwóch godzinach od rozpoczęcia zabawy Hermiona ogłosiła remis (Widać kto tu rządzi) i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, by przygotować się do uroczystej kolacji. Przebrani w uroczyste stroje państwo Riddle wraz z córką zeszli na dół. Gdy weszli do sali wszyscy śmierciożercy wstali i ukłonili się im. kolacja minęła w miłej atmosferze, a po niej nadeszło składanie życzeń. Każdy życzył sobie nawzajem wesoły świąt. Jako ostatnia do Hermiona podeszła Pansy.
-To co, zastanowiłaś się?
-Tak. Wybrałam zadanie.
Nie spodziewałam sie Pansy. Jesteś niezwykle odważna.
-Wyśmienicie. Spodziewaj się go po świętach, jak wrócimy do szkoły. A teraz żegnaj.
-Do widzenia Pani i wesołych świąt.
Mopsica ukłoniła się i odeszła do swoich rodziców. 15 minut później w posiadłości zostali tylko jej właściciele. Rozsiedli się oni wygodnie w salonie przy kominku i cieszyli się z wspólnie spędzonych chwil.

Przepraszamy za spóźnienie i zapraszamy za tydzień. Ewentualnie 2.

wtorek, 21 maja 2013

Bad Girl - Hermione Riddle V

Prawdę powiedziawszy to już nawet nie wypada przepraszać, więc będziemy błagać o wybaczenie. Dziękujemy za miłe komentarze, widać, że się stęskniliście. Dobra, dość gadania. Zapraszamy do czytania!


-Widzisz. Nie było tak źle.
-Masz rację. Myślałam, że będzie gorzej.
-Oj Ruda, Ruda. Liczy się teraz tylko to, że teraz będziemy razem.
-Masz rację Blaise. Masz rację.
Tak dawno nas tu nie było, że już nawet nie wiem o co chodzi.
-Jakie to romantyczne.-doszedł ich cyniczny głos z głębi korytarza
Po chwili z cienia wyłoniła się czwórka młodych Ślizgonów, na czele których szła panna Riddle.
-Hermiono…-zaczął Diabeł
-Milcz Zambini, a ty Weasley za mną.
-Tak Pani.
Trzymaj przyjaciół krótko.
Ruszyły w stronę pokoju panny Riddle. Hermiona weszła pierwsza i rozsiadła się wygodnie na sofie.
-Siadaj.-rozkazała
Gryfonka usiadła posłusznie na fotelu i zaczęła merdać ogonem licząc na pochwałę z ust swojej pani.
Już się bałam, że na podłodze. Jak pies!
-Słucham. Mów.
-Co takiego mam ci powiedzieć Pani?
To chyba jasne Weasley. Jak ty się tu znalazłaś i dlaczego?
-Do Czarnego Pana chciałam dołączyć już w zeszłym roku, ale bałam się. Potem okazało się, że ty Pani jesteś córką Czarnego Pana. Ze względu na moje otoczenie nadal nic nie robiłam w związku z moimi planami. Ty Pani…
-Dobra, daruj se w tej opowieści Pani.
Dopiero teraz to mówisz? Podbudowałaś już swoje ego?
Nie se, tylko SOBIE.
-Dobrze. Ty odwróciłaś się od nas, wiec nie miałam szans by coś zrobić. Potem poznałam Diabła. Po pewnym czasie zakochaliśmy się w sobie i to on przekonał mnie do podjęcia tej decyzji. On nauczył mnie podstaw Czarnej Magii. Wprowadził mnie w sprawy śmierciożerców i w ten oto sposób dziś zostałam naznaczona.
Jakie to romantyczne, razem będą mordować i torturować mugoli, ooooooooooooooo. 
Zapadła chwila ciszy, podczas której Vipera rozmyślała nad tym co usłyszała.
-Co czujesz do Pottera?
-Nienawidzę go.
-To co miało znaczyć zdarzenie na początku roku?
-Chciałam go po prostu zaliczyć. Myślałam, że chociaż będę z tego miała coś przyjemnego, ale ta sierota nawet kochać się nie potrafi.
Jeśli seks z byle kim jest dla ciebie przyjemnością to o czym my rozmawiamy?
-Rozumiem.
W pokoju znów zapadła cisza, podczas której panna Riddle zastanawiała się ponownie nad słowami Gryfonki. Stojąc z boku można było zauważyć cień nadziei na twarzy Weasley’ówny. Vipera spojrzała na nią z grobową miną.
 -Po dłuższym zastanowieniu i przeanalizowaniu usłyszanych wiadomości doszłam do wniosku, że…
Tutaj następuje mrożąca krew w żyłach wstawka muzyczna.
-Tak Pani?- spytał Ginny z nadzieją
-Jestem w stanie ci wybaczyć i możemy odbudować naszą przyjaźń.
Ha! Ginewro Weasley masz prawo się ze mną przyjaźnić, niech oświeci cie moja łaska.
Jeej!
Na twarzy wychowanki Gryffindora pojawił się szeroki uśmiech.
Gryffindor ją wychował? To on żyje O.o
-Dziękuję Pani.
-Oj przestań z tą Panią. Mów mi jak dawniej Hermiona lub Vipera.- mówiąc to podeszła i przytuliła Rudą
-Dzięki Hermi. Nie wiesz jak bardzo mi cię brakowało.
-Mi ciebie też Ginny. Mi ciebie też. Jak myślisz co nasi znajomi robią?
-Znając Blasia to siedzą pod drzwiami i podsłuchują.
Hermiona z chytrym uśmieszkiem podeszła do drzwi i na trzy otworzyła je. Do pokoju dosłownie wpadły cztery osoby. Na ziemi leżeli Zambini i Jess, a na nich Draco i Serp. Każdy z nich miał głupkowatą minę. Diabeł zrzucił z siebie Smoka i szybko podszedł do Ginny.
-Proszę, proszę. A ja myślałam, że Malfoy’om nie wypada podsłuchiwać.
-Oj Vi, kochanie. Nie przesadzaj. Chcieliśmy tylko sprawdzić czy czasem nie rzuciłaś Avady na tą biedną Gryfonkę.- mówiąc to Draco przytulił ją do siebie i pocałował w policzek
-Smoku za kogo ty mnie masz?
Za mordercę, potwora i niewyżytą seksualnie nastolatkę.
-Pomyślmy. Za piękną, młodą, inteligentną Ślizgonkę, moją dziewczynę, córkę Czarnego Pana i osobę, która potrafi się mścić.
Widać, że się jej boi.
-No dobra, rozumiem. Ale dobrze wiesz, że mimo wszystko zawsze lubiłam Ginny.
-Naprawdę?- spytała Ruda
-Tak Ginny. Zawsze miałam nadzieję, że mimo wszystko będziemy w dobrych kontaktach.
Co z tego, że zabiłabym miłość twojego życia oraz pół rodziny. Przecież ciągle możemy być przyjaciółkami!
Ruda w przypływie szczęścia rzuciła się na Hermionę i razem śmiejąc się padły na łóżko. Potem wszyscy rozsiedli się i przegadali ze sobą kilka godzin. Do Hogwaru (widzę nowa miejscówa) wrócili o 6 nad ranem. Mieli szczęściem, że była niedziela i nie musieli wstawać na lekcje, tylko na śniadanie.

Od naznaczenia minęły dwa tygodnie i zbliżał się początek listopada. Zgodnie z ustaleniami Ginny nadal udawała grzeczną Gryfonkę i szpiegowała Pottera, a z przyjaciółmi spotykała się po kryjomu. Z tego co Ruda im przekazał wynikała, że Potter zaczyna się coraz bardziej pysznić. To było widoczne nawet na lekcjach i bardzo denerwowało szóstkę przyjaciół. Doszli więc do bardzo słusznego wniosku. Trzeba Grzmoterowi utrzeć nosa.  Skoro jest taki pewny siebie to trzeba go podłamać. Po rozmowie z Severusem na temat słabych punktów Złotego Chłopca Hermionie przyszedł do głowy świetny pomysł. Jeszcze tego samego dnia udała się do ojca by porozmawiać z nim na temat możliwości przesyłania Potterowi wizji za pomocą ich połączenia, które wynikała z zaklęcia czarno magicznego, które rzucił Voldemort, a nie przez Avadę.
Oczywiście, to wszystko było dokładnie zaplanowane.

——-Perspektywa Pottera———–
Po treningu quidditcha udałem się do PWG. Ginny siedziała przy kominku. Pocałowałem ją na przywitanie i usiadłem obok.
-Jak ci minął dzień?- spytałem
-Nudno bez ciebie było.- skłamała łatwo
Skąd on wie, że ona kłamie?
-No to może teraz zajmiemy się sobą?
Bara, bara?
-Wybacz Harry, ale dziś nie mogę. Mam do napisania esej z transmutacji na 2 rolki pergaminu, a z eliksirów na 3. Sam rozumiesz. Jeśli tego nie zrobię Snape urwie mi głowę.
-Znam ten ból. To ja idę się położyć. Ten dzień był męczący.
Pocałowałem dziewczynę w policzek i poszedłem do dormitorium. Gdy tylko wszedłem do łóżka od razu zasnąłem.
-Wprowadzić ją.- rozległ się głos Voldemorta-Harry’ego (Harry był Voldemortem w wizji, tak czasem zdarza mi się mówić o sobie w 3 osobie)
Po chwili na polanę w ZL wszedł śmierciożerca ciągnąc za sobą jakąś dziewczynę. Przed jego oblicze rzucono Ginny Weasley.
-Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Czyż to nie dziewczyna Harry’ego Pottera? Witam w moich skromnych progach.- ironizował Voldemort
-Nic ci nie powiem o Harrym.- rzekła odważnie Gryfonka
-Tak? Zobaczymy. Jedna seria. Ma żyć.
Do leżącej dziewczyny podszedł Lucjusz Malfoy i rzucił na nią Criuciatusa. Po polanie rozległ się krzyk torturowanej dziewczyny. Harry delektował się tym odgłosem. Każdy z zwolenników Czarnego Pana podchodził po kolei do ofiary. Jako ostatni do Gryfonki podszedł Avery. Rozdarł jej bluzkę, wyjął z kieszeni skalpel i zadał cięcie.
Mugolska zagrywka.
Oczywiście zdążył jeszcze popatrzeć na jej piersi.

Harry obudził się zalany potem. Poderwał się szybko i pobiegł do dormitorium dziewcząt. Wpadł do pokoju i zaczął szukać swojej dziewczyny. Gdy jej nie znalazł cofnął się do swojego dormitorium i obudził Rona i Nevila. Opowiedział im o swojej wizji. Szybko ubrali się i ruszyli do ZL na ratunek Ginny.  Weszli do lasu i zaczęli szukać polany z wizji Chłopca-Który-Przeżył. Z oddali dochodziły ich śmiechy. Zwolnili i zaczęli się skradać. Schowli się w krzakach i spojrzeli na polanę. W okręgu stali smierciożercy, na środku stał Voldemort, a u jego stóp leżała ruda dziewczyna. (Musiała mieć niezły ubaw, leżeć i się nie ruszać) Gdy chłopcy tylko ją zobaczyli wezbrał w nich gniew. Niewiele myśląc ruszyli do ataku.
ZA NARNIĘ!
-Drętwota!- krzyknęli razem
Trzech śmierciożerców padło nieruchomo na ziemię.
-Crucio!
Zaklęcie minęło Pottera i trafiło w drzewo.
-Expelliarmus!
Harry, czy ty znasz inne zaklęcia?
Zaklęcie trafiło śmierciożercę i odrzuciło go, sprawiając że stracił przytomność.
-Proszę proszę. Witaj Potter. Jednak skorzystałeś z mojego zaproszenia.
-Puść Ginny Voldemort.
-Kogo? Nie ma tu nikogo takiego Potter.
Złoty Chłopiec spojrzała na dziewczynę leżącą na ziemi. Ta wstała, wycelowała w siebie różdżką i mruknęła „finite incantatem”. Do Pottera uśmiechnęła się złośliwie Bellatrix Lestrange.
-Potter, Potter, jak łatwo cię oszukać.
Harry stał zszokowany.
Zawsze miał słabość do Belli.
-Nic się nie nauczyłeś od naszego spotkania w Departamencie Tajemnic. Tym lepiej dla mnie.
Potter dalej stał, jak kołek. W jego głowie szalała burza. Znów dała się nabrać, znów naraził swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo.
-Nie dam ci nikogo skrzywdzić Voldemort. To sprawa tylko między nami. Puść moich przyjaciół.
-Za późno Potter.
Harry odwrócił się gwałtownie do tyły by zobaczyć, jak zielony promień Avady wystrzelony z różdżki Lestrange trafia Navila i ten pada martwy na ziemię. (Szybko poszło, a gdzie gra wstępna?) Gryfon szybko podbiegł do przyjaciela. Padł na kolana i zaczął płakać (Cały Harry). Chwilę później usłyszał potworny krzyk Rona. Podniósł głowę i zobaczył przyjaciela zwijającego się z bólu. Po śmierciożercach nie było śladu. Na polanie spędzili jeszcze z 15 minut. Gdy Ron był w stanie iść samodzielnie, wzięli ciało Nevila i ruszyli w stronę Hogwaru. Będąc w zamku udali się do gabinetu dyrektora. Weasley podał hasło i weszli do środka.
Tak właśnie aŁtorka ćwiczy zdolność pisania sprawozdań.
-Profesorze Dumbledore!- krzyknął Ron
Po chwili w szlafroku pojawił się dyrektor szkoły.
-Co się stało chłopcy?
-Voldemort. Lestrange zabiła Nevila.
Albus spojrzała na ciało Gryfona poczym podszedł do kominka i wezwał do siebie McGonagall i Snape’ów. 10 minut później profesorowie pojawili się w gabinecie.
-Co się dzieje Albusie?- spytał poirytowany Snape
-Pan Longbottom nie żyje Severusie.
Na twarzach trójki profesorów pojawił się szok, chociaż dwójka z nich tylko udawała.
-Jak to się stało Albusie?- spytała Minerva
-Harry opowiedz nam co się stało.
Tak wiec Potter opowiedział im całą sytuację. Zaczynając od wizji kończąc na dotarciu do Hogwartu.
-Potter czy ty w ogóle myślisz?! Czy wydarzenia z Ministerstwa Magii nie cię nie nauczyły?!- spytał Snape tonem mrożącym krew w żyłach
-Ale ja…
-Milcz. Kazałem ci oczyszczać umysł przed snem. Ale nie. Wielki pan Potter jest ponad nakazami nauczycieli, ponad życiem i śmiercią.
Oho, z Seviego wychodzi diva.
-Severusie uspokój się.
-Nie Albusie. Mam tego dość. Śmierć tego kundla Blacka nie mnie nie obchodziła, ale śmierć jednego z moich uczniów z powodu, że drugi nie potrafi rozróżnić prawdy od fałszu to już za dużo. Po co ja się w ogóle staram? Po co szpieguje Czarnego Pana? Po co narażam własne życie by ratować uczniów, skoro taki Potter wszystko niszczy. No po co?!
Severus odwrócił się i wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami. Dumbledore spojrzał z nadzieją na nauczycielkę OPCM.

-Nie Albusie. Popieram stanowisko Severusa. Potter tyle razy mówił, ze nie chce narażać przyjaciół, a dziś co. Zginął uczeń. Jesteś taki sam jak James. Robisz, a dopiero potem myślisz. Nie zwracasz uwagi na konsekwencje. Aż dziw, ze jeszcze żyjesz. –mówiąc to Lily spojrzała krytycznie na Harry’ego i również wyszła z pomieszczenia
Też jej nie lubicie?
-Dyrektorze, ja nie chciałem.
-Spokojnie Harry, spokojnie.
-Nie. Snape ma rację. Zamiast bronić moich przyjaciół tylko narażam ich na niebezpieczeństwo.
Harry wybiegł z gabinetu ze łzami w oczach. Dobiegł na Wieżę Astronomiczną. Usiadł pod ścianą i rozpłakał się, jak dziecko.
Taaa, bo Harry tylko chodzi, płacze i wszystko psuje.

Piątka Ślizgonów i Gryfonka wracali w wyśmienitych nastrojach z zebrania śmierciożerców. Było to najlepsze dotychczasowe spotkanie. Na żadnym się nie uśmiali tak, jak na dzisiejszym. Ciągle mieli w pamięci widok Pottera przerywającego spotkanie i widok Pottera klęczącego nad martwym ciałem Longbottoma. (Nie no oni są za przeproszeniem porypani.)  Już nie mogli się doczekać momentu kiedy ujrzą Bliznowatego i będą mogli mu dopiec. Wrócili do Hogwaru (Przypominam, to ich nowa miejscówka) i udali się do swoich dormitoriów. Następnego dnia w dobrych nastrojach weszli do WS. Cała sala była przystrojona w kolorach czerni. Każdy z uczniów poza nimi, Grzmoterem i Wieprzlejem zastanawiał się co się stało. Gdy wszyscy byli przy swoich stołach dyrektor wstał i zabrał głos.
-Drodzy uczniowie zebraliśmy się tu dziś by uczcić pamięć Nevila Longbottoma, który wczoraj został zamordowany przez śmierciożerców.
Prawie cała sala zamarła w szoku. Dziewczyny zaczęły płakać. Wszystkim było smutno z powodu śmierci kolegi, wszystkim poza Ślizgonami. Ci siedzieli niewzruszeni. Przy stole Gryfonów wyjątkiem była Ruda, która płakała nie ze smutku po stracie kolegi tylko ze śmiechu.
Nie wolno używać magii poza Hogwartem, więc zabije ją siekierą. 
-Pogrzeb odbędzie się pojutrze. Z tego powodu wszystkie lekcje zostały odwołane.- zakończył swą przemowę dyrektor
Uczniowie rozeszli się do swoich pokoi wspólnych. W PWŚ na obitej czarną skóra kanapie przy rozpalonym kominku siedziała czwórka przyjaciół. Dziewczyny trzymały lampki wina, a chłopacy szklanki z ognistą. Delektowali się smakiem napoków i widowiskowym zwycięstwem nad Bliznowatym. Nieco później doszli do nich Blaise Zambini i Ginny Weasley. Dosiedli się do przyjaciół i wyczarowali sobie odpowiednie napoje. Wszyscy Ślizgoni wiedzieli o roli Gryfonki więc spokojnie mogła sobie siedzieć w ich towarzystwie. Rozmawiali do drugiej popołudnia, a następnie udali się do obiad. Wychodząc z lochów Ruda odłączyła się od reszty. Przed drzwiami WS spotkali załamanego Pottera.
-Potter co ty tu robisz? Na twoim miejscu więcej bym się tu nie pokazał.- zaczął Draco
-Milcz głupia fretko.- krzyknął Weasley
-Nie przezywaj mojego brata Wieprzleju.
-Zamknij się śmierciożerco! Nie masz prawa tu przebywać!
-Weasley nie waż się obrażać moich przyjaciół.- wtrąciła zirytowana miona
-Przymknij się ty ślizgońska dzi*ko!
Tę gwiazdkę to ja tam dałam.
Nikt nie zdążył zareagować, a Gryfon leżał ze złamanym nosem na ziemi.
-Nigdy, więcej, nie, waż, się, obrażać, mojej, dziewczyny, Weasley.- wycedził przez zęby Malfoy (O, jakie to słodkie, Dracuś umie się bić, a raczej zaatakować z zaskoczenia) 
-Co tu się dzieje?- doszedł ich zdenerwowany głos
-Malfoy zaatakował mnie bez powodu panie profesorze.- odparł Weasley
-Milcz. Zambini co tu się stało?- spytał zirytowany Snape
-Weasley nazwał Hermionę…
-No mów Zambini.
-Spokojnie Blaise. Nic się nie stało. Weasley nazwał mnie ślizgońską dziwką, a Draco wtedy go uderzył.- dokończyła Hermiona
-Weasley czy to prawda?
-Ja…
-Minus 100 punktów od Gryffindoru i miesięczny szlaban w Filchem. Ty Potter też
-Co? Czemu? Przecież nic nie zrobiłem.
-No właśnie. Nic nie zrobiłeś. A teraz rozejść się.
Ślizgoni weszli do dali i udali się do swojego stołu. Resztę dnia spędzili w miłej atmosferze.
Jak zawsze, aŁtorka zapomniała dodać od której, do której było fajnie.

Miesiąc po tych wydarzeniach w Pokojach Wspólnych pojawiło się ogłoszenie o Balu Bożonarodzeniowym.

UWAGA!
Dnia 19 XII będzie miał miejsce Balu Bożonarodzeniowym
dla klas 5-7. Obecność Obowiązkowa.
12 XII w WS odbędzie się losowanie par.
Losują jedynie panowie. W związku z balem w sobotę poprzedzającą
tę uroczystość odbędzie się wypad do Hogsmeed.
                                                                             
                                                    Organizatorzy:
                           Hermiona Riddle
                                                   i Draco Malfoy
Awww, organizujecie wspólnie imprezę szkolną? To takie słodkie <3

Przygotowania szły pełną parą. 12 grudnia na kolacji odbyło się losowanie. Przy stole nauczycielskim stali Hermiona i Draco. Vi trzymała woreczek z kartkami, na których były wypisane imiona dziewczyn, natomiast Smok miał kosz pełen czerwonych róż. Dyrektor uciszył uczniów a Miona zaczęła tłumaczyć o co chodzi.
-Wyczytany chłopak podchodzi do mnie. Losuje karteczkę z imieniem dziewczyny, z którą ma iść na bal.
(To nigdy nie wychodzi, gdy partner wylosuje złą partnerkę, wymienia się karteczką z kimś innym) Następnie bierze od Dracona jedną różę, podchodzi do wylosowanej partnerki i zaprasza ją na bal wręczając przy tym kwiat. Dziewczyna oczywiście nie ma prawa odmówić. Dla przykładu Draco zaprezentuje jak to powinno wyglądać.
Malfoy uśmiechnął się cwaniacko, odłożył kosz i zaczął losować. Odczytał kartkę i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wziął różę z kosza, a następnie uklęknął przed Viperą.
Błagam, to jest żałosne, losy są ustawione.
-Hermiono Riddle czy uczynisz mnie najszczęśliwszym czarodziejem na świecie i uraczysz mnie swoją obecnością na Balu Bożonarodzeniowym?
- Nie.
Uwaga, uwaga już piąta papierowa torebka jest zapełniona do pełna! 
-Z największą przyjemnością, panie Malfoy.- odparła Hermiona z czarującym uśmiechem
Potomek Lucjusza wstał z ziemi, złamał róże w pół, a następnie wplótł ją we włosy partnerki.
Mógł poobłamywać kolce przynajmniej. Wyobraźcie sobie wyjmowanie takiej róży z włosów wieczorem przed pójściem spać, ał.
-Dobrze. Skoro wiecie już co i jak, to jako pierwszego zapraszam Serpensa Snape’a.
Wąż podszedł i wylosował kartkę. Następnie wziął różę i podszedł do Kiry.
-Jess, słońce ty moje, czy zgodzisz się oświetlić mi swoją osobą ten grudniowy wieczór i pójdziesz ze mną na bal?
-Ależ oczywiście kochany.
Toż to jest ustawione.
Od stołu Ślizgonów rozległy się oklaski, nawet Puchoni i Krukoni klaskali.
Zdrajcy. 
-Blaise Zambini.
Diabeł szybko wylosował kartkę i wziął różę. Następnie skierował się do stołu Gryfonów. Na sali zapanowała cisza. Ślizgon podszedł do bandy Pottera i ukłonił się nisko rudej Gryfonce.
-Czy ty Ginevro Weasley, Różo Gryffindoru zgodzisz się pójść na bal z takim Ślizgonem jak ja?
Ruda patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczyma poczym skinęła głową na znak zgody. Losowanie trwało dalej. Pary były różne. Ślizgon – Ślizgonka, Ślizgon – Gryfonka, Ślizgon – Puchonka, Ślizgon – Krukonka i tak samo w przypadku Gryfonów, Puchonów i Krukonów. Partnerzy nie koniecznie byli w tym samym wieku. Wreszcie wywołany został Potter. Gdy tylko wylosował kartkę jego mina zrzędła. Wziął róże i ruszył w stronę Ślizgonów z miną skazańca. Podszedł do Parkinson i wręczył jej różę.
-Pójdziesz ze mną na ten bal?- spytał sceptycznie
-Zapraszać dziewczyny na bal to ty nie umiesz, ale nie mam innego wyboru. Tak zaszczycę cię swoją obecnością.
Ta to przynajmniej nie udaje, że ma kiełbie we łbie.
Weasley’owi przypadła w udziale Milcenta. Tym akcentem losowanie się zakończyło i wszyscy mogli zabrać się za pałaszowanie przysmaków, które pojawiły się na stołach.
Nareszcie coś ciekawego.

Tydzień przed balem odbył się zaplanowany wypad do Hogsmeed. Przed drzwiami wejściowymi do zamku stali trzej Ślizgoni, wyraźnie na kogoś czekając (zapewne na swoje partnerki). Parę minut później doszły do nich trzy dziewczyny.
-Wybaczcie, że musieliście czekać, ale trzeba było załatwić Rudej przebranie.
-Co racja to racja. W końcu nie chcemy, żeby Złoty Chłopiec przerwał nam zabawę. Prawda kochanie?- oświadczył Zambini podchodząc do swojej dziewczyny
-Dobra koniec tego dobrego. Teraz ruszamy na podbój sklepów.- oznajmiła panna Malfoy
Pewnie chcą je obrabować i zabić właścicieli.
Po 10 minutach doszli do Trzech Mioteł. Rozejrzeli się i szybko ruszyli do Wrzeszczącej Chaty. Doszli na miejsce i aportowali się na Nokturn. Pojawili się u Borgina i Burkes’a, a następnie udali się na Ulicę Pokątną. Zatrzymali się przy lodziarni Floriana Fortescue’a.
-No to chłopcy spotkamy się tu za trzy godzin

A my za tydzień.

Obiecujemy.
Naprawdę.