niedziela, 25 stycznia 2015

Kolejny blogasek o Hermionie Riddle II

Roździał IV- „Teraz mi wierzysz?”. Nie, hehehe.

Hej!

Sorki, że tak długo nie pisałam ale miałam lenia. (Może średnio pisze, ale cenią ją za szczerość)  Teraz napiszę długą notkę bo w głowie mam pełno pomysłów (O tak! Pomysły aŁtorki to, to co najbardziej kocham w blogaskach <3). Dlatego dzisiejsze opowqiadanie będzie takie nie ogólne, tylko takie bardziej szczegółowe. Wiecie, będą opisy jak się ubiera, ile czasu myje zęby i oczywiście kiedy sika. Bo chcę już zacząć tzw. dział Hermiona i Draco po ślubie”, a uwirzcie mi będzie się działo ;D
- Jestem gotowa na całkowitą masakrę - powiedziała Fenikso, zakładając na głowę hełm i szybko zmierzając w stronę bunkru. 
To już ślub? Mieli oni chociaż pierwszą randkę? Przedstawili się swoim rodzicom? No tak, zapomniałam.
Wielkie dzięki za komentarze… Liczę na kolejne ^_^

_________

KRÓTKIE PRZYPOMNIENIE

Gdy Hermiona razem z Ronem i Harrym była na błoniach zamku, powiedziała im prawdę. Na co jej tzw. „przyjaciele” urwali z nią kontakt, czyli inaczej napisać odsuneli się od niej. Hermiona była załamana. Gdy tak siedziała, dołączył do niej Draco Malfoy. Wyznał jej miłość a ona mu. Po chwili zaczęli się namiętnie całować. Bądź co bądź, razem z Meo dziękujemy za streszczenie poprzedniego rozdziału, nasi czytelnicy przynajmniej przypominają sobie co było w poprzednim odcinku.



…Po tym ich usta były coraz bliżej, bliżej aż w końcu zaczęli się całować. Najpierw powoli a następnie coraz szybciej…
A potem jakoś tak wylądowali w łóżku.



Całowali się kilka a może kilkanaście minut. (Synchronizacja zegarków!) W pewnym momencie Hermiona odepchnęła Mafoya i powiedziała – Już starczy. Dość. Zadławiłam się twoją śliną i jedzie ci z buzi. Muszę siku.

Na co Draco nic nie odpowiedział. Lecz zapytał Hermionę czy nie odprowadzić jej do zamku bo już jest późno. Hermiona powiedziała, że „tak” poszli do zamku (Nie no, spoczko. Fajnie wiedzieć). Wracając o niczym nie rozmawiali, tylko gdy weszli do zamku Draco powedział- Jutro po uczcie, na stacji Hogsmeade spotkajmy się po czym wrócimy do domu.- Po czym pocałował ją w policzek i odszedł. Hermiona stała przez chwilkę po czym udała się do dormitorium dziewczyn gdzie nie było nikogo. Jak się domyślała zaraz powinna zacząć się Pożegnalna Uczta. Spojrzała na zegarek i miała racje. To co miała w ręce czyli spodnie żuciła (AŁAAA!) byle gdzie i pobiegła do Wielkiej Sali w samych majtkach. A nawet bez nich.

Gdy weszła zrbiło się jej żal, że już nigdy tu nie powróci, tyle przygód tu przeżyła z Harry’m (Ach ten apostrof <3), Ronem i Ginny (No, w cholerę przygód z Ginny)  No właśnie ONI. Teraz gdy straciła z nimi kontakt czuła się odrzucona, cieszyła się że już nigdy nie zobaczy tego miejsca, miejsca w którym dowedziała się prawdy o sobie. Z kąd pochodzi (To boli :<). Gdy się ocknęła z zamyślenia siadła na byle jakim miejscu byle jak najdalej od nich. Uczta ciągnęła się niezmiernie długo. Gdy tylko się skończyła Herrmiona od razu poszła do dormitorium gdzie spakowała się, umyła i położyła się do łóżka (a co z siku?). Nie czekała na swoje lokatorki.

_

NASTĘPNY DZIEŃ

Hermiona obudziła się bardzo wcześnie. Ale jak się spowdziewa jej lokatorki już nie spały. Od pewnego czasu gdy się pokłóciły nie odzywały się do siebie Hermionie to było na rękę. Bo teraz nie chciała z nikim rozmawiać, no chyba że z Draco. Gdy ubrała się, umyła wzięła swoje walizki i żuciła (O borze, dlaczego!?) ostatnie miejsce na to miejsce (A Fenikso jeszcze szczelniej zabarykadowała się w bunkrze, bo na zewnątrz usłyszała bombardowanie jej domu przez aŁtorkę. Czy ty też rzucasz żucasz ostatnie miejsce na to miejsce?. Po czym wraz z nauczycielami teleportowała się na stacje w Hogsmeade (A to historia, w Hogwarcie można się teleportować!). Gdy już tam była od razu zauważyła Dracona, podszedł do niej wziął od niej walizkę i ruszyli w stronę tam gdzie wcześniej stał (Ach ten jeden przecinek postawiony lekką ręka, co z tego że przydałoby się jeszcze kilka). Gdy dotarli na to miejsce były tam dwie dodatkowe postacie: w maskach, czarnych pelerynach, jak się Hermiona domyśliła byli to śmierciożercy (Za to w tym zdaniu nadrabiamy przecinkami <3). Śmierciożercy w Hogsmeade? Normalka. W pewnego chwili, w pewnego minucie jeden z nich tej bardzej wyższy powedział- Witam panno Riddle. Proszę się mnie złapać za ramię.- Jak powiedział tak też zrobiła. W pewnej chwili poczuła szarpnięcie w okolicy pępka i po chwili była przed starym dworem.
A co wtedy robił ten bardziej niższy?

- No, co tak stoisz, ruszaj się.- Powedział ten drugi, bardziej grubszy i niższy (Co za cham i gbur!). Po tych słowa weszła do dworku. Jej oczom ukazywały się obskurne, ciemne, a zarazem eleganckie pomieszczenia (To w końcu obskurne czy eleganckie?). W pewnej chwili, któryś z tych śmierciożerców wepchał ją do pomieszczenia, który przypominał salon. Był tam kominek, półka z książkami i różne rzeczy które są w salonie. No wiecie, sedes, kuchenka, piekarnik, frytkownica, szczoteczka do zębów i jakiś taboret.

Gdy tak stała zauważyła, że jeden fotel, gdyż jak widać wśród "rzeczy które są w salonie" jest również fotel, jest odwrócony w stronę kominka a na nim ktoś siedzi. W pewnym momencie postać wstała i podeszła to Hermiony. Tak, to był ojciec Hermiony (O kurde! Tego się nie spodziewałam. Naprawdę). Nie przypominał żadnego notmalnego człoweka. Był wysoki, blady a twarz… Jego twarz przypominała twarz węża (Co spodziewała się przystojnego, dobrze zbudowanego, wysokiego, opalonego bruneta?) (?- przyp. autorki nie wiedziałam jak to określić). Nie miał włosów, jego nos – jeśli to można nazwać nosem to były dwie szparki, a oczy były przepelnione pełnią nienawiści, mordu i radości… Hmm… Tak to był Lord Voldemort. Nie to był tylko Kazik Malinowski, on tu tylko sprząta. Po chwili powiedział:

-Witaj Hermiono Riddle. Jak widzisz jestem twoim ojcem. Jakże się cieszę, że Cię widzę. Jesteś tak podobna do Kasandry i do mnie.

Hermiona dopiero teraz poczuła, że niewierzy (O borze, cierpię!) mu ( przyp. autorki w pierwszym roździale (AŁA!) było napisane, że Hermiona w to wierzy, ale teraz znowu poczuła… strach, nienawiść i może chęć… hmm… mordu?). Nie przywitała się tylko od razu zaczęła rozmowę „na ty”.

- Nie wierzę Ci.- Powiedziała przez zaciśnięte zęby.
To już wiemy od aŁtorki. Zaskocz nas. 
- Oj, a już mi się zdawało. Lecz jeśli nie wierzysz to zabytaj ich…- Wskazał na państwa Granger’ów, przestraszonych…
To oni też tam są?
-To, to prawda?- Zapytała Hermiona, i czuła, że nie może powstrzymać łez.

-Tak, to prawda sądziliśmy, że uwierzysz nam po tym jak dostałaś list.- Powedział pan Granger.

- No teraz mi powinnaś uwierzyć.-Zaczął Voldemort. Po chwili dodał- Spełniliśce moje zadanie, teraz nie jesteście mi potrzebni.-Powiedział.- AVADA KEDAVRA!- Rozbłysło zielone światło i państwo Granger leżeli martwo na podłodze.
Zawsze mogli leżeć żywo. 
-Nienawidzę Cię! Dlaczego ich zabiłeś! Co ci zrobili?- Pytała wrzaskiem Hermiona.

- Mam swoje powody. A teraz proszę aby w tym pokoju zostali tylko Draco Malfoy, Hermiona razem ze mną.- Oznajmił Voldemort.
To dobrze, że pozwolił sobie zostać w pokoju.

Po tych słowach wszyscy wyszsli a zostały tylko wyznaczone osoby…
Przecinki poszły sobie zaraz po śmierci państwa Granger.
C.D.N

Roździał V – „Wszyscy śmierciożercy łącznie z Voldemortem i Lucjuszem Malfoyem zaczęli klaskać.”
Ona wiedziała, że to będzie modne zanim się takie stało. 
A co z kierowcą autobusu?
Witam.

Muszę się przyznać, że zwlekalam z napisaniem tej notki. Krótko pisząc miałam lenia (Znowu? Powtarzasz się) Ale teraz będzie dłuuga notka. Myślę, że za długa. A treść jej jest strasznie głupia. Hym… To biorę się za pisanie.
AŁtorka ostrzega o głupiej treści? Już się nie mogę doczekać!

Chciałam napisać, że przed pisaniem przemyślałam co nieco. Pisząc w narracji 3 osobowej mam mnóstwo pomysłów a wcielajc się w postacie mogę lepiej wyrazić ich emocje i tego typu rzeczy.
Czekam na opisy sikania <3
___

KRÓTKIE PRZYPOMNIENIE:

Hermiona wraz z Draco ukończyli szkołę Magi i Czarodziejswa-Hogwart. Hermiona będąc w domu swojego ojca była świadkiem zabicia państwa Granger’ów. Następnie Lord Voldemort rozkazał, aby został Draco i Hermiona. Po czym wszyscy wyszli.

(Wiem, krótkie przypomnienie. Ale czy takie niepowinno być?) Nie, hehehehe.



… … Po tych słowach wszyscy wyszli wyszli a zostały tylko wyznaczone osoby… .

-Siadajcie- powiedział Voldemort. Po czym jednym machnięciem rurzdżki (Fenikso, mam zawał! Tylu błędów w jednym wyrazie jeszcze nie widziałam. Powiedzcie, że to tak specjalnie. Proszę!) przysunął fotele.Gdy siedli zaczął swój monolog- Z tego co mi wiadomo, w tym roku skończyliście Hogwart i jesteście pełnioletni. A moją wolą i wolą rodziców Dracona jest abyście wzięli ślub. O czym już na pewno wicie (A może jednak Jarosławiec? Hehehehe)(przyp. autorki o tym było w II roździale). Więc jutro odbędą się uroczyste zaręczyny, a pojutrze będziecie już małrzeństwem (Właśnie tutaj rozwaliło mi cały bunkier. A ja właśnie umieram Z góry mówię nie próbujcie wywinąć jakiegoś numeru bo to się źle skończy. Więc ostrzegam.- Gdy to powedział dzrwi otworzyły się a to był znak, żeby już wyszli. Szkoda tylko, że nikt o tym nie wiedział, więc wszyscy dalej siedzieli na swoich miejscach. Nikt też nie poszedł na siusiu.

Hermiona nie była tym ździwiona (AŁA!). Idąc do swojego pokoju czuła szczęście, radość a zarazem strach, ból. Nie wiedziała dlaczego. Kochała Dracona i wiedziała, że wkrótce będzie się musiała się z nim ożenić. Draco będzie jej prał, sprzątał i gotował, a ona go będzie przyprowadzać na ważne spotkania i z dumą przedstawiać jako swoją żonę. Szczęście i radość czuła być może dlatego, że wkrótce zwiąże się z kimś kogo pokochała całym sercem. Tak kochała Dracona, ponieważ gdy dowiedziała się kto jest jej ojcem, codziennie łykała mnóstwo tabletek na uspokojenie, które zrobiły z jej mózgu papkę. Żal oraz ból tak, tu było dużo powodów. W głowie pojawiały się pytania dotyczące żalu i bólu. Bała się, czy Draco będzie dla niej dobrym mężem żoną, czy nie będzie jej bił, znęcał się nad nią i zadawać jej ból i sprawiać, że będzie czuła żal. (Spokojnie każda kobieta zadaje sobie takie pytania przed ślubem)  A ostatnie pytanie pojawiało się najczęściej „Czy ją nie zdradzi?. Tak, tego obawiała się najbarzdziej. Nie to nie możliwe. Przeciesz w Hogwarcie wyznał jej miłość. A może okłamał ją? Co teraz znaczą słowa, dwa proste słowa „Kocham Cię”? No właśnie. Teraz te słowa nie znaczą nic. Puste słowa. A jednak czuła w głębi serca, że ją kocha. Wracając do rzeczyswistości gdy doszła do swohego pokoju wyjęła z torby pamiętnik, położyła się na łóżku i zapisała w nim, uwaga, szok, słowa:



Drogi pamiętniczku!

Wiem, że dawno nie pisałam ale nie było co. Teraz sytuacja się zmieniła. Nie wiem, czy tu już pisałam, no tak, dawno nie pisałam, pewnie już coś tutaj o tym wspomniałam ale tak naprawdę jestem córką najokrutniejszego czarownika na świecie i jego dom opuściły nawet przecinki, chociaż jeden taki się tu przybłąkał. Nie nazywam się Hermiona Grenger, lecz Hermiona Riddle. Na począku nie było mi łatwo. Straciłam przyjaciół. Teraz moja sytuacja uległa bardzo dużej zmianie. Jutro w posiadłości mojego ojca odbędą się zaręczyny. Moje i Dracona Malfoya. Kocham go. Tak, kocham. Wybaczyłam mu te wszystkie „szlamy”, które mówił pod moim nazwiskiem w Hogwarcie.

Gdy pomyślę o tym, że pojutrze nie będzie już Hermiony (Jane) Riddle, a będzie Hermiona (Jane) Malfoy, robi mi się jakoś błogo na sercu. Myśląc o tym czuję się szczęśliwa. W końcu ooba, którą kocham będzie ze mną żyła pod jednym dachem. Lecz zawsze jest jakieś „ale” w moim przypadku to „ale” brzmi, czy słowa „Kocham Cię Hermiono…”, są prawdziwe. Najbardziej boję się prawdy. A co jeśli to nie prawda? Jeśli to nieprawda to jestem naiwną Hermioną Riddle.

Przeczytała to ze dwa razy po czym zasnęła, z pamiętnikiem na kolanach.

Tym samym czasem, w pokoju na końcu korytarzu siedział Draco Malfoy. Siedział, przy biurku i pisał w pamiętniku. Tak, dobrze przeczytaliście. Draco Malfoy ma pamiętnik w którym pisze: wiersze, wspomnienia, słowa



Pamiętniku, taa jasne…

Tak jakm kiedyś pisałem mam ożenić się z Hermioną Riddle, córką mojego pana. Jutro odbędą się zaręczyny na których poproszę Mionę o rękę. Wiem, że to zabrzmi bardzo głupio ale kocham ją. Tak KOCHAM. Chcę z nią spełnić resztę życia. Lecz boję się, że ta miłość jest jednostronna. W Hogwarcie wyznałem jej miłość. Ona… potwierdzila ją. Boję się, że mnie okłamała. Boję się również tego, że nie wybaczy mi tych wszystkich „szlam” pod jej nazwiskiem. Naprawdę żałuję tego. Gdy jednk okaże się prawdą to, że i ons daży mnie takim samym uczuciem będę najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.

Czyżby chytry plan aŁtorki zakładał, że Draco przeczyta pamiętnik Hermiony?

Gdy to napisał podszedł do swojego barku wzię butelkę Ognistej Wihisky. Fakt, że było jej tam „jak kot napłakał” ale dla tych którzy nie przyzwyczaili się do tego trunku byłoby to zbyt silne. Gdy wypił wszystko poszedł do łazienki, zwrócił zawartość, umył się i poszedł spać… I znowu nikt nie sikał :<



NASTĘPNEGO DNIA



Hermiona obudziła się w bardzo dobrym nastroju. Ubrała się w czarne rurki i bluzkę z krótkim rękawkiem. Umalowała twarz, a włosy rozczesała. Niestety, nie wysikała się. Zeszła na dół na śniadanie. Jak się spodziewiała w jadalni było bardzo gustwoni wszystko przygotowanie. Gdy weszła wszyscy już jedli. Wszyscy tylko nie przecinki, bo ich nikt nie zaprosił. W pewnej chwili gdy spożywała swoje śniadanie Draco wstał pociągnę Hermionę na środek sali. Klęgną przed nią i powiedział:
Ł po nosówkach też nie znalazły się na liście gości.

-Hermiono Riddle, czy chcesz zostać moją żoną?

Hermionę zamurowało. Wiedziała, że dzisiaj zostanie zadane to pytanie ale, żeby tak szybko i to zrana, nie mogło być zwieczora? Popatrzyła na Dracona. Po jego twarzy możnabyło rozpoznać to, że naprawdę mu na tym zależy. A z oczu możnaby było odczytać jedno, no może dwa słowa „Kocham Cię”. Hermionie trzęsły się nogi, miała je jak z waty. Rozejrzała się po jadalni. Widziała srogi wzrok swojego ojca, i rodziców Malfoy’ów ale i również ciekawe spojrzenia ze strony śmierciożerców. Całe ciało Hermiony mówiło tak. Nie pozostało nic innego jak odpowiedzieć „Tak”.

-Tak Nie, spierniczaj.-Powiedziała Hermiona, po czym Draco włożył jej na palec pierścionek, wstał. Zbliżył się do Hermiony. Wiedziała co teraz będzie. Pragnęła tego. Tak, bardzo tego pragnęła. Draco również. I stało się zaczęli się całować. rozbierać.

Wszyscy śmierciożercy łącznie z Voldmortem i Lucjuszem Malfoy’em zaczęli klaskać. Tylko Narcyza Malfoy płakała. Nie były to łzy smutku. Były to łzy radości, wzruszenia…
A ja się pytam, co z kierowcą autobusu?!


I jak podoba się?
Nie. Hehehe.
Sorki, że przerywam w takim momencie ale muszę kończyć no i lubię trzymać w niepewności.

Teraz możecie krytykować ile wlezie.
Dopiero? 
Roździał (AŁA!) VI- Przedślubne zakupy na Pokątnej.
Hejo.

Na samym początku chciałam podziękować za takie komentarze. Jest mi naprawdę miło gdy je czytam. Bardzo dziękuje zbuntowanej, że jesteś Stałą Czytelniczką Mojego Bloga. Jeśli masz bloga z miłą chęcią na niego wejdę.

Notkę dedykuję wszystkim, którzy „na serio”, czytają mojego bloga.

Zapraszam, na mojego drugiego bloga, który opowiada o Lily Evans i James’ie Potter’ze. Czy będą razem? Czy w moim opowiadaniu Voldemort ich nie zabije? Chcecie się przekonać?

To wchodźcie na mojego bloga: czyvoldemortzabijelilyijamesa.blogspot.com 



Ps. Teraz piszę kilka notek bo w tygodniu raczej notek nie będzie. Ustawie tak aby się same opublikowały ;D

____

KRÓTKIE PRZYPOMNIENIE

Hermiona jest już u swojego ojca w posiadłości. Dowiedziała się, że pojutrze ma ślub z Draco Malfoyem. Jest z tego bardzo szczęśliwa a zarazem boi się, czy miłość, którą wyznał w Hogwarcie jest prawdziwa. Draco również jest bardzo zaqdowolony. Lecz obawia się jednego czy Hermiona wyznjąc mu miłość była szczera.

(Mało przypominające streszczenie, ale szczegóły –> poprzednia notka.)



… Były to łzy radości, wzruszenia.

W pewnej chwili przestali się tak… namiętnie całować rozbierać. Po czym Narcyza Malfoy powedziała.-No, skoro jutro będziesz Hermioną Malfoy trzeba Ci kupić suknię ślubną. Więc jeśli Pan pozwoli (tu popatrzyła na Voldemorta) ja z Hermioną wybierzemy się na ulicę Pokątną po suknię.
Przecież panny młode nie zastanawiają się miesiącami nad wyborem sukni ślubnej.
- Dobrze zgadzaqm się. Ale to nie może być byle jaka suknia. Moja córka nie może wygląć jak jakaś fleja. Więc teraz Hermiono idź się ubierz, bo zaraz wychodzicie. Nie zapomnij się wysikać.

Hermiona bez żadnego oporu poszła po rzeczy, aby je ubrać. Gdy zeszła na dół czekała na nią już Narcyza.

-O, już gotowa. To wychodzimy. Teleportujemy się przed domem.

Jak też powedziała tak, też zrobiły. Gdy już były na Pokątnej od razu skierowały się do Madame Maldkin (Inaczej się pisze, ale jak? Tego nie wiem. Nie chce mi się sprawdzić w interenecie).

-Dzień dobry- powiedziały.

-O witam Panią Narcyzę i Panią Hermionę. W czymś pomuc (Borze iglasty, dlaczego?)?- Zapytała.

-Tak. Mogłaby Pani pokazać nam suknie ślubne.- spytała Narcyza.

-Ależ, oczywiście. Proszę za mną.- Odpowiedziała po czym machnęła rękom aby za nią poszły. Gdy już były na miejscu ujżały (Za co?!) ogromną sale z mnóstwem sukien.

-Wybaczą Panie, ale musze wrócić do kasy. Jeśli Panie coś znajdą prosze przyjść do mnie. Jeśli będą potrzebować Panie pomocy proszę mnie zawołać.-Gdy to powedziała zniknęła bez śladu.
Czy aŁtorka kiedykolwiek widziała, choćby na filmie, jak wygląda wybieranie sukni ślubnej?
-Więc, wybieraj.-Powiedziała z uśmiechem na ustach Narcyza.

-Och, a nie mogła by mi Pani w tym pomóc?- Spytała Hermiona.
- Nie.
-Och, proszę nie mów do mnie Narcyza tylko mamo.
Ale ona zwróciła się do ciebie per pani, nie Narcyzo O.o
-No, dobrze. Pomogłabyś mi wybrać mamo?

-Ależ, z czystą przyjemnością, jak moja krew. He he he.

Po tych słowach zaczęły szukać. Szukały być może ze 2 godziny.

-To może ta?-Spytała już zmęczona Narcyza.

-Och, tak masz rację jest prześliczna.- Odpowiedziała zadowolona Hermiona.

Gdy poszły do kasy Madame Malkin powedziała:-Mają Panie bardzo dobry gust. Jest to najdroższa suknia jaką można u nas dostać.
I tak sobie z nią paradują. Zaraz zapakuje im ją do reklamówki. 
Po czym Hermiona dała jej pieniądze. Następnie, gdy wyszły Narcyza zapytała. -Może dasz się skucić na kawę bądź lody?- Z nadzieję w głosie.

-Tak.

Po czym udały się do przytulnej restauracji. Zamówiły po kaawie, następnie Narcyza zaczęła rozmowę.

- Nie wiem czy wiesz ale jestem bardzo zadowolona, że mój syn będzie mieć taką żonę jak ty.

-Ja jestem, bardzo szczęśliwa że będę mieć takiego męża jak Draco. Lecz boję się.

-A czego?

-Bo widzisz, boję się tego że Draco mnie naprawdę nie kocha oraz, że będzie mnie maltretować.

- Ależ co ty wygadujesz. Gdybyś widziała wczoraj mojego syna, nie miala byś w głowie takich okropnych myśli. On się z tego strasznie cieszy, że będziesz jego żoną.

-Naprawdę?-Spytała Hermiona.

-Tak, ale teraz chodź bo Twój ojciec będzie się martwił i denerwował przez co zamorduje mi męża.

Po tych słowach zostawiły na stoliku wyliczone pieniądze i teleportowały się przed dom Voldemorta.

Gdy weszły do domu Narcyza gdzieś się ulotniła, jak przecinki w tym opku, a Hermiona szła do swojego pokoju zanieść suknię i zapisać wszystko w pamiętniku. Gdy tak szła korytarzem ktoś zasłonił jej oczy.

-Kto to?-Powedziała, a raczej spytała Hermiona.

-A jak myślisz kto?- Spytał Draco.

-Hm… Niech zgadnę… mój przyszły mąż? Draco Malfoy?- Spytała już bez cienia wątpliwości.

-Z kąd wiedziałaś? (No nie wiem, tak z dupy) - Ściągną jej ręce z oczy i dał jej buziaka na powitanie. Po chwili dodał.-Jak tam zakupy wraz z moją matką na Pokątnej? Hm? Jak wygląda ta suknia, którą jutro będę ściągać z Twojego pięknego ciała? – Spytał.

- A, było bardzo miło. A sukni nie pokażę, bo nie.- Za sam koniec pokazała mu język i weszła do sypialni zatrzaskując drzwi.

-Oj, tak… jutro przygotuj się. Serio, umyj chociaż włosy - Powiedział Draco.

___

I jak się podoba?

Wiem, taka nie za bardzo. Krótka… Ale w następnej co będzie. O ho! Nie prawda, z przykrością informujemy , że aŁtorka porzuciła bloga. Pozostaje nam tylko zaprosić was na następna analizę... już za tydzień! Lub dwa!
Buziaki :*

niedziela, 11 stycznia 2015

Kolejny blogasek o Hermionie Riddle I

Witamy po dość długiej przerwie. Przepraszamy, jak zawsze :< i zapraszamy do lektury. Wracamy, miejmy nadzieję, że już na dobre.

UWAGA! TYLKO DLA LUDZI O MOCNYCH NERWACH!
Roździał I – „Początek śmierci słownika




Witam Wszystkich, na kolejnym blogu o Hermionie i Draco. Mam nadzieję, że moje opowiadanie się Wam spodoba.

O rany boskie!

*___*



Ta historia zaczyna się pod koniec 7 klasy w Hogwarcie.



Tydzień przed zakończeniem roku szkolnego w Pokoju Wspólnym siedziała dziewczyna. Miała ona burzę brązowych włosów i brązowe oczy (Córka Hagrida?) Pewnie domyślacie się kto to był. Tak to była Hermiona Granger (Przegrałam życie) Właśnie siedziała i myślała nad słowami, które niedawno powiedział jej Draco Malfoy „Nie jesteś kimś za kogo się uważasz… ”.

W pewnym momencie w oknie ukazały się dwie sowy, które wyrwały ją z zamyślenia. Wstała, wpuściła je, odczepiła od jednej i od drugiej list po czym oby dwie wyfrunęły.
Oby te dwie biedne sowy odfrunęły z tego blogaska jak najszybciej...

Hermiona była bardzo ździwiona bo nikt oprócz jej rodziców nie pisał do niej…
No też bym była ździwiona.
Pierwszy list był od jej rodziców (co za niespodzianka!). Otworzyła go z drżącymi rękami (uwaga zaraz coś się wydarzy, wstrzymajcie oddech), po czym przeczytała :



Droga Hermiono!



 Nadszedł czas abyśmy Ci musieli coś wystłumaczyć.  Przepraszamy, że nie powiedzieliśmy Ci o tym wcześniej, ale nie było takiej potrzeby. Więc wiedz Hermiono, jesteś adoptowana, że nie jesteśmy Twoimi biologicznymi rodzicami. Twoja matka oddała Cię gdy byłaś bardzo mała. (O kurczaczek, zgadłam) Nazywała się Kasandra Black. Mówiła nam, że Twój ojciec chce się Ciebie pozbyć i jej. Uwiesz (O borze! Moje oczy!)  nam, że gdy Cię nam oddawała widzieliśmy w jej zachowaniu strach, a w oczach miała szatana. Obiecaliśmy jej, że powiemy Ci o tym jak będziesz kończyć 7 rok w Hogwarcie. Uwierz nam, że pokochaliśmy Cię całym naszym sercem i dla nas zawsze będziesz naszą kochaną Hermioną Granger. A tak apropo Twojego ojca to nazywał się – Tom Riddle.

Przepraszamy Cię za to, że nie powiedzieliśmy Ci o tym. Wiemy, ze Tobie nie jest łatwo i nam też.
To kochane, że tak dokładnie jej to wszystko wytłumaczyli.


Pozdrawiamy Cię gorąco.
Ta końcówka jest najlepsza. Idealnie oddaje dramatyzm sytuacji.



Gdy Hermiona przeczytała ten list, od razu rozpłakała się . Czuła żal do całego świata, a konkretnie do tych, którzy przed nią to utaili. Po kilku chwilach (akurat, wiem że ryczała cały dzień żrąc co popadnie) przypomniała sobie o drugim liście . Chciała go przeczytać, lecz bała się. Ciekawość wzięła górę. Otworzyła list. A jej oczom ukazało się pismo jakiego nigdy w życiu nie widziała. Po chwili zaczęła czytać.



Droga Hermiono!



Tak naprawdę nie nazywasz się Hermiona Grenger, tylko Hermiona (Jane) Riddle. Zapewnie poznałaś już prawdę, że ludzie którzy Cię wychowywali nie są Twoimi rodzicami. Jak już prawdopodobnie wiesz Twoją matką była Kasandra Black (skoro wiesz, że ona wie to na cholerę to piszesz znowu?) A ojcem jestem ja- Voldemort.  Dlatego przekazjuję Ci informacje do, których masz się zastosować. Po PIERWSZE od tej pory masz się zadawać z Draconem Malfoyem.  Po DRUGIE na te wakajce przyjedziesz z nim do posiadłości jego ciotki – Belatriks Lastrenge. I po TRZECIE nie zadajesz się z Potterem, Weasleyem.
Voldi przecież ty nawet nie miałeś czym tej Hermiony zrobić :')
Ja cię sadzę, co to jakieś Gestapo?

Mam nadzieję, że to do Ciebie dotarło.
Nie, hehehe.

Draco Malfoy niedługo się z Tobą skontaktuje.
Albo nie, hehehe.


Pozdrawiam Cię, Twój ojcjec Voldemort.



Po tych słowach zabrała swoje rzeczy i pobiegła do dormitorium dziewcząt po czym rzuciła się na łóżko, i płakała jak małe dziecko. Przyczym zastanawiała się dlaczego to ją los tak urządził. Dlaczego ona a nie ktoś inny.

Nie mogłam się powstrzymać.


***



W tym samym czasie w pokoju wspólnym Slytherinu.



Draco Malfoy właśnie pisał list do swojej matki- Narcyzy. Gdy pisał tak list przez otwarte okno wleciała sowa po czym rzuciła list i wyleciała przez okno. List zawierał bardzo krótką informację.



Spotkajmy się za 5 minut, przed Zakazanym Lasem. Czarny Pan ma Ci coś do powiedzenia.

 Lucjusz Malfoy




Draco pędem poszedł do dormitorium po pelerynę po czym ruszył szybkim krokiem w stronę Zakazanego Lasu.

Biegnij Draco, biegnij!

***



od aŁtorki: I jak się podoba? Mam nadzieję, że ten roździał (czemu aŁtorka tak sobie ukochała to "ź" zamiast "z"? Czemu?!) nie jest taki zły. Co o tym sądzicie?

Pozdrawiam
Ja również.

Roździał II – „…weźmiesz ze mną ślub, a po czym będziesz mieć ze mną dzieci.”
Witam.

Szkoda, że pod ostatnią notką nie było żadnych komenmtarzy ale cóż początki zawsze są trudne.

Jak widzcie na blogu pojawił się oficjalny szablon związany z opowiadaniem.

Okey, życzę Wam miłego czytania.

____

Jeszcze jedna uwaga! Gdy na początku pojawi się H.R-Hermiona Riddle (Granger) lub D.M- Draco Malfoy to znaczy, że opisuję gdzie jest Hermiona bądź Draco. Really? 



KRÓTKIE PRZYPOMNIENIE.

Draco dostał list od swojego ojca, że mają się spotkać przed Zakazanym Lasem. Hermiona zaś dowiedziała się o sobie prawdy. Szczegóły –> Poprzednia Notka.
Dzięki, nie wiedziałam.


D.M



Gdy już był na miejscu przywitał go ojciec – Lucjusz Malfoy.

-Witaj ojcze.- przywitał się Draco.

-Witam Cię synu.  Czarny Pan już na Ciebie czeka aby przekazać Ci ważne informacje.
Wypaliło mi oczy. Dziękujemy za uprzedzenie nas o powitaniu.

Po tym zdaniu ruszyli bez słów. Szli, szli i szli i jeszcze sobie szli około 5 minut. Gdy w końcu doszli czekał na nich już Czarny Pan.

-Witam Cię Lucjuszu i Ciebie Draco.- W ten sposób przywitał się Voldemort.

-Witam Cię Panie- powiedział Lucjusz i zaraz po chwili powiedział to samo Draco.
Powitania głównym motywem tego bloga. Nie potrzebujemy rozbudowanych dialogów, witajmy się!
- Witam Was Czytelnicy - w ten sposób przywitała się Fenikso

- Cze - przywitała się Meo.

- Draco, chyba wiesz dlaczego Ciebie tutaj porzywołałem (Co zrobił? O.o). Chodzi mi o Hermionę Riddle. Jak wiesz jest ona moją córką. Z tego co mi wiadomo obydwoje w tym roku kończycie Hogwart. Więc na wakacje wrócisz z Hermioną do domu twojej ciotki. Po czym kilka miesięcy po tym weźmiecie ślub. I wraz z Hermioną będziecie mieć dzieci, które mnie kiedyś zastąpią. Rozumiesz?-Na sam koniec spytał Voldemort.
Ufff dobrze, że chociaż o to spytał.
- Nie, nie rozumiem - zaprzeczył Malfoy.
-Ale, ja … nie…- Zaczął młody Malfoy (Draco)(dzięki za info) lecz gdy zobaczył surową minę ojca powiedział- Tak rozumiem Panie.


-Też mam taką nadzieję.- Spojrzał na niego surowo Voldemort. Lecz po chwili zapytał- A co u mojej córki?

- To nie jest mi dane wiedzieć Panie.-Odpowiedział.

-To masz za zadanie się dowiedzieć, po czym napisać mi to w liście. A teraz żegam zobaczymy się za tydzień. Aha i pozdrów odemnie moją córkę.- Gdy to powiedział teleportował się bez słów.
- Nie. Hehehehe - zaśmiał się Draco.
Draco spojrzał na swojego ojca ale ten zamiast mu coś powiedzieć na pożegnanie nic nie odpoiwedział tylko od razu się telepartował.
Zero kultury wszyscy się witają, nikt się nie żegna.
Wszyscy się ulatniają od razu. No co za chamy!

Robiło się ciemno i zaraz miała zacząć się uczta więc Draco wrócił do skoły gdzie od razu poszedł do Wielkiej Sali.
Poszedł, a czy doszedł?
-

H.R



Gdy tak płakała w pewnym momencie przypomniała sobie, że za chwilę ma zacząć się jedna z ostatnich uczt jakie miała przeżyć w 7 klasie. Więc poszła do łazienki przemyła twarz i od razu poszła na ucztę wieczorną.
Przemyła twarz, a że niestety miała na sobie makijaż, wyglądała jak panda.
Gdy weszła do sali zobaczyła swoich przyjaciół i od razu zrobiło się jej źle. Przeciesz (Ała!) musiała im przyznać się do prawdy, kim jest jej ojciec i ona. „Zrobię to jutro rano” pomyślała po czym ruszyła z uśmiechem na twarzy do przyjaciół.
Nie no, przecież to nie jest wcale informacja, która zmienia twoje i ich życie. Wcale nie dowiedziałaś się, że wszystko w co do tej pory wierzyłaś było kłamstwem, a twój największy wróg okazał się być twoim ojcem.
-Ooo, hej Hermiono- powiedział Harry.

-Witam Cię Harry- powiedziała  przywitała się Hermiona.

- Witam Hermiono. Jak tam minął dzień? Bo dzisiaj raczej Cię prawie nie widzieliśmy. No, tylko na lekcjach.- Spytał Ron.

-Aa, dobrze.- Skłamała Hermiona.

Reszta ich posiłku mnięła się w ciszy.
- Witam Cię
- Witam Cię
- Co tam?
- Dobrze.
- Wiesz , że my tu gadu-gadu a nasz posiłek mnie się w ciszy?
W końcu Hermiona zjadła i pożegnała się z nimi, po czym wolnym krokiem ruszyła do dormitorium.
Jedyna wychowana! Pożegnała się!
W tej sameg chwili przy stole Slytherinu, gdy Malfoy zobaczył Hermionę wstającą sam wstał i poszedł za nią.

-Hermiona Riddle, zaczekaj!- zawołał.

Hermiona automatycznie się zatrzymała. Gdy Malfoy dobiegł spytała.- Czego odemnie (Moja biedne, niebieskie oczka) chcesz Malfoy?
Ten brak przecinka boli. Naprawdę.

-Oj Riddle, nie ładnie, nie ładnie. Ja do ciebie grzecznnie a ty do mnie tak.- Gdy to powiedział złapał ją za nadgarstki do góry.
Ale jak O.o

-Czego chcesz?-Spytała już zła, nawet nie próbując się wyrwać, bo lubiła gdy ją dotykał.

- Widziałem się dzisiaj z Twoim ojcem i kazał Ci przekazać kilka informacji.-powiedział

-No, więc słucham posłańca.- Powiedziała ironicznie Hermiona. Gdy to powiedziała usta Dracona były coraz biżej, bliżej… Hermiona chciała go powstrzymać więc odepchnęła go.

- Więc tak, Czarny Pan a twój ojciec chce się Ciebie zapytać czy wszystko u Ciebie w porządku – nie skończył tego mówić bo Hermiona wybuchła. -Tak, tak wszystko u mnie w porządku. Żeczywiście (Wypala mi oczy!)  ma być jak dowiedziałam się, że największy wróg mojego przyjaciela jest moim ojcem. DZIĘKUJE MU ZA TO!!!
A ja ci aŁtorko DZIĘKUJĘ ZA PIĘKNĄ SKŁADNIĘ ZDANIA. No po prostu zakochałam się. do tego ta ortografia! Majstersztyk!
-Oj, Riddle nie unoś się tak.- Powiedział Draco po czym uśmiechnąŁ się i dodał. – Na te wakacje masz wrócić do posiadłości mojej … .-Tutaj nie skończył bo hermiona skończyła. -Do posiadłości Twojej ciotki. Belatriks Lastrenge (Oho! Mamy nową bohaterkę! Pani Lastrenge, miło poznać). Tak wiem to z listu od niego. Mam do Ciebie prośbę przekaż mu tylko, że zjawię się tylko dlatego, że chcę mu wykrzyczeć pewną informację w twarz.
- NAUCZ SIĘ KURDE MÓWIĆ i pisać!
-O to jesteś dobrze poinformowana- powiedział Malfoy. A za chwilę dodał:- Gran… Riddle lepiej sobie siądź bo ta informacja może zwalić Cię z nóg.

-Oj nie sądze (znowu będziemy ratować ogonki?).

-Jak sobie chcesz.-Powiedział ironicznie Malfoy.-Więc tak z tego co mi powiedział Twój ojciec a mój Pan kilka miesięcy po tym jak wrócisz ze mną do posiadłości mojej ciotki weźmiesz ze mną ślub, a po czym będziesz mieć ze mną dzieci.- Powiedział i zrobił swój uśmieszek numer 42 (A jaki jest uśmieszek numer 36?).



-CO? ŻE JA MAM ZA CIEBIE WYJŚĆ? NIGDY. I MAM, MIEĆ Z TOBĄ? W ŻYCIU. POWIEDZ, VOLDEMORTOWI, ŻE WOLĘ UMRZEĆ NIM BYĆ KIM, KIM JESTEM!!!. A teraz odsuń się dupku!- Powiedziała i szybkim krokiem szła do wieży Gryfindoru. Chciała się szybko znaleźć w łóżku. (Co ona taka szybka?) Zapomnieć o tym. Żeby to był tylko sen. Proszę… Myślała. Gdy była już na miejscu położyła się na łóźku i zasnęła twradym snem…
Bo twardy sen jest zbyt mainstreamowy. 

Tym czasem Draco wrócił i napisał do Czarnego Pana list.



Czarny Panie!
Mój przyszły teściu!
Tato!


Jak mi kazałeś tak też zrobiłem. Po uczcie gdy Hermiona wychodziła z Wielkiej Sali poszedłem za nią aby przekazać jej informacje i może porozmawiać. Gdy powiedziałem jej, że w czasie wakacji pojedzie ze mną do mojej ciotki powiedziała, że pojedzie ale, żeby powiedzieć Ci coś prosto w twarz. Czarny Panie mnie się nie pytaj co miała na myśli bo tego nie wiem. Gdy powiedziałem jej, że będzie musiała wziąść (Fenikso, mam zawał!) ze mną ślubi mieć dzieci powiedziała, że… Powiedziała, że woli umrzeć niż być kimś kim teraz jest. A u niej chyba wszystko dobrze, o ile się nie mylę.
No przecież wcale jej życie nie legło w gruzach.
To tyle co musiałem Ci Panie napisać.



Z poważaniem szacunku

Draco Malfoy.
Poważam twój szacunek Draco.


Kiedy ten list napisał przeczytał go jeszcze z dwa razy po czym poszedł do sowiarni aby go wysłać. Gdy wrócił z sowiarnii (to w końcu jedno czy dwa "i", bo kurczę no nie wiem jak mam pisać :<) poszedł się umyć. Gdy już leżał myślał sobie jakie będzie jego małrzeństwo (Pomocy!) z Hermioną Riddle…

____________



Mam nadzieję, że się Wam podoba.

Kolejna część opowiadania już w przyszłym tygodniu!

Czekam na komentarze…

;D

 Roździał III- „… kocham Cię Hermiono.”.
Hey!

Trochę mi smutno, że nie ma komentarzy… Ale cóż trzeba pisać dalej ;)

Muszę zmienić główną kategoria bo jak się wchodzi na bloga to pisze „Gwiazdy i fani” Gwiazda to ja, fani to wy, jasne?, a ma być „Opowiadanie”.

Tą notkę piszę słuchając piosenki Miley Cyrus- The Driveway. Więc jak będziecie notkę czytać to warto posłuchac tej piosenki. Okey, to ja już piszę…

___



KRÓTKIE PRZYPOMNIENIE.

Draco Malfoy poszedł do Zakazanego Lasu, aby spotkać się z Czarnym Panem (Voldemortem). Ten przekazał mu informacje, które miał on przekazać Hermionie Riddle. Więc gdy Hermiona skończyła jeść, a to jest najważniejsza informacja i szła do dormitorium dogonił ją Draco.  Przy czym powiedział jej o planach jej ojca. Hermiona wiedziała o wszystkim ale nie o jednej ważnej rzeczy (ma wziąść (Umieram!) ślub z Draconem i mieć dzieci). Na tą (Ała!) wieść wpadła w złość i pobiegła do dormitorium przy czym gdy płakała na łóżku, zasnęła. Gdy Draco jej to powiedział napisał list do Voldemorta po czym go wysłał. Gdy już leżał w łóżku zastanawiał się jakie będzie jego życie z Hermioną.
Myślę, że ci nakopie do tyłka.


Gdy Hermiona wstała następnego ranka nie mogła uwierzyć, że los ją tak skrzywdził. Myślała kiedy powiedzieć o tym swoim przyjaciołom „Zrobię to za 5 dni, w przeddzień opuszczenia Hogwartu…” pomyślała, poszła się ubrać i udała się do Wielkiej Sali. Gdy zjadła śniadanie cały dzień świetnie bawiła się z Harry’m (Ten apostrof, poezja!) i Ronem. W końcu gdy była już późna pora poszła spać. BARDZO ciekawy dzień.

Kolejne 5 dni minęły jak z bicza strzelił. Gdy w przedzień, ach to był prze dzień, opuszczenia Hogwartu na zawsze,  Hermiona wstała, ubrała się przy tym myślała też, że być może już nigdy nie zobaczy swoich przyjaciół. Gdy tak myślała mała jedna łza spłynęła jej po policzku. Zaraz po tym udała się na przedostatnią ucztę w Hogwarcie. Po uczcie Hermiona wraz z Ronem i Harry’m poszła na błonia popatrzeć na Zamek Hogwart. 

-Wiecie, muszę coś Wam powiedzieć.-Powiedziała Hermiona jednym tchem.

-No, słuchamy Cię.-Odpowiedział miło Ron.
- Jestem w ciąży.
- Wiem, że po czym co za chwilikę usłyszycie, nie będziecie chcieli być… moimi… przyjaciółmi. A szczególnie ty… Harry- Poinformowała ich Hermiona. Po czym kontynułowała (Ał, ał, ał!) - Tak naprawdę nie nazywam się Hermiona Grenger, lecz Hermiona Jane…-To nazwisko nie chciało jej przejść przez gardło.-… Riddle.-Dokończyła twardo, bo to twarda dziewczyna, nie myślcie sobie.

-Co? Ty chyba żart nie, Hermi?- Spytał ździwiony (Cierpię) Harry.
- Tak, ja żart, Harry.
-Nie taka jest prawda. Jestem córką Twojego najwiekszego wroga. Voldemorta. Moją matką była Kasandra Black.-Gdy to powiedziała Ron i Harrty zrobili ździwione (Pomocy!) miny.

-Siostra Syriusza?- Spytał Harry.

-Tak, właśnie ona. A nadomiar złego mój ojciec chce abym ożeniła się z Malfoyem.-Powiedziała.

-CO?- Spytał Ron jakby dopiero co się obudził. Po czym dodał.- To, to prawda, Malfoy będzie twoją żoną?

-Tak. Zrozumiem jeśli nie chcecie być moimi przyjaciółmi.-Powiedziała Hemriona.

-Hermiono-Zaczą Harry, lecz po chwili dodał.-Wiedz, że zawsze będziesz naszą przyjaciółką, lecz sama wiesz, że Voldemort mnie nienawidzi i skrzywdzi tych na którym mi zależy. Narazie nasz kontakt musi się urwać. Nie pisz do mnie, do Rona i Ginny na wakacjach. Przepraszamy Cię bardzo ale wiedz, że kontaktowanie się z Tobą może być ryzykowne. Więc jeszcze raz powiem nie pisz do nas, lecz my gdy będziemy się chcieli skontaktować napiszemy do ciebie. A teraz wybacz nam.- Po czym wstał razem z Ronem i poszli w stronę zamku.
Harry jesteś wspaniałym przyjacielem i super, że podejmujesz decyzje nie tylko za siebie ale i za innych.
Przecież tu wszyscy tak robią. Voldi, Draco, Harry.

Hermiona była załamana, straciła najlepszych przyjaciół. Ma do nich nie pisać, a kto wie czy oni do niej kiedykolwiek napiszą. Gdy tak siedziała płacząc, od tyłu złapał ją Draco.
W odruchu obronnym dała mu w ryj.
-Zostaw mnie.-Powiedziała. Na co on powiedział.-Nie, słuchaj chcę z Tobą pogadać.

-No jasne a niby o czym.-Spytała.

- Hmm, no o naszej przyszłości.

- Nie będzie naszej żadnej przyszłości. Nienawidzę siebie! Moje życie jest do dupy! Właśnie straciłam przyjaciół, jedynych przyjaciół których miałam!! I to wszystko przez to, że jestem cóką (Voldemorta! -Krzyknęła Hermiona tajemnicza i niebezpieczna cóka.
Idź się pociąć.

-Hmm, wiesz muszę Ci coś powiedzieć, kocham Cię Hermiono.
Hahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahaha.
Hermionę zamurowało. Fakt Draco Malfoy był w miarę przystojny. Lecz w tej chwili gdy to powiedział wydawał się jej taki… męski. Jego rysy twarzy, klatka piersiowa, włosy… istny cud. Hermiona wachała (ała!) się powiedzieć, lecz coś ją skusiło do powiedzenia tego.- Ja Ciebie też…
Nie wierze. Nie wierze. Nie wierze. Nie wierze.  ZAWAŁ! POMOCY! NIECH KTOŚ ZADZWONI PO KARETKĘ! 
To moja kwestia, kradzieju!
Ale...
Hahahahahahahahahahahahahahaha.
Nienawidziliście się 7 lat. Rozmawialiście teraz 2 razy. 
Kochacie się.
Bo on wygląda męsko.
I podoba ci się jego klatka piersiowa.
I włosy.
I jest istnym cudem.
Hahahahaha
A macie chociaż o czym porozmawiać, oprócz o pogodzie?

Po tych słowach wtuliła się w niego. Siedzieli tak bez słowa kilka a może kilkanaście minut, a może nawet kilka lub kilkanaście godzin. Kto ich tam wie. Jak widać na pewno nie narrator.

- Wiesz Draco, właśnie starciłam przyjaciół…ale to nic bo mam… Ciebie.-Gdy to powiedziała uśmiechnęła się do niego. On odwzajemnił uśmiech po czym dodał.- Uwiesz (Ała!) mi Hermiono, że od kilku miesięcy szaleję za tobą, nie mogę bez Ciebie żyć. Czy wybaczysz mi te wszystkie lata nienawiści?- Spytał.
Hahahahaha. Mam ciebie. Nie wiem czym się interesujesz, nie wiem co robisz i własnie straciłam ludzi, z którymi widziałam się codziennie przez 7 lat, którzy wiedzą o mnie wszystko i o których ja wiem wszystko. Ludzi, którzy dzielili ze mną smutki i radości, z którymi spędziłam najpiękniejsze dni mojego życia i te najgorsze. Ludzi, którzy zawsze stali po mojej stronie i mnie wspierali. Co to jest przy tym, że jeszcze dwa dni temu cię nienawidziłam!
- Hmm… nie -Udała zamyśloną Hermiona. Po chwili dodała.- Oczywiście.

Po tym ich usta były coraz bliżej, bliżej aż w końcu zaczęli się całować. Najpierw powoli a następnie coraz szybciej…
To musiało wyglądać dziwnie. 
Gdzie moja papierowa torebka?
___

Wiem, krótkie…

I jak się podoba? Bo mi tak sobie..
Jeśli opko się nie podoba jego aŁtorce, to wiedz, ze coś się dzieje.
Czekam i liczę na pierwsze komentarze…

<3

Czy Draco i Hermiona kiedyś skończą ten szybki pocałunek? Czy pannie Riddle również przyjdzie tak łatwo pokochanie własnego ojca? To wszystko i o wiele wiele więcej w następnej analizie.

Dzwońcie po karetkę. Niech przyjadą na blogaska.

czwartek, 4 września 2014

Zakazana miłość - Draco i Harry II

Witamy, witamy. Kontynuujemy naszą poprzednią analizę. Jak widać nie spóźniłyśmy się, przybyłyśmy niezwykle punktualnie i jesteśmy takie kól <3
Jak tam nasze kochane czytelniczki i kochani czytelnicy powrót do szkoły? 
Jeśli potrzebujecie odstresowania, to nasz blogasek jest jedną z najlepszych opcji! Razem ze świątecznym podkładem! Bo nic tak nie wprawia w dobry nastrój jak bożonarodzeniowe piosenki oraz kolędy na początku września!


 Rozdział Trzeci
Draco uśmiechnął się na widok wybrańca w swoim pokoju, był naprawdę szczęśliwy. Nie sądził ,że Harry w ogóle będzie chciał go widzieć. Spojrzał na dwójkę Ślizgonów którzy stali oparci o ścianę. Blaise jak zawsze miał obojętny wyraz twarzy zwłaszcza jeśli chodziło związki. To w tej sprawie Harry przyszedł, chce chodzić z Draco. Pansy natomiast przywarła do ściany tak jakby miała zaraz zemdleć, jej oczy wyrażały wściekłość i rozpacz. Za dużo uczuć, nie połapałaby się, w końcu to mops. Draco nie przypuszczałby ,że Harry przeżyje dłużej niż minute w ich towarzystwie ,a jednak z tego co wywnioskował było widać ,że jakoś to znoszą.  Brunet podszedł do łóżka w którym siedział Draco a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Będzie seks?
Pytanie za sto punktów: Na czyjej twarzy pojawił się uśmiech?
I dlaczego Draco siedział W łóżku? Ktoś go tam włożył? O.o
-Myślałeś ,że cię tak zostawię i porzucę po tym wszystkim? Myślisz ,że jest mi łatwo? Okłamuję swoich przyjaciół bo...-Dokończenie zdania przerwał mu dość ostry głos Zabiniego, którego ta sprawa nie dotyczyła.
-To po co to robisz Potter? Jak zauważyłeś Draco nam mówi o swoich problemach a ty swoim przyjaciołom nie ufasz?- Harry odwrócił się gwałtownie na te słowa ,jednak na jego twarzy nie było widać wściekłości. Pansy na chwilę wstrzymała oddech i miała nadzieję ,że dojdzie do kłótni, żeby pokazać Draconowi, że ona jest dla niego lepszą partią.
-Blaise...zostawcie nas samych...nie jestem taki jak Draco ...zresztą nie o to chodzi.- Harry odwrócił wzrok od czarnoskórego chłopaka. Zabini chciał wiedzieć o co chodzi ,ale zamiast pogarszać sytuacje skinął głową i bez słowa ruszył w kierunku drzwi, Pansy poszła w jego ślady. Tylko czemu dopiero teraz?
-Blaise ,Pansy..- Chłopak zatrzymał się gwałtownie na słowa blondyna a Pansy a mało co nie przewróciła się na podłogę gdyby ktoś nie złapał jej za ramię. Nie umie się spokojnie obrócić? Potter. Pansy patrzyła się w jego zielone oczy a na jej policzkach pojawił się rumieniec i przez chwile nie wiedziała czy przez to ,że to ON ją złapał , czy dlatego ,że go tak nienawidzi. Sprzeczne uczucia. Harry natomiast miał twarz pełną obojętności tak samo jak przed chwilą Blaise. Dziewczyna szybko wstała na proste nogi. Czy ktoś jeszcze się zrywa na równe nogi? Teraz tylko wstaje się na proste nogi!
-Dzięki Potter...Coś chciałeś Draco?- Pansy dopiero teraz zauważyła ,że blondyn ryczy ze śmiechu. Leżał na łóżku w dość nietypowej pozycji jak dla Harry'ego który mu się przyglądał. Blondyn miał ciało wygięte w pół ,jego głowa(purpurowa ze śmiechu) ,była położona na poduszce ręce i nogi były rozłożone na szerokość jego łóżka ,reszta jego ciała wibrowała ze śmiechu.
PORN ALERT! On wibruje O.o
-To nie jest śmieszne  Draco!-Prychnęła cała trójka jednocześnie na co Draco wybuchł drugą falą śmiechu. Śmieje się z czego? Tym razem śmiali się jednak wszyscy. Po chwili blondyn zauważył ,że Harry mu się przygląda. Kiedy wszyscy się opanowali zaległa krótka cisza. Blaise i Pansy wciąż stali w drzwiach uśmiechając się do siebie. Draco oddychał chwile by opanować emocję.
- Hahahahahahahahahahahahahahahahahaha
- ?
- Hahahahahahahahahahahahahahahhahaha
- To nie jest śmieszne, Draco!
- Hahahahahahahahahahahahahahahahahah
- Hahahahahahahahhahahahahahahahahaha
- Dobra koniec tego brechtania się.
-Przyjdźcie do mnie do pokoju jak skończycie lekcje. Ty Harry też chyba ,że wolisz zostać?- Na (znów bladej i tajemniczej) twarzy Ślizgona pojawił się uśmieszek.
-Nie idziesz na lekcje?- Zapytała Pansy. Draco westchnął i usiadł po turecku na łóżku. Jego blond włosy opadły mu złośliwie na twarz. Czyli jak? Harry patrzył na niego z pożądaniem.
-Trzymaj się smoku*- Powiedział Zabini uśmiechając się do przyjaciela z pod jego brązowych oczu można było dostrzec smutek.
Z POD Z PODZ POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z PODZ POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD Z POD 
-Na razie diable.** Jesteście Ślizgonami. Wymyślcie jakąś wymówkę.- Draco przybliżył się do Harry'ego który siedział na skraju łóżka. Blaise westchnął a Pansy tylko skinęła głową a potem wyszli. Draco wyjął różdżkę i z nieschodzącym z twarzy ślizgońskim uśmieszkiem wypowiedział zaklęcie.
-Colloportus- Drzwi zamknęły się automatycznie z lekkim hukiem. rozejrzał się po swoim pokoju i dodał jeszcze jedno kierując je znów na drzwi.
-Muffliato- Ślizgon uśmiechnął się do siebie. Harry przewrócił oczami. Patrzyli na siebie chwile w ciszy.
-Mogę wiedzieć czemu nie chcesz iść na lekcje i czemu nie było cię na śniadaniu? Myślałem ,że ...coś ci jest ,martwiłem się myślałem ,że to moja wina.....To przeze mnie? Wiem ,że powinienem im powiedzieć i zerwać z Ginny ale...to nie takie łatwe Draco. Ja kocham was oboje, ciebie i Ginny (Moje małe wtrącenie, jeszcze wczoraj Harry traktował Draco normalnie)...zresztą co by sobie pomyśleli? Harry Potter gejem? Ginny mnie znienawidzi a przyjaciele ....oni stracą do mnie zaufanie tak jak kiedyś!...-Harry zamknął się gwałtownie czując rękę Draco na swoich ustach. Blondyn wpatrywał się w niego z niedowierzaniem.
-Harry gadasz więcej niż Granger a to już chyba niemożliwe. -Jęknął Draco który wciąż trzymał dłoń na ustach gryfona. Brunet najwyraźniej się tym nie przejmował ,ku zdumieniu Dracona zaczął otwierać delikatnie usta i całować palce należące do Ślizgona. To bardzo uczciwe zachowanie względem Ginny. Blondyn szybko zabrał rękę wciąż gapiąc się na chłopaka z szokiem na twarzy.
-Jesteś niemożliwy.-Tyle zdołał wydusić z siebie blondyn.
-Wiem.- Odpowiedział Harry uśmiechając się triumfalnie. Draco westchnął na widok głupkowatego uśmiechu gryfona.
-No więc jeśli chcesz wiedzieć ,postanowiłem zostać w dormitorium ,ponieważ głupio się czułem po wczorajszym spotkaniu  i chciałem tu zostać i wszystko przemyśleć nie sądziłem ,że do mnie przyjdziesz i to w towarzystwie Ślizgonów. Jeśli chodzi o twoich przyjaciół ,możesz to zatrzymać dla siebie i kłamać im w żywe oczy, a co do wiewióry...Jestem cholernie zazdrosny o tę rudą! Okłamuj kogo chcesz ale mnie nie oszukasz, jedyne co ci mogę powiedzieć to ,że bawisz się moimi uczuciami i mnie ranisz. Założę się o cały mój majątek ,że już się do ciebie dobierała przy śniadaniu!- Draco odwrócił wzrok od gryfona a z jego twarzy znikł uśmiech. Harry wpatrywał się w blondyna rozmyślając nad tym co właśnie powiedział blondyn.
-To nie do końca tak Draco  blondynie....ja muszę to wszystko przemyśleć...nie chcę cię ranić. Dlatego chciałem wycałować twoje palce.-Harry czół się (Oł eM DŻI!) tak jakby miał zaraz strzelić sobie w głowę z dziecięcego pistoletu na kulki. Skąd Draco to wszytko wie? Czemu nie potrafił zerwać z Ginny? Harry przybliżył się do Dracona i pocałował go w policzek jak prawdziwy mężczyzna. Blondyn jakby natychmiast oprzytomniał.
-Mogę być z tobą tak żeby nikt o tym nie wiedział....A do Ginny spróbuję się nie zbliżać. Spróbuję to wszystko sobie poukładać...Obiecuję ,że im powiem. Daj mi czas proszę.- Blondyn przyglądał się uważnie Harry'emu.
-Masz na myśli coś w stylu Zakazanej miłości? Całowanie się po kontach (O Boże, Boże, Bożenko!) ? -Draco patrzył na niego z obawą ,lękiem , zaskoczeniem.
-Czy ty nie powinieneś być Ślizgonem?- Draco uśmiechnął się a Harry zbladł.
-Co jest?- Spytał bruneta. Harry odwrócił wzrok.
-Na pierwszym roku Tiara chciał mnie tam przydzielić ale...powiedziałem ,że nie chcę i dostałem się do gryffindoru.- Draco nie mógł w to uwierzyć. Wybraniec miał być Ślizgonem! Ten Wybraniec! JEGO wybraniec!!
-Nie jestem pewny czy to ci jest między nami można nazwać miłością. - Powiedział Harry.
-Och a więc ci na mnie nie zależy?- Draco udał obrażonego i odwrócił się plecami do bruneta.
-Zależy i to strasznie ale słowo miłość mi tu jakoś nie odpowiada.-Harry spojrzał na blondyna który odwrócił się w jego stronę, po czym uśmiechnął się do niego.
-Mi też na tobie zależy- Powiedział cicho i złapał dłoń bruneta.
-Chciałbym żebyś był w Slytherinie.-Zapadła chwila ciszy.
- Ja naprawdę teraz żałuję swojego wyboru. (Co?) Ślizgoni nie są tacy źli, jak mówił Ron. Blaise jest całkiem spoko a Pansy....da się z nią wytrzymać. Draco? - Blondyn spojrzał się w zielone oczy Pottera.
wiedział,że to nie jego wina. Jednak nie mógł tego pojąć. Gdyby Harry był Ślizgonem byłoby cudownie.
Draco zbliżył się niebezpiecznie blisko bruneta. Harry cofnął się. Draco złapał go za nadgarstek i przybliżył chłopaka do siebie. Harry nie protestował. Był wpatrzony w szare ślepia Dracona.
-Muszę iść na lekcję....- wyjąkał Harry w ucho blondyna. Draco zadrżał czując jak słowa gryfona muskają jego ucho, mimo to zdołał uspokoić swoje pożądanie.
-Musimy to my porozmawiać.- Odpowiedział blondyn patrząc się surowo w oczy Harry'ego. Harry przyglądał mu się chwilę próbując dowiedzieć się co myśli ślizgon ,ale Draco znów przybrał maskę która nie wyrażała żadnych emocji. Brunet westchnął.
On ma na myśli bara-bara!
-Ciekawe co powie na to Snape ,jakoś twoi przyjaciele nie przekonali mnie do tego ,że wymyślą jakąś ciekawą wymówkę.- Harry nie zamknął ust próbując coś jeszcze dodać ale  przeszkodził mu w tym śmiech blondyna. Ślizgon śmiał się głośno i z prawdziwym rozbawieniem ,co zaskoczyło Harry'ego. Brunet patrzył się na niego przez dłuższy czas jak na wariata. Czy on do reszty zgłupiał? Pomyślał nie mogąc odwrócić wzroku od rozbawionej twarzy która po woli zaczynała poważnieć. Kiedy Draco mógł wreszcie spokojnie oddychać otoczył swoim chudym i bladym ramieniem bruneta i znów zaczął się w niego wpatrywać.
-Severus nic nam nie zrobi...Przynajmniej nie mi...a co do ciebie ,to wątpię by był tym zawiedziony ,że nie będzie cię na Eliksirach.- Draco wydął wargi w pogardliwym uśmiechu.
-"Severus?" Od kiedy jesteście na ty?- Harry udawał oburzonego ale na widok miny blondyna uśmiechnął się do niego.
-To...ty nie wiesz? Profesor Snape jest moim ojcem chrzestnym i...- Szare oczy drgnęły niespokojnie gdy zauważył ucisk bólu na twarzy bruneta. Nie chodziło o Syriusza, po prostu też chciał mieć za ojca chrzestnego Snape'a. Chłopak siedział na łóżku jak hipnotyzowany wpatrując się gdzieś wyglądając tak jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Blondyn szturchnął go dłonią. Zero reakcji.
-Harry?- Głos Dracona był dość spokojny i opanowany ale głęboko w nim czaił się lęk. Harry zacisnął mocno oczy i wciągnął ze świstem powietrze jakby miał zaraz wybuchnąć a Draco zmrużył gniewnie oczy.
-Harry!- Tym razem ton jego głosu był ostrzejszy i bardziej uniesiony jednak cały czas opanowany. Potter otworzył oczy które nie wyrażały żadnych emocji. Draco pocnął go ręką w głowę.
-Potter co ci jest? -Draco nie wytrzymał. Zachowanie gryfona wyprowadziło go z równowagi ,miał ochotę wydzierać się na niego i pytać czy nie zwariował ale nagle coś zauważył. Harry drżał. Wtulił się w ciepłe ciało ślizgona które było dla niego wszystkim. Akurat ramie było wszystkim? To niech mu je odetnie i sobie weźmie. Po kłopocie.
Draco ty go lofciasz i na niego krzyczysz?
-Przepraszam, ja ...Snape jest twoim ojcem chrzestnym i znałeś go tyle lat... -Harry znów zadrżał i ścisnął mocną dłonie w pięści. On jest wściekły.Pomyślał Draco i otoczył go ramionami. W tym czasie Harry znów zadrżał ale starał się powstrzymać by w coś nie walnąć. -..a j-ja znałem Syriusza...-Brunet zamilkł nie chcąc przywoływać bolesnych wspomnień. Draco uniósł brwi. Wiec o to chodziło...pomyślał o swoim ojcu chrzestnym ,przeze mnie. Draco zacisnął mocno usta w prostą linię. Przytulił bruneta do siebie jakby chciał go ochronić przed całym światem ,blondynowi w tej sytuacji Harry przypominał małego chłopca który miałby się zaraz rozpłakać.
-Ja straciłem ..jedyną osobę która należała do mojej rodziny a Lupin stracił przyjaciela...widziałem jak on umiera! Widziałem to! Nie mogłem nic zrobić! Przecież mogłem! Mogłem ..ja mogłem coś zrobić! -Draco pocałował go w czoło, co całkowicie uspokoiło bruneta. Był wściekły że Harry bierze winę na siebie.
-Nie mogłeś nic zrobić Potter! Nic!-Powiedział ostro. Za ostro. Skarcił samego siebie. Harry spojrzał na niego z wrogością.
-Skąd możesz to wiedzieć? Nie było cię tam...- Blondyn pogłaskał go po policzku na co brunet się trochę uspokoił.
-Nie było mnie. Masz rację ale wiem ,że nie mógłbyś temu zaradzić i tak pewnie by zginął a ty nie możesz się obwiniać o jego śmierć. To nie twoja wina!-  Przez chwilę zapadło długie milczenie a Harry powoli zaczął panować nad sobą. Wtulił się w ciało Dracona.
-Wiem ,że nie powinienem się obwiniać za śmierć Syriusza ale jakoś nie mogę przestać o nim myśleć. Był jedyną bliską mi osobą ,był moim krewnym ,jedynym krewnym którego miałem ,jedyną mi rodziną -Jego głos się złamał, był wściekły. - Widziałem jak on ginie Draco. Lestrange go zabiła!- Brunet oddychał szybko o jego dłonie zacisnęły się w pięści i przywarły do koszuli blondyna. -Draco wiem ,że to twoja ciotka ale ...zabije ją! Miałem okazję, tam w Ministerstwie Magii! Wtedy pojawił się On! Nie chciałem być taki ,On mówił ,że jesteśmy tacy sami ,że umiemy zabijać! Darowałem jej życie...ale teraz wiem ,że zabije ją jak tylko będę miał okazję!- Draco wsłuchiwał  się w każde słowo. Nie wiedział co powiedzieć. Bellatrix jets moją ciotką ,jak ona mogła...nigdy jej nie lubiłem! Każdy kto coś o niej wie , zna jej słabość do Czarnego Pana a ja o tym wiedziałem...jak mogę mieć kogoś takiego w rodzinie? Draco także czuł wściekłość do siebie za to ,że nie wiedział kto zabił Blacka i do Belli za to ,że w ogóle ją zna. Blondyn wstał z łóżka i ukucnął przed brunetem ,podciągając prawy rękaw szaty. Na bladym ręku blondyna znajdował się czarny tatuaż  na przedramieniu z czaszką która  miała rozwartą szczękę z której zamiast języka wychodzi wijący się wąż. Mroczny znak. Harry wpatrywał się w milczeniu w tatuaż chcąc zrozumieć o co chodzi blondynowi.
-My jesteśmy naznaczeni! -wskazał drugą ręką na jego bliznę.- Obydwaj tego nie chcieliśmy! Czarny Pan nas do tego zmusił Harry! -Draco dotknął Harry'ego w miejsce blizny swoim przedramieniem na którym widniał tatuaż. Harry zamarł na sekundę wpatrując się w blondyna.
-Ufasz mi? Niewiele osób wie kim jesteś. Pewnie wyleciał byś za to do Azkabanu gdyby nie Dumbledor'e.- Draco omiłaj jego wzrok.
-Oczywiście ,że ci ufam! Myślisz ,że tamtego dnia to był zwykły pocałunek? Myślisz ,że jeśli nie myślałem trzeźwo to w ogóle nie myślałem? Podobałeś mi się już wcześniej! A tamtego dnia miałem okazje to wykorzystać! Gdybym ci ufał wyrzuciłbym cię stąd (to czemu tego nie zrobiłeś?)! Jestem śmierciożercą i wcale mi się to nie podoba! Myślisz ,że ile razy dostałem Cruciatu (Czego?)...-Draco drgnął i spojrzał się w zielone oczy bruneta.- Nie chciałem takiego życia! Ja nie jestem zwykłym Ślizgonem! Ty nie jesteś zwykłem Chłopcem-który-przeżył! Nikt z nas nie miał wyboru Harry. -Draco spuścił głowe wbijając wzrok w podłogę.
-Dostawałeś Cruciatusem?!- Spytał po chwili Harry jakby tylko tą część zdania usłyszał. Blondyn wstał z łóżka podszedł do czarnej szafki która stała w koncie pokoju, otworzył ją i wyjął niedużą butelkę odkręcił ją i wziął duży łyk. Ognista paliła w gardle. Draco uwielbiał ten smak ognia w własny ciele ,tak jakby rodził się na nowo. Po chwili podszedł do Harry'ego wymachując mu trunkiem przed nosem.
-Chcesz?- Nie musiał czekać na odpowiedź. Brunet wyrwał butelkę z ręki Dracona i przyssał się do niej. Draco próbował odwrócić wzrok od ust bruneta ,jednak było to trudniejsze niż mógł sobie wyobrazić. Wyglądał tak seksownie pijąc. Czując narastające podniecenie wgryzł się w swoją rękę. 
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.- odezwał się Harry wciąż trzymając trunek w ręku.
-A cz to ważne?!- Spytał Draco podnosząc głos.
-Tak. Dla mnie tak...-Harry wpatrywał się w milczeniu w Ślizgona wzrokiem pełnym pożądania.- Ściągnij bluzkę. -Powiedział po chwili.
PORN ALERT!
-To propozycja? -W oczach Dracona błyskały iskierki. Brunet nie odpowiedział. Draco z uśmiechem na twarzy zdjął bluzkę. Harry od razy tego pożałował. Na nagich jasnych plecach widniały ciemne pręgi i siniaki. Harry złapał się ręką za usta żeby nie krzyknąć z przerażenia. W wielu miejscach skóra była mocno poszarpana i popękana. Brunet wyciągnął trzęsącą się dłoń i dotknął bladej skóry Dracona. Uczucie pod palcami było okropne. Zamiast wyczuć gładką powierzchnię co chwila czuć było nierówności i zadrapania. Serce Harry'ego biło szybko i mocno. Dłoń chłopaka odsunęła się od bladych pleców. Harry wypił jeszczę kilka łyków Ognistej a w gardle czuł pożar. Usiadł z powrotem na łóżku na zmartwionego blondyna który usiadł koło niego.
-Ktoś to widział? Mówiłeś o tym komuś?- Głos bruneta drżał. Blondyn patrzył na Harry'ego próbując uchwycić jego wzrok.
-Blaise ,Pansy, Theo ,Goyle i Crabbe...tylko oni.- Harry spojrzał się w końcu w szare oczy które wyrazały smutek.
-Draco...-zaczął Harry dotykając dłonią jego twarzy. Blondyn odepchnął ją. Brunet przez chwilę myślał ,że Draco jest na niego wściekły. Blondyn wziął butelkę ognistej i zaczął pić zachłannie. Czy on chce się upić? Pomyślał chłopka patrząc na blondyna.
-Zapomnijmy o tym- Z jego ust było czuć dość mocno alkoholem. Harry nie wiedział za bardzo o co mu chodzi. Draco zbliżył się do bruneta i pocałował go, spodziewając się protestu jednak gdy nic takiego nie napotkał wpił się całkowicie w jego usta pragnąc tylko jednego. Zapmnieć. Seksu.





                                                                      *       *       *



Pansy i Blaise biegli przez jeden z korytarzy hogwartu wiedząc ,że zaraz spóźnią się na lekcje. Pansy była wściekła cały dzień od spotkania się z Potterem. On nie jest jednym z nas! Powtarzała sobie to cały dzień. I tak cały dzień. Jak on tak może? Przychodzi sobie tak po prostu  mówi ,że musi się spotkać z Draco i prosi nas o pozwolenie na hasło! Blaise mu pozwolił! Nawet się z nim całkiem dogadywał! Przecież to gryfon! Pansy stanęła na korytarzu opierając się o mur zamku. Czarno skóry chłopak zatrzymał się i podszedł do niej.
-Nigdzie nie idę! On mu coś zrobi! Na pewno! Ja...-Z oczu Parkinson spłynęła łza. Potem kolejna i jeszcze jedna. Zabini przytulił ją do siebie nie zważając na konsekwencje. Pogłaskał ją ostrożnie po włosach a ona mimo wściekłości wtuliła się w niego. Dla niej był to przyjacielski gest ale dla niego ,znaczyło to coś więcej.
-Ciii...Pansy on mu nic nie zrobi...wiesz o tym. -Pansy spojrzała na niego z czułością i smutkiem.
-Wiem...ale ja go kocham Blaise! To się nigdy nie zmieni. Nigdy.- Czuła się tak dobrze w towarzystwie przyjaciela który ją wspiera. Ślizgoni nie umieli okazywać sobie uczuć (przynajmniej nie tak jak inni) ale była mu wdzięczna ,że się o nią troszczy. Blaise tak bardzo pragnął by dziewczyna otworzyła wreszcie oczy i zobaczyła jaka była ślepa. Masz kogoś kto cię kocha, pod nosem a ty i tak nie widzisz. Jak możesz  kochać Dracona? (To nie ładne pytanie Blaise) Czarnoskóry chłopak dotknął dłonią jej bladej twarzy.
- Bo jesteś czarny hehehehe.
-Nigdy nie mów nigdy Pansy.- Po tych słowach wyczarował jej chusteczkę i otarł łzy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Po chwili w milczeniu znów ruszyli przez korytarz spiesząc się na Eliksiry. Pansy szła blisko Zabiniego czując się przy nim pewniej a Blaise uśmiechnął się do siebie. Ona będzie moja. Pomyślał czując jak jej ręka ociera się o jego szatę.
-Jesteśmy już chyba spóźnieni.- Jęknęła Pansy i przyśpieszyła kroku. Blaise podążył za nią przez chwile wpatrując się w jej tyłek. Ona jest inna niż cała reszta. Rozpoznał to po pupie dziewczyny. Po chwili Pansy i Zabini biegli na lekcje uśmiechając się do siebie.
Gdy dotarli do sali byli już mocno spóźnieni. Pansy zadrżała na widok morderczego spojrzenia Profesora Snape. Czasami mnie przeraża .Pomyślała. Blaise uśmiechnął się do niej i skinął głową jakby odgadując jej myśli. Wysoki ,chudy ,blady, dorosły mężczyzna o czarnych oczach i włosach Spojrzał groźnie na Blaise'a.
-P-pannie profesorze przepraszamy za spóźnienie ...my musieliśmy coś załatwić.- Blaise rozejrzał się gorączkowo po klasie. Ślizgoni i gryfoni utkwili w nim wzrok. Zabini dostrzegł rudzielca w drugiej ławce który siedział wraz z Granger. Nienawiść. Tylko to zdołał odczytać z jego twarzy.
-A gdzie pan Malfoy i pan Potter?- Spytał nietoperz lodowatym tonem.
-Draco został w pokoju...powiedział ,że źle się czuje i nie ma on siły iść na lekcje.- Zaciekawieone spojrzenia uczniów przytłaczały Zabiniego. Pansy zrobiła krok do przodu.
-A Har...Potter...On chyba się kierował po drodze do skrzydła szpitalnego...tak nam się wydaje..-Pansy także nie czuła się najlepiej w takich warunkach. Ron i Hermiona drgnęli na jej słowa.
-Panie profesorze możemy iść i zobaczyć czy nic mu się nie stało?!- Spytała natychmiast Hermiona.
Snape spiorunował ją wzrokiem.
-Panno Granger proszę usiąść albo odejmę wam punkty...Panno Parkinson czy widziała pani jakieś obrażenia fizyczne u Pana Pottera?- Jego głos trochę złagodniał.
-Nie..nie wiem ale ...uważam ,że nie ma potrzeby sprawdzania tego Granger ...Jeśli coś by się stało pani Pomfrey powiedomiła by nas o tym.- Ślizgoni zawsze świetnie kłamali jednak w tej sytuacji nie szło to dobrze ani jej ani Zabiniemu. Salę wypełniły szmery i szepty uczniów.
-Uważam ,że jeśli Potterowi coś się stało i tak tak jako wybraniec wyjdzie z tego bez szwanku.- Dodał Blaise próbując ratować sytuacje.  Grupka Ślizgonów ryknęła śmiechem.W tej chwili doszedł ich huk od miejsca gdzie siedział Wesley. Rudzielec stał z wyciągniętą różdżką a stronę Blaise'a a krzesło leżało na podłodze.
-Jak możesz tak mówić...- Dwójka ślizgonów rzuciła błagające spojrzenie (Cuda jak w Licheniu! Dwójka osób rzuca jedno spojrzenie!) Hermionie która próbowała uspokoić rudzielca. Dziewczyna najwyraźniej zauważyła ,że jest obserwowana ponieważ skinęła głową i szepnęła coś do ucha Rona a ten od razu się uspokoił ,rzucając mordercze spojrzenie Zabiniemu.
-Panie Wesley proszę się uspokoić!- Odezwał się profesor ,na co Ron szybko postawił krzesło i usiadł nie odzywając się anie słowem.
-Zajmijcie miejsca i kontynuujemy lekcje!- Wrzasnął zmierzając w stronę swojego biurka. Ślizgoni skinęli głowami , dosiedli się niedaleko Vincenta i Gregory'ego i na przeciwko Theodora. Trójka ślizgonów wciąż nie spuszczała z nich oczu. Zabini westchnął i szepnął w ich stronę.
-Powiemy wam później!- Pansy spiorunowała go wzrokiem.
-Nie. Tym razem nie możecie nic wiedzieć! Przykro mi ale to są sprawy...-Pansy szukała odpowiedniego słowa ,podgryzając wargę.-...Dracona. -Odpowiedziała w końcu odwracając wzrok od trójki chłopców.
-Sprawy Dracona są także naszymi Pansy! Z tego co wiem to nie ty jesteś tu śmier...-Teodor zdążył ugryźć się w język. Chłopak rozejrzał się po klasie sprawdzając czy nikt nie patrzy w ich stronę.
-Wiem Theo...ale to nie to samo...Nie wielu zna jego orientacje seksualną i wiem ,że między wami coś było ale nie masz się o co martwić. On ufa mnie i Blaise'owi...wam też ale...zrozumcie! Tym razem to nie jest wasza sprawa! Tylko ja i Blaise jesteśmy wtajemniczeni...to nie tak ,że wam nie ufamy! Goyle ,Crabbe ,Nott nie możemy wam powiedzieć! Przykro mi.- Dziewczyna patrzyła się z obojętnością w czarne oczy Theodora. Chudy chłopak o czarnych włosach i oczach o bladej twarzy z wyglądem ćpuna (hahahhhahah) wpatrywał się w Pansy z niedowierzaniem i urazą. Dziewczyna nie chciała nikomu sprawiać przykrości (przynajmniej nie swoim towarzyszom) ale nie potrafiła powiedzieć nic innego i wiedziała ,że właśnie zraniła swojego przyjaciela o wyglądzie ćpuna.
-Parkinson! Nie wiedziałem ,że jesteś aż tak okropną Ślizgonką! Spoko! Draco nie chce powiedzieć co się dzieje? Okey! Myślałem ,że sobie ufamy! Jednak najwyraźniej Ślizgoni nie mają nawet czegoś takiego jak sumienie! Blaise a ty? Czemu jesteś przeciwko nam? - Brunet wziął swoje rzeczy i przesiadł się do innej ławki. Snape nie zareagował, spojrzał się tylko na swojego ucznia po czym wrócił do zajęć nie zwracając uwagi na szepty w klasie.
-To..my już nie jesteśmy przyjaciółmi?- Spytał Vincent którego pulchna twarz wykrzywiła się w grymas wściekłości.
-To nie tak.- Powiedział Blaise a jego oczy wyrażały smutek. Jednak dwójka Ślizgonów znalazła już miejsce w innym koncie sali. Pansy zacisnęła mocno oczy próbując się uspokoić.
-Wszystko się sypie Blaise. -Powiedziała cicho. Ciemna dłoń Zabiniego dotknęła jej ramienia.
-Nie martw się...- Tyle zdołał z siebie wydusić choć sam był wściekły i bliski rozpaczy. Ślizgonka miała rację. Wszystko zaczyna się sypać...


*       *       *

Po lekcji Ron i Hermiona nie chętnie podeszli do dwójki Ślizgonów którzy spóźnili się na Eliksiry. Blaise stał oparty o ścianę patrząc przed siebie krążąc wokół własnych myśli ,a Parkinson opierała się o niego wzdychając ,jej ciemne oczy były pełne rozpaczy. Co im jest? Zastanawiała się  Hermiona która gapiła się na ich od dłuższego czasu. Ron który stał obok niej objął ją ramionami. Ron do cholery jesteśmy tylko przyjaciółmi jak możesz mnie TAK dotykać! Tak naprawdę wiedziała aż za dobrze co rudzielec do niej czuję ale ona nie potrafił odwzajemnić jego uczuć. Choćby z powodu jego starszego brata Freda. FUUU. Fremione. Wysoki rudzielec który dwa lata temu skończył naukę w Hogwarcie był tak naprawdę dużo przystojniejszy ,silniejszy, zabawniejszy od Rona. Hermiona podgryzła wargę. Pamiętała jak to było gdy na pod koniec jej czwartego roku Fred skradł jej całusa. Nigdy tego nie zapomnę! Zacisnęła dłonie w pięści. Nie chcę zranić Rona. Dziewczyna ubolewała nad wszystkim od tamtej pory. Ron i Fred byli braćmi ,obydwoje byli w niej zakochani ,obydwoje rudzi. Faktycznie wzmianka o kolorze włosów jest tutaj bardzo ważna. NIE BIERZ RUDEGO! BEDZIESZ MIAŁA RUDE DZIECI!  Jednak  za każdym razem gdy Ron zbliżał się do niej ona myślała tylko o Fredzie. Pamiętała jak Ron pocałował ją na piątym roku. To już nie było to samo. Po odejściu Freda i Georga z szkoły Hermiona obiecała sobie zapomnieć. Jednak wątpiła w to by Ron wypełnił jej pustkę. Potrzebowałabym kogoś kto mnie zrozumie i nie będzie mi przypominać Freda...Jednym słowem Ron odpadał. Nie ,że go nie kochała. Oczywiście ,że tak. Ron był jednak dla niej jak brat ,jak oparcie ,nie było w tym jakichkolwiek mocniejszych więzi. Z zamyśleń wyciągnął ją głos rudzielca.
-Na pewno chcesz z nimi porozmawiać? Według mnie Ślizgoni to podstępnie idioci. Słyszałaś jak Zabini nazwał Harry'ego? Gdyby nie ty i to twoje "Uspokój się porozmawiam z nimi" to bym mu rozwalił tą czarną gębę.- Hermiona prychnęła. Wiedziała ,że Ron ma racje ,słyszała jak nazwał przyjaciela Wybrańcem i pewnie nawet nie zareagowałaby gdyby nie to spojrzenie. Brązowe i czarne oczy  wpatrywały się wtedy w nią tak błagalnie jakby chcieli powiedzieć Granger ty musisz nas zrozumieć! Powstrzymaj go. W tamtej chwili zrozumiała ,że coś jest nie tak. Teraz stali na korytarzu Hogwartu  nie daleko od innych sal wpatrując się w oddali a ich spojrzenia były jak maski które zaraz miały pęknąć. Hermiona pewnym krokiem ruszyła w stronę Ślizgonów, Ron nie chętnie poczłapał za nią. Pansy pierwsza zorientowała się ,że ktoś zmierza w ich stronę i szturchnęła Blaise'a. Ten skinął głową na znak ,że rozumie.
-Czego? -Spytał Zabini krzyżując ręce na piersi i spoglądając na gyfonów. Hermiona westchnęła i podeszła jeszcze bliżej tak ,że dzieliły ją zaledwie dwa kroki.
-Wy..widzieliście Harry'ego jak szedł do Pani Pomfrey? - Jej głos zadrżał na widok miażdżącego wzroku Parkinson.
-Ta..Nie. Nie do końca...Chyba tak ale nie wiem... Eee- Hermiona zastygła w bez ruchu. Od kiedy Ślizgoni są tacy nie pewni? Blaise przeczesał ręką czarne włosy. - Granger ,my ...nie jesteśmy pewni...- Gryfonka wpatrywała się w niego swoimi czekoladowymi oczami. W oczach Zabiniego dostrzegła strach ,obawę. Ja nie potrafię wyczytywać takich rzeczy. Coś się tu dzieje. Była tego pewna. Skinęła głową na znak ,że Ślizgon nie musi się już dłużej tłumaczyć.
-Cóż dzięki za informację ...sprawdzimy to...jakbyśmy go tam nie zastali to...dajcie znać jak go znajdziecie ,lub jakbyście wiedzieli gdzie przebywa... dobrze? Wiesz on jest dla nas tak ważny jak dla was...Malfoy. Więc nie chciałbym żeby coś się stało Harry'emu...Spojrzała kątem oka na rudzielca który był cały spięty jakby miał zaraz rzucić się na Ślizgonów.
-Ty wredny Ślizgonie jak mogłeś coś takiego powiedzieć o Harrym...Ty nie wiesz...- W tym czasie poczuł mocne szarpnięcie. Hermiona obdarzyła ślizgonów udawanym uśmiechem.
-Idziemy Ron! Mam nadzieję ,że niczego nie ukrywacie.- Pociągnęła za sobą Rona który był cały czerwony na twarzy z wściekłości. Odwróciła jeszcze na chwilę twarz ,Pansy i Blaise patrzyli na nią z wdzięcznością i zdziwieniem.
-Zabije go!- Powiedział Ron gdy już oddalili się od Ślizgonów. Hermiona stanęła w końcu i zmiażdżyła rudzielca spojrzeniem.
-Jesteś ślepy czy głupi?! Oni coś ukrywają! Powiedział to by brzmiał jak Ślizgon! Chodźmy do skrzydła szpitalnego. - To mówiąc ,nie zwracając uwagi na tępą minę gryfona ruszyła przed siebie. Po chwili usłyszała za sobą kroki ocierające się o podłogę. Ron nic nie rozumiejąc poszedł za nią. Całą drogę do skrzydła szpitalnego nie odzywali się do siebie. Ron próbował zrozumieć o co chodzi Hermionie a Hermiona chciała wiedzieć gdzie jest Harry. Jeśli go tam nie będzie to albo Zabini i Parkinson kłamali ...albo na prawdę coś się dzieję ...coś złego. Gryfonka zadrżała i przyśpieszyła kroku.
Gdy dotarli to celu Ron zatrzymał się przed wejściem.
-Nie lubię tego miejsca.- Jęknął. A kto lubi? Hermiona otworzyła drzwi. Pomieszczenie przypominało mini mugolski szpital. Białe ściany ,wszędzie białe półki z lekarstwami ,zapach różnych środków leczniczych ,duże okna przez które wpadało światło słoneczne a wszędzie były porozstawiane łóżka dla pacjentów. Przy jednej z półek z lekarstwami i eliksirami stała Panna Poppy Pomfrey.
-Ekhem..dzień dobry...czy był tu dziś Harry? -Hermiona patrzyła na starszą kobietę z nadzieją ,że przyjaciel tu jest jednak na pomarszczonej twarzy kobiety widniało zaskoczenie.
-Harry Potter? Nie? Czemu miałby tu być? Znowu coś mu się stało?***-Pielęgniarka wyglądała na zdziwioną i poirytowaną (Aż sobie ulżyła, używając wulgaryzmów, niestety zostały one wygwiazdkowane). Hermiona westchnęła. Może kłamali? A może to Pani Pomfrey kłamała?
-Nie tylko...już nic proszę pani. -Hermiona i Ron wycofali się szybko i skierowali w stronę korytarza.
-A nie mówiłem? -Spytał Ron a na jego twarzy był wyraz triumfu.
W takim razie gdzie jest Harry? Hermiona zaczęła się niepokoić o przyjaciela.


*       *       *

Harry leżał w pokoju Dracona na łóżku. Nie miał na sobie ubrań. No to się działo. AŁtorko gdzie opis? Był nagi tak samo jak Ślizgon leżący na nim ,mruczący coś pod nosem i pijany.
-Draco..-Mruknął gryfon dotykając ręką jego pleców. Blondyn jęknął i spojrzał się na bruneta. Uśmiechnął się na widok ust gryfona. Draco zaczął ręką wodzić po gołej klatce piersiowej Harry'ego. Jęk rozkoszy wydobył się z ust gryfona. Szarooki Ślizgon nie przestawał kusić bruneta. Nie mogę ...Draco zrozum! Między Draco i Harrym jeszcze do niczego nie doszło,choć minęło już sporo czasu.
A jednak nic nie było!
-Chcę cię! -Wysyczał mu do ucha Ślizgon. Harry zadrżał i spróbował zepchnąć z siebie blondyna. Poczuł jak coś gryzie go w szyję. Draco chciał wreszczie zawładnąć ciałem gryfona.
-Nie...mogę! P-przestań!- Blondyn cofnął się. Żartowałem wracaj! Harry westchnął. Pragnął go. Bardzo pragnął blondyna jednak nie mógł zdradzić Ginny. Walić to! Z nią i tak trzeba zerwać. Nie! Ta.. Harry bił się z myślami, z jednej strony pragnął Dracona z drugiej nie chciał zdradzić Ginny.
-Proszę..-Mruczenie blondyna nie pomagało Harry'emu. -Jesteś taki piękny...-Brunet jęknął i w końcu dał się ponieść fantazji. Oplótł blondyna rękoma i przyciągnął do siebie całując go namiętnie. Pomruk zaskoczenia i zadowolenia sprawił ,że Harry znów zadrżał.
-Zabiję cię za to...- Wysyczał do uch Malfoya. Blondyn spojrzał na niego uśmiechając się.
-Dobrze ale później...teraz mam inne plany.- Draco zaczął całować bruneta coraz niżej zjeżdżając po jego szyi.
Ekhem, ekhem! PORN ALERT!
-Tak..później to dobre określenie...Auć!- Wrzasnął brunet gdy Draco ugryzł go w szyję.
-Jesteś mój Harry...Pragnąłem tego już dużo wcześniej..Mrrrr..-Harry zaśmiał się i jeszcze bardziej przybliżył do siebie Ślizgona.
-Hmm...Dla czego nic nie mówiłeś?..Ach!- Blondyn zmienił strategię z gryzienia w lizanie ,wodząc językiem po jego sutkach.
-Nie teraz! Jestem zajęty...Och!- Brunet odpłacił się dotykając jego ud i znów całując namiętnie jego usta. Harry ułożył się wygodniej na łóżku wyginając się w łuk. Draco zjeżdżał językiem coraz niżej liżąc i kąsając ciało gryfona. Zatrzymał się na chwilę przy jego pępku podgryzając jego skórę i spojrzał się prosząco w zielone oczy Pottera ,które były lekko przymknięte. Harry prawie nie dostrzegalnie skinął głową. Malfoy poczuł ,że jego pragnienie się zwiększa. Jęki wydawane przez bruneta były dla niego wszystkim. Po chwili blondyn zaczął zjeżdżać nie bezpiecznie nisko w dół.
-Ach!- Jęknął brunet który zamknął oczy i zaczynał oddawać się w erotyczną przyjemność.



*       *       *

Wieczorem Ron ,Hermiona ,Ginny i Seamus siedzieli w pokoju wspólnym czekając na Harry'ego. To ile on się już mizdrzy z Draco?
-Ja wam mówię ,że to ślizgoni! Na pewno mu coś zrobili! Czemu mi nie wierzycie?!- Krzyczał Ron chodząc z miejsca na miejsce i wymachując rękoma. Trójka gryfonów patrzyła na niego jak na wariata. Hermiona użyła po raz któryś zaklęcia do zwiększenia płomieni w kominku, mimo tego ,że w pokoju i tak było już dość ciepło. Ginny wstała i skrzyżowała ręce na piersi.
Ron się martwi o niego bardziej, niż jego chłopak dziewczyna.
-Nie ma go cały dzień ale nie możemy zwalać winy na innych! Ron błagam ogarnij się! Hermi jesteś prefektem! Pozwól nam iść! -Brązowe włosy Hermiony opadły na jej twarz a jej oczy były pełne rozpaczy.
-Ron to nie oni.- Odezwała się po chwili.
-To śmierciożercy!!! -Wrzasnął Ron. Ginny odepchnęła go z całej siły w ten sposób ,że rudzielec wpadł na ścianę.
-Au!- Wrzasnął rudzielec. Hermiona nie zwróciła najmniejszej uwagi na kłótnię rodzeństwa, jej myśli były daleko a w oczach czaiły się łzy. Seamus który stał oparty o ścianę podszedł i usiadł koło niej.
-Miona ...a co jeśli Ron ma racje? Przecież wiesz jacy oni są. - Z jej oczu spłynęła łza.
-To nie oni! Nie tym razem! Nawet Goylei i Crabbe zachowywali się inaczej...nie mówiąc już o Theo! Byli przygaszeni! Parkinson i Blaise coś ukrywają ale nie jest to nic złego! Nie dla nas...chyba! Nie wiem!- Seamus otoczył ją ramionami i szepnął jej do ucha.
"Theo"? Od kiedy tak o nim mówisz?- Spytał zaniepokojony gryfon. A to nie wydawało się Hermionie zbyt poufałe?
-Brakuję ci Freda?- Hermiona wiedziała ,że on Ginny i Harry wiedzą o niej i Fredzie. Uśmiechnęła się przez łzy które spływały po jej twarzy.
-Tak -Odpowiedziała patrząc się w niebieskie oczy przyjaciela.-Bardzo. On pisze do mnie czasami ale coraz rzadziej. Ja...-Głos dziewczyny się urwał a Finnigan przytulił ją do siebie. -Tym razem to nie byli Ślizgoni! Wiem o tym!- Gryfon odgarnął z jej oczu opadające kosmyki włosów.
- Ciii... Jeśli ty tak uważasz to pewnie masz racje.-Dziewczyna spojrzała się na niego z wdzięcznością.
W tym samym momencie drzwi otworzyły się i do środka wszedł nie kto inny jak Harry Potter.
Ginny rzuciła się pierwsza Harry'emu na szyje. Hermiona i Seamus podeszli do niego uśmiechając się. Tylko Ron stał jak sparaliżowany i nic nie zrobił.
Nikt nie zauważył, że pachniał seksem, jak to w opkach bywa.
Harry'emu na widok zaniepokojonych przyjaciół ścisnęło się serce. On spędzał miło czas gdy inni się o niego martwili. Jestem debilem. Pomyślał Harry. Po chwili poczuł jak przyjaciele obejmują go i wtulają się w niego. W tej chwili Harry był zły na siebie ale i jednocześnie szczęśliwy. Ginny po chwili zaczęła go całować.
Jestem naprawdę wielkim debilem. Po chwili kiedy wydostał się z objęć całej trójki zauważył ,że pod ścianą stoi Ron. Powoli zaczął zmierzać w jego stronę. Ron drgnął i zmierzył Harry'ego wściekłym wzrokiem.
- Ron?-Spytał czule brunet który nie rozumiał zachowania przyjaciela.
-To na pewno nie ty! Miona jak długo przyrządza się Eliksir Wielosokowy? -Ron spojrzał się na przyjaciół którzy mieli otwarte usta i patrzyli na rudzielca jakby był chory psychicznie.
-No co?! To nie Harry! Na pewno! On by nam powiedział...-Ron zamilkł na widok wściekłej twarzy bruneta.
-Ron co ty wyprawiasz? To ja Harry Potter! Mogę wiedzieć co mu się stało?- Harry był wściekły. Jego najlepszy przyjaciel nie wieży (Jakiej wieży?) ,że to on. Hermiona westchnęła i podeszła do Harry'ego.
-Ja i Ron mieliśmy trudny dzień. Blaise i Pansy powiedzieli ,że widzieli jak szedłeś chyba do skrzydła szpitalnego ale cię tam nie było...po za tym śligoni się dziwnie zachowywali. Byli przygnębieni ...przynajmniej co od Malfoy'a. A Ron..chyba nie będę mówić. -Hermiona zamilkła i spojrzała na Rona czule.
-Powiedział coś złego o ślizgonach? -Spytał Harry a jego głos zadrżał.
- Nazwałem ich śmierciożercami którzy powinni zginąć w Azkabanie. Blaise cię przezwał i chciałem stanąć w twojej obronie ale Hermiona mi zaszkodziła- Ron obdarzył gryfonkę uśmiechem.
-Harry ,Ron o mało co nie rzucił się na Blaise'a jak z nim rozmawiałam. - Hermiona podeszła do Rona.-Czemu się tak zachowujesz? - Jej głos złamał się a w oczach znów pojawiły się łzy.
-Nazwałeś ślizgonów śmierciożercami? Odbiło ci Ron?  Co oni ci takiego zrobili?- Krzyknął Harry.
-Cóż mam całą listę skarg na tych okropnych...-Ron przerwał widząc ogień czający się w oczach Pottera.
-Nie mów tak o nich Ron! Wiesz czemu mnie nie było?! Bo źle się czułem! Po drodze spotkałem Malfoya! Gadałem z nim normalnie! I wiesz co? Oni nie są tacy za jakich ich uważasz! Są do tego zmuszani przez Voldemorta!!!- Ron patrzył przez chwilę na bruneta.
- I... i... i... i wcale nie są źli! My się bardzo lubimy, wiesz?
-Wkurzyli mnie.-Odpowiedział rudzielec i poszedł do swojego dormitorium. Trójka gryfonów stała osłupiała nie mogąc nic z siebie wydusić. Harry usiadł na kanapie przed kominem zanurzając ręce w włosach.
-Harry..-Zaczęła Ginny ale chłopak przerwał jej ruchem ręki.
-Idźcie...ja tu zostanę. -Powiedział nie patrząc na nich. Gryfoni skinęli głowami i udali się w ciszy do pokojów. Harry patrzył się chwilę w ogień z kominka. Moje życie się kończy! Umierasz? Jak ja teraz im powiem o Draconie? Jak mogę być takim dupkiem? Teraz wszystko się zmieni!

Nic się nie zmieniło drogi Harry. AŁtorka skończyła opowiadanie, więc wszystko stanęło w miejscu.
AMEN!
Obietnicy dotrzymałyśmy, głową w tort walić nie musimy. Za tydzień wracamy z nowym opkiem! Ciao!
_________________________________________________________________________________

czwartek, 28 sierpnia 2014

Zakazana Miłość - Draco i Harry I

Witamy wszystkich po ponad półrocznej przerwie! Jak widać powstałam z martwych i mam siłę na kolejne analizy, niestety tamto opko, wykończyło mnie psychicznie i fizycznie co spowodowało naszą przerwę, dlatego wracamy z nowym. Jest to kolejne yaoi, bo kto nie kocha gejowskich historii? Główny paring: drarry.

W dodatku chcemy się pochwalić tym, że jesteśmy lepsze niż wszystkie galerie handlowe i super markety, oni zaczynają święta po Wszystkich Świętych, nasze trwają cały rok!

Rozdział pierwszy, nosi tytuł "Niepewny Gryfon".
Była noc, Harry nie mógł spać. Coś dręczyło jego umysł. Ostatnie wydarzenie w Hogwarcie, które nigdy miało nie mieć miejsca. Harry wstał z parapetu (Nie dziwię się, że nie mógł spać, jeśli robił to na parapecie) ,założył pelerynę-niewidkę i po cichu wyszedł z pokoju Gryfonów. Szedł ciemnym korytarzem, trzymając w ręku różdżkę. Teraz liczyło się tylko jedno miejsce w którym chciał się znaleźć- pokój życzeń. Było to jedyne miejsce w którym Harry mógł wszystko przemyśleć (We własnym łóżku nie da się myśleć) Szedł szybko nie zatrzymując się. Nagle w ciemnym korytarzu dało się słyszeć czyjeś kroki. Ktoś szedł właśnie w tym kierunku . Harry oparł się o ścianę próbując coś zauważyć. Z nad przeciwnej strony Harry'ego przez korytarz podążał Draco Malfoy. Blondyn wyglądał okropnie. Miał potargane włosy, bladą cerę ,był strasznie chudy i sine oczy. Draco przeszedł szybko obok Harry'ego niczego nie zauważając. Dopiero Kiedy blondyn skręcił Harry zrozumiał dokąd on zmierza. Harry bez zastanowienia pobiegł za nim. Nie minęło parę minut a znów znalazł się w pokoju Gryfonów (Banalne pytanie - skąd znał hasło? I do jasnej ciasnej skąd wiedział gdzie śpi Harry? Przecież Draco to po prostu wie, w każdym Dramione tak jest!) Draco stał nad łóżkiem Harry'ego gapiąc się na nie. 
-Czego tu chcesz?!- Spytał Harry szeptem w stronę Dracona. Draco o mało co się nie wywalił z przerażenia gdy usłyszał głos Harry'ego.
- Fascynujące łózko Harry!
-Harry?- Spytał nie dowierzając Draco. Kogo się spodziewał stojąc nad łóżkiem Harry'ego? Goyla?
-Tak.- Harry zdjął z siebie pelerynę-niewidkę. Harry'emu zdawało się przez chwile ,że na jego widok Draco jakby się uśmiechnął. Jednak po chwili zdał sobie sprawę ,że to raczej niemożliwe. 
-Po co tu przylazłeś?!- Spytał Harry zniecierpliwionym tonem. Draco nie odpowiedział. Harry wycelował w niego różdżką. 
-Gadaj czego chcesz albo się stąd! (Stąd co?) - Nadal mówił szeptem ale tym razem lekko podniósł głos. 
-Chce ciebie. -Powiedział z smutkiem w głosie Draco, szybko przechodząc do sedna. Harry'emu o mało co nie wypadła z ręki różdżka. Draco wpatrywał się w Harry'ego z smutkiem w oczach.  Wiedział jak Harry na to zareaguje. Mimo tego tak bardzo go pragnął. Podszedł do niego i przejechał ręką po jego policzku. 
-Chce ciebie.- Jego głos był tak smutny ,że przez chwilę Harry zawahał się. Pamiętał dokładnie jak pod wpływem alkoholu Draco całował go rok temu. "Nie!!" Harry nie chciał żeby coś takiego się powtórzyło. Kiedy chciał wyprosić Dracona  ,zielone oczy napotkały szare. To błagalne spojrzenie mąciło mu w głowie. Draco zbliżył się do niego ale Harry odsunął się.
-Draco...proszę cię wyjdź. -Głos łamał się Harry'emu. Czy naprawdę chciał żaby Draco wyszedł? Tak.
-Przepraszam Harry...Ja nie wiem co mnie napadło po prostu...- Draco nie dokończył bo właśnie obudził się Ron. Zielonooki zarzucił pelerynę-niewidkę na blondyna. 
-Zaraz się kładę... nie mogłem spać...ty lepiej się wyśpij.- Ron położył głowę na poduszce. 
-Dobranoc Harry.- Po tych słowach Ron zasnął. Harry zazdrościł Ronowi tego ,że tak szybko zasypia, on sam nie spał tak naprawdę kilka dni. Draco odrzucił pelerynę-niewidkę na łóżko Harry'ego.
-Lepiej już idź- szepnął blondynowi do ucha. Draco spuścił wzrok i poszedł w kierunku drzwi. 
-Draco. - zawołał za nim Harry. Chłopak odwrócił się do w stronę zielonookiego. Jednak Harry zamiast odpowiedzieć podszedł do niego i przytulił. Jakie to słodkie, kochani papierowe torebki w dłoń. Ewentualnie miednice, bo czuję , że będzie się działo.
-Porozmawiamy jutro...dobra?- Draco przytulił go mocniej. Harry wiedział ,że jutrzejsza rozmowa nie będzie łatwa a teraz było mu jeszcze ciężej. Draco wtulił się w jego szyje mrucząc jak kot.
I to jest dowód na to, że yaoistki czytają za dużo:
a) angielskich ff
b) tłumaczeń angielskich ff.
W nich cały czas pojawia się ten zwrot. 
W dodatku proszę was, wyobrażacie sobie Draco, mruczącego Harry'emu w szyję?











Ta przerwa jest specjalnie dla wszystkich, którzy poczuli się zdegustowani ;)
-Dra...co ..musisz już iść.- Harry nie chciał żeby ten odchodził. Wręcz przeciwnie chciał aby Draco został przy nim. Chciał tak stać wieczność, chciał wtulać się w Dracona tak jak on w niego. Lecz nie mógł. Nie potrafił bez niego żyć ale i nie mógł z nim żyć. Deklaracja uczuć, po pierwszym uścisku.
-Nie chce -Szepnął blondyn jeszcze bardziej się w niego wtulając. Harry nie mógł nic na to poradzić. Draco go kochał, ale czy on kochał Draco? 
- Draco...proszę ..porozmawiamy jutro.- Te słowa sprawiały mu trudność. Draco spojrzał się błagalnie Harry'emu. Te oczy. Były takie piękne ,nie mógł odwrócić od niego wzroku. Harry nie miał wyjścia, musiał improwizować. Pocałował Dracona. To pogorszyło sytuacje. Pocałunek był taki mocny, taki namiętny , był całkiem inny niż kiedy całował Ginny lub nawet Cho. Na szczęście Harry w porę się opamiętał i lekko odepchnął blondyna. 
-Tym razem nie byłem pijany.- Twarz chłopaka pojaśniała. Za to Harry stał blady jak kreda. Za to ja jestem zielona.
-Wyjdź.-powiedział oschle Harry, który nie potrafił przestać się trząść. 
-Harry?...Coś się stało? ...Jeśli zrobiłem coś źle to...przepraszam..Harry....- Zielonooki czuł się coraz gorzej. Draco myślał ,że to przez niego. 
-Proszę cię Draco...wyjdź.- Harry poczuł ucisk w żołądku. Nie chciał mówić do niego takim tonem, nie chciał go urazić. Sprawiając mu ból sobie sprawił jeszcze większy. Draco odwrócił się w stronę drzwi. Blask  księżyca zza okna padała na na jego blond włosy. Harry w ostatniej chwili zdążył go zatrzymać. Zdecyduj się kobieto chłopczę! Draco skulił się jakby czekał na cios. Harry był przerażony tym widokiem. Draco się go bał  ,miał łzy w oczach i znów zbladł. Przechodzimy do przemocy w dzieciństwie? Harry przytulił go jeszcze raz. Zaczął całować Dracona ,ale ten nie reagował, bo skupiał się na płaczu i skamleniu.
-Draco to nie twoja wina...nie bój się mnie...przepraszam ja nie chciałem nic ci nie robić.- Zero reakcji. 
-Draco?- Głos Harry'ego był pełen przerażenia. Nic. Draco nawet nie drgnął.
-Draco ...błagam powiedz coś...nie chciałem cię urazić naprawdę...Draco?- Harry'emu spłynęło parę łez po policzkach (O co tu chodzi?)
-Kocham cię Harry- Głos pełen smutku,przykrości, utraty nadziei, głos jakby nie należący do niego.
-Draco?- spytał Harry ocierając łzy.
-Wybacz ,że przyszedłem. Nie potrzebnie przychodziłem. Już sobie idę. -Draco próbował wydostać się z objęć ,ale Harry go nie puścił.
Idź i nie wracaj, razem z tym zabierz swoje przecinki stawiane tuż przed wyrazem i przysłówki z nie pisane oddzielnie.
-Harry?-Tym razem to on miał przerażony głos. 
-Zostań- Powiedział w końcu Harry. Wiedział ,że źle postępuje ,ale nie chciał urazić Dracona. Nie potrafił mu tego zrobić. Nie potrafił wyprosić go ze swojej sypialni w środku nocy.
-Ale Harry...-zaczął Draco, jednak Harry nie dał mu dokończyć bo zamknął mu usta pocałunkiem. Po chwili Harry siłą wepchnął blondyna do swojego łóżka.
PORN ALERT!
-Przepraszam ,że ...- Zaczął blondyn ,ale Harry znów nie dał mu dokończyć.
-Jak nie przestaniesz przepraszać to cię wywalę za drzwi!-syknął do blondyna, po czym wtulił się w niego. Draco objął go w tali i zaczął całować w usta. Harry chciał ,żeby blondyn przestał ale jednocześnie marzył o tym by to się nigdy nie kończyło. Draco nagle przestał gwałtownie i patrzył się na Harry'ego.
Ktoś mi powie, kto tu jest na górze? Oboje to cipki panienki.
-Och...Harry ja nie chciałem...-Draco myślał ,że Harry tego nie chciał ,że nie kochał go ,że tak naprawdę woli Ginny. Ku jemu zaskoczeniu teraz Harry zaczął go całować.
-Nie ...nie przestawaj - Mruknął Harry. Draco zawahał się.
-Powinniśmy iść spać.-Szepnął mu do ucha.
Tak, tylko, że ty Draco do swojego dormitorium!
-A chce ci się?-Spytał z rozbawieniem zielonooki. 
-Nie ale...-Harry znów przerwał mu pocałunkiem. 
-Kocham cie.-powiedział mu Harry. (Jak można być aż tak zmiennym w uczuciach?) Przyciągnął blondyna bliżej siebie. 
-Kłamiesz.-odpowiedział szorstko Draco.
-O co ci chodzi? Najpierw nie możesz beze mnie żyć a potem kiedy mówię ,że cie kocham to sądzisz ,że kłamie (Kto? Ron?).-Harry tak naprawdę sam nie wiedział co czuje do Dracona. Ja ci powiem Harry, typowe dla yaoi gejowskie pożądanie wynikające z miłości!
-Robisz to po to żebym był szczęśliwy..Tak naprawdę kochasz Ginny...A do mnie masz mieszane uczucia.-Draco usiadł na skraju łóżka chowając twarz w dłoniach. Czy Draco znał go aż tak dobrze? Harry usiadł koło blondyna, obejmując go ramionami. 
-Kocham Ginny, nie wiem co do ciebie czuje i robię to po to żebyś był szczęśliwy. - Pocałował Dracona mocno, zdejmując mu koszulkę.
-Mimo to jesteś dla mnie ważny.- To był prawda (Jeśli Kopernik była kobietą, to prawda jest mężczyzną!) ,może i nie wiedział co czuje do Draco ,ale był dla niego kimś ważnym, kimś wyjątkowym. Draco podniósł się z łóżka.  Ktoś w pokoju przekręcił się na bok. 
-Lepiej już pójdę- szepnął Draco. Harry zdążył złapać go za ramie.
Nareszcie mądra decyzja!
-Przepraszam cię za wszystko.- Musnął wargi blondyna. 
-Choćby nie wiem co i tak zawsze będę cię kochać.- Wymruczał Draco wtulając się w Harry'ego, po czym wyszedł. Harry położył się na łóżku i prawie natychmiast zasnął, śniąc o przystojnym blondynie o szarych oczach. Podpowiedź - chodzi o Dracona!

Rozdział 2 - Ślizgońskie uczucia
Następnego dnia Harry nie czuł się najlepiej. Całą noc myślał o Ślizgonie więc spał tak długo jak powinien. (Hej, albo myślał albo spał. Chyba, że śniąc on myśli? Nie rozumiem, myślał, spał długo jak powinien i nie czuł się dobrze...Czemu? Po wyjściu Dracona niemal natychmiast zasnął. Jednak jego sny były tak kuszące ,piękne i jednocześnie straszne ,zboczone oraz zbyt realne. Harry pamiętał tylko nie dużą część snu ,pamiętał długie ,smaczne pocałunki w pokoju Ślizgona. Pamiętał księżyc, którego blask oświetlał łóżko ,a potem ich nagie ciała; pełne erotycznych ruchów i co najważniejsze widział piękne szare oczy Dracona. Były przepełnione szczęściem i rozkoszą. Fetysz na oczy, mówię wam.
Od fantazjowania w swoim umyśle oderwał go czyjś głos.
-Harry idziesz na śniadanie?- W pokoju gryfonów stał Ron gapiący się na niego z troską. Harry przecież leżał jeszcze w łóżku ,a zaraz mieli iść na pierwszą lekcje. Zielonooki niechętnie usiadł na łóżku ,rozglądając się po pokoju. Słońce już dawno wzeszło rozświetlając całe pomieszczenie. Ron patrzył się na niego z niepokojem.
 -Dobrze się czujesz Harry? Wyglądasz na chorego.- Harry patrzył się przez chwile w niebieskie oczy przyjaciela jakby nie rozumiał pytania. "Wyglądam na chorego?". Przez moment do jego głowy wkradła się myśl ,że to Draco tak na niego działa ,jednak tylko uśmiechnął się do siebie wiedząc ,że to nie możliwe. Draco był dla niego jak lekarstwo a wczorajsza rozmowa z nim była dla niego jednocześnie przyjemna i ...niezdecydowana. Nie było seksu.
 -Harry?- Przez chwile Potter zapomniał ,że nie jest tu sam. Spojrzał się raz jeszcze na przyjaciela i uśmiechnął się do niego.
 -Nic mi nie jest... Po prostu źle spałem.- Kłamstwo. Jedno wielkie okropne kłamstwo. Harry nie spał prawie w ogóle (Zaraz. Przecież przed chwilą wyraźnie pisało, że przespał całą noc. Niezdecydowana aŁtorka to koszmar.) Ron patrzył na niego podejrzliwie, ale tylko skinął głową na znak ,że rozumie. -Poczekam na ciebie z Hermioną w Wielkiej Sali przy śniadaniu...tylko się pośpiesz ,dobrze?- Ron nadal był lekko zaniepokojony ,ale Harry nie przejmował się tym. Jego myśli ciągle wracały do Ślizgona i Ginny.
 -Zaraz będę. -Oświadczył i wstał z łóżka. Ron ponownie skinął głową i wyszedł z dormitorium. Harry poszedł po swoje rzeczy i wszedł do łazienki.
 Pod prysznicem cały czas rozmyślał tylko o jednym ,,Czy jestem gejem?...Czy wole tego durnego, głupiego ,wrednego i przystojnego Ślizgona od pięknej Ginny?...Zaraz przystojnego?" (Jesteś bi, Potter) Harry przeklął. ,, Czyżby był biseksualistą? TAK! -później o tym pomyśle" stwierdził gryfon i zakończył poranną toaletę po czym wyszedł z dormitorium. Wydawało mu się ,że minęły wieki nim zszedł z schodów.
Cały czas nie mogąc przestać myśleć o Gryfonce i Ślizgonie. Kiedy dotarł do Wielkiej Sali wcale nie poczuł się lepiej na widok przyjaciół. Wręcz przeciwnie ,na ich widok poczuł się źle. Na widok rudowłosej uśmiechniętej w jego stronę dziewczyny, czuł jakby ktoś dał mu z całej siły w brzuch. Postanowił to zignorować. Podszedł niepewny w stronę stołu gryfonów i uśmiechnął się ,próbując stłumić uczucie chęci do ucieczki w ramiona pewnego blondyna.
 Hermiona oczywiście musiała zauważyć ,że coś jest z nim nie tak, ale chyba postanowiła zachować to dla sieon na chwile odwrócił uwagę Ginny by ponarzekać na nią ,żeby nie robili tego przy nim ,Wybraniec natychmiast zwrócił głowę w kierunku stołu ślizgonów, wyszukując miejsca pomiędzy Pansy ,a Blaisem. Ku jemu zaskoczeniu miejsce to było puste. Ślizgoni zachowywali się tak jakby brak prefekta przy ich stole było całkowicie normalne.
Może bije Niemca o poranku w swym łóżku, na myśl o tobie, Harry!
Zaniepobie (co?) ponieważ odwróciła od niego wzrok udając ,że wcale się tym nie przejmuje. Harry był jej za to wdzięczny ,jednak Ginny nie zwracając uwagi na nikogo, prócz Pottera przybliżyła się do niego i pocałowała.
Ten "akapit" nie jest zrozumiały dla mojej blond głowy :(
Pocałunek był lekki, tak naprawdę tylko musnęła jego wargi i uśmiechnęła się do niego. Potter poczuł jak ból narasta ,miał ochotę powiedzieć, żeby przestała, ale po co? Tak bardzo ją kochał. Prawda? Gdyby było inaczej ,na pewno dawno by z nią zerwał. Harry zmusił się do uśmiechu ,co tylko pogorszyło jego humor. Kiedy Rkojony (jaki?) gryfon rozglądał się co chwile zatrzymując oczy na Pansy ,która zawsze była blisko Draco, chodziła i łasiła się do niego od pierwszego roku. Jedynymi osobami ,które znały jego popęd seksualny do chłopców byli właśnie Blaise i Pansy, mimo to dziewczyna nie potrafiła się od niego odczepić i chyba nie przeszkadzało jej to, ponieważ cały czas powtarzała blondynowi ,że wmawia sobie homoseksualizm ,a tak naprawdę ją kocha. Harry uśmiechnął się do siebie na samo wspomnienie ,kiedy pod wpływem alkoholu ,ślizgon mu o tym opowiadał. Uwagę gryfona od stołu ślizgów odwrócił czyjś głos. 
-Prawda Harry?- Spytał Ron ,jednocześnie przeżuwając duży kawałek jakiegoś ciasta. Zdezorientowany chłopak wpatrywał się w rudzielca.
 -Eee...mógłbyś powtórzyć? -Spytał Harry próbując przybrać jak najmniej znudzony głos. Rudzielec wpatrywał w zielone oczy z zdziwieniem i lekka irytacją ,po czym przełknął szybko tak spory kawał ,że Harry zastanawiał się jak mu się to zmieściło w gardle.
-Pytałem czy też zauważyłeś ,że ... - Rudzielec nie miał jednak szans na dokończenie swojej wypowiedzi ponieważ Harry gwałtownie zerwał się z krzesła. Przerażeni przyjaciele spojrzeli na bruneta z niepokojem.
-Ja...muszę coś załatwić ...chyba się spóźnię na pierwszą lekcje, nie czekajcie na mnie.- Chwila nieuwagi i z oczu zaginęłaby mu dwójka Ślizgonówa, których mógłby wyciągnąć jakieś informacje.
-Harry!- Usłyszała (Czyli to jednak Harry jest na dole?) za sobą czyjś krzyk ale teraz go to nie obchodziło. Liczyło się to by mógł porozmawiać z przyjaciółmi Dracona, a kiedy Pansy i Blaise oddalili się na tyle od Wielkiej Sali by nikt ich nie słyszał Harry przyśpieszył kroku w ich stronę. Dracuś nie ma nawet prawa do nie przyjścia na śniadanie?
 -Poczekajcie!- Zawołał za nimi. Pansy zareagowała pierwsza. Gwałtownie wróciła się (Odwracanie się jest dla lamerów!) w stronę Pottera, a na jej twarzy było widać niezadowolenie ,a nawet wściekłość ,co nie zdziwiło gryfona, wiedział jakie zdanie ma na jego temat. Blaise natomiast odwrócił się (lamer!) powoli i leniwie ,a jego wzrok był obojętny, skrzyżował ręce na piersiach i tylko westchnął na jego widok ,mimo to brązowe oczy wpatrywały się w niego z lekkim szokiem, co nie umknęło uwadze gryfona.
-Czy wiecie może co ...dzieję się z Draco?- Harry poczuł mocny ucisk na samą myśl o blondynie. Parkinson drgnęła a jej oczy pociemniały wściekłością.
-Ty skończony...Au!- Blaise chwycił mocno Pansy która najwyraźniej zamierzała zrobić coś Harry'emu. Zabini spiorunował ją wzrokiem.
-Naprawdę musisz być aż tak zazdrosna? -Głos ciemnoskórego chłopaka wydawał się być obojętny jednak zarówno Harry jak i Pansy wyczuli w nim jakiś niepokój. Ciemne policzki chłopaka pociemniały okrywając się rumieńcem jednak nikt nie zwracał już na to uwagi. Pansy ostatni raz zmierzyła gryfona morderczym spojrzeniem ,odwróciła się na pięcie i ruszyła korytarzem. Chłopcy ruszyli za nią trzymając sporą odległość ,by nie zdenerwować Ślizgonki.
-Blaise czy ona wie?- Spytał Harry szeptem próbując nie wybuchnąć śmiechem. Oczy Zabiniego pociemniały.
-Co masz namyśli Potter?! Skąd ty możesz wiedzieć?!- Jego głos mimo wściekłości znów zadrżał. Zielonooki chłopak parsknął śmiechem nie mogąc już dłużej wytrzymać.
-Żartujesz? Każdy by zauważył jak na nią patrzysz! Czemu ona tego nie widzi?- Głos Pottera brzmiał spokojnie i opanowanie. Blaise stanął jak wryty.
Tak, Harry i Blaise, najlepsi koledzy. Chodzą ze sobą razem po korytarzach, rozmawiają o dupach i w ogóle.
-Pomyśl! Pansy Parkinson która całe życie ugania się za bogatym przystojnym Draco Malfoyem! Która zna jego orientacje seksualną a mimo tego łasiła się do niego zawsze jak piesek za panem! Która wmawia sobie ,że on ją kocha ale nie che się do tego przyznać! Która uważa ,że plotki o mnie są prawdą! Czy codziennie wyrywam inną laskę by się z nią przespać, bo TO  jest dla mnie wszystkim? Myślisz ,że nie wiem co to miłość? Pansy jest inna. Rozumiesz to ty Wybrańcu?- Głos chłopaka mimo, że dość cichy ,przeraził Pottera. Harry odwrócił od niego wzrok ,zastanawiając się co powiedzieć. Blaise miażdżył go swoim spojrzeniem. Po chwili gryfon westchnął i ruszył przed siebie, po chwili szepcząc do ucha Slizgonowi.
-Przykro mi ale to nie jest moja wina. Czy ona wie ,że ci na niej zależy?- Spojrzenie Blaise'a złagodniało. Po chwili cała trójka szła w milczeniu.
Ludzie w Hogwarcie są bardzo chętni na rozmowy o swoich uczuciach.


*       *      * 

Draco nie miał najmniejszej ochoty udać się na  śniadanie. Nie musiał. Wiedział co tam ujrzy. Wiewióra na pewno dobierała się właśnie do Harry'ego. Jego Harry'ego. Tamtej nocy blondyn wszystko zrozumiał. Harry był biseksualistom (czym?) i nie dokonał jeszcze wyboru miedzy nią a nim. Zamiast się tym przejmować ,Draco położył twarz na poduszce  starając sobie przypomnieć tamtą noc ,podczas imprezy w Hogwarcie. Nie był na tyle pijany by dostać kaca jednak jego umysł na pewno nie był trzeźwy. Mógł wykorzystać tą informacje by powiedzieć,że pomylił  Pottera z jakąś uczennicą ,ale po co?  Przecież i tak był gejem. Harry nie był zadowolony ,przynajmniej na początku. Urywki z imprezy na 6 roku pojawiały się przed jego oczami. Hura! Nareszcie wiem kiedy toczy się akcja! 
Od kiedy Gryffindor imprezuje razem ze Slytherinem?
  Draco szedł pijany przez korytarz próbując jakoś dojść do dormitorium ślizgonów i się wyspać jednak zatrzymał go czyjś głos. Całkiem przyjemny dla jego uszu  głos. 
-Fretka się zgubiła? A może opiła?- Brunet parsknął śmiechem ,natomiast blondyn patrzył się na niego przymulony. 
-Potter...-Głos Draco był zmęczony. Brunet prychnął i już zamierzał odejść gdy poczuł mocny ucisk na swoim ramieniu. Blondyn nie pamiętał do końca czy był świadomy tego co robił. Protest od strony bruneta wcale mu nie przeszkadzał. Wystarczyło się trochę wysilić by chłopak uległ. 
-Prze..stań.- Pamiętał jego bunt ,wyrywanie się i rozglądanie  dookoła szukając drogi ucieczki. Wargi Draco wygięły się w pogardliwy triumfujący uśmiech, zanim pocałował nimi usta bruneta. Po chwili brunet ugiął się pokusie i sam zaczął oddawać pocałunki. Potem film mu się urwał na chwilę. Pamiętał jeszcze czyjś krzyk.
-DRACO!!!- Głos należał do dziewczyny, był piskliwy i pełen rozpaczy. To musiał być głos Pansy. Głupia Pansy Parkinson która zawsze musi wszystko zepsuć. Słyszał jeszcze czyjś śmiech ,ale czyj? Znał ten ton. To był na pewno Ślizgon. Może Blaise? On często przesiaduje w jej towarzystwie.
Draco usiadł na łóżku nie mogąc tego znieść. Sześć  lat w tej głupiej szkole , nienawidzenia gryfonów , krukonów i puchonów a potem nagle traci dla jednego z nich głowę. Nie dla jakiegoś tam ucznia ,tylko dla Niego, dla Wybrańca, Harry'ego Pottera. Dzień po tym incydencie Draco chciał o wszystkim zapomnieć,tak samo jak następnego i kolejnego. Nic. Całe dwa miesiące Harry unikał spotkania z Ślizgonem aż do końca szkoły. W wakacje było jeszcze gorzej. Żadnych listów ani  znaków życia od Pottera a Draco nie wiedział czemu tak strasznie mu go brakowało. W końcu Harry napisał do niego setki listów, przez te wszystkie lata znajomości. W tym roku Malfoy zrozumiał dlaczego Harry się tak zachowywał. Nie kochał i nie pragnął Dracona tak jak on pragnął Harry'ego. Tak przynajmniej myślał na początku siódmego roku ,nie wiedział nawet jak bardzo się mylił dopóki nie przyszedł do niego w nocy. Malfoy tak naprawę nigdy tego wszystkiego nie chciał. Nie chciał nienawidzić innych wszystkich którzy nie byli z jego domu , nie chciał dzielić uczniów na szlamy i Czystokrwistych lub półkrwistych, nie chciał stać się wrogiem wszystkich którzy nie byli ślizgonami. Po prostu musiał. Tatuś zawsze go śledził w Hogwarcie i ukrywał się za popiersiami i zbrojami. Jego ojciec był śmierciożecrcą od kiedy pamiętał. Czarny Pan torturował jego matkę a Lucjusz zrobiłby wszystko by ją chronić nawet jeśli miałby za to trafić do Azkabanu.  Draco także był zmuszany do wielu rzeczy a bycie wrednym Ślizgonem i wyzywanie od szlam lub zdrajców krwi miał po prostu w sobie. Wiedział ,że jego ojciec także był wredny w jego wieku ,jednak Draco tego nie chciał. Gdyby był jak jego ojciec na pewno potrafiłby nienawidzić przyjaciół bruneta, nienawidzić tej szlamy Granger, zdrajców Weasleyów , idioty Longbottoma czy innych za którymi nie przepadał. Mimo wszytko nie mógł nienawidzić kogoś kogo Harry uwielbiał. Pamiętał kiedy parę lat wcześniej zanim poznał swoją orientacje seksualną podkochiwał się w Granger. Draco uśmiechnął się do siebie na tę myśl. Może jednak nie jestem taki jak mój ojciec? Draco wiedział, że nie potrafiłby nawet nienawidzić wiewióry która nieświadoma niczego kochała Harry'ego i zrobiłaby wszystko by mieć go przy sobie. Draco po prostu nie potrafił czuć nienawiści do osoby którą Harry także kochał. Malfoy nigdy nie miał własnego wyboru . Jego życie od początku było ustawione. Nigdy nie wybrał by złej strony ,nie został by śmierciożercą ,nie został głupim ślizgonem bez emocji gdyby miał wybór. Zostałby puchonem, chodziłby z Cedrikiem i wiódłby spokojne i szczęśliwe życie. Dopóki Cedrik nie zginął. Jednak nie posiadał go.  Draco usiadł na łóżku czując potworny ból w brzuchu (Jest w ciąży!). Gdyby miał wybór, może nawet trafił by do Griffindoru? A co w tedy byłoby z Pansy  ,Blaisem ,Vincentem i Gregorym  ? Czasami chciałbym zacząć wszystko od nowa. Pomyślał Draco czując mocniejszy ucisk w brzuchu na samą myśl o Harrym i przyjaciołach. Ślizgoni nienawidzą gryffonów a gryfoni (i nie tylko oni) nienawidzą ślizgonów. Draco usiadł na łóżku i westchnął ciężko. Ginny. Ginny Weasley była jego największym problemem ,chciał ją nienawidzić do tego stopnia ,żeby mógł zrobić jej coś złego ,ale nie potrafił ,przynajmniej póki była dla Harry'ego ważna. Z jego rozmyśleń przerwało mu gwałtowne pukanie do drzwi. -Czego?! Mówiłem ,że chcę być sam!!- Krzyknął Draco rozdrażnionym tonem.
-Ekhm. ..Draco masz gościa. -Draco dobrze znał ten głos ,pełen rozpaczy i zawiedzenia od kiedy pocałował gryfona. Gościa? Zaciekawił się Draco. Wstał z łóżka zdejmując zaklęcie ochronne z drzwi. Do środka weszła Pansy za nią Blaise i...Harry.

Co Harry ma do powiedzenia Draconowi? Czy papierowe torebki i miednice pójdą w ruch? Już za tydzień otrzymamy odpowiedzi na te i inne pytania!
Czy czeka nas PORN ALERT? A może wreszcie się dowiemy, która z tych panienek jest mężczyzną w tym związku? Po odpowiedzi zapraszamy do następnych notek, obowiązkowo za tydzień. Przyrzekamy, a jak nie to podejmiemy się wyzwania Marka Saganowskiego. Do zobaczenia :)