Od aŁtorkowy wstęp:
W poprzednim rozdziale napisałam, że na podłodze leżało już pełno ubrań. Nie opłacało mi się kasować tamtego rozdziału i wklejać go ponownie, więc mówię, że gdy weszli do pokoju na podłodze leżały tylko szaty szkolne.
Miłego czytania życzęJ
Rozdział IX
Na środku łóżka leżała pewna rudowłosa szóstoklasistka, a na niej Gryfon o oczach koloru Avady. Gdy skapnęli się (Hermiona i Draco) kto leży na łóżku w ich głowach zrodziła się szatański plan na wyśmiewanie się z Gryfonów. (Nie ma to jak tępienie gryfonów w każdym rozdziale. Cóż za belzebuby z nich.) Po szybkim przedyskutowaniu go Vipera przywołała ze swojego dormitorium aparat, który szybciej zaczarowała żeby działał na terenie Hogwartu. (Nie zdziwiłabym się gdyby kiedyś aŁtorka napisała, że nasza Vipera może jednym zaklęciem rozwalić pół szkoły magii. Jak można coś szybciej zaczarować, żeby działało na terenie Hogwartu?) Drobnym, a raczej wielkim ulepszeniem była możliwość słyszenia tego co mówiły postacie na zdjęciach. Teraz zaczaili się i zaczęli robić fotki.
-Harry, spokojnie. Dobrze ci idzie.- uspokajała chłopaka dziewczyna
-Ale to jest mój pierwszy raz Ginny. Nie wiem co robić.- odparł podenerwowany Potter
Na tę deklarację Hermi i Draco omal nie parsknęli śmiechem (Tak, bo oni dokładnie wiedzą co mają robić, ale z tego co wynika z późniejszych rozdziałów Hermiona nie miała za sobą tego "pierwszego razu". Zawsze są pornole do douczenia i opka niewyżytych aŁtorek) , powstrzymali się z wielkim trudem i dalej robili zdjęcia. Weasley’ówna co chwilę poprawiała Bliznowatego. Z daleka rzucało się w oczy, że od dawna nie jest dziewicą. Co innego Potter. Za każdym poprawieniem wzrastała w nim frustracja. W końcu, za którymś razem nie wytrzymał. (Nie dziwie się, nawet w łóżku jest marny)
- Ginny, ja nie umiem kochać się z dziewczyną! Ty sprawiasz wrażenie, że wiesz wszystko, tak jakbyś nie robiła tego po raz pierwszy!
Na twarzy dziewczyny pojawiło się przerażenie już po chwili zastąpione rumieńcem. Na to stwierdzenie Grzmotera Smok zaczął chichotać. A co z chłopakiem idzie ci lepiej?- przeszło mu przez myśl. (Mam nadzieję, że zaraz się nie dowiemy, że Harry jest gejem)
-To nie tak Harry. Ja po prostu dużo o tym czytałam i stąd wiem co trzeba robić. – odparła
Potter westchnął z wyraźną ulgą. (Pewnie była to książka z obrazkami)
-Jaki on głupi, że jej uwierzył.- stwierdziła Vi
-W końcu to Harry Potter, Chłopiec-Który-Przeżył-By-Wszyscy-Wykorzystywali-Jego-Głupotę. Czego od niego oczekujesz?
-Masz rację Draco. Wracajmy już. Mamy to co nam potrzebne.
Po cichu wymknęli się z PŻ i udali się do PWŚ. Gdy znaleźli się w dormitorium Draco zaczęli wywoływać zdjęcia, nadawać im tytuły i układać w kolejności. Pracowali nad tym do czwartej nad ranem. Ale opłacało się. stworzyli gazetkę pt. „Seks w szkole, czyli o tym, jak Potter przestał być prawiczkiem”. W gazetce znajdowały się miedzy innymi zdjęcia takie, jak:
„Rozciąganie, czyli jak zdjąć stanik”
-Harry, spokojnie. Dobrze ci idzie.
-Ale to jest mój pierwszy raz Ginny. Nie wiem co robić.
-Słuchaj mnie uważnie. Chwyć za dwa końce stanika i popchnij je do siebie. Następnie puść końce i zsuń mi ramiączka z ramion. Tak Harry Świetnie ci poszło.
Błagam, aż takim idiotą to on nie był.
Bądź co bądź, rozpięcie stanika dla wielu mężczyzn jest dosyć trudne.
„Erekcja, czyli stres w małym członku”
-Harry! Jeszcze nie zaczęliśmy, a ci już stoi!
W większości opek, chłopcy maja twardego penisa gdy tylko zdecydują się na stosunek z dziewczyną.
-Nic na to nie poradzę, że tak się denerwuje, a gdy jestem zdenerwowany to mi staje.
-Matko, to co ty musisz przeżywać na eliksirach?
-Teraz wiesz dlaczego jestem, AŻ TAK czerwony.
Zaraz po skończeniu roboty nastawili budzik na 6.30 i położyli się zdrzemnąć. O wyznaczonej godzinie wstali i udali się do WS, by wprowadzić swój plan w życie. Zaczarowali salę tak, by w chwili gdy wypowiedzą „nunc” ( z łaciny: teraz, sprawdziłaś w tłumaczu, jak słodko), przed każdym uczniem, który będzie się znajdował niej znajdował pojawiła się gazetka. Zadowoleni z swojego osiągnięcia wrócili do PWŚ, gdzie poczekali na resztę uczniów. Za dziesięć ósma wraz z Kirą i Wężem udali się na śniadanie (Idealnie o "za dziesięć ósma", żadne tam za jedenaście czy za dziewięć.). Weszli do „jadalni” i jakby nigdy nic zaczęli konsumować posiłek. Po upływie kilku minut WS była wypełniona do ostatniego miejsca. Gdy wszyscy już kończyli jeść Draco i Hermi z uśmieszkami na ustach wypowiedzieli kluczowe słowo- nunc. Po chwili przed każdym uczniem leżał jeden egzemplarz gazetki. Nie minęła nawet minuta a po całej sali rozniosły się śmiechu uczniów. (AŁtorka liczy czas co do sekundy!) Najgłośniej oczywiście śmieli się mieszkańcy Domu Węża, ale Puchoni i Krukoni nie byli gorsi. Nawet Gryfoni nie mogli się powstrzymać. Potter i Weasley, gdy tylko zobaczyli zdjęcia cali czerwoni z upokorzenia wybiegli z WS (A Ginny?). Wieprzlej, gdy tylko skończył przeglądać gazetę wybiegł z sali krzycząc:
-Potter, zabiję Cię!
Ciekawe co Ron mógłby mu zrobić.
Wszyscy ponownie ryknęli śmiechem. Dumbledore niewiedzą o co chodzi, przywołał do siebie gazetę, lecz nic na niej nie zobaczył. Był tym faktem zszokowany, jak i rozwścieczony. Nie pomogło żadne zaklęcie. (Bez przesady Hermiona nie mogła być lepsza od samego Dumbledore'a, nawet jej ojciec się go bał. Nie w tym opku, moja droga) Podał magazyn następnym nauczycielom, lecz Ci też nic nie mogli na nim zobaczyć. Gdy gazeta na samym końcu doszła do Severusa na jego ustach pojawił się ironiczny uśmieszek i schował pismo do kieszeni. (Chciał sobie pooglądać w spokoju)
PWŚ był wypełniony po brzegi śmiejącymi się uczniami. Po chwili pojawił się też w nim zataczający się za śmiechu ME.
Mistrzostwa Europy?
-Hermiono, Draco. Świetna robota. Dawno się tak nie uśmiałem.- rzekł do dwójki perfektów naczelnych
-Dziękujemy za uznanie profesorze Snape.- ukłoniła się przed nim Miona, a zwracając się do reszty rzekła –Mam nadzieję, że wam też się podobało?
-Co za Pytanie Vi?! To było genialne!- rzekł McColins, kapitan drużyny Ślizgonów
-Widzieliście minę Pottera? Myślałam, że zapadanie się pod ziemię.- dodała jakaś szóstoklasistka
Na samo przypomnienie sobie miny Bliznowatego wszyscy ponownie dostali ataku śmiechu. Gdy się już uspokoili szybko udali się na zajęcia (Śmiali się dziesięć minut, po czym zorientowali się, że mają lekcję). Reszta dnia minęła w podobny sposób. Na samą wzmiankę o Potterze wszyscy zaczynali się śmiać, a sam zainteresowany nie pojawił się ani na lekcjach ani na posiłkach. Nie było go widać też przez cały weekend. Pojawił się dopiero w poniedziałek na pierwszą lekcję- eliksiry. Przed salą w dwóch grupach stali uczniowie obu domów. Widać było, że Gryfoni dogadali się z Potterem, bo nawet Weasley rozmawiał już ze swoim kumplem. (Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!) Po chwili drzwi otworzyły się i Snape wpuścił wszystkich do środka. Uczniowie zajęli miejsca i wyjęli przybory.
-Na tablicy macie przepis i do roboty.
W zasadzie to Snape nie miał zbyt dużo do roboty, zaraz zaczną się "hejciki" na Pottera.
Zaraz Snape "postawi pałę" Harry'emu, wybaczcie, ale nie mogłam się powstrzymać ^^
Wszyscy szybko zebrali odpowiednie składniki i zabrali się do warzenia eliksiru. Naczelny Postrach Hogwartu chodził po klasie i nadzorował poczynania uczniów. Podszedł do Pottera, stanął za nim i założył ręce na klatce piersiowej.
-Spokojnie Harry. Snape, jak na razie nie wspomniał o gazecie.- szepnął pocieszająco do Grzmotera Weasley, nie wiedząc, że nauczyciel stoi za nimi
-Zostało jeszcze 20 minut i Nietoperz na pewno znajdzie powód by mnie wyśmiać.- odparł dalej rozrywając korzeń Asfodelusa Potter
Uczniowie Slytherinu podśmiewali się widząc zaistniałą sytuację.
-Za obrazę nauczyciela minus 15 punktów dla Gryffindoru.- warknął ME, lecz po chwili na jego usta wypełzł ironiczny uśmieszek
Bliznowaty zrobił się cały czerwony na twarzy ze złości, a widząc minę profesora poczerwieniał jeszcze bardziej, o ile to możliwe.
Nie, niemożliwe.
-Potter, ja rozumiem, że nie masz doświadczenia w TYCH sprawach, ale żeby trenować rozpinanie stanika na korzonkach? Nie wiedziałem, że upadłeś tak nisko. Czyżby nikt poza Weasley’ówną nie chciał Złotego Chłopca?
Ślizgoni zaczęli chichotać, a Wielka Czwórka Slytherinu rzuciła na siebie Silencio i zaczęła się śmiać na całego. Gryfoini natomiast zrobili się cali czerwoni ze złości, a Potter czerwony ze wstydu wybiegł z sali.
-Na co czekacie? Do roboty. Zostało wam jeszcze 15 minut.- warknął do klasy- Weasley. Przekaż Potterowi, że ma się u mnie stawić o 18.00. Ma szlaban.
Reszta lekcji minęła spokojnie. Idąc na transmutację nasza paczka minęła Grzmotera i Wieprzleja, a Draco nie mogąc się powstrzymać krzyknął do pierwszego z nich.
- Harry! Jeszcze nie zaczęliśmy, a ci już stoi!
Ślizgoni wybuchnęli śmiechem i ruszyli dalej do sali.
Wrzesień minął i w końcu zaczął się październik. W Hogwarcie trwała właśnie pora obiadu, gdy drzwi WS otworzyły się i do środka weszła pewna piękna rudowłosa kobieta. Ubrana była w piękną (Przepiękną! ) zielona szatę podkreślającą kolor jej oczu, jak i atuty, które posiadała (To znaczy była płaska jak decha i miała szeroką pupę?). Wyglądała, jak prawdziwa arystokratka. Wolnym krokiem ruszyła w stronę stołu nauczycielskiego. Cała kadra pedagogiczna wyglądała jakby ducha zobaczyła, no prawie cała. Potter siedział plecami do wejścia, więc nic nie zauważył. Obrócił się dopiero, gdy szturchnął go Weasley. Zobaczywszy kto wszedł do WS sztućce wypadły mu z rąk. Wstał i patrzył się w szoku na owego gościa. Kobieta spojrzała na niego z pogardą, lecz on tego nie zauważył. Usiadł z powrotem i powtarzał w kółko.
-Mama, mama, mama.- mówiąc to kołysał się do przodu i do tyłu
-Harry?- rzekł ze strachem Wieprzlej
-Ona żyje. Ona żyje Ron. Rozumiesz? Ona żyje. Moja mama żyje. Przeżyła tamtą noc. Może… Może tata też. Nie będę musiał wracać do Dursley’ów.
AŁtorka dała mu sztuczną nadzieję. Biedny Harry.
Po tym wywodzie patrzył na kobietę z rozmarzonym wzrokiem. Zielonooka podeszła do stołu i zaczęła się witać z każdym nauczycielem po kolei. Przechodząc koło Snape’a nawet na niego nie spojrzała.
-Ominęła go Ron. Ominęła. Zmieszała z błotem.- rzekł uradowany –Nie tylko ja go nienawidzę.
Rudowłosa podeszła do Albusa i podała mu dłoń.
-Lily, to naprawdę ty?- spytał niedowierzając
-Tak Albusie. To ja Lily.
-Przecież ty nie żyjesz.
-Jak widzisz stoję tu cała, z krwi i kości.
-Ale jak, przecież.
-Wyjaśnię ci to później. Teraz chciałabym coś zjeść. Jeśli można?
-Ależ oczywiście. Zaraz wyczaruje ci krzesło.
-Nie kłopocz się Albusie to niepotrzebne.
-Słucham?
-Ja mam już bardzo wygodne miejsce.
Mówiąc to obróciła się do Severusa i usiadła mu na kolanach, a ten objął ja w tali całując namiętnie na powitanie. (Tak, Snape zawsze bardzo chętnie okazywał uczucia) Dumbledore z wrażenia usiadł z powrotem na miejscu, a Potter z nadmiaru wrażeń, nie koniecznie pozytywnych, zemdlał. Pani Snape widząc to spojrzała pytająco na męża.
-A temu co?
Niby jak zauważyła, że Harry zemdlał skoro on siedział gdzieś na końcu sali, a wokół niego było mnóstwo uczniów?
Mdlejący uczeń podczas obiadu to jednak jest sensacja w szkole.
-Zawsze mdleje z nadmiaru wrażeń. To chyba rodzinne. Może soku z dyni?
-Bardzo chętnie. Może podać mi też trochę ziemniaków?
-Oczywiście. Proszę.
-Sev?
-Tak kochanie?
Dumbledore patrzyła na nich z szeroko otwartymi ustami, a Złoty Chłopiec Gryffindoru, który właśnie odzyskał przytomność wybiegł z sali krzycząc przez łzy:
-Nie to nie możliwe! To nie może być prawda!
Niech aŁtorka nie nazywa tego stworzonego przez nią chłopaka Harrym Potterem, bo się zabiję.
Małżeństwo nie zwracając na to najmniejszej uwagi dalej rozmawiało w najlepsze.
-Czy wiesz, że ostatni raz jadłam z tobą obiad przed rozpoczęciem roku szkolnego?
-Wybacz Lily, ale nie miałem kiedy wpaść do domu.
-O co tu chodzi?- spytał poirytowany Drops
-A o co ma chodzić Albusie? Chciałeś poznać moją żonę, więc proszę bardzo. Przedstawiam Ci Lily Snape, moją małżonkę.
Na tę wiadomość Trzmiel zemdlał. (BEZ PRZESADY! SAM DUMBLEDORE NAJWIĘKSZY CZARODZIEJ MINIONEGO STULECIA ZEMDLAŁ?! CZY KOGOŚ TU POGRZAŁO?!) On Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore, najsilniejszy mag jasnej strony, członek Wizegamotu, najznamienitsza postać Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów, dyrektor Hogwartu, zemdlał. Zemdlał w obecności wszystkich uczniów.
-To mdlenie jest chyba zaraźliwe.- skwitował sarkastycznie Severus
Oj tak, wszyscy tu mdleją. Pewnie są cali w siniakach.
Od aŁtorkowy wstęp:
Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikomJ
Następną postaram się wkleić szybciej.
Rozdział X
McGonagall kazała wszystkim uczniom wyjść poczym podbiegła do trzmiela i próbowała go ocudzić.
-Obudzić go?
-Po co? Chcę w spokoju zjeść śniadanie.
-W sumie masz rację.
Po spożyciu posiłku Lily i Severus zlitowali się na Minervą. Lily skierowała różdżkę na Dropsa i oblała go zimną wodą. Ten podniósł się jak oparzony i zaczął rozglądać. Po chwili skapnął się, że w sali nie ma uczniów, a przed nim stoją Snape, Lily i McGonagall.
W Hogwarcie się nie orientują. W Hogwarcie się kapią.
-A jednak to nie był sen. Ty żyjesz.
-Tak Albusie. Jak już mówiłam, żyję.
-Możemy przejść do twojego gabinetu i wszystko wyjaśnić?- warknął zirytowany głupotą Trzmiela Snape
Głupotą?
-Tak. Masz rację Severusie. Minervo przyprowadź do gabinetu Harry’ego.
-Po co Pottera?- spytała pani Snape
-Jak to po co? Przecież to twój syn.
Lily spojrzała na niego i roześmiała się. śmiała się i nie mogła przestać. Severus też się uśmiechnął, lecz jego uśmiech przybrał ironiczny wyraz. Drops patrzył się na nich i nie rozumiał o co chodzi. Chciał się już o to pytać, lecz ME stwierdził, że porozmawiają o tym w gabinecie i chwyciwszy kobietę za rękę wyszedł z WS. Dumbledore ruszył za nimi. Po chwili byli już na miejscu i rozsiedli się wygodnie na krzesłach. Pięć minut później do pomieszczenia wszedł Potter, a za nim nauczycielka transmutacji. Grzmoter spojrzał się na byłą pannę Evans i usiadł jak najdalej od niej. W jego oczach widać było ból, bezsilność i nienawiść.
-No to jesteśmy już wszyscy. Możemy zaczynać.- stwierdził Albus
-Nie dyrektorze czekamy jeszcze na jedną osobę.- wtrąciła rudowłosa
Tym stwierdzenie zszokowała starszego czarodzieja. Chwilę później rozległo się pukanie do drzwi i do środka wszedł siedemnastoletni chłopak o krótkich czarnych włosach i zielonych oczach o przenikliwej głębi. Rozejrzał się po pomieszczeniu i podszedł do mężczyzny i kobiety siedzących obok siebie.
-Witaj ojcze.- przywitał się grzecznie i przytulił Severusa
Ach, te sztuczne stosunki rodzinne.
Po chwili odwrócił się do czarownicy.
-Cześć mamo. Co tam ciekawego w domu słychać?- mówiąc to przytulił ją i pocałował w policzek
Każdy siedemnastolatek tak się zachowuje. Przecież się nie buntuje ani nic.
-Serp synku, dobrze cię znowu widzieć.- odparła uradowana kobieta
-Tylko nie synku, mamo. Jestem już dorosły. Synku mówiłaś do mnie, jak miałem pięć lat.
-Oj dobrze Serp. Ale dla mnie zawsze będziesz moim małym synkiem.
-Mamo! Zawstydzasz mnie!
A to wszystko przy ludziach.
I masz bunt, Fenikso.
Całej rozmowie przysłuchiwał się Potter. Jego twarz wyrażała głęboki szok, a w jego głowie kłębiły się sprzeczne myśli. „Ona jest żoną Snape’a. Moja matka jest żoną Snape’a. Nie, to niemożliwe. To nie może być prawda. Ale… Skoro ona jest matką tego Ślizgona to znaczy, że on jest moim bratem. Nie, to niemożliwe. On jest synem Nietoperza, a ja Jamesa, a mamy tyle samo lat. Ale on powiedział do niej mamo. Czyli jednak. Nie, przecież. Ja nie mogę być synem Snape’a. A może. Nie, on nie jest podobny do Jamesa.”
-Czy ty mnie słuchasz?!- wrzasnął Snape
-Co? Tak. CO pan mówił?- spytał wyrwany z rozmyślań Grzmoter
Severus zazgrzytał zębami ze złości, ale zachował kamienny wyraz twarzy, a Lily i Serp siedząc teraz już na kanapie zaczęli się śmiać.
-Panie Potter.- zaczął dyrektor- Porośliśmy pana tu żeby wyjaśnić zaistniałą sytuację.
-A co tu wyjaśniać?- spytał Serp
-Panie Snape. Skoro Lily jest pana matką, jak i matką pana Pottera to trzeba to wyjaśnić.
-Masz rację Albusie, trzeba to wyjaśnić.- zgodzili się rodzice Węża
-Co tu wyjaśniać? Wygląda na to, że on i ja jesteśmy przyrodnim rodzeństwem.- stwierdził Bliznowaty wskazując Serpensa
Słysząc to Ślizgon wyraźnie się skrzywił.
-Nie Potter, wy nie jesteście rodzeństwem. Wy nie jesteście nawet spokrewnieni.- wtrącił Snape z gniewem w głosie
-Spokojnie Sev. Ja to wyjaśnię.- uspokoiła męża pani Snape
-Wszystko zaczęło się 23 lata temu. Byliśmy wtedy w piątej klasie. Jak wiecie ja należałam do Gryffindoru, a Severus do Slytherinu. Byliśmy wtedy przyjaciółmi. Na Pottera nawet nie zwracałam uwagi. Po tym, jak prawie zginęliśmy przez tego debila zbliżyłam się jeszcze bardziej do Seva. Pół roku po tym wydarzeniu zaczęliśmy za sobą chodzić. Nikt po za paroma Ślizgonami o tym nie wiedział. Akceptowali nasz związek z dwóch powodów, po pierwsze nie jestem i nigdy nie byłam szlamą (To ciekawie. Mam takie pytanie czemu Harry mieszka z Dursley'ami skoro oni nawet nie są jego rodziną?) , a po drugie zaprzyjaźniliśmy się. Byliśmy parą do końca szkoły, a po jej ukończeniu wyjechaliśmy z Anglii. Trzy lata później wyszłam za Severusa, a rok później urodził się Serpens. Po tym wydarzeniu wróciliśmy do Londynu. Tydzień później Potter i jego żona zostali zamordowani przez Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać.
-Przecież ty byłaś żoną Jamesa, a nie Severusa. Są zdjęcia.- wtrącił dyrektor
-To nie ja jestem na tych zdjęciach. Nigdy nie związałam się z Potteram.
-To kto jest moją matką?!
-Na pewno nie moja żona panie Potter.
-Zamknij się Snape! Nie wierzę wam! Nie wierzę!- krzycząc to Harry wybiegł z gabinetu (Biega , mdleje, uprawia seks w pokoju życzeń, ciekawe.)
Wszyscy spojrzeli na otwarte drzwi, a na ich twarzach widniał szok, zamartwienie, zadowolenie i ironia. Lily i Severus wyjaśnili Dumbledore’owi i McGonagall prawie wszystkie aspekty tej sprawy, a później wraz z synem opuścili gabinet i udali się do PWŚ. W tej samej chwili pewien siedemnastolatek nie mogąc pogodzić się z zaistniałą sytuacją próbował popełnić samobójstwo. Ale jak to zazwyczaj w jego przypadku i to mu się nie udało. ( -.- ) W ostatniej chwili przyłapał go Filch dając przy tym szlaban. Następnego dnia cała szkoła trąbiła o nieudanej próbie samobójczej Harry’ego Pottera, a sam zainteresowany leżał w SS. Wyszedł z niego tydzień później. Wszedł do WS i doznał szoku. Przy stole nauczycielskim siedziała ONA. Grzmoter szybko odszukał wzrokiem swojego przyjaciela i podbiegł do niego.
-Co ONA tu robi?
-Tylko spokojnie Harry.
-Mów.
-Profesor Snape jest nowa nauczycielką OPCM.
Tego chłopak się nie spodziewał. Opadł na ławkę i chwycił rękoma głowę.
-Czemu ją? Czemu mnie to spotyka? Czym sobie zasłużyłem?
AŁtorka cię nie lubi.
-Nie wiem kumplu, ale jakoś to przetrwamy.
W tym samym czasie przy stole Ślizgonów czwórka przyjaciół śmiała się w najlepsze.
-Widzieliście minę Bliznowatego?- spytał śmiejąc się Draco
-To było boskie.- odparła Kira
-On jest żałosny.- wtrącił Wąż
-Widać, że Gryfon.- dodała sarkastycznie Hermiona, która jeszcze w zeszłym roku była Gryfonką.
Znów zaczęli się śmiać. Zjedli śniadanie w wyśmienitych nastrojach, a potem udali się na boisko do Quidditcha na eliminacje do drużyny. Tam zaczęły się wybory. Draco, jako kapitan drużyny podzielił uczniów na dwie grupy: ścigający i pałkarze. Hermi, Jess i Serp ustawili się w tej pierwszej grupie. Na początku zawodnicy (ci co są w drużynie) zaczęli oglądać zmagania pałkarzy. 15 minut później skśczyli przegląd i zabrali się za ścigających. Smok kazał nam się podzielić na trzyosobowe grupy. McGlagen podleciał do bramek i przybrał pozycje obronną, a każda grupa po kolei próbowała strzelić mu gole. Na każdy zespół przypadało pięć prób. Po dwudziestu minutach do akcji wkroczyła, a raczej wleciała nasza paczka, a po kolejnych pięciu każdy z pięciu strzałów znalazł się w bramce. Po przejrzeniu wszystkich trójka zawodników udała się na naradę. Pięć minut później ogłosili wyniki.
-Koledzy i koleżanki, Ślizgoni.- zaczął poważnie Draco- Zebraliśmy się dziś ty, aby…
-Dobra Smoku. Nie musisz aż tak oficjalnie.- przerwał mu Zambini
-A chciałem tak uroczyście.- westchnął Malfoy- No dobra. Po krótkie naradzie jednomyślnie zdecydowaliśmy kto będzie grał. Oto skład drużyny Ślizgonów na obecny sezon. Blaise możesz?
-Ależ oczywiście Smoku. Obrońca to dobrze nam znany z świetnych obron Mike McGlagen. Pałkarze to wspaniały, cudowny- jego wypowiedź przerwała salwa śmiechu ze strony oczekujących na wyniki, jak i reszta drużyny- Blaise Zambini i … Alan Shmit. Proszę wystąp.
Wysoki brązowo włosy chłopak podszedł do trójki zawodników i stanął za nimi.
-Zaszczytne funkcje ścigających naszej drużyny przypadły: wiecznie pięknej i ponętnej Hermionie Riddle, która na pierwszym roku nawet nie umiała przywołać miotły oraz pięknej i pewnej siebie Jessice Malfoy. Męskim przedstawicielem tej jakże zaszczytnej posady został nie kto inny, jak nieznany i lubiany Serpens Snape. No i nie zapomnijmy o naszym wiecznie pewnym siebie, ironicznym, przystojnym i świetnie grającym szukający Draconie Malfoy’u.
Przez całą jakże poważną wypowiedź Blaise’a wszyscy śmiali się w najlepsze. (Ślizgoni mają dziwne poczucie humoru)
-Dobra. Koniec eliminacji. Jutro trening o 17.00- zakończył Draco
Małymi krokami zbliżał się mecz Slytherin vs Gryffindor. (I tak wiadomo, że Gryffindor przegra, po co to wszystko?) Atmosfera między dwoma domami była napięta. Ślizgoni wyśmiewali się w najlepsze z Gryfonów (To coś nietypowego?). Potter codziennie zajmował boisko do Quidditch, a Draco kompletnie się tym nie przejmował. Reszta drużyny też nic sobie z tego nie robiła. Weasley naśmiewał się, że Ślizgoni nie trenują, bo i tak wiedzą, że przegrają. Ale cały Slytherin pokazywał swym zachowanie coś całkowicie odmiennego. W porównaniu do Gryfonów mieszkańcu Domu Węża byli całkowicie pewni swojego zwycięstwa. W końcu mieli swoją atutową kartę w postaci trzech nowych uczniów. Tak wiec po wielu treningach, upokorzeniach Gryfonów nadszedł ten dzień. Po śniadaniu obie drużyny udały się do szatni, a reszta uczniów na trybuny. Gdy wszyscy byli już na miejscach głos zabrał dyrektor.
-Drodzy uczniowie i nauczyciele. Zabraliśmy się dziś tu aby obejrzeć mecz rozpoczynający tegoroczne zmagania o Puchar Quidditcha. Tak więc życzę wszystkim miłej zabawy.
Nieco dalej siedzieli państwo Snape i profesor McGonagall.
-To jak Severusie? Mały zakładzik?
-Ależ oczywiście Minervo. To ile 50 golenów?
-Jesteś tego pewien Snape? Twoi uczniowie przegrywają od sześciu lat.
-Jestem pewien. Możemy podnieść nawet do 70.
-Zgoda. Niech będzie 70 golenów.
Cały mecz komentował Alex Rider, siódmoklasista z Ravanclawu.
-Witam wszystkich na pierwszym tegorocznym meczu Quidditcha. Dzisiejsze spotkanie to mecz dwóch szkolnych gigantów. Slytherin kontra Gryffindor. A oto skład drużyny Gryfonów. Kapitan, a zarazem szukający Harry Potter. Obrońca Ronald Weasley. Pałkarze: bracia Colins. Oraz ścigający: Ginevra Weasley, Katie Bell i Robin Dexton.- gdy wymieniał nazwiska zawodnicy wlecieli na boisko- No i przedstawiciele Domu Węża. Kapitan i szukający Draco Malfoy. Pałkarze: Blaise Zambini i Alan Shmit. Obrońca Mike McGlagen i na koniec ścigający: Jessica Malfoy, Serpens Snape i… Tak to ona. Przepiękna Hermiona Riddle.
-Panie Rider.- zwróciła mu uwagę McGonagall
-Przepraszam pani profesor. A teraz wracajmy do meczu. Kapitanowie podlecieli do pani Hooch i podali sobie ręce, a następnie wrócili do drużyn. Sędzia wyrzucił kefla w powietrze i gra się rozpoczęła. Piłkę przejęli zawodnicy Domu Węża. Snape, Riddle, Snape, Malfoy i GOLL!!! 10:0 dla Slytherinu. Grę wznawia Weasley. Podaje do swojej siostry. Ta już prawie… ale nie, kefla przejmuje Riddle i podaje do Snape’a. Ten leci jak na złamanie karku, omija obrońcę i trafia. 20:0 Slytherin. Kefla dostaje Bell, podaje do Dextona, a ten szybko rusza w stronę bramki McGlagena, lecz ten popisuje się wspaniałą obroną i od razu podaje do swoich ścigających. Malfoy, Snape, Riddle, Snape, Malfoy, Riddle i GOLL!!! 30:0.
30 minut później wynik nie wyglądał kolorowo dla Gryfonów. Przegrywali 110:30, a złotego znicza, jak nie było, tak nie ma. Nagle Potter zerwał się i ruszył w kierunku bramek Ślizgonów. Po chwili obok niego pojawił się Draco. Lecieli łep w łep (Może raczej lep, w lep. Przejęli nawyk nie mycia włosów od Snape'a), co rusz jeden wyprzedzał drugiego i na zmianę. Oblecieli w ten sposób już całe boisko.
-Wężu!- wrzasnął Draco
Po chwili kilka metrów pod nimi pojawił się Serp. Smok przyśpieszył maksymalnie, stanął na miotle i skoczył. W locie chwycił znicz i zaczął spadać. Wszyscy oglądający i gracze Gryffindoru zamarli z szoku i przerażenia. (Niby od kiedy Draco jest dobrym szukającym? Zawsze był do bani, a grał, ponieważ jego ojciec fundował tę drużynę) Ścigające Slytherinu wykorzystały ten moment i strzeliły gola. Malfoy dalej spadał. Nagle tuż pod nim znalazł się Snape. Chwycił Dracona jedną ręką, a ten wykonał salto i wzbił się w powietrze. Chwilę później siedział już na swojej miotle, którą podał mu Zambini. Profesor Hooch ogłosiła koniec meczu. Obie drużyny wylądowały na boisku. Z każdej strony słychać było wiwaty Ślizgonów i jęki rozpaczy Gryfonów. Uczniowie Domu Slytherina podbiegli do swojej drużyny, wzięli graczy na ręce i ruszyli w stronę zamku.
Tymczasem na trybunach w sektorze nauczycielskim profesorowie siedzieli z szeroko otwartymi ustami. Do tej grupki nie należeli tylko państwo Snape, którzy śmiali się w najlepsze z min kolegów po fachu.
-Minervo! Minervo!- krzyczał do niej Severus
-Tak? Co się stało?
-Moje 70 golenów.
-Co?
-70 golenów.
-Jakich golenów?
-Wygrałem zakład.
-A tak. Racja.- odparła nadal zszokowana McGonagall i wyjęła z kieszeni mieszek podając go ME
-Czy wyście to widzieli?- wydobył z siebie w końcu głos Dumbledore
-Tak i co z tego?- spytała Lily
-On skoczył. Złapał. Usiadł. Czemu się nie zabił?
-No tak. To zagranie mają opanowane do perfekcji. A teraz wybacz musimy udać się pogratulować moim wychowankom.- stwierdził Snape
Dwie godziny później w PWŚ.
-Imprezę czas zacząć!
Czytaj: PIJEMY!
Od aŁtorkowy wstęp:
Za wszystkie błędy z góry przepraszam i życzę miłego czytaniaJ
Rozdział XI
-To było świetne Malfoy. Jak ty to zrobiłeś?
-Nic prostszego, jak się ma takie zagrania przećwiczone do perfekcji.- odparł na pytanie jakiegoś piątoklasisty Draco
-Widzieliście minę Pottera? Omal nie spadł z miotły, jak ty wylądowałeś z powrotem na swojej.
Lepsza była McGonagall. Założyła się z Snape’m o 70 golenów i jak mu je dawała to prawie się popłakała.
-O matko. Żelazna Dziewica się rozkleiła.- Jess nie mogła wytrzymać i już po chwili leżała na sofie i śmiała się w najlepsze
-Dobra, koniec tego. Teraz do zabawy. Ej Zambini puść jakąś muze!
-OK!
-Czy mogę panią prosić, panno Riddle?
-Ależ oczywiście panie Malfoy.
Razem wyszli na parkiet i zaczęli się ruszać w rytm muzyki. Za ich przekładem ruszyły następne pary. Gdy z głośników zaczęła lecieć wolna melodia Smok przyciągnął Viperę do siebie i objął ją w talii. Ta zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego jeszcze bardziej. Tańczyli tak ponad godzinę. W końcu zeszli z parkietu i ruszyli do baru by się napić. O pierwszej nad ranem połowa, a raczej trzy czwarte imprezowiczów było zalanych w trzy
—————Perspektywa Dracona——————-
Wyszła 5 minut później opatulona w ręcznik, a ja wszedłem do łazienki. Wszedłem z niej 5 minut później. Hermiona stała obok lustra. Podszedłem do niej, czekała na mnie w seksownej białej bluzeczce z dekoltem oraz białej mini. PORN ALERT!!! Z tego co zauważyłem, to pod spodem nie miała nic więcej, co było także widać bo jej odbijających się sexownie na materiale sutkach.
Patrząc jej w oczy podszedłem i pocałowałem ja namiętnie jak nigdy, zatapiając w niej swój język. Ona swoim kolanem masowała moje krocze. Wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku. Dalej się całowaliśmy. Usta szyja, kark…. Ujrzałem jej sterczące przez materiał bluzeczki sutki.
- Zerwij ja ze mnie- powiedziała
Posłuchałem się. Ściągnąłem ją natychmiast i ujrzałem dwa wyłaniające się cycuszki, jędrne, młode, z sterczącymi z podniecenia sutkami. Obrazu się za nie zabrałem. Hermiona wygięła się do tylu, dając mi swobodny dostęp do nich. Zacząłem zataczać kulka, lizać sutki do okoła, aż w końcu zacząłem je ssać namiętnie. Moje ukochana zaczęła pomrukiwać, a ja nie przestawałem. Nagle Miona się wyprostowała.
- Teraz ja mam cos dla Ciebie Smoczku.- mówiąc to, złapała mnie ręka za penisa.
Uklękła, rozpięła rozporek i ściągnęła bokserki. Poszło to jej bardzo sprawnie. Mój 18cm penis, trzeba się pochwalić, wyskoczył jak na sprężynie , Hermi już miała go w ręce. Najpierw zaczęła go masować. Potem go delikatnie obciągnęła, dotykając główkę językiem. Poczułem w tym momencie niewymówioną rozkosz, a to dopiero początek…Wzięła go do ust, poczułem fale ciepła. Jej gardło było takie mokre i pojemne, zacisnęła się na nim, i zaczęła ssąc namiętnie i poruszać. Robiła to jakby była do tego stworzona. Oblizywała i ssała go bez opamiętania. Potem trzymając go zaczęła lizać moje jądra, ciągle go masując. Robiła to na zmianę, raz mojego penisa, raz moje jajeczka… Czułem ze zaraz eksploduje. Vipera chyba też to czuła, bo w tym momencie wsadziła go sobie chyba najgłębiej jak potrafiła, zaciskając na nim swoje gardło i usta. Tego już nie wytrzymałem, strzeliłem jak z armaty prosto w jej gardło. Hermi possała go jeszcze chwilkę, wszystko połknęła a potem, dokładnie go oblizała tak, ze był czyściutki jak lustro.
-Kochanie, odwdzięczysz mi się jakoś?- spytała zadziornym tonem
W tym momencie rozkładając się na łóżku oraz rozszerzając swoje sexowne, długie nóżki. Już wiedziałem czego pragnie. Uklęknąłem przed nią, miąłem racje, nic nie miała pod spodem. Zsunąłem jej spódniczkę, teraz już była całkiem naga i tylko moja. Masowała sobie piersi, pomrukując. Dotknąłem jej warg ustami, odczuła to mocno, pojękując. Zacząłem ją delikatnie muskać, omijając narazi cipkę. Chciałem doprowadzić ja do szału. Zataczałem kółeczka sprawiając jej niesamowitą przyjemność, swoimi dłońmi docisnęła moja głowę do swojej cipeczki, i wtedy wpiłem się w nią z całym impetem. Vi aż krzyknęła z rozkoszy. Zacząłem liżąc i ssąc jej łechtaczkę, dokładnie liżąc cala szparkę. Wysysałem wszystko, nie omijając żadnego miejsca. Moje kochanie szalało, dociskając mnie do swojej muszelki. Gdy poczułem ze zaraz będzie szczytować, do akcji ruszyły moje paluszki. Wsadziłem je szybko w skarb Hermiony, przy czym wybuchła. Wygięła się w pałąk. Krzyczała niesamowicie z rozkoszy…. Po chwili gdy ochłonęliśmy, Miona rzuciła mnie na plecy na łóżko. Wyciągnęła z szafki prezerwatywę (Każdy nastolatek trzyma w szafce prezerwatywę). Dosala się na chwile do mojego penisa w celu postawienia go, po chwili sterczał jak maczuga herkulesa w Ojcowskim Parku Narodowym. Sprawnym ruchem naciągnęła na niego kondoma. I w tym momencie stało się, upadla na mnie okrakiem nabijając się na niego tracąc dziewictwo. Lekko jęknęła z bólu, chyba nawet poleciało troszkę krwi. Lecz po chwili bujała się na nim całym ciąłem, oddając się narastającej rozkoszy. Ruszała tyłeczkiem niesamowicie, odczuwałem to bosko gdyż jej cipka była jeszcze troszkę ciasna. Mój kutas wszedł w nią aż po same jajka. Hermiona ruszała się niesamowicie, a ja masowałem jej piersi kołyszące się nade mną. Po chwili zaczęła podskakiwać niesamowicie szybko, co doprowadzało nas oboje do szaleństwa. Pojękiwała, ja tez głośno sapałem. Było nam nieziemsko dobrze. Wyglądała w tej pozycji tak sexownie, jej piersi falowały nad moimi ustami, a ja przygryzałem jej sutki co dodatkowo ja podniecało. Po ok. 7 minutach zmieniliśmy pozycje. Zeszła ze mnie, wypinając tyłeczek prowokująca w moja stronę. Wiedziałem co robić, wbiłem się w nią jak w masło, jej cipka była już troszkę rozepchana. Złapałem ja za pośladki i zacząłem rytmicznie stukać w rytm jąder uderzających o jej pupcie. Było cudownie. Złapałem ją za piersi, masując jej sutki. Hermi krzyczała wraz ze mną. Czułem że już niedługo dojdzie, ja tez byłem na granicach wytrzymałości. Zaczęliśmy szczytować. Najpierw ona, zaczęła krzyczeć niemiłosiernie z rozkoszy, jej ciało przeszył dreszcz, odczuwałem to na swoim kutasie. Obrazu po niej ja eksplodowałem do środka, zalewając jej cipeczkę fala gorącej spermy w ogromnych ilościach. To było cudowne, nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. To był najlepszy sex w moim życiu. . Zmęczeni zasnęliśmy w objęciach.
Obudziła się wtulona w silne ramiona swojego kochanka. Czuła się, jakby to było jej miejsce na ziemi. Na wspomnienie nocnych przeżyć na jej ustach pojawił się duży uśmiech. Chwilę później obudził się Draco.
-Jak się podobało, kochanie?- spytał
-Hym… przeżywałam lepsze.
-Co? Z kim? Kiedy? Przecież… Mówiłaś, że jesteś dziewicą.
-Spokojnie Smoku. Żartowałam. To była najwspanialsza noc w moim życiu. – uspokoiła go przytulając się do jego nagiego torsu
-Na pewno?
-Tak kochanie. A teraz wstawaj. Jest już pora obiadu, a dziwnie będzie wyglądać jak i na tym posiłku się nie pojawimy.
Pocałowała go, a następnie zwinnym ruchem wyplątała się z kołdry, założyła na siebie szlafrok i weszła do łazienki. 30 minut później trzymając się za ręce szli w stronę WS. Weszli do środka i jakby nigdy nic usiedli i zaczęli konsumować posiłek.
-I jak minęła wam noc?- spytała jak zwykle ciekawa Kira
-Było cudownie.- odparł rozmarzony Draco, na co Wąż się roześmiał
-Oj Hermi musiałaś się napracować, bo nigdy nie widziałam go tak zadowolonego. Jestem pod wrażeniem.
-Dzięki Jess.- odparła kłaniając się jej
Szybko zjedliśmy śniadanie i wróciliśmy do PWŚ. Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie przed kominkiem. Zaczęliśmy rozmawiać na różnie tematy, aż w końcu wpadliśmy na pomysł, jak dokuczyć Grzmoterowi.
Kilka dni później w Riddle Manor
Całą paczką siedzieliśmy w moim pokoju i czekaliśmy na to kiedy zacznie się zebranie Wewnętrznego Kręgu. Równo o 24.00 w drzwiach pokoju pojawiła się Bellatrix i zaprowadziła nas do sali tronowej, gdzie obecny był już cały Wewnętrzny Krąg.
-Na dzisiejszym zebraniu, ta oto czwórka zostanie naznaczona- zaczął Voldemort- Z powodu, że znam was bardzo dobrze i znam wasze możliwości, nie będziecie przechodzić żadnego testu.
Akurat, po prostu ci się nie chce, albo boisz się , że coś stanie się twojej córeczce.
Uśmiechnęłam się do ojca, a ten dalej kontynuował.
-Serpensie podejdź do mnie.
Wąż podszedł do czarnego Pana i ukłonił się nisko, poczym wstał. Riddle chwycił go za lewe ramię.
-Czy ty Serpensie Snape przyrzekasz być mi wiernym?
-Przyrzekam.
-Czy przyrzekasz spełniać wszystkie moje rozkazy?
-Przyrzekam.
Ojciec wymruczał jakąś formułkę i na końcu jego różdżki pojawiło się zielone światło. Serp zagryzł usta by nie krzyknąć z bólu. Po chwili było już po wszystkim i na jego przedramieniu widniał Mroczny Znak. Naznaczenie Jessicy i Dracona wyglądało identycznie. W końcu przyszła mija pora. Nie było żadnych pytań, bo tata wiedział, że nigdy go nie zdradzę. Czarny Pan chwycił moją lewa rękę i przyłożył do niej różdżkę i wymamrotał, a raczej wysyczał jakąś formułkę. Z różdżki rozbłysło złoto-zielone światło. Poczułam ogromny ból. Zacisnęłam usta by nie krzyknąć. Po chwili ból ustał, a na moim przedramieniu widniał znak. Lecz ten wyglądał inaczej. Przedstawiał węża w koronie owiniętego wokół sztyletu.
No tak, Hermiona najlepsza wee.
-Ten znak będzie wskazywał twoją pozycję wśród śmierciożerców. Od dziś każdy ma się do niej zwracać tak jak do mnie i wykonywać każde jej polecenia.- ostatnie zdanie wypowiedział w stronę swych popleczników
Hermiona stanęła po prawej stronie tronu ( Voldi ma tron?! ), obok swojej matki.
-Do naszego grona dołączy dziś jeszcze dwójka osób. Zambini, Weasley (Czyżby Ginny? Dawno jej nie było).
Zza kolumny wyszła dwójka młodych czarodziei. Siedemnastoletni Ślizgon i szesnastoletnia Grufonka.
-Lucjuszu przyprowadź więźniów.- rzekł Lord do Malfoy’a Seniora
Pięć minut później przed dwójka uczniów Hogwartu leżało dwoje mugoli.
-Teraz pokażcie na co was stać. Jedna seria.- rzekł Riddle do owej dwójki
Weasley’ówna jako pierwsza podniosła różdżkę i z wyraźną radością rzuciła Crucio na swoją ofiarę. Po dziesięciu minutach intensywnych tortur Voldemort zabrał głos.
-Jestem z was naprawdę zadowolony. A teraz kończcie to.
W stronę mugoli pomknęły dwa zielone promienie Avady.
-Weasley podejdź do mnie.
Gryfonka tak, jak Snape Junior podeszła do Lorda, ukłoniła się poczym wstała. Czarny Pan chwycił ją za rękę.
-Czy ty Ginevro Weasley przyrzekasz być mi wierną?
-Przyrzekam.
-Czy przyrzekasz spełniać wszystkie moje rozkazy?
-Przyrzekam.
Podczas zaprzysiężenia Ginny Vipera spytała matki czy ojciec jest pewien lojalności Weasley’ówny. Gdy dowiedziała się, że sprawdzili ją pod veritaserum, a ojciec dodatkowo użył leglimencji kamień spadł jej z serca, bo mimo wszystko nadal czuła nić sympatii do Gryfonki i teraz miała nadzieję, że uda im się odbudować straconą przyjaźń.
Co wydarzy się dalej? To już za tydzień!